Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Uwielbiam twórczość Bernarda Cornwella, z trylogią arturiańską na czele. Rycerz czyli początek serii o świętym gralu jedynie potwierdza kunszt autora. Otrzymujemy stosunkowo kameralną opowieść o losach łucznika Thomasa osadzoną w bardzo ciekawych ramach czasowych tj. początku tz. wojny stuletniej. Opowiedziana historia nie jest jakoś specjalnie dynamiczna , ale takie powolne tempo jak najbardziej pasuje, opowieść zwyczajnie wciąga. Problemem mogą być bohaterowie z Thomasem na czele który teoretycznie robi wszystko żeby uniknąć tajemniczego dziedzictwa swego ojca, jednak los robi wszystko żeby wypełnił złożone obietnice, mnie osobiści takie podejście irytowało. Dodatkowo historyczne postacie drugoplanowe stanowią tylko tło co wydaje się marnować potencjał opowieści. Niestety w mojej ocenie to właśnie postacie są najsłabszym elementem książki (mam nadzieję że na przestrzeni całego cyklu to się zmieni, ale oceniam tylko pierwszy tom), poza Willem Skeatem oraz ojcem Hobbe żadna z postaci nie zapada w pamięć, a niektóre swą chaotycznością (patrz hrabina d'Armoriqie czy Guy Vexille) wręcz rozczarowują.. Mimo wszystko książka wciąga niesamowicie i zachęca do kontynuowania lektury kolejnych tomów, gdyż pomimo iż Thomas spełnił swą obietnicę złożoną ojcu okazuje się że to nie koniec jego podróży a jedynie skromny jej początek. Ruszam dalej i gorąco polecam całą twórczość Bernarda Cornwella.

Uwielbiam twórczość Bernarda Cornwella, z trylogią arturiańską na czele. Rycerz czyli początek serii o świętym gralu jedynie potwierdza kunszt autora. Otrzymujemy stosunkowo kameralną opowieść o losach łucznika Thomasa osadzoną w bardzo ciekawych ramach czasowych tj. początku tz. wojny stuletniej. Opowiedziana historia nie jest jakoś specjalnie dynamiczna , ale takie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mój pierwszy kontakt z twórczością Zafona to cykl "Cmentarz zapomnianych książek", który mnie zachwycił, jednak odbija się to niekorzystnie na "Marinie" gdyż zwyczajnie "Cmentarz" zawiesił poprzeczkę niezwykle wysoko.
Marina ma wbrew pozorom wiele wspólnego z późniejszym cyklem. Bohaterem książki jest nastolatek Oscar, uczeń szkoły z internatem który podczas jednej ze swych wędrówek po starej części Barcelony poznaje Marinę i jej ojca. Oboje wplątują się w tajemniczą historię. Oczywiście, jak to u Zafona dodatkowym bohaterem jest samo miasto, mroczna, tajemnicza Barcelona lat 80 - tych. Sama opowieść jest poprowadzona bardzo sprawnie, choć tempo akcji jest odrobinę nierówne. Niestety książka ma kilka wad, do których zalicza się tajemnica kobiety w czerni (zawierająca mocne motywy nadprzyrodzone) wokół której zbudowano fabułę, dla mnie motyw ten był przegięty, nawet użyłbym stwierdzenia absurdalny. Zakończenie tego wątku także jest rozczarowujące, zbyt szybkie i skondensowane, oraz koniec końców niewiele wnoszące w całość opowieści. Jednak zakończenie książki trochę ratuje obraz całości, gdyż wskazuje, iż tak naprawdę głównym wątkiem książki jest skomplikowana relacja pomiędzy Oscarem a Mariną.
Podsumowując Marina to książka skrótowo przedstawiająca twórczość Carlosa Ruiza Zafona, zawierająca pewne potknięcia warsztatowe. Lektura daje dość wyraźny obraz czego czytelnik może się spodziewać po cyklu "Cmentarz zapomnianych książek", tzn. to samo tylko o wiele, wiele lepiej napisane.

Mój pierwszy kontakt z twórczością Zafona to cykl "Cmentarz zapomnianych książek", który mnie zachwycił, jednak odbija się to niekorzystnie na "Marinie" gdyż zwyczajnie "Cmentarz" zawiesił poprzeczkę niezwykle wysoko.
Marina ma wbrew pozorom wiele wspólnego z późniejszym cyklem. Bohaterem książki jest nastolatek Oscar, uczeń szkoły z internatem który podczas jednej ze...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Moje drugie spotkanie z twórczością Jarosława Grzędowicza, i jakże miłe zaskoczenie. Po rozczarowującej miejscami męczącej (przypuszczam że zarówno dla czytelnika jak i autora) lekturze "Hel-3", postanowiłem sięgnąć po legendarny już dla niektórych cykl. czyli wejść do Lodowego Ogrodu. Opinia dotyczy jedynie pierwszego tomu przygód Vuko Drakkainena, i mogę powiedzieć jedno nadal jest strasznie nierówno. Grzędowicz serwuje czytelnikowi bardzo ciekawy i mocno oryginalny świat i miks gatunków literackich. Już sam początek zaskakuje, początkowe sceny na Midgaardzie zapowiadają tajemniczą historię drogi, poszukiwań w obcym wrogim świecie, by po pewnym czasie to wszystko przeciągnąć i zburzyć, ale nie zmarnować. Fabuła nie jest wybitna, jednak mocno wciąga, jest fajnie pomyślana, bohaterowie są różnorodni i na swój sposób ciekawi, niestety nie zapadają w pamięć, co wydaje się zabiegiem celowym w końcu to historia Vuko i czuć ten nacisk na postać głównego bohatera. Jedna z największych zalet okazuje się też jedną z największych wad książki, mam tu na myśli miks gatunkowy fantastyki z fikcją naukową, mianowicie chodzi mi o dziwne przedstawianie świata Midgaardu, osobiście w lekturze towarzyszyło mi uczucie braku spójności i konsekwencji, miejsca do których trafia Vuko sprawiają bardziej wrażenie oddzielnych scenografii będących jedynie tłem dla wydarzeń niż fragmentami wielkiego świata po którym wędruje bohater. W żaden sposób nie można umiejscowić sobie w przestrzeni Wybrzeża, Ziemi Ognia, Ziemi Węży czy Amitraju to się zupełnie nie spina w spójny świat, a szkoda. Druga potężna wadą, oczywiście czysto subiektywną jest wątek dziedzica Tygrysiego Tronu, który pomimo, iż jest ciekawy to zupełnie nijak się ma do reszty książki, jest zupełnie nie na miejscu, oczywiście tajemnica tego wątku jest jego najmocniejszą stroną, można snuć pewne przypuszczenia, choć w przypadku Grzędowicza te najoczywistsze okażą się pewnie błędne. Ostatnim elementem jest zakończenie, szybkie, zaskakujące, może nawet rozczarowujące ?? Autor zwyczajnie buduje napięcie pod koniec, wskazuje czytelnikowi, że jest plisko odkrycia największej tajemnicy i zwyczajnie urywa opowieść. Generalnie sztuczka z urwanie narracji w takim momencie jest stara i typowa np. dla dobrych seriali, ale będzie mega wkurzające dla osób które nie posiadają pod ręka kolejnego tomu. Nawet nie mogę sobie wyobrazić wkurzenia osób które czytały książkę na premierę i musiały czekać na kontynuacje dwa lata. Podsumowując, "Pan Lodowego Ogrodu - tom 1" nie jest wybitną pozycją w swym gatunku, nawet na polskim rynku, ale jest pozycją solidną i wciągającą z oryginalnym światem wykreowanym, pozostawiająca głód kontynuacji przygód Vuko Drakkainena

Moje drugie spotkanie z twórczością Jarosława Grzędowicza, i jakże miłe zaskoczenie. Po rozczarowującej miejscami męczącej (przypuszczam że zarówno dla czytelnika jak i autora) lekturze "Hel-3", postanowiłem sięgnąć po legendarny już dla niektórych cykl. czyli wejść do Lodowego Ogrodu. Opinia dotyczy jedynie pierwszego tomu przygód Vuko Drakkainena, i mogę powiedzieć jedno...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Głos Pana" to moje trzecie spotkanie z twórczością Lema, po Solaris i Bajakach robotów, pozycjach zdecydowanie lżejszych w odbiorze, przyszedł czas chyba na najtrudniejszą książkę w dorobku autora. Pomysł wydaje się banalny, ot ludzkość odkrywa tajemniczy sygnał z kosmosu, zbiera grupę najwybitniejszych umysłów w celu odczytania tajemniczego przekazu. Lem bazując na standardowej kliszy SF buduje swą potężną rozprawę "filozoficzną", już sam sposób prowadzenia opowieści w formie spowiedzi/dziennika głównego bohatera niesamowicie podbija klimat. Sam sygnał i towarzysząca mu zagadka są tylko przyczynkiem do zbudowania wielkiej rozprawy myślowej na temat kondycji ludzi i ludzkości jako cywilizacji. Generalnie książka wymaga od czytelnika niesamowitego skupienia i uwagi, ale oferuje w zamian naprawdę bardzo dużo i zmusza do refleksji i zastanowienia. Typowe dla Lema elementy filozoficzne które np. momentami dokuczały mi w lekturze Solaris tutaj stanowią o sile książki. Podoba mi się bardzo opis wydawcy w którym można przeczytać iż pomimo że książka pozbawiona jest wartkiej akcji dzieje się w niej naprawdę bardzo wiele i tak jest w rzeczywistości, opis ten jest wbrew pozorom bardzo trafny. Gorąco polecam, z zastrzeżeniem że "Głos Pana" ewidentnie nie powinien stanowić pierwszego kontaktu z twórczością Stanisława Lema.

"Głos Pana" to moje trzecie spotkanie z twórczością Lema, po Solaris i Bajakach robotów, pozycjach zdecydowanie lżejszych w odbiorze, przyszedł czas chyba na najtrudniejszą książkę w dorobku autora. Pomysł wydaje się banalny, ot ludzkość odkrywa tajemniczy sygnał z kosmosu, zbiera grupę najwybitniejszych umysłów w celu odczytania tajemniczego przekazu. Lem bazując na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zbiór opowiadań z rozległego uniwersum Cosmere, chyba największego koncepcyjnego projektu z gatunku fantasy. Ambicje i wyobraźnia Sandersona jest bezkresna, a Bezkres Magii pozwala dostrzec i docenić ogrom i złożoność Cosmere. Tom zawiera kilkanaście opowiadań których akcja toczy się w jednym z sześciu układów uniwersum Cosmere z których najbardziej popularne i rozwinięte to: układ Scadrial (Z Mgły Zrodzony) oraz układ Rosharu (Archiwum Burzowego Światła) i to właśnie trzy opowiadania z tych dwóch światów są wykorzystywane w promocji tej pozycji. Moim skromnym zdaniem nie są one jednak najlepszym co zawiera ta książka, zdecydowanie wyróżniają się utwory z mniej popularnych układów. Zdecydowanie najlepiej wypada opowiadanie i fragment powieści graficznej Biały Piasek osadzonej w układzie Taldain, chętnie sięgnąłbym po pełnoprawną kontynuację przygód Kentona. Na kolejnym miejscu należy umieścić Duszę Cesarza fenomenalne opowiadanie z układu Sel poświęcone Fałszerce Shai, stanowiącej rozwinięcie, uzupełnienie wydarzeń przedstawionych w powieści Elantris. Na najniższym stopniu podium umieszczę opowiadanie Szósty ze Zmierzchu osadzone w układzie Drominad, tym przypadku także liczę na to iż Sanderson rowinie zarysowaną koncepcję w pełnoprawnej powieści, bo ten świat zwyczajnie na to zasługuje.
Bezkres Magii to zbiór opowiadań ukazujący zarówno największe atuty Brandona Sandersona jak i jego największych wad. Do bezsprzecznie najważniejszej zalety autora należy zaliczyć jego wyobraźnię, która pozwala mu na stworzenie takiej ogromnej gamy różnorodnych a zarazem mocno powiązanych do siebie światów. Umiejscowione w nich historie i bohaterowie są zawsze mocno indywidualni i oryginalni, nie ma tu mowy o jakichś kalkach zapożyczeniach czy wtórności. Każdy z przedstawionych światów jest mocno unikalny i indywidualny, zawiera wyjątkowe dla siebie reguły i prawa nim rządzące, a dodatkowo charakteryzuje się olbrzymim rozmachem. Niestety bogactwo światów, bohaterów należy zestawić z dość ubogim warsztatem, narracja wielu opowieści z czysto technicznego, pisarskiego punktu widzenia wydaje się mocno jednakowa, zaryzykowałbym nawet że trochę wtórna, większość historii jest zbudowana na zbliżonym schemacie, po lekturze takiego zbioru zdecydowanie można tą niedogodność dostrzec.
Generalnie z punktu widzenia fana twórczości Sandersona pozycja niezmiernie interesująca i wciągająca choć mająca swoje mankamenty, zasadniczo mocno polecam.

Zbiór opowiadań z rozległego uniwersum Cosmere, chyba największego koncepcyjnego projektu z gatunku fantasy. Ambicje i wyobraźnia Sandersona jest bezkresna, a Bezkres Magii pozwala dostrzec i docenić ogrom i złożoność Cosmere. Tom zawiera kilkanaście opowiadań których akcja toczy się w jednym z sześciu układów uniwersum Cosmere z których najbardziej popularne i rozwinięte...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kolejna, najnowsza choć nie nowa (oryginalne wydanie w 2019 roku) powieść Dmitryego Glukhovskiego, to powrót w pewnym sensie do korzeni czyli ciężkiego postapo na miarę serii METRO (przynajmniej tak zapewniał wydawca). Autor porzuca ciemne i duszne tunele moskiewskiego metra na rzecz tytułowego Posterunku w mieście Jarosław, sprawującego straż nad jedynym pozostałym na Wołdze moście. Przedstawiona wizja postapokaliptycznej Rosji (właściwie odradzającego się imperium moskiewskiego) którego najdalszą granicę stanowi właśnie toksyczna i niebezpieczna Wołga. Głównym bohaterem jest Jegor, siedemnastoletni pasierb dowódcy posterunku, który marzy o zupełnie innym życiu, ważną rolę pełni także jego matka, ojczym oraz obiekt jego westchnień dziewczyna imieniem Michelle. Niestety początek powieści jest lekko mówiąc rozlazły i męczący (choć pomysł zapowiadał się ciekawie). Osobiście odebrałem powieść raczej jako ciekawy konspekt, ramę wokół której można zacząć dopiero budowę utworu, a nie coś ukończonego. Outpost to kolejna powieść po Tekście którą Glukhovski budował na fajnym pomyśle ale coś nie wyszło. Historia Jegora mocno prosi się o rozbudowę, rozwinięcie pewnych wątków o których autor tylko wspomina, powieść jest zwyczajnie zbyt krótka, okrojona. Niestety jako fan twórczości czuję się mocno rozczarowany ostatnimi wydanymi powieściami, po świetnym debiucie w postaci Metro 2033, trochę słabszej kontynuacji i dobrym powrocie z Metrem 2035, autor daje nam świetną (osobiście uważam że najlepsza w dorobku) powieść FUTU.RE, gdzie widać niesamowity postęp warsztatowy. Niestety zarówno Tekst jak i Outpost są powieściami wyraźnie słabszymi, prezentują niższy poziom od debiutanckiego Metro 2033. Trend ten niestety nie zwiastuje niczego dobrego, choć mam wielką nadzieję że Dmitry Glukhovski da nam jeszcze jakąś powieść na miarę FUTU.RE ale w klimatach postapokaliptycznych.
Podsumowując Outpost to powieść godna polecenia głównie fanom twórczości autora, którzy jednak nie mają zbyt wygórowanych oczekiwań, pozostawiająca czytelnika z olbrzymim niedosytem i lekko rozczarowująca, zdecydowanie nie jest to pozycja obowiązkowa zarówno dla fanów powieści postapo jak i samego Glukhovkiego.

Kolejna, najnowsza choć nie nowa (oryginalne wydanie w 2019 roku) powieść Dmitryego Glukhovskiego, to powrót w pewnym sensie do korzeni czyli ciężkiego postapo na miarę serii METRO (przynajmniej tak zapewniał wydawca). Autor porzuca ciemne i duszne tunele moskiewskiego metra na rzecz tytułowego Posterunku w mieście Jarosław, sprawującego straż nad jedynym pozostałym na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jedna z najbardziej znanych powieści mistrza grozy i najpłodniejszego autora naszych czasów Stephena Kinga. Na popularność Zielonej Mili niewątpliwie olbrzymi wpływ miała wyborna ekranizacja z 1999 roku.
Początkowo wydana w formie odcinkowej opowieść o strażniku więziennym pracującym na bloku ze skazanymi na krzesło elektryczne przestępcami to historia stosunkowo prosta i kameralna, choć wbrew pozorom nie pozbawiona swoistej głębi. Narratorem jest główny bohater, Paul Edgecombe, który po latach postanawia opisać niezwykłe wydarzenia których był świadkiem podczas swej pracy w więzieniu Cold Mountain w latach 30-tych XX wieku. Sama historia jest prosta, zbudowana wokół raptem kilku postaci i praktycznie jednego miejsca akcji. Bohaterowie co prawda nie są jacyś specjalnie porywający i skomplikowani, ale potrafią wzbudzać w czytelniku emocje szczególnie postacie Johna Coffeya, Eduarda Delacroix, Pana Dzwoneczka czy Percego Wetmorea. Autor porusza kwestię zbrodni i kary z wyraźnym podziałem na dobro i zło. Jednak podział ten zostaje w pewnym momencie wywrócony i podważony, by ukazać jak wiele zależy od punktu odniesienia, coś co dla jednych ma być dobre i sprawiedliwe dla inych okazuję się złe i niewłaściwe (tak, mam na myśli przejście Johna Coffeya Zieloną Milą). Najciekawszym elementem powieści jest odwracanie i załamywanie perspektywy, dotyczy to głównego bohatera który po latach zdaję sobie sprawę że coś co przez długi czas odbierał jako dar i błogosławieństwo staje się przekleństwem w momencie gdy sam tego doświadcza.
Podsumowując Zielona Mila to porządna, wciągająca lektura, uderzająca mocno w emocjonalne tony. Warta przeczytania nawet pomimo kilku potknięć i braków narracyjnych oraz zgrzytów w strukturze opowieści. Krótko mówiąc, warto poznać tajemnicę Zielonej Mili.

Jedna z najbardziej znanych powieści mistrza grozy i najpłodniejszego autora naszych czasów Stephena Kinga. Na popularność Zielonej Mili niewątpliwie olbrzymi wpływ miała wyborna ekranizacja z 1999 roku.
Początkowo wydana w formie odcinkowej opowieść o strażniku więziennym pracującym na bloku ze skazanymi na krzesło elektryczne przestępcami to historia stosunkowo prosta i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czwarty tom, zamykający cykl Cmentarza Zapomnianych Książek i historię rodziny Sempere, jest zdecydowanie najbardziej wyróżniającą się pozycją w tetralogii. Pierwszym, najbardziej odrębnym elementem na tle całej serii jest mocny zwrot gatunkowy. Z powieści historyczno-obyczajowej z zacięciem lekko kryminalnym (cechującym poprzednie trzy tomy) w Labiryncie duchów Zafon zmienia akcenty kierując się zdecydowanie w kierunku mocno kryminalnym, detektywistycznym. Drugim wyróżniającym elementem jest zagubienie odrębności historii, w odniesieniu do całego cyklu. Cmentarz Zapomnianych Książek wiązał się z zamysłem autora stawiającym na indywidualizm poszczególnych fabuł, gdzie znajomość pozostałych pozycji stanowiła niejako wartość dodaną, ale nie była w żadnym wypadku konieczna. Niestety w przypadku tomu czwartego odniesienia do części poprzednich są bardzo liczne a powiązania są tak silne iż może prowadzić to czytelnika do zagubienia i niezrozumienia opowieści. Zwyczajnie należy podkreślić iż przygodę z cyklem Zafono możemy rozpocząć od dowolnej książki jednak, po Labirynt duchów powinniśmy sięgnąć dopiero na końcu.
Fabularnie powieść kontynuuje historię rodziny Sempere, barcelońskich księgarzy, którzy jednak w tej części są zepchnięci na dalszy plan, a takżę wprowadza nową postać, Alicji (która jest główną bohaterką). Wyraźnie widać podział na wprowadzenie (obejmujące krótkie wprowadzenie do dalszych losów Daniela Sempere, oraz wątek ministra edukacji Mauricio Vallsa, który sprawia wrażenie głównego złego całej opowieści). Najobszerniejszą część (rozwinięcie) stanowi historia Alicji Gris i jej dochodzenia. Zakończenie stanowi swoisty epilog całego cyklu który poświęcony jest Julianowi Sempere, który stara sią podsumować calość historii opowiedzianych w cyklu. Autor bardzo zręcznie pozamykał większość wątków jednak sam motyw wiodący książki tzn. dochodzenie prowadzone przez Alicję o ile jest świetnie zbudowane i opisane to szkoda iż na końcu okazuje się iż jest w pewnym sensie nieważne, a autor wykorzystał je jako nośnik do przekazania opowieści o losach starych bohaterów w właśnie do zamykania wątków. Kłania się tu po raz kolejny zamiłowanie autora do zabawy i zwodzenia czytelnika, niestety w tym przypadku jest to dla mnie największy mankament powieści. Uważam że olbrzymi potencjał dochodzenia w sprawie Mauricio Vallsa, który okazuje się tylko pionkiem w wielkiej intrydze został nie tyle zmarnowany co zwyczajnie zarzucony przez autora. Odnoszę wrażenie że autor w trakcie pisania książki nie bardzo mógł się zdecydować które elementy historii mają dla niego priorytetowe znaczenie (wątek główny Labiryntu czy wątek przewodni całego cyklu), dodatkowo główna intryga staje się w pewnym momencie na tyle zawiła iż można odnieść wrażenie żę sam autor się pogubił (mam na myśli wątek Vallsa). Czas i miejsce akcji to ponownie głównie Barcelona lat pięćdziesiątych dwudziestego wieku chodź teraz znaczna część akcji została osadzona także w Madrycie, niestety wydaje mi się że autor potraktował troszeczkę po macoszemu opisy miast, które w poprzednich książka były świetnie i same miasta można było traktować prawie jak odrębnego bohatera, tak w Labiryncie duchów można odnieść wrażenie iż miasta stanowią tylko tanią makietę scenografii. Niestety podobne wrażenie można odnieść w przypadku debiutujących postaci z kapitanem Vargasem i Fernanditem na czele. Sama główna bohaterka Alicja Gris także sprawia wrażenie postaci schematycznej wręcz szablonowej a jednocześnie przesadnie skomplikowanej. Natomiast rewelacyjne udało się autorowi przedstawienie relacji między postaciami z Alicją i Vargasem na czele, to jest wyśmienite od wzajemne niechęci do początków zaufani by na głębszym związku zakończyć, wyborne.
Podsumowując Labirynt duchów jest godnym zwieńczeniem cyklu Cmentarza Zapomnianych Książek, sprawnie zamykającym większość wątków i historii, jednocześnie marnująca własny potencjał. Mnie osobiście ta pozycja troszeczkę rozczarowała, głównie za sprawą zupełnie innych wyobrażeń dotyczących kontynuacji po lekturze trzech wcześniejszych tomów cyklu. Największy zarzut jaki osobiście mogę kierować w stosunku do Labiryntu to jego zdecydowana odrębność (pod względem stylu opowieści, bohaterów itp.) na tle pozostałych części, osobiście nie podoba mi się skręt w kierunku powieści kryminalnej, przez co powieść traci swego rodzaju magię narracji i mroczną aurę tajemnicy, które cechowały Cień wiatru, Grę Anioła czy też Więźnia nieba. Pozycja obowiązkowa dla fanów Carlosa Ruiza Zafona (choć może ich lekko rozczarować) natomiast dla czytelników chcący rozpocząć swą przygodę z autorem może okazać się naprawdę świetną lekturą.

Czwarty tom, zamykający cykl Cmentarza Zapomnianych Książek i historię rodziny Sempere, jest zdecydowanie najbardziej wyróżniającą się pozycją w tetralogii. Pierwszym, najbardziej odrębnym elementem na tle całej serii jest mocny zwrot gatunkowy. Z powieści historyczno-obyczajowej z zacięciem lekko kryminalnym (cechującym poprzednie trzy tomy) w Labiryncie duchów Zafon...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Śnieżyca, czy jak kto woli w zgodzie z poprzednimi wydaniami w naszym kraju Zamieć to powieść klasyfikowana jako przedstawiciel gatunku cyberpunk, choć mi wydaje się ona bliżej gatunku z pogranicza futurystyki czy science-fiction. Stephenson roztacza przed czytelnikiem bardzo oryginalną a zarazem mocno niepokojącą wizję przyszłości w której świat uległ znaczącym przeobrażeniom głównie pod względem geopolitycznym i społecznym, jednocześnie przemiany te nie są zaskakujące, a nawet użył bym stwierdzenia iż są mocno wiarygodne w oparciu o analizę przyczynowo-skutkową. Lektura jest bardzo przyjemna i angażująca, przedstawiona historia trzyma wysoki poziom i bardzo ciekawe tempo. Akcja zawiązuje się bardzo dynamicznym początkiem by po chwili zwolnić w celu przedstawienia czytelnikowi większej szczegółowości świata przedstawionego, a następnie ponownie zwiększyć tempo. Oczywiście taka sinusoida narracji nie wszystkim przypadnie do gustu, ale ja to kupuję. Klimat powieści świetnie buduje także użyty przez autora język, wyważona ilość technicznego słownictwa świetnie pasuje i uzupełnia całość. Główna linia fabularna może i nie porywa ale nie jest też totalnie absurdalna, choć zakończenie lekko rozczarowuje. Motyw wiodący jaki przyjął Stephenson tzn. koncepcja religii jako wirusa zatruwającego umysly ludzi jest świetna, podobnie koncept hakera neurolingwistycznego czy samego Metawersum. Niestety rozczarowujące okazują się kreacje bohaterów zarówno tych pierwszo jak i drugoplanowych. Główna postać czyli Hiro Protagonista jest tylko dobrze napisana (choć denerwuje jego mesjanizm i ciągłe przekonanie o swej wyższości), w przypadku S.U. wypada już to zdecydowanie gorzej, osobiście odniosłem wrażenie iż jest to postać na doczepkę, która jest wyłącznie wymówką autora by móc pogłębiać narracje. Postacie takie jak Kruk itp. z dalszego planu są zwyczajnie nijakie.
Podsumowując, Śnieżyca pomimo wszystkich swych wad jest książką bardzo dobrą i ciekawie pomyślaną, oczywiście pod warunkiem iż czytelnikowi przypadnie do gustu specyficzny styl autora. Fani cyberpunku jako gatunku mogą być mocno rozczarowani tą pozycją która jak wspomniałem wcześniej została sklasyfikowana tak chyba trochę na wyrost. Przy odpowiednim nastawieniu do lektury okaże się ona na pewno bardzo satysfakcjonująca.

Śnieżyca, czy jak kto woli w zgodzie z poprzednimi wydaniami w naszym kraju Zamieć to powieść klasyfikowana jako przedstawiciel gatunku cyberpunk, choć mi wydaje się ona bliżej gatunku z pogranicza futurystyki czy science-fiction. Stephenson roztacza przed czytelnikiem bardzo oryginalną a zarazem mocno niepokojącą wizję przyszłości w której świat uległ znaczącym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Moja przygoda z Cmentarzem Zapomnianych książek rozpoczęła się już dość dawno w momencie gdy jakoś przypadkowo w moje ręce trafił Więzień nieba, zagłębiając się w opinie o autorze i samej książce postanowiłem ją odłożyć i zacząć lekturę cyklu zgodnie z chronologią wydawania. Przez kolejne lata stopniowo kolekcjonowałem pozostałe książki cyklu, które podobnie jak pierwszą pozyskiwałem niejako przy okazji, jednak z samą lekturą zwlekałem aż do początku 2021 roku. Wiem jedno zwlekałem zdecydowanie zbyt długo z wyruszeniem w tą arcyciekawą mroczną podróż po Barcelonie.
Cień Wiatru to powieść pod wieloma aspektami wyjątkowa, a nawet użył bym stwierdzenia że wybitna. Autor zabiera nas w bardzo emocjonującą podróż po Barcelonie lat 40, dwudziestego wieku, odsłaniając przed nami jej zdecydowanie mroczniejszą stronę. Zafon snuje swą opowieść odpowiednio niespiesznym tempem, pozwalając w sposób wręcz niesamowity na przeżywanie historii młodego Daniela Sempere. Należy podkreślić, iż Cień Wiatru jest wielowymiarowa tzn. jest to taka historia zamknięta w historii, co świetnie udało się autorowi oddać. Fenomenalną robotę robi warsztat autora, a w szczególności jego barwne i bogate opisy miasta, które zwyczajnie ożywa w wyobraźni podczas lektury. Na kolejne pochwały zasługują bohaterowie którzy są wyśmienicie napisani, z taką dbałością i pietyzmem oddano charaktery i osobowości, oczywiście prym wiodą Daniel i Julian, ale wszystko przyćmiewa postać Fermina Romero de Torresa, bohatera drugoplanowego ale tak wyrazistego i szczególnego, który skrada każdą chwilę gdy pojawia się stronach książki. Jednak nie tylko główne postaci zachwycają, ale dosłownie każdej postaci autor poświęcił bardzo dużo uwagi, by nadać jej indywidualność, za przykład niech będzie postać epizodyczna dozorcy pewnej rezydencji, postać dostaje raptem kilka linijek, ale to wystarcza by za pomocą krótkiego opisu i specyficznego dialogu nadać tej postaci niespotykaną w innych książkach głębię i charakterystykę. Sama fabuła wydaje się oparta na dość sztampowych ramach ale to w jaki sposób jest prowadzona, odmienia opowieść, autor wielokrotnie bawi się z czytelnikiem podsuwając mu pewne wskazówki co do dalszego rozwoju akcji by kilka rozdziałów później, rozwinąć akcję w sposób którego się nie spodziewaliśmy.
Podsumowując Cień Wiatru to powieść trudna do sklasyfikowania gdyż aspiruje do zbyt wielu gatunków, zawiera mocne wątki historyczne, romantyczne, detektywistyczne z elementami mrocznej grozy, a co najlepsze w każdym z tych aspektów świetnie sobie radzi. Opowiedziana historia wciąga i porywa nas w niesamowitą podróż, powodując wręcz zauroczenie od początku aż do ostatniej strony. Książka szczególnie godna polecenia, wręcz pozycja obowiązkowa, jednocześnie należy zawrzeć ostrzeżenie, iż po lekturze na pewno nie poprzestaniemy na tej jednej powieści Zafona, gdyż będziemy głodni kolejnych opowieści. Niesamowicie żałuję że tak długo zwlekałem z lekturą tej perełki.

Moja przygoda z Cmentarzem Zapomnianych książek rozpoczęła się już dość dawno w momencie gdy jakoś przypadkowo w moje ręce trafił Więzień nieba, zagłębiając się w opinie o autorze i samej książce postanowiłem ją odłożyć i zacząć lekturę cyklu zgodnie z chronologią wydawania. Przez kolejne lata stopniowo kolekcjonowałem pozostałe książki cyklu, które podobnie jak pierwszą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Gra Anioła to druga powieść (zgodnie z chronologią wydawniczą) zawierająca się w cyklu Cmentarza Zapomnianych Książek, sam cykl jest bardzo sprytnie pomyślany przez Zafona, który zbudował go w oparciu o wewnętrznie spójne, ale odrębne i zamknięte opowieści, a jednocześnie dość mocno ze sobą powiązane pewnymi wątkami i postaciami. Efektem tego zabiegu jest to że czytając dowolną książkę z cyklu praktycznie nic nie tracimy i nie jesteśmy w żaden sposób zagubienie, jednak przy lekturze kolejnej pojawiają się swoiste wartości dodane wynikające z faktu możliwości odkrywania tych mniej i bardziej subtelnych łączników spinających poszczególne powieści cyklu.
Początkowo wydaje się że Gra Anioła została zbudowana na tym samym schemacie co Cień Wiatru, mamy głównego bohatera w tym przypadku młodego pisarza Davida Martina, silnie podkreśloną i ciekawą postać drugoplanową w postaci jego asystentki Isabelli. Oczywiście zbieżność czy wręcz wtórność bardzo szybko okazuje się złudna. Akcję osadzono ponownie w Barcelonie, jednakże tym razem na początku XX wieku, w trakcie lektury ponownie odwiedzimy kilka dobrze znanych nam miejsc. Ponownie zachwyca język, styl i dbałość o szczegóły, jednak w przypadku Gry Anioła nasuwa się jedno wielkie ‘ale’, autor raczy nas zdecydowanie bardziej złożoną, zawiłą i mroczną historią, ale okupił to dość mocnym uproszczeniem postaci dalszego planu, które w porównaniu do tych pojawiających się w Cieniu Wiatru wydają się zwyczajnie nijakie i płaskie, nie jest to może wada ale wyraźnie w tym aspekcie brakuje czegoś. Ponownie, a może nawet w znacznie większym stopniu Zafona bawi się z czytelnikiem, podsuwając pewne sugestie, a następnie rozwijając akcję w zupełnie innym zaskakującym kierunku.
Podsumowując Gra Anioła to kolejna świetna powieść Zafona zdecydowanie bardziej złożona i mroczna od poprzedniczki, zbudowana niemal na tym samym schemacie jednakże zupełnie inna. Ma oczywiście swoje drobne niedociągnięcia które w żaden sposób nie wpływają negatywnie na jej odbiór. Jest to bezwzględnie pozycja która oczarowuje w niezwykły sposób. Pozycja obowiązkowa i niezwykle satysfakcjonująca..

Gra Anioła to druga powieść (zgodnie z chronologią wydawniczą) zawierająca się w cyklu Cmentarza Zapomnianych Książek, sam cykl jest bardzo sprytnie pomyślany przez Zafona, który zbudował go w oparciu o wewnętrznie spójne, ale odrębne i zamknięte opowieści, a jednocześnie dość mocno ze sobą powiązane pewnymi wątkami i postaciami. Efektem tego zabiegu jest to że czytając...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Trzecia zarówno chronologicznie jak i wydawniczo część cyklu Cmentarza Zapomnianych Książek. Jest to jednak najbardziej specyficzna powieść z całego cyklu. W przypadku Więźnia Nieba po raz pierwszy otrzymujemy nie w pełni zamkniętą, odrębną powieść, ale po kolei. Osobiście oceniam książkę troszeczkę niżej aniżeli poprzednie dwie części, nie wynika to jednak z faktu iż jest ona gorsza a jedynie ze zmiany podejścia autora do budowania fabuły. Opowieść przedstawiona, bardzo sprytnie i dosadnie łączy wątki zawarte i zamknięte zarówno w Cieniu Wiatru jak i w Grze Anioła, jednakże sama pozostawia wiele otwartych wątków i furtek na przyszłość, można nawet zaryzykować stwierdzenie iż historia jest porwana.. Więzień Nieba jest powieścią zdecydowanie za krótką, autor ponownie bawi się z czytelnikiem podsuwając jako główny motyw opowieści, historię Fermina i Salgado, by w pewnym momencie porzucić całkowicie wątek “skarbu”(co mnie osobiście smuci, bo był w tym niesamowity potencjał), a sam wątek wykorzystać jedynie niejako powód do opowiedzenia innej historii. Zafon wraca do postaci Daniela Sempere i Fermina Romero de Torresa znanych z Cienia Wiatru, i trzeba przyznać że nadal trzyma wyśmienity poziom jeśli chodzi o kreację postaci, nawet jeśli chodzi o te epizodyczne. Książka czyta się bardzo szybko i niesamowicie przyjemnie, głównie za sprawą lekkiego i barwnego stylu autora, jednak po lekturze pozostajemy z niesamowitym niedosytem.
Podsumowując Więzień Nieba to kolejna świetna powieść pióra Carlosa Ruiza Zafona, jednak zdecydowanie inna od poprzednich, zamiast kompletnej opowieści w znajomych realiach, otrzymujemy raczej coś bardziej w kształcie wprowadzenia, zapowiedzi do jakiegoś epickiego zwieńczenia historii zawartych w całym cyklu Cmentarza Zapomnianych Książek i mam nadzieję że tym wybitnym zakończeniem okaże się Labirynt Duchów.

Trzecia zarówno chronologicznie jak i wydawniczo część cyklu Cmentarza Zapomnianych Książek. Jest to jednak najbardziej specyficzna powieść z całego cyklu. W przypadku Więźnia Nieba po raz pierwszy otrzymujemy nie w pełni zamkniętą, odrębną powieść, ale po kolei. Osobiście oceniam książkę troszeczkę niżej aniżeli poprzednie dwie części, nie wynika to jednak z faktu iż jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Druga książka Marca Elsberga którą przeczytałem, pierwszym kontaktem z tym autorem był Blackout i po obu lekturach wnoszę iż mamy do czynienia z autorem aspirującym do miana europejskiego Dana Browna. Helisa to powieść bardzo nierówna po zdecydowanie rozlazłym i lekko chaotycznym początku akcja fajnie się skupia i zaczyna nabierać tempa jednak w pewnym momencie można odczuć iż autor sam się zagubił w prowadzeniu fabuły i zakończenie wytraca swój impet, zabieg ten w pewien (choć moim zdaniem negatywny) ma na celu zaskoczenie czytelnika. Samo zakończenie pozostaje stosunkowo otwarte a raczej niedokończone, porzucając kilka ważnych wątków. Najmocniejszą stroną tej książki jest zbudowanie historii w oparciu o świetną tematyką jak najbardziej na czasie choć zdecydowanie pomijana w literaturze a mianowicie genetykę i modyfikacje człowieka i stworzenie istoty ludzkiej w wersji 2.0 i z tej perspektywy jest to rewelacyjna powieść. Jednakże uwzględniając całokształt można stwierdzić iż jest to zmarnowany potencjał głównie przez dziwnie rozwinięte wątki niektórych postaci (w szczególności wątek Jill który stwarzał niesamowite możliwości) Podsumowując, Helisa to powieść dobra o niesamowitym potencjale jednak niezbyt wykorzystanym, zdecydowanie godna polecenia fanom niewymagającej literatury sensacyjnej i fanów twórczości Dana Browna ale tu należy wyraźnie zaznaczyć iż zarówno bohaterowie jak i cala intryga jest zdecydowanie o klasę niżej niż przygody Roberta Langdona, ale czyta się całkiem miło.

Druga książka Marca Elsberga którą przeczytałem, pierwszym kontaktem z tym autorem był Blackout i po obu lekturach wnoszę iż mamy do czynienia z autorem aspirującym do miana europejskiego Dana Browna. Helisa to powieść bardzo nierówna po zdecydowanie rozlazłym i lekko chaotycznym początku akcja fajnie się skupia i zaczyna nabierać tempa jednak w pewnym momencie można odczuć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zbiór satyrycznych, krótkich opowiadań stworzonych przez Dmitryego Glukhovskiego rosyjskiego współczesnego króla fantastyki sci-fi, przedstawiający obraz współczesnej ojczyzny autora, mateczki Rosji. Jest to pozycja niesamowicie trudna do jednoznacznej oceny gdyż z jednej strony dostajemy zestaw kilkunastu opowiadań o stosunkowo zróżnicowanym poziomie od naprawdę świetnych jak "Przed i Po" jak i tych mniej udanych choć opartych na ciekawym pomyśle. Jednocześnie opowiadania poza miejscem akcji Rosją nie są w żaden sposób ze sobą powiązane, a uwzględniając ich długość (są krótkie) zdecydowanie psuje to odbiór całości. Podczas lektury męczyło mnie niesamowicie wrażenie iż autor założył sobie z góry konkretną objętość pojedynczego opowiadania, przez co momentami łapał się że utwór jest już zbyt obszerny (wyczerpał przyjęty limit) i momentalnie w dwóch, trzech krótkich akapitach go kończył. Podsumowując, krótkie formy literackie to nie jest coś z czym Pan Glukhovsky świetnie sobie radzi, czytelnicy zaczynający swą przygodę z jego twórczością powinni raczej sięgnąć po Metro 2033 lub Futu.re natomiast fani (do których sam się zaliczam) podejrzewam że będą mocno rozczarowani bo to pierwsza większa wpadka przy pracy autora i niestety nie jedyna czego świetnym, przykładem jest powieść "Tekst" która podobnie jak ten zbiór jest oparta na bardzo ciekawym pomyśle jednak forma i wykonanie pozostawiają wiele do życzenia.

Zbiór satyrycznych, krótkich opowiadań stworzonych przez Dmitryego Glukhovskiego rosyjskiego współczesnego króla fantastyki sci-fi, przedstawiający obraz współczesnej ojczyzny autora, mateczki Rosji. Jest to pozycja niesamowicie trudna do jednoznacznej oceny gdyż z jednej strony dostajemy zestaw kilkunastu opowiadań o stosunkowo zróżnicowanym poziomie od naprawdę świetnych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dziewiąty tom przygód "napędzanego samogonem terminatora": Jakuba Wędrowycza udowadnia po raz kolejny nieprzebraną kreatywność Pilipiuka, kolejna porcja przygód trzyma całkiem wysoki poziom, w ogóle nie czuć tu zmęczenia materiału. Autor po raz kolejny powraca do średniej długości opowiadań w których moim zdaniem odnajduje się najlepiej, czego dobitnym przykładem mogą być pozycje "Homo bimbrownikus" i "Trucizna" gdzie w pierwszej z wymienionych pozycji otrzymaliśmy bardzo długie opowiadanie które zwyczajnie męczyło, natomiast w drugiej opowiadania były tak krótkie że pozostawiały niesamowity niedosyt. "Karpie bijem" jest pozycją zdecydowanie bardziej wyważoną i wyrównaną poziomem mocno zbliżona do poprzedniego tomu. Opowiadania są jak zwykle mocno odjechane, zaskakujące i zabawne, choć podobnie jak w "Konanie Destylatorze" ich poziom jest mocno zróżnicowany od fenomenalnych jak "Wizyta" czy "Żona" po słabsze ale nadal trzymające poziom jak "Gumofilc" czy "Bekon z jednorożca". Pozycja godna polecenia nie tylko fanom wioskowego egzorcysty ale i osobom chcącym zapoznać się z postacią najbardziej kultowego "dziada" w polskiej literaturze współczesnej

Dziewiąty tom przygód "napędzanego samogonem terminatora": Jakuba Wędrowycza udowadnia po raz kolejny nieprzebraną kreatywność Pilipiuka, kolejna porcja przygód trzyma całkiem wysoki poziom, w ogóle nie czuć tu zmęczenia materiału. Autor po raz kolejny powraca do średniej długości opowiadań w których moim zdaniem odnajduje się najlepiej, czego dobitnym przykładem mogą być...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kolejny już 8 tom przygód wioskowego egzorcysty z Wojsławic, Jakuba Wędrowycza , przywraca mi wiarę w autora i przyszłość serii, mówiąc krótko Jakub to stary człowiek i dalej może - zaskoczyć, oczarować i bawić czytelnika. Konan Destylator to powrót trochę do przeszłości gdzie jakość stoi ponad ilością, opowiadań jest mniej, są dłuższe i w takiej formie Andrzej Philipiuk odnajduje się z Wędrowyczem najlepiej. Opowieści są zróżnicowane, stoją na wysokim poziomie a kilka z nich zdecydowanie si ę wyróżnia, pomimo iż opowiadanie tytułowe pomimo świetnego potencjału, pomysłu troszeczkę rozczarowuje. Osobiście jako wielki fan Wędrowycza uważam ten tom za jeden z lepszych z całej serii, co powoduje że zaciera się wrażenie zmęczenia materiału które towarzyszyło mi podczas lektury Trucizny (tom 7), która niesamowicie mnie wymęczyła. Konan Destylator przypomniał mi frajdę z odkrywania perypetii Jakuba jakie towarzyszyły mi przy lekturze pierwszych tomów. Książka zdecydowanie godna polecenia, nie tylko dla fanów, ale praktycznie dla każdego kto chce odreagowania i posmakowania zdrowego absurdu i satyry. Polecam

Kolejny już 8 tom przygód wioskowego egzorcysty z Wojsławic, Jakuba Wędrowycza , przywraca mi wiarę w autora i przyszłość serii, mówiąc krótko Jakub to stary człowiek i dalej może - zaskoczyć, oczarować i bawić czytelnika. Konan Destylator to powrót trochę do przeszłości gdzie jakość stoi ponad ilością, opowiadań jest mniej, są dłuższe i w takiej formie Andrzej Philipiuk...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pierwsza książka z flagowego cyklu Pilipiuka o wioskowym egzorcyście której nie przeczytałem z pierwszym podejściem, dokończyłem dopiero przy trzecim podejściu, generalnie nadal mamy to samo co w Kronikach (tom 1) niemal identyczny styl jednak opowiadania zdecydowanie zbyt krótkie, bardziej anegdotki, dalej można powiedzieć iż Pan Andrzej ma niesamowitą pomysłowość do tych historyjek. Bardzo krótkie opowiadania są ciekawe jednak trochę męczące, generalnie wolałem dłuższe formy z początkowych tomów bo z kolei długie opowiadania z Wędrowyczem też nie porywają "Homo bimbrownikus". W moim prywatnym rankingu jest to najsłabsza część cyklu przy czym zdecydowanie trudno mi powiedzieć dlaczego, zwyczajnie Truciźnie brakuje tego czegoś co miały poprzednie tomy. Dla fanów godna polecenia dla osób chcących poznać postać Jakuba Wędrowycza pozycja zdecydowanie nie wskazana.

Pierwsza książka z flagowego cyklu Pilipiuka o wioskowym egzorcyście której nie przeczytałem z pierwszym podejściem, dokończyłem dopiero przy trzecim podejściu, generalnie nadal mamy to samo co w Kronikach (tom 1) niemal identyczny styl jednak opowiadania zdecydowanie zbyt krótkie, bardziej anegdotki, dalej można powiedzieć iż Pan Andrzej ma niesamowitą pomysłowość do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dobra książka, choć męcząca i trudna do czytania. Inne ciekawe spojrzenie na wojnę z terrorem prowadzoną przez USA

Dobra książka, choć męcząca i trudna do czytania. Inne ciekawe spojrzenie na wojnę z terrorem prowadzoną przez USA

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Na początku dla porządku należy podkreślić iż książkę oceniam jako pojedynczy tytuł a nie część cyklu którego w całości nie przeczytałem. Książka mnie mocno rozczarowała bo trzeba podkreślić iż początek, zawiązanie akcji jest świetny a sam pomysł budowania opowieści w oparciu o odniesienia do baśni Braci Grimm wydaje się wręcz genialny i początkowo bardzo sprawnie wykorzystany. Jednak im głębiej w las tym powiedział bym "więcej drewna i sztampy". Główny bohater jest strasznie sztywny i nijaki, co w moim przypadku momentami odbijało od lektury i budziło zwyczajnie obojętność wobec nadkomisarza Jana Fabla, a momentami nawet zmęczenie jego postacią. Autor wprowadza kilka postaci drugoplanowych (mających potencjał) jednak tylko szkicując ich osobowość i historie bardzo grubą kreską, zamiast poświęcić im trochę więcej miejsca i bardziej je zgłębić, odsłonić. Po lekturze odnoszę wrażenie że autor wpadł na ciekawy i oryginalny pomysł jednak gdzieś już w 1/3 książki wena uleciała i rozpoczął on ciągnięcie powieści wyraźnie na siłę by w pewnym momencie powiedzieć dość i na przestrzeni kilu stron zakończyć całą historię. W efekcie powstał z tego kryminał z którego uleciał gdzieś klimat pozbawiony napięcia i swoistego suspensu bez wielkiego OH na końcu. Jak można stworzyć powieść kryminalną w której czytelnikowi będzie totalnie obojętne rozwiązanie zagadki, znalezienie winnego. W tym przypadku Panu Russelowi się to świetnie udało.

Na początku dla porządku należy podkreślić iż książkę oceniam jako pojedynczy tytuł a nie część cyklu którego w całości nie przeczytałem. Książka mnie mocno rozczarowała bo trzeba podkreślić iż początek, zawiązanie akcji jest świetny a sam pomysł budowania opowieści w oparciu o odniesienia do baśni Braci Grimm wydaje się wręcz genialny i początkowo bardzo sprawnie...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Wieczna noc Chuck Hogan, Guillermo del Toro
Ocena 6,8
Wieczna noc Chuck Hogan, Guille...

Na półkach: ,

Finałowa cześć trylogii "Wirus" autorstwa Del Toro i Hogana jest książką pod wieloma względami tylko i wyłącznie poprawną, mamy świetny klimat i moim zdaniem najlepszą współczesną wizję wampirów ostatnich lat. Podczas lektury mocno doskwierają braki warsztatowe autorów i trochę niezręczne poprowadzenie głównego wątku, choć może cieszyć taki połowiczny happy end na koniec. Autorzy mocno nieporadnie przedstawili też przemianę bohaterów, która z jednej strony jest mocno eksponowana, a z drugiej w pewnych wątkach jakby o tych zmianach zapomniano. Po lekturze mogę narzekać jedynie na pewne absurdalne rozwiązania fabularne i jak dla mnie z "czapy wzięta" geneza wampirów. Ogólnie cała trylogia jest godna polecenia szczególnie przez mocno oryginalną wizję krwiopijców i świata pod ich panowaniem, a dodatkowo wizja znacznej części ludzkości jako zwykłego "bydła" które zwyczajne przyjmuje "swój los" bez żadnego sprzeciwu , tępo podporządkowując się dowolnej władzy.

Finałowa cześć trylogii "Wirus" autorstwa Del Toro i Hogana jest książką pod wieloma względami tylko i wyłącznie poprawną, mamy świetny klimat i moim zdaniem najlepszą współczesną wizję wampirów ostatnich lat. Podczas lektury mocno doskwierają braki warsztatowe autorów i trochę niezręczne poprowadzenie głównego wątku, choć może cieszyć taki połowiczny happy end na...

więcej Pokaż mimo to