-
Artykuły
Plenerowa kawiarnia i czytelnia wydawnictwa W.A.B. i Lubaszki przy Centrum Nauki KopernikLubimyCzytać1 -
Artykuły
W świecie miłości i marzeń – Zuzanna Kulik i jej „Mała Charlie”LubimyCzytać1 -
Artykuły
Zaczytane wakacje, czyli książki na lato w promocyjnych cenachLubimyCzytać1 -
Artykuły
Ma 62 lata, jest bezdomnym rzymianinem, pochodzi z Polski i właśnie podbija włoską scenę literackąAnna Sierant4
Biblioteczka
2021-11-16
2021-07-22
Korea Południowa fascynuje mnie od jakiegoś czasu i chętnie sięgam po literaturę związaną z tym krajem. Nic więc dziwnego, że "I love Korea" Daniela Tudora od razu wpadła mi w oko i nie było opcji bym przeszła obok niej obojętnie.
Daniel Tudor porusza bardzo wiele tematów w swojej książce, więc wydaje mi się, że lepiej podpasuje osobom, które odkrywanie Korei Południowej mają dopiero przed sobą. Ja o niektórych rzeczach wiedziałam, inne okazały się dla mnie zupełną nowością, ale odczuwam, że każdy temat poruszony przez autora jest idealnym początkiem do dalszego zgłębiania. Dlatego wydaje mi się, że osoby bardziej obeznane w temacie mogą się lekko nudzić.
Pomimo tego, że w książce występują rozdziały i poszczególne segmenty są zatytułowane to wydaje się, że autorowi ciężko było uporządkować wszystko tak, żeby od czasu do czasu nie przeskoczyć lekko z jednego tematu na drugi. Jednak ogólnie informacje podane są dość konkretnie, Tudor nie rozwleka się za bardzo nad daną kwestią. Książkę czytało mi się niezwykle przyjemnie, tym bardziej, że treść uzupełniają ciekawe i często niezwykle urokliwe zdjęcia miejsc i wydarzeń. Trochę brakowało mi jednak zapisów w hangul, ja nie do końca radzę sobie z romanizacją i szczerze mówiąc czytając niektóre nazwy miałam wątpliwości czy dobrze czytam daną nazwę.
Książka została oryginalnie wydana w 2014 roku i dobrze, że zaznaczono to, bo czytając o wydarzeniach sportowych czy kulturalnych od razu wiadomo, że trzeba wziąć poprawkę na to, że książka nie została zaktualizowana od tego czasu. Jednak pomimo wszystko można się z niej dowiedzieć bardzo, bardzo wiele. Kultura, sztuka, technologie, polityka, rozwój - tematy, o których pisze Tudor można by tak wymieniać bez końca.
"I love Korea" Daniela Tudora to niezwykle wciągająca i ciekawie napisana pozycja. Pomimo, że nie zaktualizowana pod względem współczesności to wciąż pełna informacji i ciekawostek, które chce się zgłębiać. Ja przy książce spędziłam bardzo przyjemnie czas i czułam się jakbym wyruszyła w maleńką podróż po Korei Południowej.
Korea Południowa fascynuje mnie od jakiegoś czasu i chętnie sięgam po literaturę związaną z tym krajem. Nic więc dziwnego, że "I love Korea" Daniela Tudora od razu wpadła mi w oko i nie było opcji bym przeszła obok niej obojętnie.
Daniel Tudor porusza bardzo wiele tematów w swojej książce, więc wydaje mi się, że lepiej podpasuje osobom, które odkrywanie Korei Południowej...
2021-10-29
"Czarnobylska modlitwa" Swietłany Aleksijewiczowej to reportaż inny niż wszystkie jakie do tej pory miałam w rękach, ponieważ tym razem autorka całkowicie oddaje głos bohaterom. Są to nie tylko osoby, które były najbliżej tej tragedii, ale również ich rodziny oraz osoby mieszkające w pobliżu. Ich słowami mamy możliwość zobaczenia jak ten dzień wpłynął na ich życie, jak starali sobie poradzić z tą sytuacją.
Z jednej strony było to fascynujące, czasami jednak frustrujące. Brak należytej informacji, ukrywanie pewnych faktów oraz niewiedza o skutkach zdarzenia sprawiało, że niektórzy ludzie nie mogli ochronić się przed zagrożeniem.
Audiobook w wykonaniu Krystyny Czubówny porusza jeszcze bardziej i świetnie się słucha - zdecydowanie polecam zapoznanie się z nagraniem. Jeden z najlepszych audiobooków jakie miałam okazję słuchać.
"Czarnobylska modlitwa" to fascynujący reportaż. Nie poznamy tutaj opinii naukowców, nie ma tutaj niezaprzeczalnych faktów. Mamy za to relacje osób, które pominięto podczas opowiadania o wybuchu elektrowni. Tym razem oddano im głos w stu procentach i to jest zupełnie inne spojrzenie na tą tragedię.
"Czarnobylska modlitwa" Swietłany Aleksijewiczowej to reportaż inny niż wszystkie jakie do tej pory miałam w rękach, ponieważ tym razem autorka całkowicie oddaje głos bohaterom. Są to nie tylko osoby, które były najbliżej tej tragedii, ale również ich rodziny oraz osoby mieszkające w pobliżu. Ich słowami mamy możliwość zobaczenia jak ten dzień wpłynął na ich życie, jak...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-12-30
Ponownie wpadłam do Świerczynek i ponownie zakochałam się w tym miejscu i nie chciałam opuszczać bohaterów.
"Krainę Spełnionych Życzeń" specjalnie zostawiłam sobie na koniec roku. Byłam przekonana, że w historii się zakocham i będzie to udane zakończenie roku. Nie myliłam się! Pani Szarańska to mistrzyni świątecznych opowieści. Tyle ciepła, miłości oraz dobra trudno spotkać gdziekolwiek indziej. Takich bohaterów jak u Joanny Szarańskiej ze świecą szukać - niesamowicie realne postacie. Do tego dużo humoru i ciepła, ale również smutku i zranionych uczuć. Wszystko to tworzy niesamowity nastrój i atmosferę.
Nie chciałam opuszczać Świerczynek ani je mieszkańców i już nie mogę się doczekać kolejnego powrotu do Krainy Zeszłorocznych Choinek.
Joanna Szarańska to moja niekwestionowana królowa świątecznego nastroju i ponownie mnie nie zawiodła. "Kraina Spełnionych Życzeń" to niesamowicie nastrojowa historia do której na pewno jeszcze będę wracać.
Ponownie wpadłam do Świerczynek i ponownie zakochałam się w tym miejscu i nie chciałam opuszczać bohaterów.
"Krainę Spełnionych Życzeń" specjalnie zostawiłam sobie na koniec roku. Byłam przekonana, że w historii się zakocham i będzie to udane zakończenie roku. Nie myliłam się! Pani Szarańska to mistrzyni świątecznych opowieści. Tyle ciepła, miłości oraz dobra trudno...
2021-12-01
"Złoty płatek śniegu" to kolejna książka po którą sięgnęłam w poszukiwaniu świątecznego klimatu. Niestety tym razem trochę się rozczarowałam.
Pani Krystyna Mirek w swojej książce przedstawia nam całkiem pokaźną plejadę postaci. Niestety wszystkie wydawały mi się dość jednowymiarowe, a najsilniejsze uczucia wzbudziła we mnie Jowita, która po prostu mnie irytowała. W historii brakowało mi też klimatu, tego świątecznego nastroju, którego szukałam.
W "Złotym płatku śniegu" nie odnalazłam świątecznego klimatu. Dla mnie trochę zbyt cukierkowa.
"Złoty płatek śniegu" to kolejna książka po którą sięgnęłam w poszukiwaniu świątecznego klimatu. Niestety tym razem trochę się rozczarowałam.
Pani Krystyna Mirek w swojej książce przedstawia nam całkiem pokaźną plejadę postaci. Niestety wszystkie wydawały mi się dość jednowymiarowe, a najsilniejsze uczucia wzbudziła we mnie Jowita, która po prostu mnie irytowała. W historii...
2021-10-22
„Klara i słońce” co jakiś czas przemykała mi przed oczami, jednak wciąż odkładałam sięgnięcie po książkę Kazuo Ishiguro. Ponownie wyzwanie LC zmobilizowało mnie rozpoczęcia lektury. Zupełnie nie wiedziałam czego się spodziewać, bo opis co prawda kiedyś przeczytałam jednak nie zapadł mi w pamięć, a książkę kojarzę głównie z okładki i nazwiska autora.
Muszę przyznać, że to co dostałam podczas lektury było czymś niezwykłym. Chociaż narracja, prowadzona z punktu widzenia Klary, wydaje się dość sucha i obojętna to jednak w książce czuć niezwykły emocjonalny ładunek. Powieść zdecydowanie skłania do refleksji i nawet trochę żałuję, że zdecydowałam się przesłuchać książkę w audiobooku, bo uważam, że jeszcze więcej bym z niej wyniosła gdybym ją przeczytała, a nie przesłuchała. Myślę, że jeszcze kiedyś wrócę do historii Klary, ale tym razem nie w wersji audio.
„Klara i słońce” to niezwykła książka, bo w swoim stonowaniu kryje pełno emocji i myślę, że w tym tkwi jej piękno. Kazuo Ishiguro pokazuje, że bez wielkich zwrotów akcji też można poruszyć czytelnika.
„Klara i słońce” co jakiś czas przemykała mi przed oczami, jednak wciąż odkładałam sięgnięcie po książkę Kazuo Ishiguro. Ponownie wyzwanie LC zmobilizowało mnie rozpoczęcia lektury. Zupełnie nie wiedziałam czego się spodziewać, bo opis co prawda kiedyś przeczytałam jednak nie zapadł mi w pamięć, a książkę kojarzę głównie z okładki i nazwiska autora.
Muszę przyznać, że to co...
2021-09-05
Twórczość Stanisława Lema chodziła za mną już od jakiegoś czasu. Można więc powiedzieć, że wyzwanie LC na wrzesień to było coś na co tylko czekałam. Większa motywacja nie była mi potrzebna - od razu odpaliłam "Bajki robotów". Usłyszałam od kogoś, że ten zbiór opowiadań jest dobrym początkiem przy poznawaniu twórczości Lema. Nie pamiętam czyja to była opinia, ale ja zdecydowanie nie mogę się z nią zgodzić.
Język oraz słowotwórstwo Lema jest zarazem interesujące jak i męczące. W połączeniu z tym niezwykle liczne zdania złożone okazały się dla mnie dużą przeszkodą podczas lektury. Miałam wrażenie, że zanim zdążyłam ogarnąć co się dzieje w danym opowiadaniu, następował koniec i cały proces musiałam zaczynać od nowa. Mam wrażenie, że przy dłuższej formie byłoby mi zdecydowanie łatwiej zaznajomić się z historią stworzoną w taki sposób.
Nie wiem czy to kwestia wyboru formy książki (zdecydowałam się na audiobook), ale słuchanie każdego opowiadania wymagało ode mnie bardzo dużego skupienia, często powrotu do jakiegoś fragmentu, a nawet początku opowiadania. Pomimo tego już w tym momencie mam problem z odtworzeniem większości opowiadań. Zupełnie jakby po zakończeniu książki zostały one zupełnie wymazane z mojej pamięci. Jednocześnie niezwykle oldschoolowy klimat, który towarzyszył mi podczas lektury był bardzo zachęcający i pomimo wszystko skłania mnie do tego, żeby jeszcze nie rezygnować z twórczości Stanisława Lema.
Jestem rozdarta po przeczytaniu "Bajek robotów". Na pewno nie było to łatwa lektura, czasami męcząca, a jednak z klimatem, który ciężko podrobić. Jednego jestem pewna - raczej nie poleciłabym tego zbioru opowiadań jako początku w poznawaniu twórczości Stanisława Lema.
Twórczość Stanisława Lema chodziła za mną już od jakiegoś czasu. Można więc powiedzieć, że wyzwanie LC na wrzesień to było coś na co tylko czekałam. Większa motywacja nie była mi potrzebna - od razu odpaliłam "Bajki robotów". Usłyszałam od kogoś, że ten zbiór opowiadań jest dobrym początkiem przy poznawaniu twórczości Lema. Nie pamiętam czyja to była opinia, ale ja...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-06-28
"Cień wiatru" Carolsa Ruiza Zafona to kolejna książka w tym roku, o której nie do końca wiem co myśleć.
Znaczna część książki była niesamowita - pełna klimatu, zagadkowa i obfitująca w piękne opisy. To ostatnie zwłaszcza mnie zaskoczyło, bo nie jestem fanką obszernych opisów, które zazwyczaj nudzą mnie, a nawet irytują i zniechęcają do historii. Jednak w opisach Zafona czuć było klimat, który pozwalał wczuć się w historię i poznać bohaterów. Dopiero pod koniec książki długość opisów zaczęła mnie drażnić, bo miałam wrażenie, że tempo, w którym był utrzymany koniec zupełnie nie pasował do rozwlekłych opisów.
Postacie są bardzo ciekawe, bo nieszablonowe, a ich zachowania i czyny sprawiały, że wzbudzały we mnie emocje dzięki czemu mogłam się wciągnąć w historię.
Minusem na pewno mogę określić to, że akcja rozwija się niezwykle leniwie i długo, długo nie do końca wiemy do czego dążą wydarzenia i jaki wątek jest tym głównym.
Zakończenie zaskoczyło mnie tylko w połowie, a pewnych motywów i zachowań bohaterów szło domyśleć się w trakcie.
"Cień wiatru" to dobra książka, jednak mam wrażenie, że gdyby była krótsza o jakieś 100 stron to w moich oczach byłaby znacznie lepsza. Końcówka wydawała mi się zbyt rozwleczona, a w takich wypadkach ja dość mocno tracę zainteresowanie. Pomimo to uważam, że Carlos Ruiz Zafon genialnie potrafi wciągać czytelnika w swoją historię dzięki budowaniu klimatu, pięknym opisom oraz ciekawym postaciom.
"Cień wiatru" Carolsa Ruiza Zafona to kolejna książka w tym roku, o której nie do końca wiem co myśleć.
Znaczna część książki była niesamowita - pełna klimatu, zagadkowa i obfitująca w piękne opisy. To ostatnie zwłaszcza mnie zaskoczyło, bo nie jestem fanką obszernych opisów, które zazwyczaj nudzą mnie, a nawet irytują i zniechęcają do historii. Jednak w opisach Zafona czuć...
2021-08-30
"Vortex" przyciągał mnie do siebie jeszcze przed premierą - wiele zachwytów, ciekawy opis i niezwykła okładka. Dodatkowo, do szybkiego zapoznania się z lekturą, zachęciło mnie wyzwanie czytelnicze.
Nie ulega wątpliwości, że "Vortex" to bardzo ciekawy pomysł i bardzo dobry debiut. Anna Benning stworzyła powieść, którą czyta się niezwykle dobrze. W historię wpadłam niemal od razu, autorka nie traci czasu i od pierwszych stron wprowadza czytelnika w swój świat. Tyle, że przy drugiej części zupełnie zwalnia tempo i miałam wrażenie, że bardziej skupia się na emocjach niż na samej akcji. Na szczęście wszystko wraca do normy w trzeciej części książki i tym razem wartka akcja i emocje bohaterów są dobrze wyważone. Żałuję również, że historia nie była specjalnie zaskakująca, a nie ukrywam, że liczyłam na to.
Bardzo spodobało mi się przedstawienie postaci, bo pomimo tego, że nie są one jakoś bardzo złożone to dobrze tworzą historię, nawet jeśli niespecjalnie zaskakują swoją postawą i wyborami. Chociaż nie będę ukrywać, że liczyłam na lekkie zdziwieni w tej kwestii i nie porzucam nadziei - w końcu jest już zapowiedź drugiego tomu.
"Vortex" to bardzo ciekawy debiut. Może spodziewałam się po nim trochę więcej niż dostałam, ale na pewno nie mogę powiedzieć, że czuję się rozczarowana. Chociaż historia nie była zaskakująca to nie ukrywam, że książkę czytało się bardzo dobrze i chętnie sięgnę po kolejny tom.
"Vortex" przyciągał mnie do siebie jeszcze przed premierą - wiele zachwytów, ciekawy opis i niezwykła okładka. Dodatkowo, do szybkiego zapoznania się z lekturą, zachęciło mnie wyzwanie czytelnicze.
Nie ulega wątpliwości, że "Vortex" to bardzo ciekawy pomysł i bardzo dobry debiut. Anna Benning stworzyła powieść, którą czyta się niezwykle dobrze. W historię wpadłam niemal...
2021-08-13
"Lista, która zmieniła moje życie" to debiut, na który postanowiłam się zdecydować w ramach wyzwania LC. Książka okazała się świetną lekturą, uroczą i zabawną, a w swojej lekkości potrafi również poruszyć ciężki temat. Historia nie jest zaskakując, raczej podąża ścieżką, które nie zaskoczy czytelnika. A mimo to podążanie tą drogą wraz z bohaterami jest bardzo dobrym sposobem na spędzenie czasu.
Chętnie kiedyś zrobię sobie reread, bo wersja audio nie do końca przypadła mi do gustu.
"Lista, która zmieniła moje życie" Olivii Beirne okazała się wciągającą i lekką komedią romantyczną. Chętnie będę przyglądać się twórczości autorki, bo jej pierwsza książka okazała się bardzo fajna.
"Lista, która zmieniła moje życie" to debiut, na który postanowiłam się zdecydować w ramach wyzwania LC. Książka okazała się świetną lekturą, uroczą i zabawną, a w swojej lekkości potrafi również poruszyć ciężki temat. Historia nie jest zaskakując, raczej podąża ścieżką, które nie zaskoczy czytelnika. A mimo to podążanie tą drogą wraz z bohaterami jest bardzo dobrym...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-08-05
2021-07-24
Po "Śmierć na Zanzibarze" postanowiłam sięgnąć skuszona przedpremierową ofertą Legimi. Spodziewałam się lekkiej komedii kryminalnej i niezrażona tym, że jest to trzeci tom cyklu przystąpiłam do lektury.
Muszę przyznać, że dość mocno się rozczarowałam, bo książka była nijaka. Niespecjalnie zabawna, niespecjalnie wciągająca i zaskakująca jeśli chodzi o jej kryminalną stronę.
Bohaterka była bez wyrazu i często mnie irytowała. Niestety to samo mogę powiedzieć o pozostałych bohaterach. Wszyscy wydawali się niezwykle słabo nakreśleni i jednowymiarowi. Nie wiem czy jest to związane z faktem, że autorka mogła opisać ich szerzej w dwóch poprzednich tomach? Mam nadzieję, że tak i że to tylko mój odbiór związany z brakiem znajomości poprzednich książek.
Cała zagadka była niespecjalnie zaskakująca, co więcej dopiero w 1/3 książki cokolwiek zaczyna się dziać, a gdy już zaczyna to i tak akcja była często przerywana przemyśleniami czy wspomnieniami Magdy co niezwykle mnie nużyło.
Starania Magdy i zamieszanie jakie wprowadza podczas szukania śladów wydają się wyjątkowo nieudolne biorąc pod uwagę fakt, że rozwiązanie zagadki jest dość oczywiste i spokojnie można się go domyślić.
Na plus mogę zaliczyć, że książkę czyta się dość szybko. Styl pisania pani Katarzyny Gacek jest dość lekki i przez powieść właściwie się płynie.
"Śmierć na Zanzibarze" bardzo mnie rozczarowała. Myślałam, że po lekturze będę nadrabiać dwa poprzednie tomy, ale póki co chyba sobie daruję.
Po "Śmierć na Zanzibarze" postanowiłam sięgnąć skuszona przedpremierową ofertą Legimi. Spodziewałam się lekkiej komedii kryminalnej i niezrażona tym, że jest to trzeci tom cyklu przystąpiłam do lektury.
Muszę przyznać, że dość mocno się rozczarowałam, bo książka była nijaka. Niespecjalnie zabawna, niespecjalnie wciągająca i zaskakująca jeśli chodzi o jej kryminalną...
2021-07-08
"Kochacie Sarah J. Maas...?" No, nie porównałabym "Dziedzictwa krwi" do "Szklanego tronu" - ta pierwsza jest zdecydowanie lepsza.
"Dziedzictwo krwi" to dla mnie typowa fantastyka młodzieżowa. Jest ciekawie i wciągająco, ale postacie i wydarzenia nie do końca zaskakują.
Może zacznę od bohaterów, bo chociaż są zarysowani w dość sztampowy sposób, to autorka potrafiła nadać im cechy i się tego trzymać. To czego najbardziej nie lubię to gdy autor kreuje postacie, tylko po to żeby uczynić je inne i bardziej "lubialne", a wraz z biegiem akcji zupełnie zmienia ich cechy osobowości. Amelie Wen Zhao potrafiła zachować charaktery swoich postaci, zmieniają się one, popełniają błędy i uczą się na nich, w czym nie ma nic dziwnego, jednak nie odnosi się wrażenia, że są to zupełnie inne postacie niż na początku książki. I za to ogromny plus!
Historia jest ciekawa i wciąga, nie jest przeładowana akcją ani informacjami o nowym świecie. Czytelnik bez problemu może poznać nowy świat, nie gubiąc się w nim. Dodatkowo mamy praktyczny słowniczek na końcu gdyby jednak była konieczność przypomnienia sobie czegoś. Szkoda tylko, że nie wiedziałam o nim od początku, bo byłoby mi znacznie łatwiej.
To na co czekałam było związane z mroźnym klimatem w jakim toczy się akcja. Mam wrażenie, że trochę za słabo był on ukazany, bo ja prawie w ogóle go nie czułam.
Sama akcja jest wartka, ale nie przesadzona, zdarzenia są dość spójne i interesujące. Zwłaszcza pod koniec akcja rusza z kopyta i dzieje się tyle na raz, że ciężko było mi to ogarnąć. Tylko tutaj odczułam lekką przesadę w ilość wydarzeń, bo przez pozostałą część książki wszystko zdawało się świetnie wywarzone.
Autorce parę razy udało się mnie zaskoczyć, nie zawsze spodziewałam się takiego obrotu wydarzeń. Zwłaszcza jedna ze scen ścisnęła mnie za serce, była tak przesycona emocjami i tak prawdziwa, że aż łezka zakręciła mi się w oku, a po zakończeniu książki cały czas o niej myślę.
Nie było to dla mnie najlepszy okres czytelniczy - dużo książek zaczynałam i nie mogłam się w pełni zaangażować w żadną z nich. Nie będę udawać, że "Dziedzictwo krwi" odwróciło ten stan rzeczy, ale gdzieś z tyłu głowy ciągle kołatała mi myśl, że książka jest lepsza niż teraz mi się wydaje i gdyby czas był bardziej sprzyjający mogłabym bardziej się nią cieszyć.
Może kiedyś zrobię jej reread i zmieni się moja ocena? Na pewno chciałabym przeczytać kontynuacje "Dziedzictwa krwi" ponieważ bardzo spodobał mi się świat stworzony przez Amelie Wen Zhao.
"Dziedzictwo krwi" to książka warta polecenia, dlatego tym bardziej serdecznie dziękuję Wydawnictwu Rebis za egzemplarz książki do recenzji.
"Kochacie Sarah J. Maas...?" No, nie porównałabym "Dziedzictwa krwi" do "Szklanego tronu" - ta pierwsza jest zdecydowanie lepsza.
"Dziedzictwo krwi" to dla mnie typowa fantastyka młodzieżowa. Jest ciekawie i wciągająco, ale postacie i wydarzenia nie do końca zaskakują.
Może zacznę od bohaterów, bo chociaż są zarysowani w dość sztampowy sposób, to autorka potrafiła nadać...
2021-07-16
"Droga do Wyraju" była dla mnie książką, która wyskakiwała mi prawie wszędzie. Klimatyczna okładka, słowiańskie klimaty, wąpierz jako główny bohater - nie mogłam tego przegapić.
Historia zaczyna się spokojnie dzięki czemu możemy trochę oswoić się z głównym bohaterem. Przyznaję, że nie czytałam wiele książek w motywem słowiańskich demonów, jednak pierwszy raz spotykam się z tym, że demon jest główną postacią, a nie istotą, z którą główny bohater walczy. Bardzo spodobała mi się ta koncepcja i chętnie przeczytałabym więcej tego rodzaju historii.
Kamila Szczubełek przedstawia nam świat słowiańskich wierzeń, bogów i demonów. W swojej książce zaprezentowała całkiem pokaźną plejadę postaci, więc nie sposób odczuć tutaj nudę. Sama historia toczy się dość nierówno - mamy sporo akcji, ale miałam wrażenie, że czasami autorka przedkłada rozległe opisy ponad szybkość akcji. Sprawiało to, że trochę wybijałam się z rytmu toczącej się historii i czułam się lekko oszołomiona gdy wydarzenia znowu nabierały tempa. Może właśnie przez to odczuwałam też dziwne wrażenie, że za słabo znam bohaterów. Mam nadzieję, że będzie mi dane poznać ich lepiej w kolejnej części, której trochę nie mogę się doczekać.
Autorka w swojej książce zarzuca nas małymi tajemnicami, zagadkowymi wydarzeniami i powoli odsłania je przed czytelnikiem. Jednak jedną z najbardziej intrygujących mnie zagadek zostawiła na koniec i nie zamierzała jej odsłaniać. Dlatego tym bardziej będę wyczekiwać kolejnego tomu.
"Droga do Wyraju" to ciekawa i wciągająca książka, a styl autorki sprawia, że czyta się ją niezwykle szybko. Bardzo dobry debiut!
"Droga do Wyraju" była dla mnie książką, która wyskakiwała mi prawie wszędzie. Klimatyczna okładka, słowiańskie klimaty, wąpierz jako główny bohater - nie mogłam tego przegapić.
Historia zaczyna się spokojnie dzięki czemu możemy trochę oswoić się z głównym bohaterem. Przyznaję, że nie czytałam wiele książek w motywem słowiańskich demonów, jednak pierwszy raz spotykam się...
2021-06-07
Wokół autora jak i samej książki sporo się dzieje. Słyszałam o różnych teoriach i interpretacjach tekstu. Ja jednak postanowiłam podejść do "Przygód Alicji w Krainie Czarów" jak do książki dla dzieci. Nie było to łatwe, ale starałam się.
Po pierwsze muszę przyznać, że lektura "Przygód Alicji i Krainie Czarów" była ciekawą przygodą. Czytać historię, którą teoretycznie zna się tak dobrze, a jednak mieć książkę po raz pierwszy w ręku to dziwne uczucie.
Chociaż parę scen i rozmów między bohaterami była ciekawa i skłaniająca do myślenia to niestety ogólnie książka okazała się dla mnie zbyt dziwna, pokręcona, zbyt absurdalna i często zwyczajnie pozbawiona sensu. Wiele razy miałam wrażenie, że czegoś nie rozumiem, jakbym nie nadążała za autorem i stworzoną przez niego historią. Miałam również wrażenie, że jest odrobinę mroczna oraz lekko przerażająca.
Dawno nie czytałam książki, która tak bardzo zamąciłaby mi w głowie. Szczerze mówiąc po lekturze mam spory mętlik w głowie.
"Przygody Alicji w Krainie Czarów" to naprawdę osobliwa książka. Nie wiem jakie miałabym odczucia czytając ją w wieku dziecięcym, ale obecnie nie mogę powiedzieć, żeby mi się spodobała.
Wokół autora jak i samej książki sporo się dzieje. Słyszałam o różnych teoriach i interpretacjach tekstu. Ja jednak postanowiłam podejść do "Przygód Alicji w Krainie Czarów" jak do książki dla dzieci. Nie było to łatwe, ale starałam się.
Po pierwsze muszę przyznać, że lektura "Przygód Alicji i Krainie Czarów" była ciekawą przygodą. Czytać historię, którą teoretycznie zna...
2021-04-21
Są takie książki, które już przed premierą widać wszędzie. Tak właśnie było u mnie z "Niewidzialnym życiem Addie LaRue". Pewnie właśnie dlatego początkowo w ogólnie nie brałam jej pod uwagę w swoich najbliższych planach czytelniczych. Jednak pewnego dnia czekając w księgarni wzięłam ją do ręki i przeczytałam jeden akapit. Niecały tydzień później książka była już w moim posiadaniu i kompletnie przepadłam.
"Niewidzialne życie Addie LaRue" to książka po której można spodziewać się wiele - obszerna objętościowo i zawierająca w sobie 300 lat jednego życia. Jednak jeśli ktoś spodziewa się wartkiej akcji i wydarzeń wplecionych w historyczne wydarzenia to może się srodze zawieść. Czytelnik może jednak znaleźć dużo więcej ponieważ życie Addie skłania do przemyśleń i porusza emocjonalnie czytelnika.
Dla mnie była to niesamowita podróż, pełna uczuć i mimowolnego zastanawiania się nad wagą słów i życzeń oraz ich konsekwencją. Specjalnie dawkowałam sobie lekturę chcąc jak najdłużej pozostać w świecie Addie. Zakończenie zaskoczyło mnie niesamowicie, bo kiedy myślałam, że to już koniec okazało się, że autorka ma coś jeszcze do dodania. Te ostatnie dwie strony sprawiły, że żywię głęboką nadzieję, że jeszcze spotkam się z bohaterami tej książki, bo naprawdę chcę się dowiedzieć jak ich życie układa się dalej.
Victoria Schwab wykonała kawał dobrej roboty. "Niewidzialne życie Addie LaRue" to niezwykle poruszająca książka. Czytając ją czułam się jakbym była w zupełnie innym świecie i ciężko było mi się od niej oderwać.
Victoria Schwab sprawiła, że postać Addie będzie dla mnie niezapomniana.
Są takie książki, które już przed premierą widać wszędzie. Tak właśnie było u mnie z "Niewidzialnym życiem Addie LaRue". Pewnie właśnie dlatego początkowo w ogólnie nie brałam jej pod uwagę w swoich najbliższych planach czytelniczych. Jednak pewnego dnia czekając w księgarni wzięłam ją do ręki i przeczytałam jeden akapit. Niecały tydzień później książka była już w moim...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-05-21
"Pierwsza osoba liczby pojedynczej" to moje pierwsze spotkanie z Murakamim i była to dość dziwna podróż.
Nie będę ukrywać, że książka (pomimo tego, że niezbyt długa) dość mocno mi się dłużyła i w wielu momentach wydawała mi się przegadana. Jednocześnie nie wiem co takiego w niej było, ale mam wrażenie, że skłoniła mnie do przemyśleń jak żadna inna książka do tej pory i bardzo mi się to spodobało.
"Pierwsza osoba liczny pojedynczej" nie była książką, która mnie zachwyciła, ani taką, która wciągnęła bez reszty. Jednak w jakiś sposób zrobiła na mnie duże wrażenie poprzez uczucia i myśli, do których mnie "zmusiła". Ten zbiór opowiadań sprawił, że jestem ciekawa pozostałej twórczości Murakamiego.
"Pierwsza osoba liczby pojedynczej" to moje pierwsze spotkanie z Murakamim i była to dość dziwna podróż.
Nie będę ukrywać, że książka (pomimo tego, że niezbyt długa) dość mocno mi się dłużyła i w wielu momentach wydawała mi się przegadana. Jednocześnie nie wiem co takiego w niej było, ale mam wrażenie, że skłoniła mnie do przemyśleń jak żadna inna książka do tej pory i...
2021-05-08
Niezwykła i bardzo przejmująca, niestety wciąż zbyt aktualna. Maria Konopnicka w swojej noweli pokazuje wiele uczuć - miłość do samego siebie, gorycz niesprawiedliwości, smutek straty i wiele, wiele odwagi.
Rozmowa Mendela z zegramistrzem oraz monolog głównego bohatera poruszył mnie swoją prawdziwością i jednoczesną prostotą. A postawa studenta ściska za serce i daje nadzieję.
Ostatnie słowa, które padają w książce należą do tytułowego bohatera i są to jedne z najsmutniejszych słów jakie kiedykolwiek czytałam.
Niezwykła i bardzo przejmująca, niestety wciąż zbyt aktualna. Maria Konopnicka w swojej noweli pokazuje wiele uczuć - miłość do samego siebie, gorycz niesprawiedliwości, smutek straty i wiele, wiele odwagi.
Rozmowa Mendela z zegramistrzem oraz monolog głównego bohatera poruszył mnie swoją prawdziwością i jednoczesną prostotą. A postawa studenta ściska za serce i daje...
2021-04-05
Czytelniczo kwiecień zaczęłam z zupełnie inna książką, jednak potrzebowałam czegoś innego na dni gdy moje skupienie osiąga minimalny poziom. Wybrałam więc "Nie patrz" Marcela Mossa, która leżała już jakiś czas na stosie wypożyczonym z biblioteki.
Po zakończeniu pierwszej części byłam lekko wymęczona postaciami, jednak równocześnie zaciekawiona pewnymi tajemnicami, z którymi pozostawił mnie autor. Druga część jest dość dobrze skonstruowana, pomimo dość długiego wstępu wszystkie fragmenty i postacie łączą się na końcu dając odpowiedzi na wcześniejsze pytania. Styl Mossa wciąż jest dość lekki (zwłaszcza biorąc pod uwagę opisywaną historię) i książkę czyta się niezwykle szybko.
Jednak to co dotarło do mnie w trakcie lektury to fakt, że postacie są tak popaprane i chyba żadne nie ma w sobie krzty pozytywnych cech, że bardzo przytłaczają i niesamowicie wykończyły mnie psychicznie. Chciałam więc jak najszybciej skończyć lekturę i nie wiem czy w ogóle chcę czytać trzecią część trylogii hejterskiej.
Czytelniczo kwiecień zaczęłam z zupełnie inna książką, jednak potrzebowałam czegoś innego na dni gdy moje skupienie osiąga minimalny poziom. Wybrałam więc "Nie patrz" Marcela Mossa, która leżała już jakiś czas na stosie wypożyczonym z biblioteki.
Po zakończeniu pierwszej części byłam lekko wymęczona postaciami, jednak równocześnie zaciekawiona pewnymi tajemnicami, z...
2021-03-13
Sama nie wiem co sądzę o "Nie odpisuj". Po pierwsze opis na okładce sprawił, że spodziewałam się książki innego typu. Nie widzę tutaj przerażającego thrillera, niewiele z kryminały, którego się spodziewałam, bardziej powieść obyczajową z wyjątkowo popapranymi bohaterami. Mało było też o social mediach i o hejcie w nich. Miałam wrażenie, że oprócz paru scen, są one zepchnięte na dalszy plan, a odniosłam wrażenie, że spora część historii skupi się właśnie na internecie. Parę scen również uważam za zbędnych, nie wnoszących wiele do fabuły i chętnie bym je usunęła.
Jednak ogólnie książkę czyta się niesamowicie szybko. Postacie są pokręcone i niepokojące, ale pomimo tego chętnie usłyszałabym dalszą część pewnych niedokończonych wątków. Autor prowadzi narrację z niezwykłą lekkością i potrafi wciągnąć czytelnika w swoją historię.
Myślę, że książka "Nie odpisuj" nie będzie ostatnią powieścią Mossa, którą przeczytam.
Sama nie wiem co sądzę o "Nie odpisuj". Po pierwsze opis na okładce sprawił, że spodziewałam się książki innego typu. Nie widzę tutaj przerażającego thrillera, niewiele z kryminały, którego się spodziewałam, bardziej powieść obyczajową z wyjątkowo popapranymi bohaterami. Mało było też o social mediach i o hejcie w nich. Miałam wrażenie, że oprócz paru scen, są one...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
„Gdzie śpiewają raki” nie jest książką, którą miałam w najbliższych planach. Często w mediach społecznościowych przewijał mi się ten tytuł, a okładka była mi aż za dobrze znana. Również wiele osób ją polecało, ale kroplą, która przelała czarę było wyzwanie LC.
Początkowo nawet trochę żałowałam swojego wyboru. Nie polubiłam się od razu z książką, zupełnie mi nie podeszła, nie mogłam wczuć się w historię i czułam, że to nie był dobry wybór na ten miesiąc. Jednak z biegiem czasu coraz bardziej angażowałam się w historię Kyi, a z każdym kolejnym rozdziałem moje serce poruszała kolejna fala emocji. Byłam ciekawa losów Kyi i ostatecznie okazało się, że od lektury wręcz nie mogę się oderwać. Postać Kyi to osobowość pełna siły, a jednocześnie delikatności. Razem z nią odkrywałam strach i samotność, potrzebę kochania z jednoczesną potrzebą niezależności i wolności.
Dodatkowo opisy przyrody są wyjątkowo piękne i zupełnie nie nużą, a jedynie nadają klimatu i sprawiają, że czułam się jakbym przebywała w danym miejscu. Delia Owens sprawiła, że zupełnie zmieniłam podejście do opisów przyrody, których zawsze tak bardzo się obawiałam.
„Gdzie śpiewają raki” to kolejne odkrycie, którego mogłam dokonać dzięki wyzwaniu LC. Pomimo początkowego dystansu i braku zainteresowania okazało się po krótkim czasie, że od książki nie mogę się oderwać. Powieść Delii Owens zapada w pamięć i porusza.
„Gdzie śpiewają raki” nie jest książką, którą miałam w najbliższych planach. Często w mediach społecznościowych przewijał mi się ten tytuł, a okładka była mi aż za dobrze znana. Również wiele osób ją polecało, ale kroplą, która przelała czarę było wyzwanie LC.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPoczątkowo nawet trochę żałowałam swojego wyboru. Nie polubiłam się od razu z książką, zupełnie mi nie podeszła,...