-
Artykuły„Nie ma bardziej zagadkowego stworzenia niż człowiek” – mówi Anna NiemczynowBarbaraDorosz2
-
ArtykułyNie jesteś sama. Rozmawiamy z Kathleen Glasgow, autorką „Girl in Pieces”Zofia Karaszewska2
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Matki. Sprawdź propozycje wydawnictwa Czwarta StronaLubimyCzytać1
-
ArtykułyBabcie z fińskiej dzielnicy nadchodzą. Przeczytaj najnowszą książkę Marty Kisiel!LubimyCzytać2
Biblioteczka
Na początku zawsze jest słowo - kwintesencja Herberta.
A potem nagle staje się cisza. Cisza jak w gotyckim kościele.
Na początku zawsze jest słowo - kwintesencja Herberta.
A potem nagle staje się cisza. Cisza jak w gotyckim kościele.
Son et lumière. Festiwal dźwięku i światła. Feeria barw.
By stworzyć takie dzieło, trzeba być geniuszem. Albo szaleńcem. Ewentualnie... Waldemarem Łysiakiem?
Jakiekolwiek by nie były jego pozostałe dzieła (większość bardzo dobrych, inne - te współczesne - odrobinę, a czasem o wiele gorsze) to jest, dla mnie, ukoronowaniem jego twórczości ogólnej, tak jak "Cesarski Poker" - twórczości napoleońskiej i "Salon..." - politycznej.
Łysiak kocha sztukę jak mężczyzna kobietę - próbuje ją uwieść, a gdy zdaje sobie sprawę z jej mocy i niezależności - pociąga go ona jeszcze bardziej.
Mimo że jako architekt jest znawcą tematu niejako "od kuchni", potrafi zachować zarówno świeżość spojrzenia dziecka jak i dojrzałość filozofa. A nade wszystko pisarza. I mimo że "Książki warto pisać tylko wtedy, jeśli przekroczy się ostatnią granicę wstydu" (M. Hłasko) - to akurat tutaj - Łysiak nie ma się czego wstydzić.
Son et lumière. Festiwal dźwięku i światła. Feeria barw.
By stworzyć takie dzieło, trzeba być geniuszem. Albo szaleńcem. Ewentualnie... Waldemarem Łysiakiem?
Jakiekolwiek by nie były jego pozostałe dzieła (większość bardzo dobrych, inne - te współczesne - odrobinę, a czasem o wiele gorsze) to jest, dla mnie, ukoronowaniem jego twórczości ogólnej, tak jak "Cesarski...
Po prostu bardzo dobra. Głównie za opisy Petersburga i niesamowite wczuwanie się w stany emocjonalne bohaterów. Sam Rodion Romanowicz jako charakter irytował mnie odrobinę. Łagodne i dobre kobiety - Sonia, Eudoksja i Pulcheria sprawiały, że uśmiechałam się delikatnie. Jak dla mnie, jednak, najciekawszymi i najlepiej skonstruowanymi pod względem charakterologicznym postaciami są Ci drugoplanowi - narwaniec i poczciwiec: Razumichin, niesamowicie inteligentny: Porfiry Pietrowicz (skojarzenia z Herkulesem Poirot nasuwają się same) i człowiek o ciemnej przeszłości, który toczył z życiem walkę i przegrał - Swidrygajłow.
Po prostu bardzo dobra. Głównie za opisy Petersburga i niesamowite wczuwanie się w stany emocjonalne bohaterów. Sam Rodion Romanowicz jako charakter irytował mnie odrobinę. Łagodne i dobre kobiety - Sonia, Eudoksja i Pulcheria sprawiały, że uśmiechałam się delikatnie. Jak dla mnie, jednak, najciekawszymi i najlepiej skonstruowanymi pod względem charakterologicznym...
więcej mniej Pokaż mimo to"Klasa pani Czajki" jest powieścią o młodzieży i jak się spodziewacie, praktycznie tylko dla młodzieży. Autorka czerpiąc z własnych doświadczeń oraz nieco fantazjując (a raczej - dość porządnie) próbowała stworzyć świat jednego z warszawskich gimnazjów. Powieść jest lekka, ale nie przesłodzona - autorka wplata odpowiednio poważne wątki - choroba członka rodziny, problemy z psychiką, czy jakże często obecne w każdym wieku wahanie nad wyborem własnej ścieżki. Dzieki takim zabiegom powieść staje się bardziej realna, ale nie ujmuje jej to pewnego ciepła. Jeśli ktoś chce zatopić się w świecie gimnazjalistów - podobnych do niego, lub powrócić do czasów młodości - może sięgnąć po książkę pani Piekarskiej. Opowieść na jeden zimny wieczór, spędzony z kubkiem herbaty w wygodnym fotelu. W skali ocen szkolnych - bo przecież o szkole książka opowiada - i w swojej kategorii - powieści młodzieżowej, otrzymuje czwóreczkę z małym minusem, którą sobie ładnie wypracowała.
"Klasa pani Czajki" jest powieścią o młodzieży i jak się spodziewacie, praktycznie tylko dla młodzieży. Autorka czerpiąc z własnych doświadczeń oraz nieco fantazjując (a raczej - dość porządnie) próbowała stworzyć świat jednego z warszawskich gimnazjów. Powieść jest lekka, ale nie przesłodzona - autorka wplata odpowiednio poważne wątki - choroba członka rodziny, problemy z...
więcej mniej Pokaż mimo toBardzo porządna biografia jednego z najsłynniejszych władców doby XIX wieku. Czyta się dość przyjemnie - styl autora jest nienapuszony, nie przesycony frazesami. Dodatkowo anegdoty, z życia Franciszka Józefa, czynią książkę ciekawszą. Polecam, nie tylko miłośnikom historii, ale im zwłaszcza.
Bardzo porządna biografia jednego z najsłynniejszych władców doby XIX wieku. Czyta się dość przyjemnie - styl autora jest nienapuszony, nie przesycony frazesami. Dodatkowo anegdoty, z życia Franciszka Józefa, czynią książkę ciekawszą. Polecam, nie tylko miłośnikom historii, ale im zwłaszcza.
Pokaż mimo toPraktycznie jedyne co pamiętam z całej książki, to to, że rozczarowałam się. Czy to przez to iż nie byłam zaznajomiona z "Złodziejem", czy może faktycznie fabuła "Królowej..." była dość nieciekawa, a postacie słusznie odstręczały brakiem wymiarowości. Trudno, jednak wymagać od powieści, kunsztu na miarę Mistrzów Tolkiena i Lewisa, jednak czytelnik przyzwyczajony do takiej fantastyki, nad tą pozycją jedynie westchnie, szybko o niej zapominając. Podsumowując: najlepsza z całej książki jest okładka.
Praktycznie jedyne co pamiętam z całej książki, to to, że rozczarowałam się. Czy to przez to iż nie byłam zaznajomiona z "Złodziejem", czy może faktycznie fabuła "Królowej..." była dość nieciekawa, a postacie słusznie odstręczały brakiem wymiarowości. Trudno, jednak wymagać od powieści, kunsztu na miarę Mistrzów Tolkiena i Lewisa, jednak czytelnik przyzwyczajony do takiej...
więcej mniej Pokaż mimo to
Bo istnieją zauroczenia od pierwszego wejrzenia, w które wplątujemy się z własnej woli i które przez życie prowadzą nas jak nić Ariadny przez ciemny labirynt Minotaura.
Zaklęcia nieskomplikowane, najbliższe są człowiekowi, tak jak proste i niewielkie słowa, istne abecadło, które huknęło z pieca, spadając z wyżyn Parnasu literatury do dziecięcej kołyski.
Czasem trudno zrozumieć dlaczego przywiązujemy się do tej, a nie innej książki, znajdujemy z tym, a nie innym autorem wspólny język, a co więcej - wspólny wstyd (bo przecież jak pisał Marek Hłasko: "Książki pisze się wtedy, gdy przekroczy się ostatnią granicę wstydu")
Tak było i w przypadku moim i Bolesława Prusa. Figura zaplątana ściśle w trudne polskie wybory, trafiła od mnie z zaskoczenia, bo wcześniej widziałam w nim tylko sztywnego pozytywistę, niczym nie emocjonującego się piewcę klasyki. Trafiła i już została.
W starych księgach napisano, że podobno recenzje powinny być pozbawione emocji i ściśle własnych przemyśleń. Stare księgi mylą się czasem, tak jak starzy ludzie nie są pozbawieni piętna życiowych błędów. Bo odkąd świat trzyma się na skorupie Wielkiego A'Tuina, odtąd istnieje Prus, wytykający Sienkiewiczowi parę nieścisłości i Makuszyński, chichoczący przy ostrych jak brzytewka dowcipach Samozwaniec. Wszystko bez koniecznego dystansu. Tak więc bez dystansu chcę poprowadzić Was przez mój własny literacki wąwóz, dotknąć tykającego serca mojego własnego zegara literackiego. Czas biegnie nieubłaganie, ale ta książka uderza nadal w punkt dwunastą. Książka będąca wielkim odczarowaniem wszystkiego co wcześniej napisano
o romantyzmie i kobiecie, pracy i wytrwałości. A przede wszystkim o Polsce i Polakach.
Przed Wami, pod Waszymi dłońmi, drodzy Państwo, moi Ladies and Gentelmen – "Lalka" Bolesława Prusa.
Jak bardzo wyświechtano jej tytuł, tysiącem zbędnych interpretacji, do których każdy, kto podąży za rozumowaniem Prusa, dotrze sam. Jak bardzo obito tę książkę w tysiącach lichych szkolnych streszczeń, zapominając o najważniejszym – że jest ona głębokim studium życia, które, nie bądźcie zaskoczeni, według Bolesława Prusa, tak jak według Szekspira jest tylko "powieścią idioty". Prus ukazuje zdumionym oczom jedną prawdę – statystyka zwykle kłamie. Nie kłamie
w pojedyńczym przypadku – na każdego człowieka statystycznie przypada jedno życie.
I to, jest wbrew pozorom osią całej powieści – głębokie przekonanie o intensywności życia,
ale i o konsekwencjach ewentualnych wyborów.
Fabuły nie trzeba chyba przedstawiać, zna ją bowiem prawie każdy. Nieszczęśliwa miłość Stanisława Wokulskiego do Izabelli Łęckiej, postać tegoż pierwszego przeżywająca w czasach internetu, jakby na to nie patrzeć prawdziwy renesans (kłaniam się nisko ulubieńcowi Facebooka – Stanisławowi Wokulskiemu). Spór o lalkę, ewentualnie lalkowatość panny Izabelli, typowej przedstawicielki wyższych sfer bawiących się sposobem "bodaj po nas potop!".
Mnie zapadły w serce zgoła inne rzeczy – wspaniała triada – konflikt romantycznej natury
z pozytywistyczną koncepcją, motyw życia jako teatru i rozważania Prusa o Polsce i Polakach.
Zaczynając ab ovo, jak mówili to starożytni Rzymianie – Bolesław Prus w sposób wyjątkowo przepiękny obdarzył głównego bohatera, ba – nie tylko jego, cechami zarówno zimnego racjonalizmu, zdrowego pragmatyzmu jak i romantycznego wariactwa, godnego samego Wertera.
Stanisław Wokulski walczy, szaleje, kocha, ale jednocześnie zarabia, pracuje i kalkuluje. Czyż nie jest to przepiękny portret wyrafinowanej natury? Portret każdego z nas, łączącego w sobie zarówno pierwiastek hamletyzmu jak i racjonalizm Fortynbransa z wiersza Zbigniewa Herberta.
Być może Bolesław Prus nie pochwala szaleństwa miłości, ale niewątpliwie oddaje miłości, co należy do niej, zgodnie z powiedzeniem, by oddać cesarzowi co cesarskie, a Bogu co boskie.
I skłania głowę, pisząc: "Miłość jest rzeczą zwyczajną wobec natury".
Nie praca, nie poczucie własnej wartości, ale to wlaśnie miłość, najświętsze ze wszystkich uczuć, zmienia duszę Stanisława, czyni z niego innego człowieka. "Z nich zaś największa jest miłość".
Nie tylko największa, ale najsilniejsza, może i najbardziej zaślepiająca, lecz mimo to – najpotężniejsza.
Miłość, która staje się głównym reżyserem naszego teatru, gdzie sceną jest życie, a aktorami nasi bohaterowie. I tak jak w teatrze – nie ma tu powtórek, nie ma ponownych ujęć, każde potknięcie zostanie zauważone, każda ułomność wygwizdana, wyrastanie ponad przeciętność oklaskane bądź wyśmiane.
Być może podświadomie zdaje sobie z tego sprawę Ignacy Rzecki, bohater, który ma w sobie naiwność dziecka, ale to dzięki temu właśnie może przekazać nam tak wielką prawdę - życie to "powieść idioty". To jego Bolesław Prus wybrał do iście symbolicznego ustawienia laleczek w witrynie sklepu, to ten pogardzany, niezbyt silny starszy pan może urosnąć w oczach czytelnika do roli Mojry. Będąc jednocześnie przykładem życia może nie barwnego i niesamowitego, ale prawdziwie dobrego, które można podsumować cytatem: "W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem".
Może najbardziej ważką kwestią poruszaną przez Prusa jest obraz Polski i Polaków.
Najpiękniejszym, ale i najbardziej gorzkim cytatem jest oto tenże:
"Oto miniatura kraju (...) w którym wszystko dąży do spodlenia i wytępienia rasy. Jedni giną
z niedostatku, drudzy z rozpusty. Praca odejmuje sobie od ust, ażeby karmić niedołęgów; miłosierdzie hoduje bezczelnych próżniaków, a ubóstwo nie mogące zdobyć się na sprzęty otacza się wiecznie głodnymi dziećmi, których największą zaletą jest wczesna śmierć."
Gorzkie, och gorzkie słowa padają z ust Prusa, ale niemal natychmiast znajdują potwierdzenie
w rzeczywistości otaczającej Stanisława Wokulskiego, z całej siły próbującej go stłamsić, zniżyć
do swojego poziomu. Znajdują i odbicie w westchnieniu kolejnego wizjonera polskiej literatury: "Miałeś chamie złoty róg".
Tak pisać o Ojczyźnie może tylko ten, kto ją kocha. Bo tylko osoba prawdziwie troszcząca się
o jakiś przedmiot sprawy dostrzeże największe wady rzeczy, o którą walczy.
Gromy sypią się za te sprawiedliwe osądy na Bolesława Prusa i dzisiaj. Zapominamy, że to właśnie pisarze są sumieniem narodu i to oni mają nie tylko prawo, ale i moralny obowiązek mówić z mocą: "A to Polska właśnie".
Bolesław Prus uczy nas kolejnej prawdy; miłość jest nie tylko silna i wielka, ale też wymagająca poświęcenia i czasem sprawiedliwych, acz ostrych osądów.
"Lalka" jest bowiem "Snem o Warszawie" "Portretem" ludzi, którzy "Przeminęli z wiatrem" przez "Kaprysy historii". Oni pełni "Dumy i uprzedzenia", targani jednocześnie "Wichrami namiętności", zaplątani w "Pajęczynę życia", mogą być przykładem "Człowieka w poszukiwaniu sensu".
Po "Lalkę" sięgajmy też "W poszukiwaniu straconego czasu", nawet, gdyby świat miał być jak chce tylko "Boską komedią". Bo nie jest to jedynie "Opowieść wigilijna" lecz "Nie kończąca się historia", pełna "Barw uczuć", "Barw miłości", "Barw pożądania". A Bolesław Prus to genialny "Mistrz gry", istny "Siostrzeniec czarodzieja", znający "Tajemnicę długiego i krótkiego życia".
"Szczęście każdy nosi w sobie" – głosi jeden z tysiąca mądrych cytatów z "Lalki".
By zdać sobie z niego sprawę warto sięgnąć po książki.
I jedną z nich jest właśnie "Lalka".
Bo istnieją zauroczenia od pierwszego wejrzenia, w które wplątujemy się z własnej woli i które przez życie prowadzą nas jak nić Ariadny przez ciemny labirynt Minotaura.
więcej Pokaż mimo toZaklęcia nieskomplikowane, najbliższe są człowiekowi, tak jak proste i niewielkie słowa, istne abecadło, które huknęło z pieca, spadając z wyżyn Parnasu literatury do dziecięcej kołyski.
Czasem trudno...