-
ArtykułySEXEDPL poleca: najlepsze audiobooki (nie tylko) o seksie w StorytelLubimyCzytać1
-
ArtykułyTom Bombadil wreszcie na ekranie, nowi „Bridgertonowie”, a „Sherlock Holmes 3” jednak powstanie?Konrad Wrzesiński2
-
Artykuły„Dzięki książkom można prawdziwie marzyć”. Weź udział w akcji recenzenckiej „Kiss cam”Sonia Miniewicz4
-
Artykuły„Co dalej, palenie książek?”. Jak Rosja usuwa książki krytyczne wobec władzyKonrad Wrzesiński37
Biblioteczka
Linn Stromsbrg - Kurwa kurwa kurwa
Norweska autorka, wiek 38 lat (stan na 2024), to dobry wiek, żeby mieć siłę krzyczeć, żeby poczuć, jak wzbiera się od środka wrzask. Bohaterką książki jest żona, matka, córka, w jednej osobie, która w pierwszej scenie kładzie się na morskiej fali, patrzy w niebo i rozkłada ręce. Co nie wyszło? Co poszło nie tak? Może to, że w wieku 12 lat zostawiła ją matka i ból z tego powodu trawi ją do dzisiaj. Może to, że związek małżeński nie przyniósł oczekiwanego szczęścia, w okrągłej miłości do dzieci pojawiają się kolce, a przyjaciółki są we wszystkim lepsze?
Stromsborg nie odkrywa Ameryki, że kobiety muszą być miłe grzeczne dobrze się uczyć, przez co tak bardzo nie wiedzą kim są i jakie są, aż do wybuchu wieku średniego. Zbyt dużo ról, narzuconych schematów zachowań, i choć wydawało się (po tytule), że powieść będzie bokserskim pojedynkiem o wywalczenie wreszcie mistrzowskiego pasa indywidulnego bytu, to nie jest. Gdzieś rozpłynęła się w narzekactwie i po krótkim wzlocie, upadła w to samo miejsce, z jakiego wystartowała. A szkoda.
Ps. Plus za krótkie rozdziały.
Ps2. Plus za świetny początek.
Linn Stromsbrg - Kurwa kurwa kurwa
Norweska autorka, wiek 38 lat (stan na 2024), to dobry wiek, żeby mieć siłę krzyczeć, żeby poczuć, jak wzbiera się od środka wrzask. Bohaterką książki jest żona, matka, córka, w jednej osobie, która w pierwszej scenie kładzie się na morskiej fali, patrzy w niebo i rozkłada ręce. Co nie wyszło? Co poszło nie tak? Może to, że w wieku 12...
Marisa Mackle - "Podniebny kochanek"
Dostojewski to to nie jest. Akcja się dzieje...i to jest nawjażniejsze w tej artystycznie niewysokich lotów książce. Stewardesa od kuchni; trochę samolotu, trochę portu lotniczego, do którego nie mamy dostępu. Romans goni romans, napełniony kielich goni kielich, żywe to to i skoczne. Nie wiem, czego oczekiwać po rozrywce, chyba tego, żeby odrywała od rutyny garów. I ta pozycja zdecydowanie to osiągnęła.
Marisa Mackle - "Podniebny kochanek"
Dostojewski to to nie jest. Akcja się dzieje...i to jest nawjażniejsze w tej artystycznie niewysokich lotów książce. Stewardesa od kuchni; trochę samolotu, trochę portu lotniczego, do którego nie mamy dostępu. Romans goni romans, napełniony kielich goni kielich, żywe to to i skoczne. Nie wiem, czego oczekiwać po rozrywce, chyba tego,...
Sejpak to raczej przeciętny dwugłos poetek z Podlasia. Nawet nie do końca wiadomo o co chodzi, ani do czego zmierza. Owszem, teksty są dobre, jakieś przebłyski geniuszu i Michalskiej i Zdanowicz. Ale zamysł, gdzie tu jest jakiś zamysł, sama droga w tym wypadku nie wystarczy.
Sejpak to raczej przeciętny dwugłos poetek z Podlasia. Nawet nie do końca wiadomo o co chodzi, ani do czego zmierza. Owszem, teksty są dobre, jakieś przebłyski geniuszu i Michalskiej i Zdanowicz. Ale zamysł, gdzie tu jest jakiś zamysł, sama droga w tym wypadku nie wystarczy.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Mikołaj Grynberg - "Jezus umarł w Polsce"
Ten czas swoistego państwa w państwie w strefie przygranicznej z Białorusią przejdzie do niechlubnej historii naszego kraju i ich rządzących. Brak systemowych rozwiązań, brak regulacji prawnych, istny chaos na bagnach. Te rozmowy z aktywistami, które przeprowadził Grynberg wywołują wiarę w dobrych ludzi, aktywistów, czy jakkolwiek ich nazwiecie i wstrząsa jeśli chodzi o podległość, służalczość i brak jakiejkolwiek refleksji służb mundurowych.
Dobra nota za postawę dla Macieja Żywny. To ewenement w naszej polityce, w polityce w ogóle.
Książka potrzebna. Grynberg minimalizuje ornamentykę, tło, docierając do esencji ludzkich postaw w obronie życia i ochronie ekosystemu Puszczy Białowieskiej.
Mikołaj Grynberg - "Jezus umarł w Polsce"
Ten czas swoistego państwa w państwie w strefie przygranicznej z Białorusią przejdzie do niechlubnej historii naszego kraju i ich rządzących. Brak systemowych rozwiązań, brak regulacji prawnych, istny chaos na bagnach. Te rozmowy z aktywistami, które przeprowadził Grynberg wywołują wiarę w dobrych ludzi, aktywistów, czy jakkolwiek...
Michał Koterski - "To już moje ostatnie życie"
Tytuł! Warto się zastanowić co mówi sam tytuł tej spowiedzi. Wejść i posłuchać, być może odnaleźć własne przepaście, ponazywać je, wtedy zawsze znajdzie się pomoc. Misiek sięgnął dna, starał się wyjść z pomocą ludzi, ale najmocniejszą i jedyną okazał się Bóg. I o dnie i o Bogu, o życiu, o sobie - bez zadęcia jest ta książka.
Uwaga. Wciąga!
Michał Koterski - "To już moje ostatnie życie"
Tytuł! Warto się zastanowić co mówi sam tytuł tej spowiedzi. Wejść i posłuchać, być może odnaleźć własne przepaście, ponazywać je, wtedy zawsze znajdzie się pomoc. Misiek sięgnął dna, starał się wyjść z pomocą ludzi, ale najmocniejszą i jedyną okazał się Bóg. I o dnie i o Bogu, o życiu, o sobie - bez zadęcia jest ta książka....
Salman Rushdie - "Miasto Zwycięstwa"
Bisnaga – miasto wyrosłe z nasion i zaklęć, której nazwę nadał jąkający się cudzoziemiec, portugalski przybysz, a która oznacza „Miasto Zwycięstwa”. Akcja tej baśniowej prozy toczy się w czternastym i piętnastym wieku, a ton oraz sprawczość opowieści nadaje obłaskawiona boskimi mocami sierota, zwana (od rzeki) Pampą Kampaną, przyszła monarchini, żyjąca 247 lat, która jest tak postępowa, że przesuwa czas o kolejny wiek, a kiedy trzeba, to go powstrzymuje.
Jak na Rushdiego przystało, historia o epickim rozmachu, i poetyckim wyrazie, w której to co fizyczne miesza się z tym co duchowe i nadprzyrodzone. Nie pozbawiona humoru, opowiadana językiem olśniewającym. Rushdie jak nikt potrafi powołać do życia historię, tak jak powołał to wspaniałe – kojarzone z Indiami i hinduską mitologią - imperium nad rzeką, i tak jak nikt potrafi ją przejmująco zakończyć.
Ta książka to hołd dla literackiego słowa, niewyczerpanej wyobraźni artysty i jego ogromnej wiedzy. Można odnieść do sławnego cytatu „postawiłem pomnik trwalszy od spiżu”, można też odebrać jako swego rodzaju testament tego genialnego pisarza.
PS. Dwa cytaty: w pierwszym - oczywista refleksja, w drugim błyskotliwa próba humoru.
„Tacy właśnie są mężczyźni, myślała Pampa Kampana”. Mężczyzna snuje filozoficzne rozważania o pokoju, w tym jednak jak traktuje bezbronną dziewczynę śpiącą u niego w grocie, jego czyny stoją w jawnej sprzeczności z wyznawaną filozofią”
„Niewielu mężczyzn, nie mówiąc już o monarchach, gotowych byłoby rozważyć małżeństwo...wybacz szczerość...z kobietą frywolną...co poniektórzy powiedzieliby: z kokotą...choćby z lafiryndą...która swobodnie...co poniektórzy powiedzieliby: bezwstydnie...pozwolę sobie powiedzieć: swawoli...z kimś, kto nie jest nawet przedstawicielem jej rasy ani religii...i która informuje swojego przyszłego małżonka o zamiarach kontynuowania tych niedopuszczalnych czynności...powiedziałbym: bezeceństw… po ślubie!”
Salman Rushdie - "Miasto Zwycięstwa"
Bisnaga – miasto wyrosłe z nasion i zaklęć, której nazwę nadał jąkający się cudzoziemiec, portugalski przybysz, a która oznacza „Miasto Zwycięstwa”. Akcja tej baśniowej prozy toczy się w czternastym i piętnastym wieku, a ton oraz sprawczość opowieści nadaje obłaskawiona boskimi mocami sierota, zwana (od rzeki) Pampą Kampaną, przyszła...
Piotr Fiedler - Czułość
"Jak wiatr dobrze mi dmuchnie w skrzydła, widzę końcówkę liczby Pi". Błyskotliwe to jest. Cała Fiedlerowa Czułość jest przesycona błyskotliwymi zdaniami, z których chuja wynika. Postać nadal jest przezroczysta, mimo pojawiającej się z czasem sympatii. Ilość przewijających się kobiet godna warszawskiego snu. Nawet nic by się nie stało, gdyby było ich o połowę mniej i o połowę mniej dostalibyśmy do czytania. Niemniej warto autora śledzić na Mecie. Tam zdaje się bije źródło tego co dostajemy potem. Polubiłem go!
Piotr Fiedler - Czułość
"Jak wiatr dobrze mi dmuchnie w skrzydła, widzę końcówkę liczby Pi". Błyskotliwe to jest. Cała Fiedlerowa Czułość jest przesycona błyskotliwymi zdaniami, z których chuja wynika. Postać nadal jest przezroczysta, mimo pojawiającej się z czasem sympatii. Ilość przewijających się kobiet godna warszawskiego snu. Nawet nic by się nie stało, gdyby było...
Rewelacyjna jest w tym momencie najbardziej adekwatną oceną jaką dawałem. Właśnie to słowo, oznaczające coś niezwykłego, nowego i bardzo interesującego jest jej znakiem. Tych historii się słucha jakby się węgielki w kaflowym piecu poprawiało. I co węgielek to perełka; skrzą się ciepłem, humorem i byciem. Prawdziwym byciem w tym skostniałym życiu.
Rewelacyjna jest w tym momencie najbardziej adekwatną oceną jaką dawałem. Właśnie to słowo, oznaczające coś niezwykłego, nowego i bardzo interesującego jest jej znakiem. Tych historii się słucha jakby się węgielki w kaflowym piecu poprawiało. I co węgielek to perełka; skrzą się ciepłem, humorem i byciem. Prawdziwym byciem w tym skostniałym życiu.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Joanna Kuciel-Frydryszak - Chłopki. Opowieść o naszych babkach
Nie cienka i nie cienka to książka. Gruba książka o grubszej sprawie. No bo jak to jest, że one dały radę. Że one to przetrwały, od piątego roku życia używane i wykorzystywane, smagane batem, gwałcone i przehandlowywane. Jakoś umiały przez to przejść i życzyć nam – następnym pokoleniom –nowego, lepszego życia.
Kuciel – Frydryszak zebrała tak potężną ilość materiału, że godne to co najmniej habilitacji.
Joanna Kuciel-Frydryszak - Chłopki. Opowieść o naszych babkach
Nie cienka i nie cienka to książka. Gruba książka o grubszej sprawie. No bo jak to jest, że one dały radę. Że one to przetrwały, od piątego roku życia używane i wykorzystywane, smagane batem, gwałcone i przehandlowywane. Jakoś umiały przez to przejść i życzyć nam – następnym pokoleniom –nowego, lepszego...
Marta Sawicka – Danielak – „ostatni białystoker”
Historia Bencyjona, Benjamina, Bena, ostatniego świadka końca białostockich, przedwojennych Żydów. Autorka czyni zabieg i przekłada tamten świat na język widziany oczami nastoletnich dzieci, nie tylko Bencelego, ale i Broni, Staśka, Feli, czy Szamaja. To był dobry, niewinny świat, gdzie najważniejsze poza miastem były więzi. Więzi, które pomagają przecież i teraz przetrwać największe kryzysy i biedę. Dodatkowy zabieg sprawia, że trochę nie wiemy kto jest autorką pracy/książki, za to przekonujemy się o międzypokoleniowej nośności zawartej w niej wartościowej treści.
Treść bogato ilustrowana zdjęciami i DŻSami, czyli Dokumentami Życia Codziennego z przedwojny/ bilety do kina i teatru, reklamy maści, usług i sklepów, etc. Słowem – cymes!
PS. Na spotkaniu Ben – jestem pewien –zagiąłby niejednego mentalnego coacha, trenera czy instruktora fitnessu. Siła i moc człowieka, który przeżył sześć obozów i mimo 90ki na karku dba o formę - godna olimpijczyka!
Marta Sawicka – Danielak – „ostatni białystoker”
Historia Bencyjona, Benjamina, Bena, ostatniego świadka końca białostockich, przedwojennych Żydów. Autorka czyni zabieg i przekłada tamten świat na język widziany oczami nastoletnich dzieci, nie tylko Bencelego, ale i Broni, Staśka, Feli, czy Szamaja. To był dobry, niewinny świat, gdzie najważniejsze poza miastem były...
Grzegorz Kalinowski - Generacja X
Nawet druga część tytułu jest po chuj. I to przegadanie w książce jest po chuj, przecież jak Lidka kłóci się z Lukiem, czemu jej dwadzieścia lat temu nie zerżął, to wiadomo po paru zdaniach, co wyraża. U Kalinowskiego wyrażała się przez strony, całe strony młóci to samo w kółko do odrealnionego typa, który nawet imię zamienił na bohatera Gwiezdnych Wojen.
Aczkolwiek, wydaje mi się, że ta książka nadaje się na scenę. Potrzeba mądrego scenarzysty. Akcja dzieje się na trzech domowych imprezach, więc oszczędna scenografia to też atut, no i dużo tu dialogów. Oczywiście tak dużo, za dużo, niemniej, Kalinowski jako nikomu nieznany autor pokazał, że chce się bawić w literaturę i to mu należy oddać.
PS. No i wtręty samego autora w środku akcji, z offu, typu: a czy wy (kobiety) nie zwracacie uwagi na nasze (męskie) tyłki? - GDZIE BYŁ REDAKTOR!!! - ja się grzecznie pytam.
Grzegorz Kalinowski - Generacja X
Nawet druga część tytułu jest po chuj. I to przegadanie w książce jest po chuj, przecież jak Lidka kłóci się z Lukiem, czemu jej dwadzieścia lat temu nie zerżął, to wiadomo po paru zdaniach, co wyraża. U Kalinowskiego wyrażała się przez strony, całe strony młóci to samo w kółko do odrealnionego typa, który nawet imię zamienił na bohatera...
Jerzy Franczak - Osiem
Bardzo przeciętna książka (właściwie 8 opowiadań) o bardzo przeciętnych ludziach. Niby dobrze - umieć wydobywać z najrzyziemniejszych pod słońcem zdarzeń, zdarzenia niezwykłe. jednak autor poległ w równie przeciętnym (czytaj bezbarwnym) języku i zaledwie poprawnej narracji.
Jerzy Franczak - Osiem
Bardzo przeciętna książka (właściwie 8 opowiadań) o bardzo przeciętnych ludziach. Niby dobrze - umieć wydobywać z najrzyziemniejszych pod słońcem zdarzeń, zdarzenia niezwykłe. jednak autor poległ w równie przeciętnym (czytaj bezbarwnym) języku i zaledwie poprawnej narracji.
Ian McEwan - Amsterdam
No cóż drodzy państwo, literatura zależy też od poziomu i klasy autora. Niepodrabialny McEwan to światowej klasy zawodnik, może więc to nic dziwnego, że Amsterdam jest wyśmienitą okazją poznać tajniki wiedzy na tematy dziennikastwa prasowego, komponowania koncertów na orkiestrę i słabostek głównych polityków z najwyższych lotów techniką. I pamiętajcie, że czasem najwięcej będzie miał do powiedzenia ten najmniej widoczny - wytrwajcie tylko do końca. Polecam
Ian McEwan - Amsterdam
No cóż drodzy państwo, literatura zależy też od poziomu i klasy autora. Niepodrabialny McEwan to światowej klasy zawodnik, może więc to nic dziwnego, że Amsterdam jest wyśmienitą okazją poznać tajniki wiedzy na tematy dziennikastwa prasowego, komponowania koncertów na orkiestrę i słabostek głównych polityków z najwyższych lotów techniką. I...
Caleb Azumah Nelson - "Otwarte wody"
Początkowo przypominało rozdwojenie jaźni - główny bohater mówi o sobie "ty". Co z tego, że Londyn, artyści, ale tacy bardziej endogemiczni niż światowi, że dobra czarna muza, świetne zdjęcia, jak w kółko to ty i ty. Autor szukał najlepszej formy dla wyrazu swoich lęków, ze względu na kolor skóry, wyrwanie z Ghany i przesadzenie do nowej ziemi, otaczającą wielokulturowość i rodzącą się w tych warunkach z malutkiego ziarenka miłość. W dodatku do dziewczyny swojego przyjaciela. Jak żyć?- zapytałbym autora. - Na wpół szczęśliwie, ale jakoś trzeba- odpowiedziałby tą pozycją autor.
Caleb Azumah Nelson - "Otwarte wody"
Początkowo przypominało rozdwojenie jaźni - główny bohater mówi o sobie "ty". Co z tego, że Londyn, artyści, ale tacy bardziej endogemiczni niż światowi, że dobra czarna muza, świetne zdjęcia, jak w kółko to ty i ty. Autor szukał najlepszej formy dla wyrazu swoich lęków, ze względu na kolor skóry, wyrwanie z Ghany i przesadzenie do...
Wiesław Myśliwski – Kamień na kamieniu
Myśliwski mistrzem jest i basta. Sięganie po dekadach od wydania książki nadal jest przeżyciem mistycznym i elektryzującym. Wiesław Myśliwski opowiada losy człowieka, i z tego powoli tka głębszą historię naszych zachowań i przemian. W „Kamieniu” zaczyna się od budowania rodzinnego grobu, a więc tak jakby od końca, po to, żeby pokazać życie w jego całym spektrum od wojennej zawieruchy, aż po wszystkie detale chłopskiej pracy i kultury. Stał się jej głównym pisarskim orędownikiem i niedoścignionym narratorem po dziś dzień. Ze śpiewu ptaków, ze święta, z opilstwa i bijatyk potrafi wprowadzić nas na głębszy poziom, pokazać ukryte znaczenia, doprowadzając do zatrzymania się, namysłu, nieraz i wzruszeń.
W kulturze chłopskiej skupia się cała nasza polska tradycja, nasz rodowód, i nasz język. To zdaje się mówić do nas ten pisarz. Każda z jego książek to filozoficzny traktat o życiu i egzystencji. To świadectwo. To mistrzostwo opowiadania, które powoduje, że jak w rzece powoli się w niej zanurzamy i nie pozostawia obojętnymi.
Wiesław Myśliwski – Kamień na kamieniu
Myśliwski mistrzem jest i basta. Sięganie po dekadach od wydania książki nadal jest przeżyciem mistycznym i elektryzującym. Wiesław Myśliwski opowiada losy człowieka, i z tego powoli tka głębszą historię naszych zachowań i przemian. W „Kamieniu” zaczyna się od budowania rodzinnego grobu, a więc tak jakby od końca, po to, żeby pokazać...
Jakie to jest żywe, skrzące i niebanalne! Są tutaj momenty i do śmiechu i do zadumy i do wzruszeń, całość płynie wartko. Jedna z najlepszych pozycji w ostatnim czasie. Pacześ ma dar, jakby wiedział jakie są oczekiwania czytelnika co do kolejnej strony, rozdziału, epizodu. Pewnie dlatego, że trzyma się swoich realiów, wie o czym pisze. Całość bardzo dobrze skomponowana.
Jakie to jest żywe, skrzące i niebanalne! Są tutaj momenty i do śmiechu i do zadumy i do wzruszeń, całość płynie wartko. Jedna z najlepszych pozycji w ostatnim czasie. Pacześ ma dar, jakby wiedział jakie są oczekiwania czytelnika co do kolejnej strony, rozdziału, epizodu. Pewnie dlatego, że trzyma się swoich realiów, wie o czym pisze. Całość bardzo dobrze skomponowana.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Rafał Pacześ – Grube wióry
„Obudził go przeszywający ból w skroniach” – pierwsze zdanie powieści, a więc mamy do czynienia z kacem. I tak będzie w kółko. Choroba alkoholowa stanie się podskórnym motywem przewodnim tej skądinąd udanej powieści stan-upera.
Na pierwszym planie widzimy świat trzydziestoletniego przedstawiciela handlowego małej firmy zaopatrującej w papier i artykuły biurowe swoich kontrahentów. Opisywany świat przypomina serial The Office, z tym że ze świetnie oddanymi realiami łódzkimi. Jest stara kamienica, są zaułki w których spożywa się alkohol przed pójściem do knajpy i są kumple do odreagowywania po tygodniu pracy. Rafał Pacześ skupia się na historii dwóch kolesi, przedstawiciela handlowego i nowego mentora dużo bardziej doświadczonego i w życiu i w handlu. Obaj pracują dla tego samego skąpego i cwanego właściciela Martexu, Kazika. Mamy suto zakrapianą odyseję po klientach, włącznie z nauką bezpośredniego marketingu, knajpach, dziewczynach i rodzinnych konfliktach. Odyseje, której do szczęśliwego zakończenia potrzeba sporego fartu.
Akcja dzieje się w 2012, niby nie tak dawno, a jakby w epoce zanurzonej nadal w latach 90. Pierwszy zaciąg handlowców w kapitalistycznej Polsce, dzisiejsze korporacje są już dużo dalej. Trochę błędów w samej powieści, ale jest w niej sporo wdzięku. Jest jak to się mówi klimat. I to sprawia, że się płynie.
Nawet mimo swego rodzaju prostolinijnie wyłożonej nam, czytelnikom przestrogi...
Rafał Pacześ – Grube wióry
„Obudził go przeszywający ból w skroniach” – pierwsze zdanie powieści, a więc mamy do czynienia z kacem. I tak będzie w kółko. Choroba alkoholowa stanie się podskórnym motywem przewodnim tej skądinąd udanej powieści stan-upera.
Na pierwszym planie widzimy świat trzydziestoletniego przedstawiciela handlowego małej firmy zaopatrującej w papier i...
Georgi Gospodinow - “Schron przeciwczasowy”
Booker dla literatury bułgarskiej, dla małego języka, dla niszowego pisarza, to ważne.
Gospodinow, odważny, łączy publicystykę, filozofię i historię z beletrystyką. Wynosząc i przypominając nam minione dekady, zwłaszcza lata 50, 80 i przede wszystkim rok swoich urodzin – 68.
ponownie stawiając go na piedestale. Oczywiście nie sam, pomogło społeczeństwo, głosując na swoją ulubioną dekadę. Pomogła przeszłość i choroba neuronów, której coraz częściej i coraz liczniej ulegamy – przypomnę – mowa o Alzhaimerze.
„Schron” rozwala coś zastanego w literaturze. Jej wizyjność, pomysł na przyszłość zdają się być niezwykle celne. Zagospodarujmy jeszcze raz przeszłość zdaje się mówić Gospodinow i pomysł ów nie jest chybiony…
PS. Po błyskotliwym, wciągającym początku, potem jednak się ciągnie.
Georgi Gospodinow - “Schron przeciwczasowy”
Booker dla literatury bułgarskiej, dla małego języka, dla niszowego pisarza, to ważne.
Gospodinow, odważny, łączy publicystykę, filozofię i historię z beletrystyką. Wynosząc i przypominając nam minione dekady, zwłaszcza lata 50, 80 i przede wszystkim rok swoich urodzin – 68.
ponownie stawiając go na piedestale. Oczywiście nie...
Charles Bukowski “Gdy kota nie ma, myszy harcują”
To już ostatnie podrygi pisarskie Bukowskiego. Dziennik zaczyna się wpisem z 28 sierpnia 1991 roku, a kończy 27 lutego ‘93. Poeta zmarł rok później, w marcu ‘94.
Za każdym razem kiedy sięgamy czy to po prozę, czy po poezję Charlsa Bukowskiego spodziewamy się kolorowych obrazków z życia, pióra naładowanego mocnymi słowami. W tym wypadku obrazki koncentrują się na wyścigach konnych - przyznam najbardziej nudnym temacie poruszanym przez pisarza, ale cóż zrobić. Pewną rutynę zapisów przełamują te dotykające przeszłości, zwłaszcza kiedy Buk bierze się za swoich dawnych kolegów - poetów, którzy zgrywali twardzieli, a przeważnie byli na utrzymaniu żon albo rodziców. Reszta stanowi zapis odcinania kuponów sławy, która pod koniec życia dopadła autora. Fałszywi i prawdziwi dziennikarze łaknący spotkać się i napić się z mistrzem, producenci serialu telewizyjnego, albo nawet sam Bono z U2, który dedykował koncert w Los Angeles Lindzie i Charlesowi Bukowskim. Trzeba przyznać, że Buk miał zdrowy dystans do tych spraw, a przyłapany na połechtaniu próżności, potrafił się z tego w porę wycofać.
Czuł jednak upływ sił
często zaczynał wpis
od zmęczenia i porównania ludzkiej
rasy do gówna
a z drugiej strony walczył
niczym fryga o kolejne zdania swojej ostatniej powieści
Szmira
czy tego dziennika
Pozostał sobą.
Z zapisków dowiadujemy się, że czytelnicy w Polsce mają jeszcze na co czekać. Jego ostatni tom wierszy “Wiersze ostatniej nocy ziemi” wydane w ‘92 są uznawane przez wielu czytelników i krytyków za najlepszy zbiór poetycki- jak dotąd nie ma polskiego przekładu. Zatem, czekamy na kolejny ruch Boir Sur Blanc.
Na oddzielną uwagę zasługują świetne rysunki Roberta Crumba, też outsidera i odludka, z którym Bukowski poznał się na jednej imprezie w Los Angeles. A jak to było potem świetnie wyjaśnia w posłowiu tłumacz książki Jacek Szafranowicz.
Charles Bukowski “Gdy kota nie ma, myszy harcują”
To już ostatnie podrygi pisarskie Bukowskiego. Dziennik zaczyna się wpisem z 28 sierpnia 1991 roku, a kończy 27 lutego ‘93. Poeta zmarł rok później, w marcu ‘94.
Za każdym razem kiedy sięgamy czy to po prozę, czy po poezję Charlsa Bukowskiego spodziewamy się kolorowych obrazków z życia, pióra naładowanego mocnymi...
Chiang - Sheng Kuo - "Stroiciel fortepianów"
Arcydzieło? arcydziełko?
Rozczulił mnie ten brak nachalności, ów przyjemny ton pióra pisarza, który zestraja czytelnika z władcami fortepianowych klawiatur. nie dlatego, że byli głośni, tylko umiejętni, często poszukiwali tego jedynego brzmienia w piano pianissimo. Stroiciel jest częścią duszy artysty, wchodzi do środka i nie przeszkadza, stroi instrument jakby szlifował diament.
Chiang - Sheng Kuo - "Stroiciel fortepianów"
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toArcydzieło? arcydziełko?
Rozczulił mnie ten brak nachalności, ów przyjemny ton pióra pisarza, który zestraja czytelnika z władcami fortepianowych klawiatur. nie dlatego, że byli głośni, tylko umiejętni, często poszukiwali tego jedynego brzmienia w piano pianissimo. Stroiciel jest częścią duszy artysty, wchodzi do środka i nie...