-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński26
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać402
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz2
-
Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
Biblioteczka
2019-05-12
2019-05-06
2019-04-23
2019-03-25
ŻYWORODKA RZECZNA I WIELORYB
Miałam ostatnio dziwny sen – byłam na wycieczce szlakiem starych latarni morskich. I nie byłoby w nim nic niesamowitego, gdyby nie to, że żadna z nich nie była nad morzem. Ze szczytu każdej z nich, aż po horyzont, widać było tylko spieczoną ziemię i kamienie. Ich wciąż gorejące pochodnie nie wskazywały już drogi morskim wędrowcom. Były tylko świadectwem czasów, w których jeszcze było morze...
*
Skąd ten sen? - spytacie. Ano pewnie stąd, że właśnie skończyłam drugą część „Kwartetu żywiołów” Mai Lunde, czyli „Błękit”. Powieść, której główną bohaterką jest woda. Podobnie jak w „Historii pszczół”, tak i tutaj autorka bawi się czasem przedstawionym, żonglując przeszłością i przyszłością. W niesamowitym stylu przedstawia nam dwie osoby, których losy są ze sobą splecione mocniej niż by się wydawało. Jedna z nich bowiem zawdzięcza życie tej, której nigdy nie poznało. Konstrukcja książki, w której obie historie się ze sobą przeplatają, sprawia, że wprost nie można się od tej lektury oderwać.
*
Signe – 2017. Staruszka, która żyje na łodzi. Aktywistka środowiskowa, która mimo podeszłego wieku (wkrótce skończy 70 lat), wciąż walczy o to, co dla niej najważniejsze, jednocześnie zmagając się z własną przeszłością, rodzinnym rozczarowaniem i nieszczęśliwą miłością.
David – 2041. postawiony w sytuacji bez wyjścia, zmuszony do ucieczki i opieki nad kilkuletnią córką. Traci ukochanych i dojrzewa do roli ojca. Stara się stworzyć swojemu dziecku świat, w którym nie będą odczuwać pragnienia i głodu.
*
Ci bohaterowie nigdy się ze sobą nie spotkają, nigdy nie spojrzą sobie w oczy i nie wymienią uprzejmości. A jednak to właśnie Signe uratuje Davida i małą Lou.
*
Maja Lunde podejmuje w swoich książkach temat niezwykle istotny, a mianowicie to, do czego prowadzą zmiany, jakie ludzkość wprowadza w naturze. I choć powieść pozornie kończy się szczęśliwie, to jednak przesłanie jej jest niezbyt optymistyczne. Bo jeśli niczego nie zmienimy, to następne pokolenia nie tylko nie będą mogły zobaczyć morza, ale nie poznają też deszczu, nie będą się cieszyć widokiem obłoków na niebie i nigdy nie przespacerują się po zroszonej rosą trawie.
Maja Lunde, "Błękit", Wydawnictwo Literackie
ŻYWORODKA RZECZNA I WIELORYB
Miałam ostatnio dziwny sen – byłam na wycieczce szlakiem starych latarni morskich. I nie byłoby w nim nic niesamowitego, gdyby nie to, że żadna z nich nie była nad morzem. Ze szczytu każdej z nich, aż po horyzont, widać było tylko spieczoną ziemię i kamienie. Ich wciąż gorejące pochodnie nie wskazywały już drogi morskim wędrowcom. Były tylko...
2019-04-06
2019-03-25
MENTALNIE ROZBIEGUNOWANA
Zawsze chciałam poznać historię mojej rodziny. Losy pradziadków, dziadków. Dowiedzieć się, jak
się to wszystko potoczyło, że w końcu na świecie pojawiłam się ja. I pewnie mogłabym to zrobić,
pewnie wystarczyłoby poszperać w archiwach, popytać, przeprowadzić małe śledztwo i wszystko
byłoby jasne. Ale muszę przyznać, że tak jak bym chciała, tak jednocześnie przeraża mnie to, co
mogłabym tam odkryć. Bo historia mojej rodziny, jak pewnie każdej innej, nie jest usłana różami. I
nie wiem, czy mam w sobie wystarczająco dużo odwagi, by się z tym zmierzyć.
Pewnym jest natomiast, że Jonathan tę odwagę miał. Wyruszył w podróż, by odnaleźć osobę, która
w czasie wojny uratowała jego dziadka. Podróż, która ze wszech miar okazała się nietypowa. Ale
od początku...
Młody Amerykanin, chcąc lepiej poznać historię swojej rodziny, mając w zasadzie jedynie zdjęcie,
wyrusza w podróż po Ukrainie, by odnaleźć tajemniczą Augustynę, która w czasie wojny uratowała
przed nazistami jego dziadka. W podróży tej towarzyszą mu Sasza, Dziadek i Sammy Davis, Junior,
Junior, będący, odpowiednio, jego tłumaczem, szoferem i, no właśnie – Sammy Davis, Junior,
Junior to tylko pies, acz nie bez znaczenia dla fabuły ;) podróż, choć krótka, obfituje w wiele
zaskakujących momentów, a kończy się... i tego dowiecie się czytając „Wszystko jest iluminacją”.
To, co mnie w tej książce bardzo się spodobało, to jej trójdzielna konstrukcja. Mamy tutaj bowiem
do czynienia z tak naprawdę trzema opowieściami, z których każda jest inna tak fabularnie, jak i
gatunkowo. Mamy tu bowiem coś, co nosi znamiona powieści epistolarnej, a mianowicie listy
Saszy do Jonathana, mamy relację z podróży, opowiedzianą również przez Saszę, oraz baśniową
opowieść o historii rodzinnej Jonathana, opowiedzianą najpewniej przez niego samego. Opowieści
te różnią się od siebie językowo i stylistycznie, co sprawia, że samo czytanie tej pozycji do
najłatwiejszych nie należy. Nie jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna, acz jednocześnie pełna
tragikomicznych zwrotów akcji i dość nietypowego, ale jednak, humoru. Znajdziemy tu tragiczną
historię rodzinną, komiczną historię tworzenia własnej tożsamości, baśniową przeszłość pełną
magii, rozczarowanie i wielką miłość.
Jonathan Safran Foer we „Wszystko jest iluminacją” stworzył powieściową hybrydę, która jednych,
niczym Brod, pochłonie w całości, a innych, niczym Brod, odrzuci na zawsze.
MENTALNIE ROZBIEGUNOWANA
Zawsze chciałam poznać historię mojej rodziny. Losy pradziadków, dziadków. Dowiedzieć się, jak
się to wszystko potoczyło, że w końcu na świecie pojawiłam się ja. I pewnie mogłabym to zrobić,
pewnie wystarczyłoby poszperać w archiwach, popytać, przeprowadzić małe śledztwo i wszystko
byłoby jasne. Ale muszę przyznać, że tak jak bym chciała, tak...
2019-03-28
2019-03-27
2019-01-02
FB - Niedoczytana Baśń
GDYBY...
Ile razy każdy z nas zastanawiał się „co by było gdyby”? I ile dokładnie scenariuszy bylibyśmy w stanie stworzyć? Inna szkoła, inne miasto, inna praca, inny partner, decyzje, których nie podjęliśmy, choć tym samym je podjęliśmy, kroki na które zabrakło odwagi, pozornie przypadkowe, nic
nieznaczące wybory? Czy historia naszego życia jest z góry napisana i wszystko dzieje się w jakimś konkretnym celu, a my mamy tylko fałszywe poczucie bycia panem własnego losu, czy rządzi nami przypadek, a to co nas spotyka jest tylko i aż wypadkową każdej podjętej przez nas decyzji? A z drugiej strony, czyje życie wygląda tak, jak wyobrażał to sobie mając lat naście? Kto był na tyle
genialny, że stworzył plan, który ziścił się w każdym punkcie?
*
Właśnie tego „gdyby” dotyczy „4321” Paula Austera. Przepiękna powieść opowiadająca o losach Fergusona i jego rodziny. Tyle tylko, że historia opowiedziana jest w czterech różnych wariantach, w których wpływ na życie i śmierć głównego bohatera mają wybory dokonywane nie tylko przez niego. Auster bawi się tutaj wymyślaniem alternatywnych scenariuszy, niczym prestigiditator
ukazuje nam w szklanej kuli bardzo różne wersje jednego życia. Jednocześnie, co najlepsze lub najgorsze, wpływ na to konkretne życie mają decyzje innych, na które główny bohater nie ma najmniejszego wpływu.
*
Książkę tę można czytać na dwa sposoby. Pierwszym jest trzymanie się układu, który został przedstawiony – strona po stronie, rozdział po rozdziale, fragmenty historii tak, jak zostały one opowiedziane. Ale można też poznać historię konkretnego Fergusona (bo przecież jest ich czterech)
niejako „na raz” przeskakując alternatywne wersje i skupiając się na tej, która nas interesuje.
*
Auster nie stawia pytania, która z historii jest lepsza. On je po prostu, w mistrzowskim stylu przedstawia. Oczywiście, czytelnik (takie jego święte prawo), może sobie wybrać wersję, która najbardziej mu się podoba. Co więcej, może tworzyć w wyobraźni własną opowieść o Fergusonie,
wybierając to, co w poszczególnych wersjach podoba mu się najbardziej. Bo skoro udało się stworzyć cztery scenariusze, to dlaczego nie mogłoby ich być więcej? Dlaczego nie pięć, dziesięć, nieskończenie wiele?
*
Ale są tylko cztery, a my nigdy naprawdę nie dowiemy się, który z nich był w zamyśle autora tym prawdziwym. Tak samo jak nigdy nie dowiemy się, co by było, gdybyśmy sami podjęli inne decyzje. Nasze życie jest zdeterminowane poprzez historie naszych bliskich, przypadkowe sytuacje, w których zdarzyło nam się znaleźć. Nasze własne wybory są tylko częścią naszej historii. I tak jak z jednej strony wydaje się to być deprymujące, bo przecież po to mamy własną wolę, żeby było tak jak chcemy, tak z drugiej, zagadkowość losu sprawia, że jest po prostu ciekawiej. Zaskoczenie i zmiany, które na nas czekają, mogą nam przynieść, podobnie jak Fergusonowi, wiele złego, ale i wiele dobrego.
*
Reasumując - „4321” Paula Austera to przepiękna powieść o zawiłościach ludzkiego losu, niedokonanych wyborach i ich wpływie na to, co nas spotyka. Napisana doskonałym stylem (tu wielki ukłon w stronę tłumaczki – Marii Makuch), zabiera nas w podróż po nieznanych wodach ludzkiej egzystencji i pokazuje, że czasem to co wydaje się być błahostką, zmienia nas nie do poznania.
Paul Auster, "4321", Wydawnictwo Znak
FB - Niedoczytana Baśń
GDYBY...
Ile razy każdy z nas zastanawiał się „co by było gdyby”? I ile dokładnie scenariuszy bylibyśmy w stanie stworzyć? Inna szkoła, inne miasto, inna praca, inny partner, decyzje, których nie podjęliśmy, choć tym samym je podjęliśmy, kroki na które zabrakło odwagi, pozornie przypadkowe, nic
nieznaczące wybory? Czy historia naszego życia jest z...
2019-03-20
2019-03-11
2019-03-06
FB - Niedoczytana Baśń
A SŁOŃCE NADAL WSCHODZI
Każdy z nas, przynajmniej raz w życiu, obejrzał jakiś serial kryminalny. Może nie cały i nie z pasją, ale wystarczy przypomnieć tak popularne swego czasu w naszej telewizji seriale z serii CSI, żeby każdy przypomniał sobie szybkie śledztwo przeprowadzone przez pana z laboratorium, które oczywiście doprowadza do złapania mordercy. Super maszyny, setki baz danych, których przeszukanie trwa kilka minut, nadinteligentny śledczy i voila! Sprawa rozwiązana, zwykle w przeciągu jednej zmiany (Zauważyliście, że oni tam w tych serialach zwykle przez cały odcinek mają te same ciuchy? Jakby naprawdę takie śledztwo to trwało tylko kilka godzin.) - a to wszystko
upchnięte w niespełna 45 minut kolorowych obrazków. Zastanawialiście się kiedyś, jak naprawdę wygląda takie śledztwo? Kto jest w nim kim, jaką odgrywa rolę i jak długo trwa?
*
Polski rynek wydawniczy przeżywa ostatnio boom na literaturę dotyczącą właśnie prowadzenia śledztw czy identyfikowania szczątków. Wystarczy wspomnieć chociażby wydane przed kilkoma miesiącami "Niewyjaśnione okoliczności" dr. Richarda Shepherda (recenzja wkrótce), czy mające się ukazać na dniach nowe wydanie "Tajemnic wydartych zmarłym" Emily Craig (polecam każdemu
zainteresowanemu tematem).
*
Kilka tygodni temu pojawiła się też na naszym rynku inna pozycja, a mianowicie "Sprawa dla koronera" Johna Batesona. Poznajemy w niej Kena Holmesa, który zgodził się opowiedzieć autorowi książki o swojej pracy w biurze koronera jednego z miast północnej Kalifornii.
Dowiadujemy się też, jaką drogę musiał przejść, by móc tę pracę dostać. Czytamy o sprawach, które były dla niego z jakiegoś powodu ważne i dowiadujemy się, jaki wpływ na jego życie prywatne miała praca. Oczywiście trzeba pamiętać, że realia takiego zawodu w Stanach są bez
wątpienia inne niż u nas, niemniej tak naprawdę nie o to w tym wszystkim chodzi. Bo poznajemy człowieka z krwi i kości, mającego rodzinę, a jednocześnie codziennie obcującego ze śmiercią, i to często bardzo brutalną. Ale czy stał się przez to bezdusznym przedstawicielem systemu? Co tak naprawdę jest tutaj najważniejsze? Sprawca, ofiara czy jej bliscy?
Z pewnością nie można mierzyć wszystkich jedną miarą, a podejście do wykonywanego zawodu jest wypadkową wielu czynników, niemniej Bateson, przedstawiając nam Holmesa i jego pracę pokazuje, że nawet w najgorszym momencie swojego życia można spotkać kogoś dobrego.
*
Niezaprzeczalnym walorem tej pozycji jest też jej styl. Zważywszy na tematykę można by się spodziewać makabry, przez którą trudno przebrnąć, a jednak czyta się ją bardzo lekko. Oczywiście, są momenty, przy których wrażliwszemu czytelnikowi może się zakręcić łezka w oku, niemniej po skończonej lekturze nie odkłada się jej z przerażeniem i strachem przez światem.
*
Owszem, zdarzają się złe rzeczy, nieszczęśliwe wypadki, ale lektura tej pozycji, mimo że o śmierci, rozbudza raczej
miłość do życia, niż strach.
*
„Im dłużej masz do czynienia ze śmiercią, tym bardziej doceniasz życie. Moje myśli zawsze krążą wokół życia”.*
*cytat z książki
John Bateson, "Sprawa dla koronera. Kulisy zawodu, który codziennie spotyka śmierć", Wydawnictwo Znak
FB - Niedoczytana Baśń
A SŁOŃCE NADAL WSCHODZI
Każdy z nas, przynajmniej raz w życiu, obejrzał jakiś serial kryminalny. Może nie cały i nie z pasją, ale wystarczy przypomnieć tak popularne swego czasu w naszej telewizji seriale z serii CSI, żeby każdy przypomniał sobie szybkie śledztwo przeprowadzone przez pana z laboratorium, które oczywiście doprowadza do złapania...
2019-02-25
FB - Niedoczytana Baśń
CHŁOPIEC Z NOŻEM
W polskich mediach raz na jakiś czas głośne stają się makabryczne historie zaginięć, morderstw, czy okrucieństwa wobec dzieci. Ostatnimi czasy mieliśmy do czynienia z zaginięciem (wciąż nierozwiązanym) Iwony Wieczorek, morderstwem małej Madzi z Sosnowca, czy całkiem niedawnym zaginięciem/morderstwem Ewy Tylman. Co jakiś czas opinią publiczną wstrząsają też
stare sprawy – jak zeszłoroczne uniewinnienie niesłusznie skazanego Tomasza Komendy, czy hipotetyczne opuszczenie więzienia po odbyciu kary przez Mariusza Trynkiewicza. Zbrodni, o których w polskich mediach jest głośno, można by wymienić wiele. Jeszcze więcej jest tych, o których doniesienia do opinii publicznej nie docierają. Może to i dobrze, bo świat, w którym
przyszło nam żyć wydaje się już być wystarczająco okrutnym.
Dlatego wręcz ciśnie się na usta pytanie – po co pisać o zbrodni sprzed pół wieku?
Bo właśnie to w książce „M jak morderca. Karol Kot – morderca z Krakowa” uczynił Przemysław Semczuk, doskonały polski publicysta historyczny i autor takich książek jak „Wampir z Zagłębia”, „Kryptonim Frankenstein” czy „Czarna wołga”.
Nie mam zamiaru streszczać tutaj sprawy Karola Kota, wszystkich nią zainteresowanych odsyłam
do lektury, której na ten temat można znaleźć naprawdę wiele, choćby tę książkę.
„M jak morderca” jest nie tylko opowieścią o zbrodni i zbrodniarzu, ale też o ofiarach, czy to tych faktycznych, czy to tej największej – społeczeństwie.
Semczuk z niesamowitym wręcz uporem dąży do przedstawienia jak największej ilości faktów, wzdragając się przed wygłaszaniem opinii – je pozostawia czytelnikowi. Poznajemy nie tylko przebieg samych napadów, czy śledztwa, ale też nastrój, jaki zapanował wśród mieszkańców Krakowa. Toż to nagle, nastolatek, który sterroryzował miasto, sam mógł stać się ofiarą, sam
potrzebował pomocy. Mit o bardzo brutalnej milicji, przynajmniej w tym przypadku, zostaje obalony.
Książka ta jest też studium chorej psychiki młodego człowieka. Zeznania świadków, które są w niej
przytoczone, każą się zastanowić, czy tym bezsensownym zbrodniom można było zapobiec?
Dlaczego tak chętnie odwracamy wzrok i udajemy, że nie widzimy niewygodnej prawdy? Bo to nie świat jest zły, tylko ludzie.
*Reportaż nie stroni od brutalnych opisów. Czytelnicy o słabszych nerwach powinni sobie niektóre
fragmenty odpuścić.
FB - Niedoczytana Baśń
CHŁOPIEC Z NOŻEM
W polskich mediach raz na jakiś czas głośne stają się makabryczne historie zaginięć, morderstw, czy okrucieństwa wobec dzieci. Ostatnimi czasy mieliśmy do czynienia z zaginięciem (wciąż nierozwiązanym) Iwony Wieczorek, morderstwem małej Madzi z Sosnowca, czy całkiem niedawnym zaginięciem/morderstwem Ewy Tylman. Co jakiś czas opinią...
2018-01
A GDYBY TAK...
A gdyby tak, pewnego dnia obudzić się rano i odkryć, że można swoje życie przeżyć na nowo? Że dostało się drugą szansę, że można wszystko zmienić? Skorzystalibyście? Tylko pamiętajcie, jest jeden warunek – drugą szansę dostaje cały świat, nie tylko wy. I znów wszystko może pójść nie
tak... Brzmi jak thriller sci-fi? Nic bardziej mylnego, bo to powieść o miłości...
Kolejna rocznica ślubu. Która? Tyle ich było, że już pewnie nikt nie liczy. Ale ta jest inna, wyjątkowa... tym razem prezent jest jedyny w swoim rodzaju – powrót do 1963 i możliwość
przeżycia swojej historii raz jeszcze.
Miłoszewski, znany szerszemu gronu głównie z kryminałów, popełnił w „Jak zawsze” coś, co trudno jest mi jednoznacznie określić. Z jednej strony historia pięknej miłości, a z drugiej Polski za czasów PRL-u. Obie dostają drugą szansę, ale nie obie ją wykorzystują. Z jednej strony krytyka za brak nauki na własnych błędach, a z drugiej zbyt wiele zmiennych, by wszystko mogło pójść dobrze.
Które momenty naszej historii naprawdę na nas wpływają? Które warto zmienić? Czy jeśli dokona się innego wyboru, wydarzy się coś złego? Czy dobre jest tylko to, co znamy?
Ironiczna, pełna humoru i zaskakujących zwrotów, napisana doskonałym stylem, przedstawia świat, który czytelnikowi w moim wieku jest obcy. Czasy PRL-u pamiętamy, jeśli już,
jak za mgłą. Dla mnie świat przedstawiony w powieści jest wartością samą w sobie, pozwalającą na lepsze zrozumienie czasów młodości moich rodziców. A miłość? No cóż, z nią różnie bywa...
Jeśli więc ktoś szuka książki, przy której będzie mu towarzyszył wachlarz emocji, porównywalny z paletą Renoira, przy której będzie się zarówno śmiał, jak i momentami płakał -
„Jak zawsze” jest doskonałym wyborem.
A GDYBY TAK...
A gdyby tak, pewnego dnia obudzić się rano i odkryć, że można swoje życie przeżyć na nowo? Że dostało się drugą szansę, że można wszystko zmienić? Skorzystalibyście? Tylko pamiętajcie, jest jeden warunek – drugą szansę dostaje cały świat, nie tylko wy. I znów wszystko może pójść nie
tak... Brzmi jak thriller sci-fi? Nic bardziej mylnego, bo to powieść o...
2019-02-24
FB - Niedoczytana Baśń
HISTORIA PRZYSZŁOŚCI, PRZYSZŁOŚĆ HISTORII
Są momenty, w których nie mogę uwierzyć, że nie trafiłam na jakąś książkę wcześniej. Jednocześnie zdarza mi się denerwować, że coś jest już za mną, i że już nie poczuję tego „czegoś”, czytając dane dzieło po raz pierwszy. Oczywiście pogodziłam się już z myślą, że pewnie nigdy nie uda mi się przeczytać wszystkiego, czym byłabym zainteresowana. Podobno w naszym kraju nie czyta się wiele, ale na pewno wiele się pisze, tłumaczy i wydaje...
Ale jak? Jakim cudem ominęła mnie ta książka? Na to pytanie nie potrafię odpowiedzieć.
*
A o czym mowa? O „Historii pszczół” Mai Lunde, która została u nas wydana w 2016 roku, po tym, jak zaledwie rok wcześniej otrzymała Norweską Nagrodę Księgarzy i bardzo szybko zaczęła się piąć na szczyty list bestsellerów w wielu krajach. I wcale się nie dziwię. Ja na tę książkę, niestety, trafiłam ledwie kilka miesięcy temu, a dopiero teraz znalazłam dla niej czas. Nie zmienia to faktu, że już zazdroszczę wszystkim tym, którzy dopiero będą mieli okazję poznać tę
niesamowitą historię.
*
W liczącej niewiele ponad 500 stron książce poznajemy trzy postaci i trzy historie – jedną z przeszłości, jedną z czasów nam współczesnych, i jedną z przyszłości. I tak, jak tytuł każe się domyślać, te historie łączą pszczoły...
*
William, Anglia 1852 – przyrodnik i wynalazca, który próbuje zrewolucjonizować budowę ula.
*
George, Ohio, USA 2007 – hodowca pszczół, który swoją farmę wraz z całą pasieką chce pozostawić w spadku synowi.
*
Tao, Syczuan 2098 – matka, która w świecie po Zapaści pracuje przy zapylaniu kwiatów, i której dziecko nagle znika.
*
Każda z tych historii mogłaby zostać opowiedziana osobno
i byłaby równie piękna. Każda z nich ma swoje własne przesłanie. Mamy tu ambicje, które zniszczone zostały przez trywialność życia i złośliwe fatum. Rozczarowanie i ból po stracie dorobku przodków, konflikt pokoleń, nadzieję na
odwrócenie losu. Rozpacz po stracie dziecka, zmuszającą do podejmowania działań, które mogą zmienić świat.
*
Jednak autorka postanowiła opowiedzieć te historie jako jedną, wspólną, niezależną od czasu i miejsca. Losy bohaterów przeplatają się ze sobą, ukazując nam, że wszystko we wszechświecie jest ze sobą w jakiś sposób powiązanie. Z jednej strony wspaniała saga, niemalże
rodzinna, a z drugiej postapokaliptyczna wizja świata, który wciąż ma jeszcze szansę na ocalenie.
*
Historia pełna ciepła i emocji, jednocześnie zmuszająca do refleksji. Co stanie się z dorobkiem naszych przodków, jeśli niczego nie zmienimy? Co stanie się z nami? I wreszcie, co stanie się z naszymi dziećmi?
FB - Niedoczytana Baśń
HISTORIA PRZYSZŁOŚCI, PRZYSZŁOŚĆ HISTORII
Są momenty, w których nie mogę uwierzyć, że nie trafiłam na jakąś książkę wcześniej. Jednocześnie zdarza mi się denerwować, że coś jest już za mną, i że już nie poczuję tego „czegoś”, czytając dane dzieło po raz pierwszy. Oczywiście pogodziłam się już z myślą, że pewnie nigdy nie uda mi się przeczytać...
2019-02-06
FB - Niedoczytana Baśń
BIAŁY SŁOŃ
Kto nie marzy o dalekich podróżach? O egzotycznych krajach i mitycznych krainach? Kto nie odczuwa czasem potrzeby przeniesienia się gdzie indziej, już teraz zaraz?
Jeśli tak jak mnie pociągają Was klimaty Bliskiego Wschodu, ich tajemnica i magiczna aura, to idealnym lekarstwem w takich chwilach będzie powieść Elif Shafak „Uczeń architekta”. Co więcej, przeniesiecie się nie tylko w miejscu, ale i w czasie.
*
Historia opowiada o losach Dżahana, który w wyniku kaprysu losu trafia na dwór sułtana Sulejmana. A raczej nie tyle na dwór, ile do menażerii. Dżahan jest bowiem opiekunem słonia, który został sułtanowi podarowany. Ale kogo obchodzą losy zwykłego kornaka? Zapewne nikogo.
Na szczęście dla nas, czytelników, Dżahan okazuje się młodzieńcem niezwykle utalentowanym, przez co szybko trafia pod skrzydła najbardziej cenionego architekta Imperium Osmańskiego. W międzyczasie, wbrew panującym regułom, nie tylko poznaje, ale i zakochuje się w córce sułtana.
*
Brzmi banalnie? Może i tak, ale nie dajcie się zwieść pozorom. Shafak, luźno opierając się na historii swojego rodzimego kraju, maluje przed nami obraz nie tylko biednego chłopaka, ale i całego ówczesnego świata. Z jednej strony mamy historię zdolnego człowieka, który pomaga przy wznoszeniu jednych z najpiękniejszych budowli, jakie kiedykolwiek powstały, pałającego zakazaną miłością, codziennie walczącego o własne życie i pozycję, a jednocześnie zagubionego, zbyt ufnego i niekoniecznie zawsze uczciwego. Z drugiej zaś obraz świata ogarniętego wojnami, w którym brak jakiejkolwiek sprawiedliwości, a życie kogokolwiek spoza dworu warte jest mniej, niż życie słonia.
*
Historia umiejscowiona w XVI-wiecznym Stambule zdaje się nad wyraz aktualna – emigrant, który próbuje poradzić sobie w obcym miejscu, w które z czasem wrasta, ale nigdy nie czuje się jak w domu.
„Uczeń architekta” to powieść wielowarstwowa. Pasja, rozczarowanie, miłość i śmierć przeplatają się ze sobą, tworząc historię niepowtarzalną, niczym ręcznie tkany kilim. A wszystko to osnute czarodziejską mgiełką pełnych magii czasów.
FB - Niedoczytana Baśń
BIAŁY SŁOŃ
Kto nie marzy o dalekich podróżach? O egzotycznych krajach i mitycznych krainach? Kto nie odczuwa czasem potrzeby przeniesienia się gdzie indziej, już teraz zaraz?
Jeśli tak jak mnie pociągają Was klimaty Bliskiego Wschodu, ich tajemnica i magiczna aura, to idealnym lekarstwem w takich chwilach będzie powieść Elif Shafak „Uczeń...
2019-03-04
2019-02-20
2019-01-15
MISTERNY PLAN
„Koronkowa robota” Pierre'a Lemaitre to pierwsza książka z cyklu kryminałów z komisarzem Camillee'em Verhoevenem, obejmująca jeszcze, przynajmniej póki co, „Alex” i „Ofiarę”.
Główny bohater nie przypomina tak bardzo popularnych u nas detektywów, upozowanych na Nicka Belane'a ze, swoją drogą genialnej, „Szmiry” Bukowskiego. Nie jest on wielkim typem z blizną na twarzy, niekontrolowanym pociągiem do alkoholu i niebezpiecznych kobiet, o historii, którą mógłby obdarzyć przynajmniej kilku innych detektywów. Nie jest też typem Chandlerowskiego gentlemana. Ot, po prostu sobie policjant – o przeszłości, która mogłaby być udziałem wielu z nas, wiodący życie, które i my moglibyśmy wieść. Znający się na swojej robocie i podejmujący nieszablonowe, ale i nie nielegalne działania, policjant.
Pewnego dnia trafia mu się sprawa brutalnego morderstwa dwóch młodych kobiet. Zagłębiając się w śledztwo zaczyna odkrywać też inne makabryczne zbrodnie. Ale czy są one ze sobą powiązane?
Jeśli nie, prawdopodobnie winnych nigdy nie uda się złapać. Jeśli tak, to ofiara, którą będzie trzeba złożyć na ołtarzu śledztwa będzie wręcz niewyobrażalna.
Narrator prowadzi nas po opłotkach Paryża, przedstawiając nam miejsca, w których nigdy nie chcielibyśmy się znaleźć, i ludzi, których wolelibyśmy nigdy nie spotkać. Choć tempo akcji zdaje się niespieszne, to nie sposób się od tej lektury oderwać. Uzasadnione podejrzenia padające na prawo i lewo, fałszywe tropy, mnożące się pytania bez odpowiedzi i motyw tak nieprawdopodobny, jak skrzat ze skarbem na końcu tęczy. To wszystko sprawia, że czytelnik pogrąża się w lekturze całkowicie.
A najciekawszy w tym wszystkim jest fakt, że zarówno czytelnik, jak i ekipa pracująca nad śledztwem, musi zmierzyć się ze swoją znajomością literatury kryminalnej, która jest niemal podwaliną tej książki.
Podsumowując – niesztampowy bohater, oryginalny styl i zagadka niemal na każdej stronie, czyli coś, czego miłośnik kryminałów pominąć po prostu nie może.
A zakończenie, no cóż, może czasem lepiej jest dać przestępcy umknąć...
www.facebook.com/Niedoczytana-Baśń
MISTERNY PLAN
„Koronkowa robota” Pierre'a Lemaitre to pierwsza książka z cyklu kryminałów z komisarzem Camillee'em Verhoevenem, obejmująca jeszcze, przynajmniej póki co, „Alex” i „Ofiarę”.
Główny bohater nie przypomina tak bardzo popularnych u nas detektywów, upozowanych na Nicka Belane'a ze, swoją drogą genialnej, „Szmiry” Bukowskiego. Nie jest on wielkim typem z blizną na...
2009
MORDERSTWO PIEKIELNIE ZŁE
Okładka niczym z horroru Mastertona, tytuł zresztą też. Na kartach ślady zamiłowania Vonnegutem, a adnotacje na tylnej okładce mijające się nieco z prawdą. W ten oto sposób najkrócej można by określić powieść Tadeusza Matraszka „Morderstwo w piekle”. I o ile książka porusza temat dość istotny, mianowicie życia po śmierci, o tyle robi to w sposób na tyle nieudolny, że dotrwanie do ostatniej strony stanowi nie lada wyzwanie. Matraszek niczym Dante przedstawia nam własną wizję zaświatów i panujących w nim stosunków. Jak już sam tytuł wskazuje, jednym z głównych problemów są popełniane w piekle morderstwa, które, jak łatwo się domyślić, rozwiązać ma główny bohater. Niestety, nie mamy możliwości by zabawić się w detektywa. Określenie „wartka akcja” zdaje się tu zbyt „powolne”. Wszystko bowiem dzieje się na tyle szybko, że rozwiązania podane mamy na tacy, nie mamy nawet możliwości poznania wszystkich przesłanek i tropów, którymi kieruje się bohater. A to, zarówno w konwencji kryminału jak i horroru, posunięcie ze strony autora dosyć absurdalne. Do tego wszechobecna polska scena społeczno – polityczna i pseudokulturalna mająca, jak mniemam, być jednym z vonnegutowskich nawiązań, sprawia, że chwilami trudno o rozróżnienie, czy jest to książka, czy publicystyczny felieton. I niestety, bez względu na to, czy szukamy w tej książce horroru, kryminału, czy traktatu egzystencjalnego, znaleźć możemy jedynie niezbyt udaną hybrydę. Miejmy
nadzieję, że o kolejnej książce Matraszka powiedzieć będziemy mogli, że nie jest jedynie dobrym pomysłem.
www.facebook.com/pg/Niedoczytana-Baśń-1240993359409557
MORDERSTWO PIEKIELNIE ZŁE
Okładka niczym z horroru Mastertona, tytuł zresztą też. Na kartach ślady zamiłowania Vonnegutem, a adnotacje na tylnej okładce mijające się nieco z prawdą. W ten oto sposób najkrócej można by określić powieść Tadeusza Matraszka „Morderstwo w piekle”. I o ile książka porusza temat dość istotny, mianowicie życia po śmierci, o tyle robi to w sposób na...
ŻYJĄC W PRZESZŁOŚCI
Znacie to uczucie, kiedy przypadkiem trafiacie na jakąś książkę, czytacie opis na tylnej okładce, po czym wkładacie ją do koszyka z myślą „to będzie właśnie to”? Bo tak właśnie trafiłam na tę pozycję, choć zamiast myśli „to jest właśnie to” pojawiła się raczej „nie znam, nie słyszałam, sprawdzę”. No i sprawdziłam... I gdybym musiała jej wystawić ocenę, to byłaby ona na poziomie plus/minus.
*
Berlin. Kilkuletni amator wspinaczek dokonuje makabrycznego odkrycia za fasadą jednej z kamienic na Placu Poczdamskim. W śledztwo dotyczące ciał, zwisających niczym kokony, zaangażowana zostaje jednostka behawioralna. Akta trafiają na biurko Emmy Carow – pięknej, ambitnej i absolutnie aspołecznej policjantki, dla której praca to nie tylko praca, a rzeczywistość to przeszłość.
*
Plusem zdecydowanie jest Berlin. Kto lubi to miasto tak jak ja, powinien być przynajmniej zadowolony. Oczywiście nie ma tu orzeszkowych opisów przestrzeni, niemniej można wybrać się na całkiem przyjemny spacer ulicami tego niezwykle uroczego miasta (tak, turystyczne punkty odniesienia są).
Idea – zdecydowanie do pozazdroszczenia. Po setkach książek, w których trup ścielił się gęsto, zwłokach odnalezionych zaraz po zbrodni lub rozkładających się, stodołach, super mieszkaniach, śniegach, wreszcie mamy do czynienia z „trupem na widoku”, którego nie widać.
Narracja – sprawna i bardzo dobrze przetłumaczona. Ewidentnie zastosowano tu technikę niezbyt długich rozdziałów, które można przeczytać dosłownie wszędzie – w przerwie na lunch, podczas jazdy tramwajem, czy po prostu we własnym domu w wygodnym fotelu.
No i wreszcie motyw sekty (nie, nie będzie spoilerów), który wydawałby się niezwykle wdzięcznym tematem w przypadku thrillerów czy kryminałów, a jednak wydaje się być dosyć rzadko stosowanym chwytem.
*
Minusy? Są i to nawet całkiem spore. Niestety, ich wyliczenie wiązałoby się z przedstawieniem fabuły, a nie na tym mi zależy. Zdanie na ten temat powinien sobie wyrobić każdy z Was ;)
*
Reasumując – nie, czasu spędzonego na czytaniu „Kokonów” Ule Hansen nie uważam za czas stracony. Owszem, nie jest to książka, która na długo zapadnie w pamięć i raczej nie zmieni ona niczyjego życia, niemniej czyta się ją po prostu dobrze. Mimo kilku elementów, które bym zmieniła, to jednak jest to pozycja, która wciąga i wbrew pozorom, to co wydawałoby się oczywiste, wcale nie musi być prawdą. W sam raz na letni wypad na plażę :)
ŻYJĄC W PRZESZŁOŚCI
więcej Pokaż mimo toZnacie to uczucie, kiedy przypadkiem trafiacie na jakąś książkę, czytacie opis na tylnej okładce, po czym wkładacie ją do koszyka z myślą „to będzie właśnie to”? Bo tak właśnie trafiłam na tę pozycję, choć zamiast myśli „to jest właśnie to” pojawiła się raczej „nie znam, nie słyszałam, sprawdzę”. No i sprawdziłam... I gdybym musiała jej wystawić ocenę,...