rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Podtytuł tej książki jest znamienny. Istotnie galopem i rzeczywiście przez podstawy. Rzecz jest napisana bardzo przystępnie, dowcipnie i z polotem, jednak zagadnienia potraktowane są w większości wybiórczo i w dużych uproszczeniach.
Na początku autorka mówi, dlaczego napisała tę książkę: ponieważ wielu jej znajomych - amerykanów - nie ma pojęcia o nauce. Chciałoby się wierzyć, że zakres wiedzy tu zawarty, a obejmujący w zasadzie materiał szkoły średniej, jest Polakom znany...
P.S. Cała gwiazdka należy się za wspaniałą pracę tłumaczy. Tam, gdzie to było możliwe (a niekiedy i niemożliwe!) tekst został genialnie przetransponowany na polski grunt kulturowy. To prawdziwy przekład, a nie "tłómaczenie".
P.P.S. A korekta zdecydowanie się zdrzemnęła...

Podtytuł tej książki jest znamienny. Istotnie galopem i rzeczywiście przez podstawy. Rzecz jest napisana bardzo przystępnie, dowcipnie i z polotem, jednak zagadnienia potraktowane są w większości wybiórczo i w dużych uproszczeniach.
Na początku autorka mówi, dlaczego napisała tę książkę: ponieważ wielu jej znajomych - amerykanów - nie ma pojęcia o nauce. Chciałoby się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Chrześcijanie - głównie amerykańscy - lubią stawiać sobie pytanie: "Co w takiej sytuacji zrobiłby Jezus?". King stawia dużo pytanie trudniejsze: "Co w takiej sytuacji zrobiłbyś ty?".
Nie znajdziecie w zamieszczonych tu czterech nowelach sił nadprzyrodzonych (no, odrobinkę), krwi tryskającej na ściany (no, trochę) i szczękających kości (w ogóle).
King zabiera nas na ponurą przejażdżkę po mrocznych zakamarkach umysłów przestępców. Nie, psychopatów. Nie... to są umysły zwykłych ludzi w ekstremalnych, ale wcale nie tak niezwykłych sytuacjach.
I to jest najbardziej niepokojące...

Chrześcijanie - głównie amerykańscy - lubią stawiać sobie pytanie: "Co w takiej sytuacji zrobiłby Jezus?". King stawia dużo pytanie trudniejsze: "Co w takiej sytuacji zrobiłbyś ty?".
Nie znajdziecie w zamieszczonych tu czterech nowelach sił nadprzyrodzonych (no, odrobinkę), krwi tryskającej na ściany (no, trochę) i szczękających kości (w ogóle).
King zabiera nas na ponurą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kto wie, dlaczego rzymski ekwita pisze 'Palestyna dzieli się na cztery części', będzie się przy tej książce nieźle bawił - cała złożona jest z podobnych smaczków. Historia jest opowiedziana również zręcznie, chwilami tylko zbyt mocno zwalnia.
Fundamentaliści również mogą spać spokojnie - nie mam tu nic obrazoburczego.
Na osobne omówienie zasługuje krótkie streszczenie, jakim na okładce uraczył nas wydawca - chwilami można się zastanawiać, czy mówi o tej samej książce i czy autor notki w ogóle się z dziełkiem zapoznał...

Kto wie, dlaczego rzymski ekwita pisze 'Palestyna dzieli się na cztery części', będzie się przy tej książce nieźle bawił - cała złożona jest z podobnych smaczków. Historia jest opowiedziana również zręcznie, chwilami tylko zbyt mocno zwalnia.
Fundamentaliści również mogą spać spokojnie - nie mam tu nic obrazoburczego.
Na osobne omówienie zasługuje krótkie streszczenie,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Rzecz niewątpliwie lepsza od poprzedniej - 'Cienia Poego'. Cóż z tego, skoro przez pierwsze (!) 300 stron zastanawiałem się, gdzie, do ciężkiego licha, ta zagadka?! Do tego na siłę wciśnięty wątek indyjski, język pełen swiftek (kto nie wie, co to swiftka - odsyłam do 'Jak pisać' Kinga) i wbrew obietnicy z okładki - bynajmniej nie złożone postacie.
Ostatnie rozdziały rekompensują nieco poświęcony książce czas. Ostatecznie więc - słabe 3...

Rzecz niewątpliwie lepsza od poprzedniej - 'Cienia Poego'. Cóż z tego, skoro przez pierwsze (!) 300 stron zastanawiałem się, gdzie, do ciężkiego licha, ta zagadka?! Do tego na siłę wciśnięty wątek indyjski, język pełen swiftek (kto nie wie, co to swiftka - odsyłam do 'Jak pisać' Kinga) i wbrew obietnicy z okładki - bynajmniej nie złożone postacie.
Ostatnie rozdziały...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książeczka cieniutka, w obu tego słowa znaczeniach.
Autor stawia mętne tezy, mętnie je uzasadnia i wywodzi mętne wnioski. Wszystko to napisane - a jakże - mętnym językiem.
Na miejscu Benedykta XVI na te pytania bym nie odpowiadał...

Książeczka cieniutka, w obu tego słowa znaczeniach.
Autor stawia mętne tezy, mętnie je uzasadnia i wywodzi mętne wnioski. Wszystko to napisane - a jakże - mętnym językiem.
Na miejscu Benedykta XVI na te pytania bym nie odpowiadał...

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Z Jamesem Burkiem po raz pierwszy zetknąłem się jako pacholę, gdy w latach ’80 oglądałem nadawany w telewizji serial produkcji BBC pt. „Powiązania”. Sięgając po tę książkę miałem nadzieję na powtórkę z tego fascynującego podejścia do historii nauki. I rozczarowałem się. Dlaczego? – niech posłużę się przykładem:
Schemat „Powiązań” wyglądał mniej więcej tak – zmyślam na poczekaniu:
„Gracze w bilard potrzebowali dobrego materiału do odlewania bil. Znaleziono takie tworzywo, ale bile były chropowate. Polewano więc ich powierzchnie specjalną substancją, która miała je wygładzić. Nie spełniła ona oczekiwań, ale ktoś odkrył, że jeśli tą substancją posmarować podeszwy, to stają się one trwalsze. Były jednak wówczas bardzo śliskie i pewien szewc przybijał do takich butów metalowe podkówki. Użytkownik takich butów przeszedł się kiedyś po deskach teatru, usłyszał dziwne dźwięki i tak powstało stepowanie.”
A jak wygląda sprawa w „Przyczynach i skutkach”?
„Od Mayflower do parafiny: Pan Adams był trzecim oficerem na „Mayflower”, po przybyciu do Bostonu poznał panią Smith, której mężem był pan Smith, który podczas swoich podróży po Europie zafascynowany był pracami Leibnitza. Rachunek różniczkowy pan Jones wykorzystał do badania cieczy, a 10 lat później wymyślił parafinę.”
Rozumiecie co mam na myśli?
Nie chcę powiedzieć, że książka Burke’a jest zła. Jest napisana przyjemnym, potoczystym językiem, a sprawność, z jaką autor porusza się po przedstawianych zagadnieniach, jest w istocie imponująca. Jednak tytułowych przyczyn i skutków nie ma w niej niestety śladu.
A co po przeczytaniu owej książki pozostaje? Wrażenie, że wieki XVIII i XIX były okresem tak niewyobrażalnego fermentu umysłowego, że nie potrafimy go sobie wyobrazić. Że określenie „człowiek renesansu” pasuje właśnie do ludzi tamtych czasów – zwróćcie uwagę, jak często tropy kreślone prze Burke’a się przecinają. No i miły posmak po fragmencie o Tadeuszu Kościuszce.

Z Jamesem Burkiem po raz pierwszy zetknąłem się jako pacholę, gdy w latach ’80 oglądałem nadawany w telewizji serial produkcji BBC pt. „Powiązania”. Sięgając po tę książkę miałem nadzieję na powtórkę z tego fascynującego podejścia do historii nauki. I rozczarowałem się. Dlaczego? – niech posłużę się przykładem:
Schemat „Powiązań” wyglądał mniej więcej tak – zmyślam na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Klasyka absolutna. Wzór z Sèvres czarnego kryminału.

W przedostatniej ukończonej przez Chandlera powieści Marlowe jest bardziej zmęczony, mniej cyniczny i zaskakująco bardziej sentymentalny, co jednak absolutnie nie odbiera jego postaci „twardości”. Jego przyjaźń z Lennoxem jest przyjaźnią męską, szorstką, nie do końca racjonalną, a dociekanie prawdy jest ofiarą jej składaną.

W jednej ze scen detektyw przygotowuje śniadanie dla dwóch osób, po czym - po chwili - połowę wyrzuca. „Tyle przynajmniej mogłem zrobić”, mówi. Nie oczekujcie od niego więcej. Stara się tylko zachowywać przyzwoicie, nawet jeśli nikt nie płaci mu 50$ dziennie plus wydatki.

Klasyka absolutna. Wzór z Sèvres czarnego kryminału.

W przedostatniej ukończonej przez Chandlera powieści Marlowe jest bardziej zmęczony, mniej cyniczny i zaskakująco bardziej sentymentalny, co jednak absolutnie nie odbiera jego postaci „twardości”. Jego przyjaźń z Lennoxem jest przyjaźnią męską, szorstką, nie do końca racjonalną, a dociekanie prawdy jest ofiarą jej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Owczy kryminał” jak mówi oryginalny tytuł.
Jest w tej przypowieści coś urzekającego. Ta ponura w gruncie rzeczy historia opowiada o - uwaga, będzie górnolotnie - o utracie niewinności. Miłe, naiwne owieczki zostają wplątane w zagadkę, która zmieni ich postrzeganie świata, a finał będzie iście szekspirowski.
Rzec by się chciało – „to beee or not to beee”.

„Owczy kryminał” jak mówi oryginalny tytuł.
Jest w tej przypowieści coś urzekającego. Ta ponura w gruncie rzeczy historia opowiada o - uwaga, będzie górnolotnie - o utracie niewinności. Miłe, naiwne owieczki zostają wplątane w zagadkę, która zmieni ich postrzeganie świata, a finał będzie iście szekspirowski.
Rzec by się chciało – „to beee or not to beee”.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Kolejny na polskim rynku wydawniczym wkład w dyskusję o roli religii we współczesnym – ale nie tylko – świecie. Napisany ze swadą, z punktu widzenia człowieka o dużym doświadczeniu osobistym w opisywanej materii.

Nieuchronnie nasuwają się porównania z „Bogiem urojonym” Dawkinsa. Książki te operują jednak na nieco innych poziomach. Dawkins przekonuje nas, że Boga nie ma, Hitchens natomiast – pozostając zdeklarowanym ateistą – twierdzi jedynie, że wiara nie przynosi nic dobrego. Różnica dość głęboka, jeśli się nad tym zastanowić. Oczywiście nie brak tu argumentów przeciw teizmom, ale nie wydają się one być główną myślą książki.

Tytuł jest nieco mylący i moim zdaniem powinien brzmieć „Bogowie…”, a jeszcze lepiej ducha książki oddaje podtytuł. Hitchens nie ogranicza się – i chwała mu za to – do krytyki religii monoteistycznych. Wszystkim poszukującym nirwany w buddyzmie i pokrewnych quasi-religiach polecam szczególnej uwadze rozdział „”Wschodnie” rozwiązanie nie istnieje”, rzecz moim zdaniem bezprecedensowa.

Niektóre problemy wydają mi się potraktowane dość pobieżnie. Taki los spotkał na przykład pozareligijne pochodzenie moralności i korzenie samej religii. Tu nadzieję pokładam w nieprzeczytanych jeszcze przeze mnie książkach odpowiednio: Moralne zwierze i Odczarowanie.

Czytelnicy „Paragrafu 22” z pewnością pamiętają nieszczęsnego kapelana i jego gehennę po nie dość entuzjastycznym przyjęciu pomysłu modlitw przed lotami bojowymi. Pamiętają też karę, jaka mogła czekać niepokornych – przeniesienie „na Wyspy Salomona grzebać trupy”. A teraz Hitchens: „Zastępca dowódcy akademii rozesłał pocztą elektroniczną wezwanie do narodowego dnia modlitwy (chrześcijańskiej) o nawrócenia. Kapelan [sic!] nazwiskiem MeLinda Morton, który składał skargi i zażalenia na tego rodzaju praktyki, został nagle przeniesiony służbowo do odległej bazy w Japoni.”
Powyższe zestawienie jest moje, natomiast wniosek, który z niego wypływa jest Hitchensowi znany i bardzo przez niego w jednym z rozdziałów rozbudowany: religia jest totalitaryzmem, ale też – totalitaryzm jest religią.

Kolejny na polskim rynku wydawniczym wkład w dyskusję o roli religii we współczesnym – ale nie tylko – świecie. Napisany ze swadą, z punktu widzenia człowieka o dużym doświadczeniu osobistym w opisywanej materii.

Nieuchronnie nasuwają się porównania z „Bogiem urojonym” Dawkinsa. Książki te operują jednak na nieco innych poziomach. Dawkins przekonuje nas, że Boga nie ma,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ten tom dostał ode mnie "10" ze względu na jeden utwór - "Emigrantów".
"Emigranci" to - rzadko używam tego słowa - arcydzieło.
Dzieł o polskiej emigracji było wiele, lepszych, gorszych. Mrożek zrobił krok dalej - jego sztuka się nie dezaktualizuje. Jego emigranci - tak to widzę - nie muszą mieszkać na obczyźnie. To opowieść o Polakach, którzy szukają czegoś lepszego. Lepszej pracy, lepszych zarobków, ale też wolności, samoświadomości, życiowego spełnienia. XX i AA to w gruncie rzeczy jedna i ta sama osoba targana sędziwym pytaniem "mieć czy być".

P.S.
Ciekawa rzecz - podczas czytania zawsze szala mojej sympatii przechylona była na stronę AA - inteligenta, rozważnego, rozsądnego. Spektakl z Konratem i Zamachowskim w reżyserii Kazimierza Kutza zupełnie inaczej rozkłada akcenty - tu XX wie czego chce, jest zdeterminowany i jednoznaczny. AA wyraźnie cierpi na inteligenckie "rozmemłanie". Jak z jednego tekstu wyciągnąć dwie różne interpretacje? - niepojęty kunszt reżysera...

Ten tom dostał ode mnie "10" ze względu na jeden utwór - "Emigrantów".
"Emigranci" to - rzadko używam tego słowa - arcydzieło.
Dzieł o polskiej emigracji było wiele, lepszych, gorszych. Mrożek zrobił krok dalej - jego sztuka się nie dezaktualizuje. Jego emigranci - tak to widzę - nie muszą mieszkać na obczyźnie. To opowieść o Polakach, którzy szukają czegoś lepszego....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Drugie zapiski..." cierpią na chorobę wszystkich sequeli - chcą odcinać kupony od sukcesu poprzednika, nie przejmując się zwykle jakością.
Jest tu rzecz jasna kilka felietonów błyskotliwych, bardzo dobrych, świetnych nawet, ale niestety zdarzają się też takie, które nie przeszłyby przez sito bardziej radykalnej selekcji.
Do miłego przeczytania - do zapamiętania już mniej.

"Drugie zapiski..." cierpią na chorobę wszystkich sequeli - chcą odcinać kupony od sukcesu poprzednika, nie przejmując się zwykle jakością.
Jest tu rzecz jasna kilka felietonów błyskotliwych, bardzo dobrych, świetnych nawet, ale niestety zdarzają się też takie, które nie przeszłyby przez sito bardziej radykalnej selekcji.
Do miłego przeczytania - do zapamiętania już mniej.

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dziwny to kryminał, który stawia więcej pytań, niż odpowiedzi. Ale że wyszedł spod pióra Stanisława Lema - nie powinniśmy się temu dziwić i przyzwyczaić się, że autor pokazuje nam nasz własny świat wierniej, niż bylibyśmy skłonni to przyznać.

Dziwny to kryminał, który stawia więcej pytań, niż odpowiedzi. Ale że wyszedł spod pióra Stanisława Lema - nie powinniśmy się temu dziwić i przyzwyczaić się, że autor pokazuje nam nasz własny świat wierniej, niż bylibyśmy skłonni to przyznać.

Pokaż mimo to

Okładka książki Zarys anatomii człowieka Florian Czerwiński, Adam Krechowiecki
Ocena 7,5
Zarys anatomii... Florian Czerwiński,...

Na półkach: ,

Trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony! Nigdy nie można być pewnym, co stanie się za chwilę. Ma tą tajemniczą właściwość, że nawet czytana wielokrotnie - zawsze zaskakuje i pozwala odkrywać się na nowo.

No dobra, a poważnie, "Kreska" to niezły podręcznik, o czym wiedzą chyba wszyscy, którzy przebrnęli przez pierwszy rok na PAM-ie.

Trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony! Nigdy nie można być pewnym, co stanie się za chwilę. Ma tą tajemniczą właściwość, że nawet czytana wielokrotnie - zawsze zaskakuje i pozwala odkrywać się na nowo.

No dobra, a poważnie, "Kreska" to niezły podręcznik, o czym wiedzą chyba wszyscy, którzy przebrnęli przez pierwszy rok na PAM-ie.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książka udana o tyle, że Hitchens - przełamując swoje nawyki - nie stara się nokautować, tylko wygrywać na punkty. Zauważyłem chyba tylko jedno miejsce, gdzie daje się ponieść emocjom. Dzięki temu wywód nabiera spoistości, której często brak podobnym utworom.
Książka istotna jako jedna z niewielu na polskim (i chyba światowym) rynku, próbująca przełamać świątobliwe tabu.

Książka udana o tyle, że Hitchens - przełamując swoje nawyki - nie stara się nokautować, tylko wygrywać na punkty. Zauważyłem chyba tylko jedno miejsce, gdzie daje się ponieść emocjom. Dzięki temu wywód nabiera spoistości, której często brak podobnym utworom.
Książka istotna jako jedna z niewielu na polskim (i chyba światowym) rynku, próbująca przełamać świątobliwe tabu.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Kupka banałów sytuuje tę książkę gdzieś pomiędzy "Jak żyć - zbiór sentencji na każdy dzień" a "Naszą szkapą"...

Kupka banałów sytuuje tę książkę gdzieś pomiędzy "Jak żyć - zbiór sentencji na każdy dzień" a "Naszą szkapą"...

Pokaż mimo to


Na półkach:

Może i wartka akcja. Może i zręcznie napisane. Może i tajemnicze. Ale zakończenie... Woła o pomstę do nieba! W zasadzie zasługuje na jedną gwiazdkę, ale czytałem ją na słonecznej chorwackiej skale i miło mi się kojarzy.

Może i wartka akcja. Może i zręcznie napisane. Może i tajemnicze. Ale zakończenie... Woła o pomstę do nieba! W zasadzie zasługuje na jedną gwiazdkę, ale czytałem ją na słonecznej chorwackiej skale i miło mi się kojarzy.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Na pewno nie była to pierwsza moja książka, ale jedna z pierwszych "poważnych" i którą dokładnie pamiętam. Po kilku latach znałem ją chyba na pamięć, a że wydanie było pośledniejszego sortu - składała się chyba z 50 tomów...
Tajemniczy mrówkolew i niepokojący hatifnatowie. Mameluk. Denerwująca (tak, tak, już wtedy...) Panna Migotka. Buka - w książce tak samo, jeśli nie bardziej przerażająca, niż na ekranie...
Wiem, co będą czytać moje dzieci...

Na pewno nie była to pierwsza moja książka, ale jedna z pierwszych "poważnych" i którą dokładnie pamiętam. Po kilku latach znałem ją chyba na pamięć, a że wydanie było pośledniejszego sortu - składała się chyba z 50 tomów...
Tajemniczy mrówkolew i niepokojący hatifnatowie. Mameluk. Denerwująca (tak, tak, już wtedy...) Panna Migotka. Buka - w książce tak samo, jeśli nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Dziełko króciutkie, a co za tym idzie - z lekka powierzchowne. Argumenty w czułe miejsca religii trafiają celnie, acz płytko i aż prosi się o pogłębienie. Rzecz jasna jest kilka innych publikacji spełniających to zadanie, jednak tu pozostaje pewien niedosyt.

Pisze autor w przedmowie: „Głównym celem tej książki jest danie argumentów ludziom świeckim w naszym społeczeństwie, którzy uważają, że religia powinna być usunięta z polityki, [...]”. I dalej: „Książka, którą zamierzasz przeczytać, jest moją reakcją na to zagrożenie. Mam nadzieję, że uznasz ją za ważną.”
Z kilkoma zastrzeżeniami - uznaję.

Dziełko króciutkie, a co za tym idzie - z lekka powierzchowne. Argumenty w czułe miejsca religii trafiają celnie, acz płytko i aż prosi się o pogłębienie. Rzecz jasna jest kilka innych publikacji spełniających to zadanie, jednak tu pozostaje pewien niedosyt.

Pisze autor w przedmowie: „Głównym celem tej książki jest danie argumentów ludziom świeckim w naszym społeczeństwie,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

W książce "Puszka z Pandorą", czymś w rodzaju przewodnika po PRL-owskiej satyrze, R. M. Groński przedstawił sylwetkę zaszczutego przez aparat bezpieki człowieka. Ów fragment o nim - o Marianie Załuckim - zakończył zdaniem: "Pisał wiersze złożone z samych puent". I to chyba najtrafniejsza recenzja jego twórczości.

Jego wiersze - najstarsze mają już po 60 lat - niepokojąco nic nie straciły ze swojej aktualności. Niepokojąco, bo Załucki na swój celownik bierze przede wszystkim nasze polskie przywary i kompleksy (p. "Skandal międzynarodowy"). Także swoje własne - jego autoironia nie ma sobie równych (p. "Moja fizyczna kultura"). Biczem satyry chłoszcze maluczkich (p. "Straszni kibice") i wielkich (p. "Przygoda z fraszką").

Oczywiście, jak nam wszystkim, Załuckiemu nie wszystko się udaje. W wierszu, gdzie wyobraża sobie, jak będzie wyglądał świat w roku 2000, pisze:

"...a technika tak się rozwinie
że będzie nawet słychać słowa
na polskim filmie w kinie."

No niestety...

W książce "Puszka z Pandorą", czymś w rodzaju przewodnika po PRL-owskiej satyrze, R. M. Groński przedstawił sylwetkę zaszczutego przez aparat bezpieki człowieka. Ów fragment o nim - o Marianie Załuckim - zakończył zdaniem: "Pisał wiersze złożone z samych puent". I to chyba najtrafniejsza recenzja jego twórczości.

Jego wiersze - najstarsze mają już po 60 lat - niepokojąco...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zabawna rzecz. Największe dzieła światowej literatury skompresowane do 4 rysunków każde. Oczywiście tytuł jest na wyrost - warto jednak znać oryginały, żeby w pełni smakować streszczenia.
No może z wyjątkiem Biblii - tu akurat 4 obrazki wystarczą :-)

Zabawna rzecz. Największe dzieła światowej literatury skompresowane do 4 rysunków każde. Oczywiście tytuł jest na wyrost - warto jednak znać oryginały, żeby w pełni smakować streszczenia.
No może z wyjątkiem Biblii - tu akurat 4 obrazki wystarczą :-)

Pokaż mimo to