Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Obrzydliwe. Dziwi mnie, że nikt nie ma problemu z wydaniem książki, której całkiem duży fragment jest napisany z perspektywy pedofila, w dodatku w bardzo obrazowy sposób, włącznie z opisami jego myśli i pragnień. W dodatku jest to postać pisana tak, jakby czytelnikowi miało na niej zależeć jak na pozytywnym bohaterze. To jest chore. Moss nie jest dobrym pisarzem i nigdy nie był, ale dla mnie tą książką sięgnął absolutnego dna. Omijać szerokim łukiem.

Obrzydliwe. Dziwi mnie, że nikt nie ma problemu z wydaniem książki, której całkiem duży fragment jest napisany z perspektywy pedofila, w dodatku w bardzo obrazowy sposób, włącznie z opisami jego myśli i pragnień. W dodatku jest to postać pisana tak, jakby czytelnikowi miało na niej zależeć jak na pozytywnym bohaterze. To jest chore. Moss nie jest dobrym pisarzem i nigdy nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Świetny punkt wyjściowy, trzymająca w napięciu historia i ciekawie poprowadzone wątki. Pomimo mało satysfakcjonującej konkluzji (jest to jeden z tych przypadków, gdzie mniej znaczy więcej i dużo lepiej ta historia broniłaby się bez poznawania dokładnego wyjaśnienia całej sytuacji), to warta uwagi powieść.

Świetny punkt wyjściowy, trzymająca w napięciu historia i ciekawie poprowadzone wątki. Pomimo mało satysfakcjonującej konkluzji (jest to jeden z tych przypadków, gdzie mniej znaczy więcej i dużo lepiej ta historia broniłaby się bez poznawania dokładnego wyjaśnienia całej sytuacji), to warta uwagi powieść.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Kiepsko napisana, schematyczna do bólu historia miłosna, paradoksalnie, pomimo drastycznie innej tematyki, bardzo w stylu autora - czyli nie jest za dobrze. Postacie są totalnie papierowe, sprawiają wrażenie poskładanych wyłącznie z elementów zapożyczonych z innych tego typu publikacji. Jest to tanie żerowanie na emocjach (w dodatku średnio skuteczne, bo przez większość książki nie tyle widzimy ich relacje i charaktery, co raczej się nam o nich mówi i mamy uwierzyć na słowo), dużo w tym chaosu i zdecydowanie za dużo retrospekcji (znowu - znak rozpoznawalny autora), które zajmują dobrą połowę, jak nie więcej zawartości powieści.

To powiedziawszy, muszę jednocześnie stwierdzić (i sam się sobie dziwię mówiąc to), że jest to prawdopodobnie najlepsza jak dotąd publikacja Mossa. Ale to chyba tylko świadczy o tym, z jakim poziomem literatury możemy mieć do czynienia u tego autora na co dzień.

Kiepsko napisana, schematyczna do bólu historia miłosna, paradoksalnie, pomimo drastycznie innej tematyki, bardzo w stylu autora - czyli nie jest za dobrze. Postacie są totalnie papierowe, sprawiają wrażenie poskładanych wyłącznie z elementów zapożyczonych z innych tego typu publikacji. Jest to tanie żerowanie na emocjach (w dodatku średnio skuteczne, bo przez większość...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Piersa chyba nie do końca przemyślał, co chce w swojej powieści zawrzeć, bo jest tu wszystko. Zaczyna się dobrze, jako całkiem błyskotliwa satyra na polski system edukacji i gdyby tego toru autor trzymał się konsekwentnie do samego końca, byłoby dużo lepiej, bo widać, że pisanie tego typu historii przychodzi mu lekko. Niestety szybko to, co dobre, kompletnie znika pod warstwą masy innych, różnorodnych pomysłów, z których żaden nie jest dostatecznie rozwinięty czy dobrze poprowadzony.

Jest tu trochę kalek z Pottera i innych tego typu young adultów, są wątki nastoletnich romansów, od opisów których momentami cierpnie skóra z zażenowania, jest i dziwna próba nawiązania do problematyki szkolnych strzelanin (jeśli nie poleciałem z interpretacją końcowych etapów powieści, ale tak to właśnie wygląda). Jest tu też cała masa wątków, które są wrzucone raz, by nigdy potem nie wrócić - patrz chociażby magiczne walki MMA czy rozgrywka LARP-owa, opisana w taki sposób, jakby autor tworzył ją bazując jedynie na stereotypach dotyczących erpegowców. Boli też masa niewykorzystanego potencjału - można było poszerzyć temat relacji magicznej uczennicy z jej niemagiczną rodziną, a nie sprowadzać to do jednego żartu o babci "wypędzającej z wnuczki demona".

Trzeba autorowi oddać, że potrafi sprawnie posługiwać się językiem i całość jest napisana w przyzwoity stylistycznie sposób, jednak co z tego, skoro właściwie z żadną z postaci nie da się sympatyzować, fabuła szybko przestaje angażować, a to, co najciekawsze, kończy się po kilkudziesięciu pierwszych stronach? Koniec końców "Liceum..." jest książką absolutnie dla nikogo, bo poza zalążkiem ciekawej satyry na szkolnictwo i garstką zabawnych żartów, nie da się tu znaleźć większej wartości. A szkoda, bo potencjał był w tym ogromny.

Piersa chyba nie do końca przemyślał, co chce w swojej powieści zawrzeć, bo jest tu wszystko. Zaczyna się dobrze, jako całkiem błyskotliwa satyra na polski system edukacji i gdyby tego toru autor trzymał się konsekwentnie do samego końca, byłoby dużo lepiej, bo widać, że pisanie tego typu historii przychodzi mu lekko. Niestety szybko to, co dobre, kompletnie znika pod...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Behawiorysta" przez 2/3 akcji potrafi trzymać w napięciu, niestety ostatni akt jest dużo gorszy. Dodajmy do tego bardzo irytującego głównego bohatera - typową dla Mroza "chodzącą encyklopedię", momentami irytujący styl pisania czy przesadne i nadużywane bardzo obrazowe opisy przemocy - całościowo to pozycja raczej średnia.

"Behawiorysta" przez 2/3 akcji potrafi trzymać w napięciu, niestety ostatni akt jest dużo gorszy. Dodajmy do tego bardzo irytującego głównego bohatera - typową dla Mroza "chodzącą encyklopedię", momentami irytujący styl pisania czy przesadne i nadużywane bardzo obrazowe opisy przemocy - całościowo to pozycja raczej średnia.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Świetna pozycja, dla fanów zespołu i solowych projektów Halforda niemalże obowiązkowa. Napisana bardzo lekkim, przyjemnym językiem, czyta się niezwykle szybko. Rob podjął śmiałą decyzję by przekazać fanom jak najwięcej anegdot ze swojego życia, i plan ten realizuje bardzo sumiennie, konsekwentnie, od początku aż do ostatnich stron. Szacun za to, że zdecydował się nie pomijać szczegółów wielu - z perspektywy czasu - kontrowersyjnych spraw. Jak już o czymś pisze, to pisze dosadnie, wyczerpująco i szczerze. I za to najbardziej cenię tę publikację - za szczerość. Jako wielki fan Halforda i całej ekipy Judas Priest, część opisanych tu historii znałem już z innych źródeł, mimo wszystko fajnie było przeczytać je tym razem z innego punktu widzenia. Szczególnie interesująco książka wypada w zestawieniu z wydaną 2-3 lata wcześniej autobiografią KK Downinga. byłego gitarzysty zespołu. Po lekturze obu książek nie sposób nie zauważyć, jak diametralnie inaczej mogą wyglądać niektóre kwestie, w zależności od tego, kto i w jaki sposób je porusza.

Paradoksalnie najciekawsze dla mnie fragmenty książki to te, w których Halford opowiada o samym sobie, o swoim życiu prywatnym, problemach, związkach, rozterkach itp. Historia zespołu jest oczywiście równie fascynująca, jednak przeważnie dobrze już znana i opisana w wielu źródłach. Natomiast to, z jaką otwartością, odwagą i dosadnością, a zarazem z wielkim dystansem do siebie, autor opisuje swoje życie prywatne (sytuacje od przezabawnych do bardzo dramatycznych), jest niesamowite. Ponownie - czyta się to błyskawicznie, właściwie można całość połknąć w dwa, trzy wieczory.

Jeśli miałbym zaznaczyć, co mnie w książce rozczarowało, to na pewno fakt, jak skrótowo opisany jest okres solowej kariery Halforda, kiedy rozstał się z zespołem. Okres ponad dziesięcioletniej przerwy zamknięty jest w zaledwie jednym rozdziale i potraktowany wyjątkowo po łebkach - ot, był zespół Fight, rozpadł się, było 2wo, rozpadło się, potem zespół Halford, tu było lepiej, koniec. Zaskakująco niewiele Halford napisał też na temat najnowszej historii Priest, od czasu dołączenia do zespołu Ritchiego Faulknera. A szkoda, do wiele bym dał by dowiedzieć się więcej o kulisach powstawania płyt Redeemer of Souls czy Firepower.

"Wyznanie" to kapitalna książka, która fanów legendarnego wokalisty na pewno zaintryguje i przyciągnie na długie godziny, a i osoby, które dopiero chciałyby zacząć swoją przygodę z muzyką Priest znajdą tu coś dla siebie - książka aż kipi od fascynujących historii i anegdot. Polecam serdecznie.

Świetna pozycja, dla fanów zespołu i solowych projektów Halforda niemalże obowiązkowa. Napisana bardzo lekkim, przyjemnym językiem, czyta się niezwykle szybko. Rob podjął śmiałą decyzję by przekazać fanom jak najwięcej anegdot ze swojego życia, i plan ten realizuje bardzo sumiennie, konsekwentnie, od początku aż do ostatnich stron. Szacun za to, że zdecydował się nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jezu, co za żenada XD Nawet po tak fatalnym i szkodliwym pisarzu jak Moss nie spodziewałem się takiego ścieku. Jest mi autentycznie przykro, a wręcz wstyd, że tego typu "literatura" jest u nas publikowana i tak chętnie kupowana.

Co do samej książki, totalnie utarty schemat, do jakiego pan autor już zdążył nas przyzwyczaić - czyli zaczyna się w miarę interesująco, a potem jest totalny zjazd po równi pochyłej, z mnóstwem tanich cliffhangerów, dennie napisanych dialogów (przedszkolne jasełka to przy niektórych kwestiach z tej książki jak teatr szekspirowski), i oczywiście, obowiązkową gigantyczną dawką niczym nieuzasadnionej, a opisywaną w najdrobniejszych, naturalistycznych szczegółach, absurdalnie brutalnej przemocy. Jedyne co tą książkę odróżnia na plus na tle reszty publikacji Mossa, to odejście od narracji pierwszoosobowej w cz. teraźniejszym na rzecz trzecioosobowej (w końcu!).

Książkę da się łyknąć w ciągu jednego dnia (przynajmniej w audiobooku, ale po ilości dialogów zakładam, że w papierze będzie podobnie), jednak zdecydowanie nie jest to lektura, którą nazwałbym przyjemną. Ciężko nawet czerpać radość z czytania czegoś "tak złego, że aż dobrego", bo o ile faktycznie, jest tu parę naprawdę kuriozalnych momentów, choćby cały wątek imprezowiczów, którzy wierzą, że poprzez ćpanko i podduszanie mogą dostać się do innego świata (XD), to równocześnie mamy tu też całą masę scen co najmniej niesmacznych. Chyba najlepszym przykładem jest wątek uwięzionej przez bandę ćpunów dziewczyny. Z jednej strony kiedy dochodzi do sceny, w której nastolatka torturowana jest poprzez, uwaga, nie żartuję: puszczanie jej muzyki metalowej (XDD) i teledysków, na których ktoś rozjeżdża noworodki (XDDD), nie sposób nie ryknąć śmiechem nad debilizmem całej sytuacji. Z drugiej strony kilka linijek tekstu niżej dostajemy bardzo szczegółowe opisy tego, jak dziewczyna jest bita do nieprzytomności i gwałcona przez wszystkich po kolei, co sprawia, że ma się ochotę oddać książkę do najbliższego punktu zbioru makulatury w trybie instant. No żenada, panie Moss, totalna żenada.

"Utraceni" to kolejny przykłąd na to, że 1) Marcel Moss jest tragicznym pisarzem, którego książki nie miałyby szansy się ukazać w takiej formie w druku, gdyby nie internetowa popularność autora, 2) słabi pisarze mają tendencję do epatowania skrajnie brutalnymi opisami, jakby to miało podnieść dojrzałość tekstu o kilka poziomów i przykryć braki warsztatowe. No bo hej, jest brutalnie, zupełnie jak w życiu :0 Tylko tyle, że nie, bo całe szczeście, ludzie tak skrajnie odpychający, jak bohaterowie stworzeni przez Mossa, wbrew pozorom nie stanowią jedynej grupy społecznej. Sięganie po "Utraconych", podobnie jak po poprzednie dzieła autora, to zwyczajna strata czasu - literatura z tego żadna, nic z lektury pozytywnego nie wyniesiecie, a jedynie może wam się podnieść ciśnienie i znienawidzicie samych siebie za to, że wydaliście pieniądze na taki szrot. Odradzam zdecydowanie, nie tykać nawet kijem.

PS: Zdałem sobie sprawę, że w trakcie całego wywodu ani razu nie wspomniałem nic o fabule, bynajmniej nie dlatego, by nie odbierać komuś wątpliwej przyjemności z poznawania historii samemu, a raczej dlatego, że o samej fabule właściwie ciężko cokolwiek powiedzieć. Przeczytajcie opis na tylnej okładce i to wystarczy, gwarantuję wam, że dacie radę domyślić się dalszego ciągu.

Jezu, co za żenada XD Nawet po tak fatalnym i szkodliwym pisarzu jak Moss nie spodziewałem się takiego ścieku. Jest mi autentycznie przykro, a wręcz wstyd, że tego typu "literatura" jest u nas publikowana i tak chętnie kupowana.

Co do samej książki, totalnie utarty schemat, do jakiego pan autor już zdążył nas przyzwyczaić - czyli zaczyna się w miarę interesująco, a potem...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Dobra pozycja. Choć warto zaznaczyć na samym początku - nie jest to powieść, a bardziej rozbudowane opowiadanie. Warto mieć to na uwadze i pamiętać o tym, zanim kupimy książkę, ponieważ niestety, ale wydawnictwo Albatros postanowiło skroić z ludzi jak najwięcej pieniędzy, sztucznie pompując tekst wielkością czcionki, marginesów czy grubym papierem. W taki sposób mamy niecałe 200 stron, choć, gdyby wydać "Uniesienie" normalnie, stron byłoby w najlepszym wypadku 100.

W temacie samej książki - słyszałem różne opinie, dość mieszane, osobiście jednak się nie zawiodłem. To wbrew pozorom bardzo przyziemna, prosta historia, moim zdaniem naprawdę dobra metafora radzenia sobie ze śmiertelną chorobą, tego, jak świadomość nieuchronnego może zmienić człowieka, jego podejście do otaczającego świata. To, jak to zwykle w książkach Kinga bywa, porządna obyczajówka, z postaciami, które da się polubić, którym można kibicować. To, wreszcie, stosunkowo niedługa pozycja, bo da się ją pochłonąć w jeden wieczór.

King znowu to zrobił - znów dostarczył solidną obyczajówkę z wątkiem nadprzyrodzonym, który właściwie jest tu drugorzędną kwestią. Końcówka jest całkiem wzruszająca, a polskie wydanie, choć rozepchane do granic możliwości, by tylko sprzedać je za cenę pełnoprawnej książki, jest naprawdę ładne i cieszy oko układem stron czy fajnymi ilustracjami. Warto sprawdzić.

Dobra pozycja. Choć warto zaznaczyć na samym początku - nie jest to powieść, a bardziej rozbudowane opowiadanie. Warto mieć to na uwadze i pamiętać o tym, zanim kupimy książkę, ponieważ niestety, ale wydawnictwo Albatros postanowiło skroić z ludzi jak najwięcej pieniędzy, sztucznie pompując tekst wielkością czcionki, marginesów czy grubym papierem. W taki sposób mamy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dobra pozycja, bez szydery czy czołobitności przedstawiająca z grubsza fenomen kulturowy, jakim jest disco polo. Brakuje mi tu jedynie jakiejś wyraźnej konkluzji, książka sprawia wrażenie urwanej o rozdział za wcześnie. Niemniej jednak warto sięgnąć, dobra, solidna pozycja.

Dobra pozycja, bez szydery czy czołobitności przedstawiająca z grubsza fenomen kulturowy, jakim jest disco polo. Brakuje mi tu jedynie jakiejś wyraźnej konkluzji, książka sprawia wrażenie urwanej o rozdział za wcześnie. Niemniej jednak warto sięgnąć, dobra, solidna pozycja.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Na Gołkowskiego trafiłem przypadkiem, ale po Sybirpunku raczej zostanę na dłużej. Powieść ciekawie napisana, nie przesadnie skomplikowana, za to z ciekawymi bohaterami i interesująco wykreowanym światem. Dobry początek trylogii.

Na Gołkowskiego trafiłem przypadkiem, ale po Sybirpunku raczej zostanę na dłużej. Powieść ciekawie napisana, nie przesadnie skomplikowana, za to z ciekawymi bohaterami i interesująco wykreowanym światem. Dobry początek trylogii.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka z gatunku tych, o których ciężko z czystym sumieniem powiedzieć, że się podobała. Dobra warsztatowo, trzymająca w napięciu, nie pozwalająca sie oderwać od czytania, choć w wielu momentach chciałoby się przerwać lekturę.

Książka z gatunku tych, o których ciężko z czystym sumieniem powiedzieć, że się podobała. Dobra warsztatowo, trzymająca w napięciu, nie pozwalająca sie oderwać od czytania, choć w wielu momentach chciałoby się przerwać lekturę.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Marcel Moss to jeden z najgorszych i najbardziej szkodliwych polskich pisarzy działających obecnie. Jednocześnie dla wydawnictwa to łatwy zysk, bo jako internetowy celebryta jest gwarancją dobrej sprzedaży i wysokich ocen od swoich zwolenników. Jestem w szoku, że można z czystym sumieniem rozpływać się nad jego twórczością i mówić, że to jedne z najlepszych książek jakie się w życiu przeczytało. No chyba że wynika to z faktu, że były to jedyne książki, jakie się przeczytało w życiu. Przydałby się ktoś, kto by raz a porządnie to powiedział - Moss jest fatalnym pisarzem, a o szkodliwości jego tekstów możnaby napisać całą pracę. To już wolę Mroza z jego tempem pisania 50 książek rocznie, bo on może i idzie na ilość a nie jakość, może i nie robi researchu, może i pół książki poświęca na opisy rodem z Wikipedii, ale przynajmniej jego książki sprawdzają się jako guilty pleasure, trochę jak książki Dana Browna. A czytając cokolwiek Mossa, można czuć co najwyżej zażenowanie i złość, bo takie emocje te książki generują.

Marcel Moss to jeden z najgorszych i najbardziej szkodliwych polskich pisarzy działających obecnie. Jednocześnie dla wydawnictwa to łatwy zysk, bo jako internetowy celebryta jest gwarancją dobrej sprzedaży i wysokich ocen od swoich zwolenników. Jestem w szoku, że można z czystym sumieniem rozpływać się nad jego twórczością i mówić, że to jedne z najlepszych książek jakie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tak głupie, że aż zabawne momentami, bawiłem się przednio, choć literatura to marna.

Tak głupie, że aż zabawne momentami, bawiłem się przednio, choć literatura to marna.

Pokaż mimo to

Okładka książki W pułapce Scott Cawthon, Elley Cooper
Ocena 7,0
W pułapce Scott Cawthon, Elle...

Na półkach:

W przeciwieństwie do poprzedniej trylogii, "W pułapce" to porządnie napisane i zaskakująco makabryczne, jak na literaturę dla dzieci, zbiór opowiadań.

W przeciwieństwie do poprzedniej trylogii, "W pułapce" to porządnie napisane i zaskakująco makabryczne, jak na literaturę dla dzieci, zbiór opowiadań.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Ciężko nie odnieść wrażenia, że wydanie tej książki było ze strony wydawnictwa zwykłym skokiem na kasę, bo gdyby nie fakt, że napisał ją autor popularnego na Instagramie profilu "Zwierzenie" , książka prawdopodobnie nie miałaby szans ukazać się w druku w takim kształcie, w jakim się ukazała. Znane nazwisko (czy w tym przypadku pseudonim) gwarantuje przecież dużą grupę fanów, a więc i dobrą sprzedaż, a z perspektywy wydawnictwa - zysk.

Akcję obserwujemy z perspektywy kilku bohaterów, na zmianę w teraźniejszości i w przeszłości. Szkoda, że wszystkie postaci pisane są w pierwszej osobie czasu teraźniejszego, bo przez to ciężko ich rozróżnić i łatwo się zgubić. Pierwsza część książki, gdzie tylko poznajemy postaci, jest naprawdę wciągająca, jednak dobre wrażenie z czytania szybko mija, gdy bohaterowie wreszcie się spotykają. Wówczas postaci, z którymi wcześniej dało się sympatyzować, zaczynają robić absurdalnie głupie rzeczy, fabuła robi się coraz bardziej naciągana, a w czytaniu nie pomaga styl pisania, niebezpiecznie przypominający fanficki z Wattpada. To wszystko prowadzi do finału, który sprawia wrażenie uciętego w połowie - na dobra sprawę za zakończony można uznać tylko jeden wątek.

To, do czego autor naprawdę się przyłożył, to natomiast poruszane tematy choćby przemocy domowej, molestowania seksualnego czy wreszcie hejtu. Widać, że te motywy znalazły się tu z jakiegoś powodu, są przedstawione w odpowiedni sposób, z należytym wyczuciem.

Niestety, ciężko mi polecić "Nie odpisuj" komukolwiek. Jest to pierwsza książka autora, więc może gdy trochę poprawi warsztat, będzie w stanie napisać dobrą książkę, bo po samych pierwszych około 150 stronach widać potencjał. Ja trzymam za niego kciuki i mimo wszystko dam szansę jego ewentualnym przyszłym powieściom.

Ciężko nie odnieść wrażenia, że wydanie tej książki było ze strony wydawnictwa zwykłym skokiem na kasę, bo gdyby nie fakt, że napisał ją autor popularnego na Instagramie profilu "Zwierzenie" , książka prawdopodobnie nie miałaby szans ukazać się w druku w takim kształcie, w jakim się ukazała. Znane nazwisko (czy w tym przypadku pseudonim) gwarantuje przecież dużą grupę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pierwsze około 100 stron wciągnęło mnie tak, że czytałem z wypiekami na twarzy. Potem niestety poziom jest dość nierówny, bywa lepiej i gorzej. Od samego początku urzekła mnie forma - główna narracja ma być dosłownym przełożeniem treści książki, pisanej przez głównego bohatera, poprzeplatana jest uzupełniającymi wiedzę czytelnika dodatkami w postaci zapisów rozmów telefonicznych czy mailowych. Niestety, ostatecznie to właśnie forma powieści staje się jej największą wadą - im bliżej końca, tym trudniej nam uwierzyć w "prawdziwość" narracji, a zakończenie w takiej formie jest wręcz niedorzeczne.

Pierwsze około 100 stron wciągnęło mnie tak, że czytałem z wypiekami na twarzy. Potem niestety poziom jest dość nierówny, bywa lepiej i gorzej. Od samego początku urzekła mnie forma - główna narracja ma być dosłownym przełożeniem treści książki, pisanej przez głównego bohatera, poprzeplatana jest uzupełniającymi wiedzę czytelnika dodatkami w postaci zapisów rozmów...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czyta się bardzo szybko i sprawnie. Jak to często bywa z powieściami Kinga - gdyby wywalić wątek paranormalny, byłaby to świetna książka obyczajowa. Zakończenie trochę psuje wrażenie, wszystko dzieje się w nim za szybko, a i sam koniec do najlepszych nie należy.

Czyta się bardzo szybko i sprawnie. Jak to często bywa z powieściami Kinga - gdyby wywalić wątek paranormalny, byłaby to świetna książka obyczajowa. Zakończenie trochę psuje wrażenie, wszystko dzieje się w nim za szybko, a i sam koniec do najlepszych nie należy.

Pokaż mimo to

Okładka książki Heavy Duty - Dni i noce z Judas Priest Kenneth Downing, Mark Eglinton
Ocena 6,5
Heavy Duty - D... Kenneth Downing, Ma...

Na półkach:

Mam mocno mieszane uczucia co do tej książki. Z jednej strony świetnie, że wyszła w Polsce, Judas Priest to prawdziwa żywa legenda, a kto może przekazać więcej ciekawych informacji na temat zespołu, jak nie były gitarzysta? Wszystkie przytoczone na łamach książki anegdoty, te bardziej jak i mniej szalone, na pewno zainteresują każdego fana zespołu. Niestety z drugiej strony ta książka to jeden wielki ból dupy K.K.'a względem reszty kapeli, w szczególności Glenna Tiptona. Wiadomo, że facet może mieć do nich żal, szczególnie, jeśli faktycznie niektóre sytuacje w zespole wyglądały tak, jak to opisuje, jednak im głębiej wchodzimy w książkę, tym bardziej jego narzekanie staje się coraz bardziej męczące, aż wreszcie zaczynamy się zastanawiać, czy K.K. przypadkiem nie koloryzuje pewnych sytuacji i nie przeinacza faktów na swoją korzyść. Jako fan zespołu znam ich historię dość dobrze i niestety, momentami ciężko było mi uwierzyć w to, co Ken próbuje nam sprzedać. Mimo wszystko to nadal warta uwagi pozycja.

Mam mocno mieszane uczucia co do tej książki. Z jednej strony świetnie, że wyszła w Polsce, Judas Priest to prawdziwa żywa legenda, a kto może przekazać więcej ciekawych informacji na temat zespołu, jak nie były gitarzysta? Wszystkie przytoczone na łamach książki anegdoty, te bardziej jak i mniej szalone, na pewno zainteresują każdego fana zespołu. Niestety z drugiej...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Srebrne oczy Kira Breed-Wrisley, Scott Cawthon
Ocena 7,1
Srebrne oczy Kira Breed-Wrisley,...

Na półkach:

Książka jest tak zła, że aż zabawna. Ciężko określić do kogo jest skierowana, bo fani gry już dawno historię poznali (lub wymyślili na podstawie teorii), a inni ludzie? Wątpię by się zainteresowali.

Książka jest tak zła, że aż zabawna. Ciężko określić do kogo jest skierowana, bo fani gry już dawno historię poznali (lub wymyślili na podstawie teorii), a inni ludzie? Wątpię by się zainteresowali.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jako wielki fan Judasów z chęcią sięgnąłem po tę książkę. Niestety, nie mogę powiedzieć o niej samych dobrych rzeczy. To co boli najbardziej, to brak autoryzacji, który jest dość mocno widoczny przez większość lektury. Nieco za dużo czasu poświęcił autor osobie Ala Atkinsa (nie zrozumcie mnie źle, cenię go jako muzyka, jednak osoby niezorientowane w temacie mogłyby po przeczytaniu pomyśleć, że siedział on w zespole przynajmniej z połowę ich kariery). Szkoda też, że miejscami Daniels narzuca czytelnikowi swoje poglądy, np. na temat konkretnych płyt. Żeby jednak nie zrzędzić, na plus wyhodzi tu widocznie duża ilość pracy włożonej przez autora w przygotowanie chociażby wywiadów. Dobrze, że nie pominął epoki Tima "Rippera" Owensa (co często się zdarza). Zdjęcia również w większości są udane. Co do ostatniej części książki, swoistej "kartoteki" zespołu, mam mieszane uczucia. Z jednej strony ponownie widać spory wkład pracy, szczególnie w spisie wszystkich koncertów od początku aż do dnia wydania książki, z drugiej jednak to dodatek wrzucony tu trochę na siłę, by całą publikację wizualnie przedłużyć. Reasumując, nie jest to dzieło dobre, ale również na straty spisać go nie można. "Obrońcy wiary" to pozycja raczrj dla hardkorowych fanów kapeli. Osobiście nadal liczę, że doczekamy się kiedyś autoryzowanej biografii Bogów Metalu.

Jako wielki fan Judasów z chęcią sięgnąłem po tę książkę. Niestety, nie mogę powiedzieć o niej samych dobrych rzeczy. To co boli najbardziej, to brak autoryzacji, który jest dość mocno widoczny przez większość lektury. Nieco za dużo czasu poświęcił autor osobie Ala Atkinsa (nie zrozumcie mnie źle, cenię go jako muzyka, jednak osoby niezorientowane w temacie mogłyby po...

więcej Pokaż mimo to