Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

To jest bardzo dobra książka, ale obawiam się, że jej słaby punkt polega na tym, że zachwycają się nią głównie studenci polonistyki i krytycy. Bo to jak ona zyskuje przy tak uważanym czytaniu, jest po prostu świetne!
Jeśli kogoś nie przerażają takie eksperymenty językowe, to nawet rozrywkowo będzie to bardzo pozytywne doświadczenie.
Natomiast jeśli ktoś w swoim czytaniu jest bardziej konserwatywny... Niech żałuje ;)

To jest bardzo dobra książka, ale obawiam się, że jej słaby punkt polega na tym, że zachwycają się nią głównie studenci polonistyki i krytycy. Bo to jak ona zyskuje przy tak uważanym czytaniu, jest po prostu świetne!
Jeśli kogoś nie przerażają takie eksperymenty językowe, to nawet rozrywkowo będzie to bardzo pozytywne doświadczenie.
Natomiast jeśli ktoś w swoim czytaniu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zawiodłam się, ale tylko trochę. To z pewnością nie jest najlepsza książka. Jest to natomiast całkiem niezły debiut - zwłaszcza jak na swoje lata. Tokarczuk tę książkę wydawała w nieco innych czasach, wtedy mogła mieć swój urok, dziś jest bardziej pretensjonalna niż baśniowa. Bohaterowie są jednowymiarowi, ale trafiają się czasem niezłe kąski - dla przykładu Gauche, który był wierny jak jego żółty pies. Zakończenie też jest nieźle poprowadzone, sądzę, że to właśnie w nim widać, że Tokarczuk już wtedy była całkiem niezła.

Zawiodłam się, ale tylko trochę. To z pewnością nie jest najlepsza książka. Jest to natomiast całkiem niezły debiut - zwłaszcza jak na swoje lata. Tokarczuk tę książkę wydawała w nieco innych czasach, wtedy mogła mieć swój urok, dziś jest bardziej pretensjonalna niż baśniowa. Bohaterowie są jednowymiarowi, ale trafiają się czasem niezłe kąski - dla przykładu Gauche, który...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nie wiem, ile razy czytałam tę książkę. Wiele. Uczyłam się na niej czytać i sądzę, że to właśnie jej zawdzięczam całkiem niezły literacki gust.

To jest bardzo wielka książka, wielka w swojej prostocie, w swoim niewiarygodnym cieple, które sprawia, że Bullerbyn staje się naszym domem onirycznym jak od Bachelarda. To nieprawdopodobne, żeby podniszczona książeczka z obrazkami potrafiła tak intensywnie przenosić w bezpieczny świat dzieciństwa!

Ach, za sam rozdział o sprawunkach i kawałku kiełbasy dobrze obsuszonej dałabym Astrid Nobla :)

Nie wiem, ile razy czytałam tę książkę. Wiele. Uczyłam się na niej czytać i sądzę, że to właśnie jej zawdzięczam całkiem niezły literacki gust.

To jest bardzo wielka książka, wielka w swojej prostocie, w swoim niewiarygodnym cieple, które sprawia, że Bullerbyn staje się naszym domem onirycznym jak od Bachelarda. To nieprawdopodobne, żeby podniszczona książeczka z obrazkami...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo przyjemna książka. Młodszym czytelnikom, do których zapewne jest adresowana, może sprawić problem dość stylizowany język, ale sądzę, że nastolatek nie będzie tu miał żadnego problemu. Najbardziej urzekła mnie tematyka inicjacyjna w połączeniu z baśnią, bardzo pouczająca metafora dorastania.

Bardzo przyjemna książka. Młodszym czytelnikom, do których zapewne jest adresowana, może sprawić problem dość stylizowany język, ale sądzę, że nastolatek nie będzie tu miał żadnego problemu. Najbardziej urzekła mnie tematyka inicjacyjna w połączeniu z baśnią, bardzo pouczająca metafora dorastania.

Pokaż mimo to

Okładka książki Zawsze nie ma nigdy. Jerzy Pilch w rozmowach z Eweliną Pietrowiak. Część 1 Ewelina Pietrowiak, Jerzy Pilch
Ocena 7,1
Zawsze nie ma ... Ewelina Pietrowiak,...

Na półkach: , ,

Proszę się nie sugerować dziesięcioma gwiazdkami. Jerzy Pilch zawsze ma u mnie dziesięć gwiazdek.

Choć to naprawdę dobra książka jest. Fan Pilcha raczej się nie zdziwi, w końcu wszyscy dobrze znamy biskupa Wantułę, Władysława Pilcha, Starego Kubicę, babkę Czyżową i inne barwne, niesamowite postaci, które wielokrotnie spotykaliśmy w różnych książkach.
Ciekawą rzeczą jest, że Pilch to autor, który niezwykle zmniejsza dystans. Wydał dwa dzienniki, a ja dam sobie rękę uciąć, że przeważająca liczba czytelników czyta je bardzo dosłownie, nie dopuszczając nawet możliwości, że Pilch z dziennika, to nie ten sam Jerzy Pilch z okładki. Zresztą ile razy mogliśmy odnaleźć wątki autobiograficzne w samej prozie Pilcha - w jego felietonach, w "Pod mocnym aniołem", w "Wielu demonach", nawet w "Zuzie...", która przez atmosferę skandalu zdaje się kompletnie fikcyjna.
Otóż "Zawsze nie ma nigdy" to uderzenie obuchem w łeb czytelnika, który się zapomniał i za bardzo utożsamił autora z narratorem. Jerzy Pilch w wywiadzie urzeka swoją skromnością, pracowitością, subtelnym humorem, inteligencją i wybitną rozwagą w słowach. Wirtuozersko gra czytelnikowi na nosie mówiąc dokładnie tyle, ile chce powiedzieć. Choć dowiadujemy się o nim bardzo wiele - bo wreszcie poznajemy Jerzego Pilcha, który nie tylko podrywa kobiety, chleje na umór i wymądrza się jak w swoich dziennikach (co jest i tak bardzo urocze. Choć dowiadujemy się, jak wspomniałam, sporo, to pozostaje jakaś starannie postawiona kreska tajemnicy.

PS Fankom fizis Pilcha polecam tę książkę stokrotnie - świetne zdjęcia.

Proszę się nie sugerować dziesięcioma gwiazdkami. Jerzy Pilch zawsze ma u mnie dziesięć gwiazdek.

Choć to naprawdę dobra książka jest. Fan Pilcha raczej się nie zdziwi, w końcu wszyscy dobrze znamy biskupa Wantułę, Władysława Pilcha, Starego Kubicę, babkę Czyżową i inne barwne, niesamowite postaci, które wielokrotnie spotykaliśmy w różnych książkach.
Ciekawą rzeczą jest,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Piękna książka! Oczywiście ocena moja jest subiektywna (skrajnie) i zawyżona, bo nie umiem nie uwielbiać JP.

Ale to jest naprawdę święto opowieści. Wspaniały klimat maluczkiego miasteczka, gdzie absurd, luteranizm i realizm magiczny pełnią główną rolę. Doskonałe wątki poboczne (to co wyczyniała Jula po zniknięciu siostry - creme de la creme!), prawdę mówiąc detale dopracowane są tak dobrze, są tak pociągające, że zauroczyły mnie bardziej niż sama fabuła. Która oczywiście przy całej swojej magii, troszkę rozczarowuje zakończeniem, ale to nic, wiem, że tak to miało być.

W dodatku miejscami wyczuwam klimacik jak ze "Stu lat samotności", choć u Pilcha to bardziej humor niż oniryzm.

Cudowna w sensie ścisłym, tyle wystarczy.

Piękna książka! Oczywiście ocena moja jest subiektywna (skrajnie) i zawyżona, bo nie umiem nie uwielbiać JP.

Ale to jest naprawdę święto opowieści. Wspaniały klimat maluczkiego miasteczka, gdzie absurd, luteranizm i realizm magiczny pełnią główną rolę. Doskonałe wątki poboczne (to co wyczyniała Jula po zniknięciu siostry - creme de la creme!), prawdę mówiąc detale...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie jestem zachwycona.
Należy teraz dodać, że ja Pilchem jestem zachwycona zawsze. Ale tym razem obeszło się bez zachwytu. I dobrze, fest dobrze nawet, bo przynajmniej moja bezgraniczna fascynacja podszyta jest teraz jakimś zniechęceniem.

Dobra, przejdę do konkretów. Tę książkę się czyta dobrze i przyjemnie, a wolałabym, żeby było bardziej dosadnie. Tam gdzie nie ma być dosadnie, tam jest dosadnie, a pomiędzy to wplecione są ładne zdania, jakby inspirowane "Lolitą" Nabokova. Lubię "Lolitę" i lubię ładne zdania. Lubię, że narrator Pilcha zawsze przeklina w najmniej spodziewanym momencie. Ale choć obie te rzeczy podobają mi się bardzo, to razem nie tworzą spójnej całości, nie dla mnie. Poza tym trudny jest dla mnie chaos w tej książce, choć jestem pewna, że to celowy zabieg. Najwięcej udanych zdań i wartkiego języka znajduję na początku i na końcu książki. Fajnie będzie wrócić, ale nie wiem, czy po prostu nie ominę środka. Pewnie nie.

Zuza ma jednak plusy. Odnoszę nieodparte wrażenie, że ta książka przy kolejnych czytaniach zyskuje, tylko na pierwszy rzut oka wydaje się niekoniecznie udanym i niekoniecznie głębokim zapisem miłości starszego faceta do... ciała. Tak to właśnie wygląda i tak się to czyta. Wolałabym, żeby Zuzę czytało się trudniej, wtedy zajęłoby to więcej czasu, można by się zastanowić. Ale wrócę do niej, pewnie wrócę, bo starość, śmierć i choroba to tematy nieskończone w sztuce, uniwersalne, wspaniale grające z pięknem, młodością i prostytucją. Nie wiem tylko, czy Pilch nie przedobrzył. Zadanie było trudne, bo tematyka nie znowu taka oryginalna.

Nie żałuję ani stroniczki. Mogłabym powiedzieć, że to dlatego, bo naprawdę kilka zdań ścisnęło mnie za serce i nie tylko. To też, ale wiecie. Powiedzieć, że uwielbiam Pilcha to nic nie powiedzieć.

Nie jestem zachwycona.
Należy teraz dodać, że ja Pilchem jestem zachwycona zawsze. Ale tym razem obeszło się bez zachwytu. I dobrze, fest dobrze nawet, bo przynajmniej moja bezgraniczna fascynacja podszyta jest teraz jakimś zniechęceniem.

Dobra, przejdę do konkretów. Tę książkę się czyta dobrze i przyjemnie, a wolałabym, żeby było bardziej dosadnie. Tam gdzie nie ma być...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Powiedziałabym, że liczba wystawionych gwiazdek jest przypadkowa.

Tak samo przypadkowe jest to, ile dla mnie znaczy ta książka, a raczej myśli, do których mnie doprowadziła.

Podejrzewam, że ktoś, kto często zagląda do kryminałów, zwłaszcza z wyższej półki, nie dałby tej książce piątki z plusem. Po pierwsze - gra z konwencją, ostro. Są momenty skrajnie przewidywalne, które po chwili zamieniają się w zagmatwaną papkę informacji i czytelnik nie wie, co ma z tą papką zrobić? Zinterpretować i wyciągnąć głęboką refleksję? Dopasować to do własnej wersji? Oczywiście pozostaje ogromny niedosyt, nikt chyba tego nie lubi, aż chciałoby się spytać Miłoszewskiego: jak to wytłumaczysz? Obawiam się jednak, że Pan Zygmunt z ironicznym uśmiechem, godnym samego Szackiego, odpowiedziałby: to logiczny wybór. Choć ja nie wszystko rozumiem, nie czuję chyba tej logiki - ale w porządku, winę biorę na siebie. Godzę się z niedosytem, nawet jeśli pozostaje jakieś ziarenko złości, że nie wiem wszystkiego, co bym chciała.
Ta powieść jest też przedziwną mieszanką mrocznego klimatu, serwisu informacyjnego i jakiejś zabawnej historyjki o śmiesznych nazwiskach. Niezmiernie bawi mnie warmińska marznąca mżawka i prokurator Szacki, gorsza wersja Daniela Craiga (jest jakaś lepsza?), z pewnością celowo wystylizowany na seksownego, inteligentnego gbura-detektywa po czterdziestce. Pije tylko czarną kawę i chłodnym okiem specjalisty ocenia kobiece piękno. Kobieta w tej powieści naturalnie odgrywa ważną rolę, ale nigdy nie przewyższa mężczyzny. I bardzo dobrze, bo klimat tej książki wymaga odrobinki seksizmu. Mamy więc superbohatera sprawiedliwości w wersji monochromatycznej. Mamy Olsztyn - tu nic chyba nie muszę dodawać. Mamy marznącą mżawkę i ludzi o nazwiskach: Zemsta, Frankenstein, Poniewasz... Imiona swoją drogą też dobrane wspaniale! Edmund, Hela... I Żenia.
Prawdę mówiąc doceniam bardzo to, że Miłoszewski kilka razy naprawdę mnie rozbawił. Jego postaci są przerysowane, książkowe do bólu - włączając ich imiona i nazwiska. Tło książki tak typowe dla kryminału - tylko, że w wersji biedniejszej. Zamiast mrozów na obrzeżach Szwecji, mamy Mazury (dobra, to było złośliwe, Warmię mamy) z pseudozimą.
Ale bardziej doceniam, że poruszył on temat przemocy w rodzinie. Nawet jeśli przekombinował i przedobrzył - trudno. Zadaniem czytelnika jest tego tematu nie zgubić i spod wartkiej akcji oraz zabawnych wtrętów wysnuć najważniejszy wniosek. Gdzieś za przysłowiową (lub całkiem realną) ścianą źle się dzieje. I czasem tylko od nas zależy czyjś siniak pod okiem, albo czyjeś życie. A ci, którzy przeczytali niech słuchają i reagują. Bo kara jest sroga, a to przecież... logiczny wybór.

Powiedziałabym, że liczba wystawionych gwiazdek jest przypadkowa.

Tak samo przypadkowe jest to, ile dla mnie znaczy ta książka, a raczej myśli, do których mnie doprowadziła.

Podejrzewam, że ktoś, kto często zagląda do kryminałów, zwłaszcza z wyższej półki, nie dałby tej książce piątki z plusem. Po pierwsze - gra z konwencją, ostro. Są momenty skrajnie przewidywalne,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jest to pierwsza moja książka Karpowicza (na pewno nie ostatnia) i myślę, że po części stąd wynika tak wysoka ocena.

Zachłysnęłam się jego stylem, jego nieprawdopodobnym językiem, który zmusza mnie bym zaczęła o Karpowiczu mówić i myśleć z nabożnym szacunkiem. Co ciekawe - ten styl ma w sobie pewne elementy przesady i za ten tupet, za tę odwagę właśnie autora bardzo polubiłam.

Gdy zaczęłam czytać tę książkę, zauważyłam, że idzie mi bardzo szybko. Ja czytam powieści miesiącami, a tu wystarczyłby jeden dzień. Prawdę mówiąc to zawrotne tempo trochę mnie przeraziło i odłożyłam ją na bok, żeby trochę ostygła. To niezwykła lektura, o której trzeba trochę pomyśleć, a nie pożerać ją w całości. A jednak po kilku dniach zmiękłam i skończyłam Sońkę w jeden dość krótki wieczór.

Nie jest to zaskakująca historia o treści, która nas wzburzy i zaskoczy. Nie potrafię zgodzić się z tym, że to opowieść "o Sońce, co Niemca chciała". To historia o Sońce, po prostu o Sońce. I może trochę o Ignacym. Książka zwykła i niezwykła zarazem, choć brzmi to strasznie banalnie. Ale inaczej nie umiem jej opisać, bo te proste słowa oddają najlepiej moje odczucia.

Karpowicz twierdzi, że żyjemy w pokoleniu (cywilizacji?) śmierci. I także o tym jest ta książka. Co dla mnie jest najistotniejszym powodem, aby ją przeczytać. I wracać.

Jest to pierwsza moja książka Karpowicza (na pewno nie ostatnia) i myślę, że po części stąd wynika tak wysoka ocena.

Zachłysnęłam się jego stylem, jego nieprawdopodobnym językiem, który zmusza mnie bym zaczęła o Karpowiczu mówić i myśleć z nabożnym szacunkiem. Co ciekawe - ten styl ma w sobie pewne elementy przesady i za ten tupet, za tę odwagę właśnie autora bardzo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Lubię takie historie. W swoim zbiorze książek mam pewien wybór rosyjskich opowiadań z nurtu fantastyczno-niesamowitego ("Opowieści niesamowite w prozie rosyjskiej" - naprawdę polecam) i od razu "Czarny kot" z ta właśnie książką mi się skojarzył. Jednak styl Poe, zwłaszcza w połączeniu z doskonałą umiejętnością dobierania słów, jaką posiadał Leśmian, daje zupełnie odmienną jakość. Choć mistrzowie prozy rosyjskiej moim zdaniem bardziej umiejętnie budują atmosferę utworów, to pointa Poe jest tak zaskakująca i ciekawa, konstrukcja utworu jest tak spójna, że z wielką przyjemnością sięgnę po więcej. (Dodam jeszcze, że utwór można przeczytać w aplikacji Wolne Lektury, za darmo i legalnie)

Lubię takie historie. W swoim zbiorze książek mam pewien wybór rosyjskich opowiadań z nurtu fantastyczno-niesamowitego ("Opowieści niesamowite w prozie rosyjskiej" - naprawdę polecam) i od razu "Czarny kot" z ta właśnie książką mi się skojarzył. Jednak styl Poe, zwłaszcza w połączeniu z doskonałą umiejętnością dobierania słów, jaką posiadał Leśmian, daje zupełnie odmienną...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Co można jednoznacznie powiedzieć o Wielkim Gatsbym? Raczej niewiele. Na pewno jest to mocno wyróżniająca się powieść, nie można także odmówić jej wdzięku, a Fitzgerald prócz ujmującego i prostego przesłania potrafi czasem zaskoczyć nas ładnym, ale i celnym językiem. Czuć tutaj charakterystyczną dla amerykańskiej literatury XX w. prostotę w budowaniu stylu, ale miłośnicy dobrej formy, a nie jedynie treści znajdą kilka smaczków - może za dużo obiecuję, więc dodam tylko, że ja znalazłam.

Kolejnym plusem są doskonale prowadzone, zaskakujące i przewrotne dialogi. Wiele razy czytałam, że dialogi w książkach powinny być jak najbardziej zbliżone do naszych naturalnych rozmów - z czym w zasadzie się nie zgadzam. Książka to nie scenariusz filmowy, słowo przeznaczone do czytania powinno w większości przypadków jednak odbiegać od słowa mówionego. Dialogi Fitzgeralda nie są naturalne i co najlepsze - wynika to z postaci, które w książce odnajdujemy. Co prawda tu odczuwam pewien dysonans, bo to jak przedstawiona jest Daisy na końcu powieści odbiega zupełnie od jej słodkiego i przewrotnego sposobu prowadzenia rozmowy. Ale i w tym możemy dopatrzyć się celowości, którą odnajdzie każdy kto przeczytał Gatsby'ego i zakochał się w Daisy.

Jest to bardzo mądra książka, która opowiada historię może nie zbyt szokującą, a nawet całkiem życiową, po to aby zachwycić nas nie mocnym punktem kulminacyjnym, a pięknym, spokojnym zakończeniem. Choć nie czuję się niesamowicie po jej przeczytaniu, to czuję się odrobinę oczarowana, a to już całkiem sporo.

Co można jednoznacznie powiedzieć o Wielkim Gatsbym? Raczej niewiele. Na pewno jest to mocno wyróżniająca się powieść, nie można także odmówić jej wdzięku, a Fitzgerald prócz ujmującego i prostego przesłania potrafi czasem zaskoczyć nas ładnym, ale i celnym językiem. Czuć tutaj charakterystyczną dla amerykańskiej literatury XX w. prostotę w budowaniu stylu, ale miłośnicy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ta ksiazka ma niepowtarzalny klimat prztdlugiego snu. Niewatpliwie Bronte popisala sie wspaniala umiejetnoscia budowania nastroju. Dzieki jej opisom wiele wiemy o tym jak Wichrowe Wzgorza wygladaly, ale to w jaki sposob napisala swoja ksiazke sprawia, ze czujemy atmosfere tego mrocznego, onirycznego miejsca. Jest to powiesc miejscami lekka, nawet dosc zabawna, w innych miejscach oburzajaca, zdarzylo mi sie nawet uronic kilka lez. Sama fabula przyciaga, bo historia jest niewiarygodnie ciekawa, ale sa moemnty, ze juz chcialam odlozyc te ksiazke, dluzyla mi sie, a jednoczesnie musialam ja czytac. Na pewno jest to pozycja, po ktora trzeba siegnac, glownie ze wzgledu na to jak bardzo jest charakterystyczna. Poza tym obraz bohaterow i ich swiata to doskonaly material do aluzji literackich - to moze byc wyjatkowo cenna lektura dla piszacego.

Ta ksiazka ma niepowtarzalny klimat prztdlugiego snu. Niewatpliwie Bronte popisala sie wspaniala umiejetnoscia budowania nastroju. Dzieki jej opisom wiele wiemy o tym jak Wichrowe Wzgorza wygladaly, ale to w jaki sposob napisala swoja ksiazke sprawia, ze czujemy atmosfere tego mrocznego, onirycznego miejsca. Jest to powiesc miejscami lekka, nawet dosc zabawna, w innych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zacznę od tego, że ocena poradnika nie jest dla mnie najłatwiejsza, bo zwyczajnie takiej literatury nie czytam. A nawet, przyznaję się, unikam. Na książkę Anny Kęski skusiłam się, bo regularnie przeglądam jej bloga i choć długo protestowałam sama przed sobą - w końcu zdecydowałam się przeczytać "Jak stać się szczęśliwym człowiekiem".

Tytuł tej książki to dla mnie jakaś tragiczna pomyłka. Ilekroć polecam ją moim znajomym, czuję się zażenowana, oni uśmiechają się z politowaniem, a ja staram się tłumaczyć, że TO NIE TAK. Choć teoretycznie tytuł nie jest najważniejszą częścią utworu, to jednak... Zły tytuł potrafi wiele popsuć. Obawiam się, że to może być bariera w sięgnięciu po tą książkę. Po pierwsze - czuję się szczęśliwa (na ile w ogóle można BYĆ szczęśliwym, bo im więcej Pilcha czytam, tym bardziej widzę, że szczęśliwym to się BYWA, ale jakoś wcale mnie to nie martwi ;)), a sięgam po książkę, która teoretycznie ma wskazywać mi jak stać się szczęśliwym człowiekiem. To nieco kłopotliwa sytuacja, bo na razie uważam moje życie za dość udane. Po drugie - poradniki mnie irytują między innymi przez te patetyczne wielkie słowa, których w istocie żadna książka nie zapewni. Kęska kilka razy wspomina, że "jest wiele dróg", ale tytuł zdaje się zaprzeczać jej słowom. Może powinien raczej brzmieć: Jak stać się szczęśliwą Anną Kęską?

Moja opinia do tej pory wydawała się co najmniej krytyczna, a jednak musiałam to napisać. Bo tytuł boli, a treść przeciwnie! Raczej gustuję w literaturze pięknej, a tu język taki prosty (nie przywykłam do tego w książkach!), rozdziały króciutkie. Ale przecież to poradnik - i w tej kategorii prosty język i zwięzłość są niewątpliwie zaletą. Zwłaszcza, że autorka posługuje się tymi narzędziami naturalnie, swobodnie, myślę, że bardzo dobrze czuje się w gatunku, którym zaprezentowała. Poza tym treść zawarta w książce jest naprawdę warta uwagi. Ze względu na interesującą historię Kęski, którą już znałam (blog), ale przede wszystkim ze względu na wartościowe wskazówki. Serdecznie polecam wszystkim rozdział o wybaczaniu - temat tak oczywisty, że niemal zupełnie dziś zapomniany. Bardzo się cieszę, że został tu poruszony. Ponadto książka jest przepełniona bardzo trafnymi przykładami, które nie są zmyślone i nudne (to również irytuje mnie w poradnikach).

Myślę, że to dobry debiut. Udany, doceniony, ale nie zapierający dech w piersiach - wiadomo, że taką poprzeczkę trudno jest przeskoczyć. Z wielką przyjemnością oceniam książkę wysoko, ponieważ spełniła chyba najważniejsze kryterium poradnika. Jest szalenie praktyczna i widzę, że naprawdę wiele ludzi potrzebuje takiej lektury. Zwłaszcza, że przekazuje dość podstawowe, ważne wartości, o których zdarza się dziś zapominać.

Ostatnie słowo: nie mam pojęcia, czy była przeprowadzana korekta tej książki. Jeśli tak - ktoś zaniedbał swoją pracę, szkoda. Mam nadzieję, że w druku będzie dużo mniej błędów.

A na koniec muszę jeszcze dorzucić cytat Stanisława Staszewskiego, który zawsze mnie pociesza, a który przy lekturze tej książki kilka razy do mnie powracał: "z tylu różnych dróg przez życie,
Każdy ma prawo wybrać źle..."

Zacznę od tego, że ocena poradnika nie jest dla mnie najłatwiejsza, bo zwyczajnie takiej literatury nie czytam. A nawet, przyznaję się, unikam. Na książkę Anny Kęski skusiłam się, bo regularnie przeglądam jej bloga i choć długo protestowałam sama przed sobą - w końcu zdecydowałam się przeczytać "Jak stać się szczęśliwym człowiekiem".

Tytuł tej książki to dla mnie jakaś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Iwaszkiewicz to mój wzór do naśladowania. Mój mistrz po prostu. Ma przepiękny styl, niesamowicie urzeka mnie tematyka jego utworów - dużo pisze o śmierci - naprawdę w niepowtarzalny sposób. Jestem pod wielkim wrażeniem. Najbardziej podoba mi się opowiadanie Brzezina, język w nim jest po prostu urzekający.

Nie jest to jednak proza dla wszystkich. To prawdziwa literatura piękna. Nie ma tam akcji, nie wciągnie nas ta książka, nie połkniemy jej w całości. To się czyta powoli. Najbardziej wyszukane dania też jemy jak najwolniej, aby się nimi nacieszyć. Właśnie taki jest Iwaszkiewicz. Jeśli się zakochacie, tak jak ja, to wrócicie nieraz. Zwłaszcza w deszczowy, tętniący życiem, zielony dzień.

Iwaszkiewicz to mój wzór do naśladowania. Mój mistrz po prostu. Ma przepiękny styl, niesamowicie urzeka mnie tematyka jego utworów - dużo pisze o śmierci - naprawdę w niepowtarzalny sposób. Jestem pod wielkim wrażeniem. Najbardziej podoba mi się opowiadanie Brzezina, język w nim jest po prostu urzekający.

Nie jest to jednak proza dla wszystkich. To prawdziwa literatura...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Właściwie nie doczytałam tej książki do końca, bo po prostu mnie znudziła. Dużo tam oczywistości i tłumaczenia, które tak naprawdę nic nie wniosły do mojego życia. No i walor artystyczny dość... nikły.

Właściwie nie doczytałam tej książki do końca, bo po prostu mnie znudziła. Dużo tam oczywistości i tłumaczenia, które tak naprawdę nic nie wniosły do mojego życia. No i walor artystyczny dość... nikły.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Niesamowite, że "Ptasiek" jest debiutem. Czytało się to bardzo przyjemnie, pomysł urzekający, właściwie to książka, której nie da się zapomnieć. Może to nie jest niezwykłe arcydzieło, ale na pewno można się zakochać.

Niesamowite, że "Ptasiek" jest debiutem. Czytało się to bardzo przyjemnie, pomysł urzekający, właściwie to książka, której nie da się zapomnieć. Może to nie jest niezwykłe arcydzieło, ale na pewno można się zakochać.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka na popołudnie w stylu: mam ochotę poczytać coś do kanapek i nie myśleć o niczym.
Nie skłania do żadnych refleksji, nie mówi nic nowego o ludzkiej naturze - nic, czego nie powiedziałyby nam hollywoodzkie filmy. Momentami nawet trochę nudna, bo przewidywalna. W miarę interesujący jest problem procesu.
Są lepsze książki z tej kategorii :)

Książka na popołudnie w stylu: mam ochotę poczytać coś do kanapek i nie myśleć o niczym.
Nie skłania do żadnych refleksji, nie mówi nic nowego o ludzkiej naturze - nic, czego nie powiedziałyby nam hollywoodzkie filmy. Momentami nawet trochę nudna, bo przewidywalna. W miarę interesujący jest problem procesu.
Są lepsze książki z tej kategorii :)

Pokaż mimo to


Na półkach:

To zwykły wyciskacz łez.
Sądzę, że historia jest tak bardzo stworzona pod to, aby być wzruszającą, że do bólu zalatuje tandetą. Płakałam przy tej historyjce, ale nic nie wniosła do mojego życia. Nie nasunęła głębszych przemyśleń. Bajeczka w stylu Dziewczynki z zapałkami - nie obrażając Andersena.

To zwykły wyciskacz łez.
Sądzę, że historia jest tak bardzo stworzona pod to, aby być wzruszającą, że do bólu zalatuje tandetą. Płakałam przy tej historyjce, ale nic nie wniosła do mojego życia. Nie nasunęła głębszych przemyśleń. Bajeczka w stylu Dziewczynki z zapałkami - nie obrażając Andersena.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Po pierwsze - język jest tak piękny, że tylko dla niego mogłabym ją czytać.
Po drugie - miłość Tadeusza i Zosi jest urocza i czysta, matko, która z nas nie chciałaby być Zosią?
Po trzecie - Telimena, jako najlepsza postać z książki. Zabawna, kokieteryjna, podstarzała i wyrazista, ŚWIETNA.
Po czwarte - wątek kryminalny, że tak to ujmę.
Po piąte - TO PAN TADEUSZ! Jak można tego nie lubić? Lubię Mickiewicza, mam wrażenie, że niezły był z niego jajcarz :)

Po pierwsze - język jest tak piękny, że tylko dla niego mogłabym ją czytać.
Po drugie - miłość Tadeusza i Zosi jest urocza i czysta, matko, która z nas nie chciałaby być Zosią?
Po trzecie - Telimena, jako najlepsza postać z książki. Zabawna, kokieteryjna, podstarzała i wyrazista, ŚWIETNA.
Po czwarte - wątek kryminalny, że tak to ujmę.
Po piąte - TO PAN TADEUSZ! Jak można...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czytało się ją bardzo łatwo i za to są te dwie gwiazdki. Trudno się dziwić skoro przy lekturze nie trzeba było zbytnio wysilać mózgu.
Tak czy siak - beznadzieja. Inspirowana Zmierzchem, co widać na odległość. Według mnie wydawanie jakichkolwiek fanficków mija się z celem, a to coś powstało właśnie z fanficka. Ponadto - seks, seks, seks. To naprawdę może się znudzić. W książce.

Czytało się ją bardzo łatwo i za to są te dwie gwiazdki. Trudno się dziwić skoro przy lekturze nie trzeba było zbytnio wysilać mózgu.
Tak czy siak - beznadzieja. Inspirowana Zmierzchem, co widać na odległość. Według mnie wydawanie jakichkolwiek fanficków mija się z celem, a to coś powstało właśnie z fanficka. Ponadto - seks, seks, seks. To naprawdę może się znudzić. W książce.

więcej Pokaż mimo to