-
Artykuły
Plenerowa kawiarnia i czytelnia wydawnictwa W.A.B. i Lubaszki przy Centrum Nauki KopernikLubimyCzytać2 -
Artykuły
W świecie miłości i marzeń – Zuzanna Kulik i jej „Mała Charlie”LubimyCzytać1 -
Artykuły
Zaczytane wakacje, czyli książki na lato w promocyjnych cenachLubimyCzytać2 -
Artykuły
Ma 62 lata, jest bezdomnym rzymianinem, pochodzi z Polski i właśnie podbija włoską scenę literackąAnna Sierant6
Biblioteczka
2021-07-18
2021-05-09
2021-06-21
"Nevermoor" zaczęła mnie atakować z mediów społecznościowym pod hasłem "Morrigan Crow jest jak Harry Potter". Nie będę ukrywać, rozumiem skąd te porównania do twórczości Rowling. "Nevermoor" również jest książką fantastyczną i magiczną, skierowaną do młodszego czytelnika. Dlatego też starałam się podchodzić do porównań z dystansem i na chłodno, żeby się nie rozczarować. Tym razem jednak zadziałały na mnie zupełnie inaczej i przez pierwszą połowę książki mózg bezwiednie i nieustannie podsuwał mi sceny z Harry'ego Pottera, które były podobne do tego co czytałam w "Nevermoor". Strasznie psuło mi to radość z historii.
"Nevermoor" to książka, którą czyta się dość szybko, jest interesująca i wciągająca. Chociaż nie będę udawać, że początkowe zetknięcie się ze światem było dość ciężkie do zrozumienia, ale warto się nie poddawać. Postacie zdają się być nakreślone dość jednotorowo przez co czasami wyglądają bardzo karykaturalnie, ale rozumiem czemu tak jest, w końcu to literatura dziecięca. Główna bohaterka da się lubić, a jej przygody poruszają i chce się jej kibicować. Zresztą mamy w czym, bo Morrigan Crow została postawiona przed wieloma wyzwaniami, przygodami i niebezpieczeństwami. Jessica Townsend zaskoczyła mnie parę razy rozwojem sytuacji i kreacją bohaterów. Autorka niezaprzeczalnie potrafi stworzyć klimat, jednak równocześnie niektóre zachowania bohaterów były dość infantylne co mi, jako dorosłemu czytelnikowi, trochę przeszkadzało.
Sama nie wiem jak ocenić książkę, bo historia jest ciekawa i chce się ją poznawać. Myślę, że porównania, które utworzyły się wokół książki dość mocno jej zaszkodziły. Ja jestem niemal pewna, że gdyby nie one to "Nevermoor" czytałoby mi się znacznie lepiej i przyjemność z poznawania historii Morrigan byłaby zdecydowanie większa.
Mam wrażenie, że jeszcze wrócę do twórczości Jessici Townsend. Mam jednak nadzieję, że już bez ciągłych porównań, które inni zagnieździli w mojej głowie.
"Nevermoor" zaczęła mnie atakować z mediów społecznościowym pod hasłem "Morrigan Crow jest jak Harry Potter". Nie będę ukrywać, rozumiem skąd te porównania do twórczości Rowling. "Nevermoor" również jest książką fantastyczną i magiczną, skierowaną do młodszego czytelnika. Dlatego też starałam się podchodzić do porównań z dystansem i na chłodno, żeby się nie rozczarować. Tym...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-09-27
Niby literatura młodzieżowa, ale taki jakby harlequin.
Jestem bardzo rozczarowana, bo w tej książce mam tak wiele "ale", że chyba nawet sama się tego nie spodziewałam. Z każdą kolejną przesłuchaną minutą miałam w głowie coraz więcej rzeczy, które kompletnie mi się nie podobały.
Po pierwsze postacie. Chciałabym powiedzieć, że tylko bohaterowie drugoplanowi są zupełnie płascy i bez wyrazu, ale ci pierwszoplanowi również nie powalają. Wszyscy są zupełnie nijacy i naprawdę ciężko mi w to uwierzyć, no bo jak można nie stworzyć ani jednej ciekawej, rozwiniętej i nieszablonej postaci? No jak?
Historia zdawała się mieć duży potencjał, początek był obiecujący. Bohaterowie byli zabawni, relacja między głównymi postaciami rozwijała się na podstawie rozmów oraz żartów. Myślałam, że dalej będzie słodko, romantycznie i trochę zabawnie, a okazało się, że jest wulgarnie oraz dziecinnie jednocześnie. Relacja między głównymi bohaterami opiera się głównie na seksie. Miało być wielkie uczucie, a wyszło dziecinne zauroczenie. Już samo przez siebie mówił fragment gdy Alex wymienia kilkanaście punktów dlaczego uwielbia Henry'ego. Znaczna większość tych punktów odnosi się do wyglądu Henry'ego. W sumie trudno się temu dziwić, bo praktycznie cała relacja między bohaterami opiera się na wyglądzie i wzajemnym pociągu fizycznym. Ze świecą tutaj szukać fragmentów gdzie Alex i Henry poznają się lepiej pod względem emocjonalnym. Dla mnie ogromne uczucie, do którego starała się mnie przekonać osoba autorak, jest tylko pustymi słowami. Bardzo nie spodobał mi się obraz bohaterów i ich relacji jaki stworzyła Casey McQuinston.
Wulgarny język i liczne przekleństwa również wyjątkowo mnie drażniły. Rzadko kiedy miały one za zadanie podkreślić słowa czy pokazać emocje. Były bo były, nie miały żadnego zadania przez co robiło się dziwnie i kiczowato.
"Red, white & royal blue" jest dla mnie książką w której niewiele się dzieje, fabuła nie powala, a relacja bohaterów jest zupełnie do kitu - jednotorowa i słabo rozwinięta. Póki co zupełnie nie mam ochoty poznawać twórczości Casey McQuinston.
Niby literatura młodzieżowa, ale taki jakby harlequin.
Jestem bardzo rozczarowana, bo w tej książce mam tak wiele "ale", że chyba nawet sama się tego nie spodziewałam. Z każdą kolejną przesłuchaną minutą miałam w głowie coraz więcej rzeczy, które kompletnie mi się nie podobały.
Po pierwsze postacie. Chciałabym powiedzieć, że tylko bohaterowie drugoplanowi są zupełnie płascy...
2021-11-16
„Gdzie śpiewają raki” nie jest książką, którą miałam w najbliższych planach. Często w mediach społecznościowych przewijał mi się ten tytuł, a okładka była mi aż za dobrze znana. Również wiele osób ją polecało, ale kroplą, która przelała czarę było wyzwanie LC.
Początkowo nawet trochę żałowałam swojego wyboru. Nie polubiłam się od razu z książką, zupełnie mi nie podeszła, nie mogłam wczuć się w historię i czułam, że to nie był dobry wybór na ten miesiąc. Jednak z biegiem czasu coraz bardziej angażowałam się w historię Kyi, a z każdym kolejnym rozdziałem moje serce poruszała kolejna fala emocji. Byłam ciekawa losów Kyi i ostatecznie okazało się, że od lektury wręcz nie mogę się oderwać. Postać Kyi to osobowość pełna siły, a jednocześnie delikatności. Razem z nią odkrywałam strach i samotność, potrzebę kochania z jednoczesną potrzebą niezależności i wolności.
Dodatkowo opisy przyrody są wyjątkowo piękne i zupełnie nie nużą, a jedynie nadają klimatu i sprawiają, że czułam się jakbym przebywała w danym miejscu. Delia Owens sprawiła, że zupełnie zmieniłam podejście do opisów przyrody, których zawsze tak bardzo się obawiałam.
„Gdzie śpiewają raki” to kolejne odkrycie, którego mogłam dokonać dzięki wyzwaniu LC. Pomimo początkowego dystansu i braku zainteresowania okazało się po krótkim czasie, że od książki nie mogę się oderwać. Powieść Delii Owens zapada w pamięć i porusza.
„Gdzie śpiewają raki” nie jest książką, którą miałam w najbliższych planach. Często w mediach społecznościowych przewijał mi się ten tytuł, a okładka była mi aż za dobrze znana. Również wiele osób ją polecało, ale kroplą, która przelała czarę było wyzwanie LC.
Początkowo nawet trochę żałowałam swojego wyboru. Nie polubiłam się od razu z książką, zupełnie mi nie podeszła,...
2021-10-16
Gdy tylko obejrzałam filmik zapowiadający książkę byłam niezwykle zaintrygowana. Okładka książki na mroźnym tle i z muzyką przyprawiającą o ciarki na plecach. Wiedziałam, że ten thriller to coś co zdecydowanie muszę przeczytać. Tym bardziej ucieszyła mnie wiadomość, że zostałam wybrana do zrecenzowania „Mroku” Emmy Haughton.
W pierwszej kolejności muszę przyznać, że umieszczenie akcji na Antarktydzie to coś co najbardziej podobało mi się w tej historii. Równocześnie niestety, jest to jedna z niewielu rzeczy, która mi się spodobała.
Może zacznę od bohaterów. Jest ich wiele, a jednocześnie zdają się być tacy sami. Ciężko było mi ich zapamiętać, bo nie wyróżniają się niczym szczególnym. Jest to bardzo kłopotliwe zwłaszcza na początku gdy ciężko jest śledzić akcję jednocześnie wracając co jakiś czas, żeby dopasować postać do imienia, wcześniejszych działań i zachowań. Tak właściwie jedyną postacią, która jako tako wybijała się pośród innych była Kate, główna bohaterka, która jednocześnie była dość irytująca przez co obcowanie z nią było męczące. Zachowania bohaterów często było dla mnie dziecinne oraz niezrozumiałe, brakowało mu logiki i dojrzałości.
Historia rozkręca się bardzo powoli. Połowa książki przywodzi na myśl obyczajówkę. Autorka poświęca wiele uwagi drobnostkom, zupełnie spychając całą akcję na bok. Druga połowa książki już lepiej wpasowuje się w klimat, ale szczerze mówiąc nie nazwałabym tego thrillerem, prędzej kryminałem. Pomimo powolnego rozkręcania się akcji zagadka kryminalna nie zawodzi. Jest ciekawie, trochę chaotycznie i pomimo tego, że nie odczułam napięcia, niepewności czy wielkiego zaskoczenia to nie było źle. Historia ma potencjach, chociaż uważam, że autorka nie potrafiła go do końca wykorzystać. Jak na thriller moje serce zadrgało zdecydowanie zbyt mało razy.
„Mrok” Emmy Haughton nie jest złą książką, ale na pewno wiele jej brakuje. Jest dość nierówna, a kreacja głównej bohaterki nie ułatwia czerpania przyjemności z lektury. Osadzenie akcji w ośrodku naukowym na Antarktydzie było strzałem w dziesiątkę, tym bardziej żałuję, że reszta nie okazała się tak dobra.
Gdy tylko obejrzałam filmik zapowiadający książkę byłam niezwykle zaintrygowana. Okładka książki na mroźnym tle i z muzyką przyprawiającą o ciarki na plecach. Wiedziałam, że ten thriller to coś co zdecydowanie muszę przeczytać. Tym bardziej ucieszyła mnie wiadomość, że zostałam wybrana do zrecenzowania „Mroku” Emmy Haughton.
W pierwszej kolejności muszę przyznać, że...
2021-07-22
Korea Południowa fascynuje mnie od jakiegoś czasu i chętnie sięgam po literaturę związaną z tym krajem. Nic więc dziwnego, że "I love Korea" Daniela Tudora od razu wpadła mi w oko i nie było opcji bym przeszła obok niej obojętnie.
Daniel Tudor porusza bardzo wiele tematów w swojej książce, więc wydaje mi się, że lepiej podpasuje osobom, które odkrywanie Korei Południowej mają dopiero przed sobą. Ja o niektórych rzeczach wiedziałam, inne okazały się dla mnie zupełną nowością, ale odczuwam, że każdy temat poruszony przez autora jest idealnym początkiem do dalszego zgłębiania. Dlatego wydaje mi się, że osoby bardziej obeznane w temacie mogą się lekko nudzić.
Pomimo tego, że w książce występują rozdziały i poszczególne segmenty są zatytułowane to wydaje się, że autorowi ciężko było uporządkować wszystko tak, żeby od czasu do czasu nie przeskoczyć lekko z jednego tematu na drugi. Jednak ogólnie informacje podane są dość konkretnie, Tudor nie rozwleka się za bardzo nad daną kwestią. Książkę czytało mi się niezwykle przyjemnie, tym bardziej, że treść uzupełniają ciekawe i często niezwykle urokliwe zdjęcia miejsc i wydarzeń. Trochę brakowało mi jednak zapisów w hangul, ja nie do końca radzę sobie z romanizacją i szczerze mówiąc czytając niektóre nazwy miałam wątpliwości czy dobrze czytam daną nazwę.
Książka została oryginalnie wydana w 2014 roku i dobrze, że zaznaczono to, bo czytając o wydarzeniach sportowych czy kulturalnych od razu wiadomo, że trzeba wziąć poprawkę na to, że książka nie została zaktualizowana od tego czasu. Jednak pomimo wszystko można się z niej dowiedzieć bardzo, bardzo wiele. Kultura, sztuka, technologie, polityka, rozwój - tematy, o których pisze Tudor można by tak wymieniać bez końca.
"I love Korea" Daniela Tudora to niezwykle wciągająca i ciekawie napisana pozycja. Pomimo, że nie zaktualizowana pod względem współczesności to wciąż pełna informacji i ciekawostek, które chce się zgłębiać. Ja przy książce spędziłam bardzo przyjemnie czas i czułam się jakbym wyruszyła w maleńką podróż po Korei Południowej.
Korea Południowa fascynuje mnie od jakiegoś czasu i chętnie sięgam po literaturę związaną z tym krajem. Nic więc dziwnego, że "I love Korea" Daniela Tudora od razu wpadła mi w oko i nie było opcji bym przeszła obok niej obojętnie.
Daniel Tudor porusza bardzo wiele tematów w swojej książce, więc wydaje mi się, że lepiej podpasuje osobom, które odkrywanie Korei Południowej...
2021-09-30
O książce "Równowaga" dowiedziałam się od siostry, a gdy zaczęła mi o niej opowiadać wiedziałam, że będę musiała po nią sięgnąć.
Wiele z informacji przekazanych mi przez autorkę nie było dla mnie ogromnym odkryciem, były to rzeczy, które wiedziałam. Jednocześnie patrzyłam na nie zupełnie inaczej. W książce wyczuwałam dużą dozę ciepła, empatii oraz zrozumienia. Czułam się jakby siedziała przy mnie przyjaciółka, ktoś kto doskonale mnie rozumie i to było tak odświeżające doznanie, że zupełnie inaczej podchodziłam do wiadomości, które teoretycznie już wiedziałam
"Równowaga. Jak ogarnąć dietę i odzyskać spokój" jest dla mnie swego rodzaju comfort read i na pewno jeszcze do niej wrócę.
O książce "Równowaga" dowiedziałam się od siostry, a gdy zaczęła mi o niej opowiadać wiedziałam, że będę musiała po nią sięgnąć.
Wiele z informacji przekazanych mi przez autorkę nie było dla mnie ogromnym odkryciem, były to rzeczy, które wiedziałam. Jednocześnie patrzyłam na nie zupełnie inaczej. W książce wyczuwałam dużą dozę ciepła, empatii oraz zrozumienia. Czułam się...
2021-10-07
Seria "ZROZUM" intrygowała mnie od pierwszej chwili gdy tylko na nią trafiłam. Przez jakiś czas sama nie mogłam się zdecydować od czego zacząć, ale wreszcie jako pierwszą postanowiłam przeczytać "I (nie) żyli długo i szczęśliwie" Jennifer Wright.
Książka przedstawia trzynaście rozdziałów, a każdy opisuje życie miłosne wybranego bohatera. Niektóre z przedstawionych osób znałam, niektóre historie kojarzyłam, ale były też takie, o których dowiedziałam się po raz pierwszy. Autorka opisuje zdarzenia z lekką nutą humoru, często rzucając żartem lub porównaniem do współczesnych czasów. Ja takie poczucie humoru bardzo lubię i nie raz uśmiechałam się czytając stwierdzenia autorki. Styl pisania oraz komentarze Jennifer Wright sprawiały, że książkę czytało się niezwykle miło i szybko. Pomimo tego jednak ja robiłam sobie przerwy podczas czytania poszczególnych rozdziałów, żeby nie przesycić się ilością informacji.
Z wielkim zainteresowaniem podchodziłam do każdego kolejnego rozdziału. Takich rzeczy na pewno nigdy nie słyszałam w szkole, a szkoda, bo być może dzięki temu poznawanie historii byłoby dla mnie większą przyjemnością już od czasów szkolnych. Autorka dobitnie pokazała mi, że stwierdzenie "kiedyś to były czasu" wcale nie muszą mieć pozytywnego wydźwięku, ale mają w sobie dużo racji. Jennifer Wright pokazała mi jakie to kiedyś były czasy i była to niezmiernie zajmująca przygoda.
Z chęcią przeczytam pozostałe pozycje serii "ZROZUM" - coś czuję, że może to być seria, którą warto będzie mieć na swojej półce.
Seria "ZROZUM" intrygowała mnie od pierwszej chwili gdy tylko na nią trafiłam. Przez jakiś czas sama nie mogłam się zdecydować od czego zacząć, ale wreszcie jako pierwszą postanowiłam przeczytać "I (nie) żyli długo i szczęśliwie" Jennifer Wright.
Książka przedstawia trzynaście rozdziałów, a każdy opisuje życie miłosne wybranego bohatera. Niektóre z przedstawionych osób...
2021-09-10
Co to była za książka! Kopalnia wiedzy i ciekawostek.
Długo czekałam zanim zabrałam się za tą pokaźną cegiełkę, ale okazało się, że strach przed objętością książki był zupełnie nieuzasadniony. Robiłam sobie przerwy pomiędzy rozdziałami, żeby móc przemyśleć sobie poszczególne segmenty i nie przeładować się wiedzą. Sposób w jaki autor przekazuje informacje był bardzo przystępny - ciekawostki, odrobina humoru, trochę gdybania i fajne przykłady. Yuval Noah Harari zdecydowanie potrafi skłonić czytelnika do przemyśleń.
Autor przedstawia w swojej książce ludzkość od pradawnych dziejów po życie współczesne. Można powiedzieć, że jest tu wszystko - rewolucja agrarna, pierwsze cywilizacje i podboje nowych ziem, płeć, religie i pieniądze... Można by tak wymieniać bez końca i już nie mogę się doczekać co przygotował dla mnie autor w swoich kolejnych książkach.
Z książką zapoznawałam się w dwóch formach - tradycyjnej książce i w formie audio - i muszę stwierdzić, że w obu przypadkach poznawanie kolejnych rozdziałów było równie zajmujące.
"Sapiens. Od zwierząt do bogów" to była niesamowita podróż przez ludzkie dzieje. Jestem zachwycona i z pewnością sięgnę po pozostałe książki autora.
Co to była za książka! Kopalnia wiedzy i ciekawostek.
Długo czekałam zanim zabrałam się za tą pokaźną cegiełkę, ale okazało się, że strach przed objętością książki był zupełnie nieuzasadniony. Robiłam sobie przerwy pomiędzy rozdziałami, żeby móc przemyśleć sobie poszczególne segmenty i nie przeładować się wiedzą. Sposób w jaki autor przekazuje informacje był bardzo...
2021-11-18
[„Zanim wyznasz mi miłość” jest jak kojący balsam na skołatane nerwy albo plasterek na zranioną duszę.]
To jedno zdanie sprawiło, że wręcz potrzebowałam zapoznać się z „Zanim wyznasz mi miłość” Magdaleny Kordel. Dlatego bardzo ucieszyła mnie wiadomość, że będę miała możliwość zapoznania się z obiema książkami serii „Tajemnice” – za co bardzo dziękuję Wydawnictwu Znak.
Książka Magdaleny Kordel to było to czego potrzebowałam. Historia rozgrzewa i otula jak cieplutki kocyk i kubek herbaty, daje spokój i ukojenie niczym najwspanialszy uścisk. Chociaż bohaterki wydają się niezwykle rozgadane, a ich rozmowy często zbaczają z obranego tematu to mogłabym tych rozmów słuchać w nieskończoność, zwłaszcza babci Adeli i Muszki – te dwie postacie sprawiły, że miałam ochotę pozostać w świecie stworzonym przez autorkę jak najdłużej i cieszyć się ich towarzystwem.
Akcja jest niespieszna, a jednocześnie nie wieje nudą. Skrywane małe sekrety powoli wychodzą na światło dzienne i dodają odrobiny gorzkiego smaku historii. Chociaż nie wszystkie zawirowania mnie zdziwiły to zupełnie nie przeszkadzało mi to w pokochaniu atmosfery i postaci, które stworzyła Magdalena Kordel.
Ostatni rozdział książki by niezwykle zaskakujący oraz intrygujący. Na pewno sięgnę po drugi tom, bo jestem bardzo ciekawa kolejnych sekretów, które wyjdą na jaw.
Po „Zanim wyznasz mi miłość” już wiem, że twórczość Magdaleny Kordel chcę poznawać i mam nadzieję, że inne książki będą równie kojące i wciągające co ta.
[„Zanim wyznasz mi miłość” jest jak kojący balsam na skołatane nerwy albo plasterek na zranioną duszę.]
To jedno zdanie sprawiło, że wręcz potrzebowałam zapoznać się z „Zanim wyznasz mi miłość” Magdaleny Kordel. Dlatego bardzo ucieszyła mnie wiadomość, że będę miała możliwość zapoznania się z obiema książkami serii „Tajemnice” – za co bardzo dziękuję Wydawnictwu...
2021-10-29
"Czarnobylska modlitwa" Swietłany Aleksijewiczowej to reportaż inny niż wszystkie jakie do tej pory miałam w rękach, ponieważ tym razem autorka całkowicie oddaje głos bohaterom. Są to nie tylko osoby, które były najbliżej tej tragedii, ale również ich rodziny oraz osoby mieszkające w pobliżu. Ich słowami mamy możliwość zobaczenia jak ten dzień wpłynął na ich życie, jak starali sobie poradzić z tą sytuacją.
Z jednej strony było to fascynujące, czasami jednak frustrujące. Brak należytej informacji, ukrywanie pewnych faktów oraz niewiedza o skutkach zdarzenia sprawiało, że niektórzy ludzie nie mogli ochronić się przed zagrożeniem.
Audiobook w wykonaniu Krystyny Czubówny porusza jeszcze bardziej i świetnie się słucha - zdecydowanie polecam zapoznanie się z nagraniem. Jeden z najlepszych audiobooków jakie miałam okazję słuchać.
"Czarnobylska modlitwa" to fascynujący reportaż. Nie poznamy tutaj opinii naukowców, nie ma tutaj niezaprzeczalnych faktów. Mamy za to relacje osób, które pominięto podczas opowiadania o wybuchu elektrowni. Tym razem oddano im głos w stu procentach i to jest zupełnie inne spojrzenie na tą tragedię.
"Czarnobylska modlitwa" Swietłany Aleksijewiczowej to reportaż inny niż wszystkie jakie do tej pory miałam w rękach, ponieważ tym razem autorka całkowicie oddaje głos bohaterom. Są to nie tylko osoby, które były najbliżej tej tragedii, ale również ich rodziny oraz osoby mieszkające w pobliżu. Ich słowami mamy możliwość zobaczenia jak ten dzień wpłynął na ich życie, jak...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-12-28
Z Kingiem mam zawsze problem. Bardzo podobają mi się jego pomysły, ale wykonanie już nie zawsze i w "Martwej strefie" jest dokładnie tak. Pomysł jest intrygujący i bardzo ciekawy, muszę przyznać, że początek również mi się spodobał, jednak spodziewałam się historii bardziej mrocznej i pełnej napięcia niż otrzymałam. Tak właściwie przez większą część książki zwyczajnie się nudziłam. Były fragmenty, które definitywnie były przegadane i niepotrzebnie zbyt przeładowane długimi opisami. Złożoność fabularna i wielowątkowość jest na plus, ale tutaj akcja była zdecydowanie zbyt powolna i brakowało jej napięcia.
"Martwa strefa" Stephena Kinga to nie jest książka dla mnie i szczerze mówiąc mocno mnie rozczarowała.
Z Kingiem mam zawsze problem. Bardzo podobają mi się jego pomysły, ale wykonanie już nie zawsze i w "Martwej strefie" jest dokładnie tak. Pomysł jest intrygujący i bardzo ciekawy, muszę przyznać, że początek również mi się spodobał, jednak spodziewałam się historii bardziej mrocznej i pełnej napięcia niż otrzymałam. Tak właściwie przez większą część książki zwyczajnie się...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-12-31
"Księga Axlin" wisiała na mojej wirtualnej biblioteczce już od jakiegoś czasu, ale nie myślałam o niej za wiele. Właściwie wybrałam ją zupełnie bez zastanowienia, a okazało się, że nie można mnie odciągnąć od słuchania.
W książce towarzyszymy Axlin w jej podróży podczas tworzenia księgi potworów. Historia Axlin wciągnęła mnie bez reszty i chociaż jest brutalna to poznawałam ją z dużym zainteresowaniem, a autorka nie pozwala się nudzić pomimo tego, że tak naprawdę akcja nie gna w szaleńczym tempie.
Czegoś mi jednak zabrakło, ale sama nie wiem co to jest. Mam wrażenie, że książka skończyła się zbyt szybko, przez co czuję pewien niedosyt. Być może to jest to czego mi zabrakło. Dlatego cieszę się, że jest kolejny tom, bo na pewno po niego sięgnę.
"Księga Axlin" wisiała na mojej wirtualnej biblioteczce już od jakiegoś czasu, ale nie myślałam o niej za wiele. Właściwie wybrałam ją zupełnie bez zastanowienia, a okazało się, że nie można mnie odciągnąć od słuchania.
W książce towarzyszymy Axlin w jej podróży podczas tworzenia księgi potworów. Historia Axlin wciągnęła mnie bez reszty i chociaż jest brutalna to...
2021-12-30
Ponownie wpadłam do Świerczynek i ponownie zakochałam się w tym miejscu i nie chciałam opuszczać bohaterów.
"Krainę Spełnionych Życzeń" specjalnie zostawiłam sobie na koniec roku. Byłam przekonana, że w historii się zakocham i będzie to udane zakończenie roku. Nie myliłam się! Pani Szarańska to mistrzyni świątecznych opowieści. Tyle ciepła, miłości oraz dobra trudno spotkać gdziekolwiek indziej. Takich bohaterów jak u Joanny Szarańskiej ze świecą szukać - niesamowicie realne postacie. Do tego dużo humoru i ciepła, ale również smutku i zranionych uczuć. Wszystko to tworzy niesamowity nastrój i atmosferę.
Nie chciałam opuszczać Świerczynek ani je mieszkańców i już nie mogę się doczekać kolejnego powrotu do Krainy Zeszłorocznych Choinek.
Joanna Szarańska to moja niekwestionowana królowa świątecznego nastroju i ponownie mnie nie zawiodła. "Kraina Spełnionych Życzeń" to niesamowicie nastrojowa historia do której na pewno jeszcze będę wracać.
Ponownie wpadłam do Świerczynek i ponownie zakochałam się w tym miejscu i nie chciałam opuszczać bohaterów.
"Krainę Spełnionych Życzeń" specjalnie zostawiłam sobie na koniec roku. Byłam przekonana, że w historii się zakocham i będzie to udane zakończenie roku. Nie myliłam się! Pani Szarańska to mistrzyni świątecznych opowieści. Tyle ciepła, miłości oraz dobra trudno...
2021-12-23
Piękna okładka przyciągnęła mój wzrok, a informacja, że akcja rozgrywa się w dobrze mi znanych okolicach sprawiła, ze książki nie chciałam już odkładać.
Chociaż niespecjalnie odczułam, że znam miejsce w którym toczy się akcja, bo w większości historia toczy się w dworku pana Halla to jednak nie czuję się rozczarowana.
"Zupełnie innych cud" Agnieszki Olejnik to życiowa historia z przyjemnym świątecznym klimatem, dużą ilością ciepła i dająca do myślenia. Autorka umie przeplatać smutne momenty z lekko humorystycznymi, z lekkością również pokazuje pozornie zwyczajne sytuacje i pozwala zobaczyć w nich więcej. Słodko-gorzka opowieść, chociaż musze przyznać, że pod koniec zrobiło się już zdecydowanie zbyt słodko co niespecjalnie przypadło mi do gusty. Niemniej przy książce bawiłam się naprawdę dobrze, a podczas lektury poczułam trochę zimowego i świątecznego klimatu.
Piękna okładka przyciągnęła mój wzrok, a informacja, że akcja rozgrywa się w dobrze mi znanych okolicach sprawiła, ze książki nie chciałam już odkładać.
Chociaż niespecjalnie odczułam, że znam miejsce w którym toczy się akcja, bo w większości historia toczy się w dworku pana Halla to jednak nie czuję się rozczarowana.
"Zupełnie innych cud" Agnieszki Olejnik to życiowa...
2021-12-22
Oj, mam duży problem z ocenieniem tego duetu.
"Kopciuszek i szklany sufit" to na pewno ciekawa interpretacja bajek, ukazująca ich przywary i pokazująca świat zdecydowanie szerzej. Książka jest również napisana z dużą dozą humoru - no i właśnie tutaj widzę dość duży problem. Nie da się ukryć, że opowiadania poruszają wiele ważnych tematów, rozumiem również, że ich komediowy charakter może komuś odpowiadać. Dla mnie jednak często humorystyczny akcent postaci oraz zdarzeń był przesadzony i często zastanawiałam się czy to jest jeszcze humor czy już może lekko przekraczamy granicę i wyśmiewamy. Ponadto postacie często wydawały się tak bardzo stereotypowe, że aż męczące. Wiem, że w krótkich opowiadaniach nie jest łatwe pokazać złożone postacie i problematykę, ale tutaj zdecydowanie coś nie zagrało.
"Kopciuszek i szklany sufit" Ellen Haun i Laury Lane to książka z bardzo ciekawą koncepcją, jednak w swojej formie często jest stereotypowa, przesadzona a nawet prześmiewcza.
Oj, mam duży problem z ocenieniem tego duetu.
"Kopciuszek i szklany sufit" to na pewno ciekawa interpretacja bajek, ukazująca ich przywary i pokazująca świat zdecydowanie szerzej. Książka jest również napisana z dużą dozą humoru - no i właśnie tutaj widzę dość duży problem. Nie da się ukryć, że opowiadania poruszają wiele ważnych tematów, rozumiem również, że ich komediowy...
2021-12-21
Z okładki książki można przeczytać, że "Kaktus" Sarah Haywood to komedia romantyczna. Jestem odrobinę zdziwiona tym stwierdzeniem ponieważ dla mnie "Kaktus" jest powieścią dość gorzko-słodką i bardzo życiową. Postacie stworzone przez autorkę są jakby prosto wyjęte z realnego życia - każdy ma swoje racje oraz motywacje, popełniają błędy i unoszą się honorem, ale gdy emocje opadną potrafią spojrzeć inaczej na swoje życie i zachowanie.
Trochę nie rozumiem również czemu tak dużo osób nie lubi głównej bohaterki. Susan chociaż początkowo dość oschła z czasem odsłania swój charakter i swoje myśli przed czytelnikiem. Dla mnie Susan to naprawdę dobrze wykreowana postać. Poznawanie jej motywacji, patrzenie jak się zmienia i radzi sobie ze wszystkimi przeciwnościami, które ją spotykają było wciągające i bardzo zajmujące.
"Kaktus" Sarah Haywood to rewelacyjna książka, czyta się ją jednym tchem i aż ciężko mi uwierzyć, że to debiut autorki. Na pewno będę śledzić twórczość Sarah Haywood.
Z okładki książki można przeczytać, że "Kaktus" Sarah Haywood to komedia romantyczna. Jestem odrobinę zdziwiona tym stwierdzeniem ponieważ dla mnie "Kaktus" jest powieścią dość gorzko-słodką i bardzo życiową. Postacie stworzone przez autorkę są jakby prosto wyjęte z realnego życia - każdy ma swoje racje oraz motywacje, popełniają błędy i unoszą się honorem, ale gdy emocje...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-12-15
Biorąc pod uwagę tytuł oraz iście zimową i klimatyczną okładkę skrzącą się płatkami śniegu i bombkami "Bożonarodzeniowa księga szczęścia" jest książką bardzo, bardzo, bardzo mało świąteczną.
Ta opowieść to głównie wspomnienia przedstawione w niezwykle rozwlekłych opisach. Ponadto są one mało, a tak konkretnie to ani trochę świąteczne. Sama historia jest bardzo przewidywalna i niezwykle melodramatyczna, a jednocześnie tak słodka, ze aż groteskowa i nierealna.
Bardzo nie spodobał mi się fragment, w którym Rafał przemawia do swoich studentów - bardzo pompatyczne, bardzo nieprofesjonalne, a powiedziałabym nawet, że szkodliwe. Jestem zdziwiona, że autorka, jako absolwentka studiów medycznych uznała, że taka przemowa i rady są na miejscu.
Tak naprawdę "Bożonarodzeniowa księga szczęścia" to mnóstwo wspomnień otoczonych sentymentalnymi rozważaniami za to bez chociażby odrobiny świątecznego klimatu.
Biorąc pod uwagę tytuł oraz iście zimową i klimatyczną okładkę skrzącą się płatkami śniegu i bombkami "Bożonarodzeniowa księga szczęścia" jest książką bardzo, bardzo, bardzo mało świąteczną.
Ta opowieść to głównie wspomnienia przedstawione w niezwykle rozwlekłych opisach. Ponadto są one mało, a tak konkretnie to ani trochę świąteczne. Sama historia jest bardzo przewidywalna...
2021-12-14
Oj, książka mocno mnie rozczarowała. Zaczęłam czytać, by po niedługim czasie przerzucić się na audiobook i to nie dlatego, że nie mogłam rozstać się w lekturą, ale dlatego że zupełnie nie mogłam wciągnąć się w historię. W audio wcale nie było lepiej - były fragmenty, które praktycznie mnie usypiały.
"Siedem sióstr" to przede wszystkim książka niezwykle rozwlekła i przegadana, mnóstwo opisów i zdarzeń nie mających zupełnie żadnego wpływu na fabułę, drętwe dialogi. Trochę się dziwię, bo sam pomysł był ciekawy, w tle akcji co jakiś czas pojawiają się ciekawe "smaczki" odnoszące się do prawdziwych osób/miejsc. A jednak dużo mi tutaj zabrakło. Przykro mi to stwierdzić, ale książka jest po prostu nudna, a sztywne dialogi jeszcze bardziej przeszkadzają. Relacje między bohaterami często wręcz toksyczne i przedstawione w sposób bardzo szkodliwy.
Z twórczością Lucindy Riley raczej się nie polubię.
Oj, książka mocno mnie rozczarowała. Zaczęłam czytać, by po niedługim czasie przerzucić się na audiobook i to nie dlatego, że nie mogłam rozstać się w lekturą, ale dlatego że zupełnie nie mogłam wciągnąć się w historię. W audio wcale nie było lepiej - były fragmenty, które praktycznie mnie usypiały.
"Siedem sióstr" to przede wszystkim książka niezwykle rozwlekła i...
Po "Czerwony lotos" Arkadego Saulskiego, a konkretniej audiobook, sięgnęłam z polecenia i w związku z zachwytami nad lektorem. Tak właściwie nawet nie zapoznałam się dobrze z opisem książki, spojrzałam na niezwykle klimatyczną okładkę i po prostu zaczęłam słuchać.
Jestem dość świeżo po skończeniu i ciężko mi ocenić "Czerwony lotos", bo pozycja jest zupełnie nie w moim stylu. Liczne sceny bitew, mniej liczne erotyczne, dużo przemocy, okrucieństwa i brutalności - to coś czego zazwyczaj unikam i co z reguły nie podoba mi się. Gdybym czytała książkę, pewnie nie byłabym w stanie przez nią przebrnąć, ale nie dlatego, że historia jest zła bo bez wątpienia może się podobać. Nawet fakt, że to zupełnie nie moja bajka nie sprawił, że porzuciłam lekturę, a to w sumie coś mówi.
Oczywiście nie sposób pominąć tutaj lektora. To co pan Andrzej Ferenc zrobił z tą historią to mistrzostwo. Potrafił on stworzyć taki klimat, że poniekąd czułam się jakby w głowie wyświetlał mi się film. Myślę, że to dzięki panu Ferencowi nie pożegnałam się z książką wcześniej. Jestem pełna podziwu do zdolności lektora.
Póki co nie jestem w stanie wystawić oceny "Czerwonemu lotosowi". Jest to książka zupełnie nie w moim klimacie, jednak z jakiegoś dziwnego dla mnie powodu nie potrafiłam odłożyć tej historii niedokończonej. Myślę, że dla fanów tego typu powieści może to być strzał w dziesiątkę.
Po "Czerwony lotos" Arkadego Saulskiego, a konkretniej audiobook, sięgnęłam z polecenia i w związku z zachwytami nad lektorem. Tak właściwie nawet nie zapoznałam się dobrze z opisem książki, spojrzałam na niezwykle klimatyczną okładkę i po prostu zaczęłam słuchać.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toJestem dość świeżo po skończeniu i ciężko mi ocenić "Czerwony lotos", bo pozycja jest zupełnie nie w moim...