Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , ,

Oby powstawało więcej takich książek! Gratuluję autorce odwagi, by rzetelnie podjąć temat sekspracy w Polsce oraz jej gościom, którzy mieli okazję obalić wiele mitów, a przy tym przekazać wiele cennych uwag innym pracownicom seksualnym.

Niektóre fragmenty były naprawdę trudne, musiałam robić przerwy w lekturze. W ogóle im dalej brnęłam w treść, tym trudniej było ją przetrawić. Rozluźniła mnie i wprawiła w dobre emocje część poświęcona transpłciowym seks workerkom. Myślałam, że już się nie doczekam, a tu taka niespodzianka. Stanowimy w końcu niebagatelną część tego całego biznesu. Dzięki!

Od strony technicznej, to brakowało mi trochę podzielenia książki na rozdziały, można by wtedy łatwiej odnaleźć interesujący nas fragment, gdy zdecydujemy się wrócić do lektury. ;)

Oby powstawało więcej takich książek! Gratuluję autorce odwagi, by rzetelnie podjąć temat sekspracy w Polsce oraz jej gościom, którzy mieli okazję obalić wiele mitów, a przy tym przekazać wiele cennych uwag innym pracownicom seksualnym.

Niektóre fragmenty były naprawdę trudne, musiałam robić przerwy w lekturze. W ogóle im dalej brnęłam w treść, tym trudniej było ją...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czytając, kojarzyło mi się to ze "Sztuką wojny" Sun Tzu albo "Księciem" Machiavelliego, ot swego rodzaju studium historyczne. Od ww. pozycji odróżnia się tym, że dotyczy konkretnej osoby, jest bardziej literackie, a nawet momentami ma ironiczne zabarwienie. Stanowi jednak zbiór prawideł rządzących światem i polityką, chwytów które również dziś są aktualne.

Książka opowiada o tym, czego nie dowiemy się ze szkoły - plotki, anegdoty, opinia ludu i kompromitujące sytuacje takich postaci jak Cezar, Cyceron i inni, których historia uznaje za wielkich. Natomiast w oficjalnej historii nie ma miejsca na takie "historyjki", przyglądanie się romansom, przedstawienie stanowiska opinii publicznej.

Z jednej strony jest to recepta na boskość, z drugiej pokazanie, że nawet Cezar był człowiekiem z różnymi słabościami. A koniec końców to chyba nie jemu przypada w udziale boska chwała, tylko komuś innemu. O tym trzeba przeczytać, a ja chętnie zapoznam się z dalszymi tomami trylogii.

Czytając, kojarzyło mi się to ze "Sztuką wojny" Sun Tzu albo "Księciem" Machiavelliego, ot swego rodzaju studium historyczne. Od ww. pozycji odróżnia się tym, że dotyczy konkretnej osoby, jest bardziej literackie, a nawet momentami ma ironiczne zabarwienie. Stanowi jednak zbiór prawideł rządzących światem i polityką, chwytów które również dziś są aktualne.

Książka opowiada...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Nieduże dziełko, które już na początku mówi, że nie jest książką dla każdego, niektórym nic pożytecznego nie przyniesie, ale jeśli chcesz wprowadzić porządek do swojego życia - warto spróbować.

Autor przytacza wiele historii ze swojego życia, powołuje się zarówno na sławnych ludzi, jak i tych "zwykłych". Rozdziały opatruje wieloma cytatami, powołując się często też na Biblię. Carnegie to pierwszy gość, który wyjaśnił mi słowa Jezusa w taki sposób, że zainspirowałem się nimi i pojąłem ich sens, do czego nie udało się przekonać mnie i w szkole, i w kościele.

Książka jest dość banalna, w tym znaczeniu, że nie odkrywa przed nami nie wiadomo jakich prawd, ale przypomina o tych najbardziej podstawowych, oklepanych, do których uparcie się nie stosujemy. Jeśli po prostu nie przeczyta się tej książki, ale zastosuje choć część opisywanych technik, przyniesie ona wiele dobrego.

Wg zaleceń autora - czytałem każdy rozdział po dwa razy, podkreślałem to, co było dla mnie ważne. Oprócz tego sam z siebie z entuzjazmem zabierałem się za różne przytoczone ćwiczenia i techniki, choć autor nie kazał ich wykonywać ani nie wpierał mi, że muszę zrobić tak, jak on pisze, by być szczęśliwym czy coś. Podoba mi się nienachalność, z jaką pisze Carnegie.

Już samo czytanie dało mi wiele radosnych chwil i motywacji, zamierzam wracać do tej książki dla otuchy i by utrwalać sposoby radzenia sobie ze zmartwieniami.

Nieduże dziełko, które już na początku mówi, że nie jest książką dla każdego, niektórym nic pożytecznego nie przyniesie, ale jeśli chcesz wprowadzić porządek do swojego życia - warto spróbować.

Autor przytacza wiele historii ze swojego życia, powołuje się zarówno na sławnych ludzi, jak i tych "zwykłych". Rozdziały opatruje wieloma cytatami, powołując się często też na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Wiedziałem, że książka będzie dobra, ale nie spodziewałem się, że aż tak. Sam pomysł wybuchu zarazy zmieniającej ludzi w zombie we Wrocławiu z lat 60. zasługuje na uwagę.

Często zwracam uwagę na profesjonalizm, opisy pokazujące, że autor zna się na rzeczy, ma doświadczenia z różnymi instytucjami, zarządzaniem itd. Tutaj tego jest masa. Widać to i w języku postaci, i podejmowanych przez nie działaniach. Podobały mi się przeskoki akcji z tymczasowo bezpiecznego biura, gdzie pije się wódkę i myśli co zrobić do miejsc, gdzie kroczą i napadają zarażeni. Ta część jest przemyślana, choć ciągła zmiana lokalizacji i kumulacja krótkich rozdziałów sprawiały, że często nie orientowałem się, kto, gdzie jest i czy już był, czy dopiero się pojawił w książce. Można rzec, że powieść zatraca formę. Od pewnego momentu pojawia się pełno dwustronicowych rozdziałów, potem dłuższe, średnie i do końca tak się przeplatają. Niewygodne dla czytelników i koszmar dla perfekcjonistów. Również w nazwiskach można się było pogubić, ale nie wątpię, że każdy z ochotników chciał mieć swój moment, gdy już pojawił się na kartach powieści. Jednak co z tego, skoro z ponad dwustu nazwisk zapamiętało się tylko kilka? To tylko chwila uśmiechu dla tych, którzy zostali wylosowani.

Styl też jest dobry. Opisy odrobinę potoczne, dialogi często mięsiste i przekazujące ważne informacje. Szczególnie gwarowy język jednego z bohaterów cieszy!

Trochę nie podobała mi się końcówka, gdzie wiele wątków było po prostu ucinane jednym wielkim zdarzeniem (bez spoilerów). Jednak rozumiem, że nie można było wszystkiego kończyć poprzez rozwlekanie opisów itd. Może to być swego rodzaju niedosyt.

Też nie zrozumiałem momentu, gdzie niby całe miasto pada trupem, ale niektórym udało się schronić w zoo. Może to jakieś niedociągnięcie, a może moja obniżona czujność przez zalew dat i miejsc w minirozdziałach.

W każdym razie chętnie bym się dowiedział, co dalej stanie się z ocalałymi i, jak problem zombie zostanie rozwiązany. Wolałbym dostać to w mniej zawiłej formie, bym od początku do końca wiedział, co się dzieje.

Wiedziałem, że książka będzie dobra, ale nie spodziewałem się, że aż tak. Sam pomysł wybuchu zarazy zmieniającej ludzi w zombie we Wrocławiu z lat 60. zasługuje na uwagę.

Często zwracam uwagę na profesjonalizm, opisy pokazujące, że autor zna się na rzeczy, ma doświadczenia z różnymi instytucjami, zarządzaniem itd. Tutaj tego jest masa. Widać to i w języku postaci, i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Krótka pozycja, która potrafi zmęczyć. Warto przemęczyć się ze wstępem, by dojść do sedna. Męczy w nim nawał nieprzetłumaczonych łacińskich i greckich sentencji oraz pojedynczych słów, co przy przypisach końcowych jest mordęgą. Taka jednak maniera autora, nie ma co się złościć, a jedynie zaakceptować. Same erystyczne sposoby są ciekawe, ale nie zawsze dobrze opisane czy zilustrowane przykładami. By pojąć je wszystkie, trzeba analizować życiowe sytuacje, co nie jest złe. Pewnie jeszcze wrócę do tej pozycji, jednak nie wiem, czy ponownie porwę się na czytanie wstępu.

Krótka pozycja, która potrafi zmęczyć. Warto przemęczyć się ze wstępem, by dojść do sedna. Męczy w nim nawał nieprzetłumaczonych łacińskich i greckich sentencji oraz pojedynczych słów, co przy przypisach końcowych jest mordęgą. Taka jednak maniera autora, nie ma co się złościć, a jedynie zaakceptować. Same erystyczne sposoby są ciekawe, ale nie zawsze dobrze opisane czy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Bardzo spodobał mi się pomysł na książkę mojego ulubionego blogera. Motyw duchów odpowiedzialnych za odczuwanie emocji, więżących ludzi itd. To jest nawet głębokie i w stronę tej dwuznaczności można to było pociągnąć, choć wyszłaby wtedy zupełnie inna koncepcja, nie koniecznie taka fajna (sic., śmiało można powiedzieć, że to fajna książka, książeczka). Szkoda tylko, że nie potrafiłem wczuć się w głównego bohatera. Ciągle za mało było o nim wiadomo, wciąż jego emocje były płytko opisane. Spodziewałem się więcej propagowanej przez autora techniki "show, don't tell", która nadałaby postaciom i sytuacjom głębi. Oprócz tego strasznie zgrzytały dialogi, za dużo w nich słów, niezbyt realistyczne.

Boli mnie też bezszeryfowa czcionka, która nie jest przeznaczona do dłuższych tekstów. I szkoda, że pozycja może łatwo się zagubić na półce ze względu na brak charakterystycznego grzbietu. Tyle, jeśli idzie o techniczne sprawy.

Poza tym miła lektura do połknięcia w dzień lub dwa. Podoba mi się, że akcja działa się w Polsce i nie trzeba było nigdzie daleko uciekać. Życzę autorowi sukcesów i czekam na kolejne mniej lub bardziej obszerne powieści od pana Węckiego. :)

Bardzo spodobał mi się pomysł na książkę mojego ulubionego blogera. Motyw duchów odpowiedzialnych za odczuwanie emocji, więżących ludzi itd. To jest nawet głębokie i w stronę tej dwuznaczności można to było pociągnąć, choć wyszłaby wtedy zupełnie inna koncepcja, nie koniecznie taka fajna (sic., śmiało można powiedzieć, że to fajna książka, książeczka). Szkoda tylko, że nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Trochę przeleżała na półce, w końcu przyszedł na nią czas. Zaciekawiły mnie twierdzenia Fromma, opierające się na jego schemacie nekrofilii i biofilii, syndromu rozkładu i wzrostu. Musiałbym przeczytać ją dwa razy, żeby wszystko sobie utrwalić.
Parę razy nie zgadzałem się z Frommem, szczególnie w "Więziach kazirodczych", gdzie proponowane przez niego rozwiązania były wręcz nierealne, zbyt idealistyczne. Oprócz tego pojawiło się, moim zdaniem, trochę zbędnego bełkotu, który niewiele wnosił, a trudno było przez niego przebrnąć.

Poza tym sama lektura i przykłady są ciekawe, pozwalają odnieść je do znanych nam osób, można też zastanowić się nad sobą. Chętnie jeszcze sięgnę po którąś z prac Fromma.

Trochę przeleżała na półce, w końcu przyszedł na nią czas. Zaciekawiły mnie twierdzenia Fromma, opierające się na jego schemacie nekrofilii i biofilii, syndromu rozkładu i wzrostu. Musiałbym przeczytać ją dwa razy, żeby wszystko sobie utrwalić.
Parę razy nie zgadzałem się z Frommem, szczególnie w "Więziach kazirodczych", gdzie proponowane przez niego rozwiązania były wręcz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Bardzo dobra parodia nurtu chłopskiego, można się zaśmiać z działań i przekonań chłopów, ale jednocześnie poznać ich życie. Gdzieś w całym tym śmiechu pojawia się refleksja, że ich zacofanie jest jednak straszne. Warto przemęczyć parę pierwszych stron i przeczytać całość.

Bardzo dobra parodia nurtu chłopskiego, można się zaśmiać z działań i przekonań chłopów, ale jednocześnie poznać ich życie. Gdzieś w całym tym śmiechu pojawia się refleksja, że ich zacofanie jest jednak straszne. Warto przemęczyć parę pierwszych stron i przeczytać całość.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Radość picia" była prawdziwą przyjemnością. Niezwykle ciekawiły mnie przedstawiane historie i niejednokrotnie miałem przy nich ochotę napić się piwa lub wina. Może lektura byłaby jeszcze przyjemniejsza, jednak nie miałem okazji tego sprawdzić. Można było się domyślić, że wielcy przywódcy świata nie stronili od alkoholu, ale historie o pogrążającym się w tanich trunkach Londynie czy Ameryce mocno mnie zdziwiły. Opisywane wydarzenia rzekomo działy się na tak wielką skalę, że aż trudno w nie uwierzyć.

Jednego nie mogę wybaczyć. Pod koniec książki znajduje się opis pubu, w którym nad głowami gości znajdują się tajemnicze rurki. Barman tłumaczy, że "waży" się w nich piwo, które zaraz będzie rozlewane. Po pierwsze: piwa się nie waży tylko warzy, a to znaczy gotuje! Może to być błąd tłumacza i redaktora, ale po drugie: warzone, czyli gotowane, piwo jest dopiero brzeczką. Drożdże muszą ją przefermentować, by stała się pełnoprawnym piwem. Brzeczka ani nie smakuje, ani nie zawiera alkoholu. Barman mógł powiedzieć, że piwo tam leżakuje, wtedy miałoby to większy sens. Nie znam się na innych alkoholach, więc nie jestem w stanie stwierdzić, czy wcześniej nie było podobnych błędów. Niby taka drobna rzecz, a mocno ucierpiała w moich oczach ta książka. Nie jestem jednak w stanie jej przekreślić, gdyż była bardzo przyjemną przygodą i powinna sprawić radość (mniejszą lub większą) każdemu, kto nie jest wrogiem alkoholu.

"Radość picia" była prawdziwą przyjemnością. Niezwykle ciekawiły mnie przedstawiane historie i niejednokrotnie miałem przy nich ochotę napić się piwa lub wina. Może lektura byłaby jeszcze przyjemniejsza, jednak nie miałem okazji tego sprawdzić. Można było się domyślić, że wielcy przywódcy świata nie stronili od alkoholu, ale historie o pogrążającym się w tanich trunkach...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Niby prosta książka, narracja złodzieja, o tym, co spotyka go na wolności i za kratkami. Jednak historie opisane są w taki świetny sposób, że nie da się oderwać od lektury. Opisy są "mięsiste", dosadne i szczegółowe, naturalistyczne. Odrzuci to wrażliwych czytelników, polecam tym, którzy szukają mocniejszych wrażeń. Język bohatera również jest bardzo atrakcyjny. Prosty, ale potoczny styl i spora doza więziennego slangu przemawiają do czytelnika. Niejednokrotnie można się szeroko uśmiechnąć, czytając, np. opisy współżycia.

Niby prosta książka, narracja złodzieja, o tym, co spotyka go na wolności i za kratkami. Jednak historie opisane są w taki świetny sposób, że nie da się oderwać od lektury. Opisy są "mięsiste", dosadne i szczegółowe, naturalistyczne. Odrzuci to wrażliwych czytelników, polecam tym, którzy szukają mocniejszych wrażeń. Język bohatera również jest bardzo atrakcyjny. Prosty, ale...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Świetny elementarz dla początkujących piwowarów oraz osób, które nie mają z piwem wiele wspólnego, a chcieliby mieć. Przyda się również tym, którzy mają większe doświadczenie, gdyż zawiera wiele ciekawostek i dobrze porządkuje wiedzę. Z pewnością można z niej korzystać podczas warzenia. Przy dłuższym czytaniu może trochę znudzić, ale warto przeczytać do końca. Trzeba również pogratulować świetnego wydania. Obowiązkowa pozycja dla miłośników dobrego piwa i piwowarów!

Świetny elementarz dla początkujących piwowarów oraz osób, które nie mają z piwem wiele wspólnego, a chcieliby mieć. Przyda się również tym, którzy mają większe doświadczenie, gdyż zawiera wiele ciekawostek i dobrze porządkuje wiedzę. Z pewnością można z niej korzystać podczas warzenia. Przy dłuższym czytaniu może trochę znudzić, ale warto przeczytać do końca. Trzeba...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Spodziewałem się dużo więcej. Szkoda, że oryginalny motyw przewodni nie wzbudził większych emocji. Poza nim książka jest wtórna, mamy to co w innych częściach Uniwersum: nieznane strachy w tunelach, "ludzie" w Podmetrze itp. Podobał mi się motyw z Niebieską Linią, żukojadami. Poza tym miała parę ciekawych momentów, ale czuję się rozczarowany.

Spodziewałem się dużo więcej. Szkoda, że oryginalny motyw przewodni nie wzbudził większych emocji. Poza nim książka jest wtórna, mamy to co w innych częściach Uniwersum: nieznane strachy w tunelach, "ludzie" w Podmetrze itp. Podobał mi się motyw z Niebieską Linią, żukojadami. Poza tym miała parę ciekawych momentów, ale czuję się rozczarowany.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Momentami niełatwo było przez nią przebrnąć. Wątek królewski na początku prawie w ogóle mnie nie interesował, a tym bardziej nie mogłem połapać się w relacjach między bohaterami. Na szczęście im dalej w las, tym coraz lepiej. Oba wątki zaczęły prześcigać się w interesowaniu mnie, co poskutkowało szybkim dokończeniem czytania książki. Byłem bardzo zaskoczony końcowym zwrotem akcji, "połączeniem" dwóch wątków. Zostało to zrobione po mistrzowsku, chyba nie domyśliłbym się, że wyniknie coś takiego.

Niestety były też momenty, które po prostu psuły akcję. Udziwnienia, jak niezapomniany pościg za Znajdą, który chowa się w jaskini, w której... właśnie. Do teraz nie rozumiem, o co chodziło z tym strzałem czy czymś, a czytałem ten fragment kilkukrotnie. Oprócz tego, znalazłoby się jeszcze parę "niedoróbek", lecz ta najbardziej utkwiła mi w pamięci.

Podoba mi się też słownictwo, jakim posługuje się autorka. Widać, że zna się na militariach. Używany przez bohaterów żargon nadaje im i powieści głębi. Widać, że Magdalena Kozak była, przeżyła i wróciła, by opowiedzieć w zmetaforyzowany sposób o wojnie i wszechobecnym honorze.

Gdybym miał to jakoś uprościć, rozszyfrować metaforę, to powiedziałbym, że bojownikami o Sprawę są muzułmańscy terroryści, a Obcymi my - Europejczycy i inni poza strefą wojny. Wnioskuję to choćby po różnych nawiązaniach do islamu. Ostatnio silnie kojarzeni z nim terroryści, charakterystyczne długie brody i jeszcze parę innych rzeczy. Momentami było to aż rażące, nie wiem, czy dobrze interpretuję czy dorabiam filozofię.

W każdym razie książkę mogę polecić, choć trzeba jej wybaczyć pewne rzeczy. Zdecydowanie warto dojść do końca, który w wielu przypadkach wynosi tę powieść na wyższy poziom.

Momentami niełatwo było przez nią przebrnąć. Wątek królewski na początku prawie w ogóle mnie nie interesował, a tym bardziej nie mogłem połapać się w relacjach między bohaterami. Na szczęście im dalej w las, tym coraz lepiej. Oba wątki zaczęły prześcigać się w interesowaniu mnie, co poskutkowało szybkim dokończeniem czytania książki. Byłem bardzo zaskoczony końcowym zwrotem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Literatura ta z pewnością ma w sobie dużą wartość merytoryczną, choć jest trudna w przyswojeniu. Autor w sposób metaforyczny zawile opisuje wydarzenia, które dla kogoś spoza Rosji są trudne do zrozumienia. Same opowiadania są ciekawe, acz nierozbudowane. Skupiają się w ten sposób bardziej na przekazaniu samej treści, niż opowiedzeniu fabuły.

Subiektywnie - historie często mnie nie wciągały, lecz na końcu pojawiała się interesująca puenta. Z książek Glukhovsky'ego ta zdecydowanie najmniej przypadła mi do gustu, chociaż kiedyś może do niej wrócę, gdy będzie trzeba zrozumieć jakieś zjawiska polityczne.

Literatura ta z pewnością ma w sobie dużą wartość merytoryczną, choć jest trudna w przyswojeniu. Autor w sposób metaforyczny zawile opisuje wydarzenia, które dla kogoś spoza Rosji są trudne do zrozumienia. Same opowiadania są ciekawe, acz nierozbudowane. Skupiają się w ten sposób bardziej na przekazaniu samej treści, niż opowiedzeniu fabuły.

Subiektywnie - historie często...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Glukhovsky niszczy świat na wiele sposobów. I choćby się zdawało, że krajobraz w "Futu.re" nie ma nic wspólnego z przedstawionym w "Metrze 2033", to oba ukazują klęskę ludzkości.

Im głębiej czytelnik zagłębia się w "Futu.re", tym bardziej widzi, że głównym problemem nie są Nieśmiertelni, poszukiwania rodziny, sprawy polityczne itd. Problem jest o wiele bliższy człowiekowi - stanowi go miłość, jej odmiany i to co z nimi związane.

Książka na pewno uderzy we wrażliwe osoby. Wielokrotnie wywoła smutek, a nawet łzy. Niekoniecznie przy lekturze, któregoś razu u mnie, po odłożeniu książki, po czasie przyszła ogromna chandra...

Warto wspomnieć też o języku, którym autor się posługuje. Glukhovsky zrobił ogromny postęp techniczny (i nie tylko) od czasu wydania "Metra". Słowa są o wiele precyzyjniejsze, a trafiające w sedno opisy i metafory przeradzają je w wirtuozerię. Widać też, że autor dojrzał pisarsko, jego podejście jest dużo dojrzalsze w wielu sprawach.

Zdecydowanie trzeba przeczytać, jak na razie jest to dla mnie najlepsza powieść Glukhovsky'ego i niewątpliwie wywarła na mnie największy wpływ ze wszystkich. Myślę również, że pozostanie w mojej pamięci najdłużej.

Glukhovsky niszczy świat na wiele sposobów. I choćby się zdawało, że krajobraz w "Futu.re" nie ma nic wspólnego z przedstawionym w "Metrze 2033", to oba ukazują klęskę ludzkości.

Im głębiej czytelnik zagłębia się w "Futu.re", tym bardziej widzi, że głównym problemem nie są Nieśmiertelni, poszukiwania rodziny, sprawy polityczne itd. Problem jest o wiele bliższy człowiekowi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"O rany, słowo daję, cholera, jeszcze tylko gdzieś dryndnę... coś w tym stylu"... powtórzone po stokroć. Paniom tłumaczce i redaktorce już podziękujemy, naprawdę, "nie bujam, jeśli musicie wiedzieć".
Wielka szkoda, że słownictwo jest takie ubogie, powtarzane teksty drażnią i w końcu męczą czytelnika, zamiast czytać, próbujemy przebrnąć.

Ale nie zmienia to faktu, że "Buszujący w zbożu" jest obowiązkową lekturą, zwłaszcza dla nastolatków w okolicach wieku Holdena.

Opowiadana historia jest prosta i smutnie prawdziwa. Nie można jej po prostu przeczytać - trzeba ją zrozumieć. Mało jest takich bohaterów, z którymi utożsamiałem się tak jak z Holdenem. Wielokrotnie widziałem w nim siebie, mieliśmy podobne myślenie, opnie o ludziach, nawet niektóre uczucia. Myślę, że większość czytelników stwierdziłaby to samo, jest to chyba dość uniwersalny bohater.
Potem przestawałem to czuć, może dlatego, że jeszcze za mało przeżyłem?

"O rany, słowo daję, cholera, jeszcze tylko gdzieś dryndnę... coś w tym stylu"... powtórzone po stokroć. Paniom tłumaczce i redaktorce już podziękujemy, naprawdę, "nie bujam, jeśli musicie wiedzieć".
Wielka szkoda, że słownictwo jest takie ubogie, powtarzane teksty drażnią i w końcu męczą czytelnika, zamiast czytać, próbujemy przebrnąć.

Ale nie zmienia to faktu, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Powieść żydowskiego autora Isaaca Bashevisa Singera o tytule "Sztukmistrz z Lublina" to opowieść, która jest prosta i nieskomplikowana. Nie zawiera wydumanych metafor i barwnych opisów, które wprowadzą nas na wyżyny wyobraźni. Akcja jest prowadzona swobodnie, umiarkowanym tempem. Wątki nie zmieniają się błyskawicznie, nie sposób się w nich pogubić. Mniej uważnemu czytelnikowi może sprawić trudność rozróżnienie bliskich przyjaciółek Jaszy, bo jest ich dość sporo, ale na dłuższą metę nie sprawia to problemu i mniej więcej można rozróżnić wszystkich bohaterów. Mimo ogólnej swobody, momentami doskwierały mi retardacje. Nie wiem, czy autor świadomie zwalniał czas, ale przebrnięcie przez niektóre sceny wymagało kilkukrotnego podejścia.

Problematyka dotyczy osobistych rozterek Jaszy, który na każdym kroku nas zaskakuje. Pierwsze wrażenie sprawia jak najbardziej pozytywne, jest skromnym żydem sztukmistrzem, który ma małą posiadłość w Lublinie, żonę którą kocha z wzajemnością i majątek – z początku nie widzimy żadnych problemów. Dopiero później Sztukmistrz odkrywa przed nami swoje mroczne, ale jakże prawdziwe, oblicze. Jego brak wiary, o której zapomniał, to najmniejszy kłopot. W istocie jest rozdarty między różnymi osobami, które nie są dla niego obojętne. Z każdą utrzymuje głębszą relację, ale nie może zdecydować, dla której zostawić wszystkie inne. Przez długi czas zdaje się nie dostrzegać, że postępuje niemoralnie.

Treść nie jest prostoliniowa, bo problemy z jednych przechodzą w drugie, a raczej – kumulują się, przez co linia fabularna robi się grubsza i nabiera kolorytu. Bo co z tego, że są kochanki, skoro nie ma z czego ich utrzymać? Sława Sztukmistrza, który tylko na pozór był bogaty nie wystarczy, żeby zadowolić wszystkich. Jasza powinien przygotować się do nowego numeru, który poprawiłby jego sytuację materialną, ale dokonując aktu desperacji – nagle zostaje pokarany przez Pana i wszystko się komplikuje. Jego stan psychiczny i fizyczny z dnia na dzień jest coraz gorszy. Do dziś nie wiem skąd od pewnego momentu skrajnie biedny Jasza ciągle wyciągał drobne na dorożki i alkohol, czasem na skromną pomoc bliskim czy żebrakom, ale jak wiele niewielkich ilości by ich miał – pieniądze nie są istotą problemu. Ten motyw może być niedociągnięciem, ale to zależy od interpretacji i często własnej sytuacji materialnej.

Sztukmistrz, pchany na skraj rozpaczy, zwraca się do Boga. Dopiero, kiedy jego życie wali się w posadach przypomina sobie o Panu, który przez całą książkę jest nieobecny. Tak samo my nagle dostrzegamy pewien boży zamysł w tym, co go otacza. Jest to dość niezwykłe, że w mgnieniu oka i Jasza, i my nagle widzimy Boga, ale z drugiej strony – ludzkie.

Główny bohater na pewno nie jest pozytywną postacią, ale też nie można powiedzieć, że skrajnie negatywną. Jest ciekawy. Odsłania przed nami nowe oblicza i sekrety, przy żonie jest najlepszym mężem, czułym, szczerym. Dopiero, gdy wyjeżdża widzimy ile to wszystko jest warte. Jaszy można nienawidzić tak samo, jak można się uśmiechać przy jego wybrykach.

Ostatnie sceny książki, to zwrot akcji, w który trudno uwierzyć. Jest skrajnie wyolbrzymiony i psuje nastrój. Ale wyolbrzymienie to dotyczy prawdy, z którą mamy do czynienia na co dzień. Dotyka ono ludzi, tłumu, czyli też nas. Gdyby nie było tak przesadzone, nie zwrócilibyśmy na to większej uwagi.

Cieszy mnie, że książka swoją treścią nie narzuca nam byśmy wierzyli, nie jest propagandowa. Bez Boga można żyć, jak przekonywaliśmy się przez trzy czwarte historii. Można, ale czy wychodzi nam to na dobre? – Jasza nie narzekał.
W momencie, w którym się nawrócił, nie zaczyna mu się wszystko układać, nie został obsypany złotem, ani nie mieszkał w drogiej willi. Materialnie jego życie było o wiele gorsze od poprzedniego, gdy nie wierzył. Światło skierowane na tę jedną osobę i jej problemy przeniosło się na tłum, który toczy popularna społeczna choroba.

Choć "Sztukmistrz z Lublina" z początku ani trochę nie trafiał w moje książkowe gusta, to nie żałuję, że go przeczytałem. Rozszerzył nieco moją wiedzę na temat kultury i religii żydowskiej, a także zachęcił do częstszego sięgania po literaturę (dla mnie) alternatywną.

Książkę można polecić osobom, które nie potrzebują multum akcji i rozlewu krwi – chociaż dramatyczne sceny się pojawiały. Barwne opisy są tutaj niepotrzebne, bo i tak niewiele by wniosły do tej nieskomplikowanej historii. Jest w sam raz na kilka nudnych dni, w których nie mamy co robić, a nie chcemy zabierać się za coś obszernego i bardziej wydumanego. Nie uświadczymy epifanii, ale drobna refleksja gwarantowana.

Powieść żydowskiego autora Isaaca Bashevisa Singera o tytule "Sztukmistrz z Lublina" to opowieść, która jest prosta i nieskomplikowana. Nie zawiera wydumanych metafor i barwnych opisów, które wprowadzą nas na wyżyny wyobraźni. Akcja jest prowadzona swobodnie, umiarkowanym tempem. Wątki nie zmieniają się błyskawicznie, nie sposób się w nich pogubić. Mniej uważnemu...

więcej Pokaż mimo to