Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Przeczytałam ją po raz drugi, niemal równo 10 lat po pierwszej lekturze. I tak samo mi się podobała. :)

Przystopowanie tempa akcji na rzecz wyeksponowania bohaterów nadal robi wrażenie. Ciężko jest tu cokolwiek przewidzieć, prawda jest dobrze ukryta, a Strike nie zawsze dzieli się z czytelnikiem tym, co odkrył.

Wraz z Cormoranem i Robin spacerujemy po Londynie i podsłuchujemy rozmowy, które czasem wydają się bezsensu, wnikliwie przyglądamy się spotkanym ludziom, zastanawiając się jakie mogą mieć znaczenie dla śledztwa. Kiedy w końcu dowiadujemy się prawdy, w głowie pojawia się myśl: zadziwiające jak małe szczegóły mogą mieć znaczenie.

Tłumaczenie nadal mnie nie powala. "Urękawiczona dłoń" nadal mnie bawi, tak samo jak pisownia pendrajwa :D

Przeczytałam ją po raz drugi, niemal równo 10 lat po pierwszej lekturze. I tak samo mi się podobała. :)

Przystopowanie tempa akcji na rzecz wyeksponowania bohaterów nadal robi wrażenie. Ciężko jest tu cokolwiek przewidzieć, prawda jest dobrze ukryta, a Strike nie zawsze dzieli się z czytelnikiem tym, co odkrył.

Wraz z Cormoranem i Robin spacerujemy po Londynie i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Urocza historia myszy, która chciała udowodnić, że księżyc tylko z daleka przypomina ser.
Bardzo ciekawy sposób zainteresowania najmłodszych czytelników kosmosem.
I co najważniejsze: przepiękne ilustracje, które mogłyby być obrazami w bibliotece ;)

Urocza historia myszy, która chciała udowodnić, że księżyc tylko z daleka przypomina ser.
Bardzo ciekawy sposób zainteresowania najmłodszych czytelników kosmosem.
I co najważniejsze: przepiękne ilustracje, które mogłyby być obrazami w bibliotece ;)

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Tajny klub nietypowych czarownic” to bardzo urocza książka. Pełna magicznego pyłu, żywych kolorów w zimowej scenerii oraz nietuzinkowych bohaterów.

Mika Moon to czarownica, która musi ukrywać swoją moc, by chronić siebie i inne czarownice przed współczesnym światem. Światem, który nie jest zbytnio przychylny magii. Mika jest z tego powodu samotna, rozdarta i nie potrafi znaleźć sensu w swoim życiu.
Aż pewnego dnia dostaje nietypową ofertę pracy, która polega na złamaniu zasad, jakich powinna się zawsze trzymać. Mika pod wpływem impulsu zgadza się i wyrusza do Domu na Uboczu, by pomóc trzem małym czarownicom zapanować nad mocą. Nie ma jednak pojęcia, że czeka na nią o wiele więcej wyzwań, tajemnic i trudności niż myślała.

To jedna z takich książek, po której przeczytaniu pozostaje przyjemne uczucie ciepła.
Bardzo mi się podobało opisywanie działania magii, cała kolorystka świata przedstawionego, a także charakterystyka bohaterów i skupienie się na całej gamie emocji, jakich oni doświadczają. To wszystko świetnie się łączy, sprawiając że nie można się oderwać od lektury.
Idealna książka, by zaszyć się gdzieś z kubkiem herbaty i zapomnieć na chwilę o codzienności. :)

„Tajny klub nietypowych czarownic” to bardzo urocza książka. Pełna magicznego pyłu, żywych kolorów w zimowej scenerii oraz nietuzinkowych bohaterów.

Mika Moon to czarownica, która musi ukrywać swoją moc, by chronić siebie i inne czarownice przed współczesnym światem. Światem, który nie jest zbytnio przychylny magii. Mika jest z tego powodu samotna, rozdarta i nie potrafi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kiedy byłam w liceum, media nieustannie pisały o Paris Hilton. Nie dało się jej nie kojarzyć. Pojawiła się nagle, była wszędzie, komentowano każdy jej ruch. Choć przylgnęła do niej łatka „znana z tego, że jest znana”, choć ilość złośliwych komentarzy na jej temat była ogromna, to zdobyła fanów na całym świecie.

Paris opowiada swoją historię bez żadnego lukru, prostym językiem. Można wyczuć, jak ogromna zaszła w niej zmiana. Jej przemyślenia bywają chaotyczne, ale jest to spowodowane ADHD, które u niej zdiagnozowano. To nie przeszkadza, wręcz pozwała ją bardziej zrozumieć.

Życie w bogatej rodzinie Hiltonów nie było łatwe, zwłaszcza gdy rodzice stawiali poprzeczki bardzo wysoko. Paris ciężko było się dostosować, za co została po kryjomu wysłana na dwa lata do prywatnego ośrodka dla trudnej młodzieży… który, jak się okazało, był gorszy od więzienia o zaostrzonym rygorze.

Przetrwała, ale trauma odcisnęła swoje piętno. Obiecała sobie, że nigdy więcej nie pozwoli, by ktoś zabrał jej wolność. Stworzyła postać, którą wszyscy znają z mediów. Wymyśliła swoją karierę, korzystała z okazji i znajomości, ciężko też pracowała, ale i tak opowiadano tylko o jej wpadkach, skandalach, aferach i wyglądzie. Nie wspomniano i nie pytano, co tak naprawdę kryje się za byciem Paris Hilton - jaki jest cel jej kariery.

Dopiero teraz mamy okazję dowiedzieć się, co to był za pomysł. Muzyka, imprezy, nowinki techniczne, moda, kosmetyki, promowanie produktów - to ją kręciło. Chciała je połączyć i mieć z tego duże pieniądze. I udało się, choć po drodze było mnóstwo trudności, o których nikt nie miał pojęcia.

Paris opisuje wiele nieprzyjemnych sytuacji ze swojej perspektywy i widać, jak bardzo media manipulują opinią publiczną. Przez wgląd na rodzinne zasady, nie mogła wielu rzeczy sprostować czy wytłumaczyć. Ale nie wybiela swojego zachowania, gdy faktycznie narozrabiała.

To była bardzo ciekawa lektura, którą warto przeczytać. Naprawdę. Świat znanych osób nigdy nie jest taki, jak go pokazują media. Dziś to wiadomo, ale za czasów Paris mało kto nad tym się zastanawiał.

Mówi się, że jest Paris Hilton jest pierwszą influencerką, a ona sama czasem ma wrażenie, że pomogła stworzyć potwora.

Kiedy byłam w liceum, media nieustannie pisały o Paris Hilton. Nie dało się jej nie kojarzyć. Pojawiła się nagle, była wszędzie, komentowano każdy jej ruch. Choć przylgnęła do niej łatka „znana z tego, że jest znana”, choć ilość złośliwych komentarzy na jej temat była ogromna, to zdobyła fanów na całym świecie.

Paris opowiada swoją historię bez żadnego lukru, prostym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Piękne wydanie, ale co do zawartości to mam mieszane uczucia.
Wypożyczyłam tę pozycję z biblioteki, ponieważ zaintrygowała mnie okładka i tytuł. Jednak czytało mi się te baśnie i legendy bardzo żmudnie.

Na piętnaście opowiadań podobało mi się tylko pięć.
Autor samodzielnie je wybrał i opowiedział na nowo, przez co nie mają takiej magii, jakiej się spodziewałam, gdyby były przetłumaczone. Językowo są stylizowane na starą polską składnię, co ma podkreślić ich baśniowość, ale dla młodszego czytelnika mogą być trochę trudne w odbiorze.

Poza tym, bardzo mi brakowało konkretnej informacji z jakiego kraju pochodzą teksty. Można to tylko znaleźć wczytując się w treść. A szkoda, bo zdecydowanie lepiej byłoby, gdyby takie oznaczenie widniało zaraz pod tytułem opowiadania. I na koniec: znalazłam tam sporo literówek.
Zdecydowanie nie była to książka dla mnie.

Piękne wydanie, ale co do zawartości to mam mieszane uczucia.
Wypożyczyłam tę pozycję z biblioteki, ponieważ zaintrygowała mnie okładka i tytuł. Jednak czytało mi się te baśnie i legendy bardzo żmudnie.

Na piętnaście opowiadań podobało mi się tylko pięć.
Autor samodzielnie je wybrał i opowiedział na nowo, przez co nie mają takiej magii, jakiej się spodziewałam, gdyby...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Jeśli zacznę dorastać, mama nie będzie mnie tak kochała. Często płacze i przytula mnie mocno ze słowami, że mam zostać mała. Serce mi wtedy pęka. Chciałabym móc zatrzymać czas i na zawsze pozostać dzieckiem. Czuję się winna, że nie mogę tego dokonać”.

Tę książkę czyta się bardzo szybko, ale jest to przerażająca i smutna lektura. Jennette była kontrolowana i maltretowana przez matkę każdego dnia.
Nie miała wolności pozwalającej na poznawanie życia. Nie mogła rozwijać swoich pasji, ani mieć zwykłego dzieciństwa. Miała za zadanie spełniać prośby i wymysły matki.

Matki, która była despotyczna, psychiczna i wykorzystywała córkę do realizowania własnych marzeń… za wszelką cenę. Jeśli usłyszała sprzeciw używała emocjonalnego szantażu i urządzała histeryczne sceny.

Ta toksyczna relacja i brak podstawowych etapów dojrzewania, doprowadziła Jennette do szeregu problemów zdrowotnych i emocjonalnych. Ciężko było czytać fragmenty, gdzie autorka czuje, że coś jest nie tak, nie chce czegoś zrobić, ale poddaje się, bo za bardzo przerażają ją konsekwencje powiedzenia „nie”.
To piekło nie skończyło się po śmierci matki. Jennette przeszła długą drogę, by ostatecznie podjąć decyzję o leczeniu i zamknięciu tego błędnego koła samodestrukcji.

Muszę przyznać, że to tytuł skłonił mnie do przeczytania tej książki. Bardzo przewrotny, chwytliwy i co najdziwniejsze - po przeczytaniu czuję się ulgę z powodu śmierci matki. Bo dzięki temu Jennette nadal żyje.

„Jeśli zacznę dorastać, mama nie będzie mnie tak kochała. Często płacze i przytula mnie mocno ze słowami, że mam zostać mała. Serce mi wtedy pęka. Chciałabym móc zatrzymać czas i na zawsze pozostać dzieckiem. Czuję się winna, że nie mogę tego dokonać”.

Tę książkę czyta się bardzo szybko, ale jest to przerażająca i smutna lektura. Jennette była kontrolowana i maltretowana...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Do powieści Charlotte Brontë trzeba mieć czytelniczą cierpliwość, by dojrzeć w nich to, co najlepsze. Tak jest na pewno w moim przypadku.

Początkowo nie mogłam się wciągnąć w historię Williama, pierwsze rozdziały były nużące. Tak bardzo nie chciało mi się czytać, aż dotarłam do momentu, gdy główny bohater rzuca pracę i wyrusza do Brukseli, by szukać szczęścia. Potem już było znacznie lepiej.

Nie ma tu żadnych nagłych zwrotów akcji, bohaterowie są bardzo dojrzali jak na swój wiek, niektóre ich poglądy dziś bardzo rażą w oczy, a sama historia jest to przewidywalna. Mimo to „Profesor” podobał mi się znacznie bardziej niż „Jane Eyre”.

To bardzo odważna książka jak na tamte czasy, bardzo skupiająca są na emocjach bohatera, jego rozwoju i chęci podążania własną drogą, a nie tak jak każe tradycja czy norma społeczna.

Zachowanie i przemyślenia Williama doprowadzały mnie czasem do szału, bo kreował się na człowieka bez wad; Hunsdena nie mogłam zrozumieć, niby taki chamski i przemądrzały typ, ale jednocześnie najlepszy przyjaciel; Frances to niemal eteryczny anioł, pełna dobroci i własnych marzeń, i posiadająca ciętą ripostę; Zoraide Reuter i François Pelet - duet siebie warty, pod sztuczną uprzejmością kryją ogromne pokłady złośliwości i obłudy.

Dla tak świetnie skonstruowanych, różnorodnych postaci, warto było przeczytać tę powieść. :)

Do powieści Charlotte Brontë trzeba mieć czytelniczą cierpliwość, by dojrzeć w nich to, co najlepsze. Tak jest na pewno w moim przypadku.

Początkowo nie mogłam się wciągnąć w historię Williama, pierwsze rozdziały były nużące. Tak bardzo nie chciało mi się czytać, aż dotarłam do momentu, gdy główny bohater rzuca pracę i wyrusza do Brukseli, by szukać szczęścia. Potem już...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Księgarnie i kościopył” to kolejny fragment z życia orczycy Viv. Tym razem z czasów, gdy była najemnikiem, budowała swoją „karierę” i przez głowę by jej nie przeszło, aby się ustatkować. To czas w jej życiu, gdy ciągnie ją do przygody, do niebezpieczeństw i do pokazania, że jest jedną z najlepszych.
Ale brawura Viv ją pokonuje. Zostaje ranna, unieruchomiona w sennym, nadmorskim miasteczku Murk i musi wytrzymać w tej sytuacji kilka tygodni.
Żeby zabić czas, zagląda to niepozornej, starej księgarni… i tu zaczyna się przygoda, której Viv kompletnie się nie spodziewała. ;)

Travis Baldree nieśpiesznie opowiada księgarski epizod Viv. Pozwala nam poznać swoją bohaterkę z innej strony niż w „Legendach i Latte”. Choć dużo w niej porywczości i chęci do przygód, to potrafi docenić spokojne życie i nawiązać przyjacielskie relacje.
Są też nowi bohaterowie, są pokazane trudne początki znajomości, przeklinająca księgarka i geneza miecza. I jest trochę akcji, bo w końcu Viv nadal sprawnie włada mieczem.

Nadal mi brakuje map, które świetnie uzupełniły ten świat. Nie podobał mi się też wątek romantyczny - nie miał ważnego znaczenia dla fabuły, był jakby trochę pisany na siłę. I mocno mnie irytowało ciągłe wtrącenie bohaterów „na osiem piekieł”. Ileż można to czytać? :)
Poza tym, to bardzo przyjemna książka. Zwłaszcza, że poznajemy Prażucha i Tornistra. ;)

„Księgarnie i kościopył” to kolejny fragment z życia orczycy Viv. Tym razem z czasów, gdy była najemnikiem, budowała swoją „karierę” i przez głowę by jej nie przeszło, aby się ustatkować. To czas w jej życiu, gdy ciągnie ją do przygody, do niebezpieczeństw i do pokazania, że jest jedną z najlepszych.
Ale brawura Viv ją pokonuje. Zostaje ranna, unieruchomiona w sennym,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Beth O’Leary nie miała w planach wydania tej książki. Ale bohaterowie tak jej nie dawali spokoju, że musiała pokazać tę historię światu. Przekonała wydawnictwo i książka pojawiła się na rynku. ;)

„Ostatni dzwonek” czyta się z przyjemnością, świetnie jest budowane napięcie pomiędzy głównymi bohaterami - Izzy i Lucasem. Ich relacja opiera się na nieporozumieniu, ciętych ripostach i rywalizacji. Ale autorka nie byłaby sobą, gdyby w ten kocioł emocji nie wrzuciła namiętności i uczucia. Postaci drugoplanowe przyjemnie uzupełniają całość fabuły, świąteczny klimat umila lekturę, a stary hotel jako miejsce akcji, dodaje całości uroku.

Mam słabość do twórczości Beth, bo jej książki bardzo umilają czas. W przypadku „Ostatniego dzwonka” nie jest inaczej, choć bardzo szybko można się domyślić z czego wynika główne nieporozumienie bohaterów. I do jakiego finału to zmierza. Mimo to, lubię wracać do takich powieści. :)

Beth O’Leary nie miała w planach wydania tej książki. Ale bohaterowie tak jej nie dawali spokoju, że musiała pokazać tę historię światu. Przekonała wydawnictwo i książka pojawiła się na rynku. ;)

„Ostatni dzwonek” czyta się z przyjemnością, świetnie jest budowane napięcie pomiędzy głównymi bohaterami - Izzy i Lucasem. Ich relacja opiera się na nieporozumieniu, ciętych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Technologia ewoluuje, ale pacjencji się nie zmieniają”.

Historie z szpitala w czasie świątecznych dyżurów autora. Adam Kay, kiedy był lekarzem, spędził każde Boże Narodzenie w pracy.

Z charakterystycznym dla siebie humorem, dystansem, ironią i dużą dawką sarkazmu, dzieli się z czytelnikiem przeróżnymi historiami z tego okresu.

Choć w większości są one zabawne i rozśmieszają czytelnika, to nie zabrakło także trudnych przypadków, wzruszających i smutnych momentów. Bo nie oszukujmy się, nie każdy lubi ten świąteczny czas, a pewnych życiowych i szpitalnych sytuacji nie da się zaplanować.

Bardzo lubię styl Adama Kaya i z przyjemnością sięgnę po kolejne jego książki.
A historia pacjentki, która postanowiła użyć masła orzechowego jako lubrykantu, na zawsze pozostanie w mojej pamięci. ;)

„Technologia ewoluuje, ale pacjencji się nie zmieniają”.

Historie z szpitala w czasie świątecznych dyżurów autora. Adam Kay, kiedy był lekarzem, spędził każde Boże Narodzenie w pracy.

Z charakterystycznym dla siebie humorem, dystansem, ironią i dużą dawką sarkazmu, dzieli się z czytelnikiem przeróżnymi historiami z tego okresu.

Choć w większości są one zabawne i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ta książka to idealny comfort book. Urocza, zabawna i przyjemna. Czyta się ją bardzo szybko, bo historia wciąga, choć jest trochę pozbawiona realizmu. Ale to w niczym nie przeszkadza. ;)

Nora to do bólu rzeczowa osoba, która uwielbia mieć ustalony porządek dnia, kocha kawę i ma czasem naprawdę irytujące myśli. Ale nie da się jej nie lubić.

Zostawił ją mąż, napisała o tym scenariusz i pewnego dnia ekipa filmowa dewastuje jej trawnik, bo postanawiają nakręcić w jej domu kilka scen.

To miało być tylko kilka szalonych dni, po których wszystko wróci do normy. Tymczasem na ganku Nora zastaje śpiącego Leo, aktora który zagrał jej filmowego męża, i który z niewiadomych przyczyn nie kwapi się do wyjazdu… i tak zaczyna się całkiem nowy scenariusz w życiu głównej bohaterki.

Pełno w tej powieści zwykłej codzienności, rytuałów, wschodów słońca i kontrastu do blichtru gwiazd filmowych. I jest taki zwrot akcji, który zaskakuje. Przynajmniej mnie. :)

Ta książka to idealny comfort book. Urocza, zabawna i przyjemna. Czyta się ją bardzo szybko, bo historia wciąga, choć jest trochę pozbawiona realizmu. Ale to w niczym nie przeszkadza. ;)

Nora to do bólu rzeczowa osoba, która uwielbia mieć ustalony porządek dnia, kocha kawę i ma czasem naprawdę irytujące myśli. Ale nie da się jej nie lubić.

Zostawił ją mąż, napisała o tym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

O Britney powiedziano i napisano już wszystko.
Sama autorka jest tego świadoma, bo skupia się tylko na własnych przeżyciach. Nie odnosi się do wszystkich filmów dokumentalnych i artykułów, jakie w ostatnim czasie powstały na jej temat.
Czytając jej wspomnienia ma się wrażenie, że z całego życia wybrała te fragmenty, które mogła i chciała przedstawić szerszej publiczności.

Britney pisze bardzo prosto i chaotycznie. Swoją historię zaczyna od rodziny, dzieciństwa i pierwszych występów, gdy miała marzenia i plany. Ta część jest w miarę klarowna i spójna. Gdy przechodzi do rozpoczęta kariery, gdy zrobiło się o niej głośno i nieustannie o niej pisano, a potem opisuje problemy i życie w kurateli - tu już są luki i chaos.

Czuć, że Britney w swojej książce bardzo chce się pokazać w dobrym świetle mimo tego, co się wydarzyło… przyznaje się do wielu błędów, okropnych zachowań i wybryków. Mając taką rodzinę, takie zainteresowanie mediów oraz takich toksycznych ludzi wokół siebie, to w sumie się nie dziwię. Nie miała oparcia, pomocy, tylko same wymagania. I dopiero teraz może coś powiedzieć.

Nie potrafię ocenić tej książki. Przeczytałam ją z ciekawości, bo zdarzało mi się śledzić sprawę z kuratelą. Poza tym, w czasach nastoletnich byłam ogromną fanką Britney. Do dziś zdarza mi się słuchać jej piosenek. Czy warto przeczytać? Cóż, biorąc pod uwagę fakt, jak jak Britney została potraktowana przez system i media, to tak.

O Britney powiedziano i napisano już wszystko.
Sama autorka jest tego świadoma, bo skupia się tylko na własnych przeżyciach. Nie odnosi się do wszystkich filmów dokumentalnych i artykułów, jakie w ostatnim czasie powstały na jej temat.
Czytając jej wspomnienia ma się wrażenie, że z całego życia wybrała te fragmenty, które mogła i chciała przedstawić szerszej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Pamiętacie te sceny w filmach, gdy bohaterowie przygotowują się do ważnego zadania lub misji? Wtedy dobrana jest odpowiednio motywująca muzyka, montaż przyśpiesza, determinacja rośnie, a to wszystko po to, by pokazać jak postacie przygotowują się do czekających ich trudności. Z tym właśnie kojarzy mi się fabuła „Legend i Latte”.

Nie ma tu klasycznych punktów akcji, jest za to jeden pomysł i jego realizacja od podstaw… oczywiście nie pomijając trudności. Bo napięcie i rozwój bohaterów muszą być. ;)
To jeden wycinek z życia Viv, która postanowiła spełnić swoje marzenie.

„Legendy i latte” to ciepła, lekka i przyjemna opowieść o otwarciu kawiarni, gdzie duży nacisk kładzie się bardziej na relacje bohaterów i pozytywne zakończenie. Historyjka obyczajowa w świecie fantasy. Tylko bez map (wielka szkoda!) i heroicznych czynów. Za to główną bohaterką jest orczyca - to takie trochę odczarowanie tej rasy, bo jak wiadomo, Orkowie w powieściach fantasy mają zwykle złą reputację.

Pełno w tej książce spokoju, rozmów, zapachu kawy i cynamonu. W sam raz na jesienny lub zimowy wieczór.

Pamiętacie te sceny w filmach, gdy bohaterowie przygotowują się do ważnego zadania lub misji? Wtedy dobrana jest odpowiednio motywująca muzyka, montaż przyśpiesza, determinacja rośnie, a to wszystko po to, by pokazać jak postacie przygotowują się do czekających ich trudności. Z tym właśnie kojarzy mi się fabuła „Legend i Latte”.

Nie ma tu klasycznych punktów akcji, jest...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Czas, czyli wszystko płynie Agnieszka Sozańska, Monika Utnik
Ocena 9,1
Czas, czyli ws... Agnieszka Sozańska,...

Na półkach:

Czas wydaje się czymś oczywistym, prawda? Ale z wymyśleniem definicji jest już gorzej. ;)
Czas jest darmowy, ale wydaje się bezcenny. Można go mieć za dużo i się nudzić - lub za mało i nieustannie być zdenerwowanym.

Czasu nie można dotknąć, posmakować ani powąchać. Ale można poczuć jego upływ.
Tkwimy w czasie po uszy, ale nie możemy go rozszyfrować.
Bo choć każda minuta, godzina czy dzień mają dokładnie taką samą długość, niektóre wydają się mijać znacznie szybciej od innych.

Nasz mózg postrzega upływ czasu bardzo różnie w zależności od naszego wieku, nastroju, doświadczenia czy grafiku w pracy.

A to tylko jedna z ciekawostek, jakie można znaleźć w tej książce. Pojęcie czasu jest fascynujące, bardzo złożone i istotne w wielu aspektach życia. Bo czas to nie tylko kalendarze, zegarki i ustalony harmonogram, z którymi najczęściej mamy do czynienia. :)

Spędziłam z tą książką bardzo dużo czasu, bo chciałam ją wykorzystać do zajęć z dzieciakami. Całkowicie mnie wciągnęła i podziałała kreatywnie - jest tu tyle ciekawostek, że mogę z tego zrobić cały cykl. :)

Czas wydaje się czymś oczywistym, prawda? Ale z wymyśleniem definicji jest już gorzej. ;)
Czas jest darmowy, ale wydaje się bezcenny. Można go mieć za dużo i się nudzić - lub za mało i nieustannie być zdenerwowanym.

Czasu nie można dotknąć, posmakować ani powąchać. Ale można poczuć jego upływ.
Tkwimy w czasie po uszy, ale nie możemy go rozszyfrować.
Bo choć każda minuta,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wypożyczyłam z biblioteki autobiografię Toma.
Bo mnie zaciekawiła. Bo mam dobre wspomnienia z Harrym Potterem i czasem lubię wrócić do tego świata, nie tylko poprzez książki pani Rowling. :)

Wydawać by się mogło, że jak gra się jedną w ważniejszych postaci w ekranizacji popularnej książki, to ma się zagwarantowany sukces lub łatwiej będzie zdobyć nowe angaże. Nic bardziej mylnego.

Tom w bardzo gawędziarski sposób dzieli się z czytelnikiem swoim doświadczeniem. Z rozbrajającą szczerością opowiada o swoich wadach, problemach i tym jak potrafił podnieść ciśnienie dorosłym. Jest szczery i skromny, nie tworzy sobie laurki w postaci książki.

Tom opowiada jak wyglądało dorastanie na planie filmowym, jednocześnie prowadząc w miarę normalne życie. Zdradza ciekawostki z planu i z życia rodzinnego. Wspomina castingi i wszystkie decyzje, które doprowadziły go do uzależnienia.

Nie jest to książka, do której kiedyś jeszcze wrócę, ale bardzo mi się podoba w jaki sposób została napisana. Fani na pewno są zachwyceni. ;)

Wypożyczyłam z biblioteki autobiografię Toma.
Bo mnie zaciekawiła. Bo mam dobre wspomnienia z Harrym Potterem i czasem lubię wrócić do tego świata, nie tylko poprzez książki pani Rowling. :)

Wydawać by się mogło, że jak gra się jedną w ważniejszych postaci w ekranizacji popularnej książki, to ma się zagwarantowany sukces lub łatwiej będzie zdobyć nowe angaże. Nic bardziej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jeśli już sięgam po literaturę młodzieżową, to zazwyczaj jest to fantasy. Tym razem skusiłam się na miłosną historię z liceum…

Pepper i Jack. Historia od wrogów do przyjaciół. Bogate dzielnice Nowego Jorku. Twitter i biznes kanapkowy. Rodzinne sprzeczki i nastolatkowe problemy.

Choć dawno wyrosłam z takich schematycznych książek, choć język tego typu powieści bywa tragiczny, choć obowiązek wciskania każdego możliwego tematu do fabuły (nawet jeśli nie ma znaczenia dla całości) mocno mnie drażni, to „Tweet cute” wyjątkowo mi się spodobało.

To urocza, zabawna i odprężająca lektura. Jest mocno osadzona w tym, czym żyje obecnie młodzież… co mnie lekko przeraża. ;) Mocno akcentuje relacje z rodzicami i rodzeństwem oraz pokazuje wpływ mediów społecznościowych na codzienność. Momentami jest dość nierealna, ale da się to znieść. :)

Ale udusiłabym tłumacza za to, że użył czegoś takiego: „oł em dżi”, „dżizas” czy „respekt”. Nie bardzo też rozumiem, jak mógł przetłumaczyć amerykański przedmiot „nauki polityczne” jako polski WOS. To tak razi w oczy. :P

Jeśli już sięgam po literaturę młodzieżową, to zazwyczaj jest to fantasy. Tym razem skusiłam się na miłosną historię z liceum…

Pepper i Jack. Historia od wrogów do przyjaciół. Bogate dzielnice Nowego Jorku. Twitter i biznes kanapkowy. Rodzinne sprzeczki i nastolatkowe problemy.

Choć dawno wyrosłam z takich schematycznych książek, choć język tego typu powieści bywa...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dawno nie czytałam tak dobrej i jednocześnie tak skomplikowanej fabularnie książki. Zwykle nie nam problemu z natłokiem postaci i wątków w powieści, ale w tym przypadku małe przestoje w czytaniu działały na moją dezorientację. Ta powieść wymaga skupienia. Na szczęście autor stosuje mini przypomnienia poprzez głównego bohatera i da się wrócić do fabuły.

Aiden ma osiem dni na odkrycie, kto jest mordercą Evelyn. Każdego dnia obudzi się w ciele innej osoby, co oznacza że przeżyje jeden dzień z różnych perspektyw. Ma to mu ułatwić znalezienie winnego i wydostać się z pętli. Nie jest to jednak tak prosta sprawa, jak się początkowo wydaje… przeszkód i zagrożeń jest mnóstwo, niewiadomych i intryg jeszcze więcej, a główny bohater nie pamięta kim jest.

Stuart Turton wrzuca czytelnika w sam środek akcji. Nie daje mu odetchnąć, poprzez dużą ilość wątków, barwne postaci i zachowanie głównego bohatera. Niby ciagle odtwarzany jest jeden dzień, ale w ogóle się tego nie odczuwa. Jest to bardzo zgrabnie wymyślone i napisane. Nie ma nudy, jest ciągłe podkręcanie tempa… w końcu, o co tu chodzi?

Finał mnie jednak lekko zawiódł. Miałam nadzieję na jakieś wielkie „wow”. A wyszło nudno, mało przekonująco, jakby autorowi skończyły się pomysły. Mimo to książkę warto przeczytać. :)

Dawno nie czytałam tak dobrej i jednocześnie tak skomplikowanej fabularnie książki. Zwykle nie nam problemu z natłokiem postaci i wątków w powieści, ale w tym przypadku małe przestoje w czytaniu działały na moją dezorientację. Ta powieść wymaga skupienia. Na szczęście autor stosuje mini przypomnienia poprzez głównego bohatera i da się wrócić do fabuły.

Aiden ma osiem dni...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dla mnie to jedna z tych książek, po której skończeniu od razu pojawia się myśl: „nareszcie koniec”.

Autobiografia Michelle to pozycja, która opowiada historię sukcesu - jak chcesz, jak ciężko pracujesz, to możesz dużo. Są tu same pozytywne zdarzenia i dobrzy ludzie. Autorka nie pokazuje swoich błędów czy potknięć, które by ją ukształtowały. Skupia się za to na tym, jak inni ją źle widzieli. Zabrakło mi bardziej krytycznego podejścia, rozliczenia się z piastowanej funkcji. Rodzina Obamów jest tu pokazana w samych superlatywach, nawet w politycznym kontekście. Za bardzo to wszystko cukierkowe.

Oczywiście jest tu trochę o byciu pierwszą damą, o mieszkaniu w Białym Domu. Jest krótka opowieść jak wygląda wyścig o prezydencki fotel. Nie są to jednak informacje, których nie można znaleźć nigdzie indziej.

Michelle mało poświęca czasu na swoją rolę pierwszej damy. Skupia się bardziej na tym, jakie Amerykę trawią problemy, jak trudno przekonać ludzi by zaczęli przełamywać swoje myślowe schematy - dotyczy to zwłaszcza mężczyzn w polityce. Dużo pisze o swojej roli w rodzinie i jak jej było trudno połączyć pracę z wychowaniem córek. To akurat bardzo mi się to podobało, bo wiele w tym racji.

Nie jest to zła lektura, jednak mocno przereklamowana i zbyt długa. I czasami bardzo topornie się ją czyta.

Dla mnie to jedna z tych książek, po której skończeniu od razu pojawia się myśl: „nareszcie koniec”.

Autobiografia Michelle to pozycja, która opowiada historię sukcesu - jak chcesz, jak ciężko pracujesz, to możesz dużo. Są tu same pozytywne zdarzenia i dobrzy ludzie. Autorka nie pokazuje swoich błędów czy potknięć, które by ją ukształtowały. Skupia się za to na tym, jak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Za mną kolejne przygody Antoniny.
Ta powieść ma całkowicie inny wydźwięk niż poprzednia część - jest trudniejsza tematyka. Ale nadal dobrze się czyta.

Tym razem przenosimy się do ekskluzywnego hotelu w Sopocie. Antonia dostała tam propozycję pracy, po tym jak przespała się z jego właścicielem w poprzedniej części.
To miała być ciekawa i dobrze płatna praca, dzięki której Antonina nabierze doświadczenia i spełni swoje marzenia w temacie hotelarstwa. Tymczasem wpada w najgorszą sieć intryg i rodzinnych dramatów, jaką można sobie wyobrazić. I nic nie idzie zgodnie z planem, zaczynając od jej stanowiska pracy…

Antonia ma naprawdę pod górkę w tej powieści. Doświadcza wielu, bardzo trudnych sytuacji, łącznie ze śmiercią i szpitalem. Miałam ochotę powiedzieć dość, zabrać ją stamtąd i przenieść w lepsze miejsce.

Jest tu ogromna liczba bohaterów, mnóstwo wątków i oddzielnych linii fabularnych. Dzieje się naprawdę dużo…głównie między postaciami. To ich zachowanie i rozmowy pchają akcję do przodu. I niestety można się czasem zgubić.

Poza tym nie wiem do tej pory, o co chodziło z Ritą i Markiem - nie jest to sprecyzowane. Co prowadziło Alicję do takiego finału? I dlaczego zachowanie Magdy tak jakoś nie ma trochę sensu? Jak ja nie lubię takich braków. ;)

W tej powieści jest dużo emocji, skupianiu się na przeróżnych relacjach międzyludzkich, traumach, życiowych rozterkach i doświadczania magicznych przeżyć.
Dość dużo jak na fabułę, ale w życiu jest czasem bardzo podobnie.
To zdecydowanie pozycja dla osób, które lubią wymagającą lekturę. ;)

Za mną kolejne przygody Antoniny.
Ta powieść ma całkowicie inny wydźwięk niż poprzednia część - jest trudniejsza tematyka. Ale nadal dobrze się czyta.

Tym razem przenosimy się do ekskluzywnego hotelu w Sopocie. Antonia dostała tam propozycję pracy, po tym jak przespała się z jego właścicielem w poprzedniej części.
To miała być ciekawa i dobrze płatna praca, dzięki której...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Życie Violette” to dobra książka, ale…
… nie wciągnęła mnie bez reszty.
… nie sprawiła, że cały czas o niej myślałam.
… nie zostanie ze mną na długo.
A szkoda, bo miała potencjał.

Rzadko pisze się książki obyczajowe, których akcja ściśle związana jest z cmentarzem, w dodatku w pozytywnym aspekcie. Historia Violette jest ciekawa, choć czasami bardzo nudna. Pierwsza połowa jest w miarę równa, czytelnik wyłapuje z opowieści głównej bohaterki elementy przeszłości. Ale od kiedy Violette idzie na cmentarz dziecięcy, cała narracja się zmienia… historia robi się chaotyczna, bo pojawiają się wspomnienia innych postaci, w różnych odstępach czasowych. Tempo stało się nierówne, miałam wrażenie, że kilka wątków nie miało ważnego sensu dla całości lub zostały słabo wyjaśnione. Tylko finał mnie zaskoczył, choć i tak był bardzo rozwlekły. Po raz pierwszy czułam ulgę, że skończyłam książkę i nie muszę do niej wracać.

Valérie Perrin ma dobry warsztat pisarski. Pomysł na fabułę też jest bardzo ciekawy. Ale całość jest zdecydowanie za długa.

Życie Violette” to dobra książka, ale…
… nie wciągnęła mnie bez reszty.
… nie sprawiła, że cały czas o niej myślałam.
… nie zostanie ze mną na długo.
A szkoda, bo miała potencjał.

Rzadko pisze się książki obyczajowe, których akcja ściśle związana jest z cmentarzem, w dodatku w pozytywnym aspekcie. Historia Violette jest ciekawa, choć czasami bardzo nudna. Pierwsza połowa...

więcej Pokaż mimo to