-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant2
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński3
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel2
Biblioteczka
2021-02-25
2021-02-10
2020-08-17
Idealnie doprawiona humorem, bo bez niego byłoby ciężko przebrnąć przez te historie. Naprawdę dobrze napisana i z tego powodu bardzo ją polecam, ma bardzo dobrą konstrukcję, przez co skończenie lektury pozostawia pod bardzo dużym wrażeniem.
Idealnie doprawiona humorem, bo bez niego byłoby ciężko przebrnąć przez te historie. Naprawdę dobrze napisana i z tego powodu bardzo ją polecam, ma bardzo dobrą konstrukcję, przez co skończenie lektury pozostawia pod bardzo dużym wrażeniem.
Pokaż mimo toJeszcze lepsza niż poprzednia część! Autor bardziej dopieścił tę książkę pod względem technicznym - zadbał o płynniejsze przejścia między opowieściami, a także więcej dodał od siebie - w postaci własnych historii z karetki. Mimo zawartych tu opowieści, które mogą być wstrząsające dla osób postronnych, jestem bardziej skłonna do powszechnego polecania właśnie tej pozycji, a nie pierwszej.
Jeszcze lepsza niż poprzednia część! Autor bardziej dopieścił tę książkę pod względem technicznym - zadbał o płynniejsze przejścia między opowieściami, a także więcej dodał od siebie - w postaci własnych historii z karetki. Mimo zawartych tu opowieści, które mogą być wstrząsające dla osób postronnych, jestem bardziej skłonna do powszechnego polecania właśnie tej pozycji, a...
więcej mniej Pokaż mimo toMogłaby być odrobinę dłuższa, żeby jeszcze trochę poprzyglądać się bohaterowi w nowej sytuacji, ale ogólnie interesująca historia. Świetny styl, przeczytałam 2 zdania i już wiedziałam, że mam do czynienia z dobrą literaturą.
Mogłaby być odrobinę dłuższa, żeby jeszcze trochę poprzyglądać się bohaterowi w nowej sytuacji, ale ogólnie interesująca historia. Świetny styl, przeczytałam 2 zdania i już wiedziałam, że mam do czynienia z dobrą literaturą.
Pokaż mimo to
Bardzo trzyma w napięciu, sprawnie skonstruowana, idealnie wyważony punkt kulminacyjny, po którym naprawdę zbiera się szczękę z podłogi. Bardzo podobał mi się opis przeżyć głównego bohatera, chociaż spodziewałam się do końca zupełnie innego wydźwięku powieści - właściwie to bardziej sprecyzowanego, w jedną lub drugą stronę - bo nie zdawałam sobie sprawy z tego, że autor był katolikiem. Ostatecznie stwierdzam, że może to właśnie dobrze, że autor nie uciekł się do łopatologii, a wręcz, mimo wyznawanej wiary, nadał całej książce ten słodko-gorzki posmak, i każdy może po prostu interpretować to tak, jak chce - czyli tak, jak jest w sumie z religią w ogóle, o czym później.
Widzę, że ta powieść jest polecana w kręgach katolickich jako "ich powieść", choć ja - z perspektywy ateistki - dostrzegam w losie księdza Rodriguesa totalną porażkę i ostateczne potwierdzenie bezsensowności tej wiary. Główny bohater doszedł tutaj epicko do ściany, jaką stawia na drodze twór kościelny. Chcąc postępować zgodnie z jego przekornymi, nieludzkimi naukami, dodatkowo niezgodnymi w sumie z Biblią (momentami bardziej jeszcze brutalną), skazuje się niewinnych ludzi na cierpienie. To Kościół zresztą zapoczątkował cały problem opisany w "Milczeniu", choć o to już w tej chwili mniejsza. Kiedy Rodrigues ostatecznie postępuje moralnie wg oceny obiektywnej, czysto ludzkiej, łamie prawa Kościoła, co go automatycznie z niego wyklucza, skazuje go na "potępienie". Nie podołał nieludzkim wymaganiom tej instytucji, a do tego - usprawiedliwiając się przed samym sobą - dorobił sobie wytłumaczenie, jakoby Bóg zrozumiał jego czyn i sam kazał mu podeptać obraz, tak jak i on sam udzielił takiej dyspensy wieśniakom. W ten sposób ostatecznie zboczył z drogi i urobił sobie własny obraz wiary (o czym zresztą sam autor wspomina w posłowiu, ale na tyle niewinnie i króciutko, że nie wiem, jak interpretować jego zamiary). Rodrigues jest więc postacią kompletnie tragiczną, z góry skazaną na niepowodzenie, na nieposłuszeństwo Kościołowi, a więc i Bogu, którego ten Kościół kreuje. W mojej opinii książka ta idealnie obnażyła sprzeczności w wierze katolickiej, lepiej nawet między wierszami, niż wprost. Zdaję sobie jednak sprawę, że zarówno autor, jak i katolicy (ale nie aż tak ortodoksyjni) wyciągają z tej książki zupełnie inną naukę i trochę mnie to nawet dziwi, że jest ona jednym z epokowych dla nich dzieł, obowiązkowych w różnego rodzaju zgromadzeniach i Oazach. Swą istotą podkreśla to w sumie również całą ideę wiary katolickiej - póki się ją interpretuje różnorako i nieco nagina, to może ona nawet służyć człowiekowi, ale jeśli się jej trzymać kurczowo - jak być powinno w zasadzie - uwydatnia się wyraźnie brak możliwości, by tego we wszystkich punktach dopełnić. I właśnie "Milczenie" jest trochę takie - może być wielorako rozumiane i w różnych sytuacjach znajdować zastosowania. Ale tutaj ten uniwersalizm jednak trochę kłuje, więc stąd tylko 6/10, choć przeczytałam tę powieść jednym tchem.
Bardzo trzyma w napięciu, sprawnie skonstruowana, idealnie wyważony punkt kulminacyjny, po którym naprawdę zbiera się szczękę z podłogi. Bardzo podobał mi się opis przeżyć głównego bohatera, chociaż spodziewałam się do końca zupełnie innego wydźwięku powieści - właściwie to bardziej sprecyzowanego, w jedną lub drugą stronę - bo nie zdawałam sobie sprawy z tego, że autor był...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toMam trochę problem z oceną tej książki. W szczegółowym rozumieniu, wizja przyszłości w niej zawarta stała się mocno już nieaktualna i nieprawdopodobna (bliżej nam do uzyskania bardzo zaawansowanej sztucznej inteligencji niż tak dobrych, sztucznych warunków do hodowania ludzi w laboratoriach), choć sam rdzeń tej antyutopii - dążenie do powszechnej szczęśliwości - jest już z kolei bardzo uniwersalny i ponadczasowy. Dalej - z jednej strony, książkę można naprawdę solidnie pokreślić, zaznaczając wszystkie godne zapamiętania zdania, z drugiej - ma się trochę wrażenie, jakby autor swoją szczytową formę osiągał właśnie w takich krótkich wypowiedziach, bo całość książki jest taka nieco... grafomańska, z niewielkim polotem. Konstrukcja głównych bohaterów i sposób ich przedstawiania naprawdę pozostawiają wiele do życzenia w mojej opinii - no chyba, że jest to mądrze zastosowany zabieg, mający na celu podkreślenie anonimowości i miałkości żyć ludzi tamtych czasów - choć nie sądzę, bo Dzikus jest tak samo jałowo opisywany, a przecież stanowić ma wyraźny kontrast. No i właśnie - obok naprawdę intrygujących obserwacji i wizji postawione są z kolei zbyt pretensjonalne i patetyczne, co do których nie wiadomo, czy są one wynikiem takichże poglądów autora, czy może czasów, w jakich żył... A dysonans wprowadzają. Ostatecznie - niech będzie 6/10, bo mimo wszystko - uczciwie, na niższą ocenę ta pozycja zwyczajnie nie zasługuje.
Mam trochę problem z oceną tej książki. W szczegółowym rozumieniu, wizja przyszłości w niej zawarta stała się mocno już nieaktualna i nieprawdopodobna (bliżej nam do uzyskania bardzo zaawansowanej sztucznej inteligencji niż tak dobrych, sztucznych warunków do hodowania ludzi w laboratoriach), choć sam rdzeń tej antyutopii - dążenie do powszechnej szczęśliwości - jest już z...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-09-06
Od tej książki zaczęła się moja miłość do Vonneguta, a więc nie będę w stanie rzetelnie jej zrecenzować. Ilość świeżych, zaskakujących rozwiązań zastosowanych do wyrażenia tak trudnych przeżyć i widoków, jakich świadkiem był autor podczas II wojny światowej, momentami wręcz aż zapiera dech w piersi. Uważam, że to najlepsza pozycja do zaczynania z Vonnegutem, zawiera esencję jego zabiegów literackich, wyważoną dawkę szalonego SF (znajdującego w tej powieści idealne uzasadnienie, dobre dla osób mniej otwartych na eksperymenty literackie) i po prostu świetną, przejmującą historię, tym mocniejszą, że po części stanowiącą wierny opis autentycznych przeżyć samego autora. Na bardziej zaznajomionych z twórczością Vonneguta czytelników czekają odwołania do dobrze znanych z jego uniwersum postaci. O samej treści mogłabym się rozpisywać długo, a i tak nie wyczerpałabym wszystkich możliwych sposobów interpretacji, odniesień i wieloznaczności, więc nie będę tutaj marnować niczyjego czasu.
Od tej książki zaczęła się moja miłość do Vonneguta, a więc nie będę w stanie rzetelnie jej zrecenzować. Ilość świeżych, zaskakujących rozwiązań zastosowanych do wyrażenia tak trudnych przeżyć i widoków, jakich świadkiem był autor podczas II wojny światowej, momentami wręcz aż zapiera dech w piersi. Uważam, że to najlepsza pozycja do zaczynania z Vonnegutem, zawiera esencję...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-09-01
Urywki z życia codziennego, historie opowiedziane od połowy nie do końca, czasem bez wyraźnej puenty, czasem zaskakująco spięte klamrą. Proste i złożone, tajemnicze i oczywiste jak samo życie.
Urywki z życia codziennego, historie opowiedziane od połowy nie do końca, czasem bez wyraźnej puenty, czasem zaskakująco spięte klamrą. Proste i złożone, tajemnicze i oczywiste jak samo życie.
Pokaż mimo to2017-09-01
Zawiodłam się trochę na tej pozycji, bo chyba spodziewałam się pełniejszego obrazu (co byłoby przecież jeszcze większym wykradaniem prywatności bohaterów) i lepszej literatury (choć dowiodło to faktu, że o najgłębiej dotykających ich sprawach łatwo się im nie rymowało). Jeremi oddał Magdzie Umer listy od Agnieszki, bo stwierdził, że literatura polska by takiego marnotrawstwa nie wybaczyła; oj, sądzę, że właśnie by wybaczyła, bo o ile listy Jeremiego faktycznie przedstawiają wartość samą w sobie, o tyle listy Agnieszki (poza piosenkami) już wcale nie, są jedynie zapisem dziejów ich romansu, a już samo to niewiele mnie interesuje jako czytelnika. Tak więc po przeczytaniu całości pozostaje pewien niesmak i powstaje to uczucie, zapowiadane nieprzyjemną obawą - to uwieranie od środka, że się dało właśnie skusić na publikację wydaną z pobudek czysto finansowych, do tego jeszcze zaprzedającą intymne życie uczuciowe osób publicznych.
Zawiodłam się trochę na tej pozycji, bo chyba spodziewałam się pełniejszego obrazu (co byłoby przecież jeszcze większym wykradaniem prywatności bohaterów) i lepszej literatury (choć dowiodło to faktu, że o najgłębiej dotykających ich sprawach łatwo się im nie rymowało). Jeremi oddał Magdzie Umer listy od Agnieszki, bo stwierdził, że literatura polska by takiego...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-08-30
Jedna z gorszych powieści Sparksa, bardzo nierówna, przez co sprawia wrażenie, że autora goniły terminy. Relacja głównych bohaterów - Katie i Alexa - jest niesamowicie sztampowa i bezbarwnie opisana, tak samo bezpostaciowi są zresztą i oni sami. Książka jakoś o sobie stanowi dopiero od momentu włączenia narracji o mężu Katie i po prostu widać, że te rozdziały autor dopieszczał, a resztą nie zawracał sobie głowy. Nie oceniam jednak książki jednoznacznie źle, koniec końców przeczytałam ją całą, a mam brzydki zwyczaj rzucania książek po kilku nieudanych rozdziałach.
Jedna z gorszych powieści Sparksa, bardzo nierówna, przez co sprawia wrażenie, że autora goniły terminy. Relacja głównych bohaterów - Katie i Alexa - jest niesamowicie sztampowa i bezbarwnie opisana, tak samo bezpostaciowi są zresztą i oni sami. Książka jakoś o sobie stanowi dopiero od momentu włączenia narracji o mężu Katie i po prostu widać, że te rozdziały autor...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-08-30
Książce należy się wysoka ocena za dobrą robotę na polu PR polskiej ochrony zdrowia. Przyciąga tytułem sfrustrowanych (słusznie) pacjentów, oczekujących ostatecznego linczu złych lekarzy, a otrzymują oni gorzki, choć prawdziwy obraz z drugiej strony barykady (o ile w złości nie wyrzucą książki). Tak naprawdę wszystko, co tutaj opisano, jest niestety prawdą, ale jednak nie zgadzam się z jednoznacznie negatywnym wydźwiękiem tej pozycji. Brakuje mi umieszczenia choć malutkiego światełka w tunelu, choćby naiwnego i taniego, byle czego, co stanowiłoby po prostu kontrast w stosunku do rzeki pesymizmu, jaka się wylewa z tej książki. Nic nie jest nigdy czarno-białe, bo ma różne odcienie szarości, a tu poza czarnym nie ma w ogóle nic. Albo faktycznie z naszą ochroną zdrowia jest już tak źle...
Książce należy się wysoka ocena za dobrą robotę na polu PR polskiej ochrony zdrowia. Przyciąga tytułem sfrustrowanych (słusznie) pacjentów, oczekujących ostatecznego linczu złych lekarzy, a otrzymują oni gorzki, choć prawdziwy obraz z drugiej strony barykady (o ile w złości nie wyrzucą książki). Tak naprawdę wszystko, co tutaj opisano, jest niestety prawdą, ale jednak nie...
więcej mniej Pokaż mimo toRozdział ten był dołączony do mojego wydania, toteż przeczytałam go od razu, nie sądząc nawet, że był on dopisany po czasie, i - bardzo mi się spodobał, kompletnie uzupełnił zakończenie i przy okazji uczłowieczył trochę Artema, bardziej go dookreślając, a nie zostawiając go w roli 'everymana'. Czytam negatywne opinie osób, które przeczytały "Metro 2033" zaraz po jego wydaniu, więc doczytywały "Ewangelię..." wtedy, kiedy autor ją dopisał, i po części rozumiem ich zawód i fakt, że mogły inaczej ułożyć sobie dzieje Artema w głowie, z drugiej... nie do końca rozumiem, dlaczego czytelnicy wykreowali sobie w głowie inną wizję dalszych dziejów głównego bohatera. Zakończenie książki w wyraźny sposób objaśnia myśli Artema, a jego reakcja mówi sama za siebie. Ja odwrotnie - zabierając się za "Ewangelię...", bałam się, żeby się czasem nie okazało, że autor to wszystko wywróci do góry nogami - na szczęście, tak się nie stało, a "Ewangelia..." to świetne uzupełnienie "Metra 2033", zaspokajające niedosyt po minimalistycznym (choć przez to świetnym) zakończeniu.
Rozdział ten był dołączony do mojego wydania, toteż przeczytałam go od razu, nie sądząc nawet, że był on dopisany po czasie, i - bardzo mi się spodobał, kompletnie uzupełnił zakończenie i przy okazji uczłowieczył trochę Artema, bardziej go dookreślając, a nie zostawiając go w roli 'everymana'. Czytam negatywne opinie osób, które przeczytały "Metro 2033" zaraz po jego...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-08-30
Bardzo dobra literatura z epoki, w której każdy znajdzie coś dla siebie - jest przejmująca, angażująca historia miłosna, a wraz z nią bujne opisy uczuć, ale także wierne oddanie ówczesnych realiów życia, i to w całej Anglii - jak obiecuje tytuł, z południa aż po północ. Wątek robotników z przemysłowej północy, ich strajków, warunków bytowania - wspaniały, interesujący, odważny. Postaci w tej książce są wspaniale skonstruowane, wielowymiarowe, i przez to wszystkie budzą sympatię lub choćby współczucie. To po prostu solidnie napisana powieść, dostarczająca odpowiedniej dawki emocji i refleksji, którą poleciłabym każdemu, niezależnie od upodobań gatunkowych.
Bardzo dobra literatura z epoki, w której każdy znajdzie coś dla siebie - jest przejmująca, angażująca historia miłosna, a wraz z nią bujne opisy uczuć, ale także wierne oddanie ówczesnych realiów życia, i to w całej Anglii - jak obiecuje tytuł, z południa aż po północ. Wątek robotników z przemysłowej północy, ich strajków, warunków bytowania - wspaniały, interesujący,...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-08-30
Najmniej udane rozdziały w tej książce to dwa pierwsze, co jest bardzo niekorzystne dla zainteresowania czytelnika, ale wystarczy przez nie przebrnąć, by bezpowrotnie dać się wciągnąć. Tak, to wszystko już było, ale jednak Glukhovsky znajduje w tej tematyce nowe powiewy świeżości. Akcja początkowo jest niespieszna, dusząca i przytłaczająca, tak, że dokładnie czułam się, jakbym wdychała powietrze z moskiewskiego metra. Z czasem akcja przyspiesza, ale przy okazji zaczyna obfitować też w przyczynki do rozważań egzystencjalnych, a sam Artem zaczyna z nieco bezbarwnej postaci przeistaczać się w solidnego, dobrze skonstruowanego do swego celu 'everymana', z jego bolączkami, rozterkami i poszukiwaniami sensu życia - wydawałoby się tak odmiennymi w jego warunkach, a tak jednak zbliżonymi do naszych. Pomysły autora na różne stacje kupiłam bez wahania, a zakończenie ostatecznie dowiodło wartości książki i uspokoiło mnie, że dobrze wyczytałam między wierszami, do czego cała narracja dążyła. W świetle mojego zachwytu nad zakończeniem, dodatkowy rozdział - "Ewangelia według Artema" (który był dołączony do mojego wydania) tylko pogłębił wywarte na mnie wrażenie i dobrze uzupełnił historię, zgrabnie ukazując różnicę między Artemem podczas misji a Artemem po latach.
Najmniej udane rozdziały w tej książce to dwa pierwsze, co jest bardzo niekorzystne dla zainteresowania czytelnika, ale wystarczy przez nie przebrnąć, by bezpowrotnie dać się wciągnąć. Tak, to wszystko już było, ale jednak Glukhovsky znajduje w tej tematyce nowe powiewy świeżości. Akcja początkowo jest niespieszna, dusząca i przytłaczająca, tak, że dokładnie czułam się,...
więcej mniej Pokaż mimo toVonnegut to trochę moja miłość, więc może nie jestem obiektywna, ale to jedna z jego lepszych książek. On jeden potrafi z tak nieskładnej chronologicznie opowieści zrobić wciągającą historię, którą czyta się jednym tchem. Jedna z bardziej rozrywkowych pozycji na jego koncie, a jednocześnie niepozbawiona oczywiście gorzkich, cynicznych refleksji - polecam.
Vonnegut to trochę moja miłość, więc może nie jestem obiektywna, ale to jedna z jego lepszych książek. On jeden potrafi z tak nieskładnej chronologicznie opowieści zrobić wciągającą historię, którą czyta się jednym tchem. Jedna z bardziej rozrywkowych pozycji na jego koncie, a jednocześnie niepozbawiona oczywiście gorzkich, cynicznych refleksji - polecam.
Pokaż mimo to
Książka dużo gorsza od serialu... Po zapoznaniu się z tak wielowątkową fabułą, śledzenie w książce tylko jednej historii - i to w sumie najsłabszej ze wszystkich - staje się dość nudne. Jeśli chodzi o język, to na początku bardzo mi się spodobał, ale kiedy 40% powieści zajmowały dialogi między Daphne i Simonem, to i one stały się nużące... No cóż, po tym, jak urzekł mnie serial, stwierdziłam, że może to już ten wiek i mogę zacząć sięgać po harlekiny, ale po przeczytaniu "Mojego księcia" stwierdzam (być może z małą ulgą), że... jeszcze na to nie czas. :D Chyba, że pozostałe części mnie skuszą, bo podobno są lepsze...
Książka dużo gorsza od serialu... Po zapoznaniu się z tak wielowątkową fabułą, śledzenie w książce tylko jednej historii - i to w sumie najsłabszej ze wszystkich - staje się dość nudne. Jeśli chodzi o język, to na początku bardzo mi się spodobał, ale kiedy 40% powieści zajmowały dialogi między Daphne i Simonem, to i one stały się nużące... No cóż, po tym, jak urzekł mnie...
więcej Pokaż mimo to