Brudne wojny Jeremy Scahill 6,8
ocenił(a) na 69 lata temu Terroryzm,określenie,które raczej rzadko pojawiało się w serwisach informacyjnych do czasu ataku na World Trade Center w dniu 11.09.2001 roku.Bo też właśnie w tym dniu zaatakowany został sam "szeryf" współczesnego świata,a i skala owego ataku była ogromna (zginęło bodaj ponad 3000 osób)."Nasz szeryf" doznał uszczerbku na honorze i postanowił ogłosić globalną wojnę z terroryzmem.Ponieważ do zamachu przyznała się Al-Kaida,której "sztab" znajdował się na terenie rządzonego przez Talibów Afganistanu, jemu dostało się pierwszemu.Po wprowadzeniu "porządku" w Afganistanie prezydent Bush postanowił kontynuować globalną wojnę z terroryzmem.Tym razem dostało się nie mającemu z Al-Kaidą i zamachami w Stanach nic wspólnego Irakowi i samemu Saddamowi Husajnowi.Tutaj również "nasz szeryf" wprowadził "demokrację". Jak wyglądało wprowadzanie "demokracji" w wymienionych krajach z daleka, widzieliśmy w środkach masowego przekazu,ale jak wyglądało wprowadzanie owej "demokracji" z bliska, pokazuje lektura książki "Brudne wojny". Samowolka oddziałów służb specjalnych,nocne naloty i aresztowania osób,w wielu przypadkach niewinnych,tortury w specjalnie stworzonych do tego celu więzieniach.Wszystko to za przyzwoleniem ścisłego dowództwa Stanów i poza wiedzą ogółu społeczeństwa.Bush kończy kadencję,władze przejmuje Obama.Coś się zmieni?W Afganistanie niedobitki Al-Kaidy z Osama bin Ladenem na czele przenoszą się do sąsiadującego Pakistanu,natomiast prężnie,na terenie Jemenu,rozwija się AQAP filia Al-Kaidy na Płw. Arabskim.Tutaj skupia się uwaga Obamy,szczególnie po udanym zamachu na Osamę w maju 2011 roku(jeden rozdział książki poświęcony jest temu wydarzeniu). Marionetkowy,opłacany przez Stany,prezydent Jemenu ignoruje obecność amerykańskich dronów na terenie kraju.Mało tego,zniszczenia i śmierć,w wielu przypadkach niewinnych,cywilnych osób,będące konsekwencją nalotów amerykańskich bierze na siebie i siły rządowe.A Amerykanie,nadal tymczasem bezwzględnie,obsesjonalnie wręcz dążą do eliminacji czołowych postaci Al-Kaidy wychodząc pewnie z założenia,że cel uświęca środki.I tak aż do dzisiaj.Nie ważne jak,nie ważne jakim kosztem,nie ważne ilu niewinnych ludzi zginie,ważne by osiągnąć cel i wyeliminować osoby wyznaczone do likwidacji i ogłosić sukces.Tylko czy tą wojnę można zaliczyć do sukcesów "naszego szeryfa"?Na pewno nie.Wręcz odwrotnie.Toż to jest totalna porażka."Szeryf" miał wprowadzić rządy prawa,a tymczasem swoim postępowaniem doprowadził do kompletnej dezorganizacji sytuacji na Bliskim Wschodzie,doprowadził do eskalacji konfliktu.Dzisiaj nie wiadomo kiedy,nie wiadomo gdzie,każdy może zostać ofiarą zamachu.A może tak miało być? Taka wieczna wojna,to też przecież wielki biznes.Wierzę jednak,że nie.Książka jest sprzeciwem przeciwko polityce ścisłych władz Stanów Zjednoczonych,polityce która miała oficjalnie zniszczyć zło,jakim niewątpliwie jest terroryzm,a tymczasem osiągnęła odwrotny skutek.