rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

"Podstęp" Edwarda Lucasa - byłego dziennikarza tygodnika "The Economist" i wieloletniego korespondenta z krajów Europy wschodniej - to książka, która zrodziła się ze sprzeciwu autora wobec naiwnych opinii na temat Rosji podzielanych przez europejski establishment. Zdaniem autora, zachodni politycy w ocenie Rosji kierują się myśleniem życzeniowym, a nie realną oceną faktów. Chcą widzieć w Rosji normalny kraj, który nie jest wprawdzie wzorową demokracją, ale jest na dobrej drodze, a w każdym razie zerwał ze swoją mroczną i zbrodniczą przeszłością.
Jednak zdaniem Lucasa Rosja to państwo bandyckie, rządzone przez syndykat trzech dużych grup interesów - tajnych służb, świata przestępczego i gospodarczego. Przedstawiciele tych światów przenikają między nimi, a władzę nad wszystkim sprawuje Władimir Putin. Lucas nie zajmuje się jednak politologiczną analizą struktury władzy w Rosji, a jej wywiadem, który obecnie działa na Zachodzie równie agresywnie jak przed rozpadem Związku Radzieckiego, wykorzystując do tego swoją najlepszą broń - nielegałów - pracowników wywiadu działających na obcym terytorium bez immunitetu dyplomatycznego i z użyciem fałszywej tożsamości.
Autor przestrzega czytelników przed pochopnym wyciąganiem wniosków ze spektakularnej wpadki rosyjskiej agentki Anny Chapman (Anny Wasilijewnej Kruszczenko) - ognistowłosej femme fatale, jakby żywcem wyjętej z filmów o Bondzie - aresztowanej za działalność szpiegowską w 2010 w USA i deportowanej do Rosji, gdzie stała się prawdziwą gwiazdą medialną. Zdaniem Lucasa dziennikarze skupili się na kuriozalnej postaci Anny Chapman i nie szczędzili złośliwych uwag na temat kondycji rosyjskiego wywiadu zapominając jednak, że wraz z Anną Chapman ujęto dziewięciu innych nielegałów. Mieli oni od wielu lat wytrwale budować swoją legendę i tworzyć nowe możliwości pozyskiwania wartościowych informacji. A dla rosyjskiego wywiadu wszystkie wiadomości są cenne. W przeciwieństwie do zachodnich agencji wywiadowczych, wywiad rosyjski nie koncentruje się bowiem wyłącznie na realizacji konkretnych operacji, ale nie szczędzi sił i środków, by prowadzić wieloletnie działania nastawione na głęboką i wszechstronną penetrację instytucji świata Zachodniego, a zakończenie zimniej wojny tylko tę działalność ułatwiło.

Autor zabiera również czytelników w podróż w czasie i przypomina spektakularne wpadki zachodnich agencji wywiadowczych, które w przeszłości wielokrotnie były wodzone za nos przez radziecki wywiad. Ubolewa też nad tym, że pomimo tylu wpadek nie wyciągają one wniosków i stale popełniają te same błędy.

Chociaż temat książki jest interesujący, mam poczucie, że autor nie jest w stanie udowodnić swojej tezy o wszechpotędze rosyjskiego wywiadu i indolencji tajnych służb Zachodu. Sam mimochodem przyznaje, że nepotyzm i chciwość chcących się dorobić oficerów osłabiają wymiernie Służbę Wywiadu Zagranicznego. I również tylko w kilku zdaniach wspomina o zwerbowanych przez zachodnie agencje wywiadowcze oficerach rosyjskiego wywiadu. A ponieważ tajne służby lubią działać w cieniu, nie wiemy w gruncie rzeczy, jaki jest prawdziwy wynik tego cichego pojedynku między Rosją a Zachodem.

"Podstęp" Edwarda Lucasa - byłego dziennikarza tygodnika "The Economist" i wieloletniego korespondenta z krajów Europy wschodniej - to książka, która zrodziła się ze sprzeciwu autora wobec naiwnych opinii na temat Rosji podzielanych przez europejski establishment. Zdaniem autora, zachodni politycy w ocenie Rosji kierują się myśleniem życzeniowym, a nie realną oceną faktów....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Szkoda, że to tylko post scriptum do "Nieśmiertelnych".

Gdyby okazało się, że dopisek na końcu książki nie jest tylko plotką krążącą po szpiegowskim świecie, a takie miejsce rzeczywiście istnieje, to byłby to szpiegowski ogród rozkoszy ziemskich.

Szkoda, że to tylko post scriptum do "Nieśmiertelnych".

Gdyby okazało się, że dopisek na końcu książki nie jest tylko plotką krążącą po szpiegowskim świecie, a takie miejsce rzeczywiście istnieje, to byłby to szpiegowski ogród rozkoszy ziemskich.

Pokaż mimo to

Okładka książki Bitcoin. Złoto XXI wieku Karol Kopańko, Mateusz Kozłowski
Ocena 5,1
Bitcoin. Złoto... Karol Kopańko, Mate...

Na półkach: ,

Jeśli chcesz się dowiedzieć czegokolwiek o Bitcoinie, to unikaj tej książki!
Zastanawiam się, dla kogo jest ta książka, chociaż trudno tę publikację nazwać książką. To raczej zbiór notatek, albo studencki skrypt, pełen skrótów myślowych i uproszczeń. Z pewnością nie jest to pozycja dla laika, który nie ma bladego pojęcia o współczesnej kryptologii i nie wie nic o zasadzie działania kryptografii asymetrycznej. Autorzy poświęcili temu zagadnieniu niecałe trzy strony, a ich próby wyjaśnienia tego zagadnienia są zaskakująco nieudolne. Zacząłem mieć wątpliwości, czy sami rozumieją o czym piszą. Jeśli więc jesteś kompletnie zielona/y w temacie, to unikaj tej książki i skieruj się raczej na strony Wikipedii, gdzie znajdziesz więcej konkretnych informacji.
Jeśli natomiast wiesz czym jest bitcoin, a liczyłeś na ciekawą analizę tego zjawiska, to także nie masz czego szukać w tej książce.

Jeśli chcesz się dowiedzieć czegokolwiek o Bitcoinie, to unikaj tej książki!
Zastanawiam się, dla kogo jest ta książka, chociaż trudno tę publikację nazwać książką. To raczej zbiór notatek, albo studencki skrypt, pełen skrótów myślowych i uproszczeń. Z pewnością nie jest to pozycja dla laika, który nie ma bladego pojęcia o współczesnej kryptologii i nie wie nic o zasadzie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Historia literatury pełna jest przypadków, gdy znany i skupiający na sobie uwagę swojego pokolenia autor, staje się nieatrakcyjny i zapoznany po śmierci. Sądzę, że taki los czeka Andrzejewskiego, mimo usilnych prób coraz to nowych odczytań jego książek, chociażby przez pryzmat badań nad cielesnością i homoseksualizmem.
Lektura tych trzech opowiadań była moim pierwszym spotkaniem z utworami Andrzejewskim, którego do tej pory znałem tylko za pośrednictwem sugestywnego eseju Miłosza i filmu „Popiół i diament”. Spotkanie to było jednak bardzo rozczarowujące. Pierwsze wrażenie: Andrzejewski się zestarzał i należy do minionej epoki literackiej. Problemy bohaterów są mi zupełnie obce i nie jest to wina kostiumów, w jakie ich Andrzejewski ubiera. Autor próbuje pokazać mechanizmy psychologiczne, które pozwalają trwać masowym ideologiom i w tym celu ubiera swych bohaterów w zakonne habity, albo wrzuca w sam środek najbardziej z szalonych wypraw krzyżowych – krucjaty dziecięcej. Pomijam w tym miejscu problem wiarygodności psychologicznej bohaterów. Zapierający się siebie młody mnich, czy przerażony swym dziełem Wielki Inkwizytor – to wszystko wydaje mi się bardzo naciągane. O wiele lepiej wypadają nastoletni bohaterowie „Bram raju”, chociaż ich ujawnienie przez Andrzejewskiego ich motywów jest prawdą banalną i zakłamaną jednocześnie. Banalną dlatego, że bazuje na psychologicznym egoizmie jednostek. Bohaterowie ruszają w podróż bynajmniej nie w celu odbicia Jerozolimy z rąk niewiernych. Prawdą zakłamaną, ponieważ psychologiczny egoizm niesie ze sobą zawsze pozory prawdy i jest kuszący do przyjęcia dla współczesnego, a może powinienem napisać nowoczesnego czytelnika. Świat uczuć, myśli i wrażliwości człowieka średniowiecza był światem różnym od naszego, w którym religia pełniła funkcje odmienne od tych, jakie pełni w świecie nowoczesnym. Czyniąc z religii dekorację, Andrzejewski mówi nam, że utrzymuje się ona dlatego, bo czerpie siły żywotne z indywidualnych, egoistycznych motywacji. W ten sposób Andrzejewski zamyka sobie możliwość powiedzenia czegokolwiek interesującego na temat religii. A jak to się ma do ideologii? Czy religijne dekoracje i mnisie kostiumy pomagają nam w zrozumieniu fenomenu masowych ideologii? Odpowiedź jest prosta: nie, nie pomagają. Andrzejewski popełnia szkolny błąd logiczny. Z rozpowszechnionego w jego czasach, chociaż już w formie bezmyślnie powtarzanego frazesu, twierdzenia o tym, że religia jest opium mas, co znaczy, że religia jest ideologią, Andrzejewski błędnie wyprowadza wniosek, że ideologia jest religią. Ideologia jednak nie jest żadną świecką religią. Gdy pojawiły ideologie (np. komunizm lub nacjonalizm), religia już od dawno była w odwrocie, co nie znaczy, że została przez nie zastąpiona. Opowiadania Andrzejewskiego opierają się na tym błędnym założeniu.
Dlaczego jednak Andrzejewski się zestarzał? To oczywiste. Fala postmodernizmu zatopiła wielkie narracje. Co nie znaczy, że wszelka ideologia zniknęła z naszego życia. Wprost przeciwnie, ideologie w świecie ponowoczesnym mają się świetnie. Chociaż pisarstwo Andrzejewskiego nie pomoże nam ich dostrzec, a tym bardziej zrozumieć mechanizmów ich działania, podobnie jak nie pozwala nam zrozumieć ideologii tradycyjnych.

Historia literatury pełna jest przypadków, gdy znany i skupiający na sobie uwagę swojego pokolenia autor, staje się nieatrakcyjny i zapoznany po śmierci. Sądzę, że taki los czeka Andrzejewskiego, mimo usilnych prób coraz to nowych odczytań jego książek, chociażby przez pryzmat badań nad cielesnością i homoseksualizmem.
Lektura tych trzech opowiadań była moim pierwszym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Są pisarze, których książki mają swoisty klimat. U Faulknera i Steinbecka żar leje się z nieba, u Munro czujemy zimny oddech zbliżającej się zimy. Raymond Queneau wprowadza nas w świat francuskiej prowincji. Nawet gdy bohaterowie przeżywają szalone przygody w Paryżu, jak w przypadku "Zazi w metrze", to jest to Paryż doświadczany przez prowincjuszy. Akcja "Psiej trawki" także rozgrywa się na prowincji, zamieszkałej przez urzędników o niespełnionych marzeniach, którzy codziennie dojeżdżają do nudnej pracy w wielkim mieście, młodzież o wielkich, na miarę prowincji, ambicjach, czy starców próbujących przekonać siebie i innych, że życiowa przegrana to najlepsze, co może się człowiekowi przydarzyć. Ludzie zwykli, przeciętni, bezbarwni, jednowymiarowi, niczym główny bohater "Psiej trawki".
Queneau portretuje ten świat w niesamowicie komiczny i groteskowy sposób. Wcześniej lub później zaczynamy zauważać, jak autor doskonale żongluje stylami, a każde zdanie wydaje się być idealnie wpasowane w misternie budowaną konstrukcję (warto przeczytać książkę dwa razy, żeby przy drugiej lekturze skupić się na formie). Dlatego książkę czyta się lekko, przyjemnie, chichocząc mimowolnie od czasu do czasu. Warto w tym miejscu podkreślić, że tłumaczka wykonała świetną pracę i podołała wyzwaniu.
Sięgnąłem po pamiętny numer "Literatury na świecie" (6/2000) poświęcony autorowi. Widzę postawione przeze mnie wykrzykniki przy fragmentach książek "Daleko od Rueil" i "Niedzieli życia". Liczę, że niedługo będę mógł je przeczytać po polsku.

Są pisarze, których książki mają swoisty klimat. U Faulknera i Steinbecka żar leje się z nieba, u Munro czujemy zimny oddech zbliżającej się zimy. Raymond Queneau wprowadza nas w świat francuskiej prowincji. Nawet gdy bohaterowie przeżywają szalone przygody w Paryżu, jak w przypadku "Zazi w metrze", to jest to Paryż doświadczany przez prowincjuszy. Akcja "Psiej trawki"...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kibicem piłkarskim nie jestem i za piłką nożną nie przepadam. Od czasu do czasu, zazwyczaj przy okazji wielkich piłkarskich imprez, jakiś mecz obejrzę. W trakcie mistrzostw świata w Brazylii zacząłem się zastanawiać, czy za futbolem kryję się coś więcej, niż wielkie piłkarskie gwiazdy, wysiłek fizyczny i szczęście. Z takim nastawieniem sięgnąłem po książkę Wilsona, by się o tym przekonać. Muszę przyznać, że zmieniła ona moje postrzeganie futbolu, jednak lektura jej była trochę męcząca. Dużo nazwisk trenerów, piłkarzy, wiele drużyn. Taki laik jak ja był w tym wszystkim trochę zagubiony. Najwięcej na lekturze tej książki skorzystają osoby, które historią piłki nożnej się interesują, znają słynne mecze i mają jakiekolwiek pojęcie o taktyce piłkarskiej.
Poważną wadą książki, przynajmniej jej polskiego wydania, jest jej tłumaczenie i redakcja. Urwane zdania, błędy stylistyczne i składniowe - to wszystko dodatkowo utrudnia lekturę.

Kibicem piłkarskim nie jestem i za piłką nożną nie przepadam. Od czasu do czasu, zazwyczaj przy okazji wielkich piłkarskich imprez, jakiś mecz obejrzę. W trakcie mistrzostw świata w Brazylii zacząłem się zastanawiać, czy za futbolem kryję się coś więcej, niż wielkie piłkarskie gwiazdy, wysiłek fizyczny i szczęście. Z takim nastawieniem sięgnąłem po książkę Wilsona, by się o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Najgorsza książka w dorobku Bieńczyka. Jednocześnie dowód na to, że nagroda Nike to dosyć przypadkowe wyróżnienie niskiej rangi.

Wielkie rozczarowanie, bo jako miłośnik esejów Bieńczyka liczyłem przynajmniej na coś równie dobrego, jak dotychczasowe jego publikacje. Niestety, zawiodłem się.

Najgorsza książka w dorobku Bieńczyka. Jednocześnie dowód na to, że nagroda Nike to dosyć przypadkowe wyróżnienie niskiej rangi.

Wielkie rozczarowanie, bo jako miłośnik esejów Bieńczyka liczyłem przynajmniej na coś równie dobrego, jak dotychczasowe jego publikacje. Niestety, zawiodłem się.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jedzą, piją, lulki palą... Były też tańce. O hulankach i swawolach Steinbeck nie wspomina.
Latem 1947 roku autor "Myszy i ludzi" odbył czterdziestodniową podróż po Rosji. W dziwnej eskapadzie towarzyszył mu Robert Capa – jeden z najbardziej znanych i utalentowanych fotografów wojennych XX wieku. Zamiarem Steinbecka było pokazanie takiej Rosji, jakiej do tej pory Amerykanie nie mieli okazji zobaczyć. Po opadnięciu żelaznej kurtyny Stany Zjednoczone i Europa obawiały się wybuchu kolejnej wojny. Gazety pełne były artykułów analizujących sytuację polityczną w Związku Radzieckim, przewidujących plany Stalina, spekulujących na temat eksperymentów z bombą atomową. Steinbecka uderzyło to, że pomimo tego zainteresowania sytuacją w Związku Radzieckim, nikt nie pokusił się o pokazanie codziennego życia Rosjan.
„And it occurred to us that there were some things that nobody wrote about Russia, and they were the things that interested us most of All. What do the people wear there? What do they serve at dinner? Do they have parties? What food is there? How do they make love, and how do they die? What do they talk about? Do they dance, and sing, and play? Do they children go to school? It seemed to us that it might be a good thing to find out these things, to photograph them, and to write about them”.
Bez silenia się na oceny, analizy lub chociażby jakikolwiek komentarz, Steinbeck miał zamiar zapisywać to, co zobaczy w trakcie podróży, a Capa po prostu robić zdjęcia. Steinbeck i Capa wywiązali się ze swojego zadania. W ciągu czterdziestu dni mieli możliwość przyglądania się życiu w Moskwie, podglądali żniwa na ukraińskich wsiach, podziwiali plany odbudowy Stalingradu i rozchorowali się z przejedzenia, doświadczając gruzińskiej gościnności. Wprawdzie nie wszystko mogli fotografować, ale za to wszędzie byli mile widziani.
Jednak to, co miało być mocną stroną dziennika, czyli niejako czysty opis, jest obecnie jego najsłabszą stroną. Już po przeczytaniu kilkunastu stron „Rosyjskiego dziennika” wiemy, jaka będzie wymowa całości. A jeśli ktoś się tego nie domyśli, to Steinbeck na końcu sam stwierdza: „We have no conclusion to draw, except that Russian people are like all other people in the world. Some bad ones there are surely, but by far the greater number are very good”. Steinbeck chce nam pokazać Rosjan przede wszystkim jako ludzi,ale robi to w mało interesujący sposób, a czytanie ciągłych opisów spożywanych posiłków, wznoszonych toastów, tańców, czy podróży samolotem staje się nużące. Interesujące jest bowiem nie to, że Rosjanie są ludźmi, ale to, jak i dlaczego ludzie zamieszkujący Rosję różnią się od tych mieszkających w Ameryce, Francji, Polsce.
Mimo to warto sięgnąć po „Dziennik rosyjski”, bo dowiadujemy się z niego wiele o samym autorze. Interesujące jest obserwowanie tego, na co Steinbeck zwraca uwagę, czego nie dostrzega, a przede wszystkim, co go dziwi. Nie ukrywam, że sporym zaskoczeniem było dla mnie przedstawienie Wandy Wasilewskiej jako wzorowej gospodyni domowej. Nie taka rola przypadła jej bowiem w polskiej pamięci.

Jedzą, piją, lulki palą... Były też tańce. O hulankach i swawolach Steinbeck nie wspomina.
Latem 1947 roku autor "Myszy i ludzi" odbył czterdziestodniową podróż po Rosji. W dziwnej eskapadzie towarzyszył mu Robert Capa – jeden z najbardziej znanych i utalentowanych fotografów wojennych XX wieku. Zamiarem Steinbecka było pokazanie takiej Rosji, jakiej do tej pory Amerykanie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Czy dzisiaj ktoś jeszcze potrafi tak flirtować? Czy znajdzie się taki, który zada sobie trud przygotowania do rozmowy i będzie ją planował przez wiele dni? Czy znajdzie się taka, która doceni jego erudycję i będzie potrafiła na nią odpowiedzieć?
Z pozoru banalna i pełna humoru historia młodzieńczej fascynacji ucznia swoją nauczycielką jest w istocie pochwałą literatury, która staje się dla bohaterów - wewnętrznych emigrantów - bezpiecznym schronieniem przed otaczającym ich światem. Różnie można oceniać decyzję o emigracji wewnętrznej, można się też spierać, czy bohaterowie rzeczywiście odrzucają otaczającą ich rzeczywistość PRL-u lat 60. Nie da się jednak ukryć, że literatura (a może raczej Literatura?) i spuścizna europejskiej kultury stanowią dla bohaterów powieści Libery duchową przestrzeń, w której mogą się czuć wolnymi ludźmi.

Czy dzisiaj ktoś jeszcze potrafi tak flirtować? Czy znajdzie się taki, który zada sobie trud przygotowania do rozmowy i będzie ją planował przez wiele dni? Czy znajdzie się taka, która doceni jego erudycję i będzie potrafiła na nią odpowiedzieć?
Z pozoru banalna i pełna humoru historia młodzieńczej fascynacji ucznia swoją nauczycielką jest w istocie pochwałą literatury,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

Jedna z najlepszych książek popularnonaukowych(?), jaką miałem okazję przeczytać. Chociaż z racji wykształcenia i zainteresowań większość przytaczanych przez autora megatrendów jest mi znana, to sposób ich przedstawienia robi wrażenie... przerażające wrażenie. Po pierwszych dwóch-trzech rozdziałach czytelnik już wie, że przyszłość Ziemi nie wygląda zbyt ciekawo. Zaczyna się powoli oswajać z tą myślą, ale gdy zaczyna czytać kolejny rozdział okazuje się, że, oczywiście, może być jeszcze gorzej. Jeśli ktoś ma ochotę na prawdziwy thriller, to z pewnością powinien sięgnąć po książkę Popkiewicza. Pierwsza książka od czasu "Łaskawych" Littella, po której miałem koszmary.

Po lekturze tej książki inaczej patrzy się na otaczający świat, telewizyjne programy informacyjne, czy polityczne przepychanki - wszystko to nagle zaczyna tracić znaczenie w obliczu problemów, z którymi lada chwila przyjdzie nam się zmierzyć.

Warto pochwalić autora szczególnie za rozdział o ociepleniu klimatycznym Ziemi. Jeśli nie cała książka, to z pewnością ten rozdział powinien być lekturą obowiązkową w szkołach średnich.

Jedna z najlepszych książek popularnonaukowych(?), jaką miałem okazję przeczytać. Chociaż z racji wykształcenia i zainteresowań większość przytaczanych przez autora megatrendów jest mi znana, to sposób ich przedstawienia robi wrażenie... przerażające wrażenie. Po pierwszych dwóch-trzech rozdziałach czytelnik już wie, że przyszłość Ziemi nie wygląda zbyt ciekawo. Zaczyna się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , , ,

Pisarze to dziwne stworzenia. Kto by uwierzył, że ta książka wyszła spod pióra człowieka, który ponoć zaczytywał się w Sienkiewiczu.

Jedna z tych kilkunastu książek, które są kamieniami milowymi historii literatury.

Pisarze to dziwne stworzenia. Kto by uwierzył, że ta książka wyszła spod pióra człowieka, który ponoć zaczytywał się w Sienkiewiczu.

Jedna z tych kilkunastu książek, które są kamieniami milowymi historii literatury.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , , ,

Minus jedna gwiazdka za tchórzliwe i asekuranckie tłumaczenie w tym wydaniu. Jeśli, jak głosi plotka, konsultantem tłumacza miał być sam autor, oczywiście, za pośrednictwem medium - sprzątaczki Violetty Villas, to tłumacz powinien się lepiej spisać.

Minus jedna gwiazdka za tchórzliwe i asekuranckie tłumaczenie w tym wydaniu. Jeśli, jak głosi plotka, konsultantem tłumacza miał być sam autor, oczywiście, za pośrednictwem medium - sprzątaczki Violetty Villas, to tłumacz powinien się lepiej spisać.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Badacz zjawisk społecznych nie znajdzie w tej książce niczego oryginalnego. Na jej lekturze skorzysta przede wszystkim laik, który chciałby się przekonać, że otaczająca go rzeczywistość jest nie mniej magiczna, niż niejednego plemienia, które odwiedził Cejrowski. Niech się przyzna, kto w "napowietrznej libacji alkoholowej" pod osiedlowym sklepem dostrzega rytuał oddawania czci bóstwom?

Badacz zjawisk społecznych nie znajdzie w tej książce niczego oryginalnego. Na jej lekturze skorzysta przede wszystkim laik, który chciałby się przekonać, że otaczająca go rzeczywistość jest nie mniej magiczna, niż niejednego plemienia, które odwiedził Cejrowski. Niech się przyzna, kto w "napowietrznej libacji alkoholowej" pod osiedlowym sklepem dostrzega rytuał oddawania...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Powieść o niespełnionej miłości? Nie! To studium męskiej zazdrości i zawiści. Postać Karenina wytrwale zabiega o uwagę czytelników i trzeba przyznać, że robi to skutecznie, spychając Annę w cień. Posługując się metaforą sportową można powiedzieć, Aleksiej Karenin jest głównym rozgrywającym całej powieści i to on jest odpowiedzialny za to, co przytrafia się Annie.

Powieść o niespełnionej miłości? Nie! To studium męskiej zazdrości i zawiści. Postać Karenina wytrwale zabiega o uwagę czytelników i trzeba przyznać, że robi to skutecznie, spychając Annę w cień. Posługując się metaforą sportową można powiedzieć, Aleksiej Karenin jest głównym rozgrywającym całej powieści i to on jest odpowiedzialny za to, co przytrafia się Annie.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Warto przeczytać, by stanąć oko w oko z utylitarnym potworem, zachwycić się pięknem i prostotą liberalnej utopii, a na koniec odetchnąć z ulgą, że, jak każda utopia, nie ma ona szans na realizację.

Warto przeczytać, by stanąć oko w oko z utylitarnym potworem, zachwycić się pięknem i prostotą liberalnej utopii, a na koniec odetchnąć z ulgą, że, jak każda utopia, nie ma ona szans na realizację.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

W swej wymowie, przewrotna obrona instytucjonalnego Kościoła.

W swej wymowie, przewrotna obrona instytucjonalnego Kościoła.

Pokaż mimo to