-
ArtykułySiedem książek na siedem dni, czyli książki tego tygodnia pod patronatem LubimyczytaćLubimyCzytać2
-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać468
Biblioteczka
2014-03-02
2014-03-26
2014-05-05
2014-05-12
2014-06-27
2014-07-07
Ostatnio czytałem o Popielskim, teraz przyszedł czas na Ebiego. Niestety, nieco się rozczarowałem. Uwaga, możliwe spoilery.
Zacznę od największego plusu książki - wspaniałe studium nad zepsuciem ludzkim ówczesnego Wrocławia. Tytułowy "Koniec Świata" interpretuję w tym przypadku jako koniec świata ludzkich wartości i tyczy się to wszystkich, a zwłaszcza Policji, która powinna stać na straży takowych wartości. Jednak opowieści o upadłych policjantach mają w sobie to coś.
Warstwa kryminalna kuleje. Zagadka jest ciekawa lecz źle poprowadzona, rozwinięta i zakończona. Kryminał powinien choć trochę zaskakiwać i budzić napięcie. Krajewskiemu idealnie udało się to w "Śmierci w Breslau". Tym razem praktycznie wszystko jest bardzo przewidywalne i wszystko wskazuje na to, że autor miał problem z zakończeniem sprawy. Przestępca został uchwycony i nie wynikło z tego nic konkretnego. Nijakość totalna, a wyjaśnienie sprawy śmierci Erwina naciągane jak gumka w spodniach osób z dużym brzuchem - takie do granic możliwości. Zamiast pozostawić opcję z opium, Krajewski niepotrzebnie dodawał, że jest to bardzo stare opium pochodzące jeszcze z 1820 roku. Zbędna kombinatoryka. Innym problemem wpływającym na odbiór książki jest zagmatwanie. Nie dało się prosto i bez zbędnych przeskoków fabularnych, wtrąceń i komplikacji? O nadmiernej pompatyczności języka i stylu nie będę się już rozpisywał, dodam, że również mnie to drażniło, a jest to piąta książka Krajewskiego, którą przeczytałem.
Nie podobał mi się również Ebi, który w obliczu śmierci w Nowym Jorku kaja się przed kim da i chce przepraszać Sophie. O ile sama kreacja bohatera bezwzględnego, pozbawionego większych hamulców moralnych bardzo do mnie przemawia, to takie "wybielanie na starość" już nie.
Podsumowując: Jako kryminał książka wypada słabo, jako studium nad ludzkim zepsuciem wspaniale.
Ostatnio czytałem o Popielskim, teraz przyszedł czas na Ebiego. Niestety, nieco się rozczarowałem. Uwaga, możliwe spoilery.
Zacznę od największego plusu książki - wspaniałe studium nad zepsuciem ludzkim ówczesnego Wrocławia. Tytułowy "Koniec Świata" interpretuję w tym przypadku jako koniec świata ludzkich wartości i tyczy się to wszystkich, a zwłaszcza Policji, która...
2014-07-25
Do tej pory znałem twórczość Kinga jedynie z kilku horrorów - nudnego "Sklepiku z Marzeniami", który zniechęcił mnie do jego książek na kilka ładnych lat, dobrej "Carrie", bardzo dobrego "Cmętarza zwieżąt" i wspaniałego "Lśnienia" (choć akuratnie czytałem je w wersji zatytułowanej "Jasność" co pewnie nie ma żadnego znaczenia poza tym, że okładka była klimatyczna, a te z nowszych wydań już nie xD).
Uwielbiam kryminały, więc fakt, że King stworzył swój pierwszy kryminał/powieść detektywistyczną zachęcił mnie do zakupu. Zawsze to kolejny egzemplarz do kolekcji, a w bibliotece i tak prędko bym nie dostał.
Pochłonąłem książkę, albo książka pochłonęła mnie - nie mogłem się od niej oderwać. Wrażenia jak najbardziej pozytywne. Jednak do ideału jeszcze daleka droga.
Plus za postać Hodgesa, który swym realizmem, nadwagą, rutyną i stanem depresyjnym degraduje tych wszystkich wspaniałych detektywów/funkcjonariuszy wydziałów śledczych z amerykańskich seriali.
Plus za postać "Sprafcy" - osobnik równie realistyczny, którym potencjalnie może być każda osoba mijana na ulicy. Inteligenty, myślący, który jednak jest szalony i pomimo wszystkiego nie jest doskonały. Dobry obserwator. Osobnik gardzący innymi, choć świetnie to ukrywający.
Plus za ukazanie wydarzeń ze strony Hodgesa i "Sprafcy", przez co mogłem się dokładnie zapoznać z działaniami obu panów, poznać ich charaktery, upodobania itp.
Dokładne i przemawiające do czytelnika opisy - zwłaszcza scena śmierci mamuśki, która zjadła mięso z trutką.
Czego więc zabrakło? Jakiegoś elementu zaskoczenia, momentu podsycającego akcję i mniejszej przewidywalności. Jednak sądzę, że King się jeszcze wyrobi.
P.S. Liczyłem na to, że hala koncertowa jednak wyleci w powietrze i nie będzie nudnego, przewidywalnego happy endu.
Do tej pory znałem twórczość Kinga jedynie z kilku horrorów - nudnego "Sklepiku z Marzeniami", który zniechęcił mnie do jego książek na kilka ładnych lat, dobrej "Carrie", bardzo dobrego "Cmętarza zwieżąt" i wspaniałego "Lśnienia" (choć akuratnie czytałem je w wersji zatytułowanej "Jasność" co pewnie nie ma żadnego znaczenia poza tym, że okładka była klimatyczna, a te z...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-08-06
Zaczynało się ciekawie i nawet emocjonująco - Popielski ścigany przez UB, Leokadia torturowana w więzieniu, porwanie dziecka i Ebi. Przygodę z książkami Krajewskiego rozpocząłem od pozycji z duetem Ebi - Edward więc w przypadku "Rzek Hadesu" miałem spore oczekiwania.
Niestety, zmiana przyszła, gdy autor postanowił wrócić do Lwowa. Opowieść o gwałcicielu chorej dziewczynki była tak prostacko trywialna, że kolejne strony czytałem bez większego entuzjazmu, w zalewie nijakości nawet te wszystkie obrzydliwe sceny mnie nie poruszyły (albo przyzwyczaiłem się do obrzydliwości serwowanych przez Krajewskiego). Brak zaskoczeń, ciekawych zwrotów akcji i zagmatwanych tajemnic na korzyść dość oczywistych i przewidywalnych obrotów spraw. Finał we Wrocławiu również bez pozytywnych emocji. Jednak był to dość ciekawy pomysł na książkę, który został zmarnowany. Odniosłem wrażenie, że Marek Krajewski napisał "Rzeki Hadesu" ze zwykłych komercyjnych powodów, nie zwracając uwagi na należyte rozwinięcie wątków fabularnych, byle szybko, byle oddać książkę do druku.
Zaczynało się ciekawie i nawet emocjonująco - Popielski ścigany przez UB, Leokadia torturowana w więzieniu, porwanie dziecka i Ebi. Przygodę z książkami Krajewskiego rozpocząłem od pozycji z duetem Ebi - Edward więc w przypadku "Rzek Hadesu" miałem spore oczekiwania.
Niestety, zmiana przyszła, gdy autor postanowił wrócić do Lwowa. Opowieść o gwałcicielu chorej dziewczynki...
2014-08-30
Kryminał dość nietypowy i niezwykle lekki w odbiorze, w wyniku czego czytało się go bardzo szybko i przyjemnie. Temat przewodni - złowroga organizacja i tajemnicza broń pozwalająca na przejęcie władzy nad światem sprawiły, że Poirotowi było bliżej do szpiega w rodzaju Jamesa Bonda niż detektywa (bardzo miła odmiana). Jedyne co mnie irytowało, zresztą jak zwykle w takich przypadkach to postać Hastingsa.
Kryminał dość nietypowy i niezwykle lekki w odbiorze, w wyniku czego czytało się go bardzo szybko i przyjemnie. Temat przewodni - złowroga organizacja i tajemnicza broń pozwalająca na przejęcie władzy nad światem sprawiły, że Poirotowi było bliżej do szpiega w rodzaju Jamesa Bonda niż detektywa (bardzo miła odmiana). Jedyne co mnie irytowało, zresztą jak zwykle w takich...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-11-01
Długo oczekiwany, hucznie zapowiadany finał przygód Olimpijskich Herosów. Prawdę piszczą spodziewałem się większej ilości fajerwerków, dramatów i zaskakujących zwrotów akcji, zwłaszcza, że "Dom Hadesa" zdecydowanie najlepsza część cyklu wgniatała w fotel.
Jednak jak na Ricka przystało udało mu się stworzyć wciągającą i ciekawą książkę, z dawką specyficznego humoru (krew z nosa Percy'ego, która doprowadziła do przebudzenia Gai xD).
Bardzo dobrze, że Nico w końcu dostał własne rozdziały, a jego podstać została rozbudowana. Plus za rozdziały z perspektywy Reyny - chociaż na dobrą sprawę książka mogłaby być dłuższa, aby poświęcić jej jeszcze nieco więcej miejsce.
Generalnie po przeczytaniu czuję ogromny niedosyt. W książce brakuje konkretnego momentu mówiącego "koniec, nic więcej nie będzie!". Nie pogniewałbym się z dodatkowe opowiadanie w stylu "10 lat później" lub o jakieś bonusowy tom, w którym autor zamknąłby wszystkie wątki.
Długo oczekiwany, hucznie zapowiadany finał przygód Olimpijskich Herosów. Prawdę piszczą spodziewałem się większej ilości fajerwerków, dramatów i zaskakujących zwrotów akcji, zwłaszcza, że "Dom Hadesa" zdecydowanie najlepsza część cyklu wgniatała w fotel.
Jednak jak na Ricka przystało udało mu się stworzyć wciągającą i ciekawą książkę, z dawką specyficznego humoru (krew z...
2014-11-02
Po "Rzekach Hadesu" moje nastawienie do książek o Popielskim było negatywne. Odniosłem wrażenie, że autor pisze już na siłę, w celu napełnienia sakwy bez chwili refleksji nad swoimi dziełami i ich poziomem. Dlatego po "W otchłani mroku" nie oczekiwałem niczego szczególnego.
Dostałem solidnie i wprawnie napisany kryminał, którego finał jest nieco przewidywalny. Na całe szczęście autor oszczędził mu przekombinowanych i naciąganych rozwiązań i zwrotów fabularnych jak to miało miejsce choćby w "Rzekach Hadesu". Klimat powojennego Wrocławia sprawnie opisany przez Krajewskiego nadaje książce odpowiedniego nastroju. Odniosłem wrażenie, że książka miała być podsumowaniem życia Popielskiego i ostatnią pozycją z cyklu o nim i na dobrą sprawę na tym mogło się zakończyć.
Po "Rzekach Hadesu" moje nastawienie do książek o Popielskim było negatywne. Odniosłem wrażenie, że autor pisze już na siłę, w celu napełnienia sakwy bez chwili refleksji nad swoimi dziełami i ich poziomem. Dlatego po "W otchłani mroku" nie oczekiwałem niczego szczególnego.
Dostałem solidnie i wprawnie napisany kryminał, którego finał jest nieco przewidywalny. Na całe...
2014-11-17
Po słabej "McDusi" przyszedł czas na książkę pełną idylliczności i szczęścia. Bohaterom wiedzie się bardzo dobrze (pomimo wszelakich problemów sercowych i zdrowotnych) w wyniku czego można odnieść wrażenie, że czytamy o jakimś raju na Ziemi dlatego cieszy mnie, że autorka wprowadziła postać Igora, w innym przypadku nadmiar szczęści zalałby czytelnika doszczętnie. W tej idylliczności giną nawet wszelakie próby moralizatorstwa, niestety nie tak subtelnego jak w pierwszych częściach. Ida całkiem znośna i sympatyczna, Ignacy Grzegorz nie drażni (podobnie jak jego dziadek). Trochę za mało opisów akcji ze strony Józefa, no ale nie można mieć wszystkiego. Książka w sam raz na mroczne wieczory czy jakieś pechowe dni - podnosi na duchu i daje wiarę w to, że kiedyś będzie dobrze, a co złe szybko przeminie.
Po słabej "McDusi" przyszedł czas na książkę pełną idylliczności i szczęścia. Bohaterom wiedzie się bardzo dobrze (pomimo wszelakich problemów sercowych i zdrowotnych) w wyniku czego można odnieść wrażenie, że czytamy o jakimś raju na Ziemi dlatego cieszy mnie, że autorka wprowadziła postać Igora, w innym przypadku nadmiar szczęści zalałby czytelnika doszczętnie. W tej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-07-16
Druga książka tego autora, z którą miałem okazję się zapoznać. Pierwszą był "Karambol" - solidna książka ukazująca przemianę zwykłego człowieka w zwyrodnialca. Miejscami przynudzała, jednak sprawiła, że Nesser zapisał się na mojej liście autorów do bliższego zapoznania.
"Nieszczelna Sieć" okazała się niezobowiązującym czytadłem, które potrafi wciągnąć i zainteresować jednak wciąż posiada swoje wady.
W tym przypadku jest to brak akcji i punktów zwrotnych czy elementu zaskoczenia. Wszystko zmierza do przodu wyznaczonymi torami, to, że na jednym trupie się nie skończy jest pewne, a tożsamość mordercy w pewnym momencie nasuwa się sama.
Przynajmniej mnie się nasunęła - niejeden kryminał nauczył mnie, że gdy członek rodziny, zwłaszcza takiej patologicznej w pewnym momencie życia wyjeżdża z kraju i później słuch za nim zaginął to istnieje spore prawdopodobieństwo, że to właśnie on jest mordercą.
Autor ciekawie wykreował bohaterów. Za to uwielbiam skandynawskie kryminały - szaleństwo, brak ładu, pozorna normalność, depresyjny nastrój, ciemność, zło i mrok z nikłymi szansami na trwającą dłużej poprawę. Mitter jest tego idealnym przykładem - taki bardzo niezrównoważony i niejednoznaczny.
Względem polskiego wydania - dysponuję egzemplarzem z 2014 roku od wydawnictwa Czarna Owca i jak twierdzi stopka redakcyjna jest to wydanie pierwsze. Wiem tylko, że dwa lata wcześniej ukazało się inne wydanie tej książki od tego samego wydawnictwa. Nie wiem natomiast czy w wydaniu z 2012 były błędy, bo w tym z 2014 pojawiają się (w lekturze nie przeszkadzają, ale uważny czytelnik pewnie zwróci na nie uwagę).
Podczas jednej rozmów z dyrektorem szkoły, gdy jest od wypytywany o to ile osób zatrudnia pada informacja, że w śród personelu znajduje się "dwóch portierów" - zostają też wymienieni z nazwiska. Kilkanaście stron dalej panowie portierzy określani są już jako "portierki" lub "jedna z portierek". Natomiast w finale książki znowu stają się panami portierami.
Druga książka tego autora, z którą miałem okazję się zapoznać. Pierwszą był "Karambol" - solidna książka ukazująca przemianę zwykłego człowieka w zwyrodnialca. Miejscami przynudzała, jednak sprawiła, że Nesser zapisał się na mojej liście autorów do bliższego zapoznania.
"Nieszczelna Sieć" okazała się niezobowiązującym czytadłem, które potrafi wciągnąć i zainteresować...
2014-07-11
Do sięgnięcia po książki Jo Nesbø zachęciły mnie opinie koleżanki czytającej skandynawskie kryminały. Zapewne dlatego miałem zbyt duże wymagania względem "Człowieka-Nietoperza" dodatkowo podsycone lekturą innych kryminałów z tego regionu świata.
Akcja rozkręca się powoli i akuratnie dla mnie nie stanowiło to większego problemu, po przeczytaniu dwóch części trylogii "Millennium" nauczyłem się, że na właściwą akcję niekiedy trzeba czekać ponad 300 stron.
Później nastąpiło przyśpieszenie fabularne, niestety bardzo szybko spowolnione przez kolejne opisy australijskiej kultury lub wcześniejszego życia głównego bohatera. O ile te pierwsze były ciekawe, to drugie już niestety niespecjalnie. Zwłaszcza fragmenty o chędożeniu "widocznych erekcjach" i podobnych ekscesach przerwane opisami aktualnych przeżyć seksualnych z barmanką albo prostytutką. Akcja znowu nabiera rozpędu i znowu ją coś spowalnia i tak do samego końca. Główny bohater też nie wzbudził mojej sympatii. Osobnik o najwyraźniej niewysokim ilorazie inteligencji, który nie uczy się na błędach z przeszłości i pcha się w to samo bagno - alkoholizm, myśli członkiem i sądzi, że jak jest policjantem to wolno mu w prostacki sposób działać poza prawem.
Jeden z plusów - ciekawe opisy Sydney i okolic, mieszkańców i zwyczajów tam panujących. Wielkim zaskoczeniem był fakt, że akcja rozgrywa się właśnie w Australii, a nie w Skandynawii jak w kryminałach skandynawskich, które do tej pory czytałem.
Zagadka kryminalna też nie była specjalnie zawiła - zabójcę wytypowałem po jego opowieści w barze.
Do sięgnięcia po książki Jo Nesbø zachęciły mnie opinie koleżanki czytającej skandynawskie kryminały. Zapewne dlatego miałem zbyt duże wymagania względem "Człowieka-Nietoperza" dodatkowo podsycone lekturą innych kryminałów z tego regionu świata.
Akcja rozkręca się powoli i akuratnie dla mnie nie stanowiło to większego problemu, po przeczytaniu dwóch części trylogii...
2014-06-25
2014-05-29
2014-01-13
2014-02-21
2014-03-11
2014-03-16
Swoją przygodę z książkami Krajewskiego rozpocząłem od "Głowy Minotaura".
W mojej bibliotece nie było i nadal nie ma wszystkich jego dzieł (ale za to mam je w prywatnej kolekcji), bibliotekarka nie umiała odpowiedzieć na pytanie w jakiej kolejności powinno się je czytać ("To kryminały czyta się w jakiejś kolejności?") a informacje znalezione przy pomocy telefonu wskazały, że "Głowa" rozpoczyna cykl z nowym detektywem.
Niestety - Edward Popielski zupełnie mi się nie spodobał, lecz książka sama w sobie była wciągająca, pełna mroku, jakiegoś dreszczyku no i miała w sobie Ebiego. Edzio wypadał przy nim blado i nijako.
Następnie przyszedł czas na "Erynie", które ze względu na nijakiego Edwarda utwierdziły mnie w przekonaniu, że raczej Lwów mnie nie oczaruje. Następnie emocjonująca "Śmierć w Breslau". Teraz padło na "Liczby".
Plus za podreperowanie charakteru wcześniej nijakiego Edwarda. Nareszcie nabrał rozpędu i wyrazistości. Kolejne plusy za obraz Lwowa z dawny czasów oraz wykorzystanie język charakterystyczny dla tamtego okresu. Sam mechanizm tytułowych liczb również okazał się ciekawym pomysłem - matematyka jeszcze nigdy nie była tak wciągająca i nie usypiała na każdym możliwym kroku.
Inny mankament, który w książkach z Edkiem bardzo mnie razi - brak podawania dat i godziny wydarzeń, tak jak autor robił to w "Śmierci w Breslau" oraz "Głowie Minotaura".
Swoją przygodę z książkami Krajewskiego rozpocząłem od "Głowy Minotaura".
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toW mojej bibliotece nie było i nadal nie ma wszystkich jego dzieł (ale za to mam je w prywatnej kolekcji), bibliotekarka nie umiała odpowiedzieć na pytanie w jakiej kolejności powinno się je czytać ("To kryminały czyta się w jakiejś kolejności?") a informacje znalezione przy pomocy telefonu wskazały,...