-
ArtykułyKsiążki o przyrodzie: daj się ponieść pięknu i sile natury podczas lektury!Anna Sierant1
-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński31
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać406
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz2
Biblioteczka
2020-06-28
Kuba, przyjaciel Krisa z dziecięcych lat, wyskakuje z okna swojego mieszkania w Krakowie. Kris, który ma stały kontakt z Kuby ojcem, nie może uwierzyć w to, co się stało. Postanawia pojechać do Krakowa, najpierw z ojcem przyjaciela, później sam, aby móc dowiedzieć się, co lub kto odpowiada za śmierć kumpla.
Paweł Fleszar i jego Powódź poruszają tematy ważne i szczerze mówiąc ciekawe z mojego punktu widzenia. Dark web jest jak studnia bez dna, w której kąpieli zażywają najczęściej ci, którzy mają najwięcej do ukrycia. Darknet to nie tylko nielegalne oprogramowania, bo ich i bez tego jest pełno, to sieć w sieci, najgorsza z możliwych, do której dostęp mają nieliczni.
Co z tym wszystkim miał wspólnego Kuba? Tego właśnie próbuje się dowiedzieć jego przyjaciel, Kris.
Opowieść jest dość krótka i nie chciałabym za wiele zdradzić. Przyznać jednak muszę, że przypadła mi do gustu. Autor całkiem nieźle poradził sobie ze światem wykreowanym w książce. Mam jedynie wątpliwości odnośnie głównego wątku, który został potraktowany po macoszemu. Czułam bardzo duży niedosyt. Same zdarzenia, z jakimi Kris musiał się mierzyć w niektórych przypadkach, też średnio realne, ale w jakimś stopniu na pewno możliwe.
Uważam jednak, że pomimo małych niedoskonałości Powódź pana Pawła zasługuje na uwagę. Świadczą o tym, chociażby styl autora i umiejętności opisowe, przede wszystkim otoczenia. Pisarz świetnie poradził sobie z relacją powodzi, jaka wtedy dokuczała mieszkańcom Krakowa, jak i samego miasta.
Kuba, przyjaciel Krisa z dziecięcych lat, wyskakuje z okna swojego mieszkania w Krakowie. Kris, który ma stały kontakt z Kuby ojcem, nie może uwierzyć w to, co się stało. Postanawia pojechać do Krakowa, najpierw z ojcem przyjaciela, później sam, aby móc dowiedzieć się, co lub kto odpowiada za śmierć kumpla.
Paweł Fleszar i jego Powódź poruszają tematy ważne i szczerze...
2020-03
2019
Rzeczywistość nie do przyjęcia.
Jaka by była wasza reakcja, gdybyście pewnego dnia obudzili się w domu, niegdyś pełnym ludzi, tym razem jednak bez zdecydowanej większości mieszkańców? W budynku, z którego nie ma wyjścia, ponieważ świat za oknem nie sprzyja żywym organizmom, przynajmniej nie w takiej formie jak kiedyś? W miejscu, w którym rządzi jakaś niewidzialna siła niepozwalająca na opuszczenie bloku.
A co, gdybym wam powiedziała dodatkowo, że każdy dzień wygląda identycznie? Ludzie zachowują swoją świadomość, pamięć z każdego jednego dnia, natomiast cała reszta wygląda tak samo – to samo jedzenie, te same wiadomości w TV, codziennie to samo rozmieszczenie przedmiotów, i wiele innych.
Tak właśnie wygląda życie w Izolacji, gdzie jednego dnia zabici, drugiego siedzą ponownie przy stole i zajadają śniadanie. Gdzie, z czasem wszystko staje się nudne i bardzo męczące. Miejsce, które powoli zaczyna przypominać więzienie, i ludzie, którzy próbują się z niego w końcu wydostać.
Warszawa w ruinach.
Rana na niebie sącząca swoją krew w postaci nieludzkiej mocy wpływającej na wszystkie organizmy żywe. Ludzie zmieniający się w potwory, zwierzęta w gigantyczne mutanty oraz rośliny, przybierające nietypowe kształty. Ale gdzieś pośród tego wszystkiego, nadal istnieje życie. Ludzie, którzy pomimo silnego oddziaływania na Ranę, nadal są ludźmi. Wszystko to, za sprawą Kształtujących – osób obdarzonych mocą, która potrafi zneutralizować działanie Rany.
Dystrykt Warszawa jako post-apo.
“Piękna” stolica Polski, niemalże doszczętnie zrujnowana. Dziwna skaza na niebie, wraz którą przyszło zniszczenie, chaos i śmierć setek tysięcy ludzi. Kształtujący, posiadający nabytą siłę po kataklizmie. W końcu, ludzie, chcący za wszelką cenę przetrwać w niesprzyjających warunkach.
Autor zafundował nam niesamowicie wciągającą powieść o zagładzie życia na Ziemi. Jest to sf w najczystszej postaci. Moce pochodzące nie z naszego wymiaru, nadludzkie siły, zapętlenie czasu i wyimaginowane stwory. Styl pisarza jest płynny i niewymagający, dzięki czemu, książkę czyta się bardzo szybko. Kilka wątków, nie do końca dopracowanych. W szczególności zakończenie pozostawia wiele do życzenia. Przy tak rozbudowanej fabule oczekiwałam tąpnięcia, tymczasem otrzymałam marną namiastkę efektu wow.
Nijakość i marazm, to jedyne słowa, jakie przychodzą mi do głowy, kiedy myślę o wielkim finale. Rozczarowanie jest tym większe, ponieważ jednak potwornie byłam ciekawa tego zakończenia.
Uważam, że śmiało mogła z tego powstać kolejna część, pozwalająca nasycić się światem stworzonym przez autora.
Nie ma tego złego.
Cóż, może tym razem nie wyszło, ale nie mówię zdecydowane nie autorowi. Uważam, że posiada bardzo duży potencjał. Pomimo “skiepszczenia” zakończenia powieści, całe jej rozwinięcie trzyma w napięciu. Dodatkowo, należałoby wspomnieć, iż poza fajną historią, autor porusza również inne, ciekawe i bardzo życiowe kwestie. Bohaterowie się rozwijają, na szczęście, uczą na własnych błędach. Jedynie kobiety, cóż, jak to w wielu przypadkach bywa, albo są strasznymi życiowymi “cip**”, albo za sprawą pewnych zdarzeń, stają się superbohaterkami.
Pomimo faktu, że nie wszystko zagrało tak, jak bym sobie tego życzyła, polecam. Nie uważam czasu poświęconego książce za zmarnowany.
Rzeczywistość nie do przyjęcia.
Jaka by była wasza reakcja, gdybyście pewnego dnia obudzili się w domu, niegdyś pełnym ludzi, tym razem jednak bez zdecydowanej większości mieszkańców? W budynku, z którego nie ma wyjścia, ponieważ świat za oknem nie sprzyja żywym organizmom, przynajmniej nie w takiej formie jak kiedyś? W miejscu, w którym rządzi jakaś niewidzialna siła...
2019
Czarownica jest kolejną częścią niesamowitych przygód trójki przyjaciół.
Świat pełen magi, Krasnoludów, Magów, Czarownic i niesłychanych stworzeń, jak Smoki, Nimfy, dostarczają niesamowitych wrażeń podczas czytania. Bohaterowie z każdym dniem dają się poznawać co raz lepiej. Likal, z dziewczynki z umiejętnościami magicznymi wyrasta na piękną kobietę, która nieustannie nabiera doświadczenia. Sodi, skupiony do tej pory na codziennym "uśmiercaniu" swoich towarzyszy wieczną paplaniną, zakochuje się (?). Pierwotny, powoli zaczyna zauważać w swojej podopiecznej nie tylko małą dziewczynkę. Nie pomaga mu to jednak traktować jej inaczej, jak do tej pory. Uświadamia sobie, że dla niego już zawsze będzie małą, słodką Likal.
Podróże małe i duże
Jak w przypadku pierwszej części, główni bohaterowie podróżują po całej Krainie. Często wpadają w tarapaty, z których muszą wzajemnie się ratować. Każda z przygód jest inna, lecz ściśle powiązana z poprzednimi, co w dalszym ciągu daje nam płynną historię. Bohaterowie się rozwijają i, ze względu na rozwój sytuacji, mamy możliwość poznania ich przeszłości. Dodaje to dodatkowego smaku powieści, ponieważ w dalszym ciągu nie wszystko zostaje wyjaśnione.
Jako mała zachęta, pozostawiam wam cytat, z którego chichrałam się jak wariatka:
"Bal już trwał. (...) Stroje zgromadzonych mieniły się kosztownościami, a — zgodnie z ostatnim krzykiem mody przygranicznych królestw — większość sukien uszyto z materiałów w intensywnych odcieniach zieleni.
— Nie no, żabi, cholera, festyn — zachichotał Sodi. — Jakem kiedyś na bagnach drogi pomylił, to ropuchy o równie cudacznym ubarwieniu też tak podrygiwały. No, zwłaszcza jakem jedną z buta potraktował... (...) Rozglądał się dalej, z ogromną radością, bo rzeczywiście zbite pośrodku sali towarzystwo, podskakując i wykrzywiając ciała to w jedną, to w drugą stronę, przypominało nieco konające płazy. — Widziałaś panna? Chyc, chyc, nie bój nic, w błotko plum, będzie bum!"
Tak przy okazji, całe życie wydawało mi się, że hyc pisze się przez samo "h", ale wyczytałam, że niby w gwarze poznańskiej chyc jest ujęte jako poprawne — prawda to?
Podsumowanie
Wracając do książki, polecam wam ją z całego serca. Autorka, widać, że z każdą kolejną powieścią rozwija się i, osobiście, liczę na dalszy rozwój zdarzeń w przypadku tej trójki, która de facto już nią nie jest. Z każdym dniem, grono przyjaciół się powiększa. Jedni z większym, drodzy z trochę mniejszym zapałem i zainteresowaniem podążają za głównymi bohaterami.
Pewne jest jednak to, że autorka zostanie ze mną na dłużej i z ogromną niecierpliwością będę wyczekiwała jej kolejnych książek.
Czarownica jest kolejną częścią niesamowitych przygód trójki przyjaciół.
Świat pełen magi, Krasnoludów, Magów, Czarownic i niesłychanych stworzeń, jak Smoki, Nimfy, dostarczają niesamowitych wrażeń podczas czytania. Bohaterowie z każdym dniem dają się poznawać co raz lepiej. Likal, z dziewczynki z umiejętnościami magicznymi wyrasta na piękną kobietę, która nieustannie...
2019
Krótki zarys historii
Sodi de Gra Yudherthardere, Krasnolud, tytułowy Tropiciel, wraz z Yasą, Pierwotnym Magiem, na zlecenie Królowej wyruszają w podróż. Celem ich wyprawy jest wioska, w której od jakiegoś czasu dochodzi do śmiertelnych przypadków wśród miejscowych chłopców.
Przyjaciele odkrywają, kto jest odpowiedzialny za zabójstwa i jaki jest powód ich popełnienia. Przy okazji, dziewczynka, która staje na ich drodze, okazuje się być niezwykle utalentowaną Czarownicą. Pierwotny, postanawia zaopiekować się małą Likal, która z biegiem czasu zostaje jego podopieczną.
Tropiciel Małgorzaty Lisińskiej to zbiór opowiadań, w których dwójka przyjaciół podróżuje po Krainie, i na zlecenia Królowej udzielają pomocy poddanym. Historie najczęściej są nietypowe i wymagające znajomości czarów lub siły. Jak nie ciężko się domyśleć, specjalistą od czarów jest Mag. Sodi, natomiast, jest najlepszy we władaniu toporem. Krasnolud posiada również drugie oblicze — alter ego, które umożliwia namierzenie magicznych sił.
Podsumowanie
Książka jest niesamowicie ciekawie napisana. Dawno nie miałam przyjemności czytania czegoś podobnego. Osobiście lubuję się w krótkich opowiadaniach, które prezentują różne historie, jednak jako całość są spójne. Każda z przygód jest niesamowicie inna, lecz ściśle powiązana z poprzedzającą. Dzięki czemu, dodatkowo mamy możliwość poznania bohaterów, ich charakterów, sposobów bycia i zachowań w różnych sytuacjach.
Rubaszne poczucie humoru, zaklęcia, te prawdziwe i te mniej, niejednokrotnie przyprawiły mnie o dosłowny ból brzucha.
Uważam, że książka jak najbardziej zasługuje na uwagę. Jako debiut, wypadła wyśmienicie. Polecam, w szczególności fanom fantasy.
Krótki zarys historii
Sodi de Gra Yudherthardere, Krasnolud, tytułowy Tropiciel, wraz z Yasą, Pierwotnym Magiem, na zlecenie Królowej wyruszają w podróż. Celem ich wyprawy jest wioska, w której od jakiegoś czasu dochodzi do śmiertelnych przypadków wśród miejscowych chłopców.
Przyjaciele odkrywają, kto jest odpowiedzialny za zabójstwa i jaki jest powód ich popełnienia. Przy...
2019
Beata Tyszkiewicz, główna bohaterka, córka zmarłego w tragicznym wypadku samochodowym małżeństwa. Zmaga się ze stratą rodziców.
Podczas pogrzebu, ciotka, jedyny członek jej najbliższej rodziny, słabnie i zostaje przetransportowana do szpitala. Na czas nieobecności ciotki Matyldy, Beata podejmuje się opieki nad jej kotami.
Podczas jednej z wizyt w domu Mat, znajduje dzienniki. Zaczyna czytać, i powoli odkrywa mroczne oblicze swojej własnej ciotki. Dodatkowo, w międzyczasie, dowiaduje się, że wypadek rodziców, w cale nie był zwykłym wypadkiem. Policja ma pełne prawo sądzić, iż ktoś przyczynił się do ich śmierci.
Książka jest napisana w dojść, hmm, nietypowy sposób. Porusza tematy bardzo trudne, życiowe. Jednak patologiczne stosunki rodzinne, oraz chore zachowania rodziców względem dzieci, stanowią główny wątek.
Muszę być szczera w stosunku do siebie i was wszystkich. Książka średnio mi przypadła do gustu, ale tylko i wyłącznie ze względu na główną bohaterkę. Czytając, miałam wrażenie, że podejście do sprawy i ogólne postępowanie dziewczyny były zupełnie oderwane od rzeczywistości. Gdybym miała jakoś to podsumować, powiedziałabym, że główna bohaterka naczytała się za dużo kryminałów. Jak dla mnie, zabieg zupełnie niepotrzebny.
Nie mogę jednak jednoznacznie napisać, że książka nie jest warta przeczytania. Wręcz przeciwnie, myślę, że dla osób, które chciałyby się dowiedzieć czegoś więcej na temat np. zespołu Münchausena, czy też zastępczego/przeniesionego zespołu Münchausena, ta książka może okazać się całkiem przydatnym źródłem informacji. Dość dobrze przedstawia psychikę chorych na tę przypadłość ludzi.
Beata Tyszkiewicz, główna bohaterka, córka zmarłego w tragicznym wypadku samochodowym małżeństwa. Zmaga się ze stratą rodziców.
Podczas pogrzebu, ciotka, jedyny członek jej najbliższej rodziny, słabnie i zostaje przetransportowana do szpitala. Na czas nieobecności ciotki Matyldy, Beata podejmuje się opieki nad jej kotami.
Podczas jednej z wizyt w domu Mat, znajduje...
2018
Kto z nas nie zaznał nigdy tytułowego wykolejenia? Dopuszczając się niekoniecznie zdrady nam najbliższych. Ale takiego zwyczajnego, gdzie przez pewne wydarzenia, zboczyliśmy ze ścieżki dobrze nam znanej, utartej w codzienności, ścieżki pewnej, bezpiecznej (?).
W książce mamy do czynienia z pewnego rodzaju stereotypem faceta dojrzałego, męża, ojca, dobrze sytuowanego. Mężczyźnie całe dnie mijają bez większych zmian, co w rezultacie powoduje, że w względnie poukładane życie wkradła się stagnacja, i jedynym przerywnikiem jest choroba córki.
Pewnego dnia, zupełnie przez przypadek, główny bohater, Charles, spóźnia się na pociąg, zmuszony jest podróżować kolejnym. Niestety w tym momencie poranny rytuał zostaje zaburzony, nikt nie spodziewa się jak bardzo.
Następujące po sobie zdarzenia są niewyobrażalne. Człowiek siedzi i zastanawia się, jak można tak bardzo spieprzyć sobie i całej rodzinie życie. Chwila "zapomnienia" i ogromny egoizm pozwalają podjąć ryzyko.
Ale do czego jest zdolny doprowadzony do ostateczności człowiek, by choć trochę naprawić swoje błędy?
Podsumowanie
Książka jest świetnie napisana, trzyma w napięciu. Ciekawie przedstawiono bohaterów — wraz z nimi można przeżywać, analizować i zastanawiać się nad ciągiem dalszego postępowania. Zwroty akcji oraz plan działania Charles'a w pewnym momencie zaskakują. Główny bohater ewoluuje i w końcu daje się poznać z tej bardziej przebiegłej strony.
Uważam, że warto poświęcić czas na przeczytanie tej powieści, ponieważ w wielu momentach można podumać na samym sobą. Nasze życie to ciągła niewiadoma, bez względu na to, jak bardzo byśmy chcieli, aby było inaczej. Czasami małe, drobne pogubienie się może wywołać lawinę zdarzeń, z którymi później ciężko nam sobie poradzić.
Kto z nas nie zaznał nigdy tytułowego wykolejenia? Dopuszczając się niekoniecznie zdrady nam najbliższych. Ale takiego zwyczajnego, gdzie przez pewne wydarzenia, zboczyliśmy ze ścieżki dobrze nam znanej, utartej w codzienności, ścieżki pewnej, bezpiecznej (?).
W książce mamy do czynienia z pewnego rodzaju stereotypem faceta dojrzałego, męża, ojca, dobrze sytuowanego....
2019-06-27
"Ojciec mówił na mnie Birdie, powtarzał, że jestem jego małym ptaszkiem. Dla wszystkich wokół byłam córką zegarmistrza. Edward nazywał mnie swoją muzą, przeznaczeniem. Ludzie zapamiętali mnie jako złodziejkę i oszustkę.
Nikt już nie pamięta mojego prawdziwego imienia. I nikt nie wie, co naprawdę stało się tamtego lata".
Córka zegarmistrza przeplata przeszłość z teraźniejszością
Elodie Winslow, córka zmarłej znanej i szanowanej wiolonczelistki, pracownica archiwum Stratton, Cadwell & Co. w Londynie, znajduje szkicownik artysty i zdjęcie pięknej kobiety. Oszołomiona jej wdziękiem zaczyna zmagać się z dziwnymi uczuciami i chęcią poznania jej historii. Pośród szkiców znajduje również obraz domu, który wydaje się jej dziwnie znajomy. Od tego momentu “przepada”, pomimo znajomości zasad panujących w firmie, najpierw zabiera ukradkiem wizerunek kobiety, później cały szkicownik. Na własną rękę próbuje ustalić, kim byli: urokliwa kobieta ze zdjęcia oraz rzeczony artysta, i dom, który dla Elodie okazuje się być czymś więcej, jak zwykłym szkicem.
Zdarzenia w książce przeplatają się między rokiem 2017 a latami 60 IXX wieku. Autorka w umiejętny sposób opisuje historię z perspektywy kilku osób. Na początku wszystko wydaje się odrobinę zagmatwane, niejasne, ale z czasem zaczyna nabierać sensu.
Młoda archiwistka powoli odkrywa, iż właścicielem szkicownika był Edward Radcliffe. Po dalszych poszukiwaniach dowiaduje się, że kobieta ze zdjęcia to Lily Millington, nie tylko modelka artysty, ale również jego muza. Elodie wytrwale próbuje sondować przeszłość. Za sprawą przyjaciółki wchodzi w posiadanie książki, dzięki której dowiaduje się czegoś więcej na temat samej piękności. Niestety jest to historia, która posiada przykre zakończenie dla samej Lily i młodego malarza.
Piękno i brzydota świata
Córka zegarmistrza jest moją pierwszą powieścią pani Morton, z jaką miałam przyjemność się zapoznać. Nie ukrywam, że okładka i tytuł wywarły na mnie ogromne wrażenie. Natomiast kiedy przeczytałam opis książki, wiedziałam, że będę musiała zaznajomić się z jej treścią.
Autorka w niesamowity sposób posługuje się językiem pisanym. Bardzo mocno przypadł mi do gustu jej styl. Do tego stopnia, iż nie potrafiłam przeczytać wszystkiego od razu. Dawkowałam sobie historię, zatracając się w niej coraz bardziej. Wątek miłosny, szczęścia i nieszczęścia w połączeniu z tajemniczością potęgowały chęć poznania losów bohaterów. Piękne opisy natury, ludzi, otoczenia, wyszukane słownictwo, na miarę dawnych czasów utwierdziły mnie w przekonaniu, że nie jest to moja ostatnia książka tej autorki.
Reasumując
Spotkałam się z różnymi opiniami na temat książki, że przekombinowana, za dużo opisów, za dużo postaci, że można się pogubić, wszystkiego za. Oczywiście nie zgadzam się z nimi. Uważam, że książka posiada w sobie piękno, którego często nam brakuje w życiu codziennym. Miłości, takiej na zabój, gdzie odkrywamy w człowieku człowieka, wydobywamy z jego wnętrza wszystko, co najlepsze. Nadziei, która pomimo całego zła wokoło pozwala przetrwać i uwierzyć, że po każdej burzy wychodzi słońce. Miejsca, które tak samo jak muzyka, czy smaki powodują nasze powroty do przeszłości, do wspomnień, tych miłych, wyjątkowych. Czas i jego ponadczasowość, czyli całe piękno uwiecznione za pomocą zdjęć, rysunków, obrazów, które pozwalają nam odkrywać czasy nam nieznane.
Uważam, że nieliczni potrafią cieszyć się tak drobnymi, pozornie nie mającymi znaczenia szczegółami naszego jestestwa
"Ojciec mówił na mnie Birdie, powtarzał, że jestem jego małym ptaszkiem. Dla wszystkich wokół byłam córką zegarmistrza. Edward nazywał mnie swoją muzą, przeznaczeniem. Ludzie zapamiętali mnie jako złodziejkę i oszustkę.
Nikt już nie pamięta mojego prawdziwego imienia. I nikt nie wie, co naprawdę stało się tamtego lata".
Córka zegarmistrza przeplata przeszłość z...
2018
Perfidia Valdemar Baldhead jest to zbiór opowiadań, historyjek napisanych przez Waldemara Łysiaka pod pseudonimem.
Książkę wydano lata temu —wydanie, które posiadam jest z 1980 roku. Można dopatrzyć się kilku błędów, ale nie ujmują one w żaden sposób treści i przekazowi. Osobiście jestem nią zachwycona, ponieważ jeszcze do tej pory nie miałam okazji czytać czegoś podobnego. Łysiak fantastycznie manipuluje informacjami i bohaterami opowiadań. Styl i język autora oraz lekkość z jaką przedstawia poszczególne historie jest niesamowity. Już od samego początku można zgadywać, kto kogo w rzeczywistości wystawi do wiatru. Moje pierwsze skojarzenie, jakie przyszło mi na myśl, to tekst Pazury, wcielającego się w rolę Freda z filmu Chłopaki nie płaczą. Aktor stoi przed lustrem i rzecze: " Chcieliście wydymać Freda? — to teraz Fred wydyma was".
Dosłownie każde opowiadanie kończy się zmianą ról. Niektóre są do przewidzenia, niektóre niekoniecznie. Nie zawsze wszystko jest jasno przedstawione na początku każdej historii, lecz nadaje to książce dodatkowego "smaczku".
Jeżeli kiedykolwiek wpadnie wam w ręce — polecam bardzo.
Perfidia Valdemar Baldhead jest to zbiór opowiadań, historyjek napisanych przez Waldemara Łysiaka pod pseudonimem.
Książkę wydano lata temu —wydanie, które posiadam jest z 1980 roku. Można dopatrzyć się kilku błędów, ale nie ujmują one w żaden sposób treści i przekazowi. Osobiście jestem nią zachwycona, ponieważ jeszcze do tej pory nie miałam okazji czytać czegoś...
2019
Kolejna część przygód Emilii Przecinek w końcu za mną. W końcu, tylko dlatego, ponieważ prace ogrodowe pochłaniają większość mojego czasu, a wieczorami sił zostaje tyle, co nic.
Wracając do książki, i tym razem się nie zawiodłam. Autorka wyśmienicie opisuje życie z paniami starszymi, konkretnie z matką i teściową, która de facto prawnie już nią nie jest. Dziećmi, które nie rzadko wyciągają matkę ze świata jej wyobraźni oraz agentką, która twardo stąpa po ziemi i zna Emilię, jak nikt inny.
Nie zabrakło również przysłowiowego “trupa w szafie”, małych i dużych zawirowań miłosnych i humoru, który w znacznym stopniu przeważa w całej powieści.
Relaks przy tej książce gwarantowany.
Polecam, bardzo, a sama zabieram się za poszukiwania kolejnego cyklu autorki -Natalii 5.
Kolejna część przygód Emilii Przecinek w końcu za mną. W końcu, tylko dlatego, ponieważ prace ogrodowe pochłaniają większość mojego czasu, a wieczorami sił zostaje tyle, co nic.
Wracając do książki, i tym razem się nie zawiodłam. Autorka wyśmienicie opisuje życie z paniami starszymi, konkretnie z matką i teściową, która de facto prawnie już nią nie jest. Dziećmi, które nie...
2018
Cóż miałabym więcej napisać od innych, którzy swoimi przemyśleniami się z nami już zdążyli podzielić.
Kopińska ma dość lekkie pióro, dlatego też szybko i “przyjemnie” się czyta jej reportaże. Książka składa się z kilku opowieści, każda inna, każda równie dramatyczna, ponieważ nie miałabym odwagi ich wartościować. Nie mogę również ukrywać, że trzy historie szczególnie przykuły moją uwagę.
Historia nr 1
Pierwsza z nich to historia żony Trynkiewicza. Według analiz psychologicznych, jest ON osobą bardzo inteligentną, oczytaną, uzdolnioną artystycznie: malującą pejzaże, piszącą wiersze oraz opowiadania. Żona Trynkiewicza, natomiast, jest osobą…, ciężko właściwie mi ją określić. W mojej opinii, powinna zostać poddana badaniom psychologicznym i nie dlatego, że jest zafascynowana własnym mężem, bo jakoś tak bywa, że człowiek czasem jest ciekaw tego, co drugiemu siedzi w głowie. W jej opinii, ci zamordowani chłopcy, byli sami sobie winni, gdyż jak twierdzi, ona sama też była ofiarą gwałtu i ma świadomość tego, iż to była tylko i wyłącznie jej wina. Miejscem ich podróży poślubnej będzie las w Piotrkowie Trybunalskim- tam, gdzie dokonano mordu. Żona Trynkiewicza nie zauważa w tym niczego złego, będzie to jedynie powrót do jego dzieciństwa.
Historia nr 2
Kolejna historia opowiada o perfidnych i wyrachowanych poczynaniach policji i prokuratury w przypadku zgwałconej kobiety.
Aleksandra, tłumacz językowy, podczas wyjazdu służbowego zostaje molestowana przez jednego mężczyznę oraz dwukrotnie zgwałcona przez kolejnego. To co dzieję się później przechodzi moje najśmielsze oczekiwania. Jednym z argumentów prokuratury jest:
Musimy też brać pod uwagę, że zachowanie mężczyzn po alkoholu nie jest w pełni świadome.
Mogę się jedynie domyślać, iż wymiar sprawiedliwości musi dokonać analizy, zakwalifikować daną zbrodnię zanim postawi zarzuty i zapewne każdy szczegół ma znaczenie. Jednak w mojej opinii takie stwierdzenia, jak wyżej, nigdy nie powinny mieć miejsca, w taki sposób można by tłumaczyć każdą zbrodnie pod wpływem.
Historia nr 3
Ostatnią historia wywołała u mnie wyjątkowy smutek, ponieważ dotyczyła, większości znanej, siostry Bernadetty z ośrodka wychowawczego Zgromadzenia Sióstr Boromeuszek w Zabrzu i tego, jak potwornie traktowała swoich wychowanków. Ten rozdział mojego wywodu pozostawiam póki co otwarty, ponieważ jestem w trakcie reportażu “Czy Bóg wybaczy siostrze Bernadetcie?”
Zanim zabrałam się za “Czy Bóg wybaczy…?”, aby lepiej poznać życie kobiet żyjących w zakonach, podążyłam za radą koleżanki i zapoznałam się z książką Marty Abramowicz “Zakonnice odchodzą po cichu”. Niestety nie mogę ukrywać, że wynudziłam się przy niej strasznie, ale faktycznie coś niecoś się dowiedziałam.
Reasumując, pozycję mogę z czystym sumieniem polecić. Nie znajdziecie w niej żadnej analizy, czy też oceny jako takiej samej autorki, jedynie w niektórych pytaniach można wyczuć jej stanowisko i podejście do tematu.
Cóż miałabym więcej napisać od innych, którzy swoimi przemyśleniami się z nami już zdążyli podzielić.
Kopińska ma dość lekkie pióro, dlatego też szybko i “przyjemnie” się czyta jej reportaże. Książka składa się z kilku opowieści, każda inna, każda równie dramatyczna, ponieważ nie miałabym odwagi ich wartościować. Nie mogę również ukrywać, że trzy historie szczególnie...
2018
Kocham tę powieść, choć głęboko wierzę, że nie jest jedną z najlepszych, aczkolwiek moim zdaniem najważniejszych. Jeśli ktoś interesował się życiem autorki ten wie, że akurat Te chwile jest w dużej mierze autobiografią.
Niestety nie miałam jeszcze okazji czytać pozostałych powieści autorki, stąd też powyższe stwierdzenie, że głęboko wierzę, iż inne są lepsze - zwyczajnie ufam opiniom osób mi bliskich.
Te chwile to powieść opowiedziana przez główną bohaterkę. Opowieść, gdzie młoda dziewczyna doznaje cielesnej krzywdy wyrządzonej przez własnego ojca. Dziewczyny, która staje się kobietą, żoną i matką. Kobiety doświadczonej szowinizmem w najczystszej postaci. Żony, która boi się, ale zarazem chce i w końcu potrafi walczyć o swoje szczęście. Matki, która mimo bagażu doświadczeń oraz olbrzymich ambicji stara się stworzyć bezpieczny świat dla swoich dzieci.
W książce żadna historia nie jest rozciągnięta, zbędnych literek również nie uświadczycie, wszystko na swoim miejscu, skrupulatnie przemyślane. Serce jak ma dłoni przy każdym jednym zdaniu, które de facto są krótkie i bardzo głębokie. Dotykają wnętrza tak, jak powinny, tak, jak życzyła sobie tego autorka.
Kocham tę powieść, choć głęboko wierzę, że nie jest jedną z najlepszych, aczkolwiek moim zdaniem najważniejszych. Jeśli ktoś interesował się życiem autorki ten wie, że akurat Te chwile jest w dużej mierze autobiografią.
Niestety nie miałam jeszcze okazji czytać pozostałych powieści autorki, stąd też powyższe stwierdzenie, że głęboko wierzę, iż inne są lepsze - zwyczajnie...
2018
Opis jest ciekawy, a temat bliski mojemu sercu, dlatego też zdecydowałam się na zakup książki.
Spodziewałam się, wręcz oczekiwałam pięknych opisów, takich, które faktycznie odzwierciedlają trud pracy i życia w bardzo ciężkich warunkach. Niestety, przeliczyłam się…
Złowroga przyszłość, w której przyszło żyć nastoletniemu chłopcu. Naier, bo tak brzmi jego imię, jest złomiarzem, który pracuje w “lekkiej” ekipie przy wydobywaniu miedzi z porzuconych statków. Historia opisuje jego codzienne życie pełne bólu, stresu oraz obaw przed jutrem.
Stawiane na szali z jednej strony, ludzkie życie, z drugiej zaś ewentualny zarobek, to codzienność młodego złomiarza. Przemyślenia chłopca w tej kwestii są bardzo mądre, biorąc pod uwagę otoczenie i ludzi, z jakimi obcuje na co dzień.
Pewnego dnia, po kolejnych ciężkich zmaganiach, nastolatek odkrywa rozbity na skałach kliper. Od tego momentu rozpoczyna się jego walka z samym sobą, swoimi słabościami oraz wiecznie nie zaspokojonymi potrzebami.
Jest to jedna z książek, która w mojej opinii wymagała głębokich opisów. Temat jest bardzo ciężki i dotyczy również naszych obecnych czasów. Jak już wspomniałam na wstępie, bardzo się rozczarowałam, być może dlatego, iż moje oczekiwania były zbyt wysokie.
Polecam tę książkę jako “przecinek” postawiony pomiędzy innymi, bardziej ambitnymi lekturami.
Opis jest ciekawy, a temat bliski mojemu sercu, dlatego też zdecydowałam się na zakup książki.
Spodziewałam się, wręcz oczekiwałam pięknych opisów, takich, które faktycznie odzwierciedlają trud pracy i życia w bardzo ciężkich warunkach. Niestety, przeliczyłam się…
Złowroga przyszłość, w której przyszło żyć nastoletniemu chłopcu. Naier, bo tak brzmi jego imię, jest...
2018
Eksterminacja ludności.
7 kwietnia 94 roku Rwanda, piekło na Ziemi. Bo jak inaczej można nazwać to, co się wydarzyło w środkowowschodniej Afryce, gdzie już od wielu miesięcy przed tą datą dokonywano zbrodni na ludności. Takiej małej, symbolicznej. Takiej, która pozwalała odczuć oddech na plecach oraz udowodnić tym innym, gorszym, że ich życie jest niewiele warte. W książce panuje chaos, totalny rozpizdziel, zupełnie, jak w mojej głowie. Po pierwszych kilku zdaniach wyłam, jak bóbr, na przemian zadając sobie pytania, co tam się stało i dlaczego, kto na to pozwolił. Dlaczego Świat wiedział i nikt nic nie zrobił w kierunku powstrzymania bestialskiego mordu? Był krzyk, niewyobrażalny krzyk, teraz jest cisza, równie mrożąca krew w żyłach.
Szybki zarys.
Historia jest dość łatwa i prosta w zrozumieniu, kto i dlaczego mordował, niezrozumiałe są jedynie motywy, dla których ci ludzie to czynili. Dawne czasy, trzy plemiona, jedno Tutsi, określani mianem panów, wysocy, szczupli o dobrych rysach twarzy i pięknym kolorze skóry, niczym bogowie egipscy. Hutu, ci mniej piękni, ale równie ważni, pełnili rolę pomocników swych panów, doglądali zwierząt oraz uprawiali ziemię i w końcu Twa- pigmeje, parobkowie, służący. Z pewnych względów można powiedzieć, iż tworzyli jedno wspólne społeczeństwo podzielone na klasy. Zazwyczaj dobierali się w pary między swoimi, ale z biegiem czasu częściej można było spotkać mieszane małżeństwa, gdyż po wielu latach zacierała się granica między krajanami. Prowadzili normalne życie, na miarę swoich możliwości radzili sobie jak mogli, kiedy wymagała tego sytuacja, wspólnie walczyli o niepodległość swojego terenu. Jak we wszystkich państwach, miastach, wsiach, mniejszych, czy większych społeczeństwach zachodziły zmiany, zmiany wprowadzane za sprawą białych ludzi.
Coś Europo najlepszego uczyniła?
W pewnym momencie swego istnienia Rwanda stała się kolonią niemiecką, gdzie już wtedy rasa panów została mianowana tymi lepszymi, bo przecież ktoś tak inny, musi być kimś, a nie jakimś zwykłym "czarnuchem". Wraz z Niemcami przyszedł Kościół katolicki- księża wprowadzili naukę pisma, uczyli uprawiać ziemię oraz kształcili cieśli, murarzy, kamieniarzy etc. Budowali nie tylko kościoły, ale szkoły i szpitale. Po pierwszej wojnie światowej Rwanda przeszła pod panowanie Belgów, którzy swoim postępowaniem w znacznym stopniu przyczynili się do podziału ludności w kraju. Z biegiem lat sytuacja ulegała ciągłemu pogorszeniu, aż w końcu
kraj tysiąca wzgórz i miliona uśmiechów zamienił się nagle w kraj miliona śmierdzących trupów.
Ból, strach, żal — emocjonalna tortura.
To, co ten reportaż ze mną zrobił, nie umiem opisać słowami. To jest tak straszna i okrutna historia, która nie kończy się na końcowej stronie książki, ona cały czas trwa, do dziś i nigdy nie zginie. Przeraża mnie to o tyle, że nawet w tej chwili dochodzi do ludobójstwa, chociażby w Republice Południowej Afryki, gdzie biali ludzie z powodów przede wszystkim rasowych są poddawani eksterminacji. Ludzie odpowiedzialni za te zbrodnie nawołują się w social mediach, do których i my mamy dostęp, i ponownie- wszyscy patrzą, ale nie widzą, czy oby na pewno (?). Koszmar.
Eksterminacja ludności.
7 kwietnia 94 roku Rwanda, piekło na Ziemi. Bo jak inaczej można nazwać to, co się wydarzyło w środkowowschodniej Afryce, gdzie już od wielu miesięcy przed tą datą dokonywano zbrodni na ludności. Takiej małej, symbolicznej. Takiej, która pozwalała odczuć oddech na plecach oraz udowodnić tym innym, gorszym, że ich życie jest niewiele warte. W książce...
Wschodni płomień to powieść zdecydowanie dla fanów lekkich i niewymagających lektur z wątkiem romantycznym. Nie potrafię powiedzieć, czy to na pewno dobre określenie, żeby ktoś przypadkiem nie poczuł się urażony. Napiszę jednak, że książka mimo iż nie jest w moich klimatach czytelniczych, nie jest zła. “Powiem” więcej — jest bardzo przyzwoicie napisana. Muszę przyznać, że styl autorki bardzo przypadł mi do gustu, ale sama historia już niekoniecznie.
Krótko o fabule
Sergiusz i Mei — on pół-Rosjanin, ona pół-Japonka — poznają się w szkole. Pierwsze spotkanie, jak nie ciężko się domyśleć nie należało do najlepszych. Z czasem jednak relacje między nimi ulegają zdecydowanej poprawie. Sergiusz i Mei zakochują się w sobie i za wszelką ceną pragną być ze sobą, bez względu na konsekwencje. Z powodu sytuacji, jaka miała miejsce w przypadku obu rodzin, postanawiają uciec. Niestety w ostatniej chwili ich plany ulegają rozpadowi. Szaleńczo zakochana Mei nie potrafi zrozumieć, co się stało, że Sergiusz nie stawił się w umówionym miejscu. Rozżalona sytuacją, mimo prób uzyskania jakichkolwiek informacji na temat ukochanego, daje się namówić ojcu na rozłąkę i wyjeżdża do Japonii.
Zrządzenie losu powoduje, że po 20 latach młodzi ponownie się spotykają. Ale czy uczucie, jakim się darzyli lata temu było nadal aktulane? Czy żal pielęgnowany wewnątrz pozwoli im się ponownie do siebie zbliżyć? Czy pomimo wyjaśnień i prób podjętych o nową lepszą miłość będą w stanie sobie wybaczyć?
Aby się tego dowiedzieć, musicie zapoznać się z książką.
Nadmiar goryczy i strachu
Wschodni płomień nie należy do lektur wymagających, jednak w dużej mierze porusza bardzo istotne problemy dnia codziennego. Utrata osoby bliskiej, odtrącenie, niezrozumienie, strach, żal, smutek, złość, bezsilność i wiele innych emocji, z którymi mierzy się człowiek na co dzień. W przypadku tych dwoje, mogę śmiało napisać, iż jest to jedna wielka kumulacja uczuć, która w pewnym sensie doprowadza oboje do szaleństwa.
Ale…
Miłość, jaką darzą się bohaterowie jest silna, jednak oni sami wykreowani są na dość infantylne postacie, mimo wieku, w jakim byli. Ciągłe pytania o to, dlaczego jedna bądź druga strona tak szybko odpuściła i zaprzestała poszukiwań odpowiedzi na nurtujące ich kwestie, była dość dziecinna. Owszem, oboje przeszli w życiu wiele, gdybym miała wartościować, być może Sergiej był zdecydowanie bardziej doświadczony przez niesprzyjający los i ludzi. Problemy, z jakimi przyszło mu się mierzyć były poważne, jednak jego podejście do sprawy pozostawiało wiele do życzenia. Oczywiście nie wolno oczekiwać od każdego człowieka takich samych zachowań, pomimo to uważam, że chłopakowi przypadłby się raczej dobry psychiatra, aniżeli wymaganie od niego zrozumienia sytuacji, w jakiej się znalazł.
Z jednej strony człowiek chce rozumieć postępowanie innych, szuka racjonalnego uzasadnienia ku temu. Pewne sytuacje utrudniają tę analizę, zwłaszcza kiedy mamy do czynienia z osobami, których samoocena jest bardzo niska. Siergiej pomimo że znajdował się w trudnej sytuacji psychicznej, radził sobie dobrze do momentu, kiedy przestał sobie radzić. Żałuję, że temat został troszkę pobieżnie potraktowany, bez skrupulatnej analizy choćby pewnych wzorców u osób w ten sposób zaburzonych.
Podsumowanie
Fanką książki nie zostałam, ponieważ historia nie do końca spełniła moich wymagań. Jeżeli autorzy poruszają trudne tematy w powieściach, oczekuję od nich odrobinę więcej. Uważam, że czasem lepiej jest napisać mniej, ale bardziej skupić się na wątkach ważnych, aniżeli rozbudowywać powieść i po macoszemu obchodzić się z tematami wymagającymi większej uwagi.
Dla fanów tego typu książek myślę, że może to być całkiem przyjemne w odbiorze czytanie.
Wschodni płomień to powieść zdecydowanie dla fanów lekkich i niewymagających lektur z wątkiem romantycznym. Nie potrafię powiedzieć, czy to na pewno dobre określenie, żeby ktoś przypadkiem nie poczuł się urażony. Napiszę jednak, że książka mimo iż nie jest w moich klimatach czytelniczych, nie jest zła. “Powiem” więcej — jest bardzo przyzwoicie napisana. Muszę przyznać, że...
więcej Pokaż mimo to