Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , ,

Bardzo przeciętne czytadło. Dziś już nawet nie pamiętam o czym... czyli o niczym. Jedyne co mi zapadło w pamięć to aforyzm o wojnie jednostki ze światem. Zawsze to coś.

Bardzo przeciętne czytadło. Dziś już nawet nie pamiętam o czym... czyli o niczym. Jedyne co mi zapadło w pamięć to aforyzm o wojnie jednostki ze światem. Zawsze to coś.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Samej książki i autora nawet nie chce mi się komentować. Jedno jest zastanawiające. Jak można wydawać takie bzdury. Czy wydawca nie zastanawia się nad renomą wydawnictwa? Wydając takie brednie stawia pod znak zapytania każdą następną swoją publikację.

Samej książki i autora nawet nie chce mi się komentować. Jedno jest zastanawiające. Jak można wydawać takie bzdury. Czy wydawca nie zastanawia się nad renomą wydawnictwa? Wydając takie brednie stawia pod znak zapytania każdą następną swoją publikację.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nierówna książka. Niektóre przygody bohatera opisane z jajem i dobrze się czyta, inne wydumane na siłę i kulawe. W połowie książki poczułem się zmęczony, ale jestem wytrenowany więc doczytałem do końca.

Nierówna książka. Niektóre przygody bohatera opisane z jajem i dobrze się czyta, inne wydumane na siłę i kulawe. W połowie książki poczułem się zmęczony, ale jestem wytrenowany więc doczytałem do końca.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Autorka koncentruje się na badaniach genetycznych starych znalezisk i wyciąga z nich daleko idące wnioski. Zbyt daleko idące moim zdaniem, ale kto dziennikarce zabroni?

Na podstawie rozmieszczenia haplogrup żeńskiego mtDNA buduje koncepcję społeczeństw Europy zbudowanych na wielkich migracjach, które uzupełniały się i dzieliły swoim kulturowym dziedzictwem. I tak np., z faktu, że owe haplogrupy wraz z kulturą rolnictwa przemieściły się nawet do Skandynawii wyciąga pochopne wnioski, o migracji rolników na tereny północnej Europy aż z Syrii. Nie zauważa sprzeczności płynącej z historii jej własnego rodu. Otóż badania jej przodków na podstawie męskiego DNA wykazały ich bardzo małą mobilność (zaledwie kilkadziesiąt kilometrów na kilkaset lat), natomiast żeńskie mtDNA okazało się pochodzić z rejonu Szkocji sprzed około 1000 lat. W tym przypadku autorka bogatsza w wiedzę o wyczynach wikingów wyciąga prawidłowy wniosek o prawdopodobnym pochodzeniu przodkini z handlu niewolnikami. Dziwne, że takie podejrzenie nie powstaje u niej przy owych wcześniejszych owianych mgłą przemieszczeniach DNA.

Mimo to zaletą książki, jest sporo informacji o najnowszych osiągnięciach archeogenetyki. Ciąży na niej niestety polityczny bagaż współczesnych uprzedzeń związanych z migracjami i niewypowiedziana chęć udowodnienia ich kulturotwórczej roli. Być może, patrząc globalnie, tak to w historii ludzkiej bywało. Lokalnie patrząc, wzbogacanie kultur czy to przez Hunów, Węgrów czy Mongołów wygląda na ogół inaczej ale o tym paleoantropologia nam nie powie z braku źródeł.

Styl pisarski autorki mi nie podszedł. Lubię konkrety, a pompowanie książki opisami swoich wojaży czy anegdotami o naukowych animozjach nijak się miało do meritum, ale może dla innych czytelników będzie to zaletą.

Autorka koncentruje się na badaniach genetycznych starych znalezisk i wyciąga z nich daleko idące wnioski. Zbyt daleko idące moim zdaniem, ale kto dziennikarce zabroni?

Na podstawie rozmieszczenia haplogrup żeńskiego mtDNA buduje koncepcję społeczeństw Europy zbudowanych na wielkich migracjach, które uzupełniały się i dzieliły swoim kulturowym dziedzictwem. I tak np., z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Kryzys wieku średniego doprawiony kokainą.

Hesse, dzięki romantyzmowi, poświęceniu się twórczości, idealizacji kultury dający sobie radę z depresją, ulega z wiekiem zniechęceniu, a dotychczasowe obrony zawodzą. U progu pięćdziesiątki dokonuje rozrachunku z zakłamaną kulturą, społeczeństwem i własną zakłamaną osobowością. Niestety, jakieś to nieskładne, a nade wszystko doprawione ucieczką w świat wizji.
Trudno dokonać oceny tej pozycji, bo jest wyjątkowo nierówna. Szczególnie początkowe partie, tzw. traktat o wilku stepowym, rozczarowują poziomem dociekań.
Nie polecam.

Kryzys wieku średniego doprawiony kokainą.

Hesse, dzięki romantyzmowi, poświęceniu się twórczości, idealizacji kultury dający sobie radę z depresją, ulega z wiekiem zniechęceniu, a dotychczasowe obrony zawodzą. U progu pięćdziesiątki dokonuje rozrachunku z zakłamaną kulturą, społeczeństwem i własną zakłamaną osobowością. Niestety, jakieś to nieskładne, a nade wszystko...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Niektórzy uważają, że ta książka to thriller psychologiczny, ale mam wątpliwości czy samo straszenie bohaterki do tego wystarczy. Gdzie portret psychologiczny, gdzie dreszczyk? Książka jest bardzo przeciętnym czytadłem. Napięcia tu tyle co w baterii AAA. Styl pisarski nie odbiega od co lepszych prac w konkursach literackich LC więc dramatu nie ma, ale to nie jest rekomendacja. Do wad zaliczam pompowanie książki bezsensownymi opisami. Naprawdę wystarczy mi wiadomość, że na biurku stoi komputer, nie muszę wiedzieć ile rdzeniowy procesor tkwi w środku i jaka karta grafiki (no chyba, żeby ten procesor miał się zawiesić w kluczowym punkcie opowieści:)) Nie oczekuję też pasjonujących opisów pączków czy jajecznicy które konsumuje bohaterka. Z powyższych powodów przez połowę lektury uczucie irytacji kazało mi cisnąć książką w kąt, ale... wytrwałem, przezwyciężyłem, przyzwyczaiłem się do stylu autorki i resztę książki przetrwałem bez cierpienia. Do plusów zaliczam dobre mnożenie tropów, ciekawą wyobraźnię erotyczną autorki i nabytą wiedzę w zakresie sposobu oświetlania fotografowanych przedmiotów;)

Niektórzy uważają, że ta książka to thriller psychologiczny, ale mam wątpliwości czy samo straszenie bohaterki do tego wystarczy. Gdzie portret psychologiczny, gdzie dreszczyk? Książka jest bardzo przeciętnym czytadłem. Napięcia tu tyle co w baterii AAA. Styl pisarski nie odbiega od co lepszych prac w konkursach literackich LC więc dramatu nie ma, ale to nie jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka "Cisza..." wiele obiecuje, ale obietnicy nie spełnia. Im dalej tym większe rozczarowanie. Autor szybko utyka na mieliźnie, międli temat, zasłania się mistycyzmem (no, ale on ćwiczy jogę i medytacje). Raczej nie otrzymamy klarownej odpowiedzi na pytanie z drugiej części tytułu. Można znaleźć w niej kilka ciekawych spostrzeżeń, jak choćby, że przeciwieństwem ciszy jest mózg (to akurat nie autora). Istotnie, najczęściej sami wprowadzamy się w rozgardiasz. Wywody nie są liniowe i książkę można czytać otwierając w dowolnym miejscu, w związku z czym nadaje się do powieszenia jej w świątyni dumania. Mimo wszystkich słabości książki, warto ją posiadać, by czasem zerknąć do niej dla chwili refleksji.

Książka "Cisza..." wiele obiecuje, ale obietnicy nie spełnia. Im dalej tym większe rozczarowanie. Autor szybko utyka na mieliźnie, międli temat, zasłania się mistycyzmem (no, ale on ćwiczy jogę i medytacje). Raczej nie otrzymamy klarownej odpowiedzi na pytanie z drugiej części tytułu. Można znaleźć w niej kilka ciekawych spostrzeżeń, jak choćby, że przeciwieństwem ciszy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ciekawie skonstruowana historia z kilkunastoletnią dziewczynką jako narratorem. "Dziecięcy" styl narracji dodaje tej historii siły wyrazu, chociaż większość jest wytworem wyobraźni autora. Pozycja raczej skierowana do młodego czytelnika. Z pewnością znacznie przyczyniła się do powstania legendy Iqbala Masiha i uświadomienia zachodnich społeczeństw na temat problemu niewolniczej pracy dzieci w biednych krajach.

Ciekawie skonstruowana historia z kilkunastoletnią dziewczynką jako narratorem. "Dziecięcy" styl narracji dodaje tej historii siły wyrazu, chociaż większość jest wytworem wyobraźni autora. Pozycja raczej skierowana do młodego czytelnika. Z pewnością znacznie przyczyniła się do powstania legendy Iqbala Masiha i uświadomienia zachodnich społeczeństw na temat problemu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Oryginalna proza. Płatonow posiada niezwykłą zdolność malowania słowami. Kilkoma zwrotami jest w stanie nakreślić najciemniejsze odcienie duszy. Po kilkudziesięciu stronach niestety to się przejada, a poza tym ma się wrażenie, że tkwi się w miejscu. Mroczna atmosfera nuży i ciąży, brak jest konkretnej fabuły. Całą książkę przenika poetyka śmierci i nekrofilli. Dół przypomniał mi Jądro ciemności Conrada. Symbolika destrukcji, śmierci i grobu przenika oba dzieła.

Książka jest interpretowana jako krytyka totalitaryzmu. Pełna zgoda o tyle, że każdy totalitaryzm jest w swym charakterze destruktywny wobec życia i nekrofilny. Można też spojrzeć na dylemat w powieści jako walkę tendencji nekrofilnych (destruktywnych) i biofilnych w człowieku i nadzieję zwycięstwa zasady życia (chociaż mam wrażenie, że Płatonow jest już zbyt pesymistyczny, i tę nadzieję wyraża tylko werbalnie)
Generalnie polecam, chociażby po to by zapoznać się z niezwykle oryginalnym stylem
Poniżej link do dobrej imho recenzji:
https://www.tygodnikpowszechny.pl/kto-wtedy-bedzie-ludzmi-148000

Oryginalna proza. Płatonow posiada niezwykłą zdolność malowania słowami. Kilkoma zwrotami jest w stanie nakreślić najciemniejsze odcienie duszy. Po kilkudziesięciu stronach niestety to się przejada, a poza tym ma się wrażenie, że tkwi się w miejscu. Mroczna atmosfera nuży i ciąży, brak jest konkretnej fabuły. Całą książkę przenika poetyka śmierci i nekrofilli. Dół...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie podobało mi się. Ciężko odnieść się do tak obszernego i wielowątkowego tekstu, więc posłużę się zewnętrzną recenzją, która najlepiej oddaje szereg wątpliwości jakie wzbudziły we mnie wywody autora: http://racjonalista.tv/zachod-ma-sie-dobrze-wbrew-bajaniom-morrisa-i-fegusona/
Ponadto tekst jak dla mnie zbyt rozwlekły, bezładny i w wielu aspektach zbyt powierzchowny. Bardziej świecidełko niż solidny naukowy materiał (mam na myśli nie tony faktografii, a koncepcje które słabo z niej wynikają).
Zresztą, czy nawet jeśli zokcydentalizowane Chiny z zachodnim modelem akumulacji kapitału i kulturą pracy ponad potrzeby (i siły), prześcigną kiedyś USA i Europę, to nadal będą Wschodem?

Nie podobało mi się. Ciężko odnieść się do tak obszernego i wielowątkowego tekstu, więc posłużę się zewnętrzną recenzją, która najlepiej oddaje szereg wątpliwości jakie wzbudziły we mnie wywody autora: http://racjonalista.tv/zachod-ma-sie-dobrze-wbrew-bajaniom-morrisa-i-fegusona/
Ponadto tekst jak dla mnie zbyt rozwlekły, bezładny i w wielu aspektach zbyt powierzchowny....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Biorąc pod uwagę datę napisania książki (pierwsza połowa lat 60-tych XXw.) Per Wahloo okazuje się wybitnym wizjonerem. Świat w którym elity zarządzające polityką i mediami opierają rządy na usuwaniu z przestrzeni społecznej drażliwych tematów, łagodzeniu sprzeczności i zastępowania dyskusji publicznej medialną papką, zadziwiająco przypomina obecne realia. A to wszystko skąpane w konformizmie, korupcji finansowej i obyczajowej oraz powszechnym strachu przed zmianami i przed wyłamaniem się z obowiązujących kanonów myślenia.
Reklamowana jako kryminał, w istocie jest książką publicystyczną - prawdopodobnie reakcją Wahloo na to co już w tamtych odległych latach dostrzegał w szwedzkiej (i nie tylko) socjaldemokracji - ubraną w formę kryminału. Stąd też zapewne niskie oceny tej pozycji ze strony miłośników kryminału. Wahloo tworzy swoją własną wizję społeczeństwa totalnego i ubezwłasnowolnionego. Ja daję tej książce wysoką notę za aktualność.

Biorąc pod uwagę datę napisania książki (pierwsza połowa lat 60-tych XXw.) Per Wahloo okazuje się wybitnym wizjonerem. Świat w którym elity zarządzające polityką i mediami opierają rządy na usuwaniu z przestrzeni społecznej drażliwych tematów, łagodzeniu sprzeczności i zastępowania dyskusji publicznej medialną papką, zadziwiająco przypomina obecne realia. A to wszystko...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Frazesy o bezmyślnym siedzeniu, jako najwyższym wymiarze wolności.

Początkowo zacząłem sobie na marginesach notować wszystkie sprzeczności i nielogiczności wykładu, ale szybko spostrzegłem, że musiałbym zamazać cala książkę. Myślę sobie, o co kaman? Sięgnąłem do informacji o Osho i wszystko stało sie jasne. Oto jego kredo: "To nie jest nauczanie. Dlatego mogę mówić, co chcę. Jeśli chodzi o swobodę mówienia, to jestem najbardziej wolnym człowiekiem. Tego samego dnia mogę sobie zaprzeczać setki razy. Ponieważ nie jest to wykład - nie musi być spójny." Wygodne? Jeszcze jak:) Dla Osho sprzeczności nie istnieją - tylko wzajemnie uzupełniające się punkty widzenia. Zdaje się, że również w praktyce życia nie unikał sprzeczności, a jego oświecenie i wolność były wspierane farmakologicznie i sześciocyfrowymi przelewami "wyznawców". Osho w istocie jest rozkapryszonym intelektualnym autsajderem i otwarcie to przyznaje. Odpycha od siebie rzeczywistość i znajduje w tym wolność.

Czy warto czytać Osho? Szczerze mówiąc nie znalazłem w nim zbyt wiele świeżości. Może był świeższy 50 lat temu, albo kilkanaście książek do tyłu, które mam za sobą. Są pozycje traktujące temat z większą dyscypliną intelektualną. Ale dyscyplina intelektualna to dla tych mniej wyzwolonych:)

Frazesy o bezmyślnym siedzeniu, jako najwyższym wymiarze wolności.

Początkowo zacząłem sobie na marginesach notować wszystkie sprzeczności i nielogiczności wykładu, ale szybko spostrzegłem, że musiałbym zamazać cala książkę. Myślę sobie, o co kaman? Sięgnąłem do informacji o Osho i wszystko stało sie jasne. Oto jego kredo: "To nie jest nauczanie. Dlatego mogę mówić, co...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wydana nowocześnie, czyli dużo ilustracji i mało treści. Absolutne podstawy i to bardzo okrojone. Można tą pozycję potraktować jako wstęp do tematu, bo raczej na podstawie zawartej w niej wiedzy nie wykonamy dobrze oczka wodnego. Za to sporo ilustracji, które mogą posłużyć jako inspiracja do stworzenia dekoracji ogrodowych.

Wydana nowocześnie, czyli dużo ilustracji i mało treści. Absolutne podstawy i to bardzo okrojone. Można tą pozycję potraktować jako wstęp do tematu, bo raczej na podstawie zawartej w niej wiedzy nie wykonamy dobrze oczka wodnego. Za to sporo ilustracji, które mogą posłużyć jako inspiracja do stworzenia dekoracji ogrodowych.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Encyklopedyczne przedstawienie różnych wierzeń na terenie cesarstwa rzymskiego. Powierzchownie, ale wartościowe informacyjnie.

Encyklopedyczne przedstawienie różnych wierzeń na terenie cesarstwa rzymskiego. Powierzchownie, ale wartościowe informacyjnie.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książka warta przeczytania. Mi bliska, bo na studiach pisałem pracę o uzurpacji Eugeniusza i była jednym z niewielu opracowań, które traktują o tym wydarzeniu. Obejmuje bardzo istotny, a w gruncie rzeczy pomijany moment historyczny, obejmujący polityczne zwycięstwo chrześcijaństwa i uznania go za religię państwową oraz delegalizacji religii pogańskich. Np. taki skromny fakt, dekret że niechrześcijanin nie mógł dziedziczyć majątku. Proste? Sam zostałbym chrześcijaninem:)) Krawczuk stawia tezę, że ten okres jest faktycznym i kulturowym zamknięciem ery antyku.

Książka warta przeczytania. Mi bliska, bo na studiach pisałem pracę o uzurpacji Eugeniusza i była jednym z niewielu opracowań, które traktują o tym wydarzeniu. Obejmuje bardzo istotny, a w gruncie rzeczy pomijany moment historyczny, obejmujący polityczne zwycięstwo chrześcijaństwa i uznania go za religię państwową oraz delegalizacji religii pogańskich. Np. taki skromny...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Cegła. Typowy podręcznik. Merytorycznie bez zarzutu, ale z powodu objętości powierzchownie.

Cegła. Typowy podręcznik. Merytorycznie bez zarzutu, ale z powodu objętości powierzchownie.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Typowa cegła historyczna. Nudno, ale na wysokim merytorycznym poziomie. Jedna z niewielu pozycji, która oprócz dziejów politycznych, próbuje także naświetlić codzienne życie Kozaków. Mimo wszystko sporo niedosytu,ale wynikającego raczej z braku bazy źródłowej (z pustego i Salomon nie naleje). Dobry punkt wyjścia do bardziej szczegółowych studiów.

Typowa cegła historyczna. Nudno, ale na wysokim merytorycznym poziomie. Jedna z niewielu pozycji, która oprócz dziejów politycznych, próbuje także naświetlić codzienne życie Kozaków. Mimo wszystko sporo niedosytu,ale wynikającego raczej z braku bazy źródłowej (z pustego i Salomon nie naleje). Dobry punkt wyjścia do bardziej szczegółowych studiów.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Nieźle to napisane. Ma swój klimat i umiejętne stopniowanie napięcia. Niestety, od pewnego, kluczowego dla głównego bohatera, zakrętu historii, robi się coraz mniej prawdopodobnie a zły charakter staje się irytująco naiwny. Najgorsze jest zakończenie. Nie przepadam za zakończeniami typu deus ex machina. Próba na siłę zaskoczenia czytelnika, świadczy tylko o braku pomysłu.
Byłoby spokojnie 7 gwiazdek, ale minus jedna za nielogiczności i druga za to jak Czubaj kończy.

Nieźle to napisane. Ma swój klimat i umiejętne stopniowanie napięcia. Niestety, od pewnego, kluczowego dla głównego bohatera, zakrętu historii, robi się coraz mniej prawdopodobnie a zły charakter staje się irytująco naiwny. Najgorsze jest zakończenie. Nie przepadam za zakończeniami typu deus ex machina. Próba na siłę zaskoczenia czytelnika, świadczy tylko o braku...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Duże rozczarowanie. Tak to bywa, kiedy biolog bierze się za temat, który powinien należeć do religioznawcy, może psychologa czy socjologa. Podejrzewam, że równie słaba byłaby praca religioznawcy na temat ewolucjonizmu. Liczyłem chociaż na interesujące hipotezy socjobiologicznych źródeł wiary, ale otrzymałem tylko jakieś zdawkowe i słabo uzasadnione domysły. Większość książki to, mający quasi ideologiczny charakter, atak na religijną wiarę przypominający gorliwością jakiegoś ateistę-neofitę.

Duże rozczarowanie. Tak to bywa, kiedy biolog bierze się za temat, który powinien należeć do religioznawcy, może psychologa czy socjologa. Podejrzewam, że równie słaba byłaby praca religioznawcy na temat ewolucjonizmu. Liczyłem chociaż na interesujące hipotezy socjobiologicznych źródeł wiary, ale otrzymałem tylko jakieś zdawkowe i słabo uzasadnione domysły. Większość...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Mam bardzo mieszane uczucia po przeczytaniu tej książki. Spora część jest poświęcona rodzajom narzędzi, sposobu pozyskiwania, suszenia, magazynowania drewna etc. Trzeba przyznać, że jak na taki "drewniany" temat, autor popisał się dużą inwencją i zdołał go przedstawić w dość interesujący i osobisty sposób, ubierając w swoistą filozofię stylu życia na styku z naturą. Nie oczekujmy jednak zbyt wiele. Dla osób nie mających kominka w domu lub kupujących gotowe drewno od dostawcy, nie będą to zbyt odkrywcze ani ciekawe wynurzenia.

Autor jest zwolennikiem dwukrotnego zwiększenie zużycia energetycznego drewna do 2020 roku jako energii odnawialnej. Zauważa przy tym, że małe miejscowości mają w okresie zimowym większe zanieczyszczenie powietrza niż centrum Oslo, ale to wina przestarzałych pieców, w których pali się przy zdławionym dopływie powietrza. Wniosek - należy spalać drewno w nowoczesnych piecach.

Końcówka książki to już pełen ukłon w stronę firm Jotul i Sintef, i omówienie ich nowoczesnych pieców. Szczególnie promowana jest firma Sintef (choć dyskretnie) i nadejście ery jej najnowocześniejszych prototypowych pieców, które w handlu mają się ukazać w 2016 roku. Biorąc pod uwagę, że książka ukazała się w 2011 roku, wypada uchylić czapki przed tym majstersztykiem nowoczesnego premarketingu.

Mam bardzo mieszane uczucia po przeczytaniu tej książki. Spora część jest poświęcona rodzajom narzędzi, sposobu pozyskiwania, suszenia, magazynowania drewna etc. Trzeba przyznać, że jak na taki "drewniany" temat, autor popisał się dużą inwencją i zdołał go przedstawić w dość interesujący i osobisty sposób, ubierając w swoistą filozofię stylu życia na styku z naturą. Nie...

więcej Pokaż mimo to