-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik242
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Biblioteczka
2019-03-20
2023-09-30
2014-04-13
EDIT: W świetle zawirowań wokół osoby Autora (posądzenie o plagiat z "Milczenia świata" oraz kradzież tożsamości i - co za tym idzie - podawana w wątpliwość jego obecność w obozach Birkenau i Buchenwald) usuwam swoją ocenę "Nocy".
Niewątpliwy atut tej krótkiej relacji to szczerość. Nie spotkałem się dotąd w literaturze obozowej np.: ze wzmiankami, co można było wyprawiać w wagonach podczas transportu ani informacjami, że przez kilka pierwszych tygodni po przyjęciu do kacetu ktoś w ogóle nie musiał pracować (nie dotyczy rzecz jasna pokazowego obozu cygańskiego w Brzezince). Wymowne i niepodważalne są również bardzo osobiste przemyślenia Autora na temat ojca i ich wzajemnych relacji w Auschwitz, Buchenwaldzie i w trakcie marszu ewakuacyjnego. Wiesel mógł w najlepszym przypadku przemilczeć te kwestie, w najgorszym - umieścić coś, co niekoniecznie byłoby zgodne z prawdą (jak przykładowo H. Mandelbaum zapytany o dzieci w "Ja z krematorium Auschwitz"). Ale nie zrobił tego. I chwała mu za to.
EDIT: W świetle zawirowań wokół osoby Autora (posądzenie o plagiat z "Milczenia świata" oraz kradzież tożsamości i - co za tym idzie - podawana w wątpliwość jego obecność w obozach Birkenau i Buchenwald) usuwam swoją ocenę "Nocy".
Niewątpliwy atut tej krótkiej relacji to szczerość. Nie spotkałem się dotąd w literaturze obozowej np.: ze wzmiankami, co można było wyprawiać w...
2021-01-19
Ciężkie do dostania, ale co jakiś czas wypływają egzemplarze w antykwariatach albo na portalach aukcyjnych. Ciekawi brak wznowień, być może niepoukładane są prawa autorskie po śmierci Kowalczyka. Sama pozycja porażająca i szczera do bólu, ujęta - jak to sugeruje podtytuł - w trzy części. Pierwsza - to relacja, począwszy od okoliczności poprzedzających uwięzienie, poprzez kacetowe realia, aż po ucieczkę. Druga stanowi zlepek obrazów z obozowego życia. Ostatnia - oniryczna - zabiera nas ponownie do Auschwitz-Birkenau po kilkudziesięciu latach. Wspomnień Kowalczyka można było również wysłuchać podczas jego autorskiego monodramatu, z którym docierał w różne miejsca kraju. Bardzo żałuję, że nie udało mi się wziąć udziału w takim spotkaniu. Została mi doskonała książka.
Ciężkie do dostania, ale co jakiś czas wypływają egzemplarze w antykwariatach albo na portalach aukcyjnych. Ciekawi brak wznowień, być może niepoukładane są prawa autorskie po śmierci Kowalczyka. Sama pozycja porażająca i szczera do bólu, ujęta - jak to sugeruje podtytuł - w trzy części. Pierwsza - to relacja, począwszy od okoliczności poprzedzających uwięzienie, poprzez...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-08-04
Tytuł tej książki winien brzmieć raczej "Życie służbowe pomocy domowych żon esesmanów w Auschwitz", ale zastanawiam się kto by wówczas (podobnie jak "Azyl" Diane Ackerman) ją nabył... Mylący jest również fragment streszczenia, mówiący że "każdy tekst to barwny opis życia rodzinnego oraz stosunków panujących w domach esesmanów". Bez przesady. Relacje są przeważnie suche, schematyczne i powtarzalne. Cóż można powiedzieć o "życiu rodzinnym" kogoś, kogo najczęściej widziało się okazjonalnie (np.: przy obiedzie albo przed nalotem, gdy przyjeżdżał po rodzinę, aby ją wywieźć w bezpieczne miejsce). No chyba, że za "barwny opis" uznać po dwa zdania o łajdaczeniu się niektórych żon...
Teza doktora Piotra Setkiewicza (autor przedmowy) o tym, że relacje pracujących Polek "można uznać za obiektywne i zbliżone do rzeczywistości" dlatego, iż nie widziały one, jak zachowywali się ich pracodawcy w obozie, ani jak tam traktowali więźniów może miałaby i rację bytu, gdyby zeznania te składane były na bieżąco, względnie zaraz po wojnie, a nie po... 30 latach (sic!). Chociaż i tak nie wierzę, aby i wtedy nie przedostawały się informacje o tym, co SS wyrabiało w Auschwitz. Natomiast późniejszą wiedzę można było bez trudu i nawet bezwiednie nabyć przykładowo czytając w prasie o procesach załogi obozu, oglądając tematyczne programy dokumentalne i filmy czy też zgłębiając wydane wspomnienia więźniów. Poza tym trzeba pamiętać, że osoby te w rzeczonym momencie były zazwyczaj w wieku 14-15 lat... Ktoś pamięta swoją percepcję świata sprzed trzydziestu lat?
Nie neguję przytoczonych w książce wspomnień, (niewielu) emocji im towarzyszących, jak i również (częstego) deklarowania pomocy więźniom. Oceniam wyłącznie materiał, jego "podanie" i to, co wnosi do tematu w świetle jego tytułu.
Tytuł tej książki winien brzmieć raczej "Życie służbowe pomocy domowych żon esesmanów w Auschwitz", ale zastanawiam się kto by wówczas (podobnie jak "Azyl" Diane Ackerman) ją nabył... Mylący jest również fragment streszczenia, mówiący że "każdy tekst to barwny opis życia rodzinnego oraz stosunków panujących w domach esesmanów". Bez przesady. Relacje są przeważnie suche,...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-06-15
Na dobrą sprawę ta książka skończyła się w połowie. Trudno pisać o bodajże najbardziej owianym tajemnicą obozie pracy (AL), kiedy spisanych relacji z pierwszej ręki jak na lekarstwo, dokumentacja prawie nie istnieje, a byli więźniowie już nie żyją. Poza śmiałą (jak na rok 2003) lecz (dziś już wiemy, że) prawdziwą tezą, iż w Górach Sowich (i zamku Książ) powstawała główna kwatera Hitlera, Autorka podaje informacje o wszystkich 13 podobozach (lokalizacja, warunki bytowe, praca, przepływy więźniów), osobny rozdział poświęca (mało wiarygodnej, bo opartej jedynie na krótkim okresie) próbie oszacowania śmiertelności w całym AL Riese ("Olbrzym"), a wspomniane pół publikacji przeznacza głównie na imienną listę zgonów tudzież skany list transportowych do Auschwitz II. Do Brzezinki trafiły dwie transze więźniów Riese, obie w 1944r. - 29.IX - 500 osób i 19.X - 357 osób. Dorota Sula: Można podejrzewać, co się z nimi stało, ale wymaga to uszczegółowienia. Drugi transport (to wiemy dzięki Danucie Czech i wydanym pod jej redakcją "Kalendarzu wydarzeń w KL Auschwitz") został niestety skierowany do komór gazowych w krematorium III.
Gros informacji o (tragicznych) warunkach panujących w poszczególnych podobozach zaczerpniętych jest ze wspomnień Abrahama Kajzera ("Za drutami śmierci", Muzeum Gross-Rosen, 2009). Kajzer, podając wiele szczegółów z kilku podobozów, barwnym i przystępnym językiem opowiada o codzienności więźnia biorącego udział w projekcie "Olbrzym". Relacje te głęboko poruszają i są chętnie wykorzystywane w innych publikacjach dotyczących prac przymusowych w Górach Sowich, z drugiej jednak strony pojawiają się głosy, iż mając taką wiedzę ich autor mógł być więźniem funkcyjnym. Tym niemniej tam, gdzie nie można powołać się na Kajzera, rozdziały o podobozach są krótkie, a informacje jeszcze bardziej zdawkowe.
Do przyczyn zgonów podanych w jednym z zachowanych dokumentów należy podejść z dużą rezerwą. Chociażby na przykładzie Oświęcimia wiemy, że w większości przypadków w takich zestawieniach wpisywano fikcyjne przyczyny śmierci: nigdzie nie pojawi się wzmianka o wyczerpaniu organizmu pracą przy niedostatecznych racjach żywieniowych, zastrzyku fenolu czy powieszeniu. Zamiast tego będą figurować utarte: ogólne osłabienie organizmu, wada serca czy obustronne zapalenie płuc. W dodatku trzeba pamiętać, że praca w Górach Sowich była obarczona dodatkowym ryzykiem, bo wiązała się z drążeniem sztolni w skałach i pod ziemią. Zatem wypadków śmiertelnych mogło być sporo, ale w obozowej ewidencji z pewnością została wówczas odnotowana "naturalna" przyczyna zgonu...
Dobrze się stało, że mamy takie (choć tylko szczątkowe) opracowanie dotyczące AL Riese, jednak - rozumiejąc ukłon w stronę jego ofiar - mam wątpliwości czy przeznaczanie sto stron książki na listę zgonów jest dobrym pomysłem. M.in. dlatego - pewien niedosyt i taka ocena.
Na dobrą sprawę ta książka skończyła się w połowie. Trudno pisać o bodajże najbardziej owianym tajemnicą obozie pracy (AL), kiedy spisanych relacji z pierwszej ręki jak na lekarstwo, dokumentacja prawie nie istnieje, a byli więźniowie już nie żyją. Poza śmiałą (jak na rok 2003) lecz (dziś już wiemy, że) prawdziwą tezą, iż w Górach Sowich (i zamku Książ) powstawała główna...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-07-03
Zbyt dużo (jak na tak krótką książkę) nużących przemyśleń i medytacji, skropionych dodatkowo (pardon, ale raczej nie najwyższej klasy) poezją, niestety kosztem konkretów i osobistych przeżyć. Może to pokłosie ponad 20-letniej zwłoki w zapisie obozowych wspomnień, może celowy zabieg. Tak czy inaczej - słabo.
Zbyt dużo (jak na tak krótką książkę) nużących przemyśleń i medytacji, skropionych dodatkowo (pardon, ale raczej nie najwyższej klasy) poezją, niestety kosztem konkretów i osobistych przeżyć. Może to pokłosie ponad 20-letniej zwłoki w zapisie obozowych wspomnień, może celowy zabieg. Tak czy inaczej - słabo.
Pokaż mimo to2019-09-23
2019-01-05
Nie ulega wątpliwości, że - by książka ukazała się w głębokim PRL-u - trzeba było politycznej poprawności. Ale ta u Siejwy - o dziwo - jest dawkowana nienachalnie. Są wtręty o innych opcjach politycznych, są wzmianki o AK. Prawda uniwersalna to taka, że niezależnie od poglądów, celem głównym w każdym kacecie było przetrwanie. Najczęściej poprzez cwane obejmowanie intratnych posad w więźniarskim tyglu, przynależność do "lekkich" komand bądź też korzystanie z przywilejów funkcyjnych przyjaciół. Udało się i w tym przypadku. Mało - dzięki tej relacji (i "465 dniom na Majdanku" Kwiatkowskiego) mamy niemal pełny obraz niemieckiej machiny śmierci w Lublinie, poszerzony o zarys obozowych realiów w Gross-Rosen i ostatnie dni funkcjonowania KL Leitmeritz. Dziwi tylko jedno, jedyne wydanie z lat 60. Udało się zdobyć. Kamila - dzięki!
Nie ulega wątpliwości, że - by książka ukazała się w głębokim PRL-u - trzeba było politycznej poprawności. Ale ta u Siejwy - o dziwo - jest dawkowana nienachalnie. Są wtręty o innych opcjach politycznych, są wzmianki o AK. Prawda uniwersalna to taka, że niezależnie od poglądów, celem głównym w każdym kacecie było przetrwanie. Najczęściej poprzez cwane obejmowanie...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-09-30
Przemilczany w tym opracowaniu fakt to komunistyczna przeszłość ojca Autorki, Czesława Gruszczyńskiego, pierwszego sekretarza lokalnych struktur Polskiej Partii Robotniczej w Dąbrowie Górnicznej w latach 40. minionego stulecia. W książce ta działalność nazywana jest kamuflująco "konspiracją" oraz... "świętym obowiązkiem wobec Ojczyzny" (sic!) i konfrontowana z momentami wręcz dewocyjną pobożnością jego żony, Kazimiery, bohaterki wspomnień. Osobiście mam dużą rezerwę do retrospekcji spisywanych z kilkudziesięcioletnią zwłoką, ale - z drugiej strony rzecz biorąc - nie jest to ani kalendarium, ani pamiętnik, a garść traumatycznych przeżyć, o których z pewnością trudno się zapomina. W tle - nieco wtórnych, obozowych realiów z Birkenau i Chemnitz oraz informacje genealogiczne, te ostatnie dość bogato ilustrowane.
Przemilczany w tym opracowaniu fakt to komunistyczna przeszłość ojca Autorki, Czesława Gruszczyńskiego, pierwszego sekretarza lokalnych struktur Polskiej Partii Robotniczej w Dąbrowie Górnicznej w latach 40. minionego stulecia. W książce ta działalność nazywana jest kamuflująco "konspiracją" oraz... "świętym obowiązkiem wobec Ojczyzny" (sic!) i konfrontowana z momentami...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-03-30
2016-06-30
2016-02-28
6 stron o tytułowej ucieczce to stanowczo za mało. Mimo składnego języka trafiają się sztuczne podkoloryzowania i propagandowe wtręty. Na tle innych wspomnień - bardzo przeciętnie.
6 stron o tytułowej ucieczce to stanowczo za mało. Mimo składnego języka trafiają się sztuczne podkoloryzowania i propagandowe wtręty. Na tle innych wspomnień - bardzo przeciętnie.
Pokaż mimo to2014-12-01
"Odpowiedzialną za [warszawskie] getto uczynili hitlerowcy gminę żydowską, która całkowicie im posłuszna i ślepo wraz z policją żydowską wypełniająca ich zbrodnicze rozkazy - przyczyniła się w wielkiej mierze do cierpień i zagłady nieszczęsnych mieszkańców getta".
Pytanie - kto to napisał? Polski antysemita? Zakłamujący historię dyletant? Otóż nie. Autorką tych słów jest Żydówka, która przeszła przez piekło getta i czterech obozów koncentracyjnych. "Nazywaj rzeczy po imieniu, a zmienią się w okamgnieniu" - śpiewa Adam Nowak ("Raz Dwa Trzy"). Powinien to sobie szczególnie wziąć do serca jeden z naszych najsłynniejszych "profesorów", któremu niedawno wyrwało się, że najbardziej za okupacji obawiał się... Polaków. Cóż zatem mógł mieć na sumieniu człowiek, paradujący w Auschwitz (jako więzień; przez jakiś czas) w kurtce Wehrmachtu, który obóz opuścił (pierwszą klasą) pół roku po osadzeniu, zapewne również dzięki wstawiennictwu szwagra z SS...?
Ad rem. Wspomnienia Haliny Birenbaum są poruszające. Ujmują tym bardziej, że odnoszą się do wydarzeń przeżywanych przez nastolatkę. Najbardziej przemawiający do wyobraźni wydaje się opis egzystencji (czy raczej wypadałoby napisać: wegetacji) w dzielnicy żydowskiej. Tym, którym mało wiarygodna wydawała się scena dzielenia scyzorykiem iryska na Umschlagplatzu w "Pianiście" Polańskiego, można podpowiedzieć, że faktycznie było jeszcze gorzej. Nie mniej wymowne (i tragiczne) są obrazy z kacetów (Majdanek, Birkenau, Ravensbrueck, Neustadt-Glewe). Więźniowie zazwyczaj nie raz ocierali się o śmierć w trakcie obozowej gehenny. Nie inaczej było i w tym przypadku. Takie szczęśliwe "powroty" są co najmniej trzy.
Niewiele osób ma dar składnego i ciekawego pisania i zarazem takiegoż opowiadania - wstrząsających relacji Haliny Birenbaum można wysłuchać w programie dokumentalnym (T.Wudzki, 1992) o tym samym tytule, co książka. "Nadzieja umiera ostatnia" to, obok dokumentów Kielara i Półtawskiej, moje subiektywne podium wśród literatury obozowej.
"Odpowiedzialną za [warszawskie] getto uczynili hitlerowcy gminę żydowską, która całkowicie im posłuszna i ślepo wraz z policją żydowską wypełniająca ich zbrodnicze rozkazy - przyczyniła się w wielkiej mierze do cierpień i zagłady nieszczęsnych mieszkańców getta".
Pytanie - kto to napisał? Polski antysemita? Zakłamujący historię dyletant? Otóż nie. Autorką tych słów jest...
2015-05-11
2015-03-10
Luźne (żeby nie napisać: pobieżne) dotknięcie tematu kacetowej egzystencji na Majdanku i odrobina realiów z Ravensbrück. O samym komendancie (a nawet dwóch) z paręnaście zdań. Przypisy, często tyczące szerzej nieznanych osób, i zdjęcia (oczywiście nie obozowe) zajmują połowę objętości tej i tak krótkiej broszurki. Publikacja raczej sentymentalna, ukierunkowana na rodzinę Autorów.
Luźne (żeby nie napisać: pobieżne) dotknięcie tematu kacetowej egzystencji na Majdanku i odrobina realiów z Ravensbrück. O samym komendancie (a nawet dwóch) z paręnaście zdań. Przypisy, często tyczące szerzej nieznanych osób, i zdjęcia (oczywiście nie obozowe) zajmują połowę objętości tej i tak krótkiej broszurki. Publikacja raczej sentymentalna, ukierunkowana na rodzinę...
więcej Pokaż mimo to