-
ArtykułyWeź udział w akcji recenzenckiej i wygraj książkę Julii Biel „Times New Romans”LubimyCzytać2
-
ArtykułySpotkaj Terry’ego Hayesa. Autor kultowego „Pielgrzyma” już w maju odwiedzi PolskęLubimyCzytać2
-
Artykuły[QUIZ] Te fakty o pisarzach znają tylko literaccy eksperciKonrad Wrzesiński23
-
ArtykułyWznowienie, na które warto było czekaćInegrette0
Biblioteczka
Ja chyba po prostu nie lubię Vonneguta. Wiele osób twierdzi, że książka jest absurdalna, ale dla mnie oprócz tego jest także infantylna. Głupawa. Najlepsza książka antywojenna? Bo? Większość tej książki to bohater który twierdzi że podróżuje w czasie i został porwany przez kosmitów. Ja się zawiodłem, liczyłem, że książka mną wstrząśnie a zapomnę o niej tak szybko, jak ją przeczytałem choć przyznam - książka miewa wybitne fragmenty ale to są akapity które zliczę na palcach jednej ręki.
Ja chyba po prostu nie lubię Vonneguta. Wiele osób twierdzi, że książka jest absurdalna, ale dla mnie oprócz tego jest także infantylna. Głupawa. Najlepsza książka antywojenna? Bo? Większość tej książki to bohater który twierdzi że podróżuje w czasie i został porwany przez kosmitów. Ja się zawiodłem, liczyłem, że książka mną wstrząśnie a zapomnę o niej tak szybko, jak ją...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-12-30
2023-11-25
Zaskakująco dobra książka, najlepsza Dicka którą znam. Jeśli miałbym się przyczepić to szkoda mi tyle tego, że połowa książki okazuje się koniec końców nie mieć niemal nic wspólnego z główną linią fabularną gdy dochodzi do rozwiązania (śmiem twierdzić, że ta linia fabularna była akurat znacznie ciekawsza) a samo rozwiązanie, klucz do zawiłości fabuły okazuje się rozczarowujący - choć sam zamek który ten kłuć dorwiesz jest gęstej jakości. Gdyby nie te przytyki? Luźno. 9/10
Zaskakująco dobra książka, najlepsza Dicka którą znam. Jeśli miałbym się przyczepić to szkoda mi tyle tego, że połowa książki okazuje się koniec końców nie mieć niemal nic wspólnego z główną linią fabularną gdy dochodzi do rozwiązania (śmiem twierdzić, że ta linia fabularna była akurat znacznie ciekawsza) a samo rozwiązanie, klucz do zawiłości fabuły okazuje się...
więcej mniej Pokaż mimo to
Nie mogę czytać tego, co niektórzy z was pierdolą, bo to się w głowie nie mieści.
Jeżeli chodzi o wizję 'a co gdyby' to ta książka wcale nie przedstawia jakiegoś wyimaginowanego, rzeczywistego świata po przegranej państw alianckich tylko odwraca co najwyżej kartę pewności siebie/kompleksów. Amerykanie są zakompleksieni, a Niemcy i Japończycy się noszą i puszą (a przynajmniej w zakompleksionej mentalności Amerykanów). Samo przedstawienie świata i wizji jest na tyle szczątkowe, że robi za tło fabularne i narzędzie do prowadzenia historii, a nie jej element czy generalne clue. Książka dzieje się w takiej wersji świata, ale nie jest o niej.
Że powieść jest wielowątkowa a bohaterowie rozbudowani. No tak prawdę powiedziawszy to też jest gówno prawda. Bohaterów jest kilka ale przez specyfikę fabularną wszyscy wydają się być drugoplanowi mimo tego, że narracja prowadzona jest z perspektywy pierwszej osoby u każdego z nich. Fakt, pozornie nie mają ze sobą nic wspólnego a ostatnie 30-50 stron splata ich ze sobą w zgrabnej klamrze, co odnotowuję w ocenie która nadal jest słaba.
Oficjalna recenzja powyżej twierdzi, że:
Powieść koncentruje się [nieprawda] na przedstawieniu wizji świata, w którym szarzy ludzie nigdy wojny nie wygrywają, niezależnie od tego, po jakiej stronie barykady się znaleźli. Na szczęście Dick nie wtłacza siłą czytelnikom swoich przemyśleń [prawda, bo ich tu specjalnie nie ma], a w książce próżno szukać patetycznych przemów, pochwały patriotyzmu czy gloryfikacji „amerykańskości” [jak wyżej]. Styl autora jest przystępny, pozbawiony udziwnień czy skomplikowanych metafor [część problemu]. Ułatwia to pojmowanie bogactwa treści i sprawia, że lektura ani przez moment nie jest zniechęcająca [nie zgodzę się]. Co nie oznacza, że nie należy zachowywać przy niej pełnego skupienia [co nie jest proste, bo przynudza].
Nieprawda, powieść kompletnie nie na tym się koncentruje. Życie tych bohaterów co najwyżej służy za podstawę do prowadzenia ich dramatów, ale te są miałkie i sztampowe. W książce próżno szukać patetycznych przemów a styl jest przystępny? I to chyba jest jej główny problem.
Żeby (upraszczając) książka była hitem musi być albo świetna fabularnie, wciągająca, zawiła, albo musi mieć coś ciekawego do przekazania. Jeżeli spełnia obie te funkcje to ma szansę ocierać się o arcydzieło. Dick w Człowieku ani nie przekazuje jakichś specjalnych treści, myśli, ani nie prowadzi ciekawej fabuły. Świat przedstawiony jest nierzeczywisty - nie w sensie że jest utopijnym czy dystopijnym, po prostu się nie klei. Wszyscy niemal bohaterowie żyją w wiecznym przekonaniu, ze układanie losowych wzorków zgodnie z książką da im odpowiedzi na sens życia i popchnie ich na właściwe tory; taka zaawansowana wersja horoskopiary albo tarociary. Dick lubi takie zabiegi nawet wtedy, gdy kompletnie nie mają sensu.
Twierdzenie, że Człowiek... jest o alternatywnej wersji historii jest jak twierdzenie, że Czy Androidy... są o życiu w mieście po wojnie atomowej z tym, że Androidy mają coś do przekazania i utrzymują w napięciu fabularnym, a Człowiek jest i nudny, i ewidentnie czuć, że to stara książka, a na domiar złego nie ma nic do przekazania jakby się przemęczyć dla jakichś wyższych idei. Strata czasu.
Nie mogę czytać tego, co niektórzy z was pierdolą, bo to się w głowie nie mieści.
Jeżeli chodzi o wizję 'a co gdyby' to ta książka wcale nie przedstawia jakiegoś wyimaginowanego, rzeczywistego świata po przegranej państw alianckich tylko odwraca co najwyżej kartę pewności siebie/kompleksów. Amerykanie są zakompleksieni, a Niemcy i Japończycy się noszą i puszą (a...
2020-07-31
Krytyka kraju czy społeczeństwa Stanów prawdopodobnie była dosadna i szokująca, ale w chwili, gdy ta książka była publikowana. Ktoś na okładce napisał, że książka napisana jest stylem lapidarnym, aforystycznym, z humorem i wyczuleniem na absurdalność życia. Jak dla mnie pisana była stylem infantylnym i irytującym. Bohater fakt, przechodzi zmianę, ale według mnie nie uzasadnia ona jego drastycznego zachowania po ot, przeczytaniu ksiazki.
Krytyka i kontrowersyjność obecne, ale lekko już przestarzałe. Styl (dla mnie) nieprzyjemny i odpychający, a fabuła nieinteresująca i nieutrzymująca mnie przy książce.
Krytyka kraju czy społeczeństwa Stanów prawdopodobnie była dosadna i szokująca, ale w chwili, gdy ta książka była publikowana. Ktoś na okładce napisał, że książka napisana jest stylem lapidarnym, aforystycznym, z humorem i wyczuleniem na absurdalność życia. Jak dla mnie pisana była stylem infantylnym i irytującym. Bohater fakt, przechodzi zmianę, ale według mnie nie...
więcej mniej Pokaż mimo to
Bardzo dobra książka dla początkujących. Dane Delaviera nie zdążyły się zdezaktualizować. Delavier jest z wykształcenia artystą, specjalizuje się w anatomii, do tego triumfował w mistrzostwach bodajże trójboju siłowego we Francji.
Książka jest napisana konkretnie. Zawiera wszystkie najważniejsze ćwiczenia na wszystkie partie mięśniowe. Ryciny są bardzo przejrzyste. Wszystkie mięśnie, ścięgna itp opisane dokładnie. Książka zawiera także techniki na rozciąganie oraz rozgrzewkę przedtreningową. Autor nie zapomniał także o opisywaniu wszystkich najczęstszych kontuzji oraz technik na przeciwdziałanie.
Z perspektywy amatora trójboisty jest to pozycja warta uwagi każdego, kto chce w jakimkolwiek sportowym celu ćwiczyć na siłowni. Polecam
Bardzo dobra książka dla początkujących. Dane Delaviera nie zdążyły się zdezaktualizować. Delavier jest z wykształcenia artystą, specjalizuje się w anatomii, do tego triumfował w mistrzostwach bodajże trójboju siłowego we Francji.
Książka jest napisana konkretnie. Zawiera wszystkie najważniejsze ćwiczenia na wszystkie partie mięśniowe. Ryciny są bardzo przejrzyste....
2019-07-16
No nie, niestety nie.
Piszę tę recenzję w zasadzie w dzień premiery. Poprzednie recenzje są pisane na zasadzie współpracy z wydawnictwem, i to widać. Przed kliknięciem "zapisz" książka miała 7,8.
Pilipiuk z książki na książkę leci z jakością na łeb na szyję.
Opowiadania są krótkie, co w tym przypadku jest na plus, ponieważ fabuła jest zazwyczaj wyjątkowo szczątkowa. Dzięki temu kiedy czytelnik zaczyna się męczyć, Pilipiuk kończy co zaczął i zaczyna kolejną mizerotę.
Protagonista i jego pomocnik ewidentnie stracili na pazurze. Antagonista, cholerne Bardaki, są, i w zasadzie to tyle można o nich powiedzieć. Naczynie fabularne.
Z bohaterem nic się nie dzieje, nie przechodzi przez żadne przygody. Magia zredukowana, chlanie zredukowane, motywy PRLu zredukowane. Jakub nie kąpie się już w stawie pływając na dętce od Stara. Bardaki już się nie boją, tylko bezczelnie siedzą. Fabuła nie interesuje, protagonista nie dostaje problemów.
Jeśli Andrzej nie ma pomysłów na opowiadania, to niech nie pisze Wędrowycza. Wybaczę rok-dwa, może i kilka przerwy, jeśli następny tom będzie równie dobry co pierwsze, powiedzmy, pięć.
Problem jednak jest głębszy - od kilku lat wszystkie jego książki są nijakie, a sam wspominał, że z pisania utrzymuje rodzinę - więc książki się drukują, a fani odchodzą, bo tak być musi. A szkoda.
Książkę przeczytałem może 3 godziny temu i już nie pamiętam opowiadań ani tego, o czym były. Przeszła jak woda, i to chyba jedyna recenzja, jaką można wystawić Karpie Bijem.
No nie, niestety nie.
Piszę tę recenzję w zasadzie w dzień premiery. Poprzednie recenzje są pisane na zasadzie współpracy z wydawnictwem, i to widać. Przed kliknięciem "zapisz" książka miała 7,8.
Pilipiuk z książki na książkę leci z jakością na łeb na szyję.
Opowiadania są krótkie, co w tym przypadku jest na plus, ponieważ fabuła jest zazwyczaj wyjątkowo szczątkowa. Dzięki...
2019-07-05
Ta książka jest tak dobra, że nie mam nic do powiedzenia. Jest po prostu świetna.
Ta książka jest tak dobra, że nie mam nic do powiedzenia. Jest po prostu świetna.
Pokaż mimo to2019-03-19
Czytałem wszystkie książki Pilipiuka i jestem jego fanem. Miej to w głowie w trakcie czytania mojej recenzji.
Nie ocenia się książki po okładce, ale zdecydowanie nie wypada o niej zapominać. Zwłaszcza teraz, kiedy jest paskudna. Kolorystyka wyjątkowo tania, a dzieciak z okładki jest tak antypatyczny, że aż mną trzęsie. Co więcej, okładka nie ma NIC wspólnego z jakimkolwiek z czterech opowiadań. Po krótce - paskudna, do tego niezwiązana z książką.
Skoro już wylałem żal o tym /abomination/, to mogę przejść do samej treści. Bo opowiadania są cztery.
Pierwsze opowiadanie nie ma fabuły. Przedwojenna Warszawa, młoda dziewczyna. Jedzie na wycieczkę/ekspedycję, tam w zasadzie nic się nie dzieje, ucieka do domu. I to tyle z fabuły. Co więcej - autor używa nagminnie i w zasadzie co drugą stronę pojęcia jetinsyn - taki człowiek zrodzony z yeti. Tak mnie od tego oczy bolą, że "aż mno czepie". JETINSYN, do biurwy nędzy.
Drugie opowiadanie osadzone jest w trakcie, a może i pod koniec wojny. Wioska, chłopak. W lesie jest zły dworek, bo jest zły i tam straszy. A, no i w lesie się "żydki" ukrywają, a on im pomaga, no bo przyzwoitość. Fabuły nie ma, bo też nie ma wątku przewodniego. Opowiadanie się kończy jedną sceną akcji, o ile tak to można nazwać.
Trzecie opowiadanie to powrót Storma - krótkie, koło 10 stron. Ciekawe, fabularne, trzyma w napięciu. Bardzo oryginalne. Świetnie nadawałoby się np jako dodatek do zamówienia przedpremierowego, w formie ebooka. Niestety, jest to jedyny atut tej książki pomimo tego, że na mw czwartej z dziesięciu stron odgadłem zagadkę. Gdyby wycięli to opowiadanie z książki, to mogłaby, jak dla mnie, służyć za papier toaletowy.
Ostatnie opowiadanie to znów Storm i szczątkowa fabuła. Na Roberta pada klątwa i przez ponad sto stron autor brandzluje się tym, jaki to Robert jest przedwojenny, jaki honorowy, a dzisiejsza Warszawa to brzydka i hipsterów pełno. A, no i chłopak zawłaszczył sobie kobietę, bo się jej ma zamiar oświadczyć, nie myśląc o tym, czy ona oświadczyny przyjmie wziąć ją sobie za żonę w 3 miesiące, a w rok ma mu urodzić dzieci. Jak odkurzacz roomba - sprawiasz sobie, i sprząta ci chatę. I ssie, nomen omen. Obrzydliwe, i mówię to jako facet.
Poziom Pilipiuka spada z książki na książkę. Opowiadania są coraz bardziej liche, fabularnie albo się nie kleją, albo ów fabuły nie mają wcale. Ta książka to 400 stron typowego pierdololo, że a za Cara to było, bo teraz to ni ma. Autor wiecznie ględzi o młodych, o braku jakości przedmiotów, że mejd in czajna i że Warszawa umarła. W poprzednich tomach to była jego maniera, teraz motyw przewodni. Gdybym chciał posłuchać takiego gadania, że kiedyś to było, to wsiadłbym do taksówki. Tak mną telepie, że taki talent do prowadzenia wystukał się z pomysłów. Jego ostatnie książki sprowadzają się do tego, że przeczytał o czymś ciekawym (jetinsyni z opowiadania nr1, jednostka monetarna z getta w opowiadaniu nr4) i uznał, że musi, no MUSI nas poinformować, więc uda, że pisze opowiadanie. Dno i metr mułu. Wuj, dupa i kamieni kupa. To jest tak słabe jak Operacja Dzień Wskrzeszenia, z tym, że Operacja przynajmniej okładkę ma jakąś.
Czytałem wszystkie książki Pilipiuka i jestem jego fanem. Miej to w głowie w trakcie czytania mojej recenzji.
Nie ocenia się książki po okładce, ale zdecydowanie nie wypada o niej zapominać. Zwłaszcza teraz, kiedy jest paskudna. Kolorystyka wyjątkowo tania, a dzieciak z okładki jest tak antypatyczny, że aż mną trzęsie. Co więcej, okładka nie ma NIC wspólnego z...
2019-03-14
Bardzo ładnie wydana. Papier jest bardzo gruby, okładka matowa ze złoconą czcionką.
Autor jest godnym zaufania specjalistą w dziedzinie.
Temat dostatecznie wyczerpany, w słowniku pojawiają się wszystkie ważne pojęcia z dziedziny kawy, zwłaszcza kawy specialty.
Problemem tej książki jest jednak sposób jej wydania. Książka jest ilustrowana rysunkami/rycinami w bardzo prostym, 'kredkowym' stylu. Byłoby ekstra, gdyby nie to, że rysunki znajdują się co drugą stronę, co zmusza czytelnika do zastanowienia się, czy kupił album, czy książkę z tekstem. Ilość rysunków jest przytłaczająca, a z czasem irytująca.
Kolejnym problemem jest układ tekstu. Trzecia część strony jest pusta (co tworzy poczucie 'stylowości' edytora). Problem polega na tym, że ta pusta część strony jest od zewnątrz, a nie od środka książki, przez co utrudnia to czytanie. Warto też wspomnieć, że pusta przestrzeń i rysunki zajmują zdecydowaną większość publikacji, co oznacza, że gdyby wyciąć z niej sam tekst, z 237 stron spadlibyśmy do może 80.
Poza tymi problemami - reszta OK. Wyjątkowo ładne wydanie.
Bardzo ładnie wydana. Papier jest bardzo gruby, okładka matowa ze złoconą czcionką.
Autor jest godnym zaufania specjalistą w dziedzinie.
Temat dostatecznie wyczerpany, w słowniku pojawiają się wszystkie ważne pojęcia z dziedziny kawy, zwłaszcza kawy specialty.
Problemem tej książki jest jednak sposób jej wydania. Książka jest ilustrowana rysunkami/rycinami w bardzo...
2019-03-13
fajna publikacja. Wyjatkowo przyjemne zdjęcia, przystepna treść. schludna.
treści jest niedużo, przeczytałem w godzinę. Fryzury opisywane są krótko, autor raczej zajmuje się kontekstem kulturowym niż samym wykonaniem uczesań, do tego nie są to fryzury nowoczesne, a XX wieczne. przyjemna lektura na krótką podróż pociągiem, nic poważnego. taka ciekawostka, można powiedzieć. Odradzam, jeśli ktoś chciałby się czegoś nauczyć, zwłaszcza techniki wykonania. Zawiedzie się.
fajna publikacja. Wyjatkowo przyjemne zdjęcia, przystepna treść. schludna.
treści jest niedużo, przeczytałem w godzinę. Fryzury opisywane są krótko, autor raczej zajmuje się kontekstem kulturowym niż samym wykonaniem uczesań, do tego nie są to fryzury nowoczesne, a XX wieczne. przyjemna lektura na krótką podróż pociągiem, nic poważnego. taka ciekawostka, można powiedzieć....
2019-02-24
Bardzo dobra publikacja. Hoffmann, autorytet w dziedzinie kawy i baristyki, zajmuje się tematem począwszy od historii, poprzez sprzedaż, rynek, uprawę, geografię i sposoby parzenia. Wszystko opisane konkretnie, rzeczowo. Sama publikacja na śliskim, grubym papierze. W środku znaleźć można dużo wysokiej jakości zdjęć. Okładka twarda, wyjątkowo ładna, o teksturze imitującej jutowy worek. Polecam.
Bardzo dobra publikacja. Hoffmann, autorytet w dziedzinie kawy i baristyki, zajmuje się tematem począwszy od historii, poprzez sprzedaż, rynek, uprawę, geografię i sposoby parzenia. Wszystko opisane konkretnie, rzeczowo. Sama publikacja na śliskim, grubym papierze. W środku znaleźć można dużo wysokiej jakości zdjęć. Okładka twarda, wyjątkowo ładna, o teksturze imitującej...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-10-03
Kompletnie nie rozumiem, dlaczego w chwili wystawiania mojej recenzji książka ma 8,23.
Wydana bardzo ładnie, w kolorze. To tyle z plusów nt. wyglądu. Ciągnie tuszem tak, że zaśmierdło mi cały samochód. Zdjęć jest tak dużo, że gdyby je wyciąć, książka miałaby 2x mniej stron. Do tego w 90% są to zdjęcia 'stylowe' i 'modne', a nie ilustracje dotyczące tematu. Czcionka bardzo duża, do tego edytor pozostawił bardzo dużo czystego, pustego miejsca nawet pomiędzy akapitami, co optycznie wydłuża książkę.
Do każdego rozdziału dobierany jest inny specjalista. W zasadzie to dobrze. Mniej ciekawe jest jednak to, że jedna specjalistka używa nagminnie określenia "cipka" oraz wspomina, że pochwa, to taka "rozciągliwa rura". profesjonalizm pełną gębą. Uczymy młodzież o seksie mówiąc, że mają rozciągliwe rury.
Sama treść jest średnio ciekawa. Rubik wychodzi z założenia, że za jej młodości o seksie było cicho, głucho i nic nie wiedziała i sama chciałaby taką książkę otrzymać. Fakt, może 20 lat temu tak było. Dziś wiedzę zawartą w tej książce znałem już z gimnazjum.
Redaktor/koretkor (o ile tu taki palce maczał!) nie wykonał pracy najlepiej. Często zdarzają się literówki czy błędy gramatyczne. Szczypie w oczy.
Sama kampania zasługuje na pochwałę, wykonanie - niekoniecznie.
Kompletnie nie rozumiem, dlaczego w chwili wystawiania mojej recenzji książka ma 8,23.
Wydana bardzo ładnie, w kolorze. To tyle z plusów nt. wyglądu. Ciągnie tuszem tak, że zaśmierdło mi cały samochód. Zdjęć jest tak dużo, że gdyby je wyciąć, książka miałaby 2x mniej stron. Do tego w 90% są to zdjęcia 'stylowe' i 'modne', a nie ilustracje dotyczące tematu. Czcionka bardzo...
2018-08-14
Nie skończę jednak tej książki.
Przeczytałem 200 stron. Z początku jest bardzo dobrze - wciąga, czyta się niezwykle szybko. Glukhovsky, co u niego dosyć normalne, łatwo i przyzwoicie opisuje rosyjską rzeczywistość, choć z ilością stron staje się to coraz bardziej oczywiste. Być może dlatego, że Polacy doskonale ją znają i nie czują w tym nic nadzwyczajnego?
Fabuła jest wyjątkowo prosta - w zasadzie jest to pojedyncza linia niewykazująca jako takich zwrotów akcji czy cliffhangerów. Jest to zwyczajna sekwencja wydarzeń. Sam pomysł też jest mało oryginalny - bohater, który jest zaledwie naczyniem dla prowadzenia opowieści, poznaje życie innego naczynia krok po kroku za pomocą analizy danych, wiadomości czy zdjęć na czyimś telefonie. Myśl przerażająca, że można kogoś poznać tak dobrze przez samą komórkę? Być może, dla mało wymagającego czytelnika. Dla mnie - banalne i oklepane.
Główny bohater (w zasadzie jedyny) jest przeciętnie rozbudowany. Nie przechodzi w zasadzie przez żadną zmianę ponieważ to, co się z nim dzieje jest po prostu definiowane przez autora i na tym bajka się kończy. Przechodzi on raczej przez etapy zrozumienia sytuacji niźli rozwoju charakteru.
Czy polecam? Na podróż pociągiem, na tani/prosty/niewymagający (niepotrzebne skreślić) thriller? dreszczowiec? noir? się nada, ale nie jest to literackie dzieło. Historia, bohaterowie czy świat przedstawiony są tak dosadnie, prosto i wręcz książkowo skonstruowane, że ma się wrażenie, że autor przeczytał coś typu poradnik "Jak napisać Bestseller? Stań się wielomilionowym autorem w jeden wieczór!".
Książka wydaje się być napisana tak bardzo za pomocą 'szkieletu', ze niebezpiecznie blisko jej do Kinga, co mi, osobiście, podpada pod minus, a nie plus powieści.
Nie skończę jednak tej książki.
Przeczytałem 200 stron. Z początku jest bardzo dobrze - wciąga, czyta się niezwykle szybko. Glukhovsky, co u niego dosyć normalne, łatwo i przyzwoicie opisuje rosyjską rzeczywistość, choć z ilością stron staje się to coraz bardziej oczywiste. Być może dlatego, że Polacy doskonale ją znają i nie czują w tym nic nadzwyczajnego?
Fabuła jest...
2018-08-07
Z "wyższą literaturą" to jest tak, że żeby była dobra, to musi zarówno zawierać w sobie jakąś wizję czy motyw, jednocześnie posiadając konkretną linię fabularną.
Jeśli autor nie ma pomysłu na zarys fabularny, to powinien pisać esej/artykuł, a nie powieść. Jeśli nie ma nic konkretnego do powiedzenia, ale ma zajebongo pomysł na opowieść, to pisze coś typu Harry'ego Pottera.
451 Fahrenheita jest za długie (pomimo swojej i tak niedużej obszerności). Pierwsze 80 stron czytało mi się wspaniale, esencja sztuki. Pozostałe były już nużące.
Historia protagonisty i świat stworzony są wyjątkowo ciekawe, oba elementy przechodzą przez konkretny rozwój. Główny bohater jest wielowymiarowy.
Historia trochę leży. Jest to typowy plotline kręcony wokół "chcę coś pokazać, więc w międzyczasie poprowadzę fabułę".
Główna myśl Bradbury'ego też jest całkiem ciekawa, choć w dzisiejszym świecie już raczej oklepana.
Książka ikoniczna z wysoką pozycją w kanonie SF, jednak nie jest specjalnie zjawiskowa czy oszałamiająca. Jest spoko. Tyle i aż tyle. Wypada znać, ale nie polecam komuś, kogo nie interesuje "myśl autora", a wolałby raczej przeczytać konkretną i wartką akcję.
Z "wyższą literaturą" to jest tak, że żeby była dobra, to musi zarówno zawierać w sobie jakąś wizję czy motyw, jednocześnie posiadając konkretną linię fabularną.
Jeśli autor nie ma pomysłu na zarys fabularny, to powinien pisać esej/artykuł, a nie powieść. Jeśli nie ma nic konkretnego do powiedzenia, ale ma zajebongo pomysł na opowieść, to pisze coś typu Harry'ego Pottera....
2018-08-06
Polecam tę książkę głównie KOBIETOM!
Po tak krótki clickbaicie wytłumaczę, dlaczego ta książka jest taka dobra.
Panowie podchodzą do tematu rzeczowo, konkretnie, ale i interesująco. Z lekkością opisują meandry męskiej (i nie tylko) seksuologii, biologii, psychologii i, nota bene, genetyki czy anatomii. Wspaniale i z pewną czułością, czy raczej wyczuciem, poruszają tematy ciężkie, jak problemy ze wzwodem. Książkę przeczytać powinien każdy mężczyzna, który wcześniej miało miał styku z dziedziną seksuologii jak i kobieta, aby zrozumieć co tak naprawdę w trawie piszczy. Facet nie jest bazaltową skałą odporną na wszystko z wielkim włącznikiem KUTAS - ON/OFF. Książka zawiera informacje o problemach życia codziennego, seksie, antykoncepcji, chorobach, zwyrodnieniach i przeróżnych sprawach związanych z męską seksualnością.
Uważam, że książkę powinna przeczytać każda bi- i heteroseksualna kobieta żeby prawdziwie zrozumieć mężczyzn. Wspaniałe podejście do tematu, a pozycja niezwykle potrzebna na polskim rynku wydawniczym.
Polecam tę książkę głównie KOBIETOM!
Po tak krótki clickbaicie wytłumaczę, dlaczego ta książka jest taka dobra.
Panowie podchodzą do tematu rzeczowo, konkretnie, ale i interesująco. Z lekkością opisują meandry męskiej (i nie tylko) seksuologii, biologii, psychologii i, nota bene, genetyki czy anatomii. Wspaniale i z pewną czułością, czy raczej wyczuciem, poruszają tematy...
2018-08-04
Niezła. Fakt, czytałem ją pół roku. Nie tylko dlatego, że mnie nie wciągnęła na tyle mocno, ale tez zbiegła się z obroną magistra z literaturoznawstwa i zwyczajnie miałem dosyć. Z początku bardzo wciągnęła, ale z czasem się trochę rozlazła. Gdyby nie sto ostatnich stron to dałbym 7/10. Bardzo przyjemna, świetnie napisana, ciekawa fabularnie. Jedynym zarzutem mogłoby być tylko to, ze brakowało mi jakiegoś "objawienia" pod koniec. Jakiegoś klucza, który otworzyłby szkatułę problemu fabularnego tak mocnego, ze rozj@@ałoby mi mózg.
Niezła. Fakt, czytałem ją pół roku. Nie tylko dlatego, że mnie nie wciągnęła na tyle mocno, ale tez zbiegła się z obroną magistra z literaturoznawstwa i zwyczajnie miałem dosyć. Z początku bardzo wciągnęła, ale z czasem się trochę rozlazła. Gdyby nie sto ostatnich stron to dałbym 7/10. Bardzo przyjemna, świetnie napisana, ciekawa fabularnie. Jedynym zarzutem mogłoby być...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-04-05
takie se. Zdecydowanie Pilipiukowe, ale fabula jakaś licha. Mam wrażenie, ze z książki na książkę idzie mu coraz gorzej. Styl, jak zawsze, względnie niepozwalający oderwać się od książki, ale sama treść opowiadań jakaś-takaś. Wieje trochę nudą. Jeśli nie macie nic lepszego, można przeczytać, ale raczej ani się nie pośmiejecie, ani zabawicie. Dla zabicia czasu.
takie se. Zdecydowanie Pilipiukowe, ale fabula jakaś licha. Mam wrażenie, ze z książki na książkę idzie mu coraz gorzej. Styl, jak zawsze, względnie niepozwalający oderwać się od książki, ale sama treść opowiadań jakaś-takaś. Wieje trochę nudą. Jeśli nie macie nic lepszego, można przeczytać, ale raczej ani się nie pośmiejecie, ani zabawicie. Dla zabicia czasu.
Pokaż mimo to
Ja jednak nie lubię Vonneguta. Po śniadaniu o rzeźni tej już nawet nie kończę.
Ja jednak nie lubię Vonneguta. Po śniadaniu o rzeźni tej już nawet nie kończę.
Pokaż mimo to