-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik253
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Biblioteczka
2022-10
2023-01-08
High quality uszanowanko za klimat. I za dialogi.
Kiedy pan Carlos opowiada o tym, że dzień był upalny, to mi autentycznie robiło się gorąco. Kiedy wskazywał na cień, mówiąc "coś tam jest", to czekałam aż sam diabeł zaatakuje. A kiedy otwierał usta bohaterom, czasem czytałam kilka razy te same wypowiedzi, żeby jeszcze raz posmakować tych aromatycznych kąsków.
Medium quality uszanowanko za głównego bohatera i poboczne postaci.
Sprawiało mi przyjemność śledzenie ich historii. Dało się odczuć różnice w charakterach. Główny bohater, który wg mnie jest najtrudniejszą postacią do prowadzenia, szybko zyskał moje uznanie i jego decyzje były dla mnie zrozumiałe. Nie zawsze mądre, ale to zupełnie nie o to chodzi. Postać Caraxa, choć domyślałam się kim jest, zupełnie mnie zmyliła. Dzięki mojej błędnej interpretacji stworzyłam w głowie dodatkową fantastyczną postać - samego diabła. Poznanie prawdy było satysfakcjonujące.
Low quality uszanowanko za zbyt duże stężenie Barcelony w Barcelonie.
Najsłabszym dla mnie elementem narracji jest nadmiar topografii miasta. Rozumiem, że są ludzie, którym opisy malują w głowie obrazy, ale nie jestem amatorką zbyt wielu pociągnięć pędzlem.
High quality uszanowanko za klimat. I za dialogi.
Kiedy pan Carlos opowiada o tym, że dzień był upalny, to mi autentycznie robiło się gorąco. Kiedy wskazywał na cień, mówiąc "coś tam jest", to czekałam aż sam diabeł zaatakuje. A kiedy otwierał usta bohaterom, czasem czytałam kilka razy te same wypowiedzi, żeby jeszcze raz posmakować tych aromatycznych kąsków.
Medium...
2022
Wysoka nota przede wszystkim za dostęp do fascynującego świata terapeutów. Wgląd w superwizje i przebieg fabuły z perspektywy osoby, która pracuje z pacjentami, była dla mnie kosmicznie interesująca. Autoobserwacja emocji głównej bohaterki na duży plus.
Czuję jednak niespójność w jej działaniach. Z jednej strony super profesjonalna, z drugiej popełnia podstawowe błędy. Niespójność pojawia się ona już na samym początku i trwa przez długość książki - może to irytować. Mnie denerwowało. Jednocześnie potrafię to usprawiedliwić ogromną traumą, jakiej doznała Ruth. To po prostu taka konstrukcja bohatera, który pod wpływem zbyt emocjonalnych doświadczeń zaczyna postępować wbrew swojej dotychczasowej naturze. Jeśli, jako odbiorca, poznaję Ruth w momencie, w którym ona już jest w procesie radzenia sobie ze swoim problemem, to oczywiste, że najpierw poznam ją od tej nieprofesjonalnej, "uszkodzonej" strony. Treść udowadnia, że ta irytacja wynikła raczej z braku zrozumienia problemu głównej bohaterki.
Widzę, że w opiniach ludzie bulwersują się: "to nie jest żaden thriller psychologiczny!" I słusznie, bo to w opisie i prezentacji książki widzę największą niespójność. Odcinając jednak "okładkę" mogę bez żalu postawić 8/10.
Wysoka nota przede wszystkim za dostęp do fascynującego świata terapeutów. Wgląd w superwizje i przebieg fabuły z perspektywy osoby, która pracuje z pacjentami, była dla mnie kosmicznie interesująca. Autoobserwacja emocji głównej bohaterki na duży plus.
Czuję jednak niespójność w jej działaniach. Z jednej strony super profesjonalna, z drugiej popełnia podstawowe błędy....
Kiedy coś pięknego się kończy, jego rolą jest tkwić w naszej pamięci. Zmartwychwstanie uniwersum świata czarodziejów przypomina mi fragment opowieści o Trzech Braciach. Jeden z nich chciał powołać do życia swoją ukochaną dzięki kamieniowi wskrzeszenia. Jednak ta wróciła zimna i pusta. To nie była kobieta, którą znał. Tak też czuję, czytając Baśnie Barda Beedle'a.
Czyta się to zupełnie inaczej niż "Harry'ego", mimo że Rowling trzyma się kurczowo zbudowanego przez siebie świata. Być może dzięki tej narracji, być może przez otoczenie, w jakim czytałam książkę, trochę wróciło do mnie echo czarodziejskich wspomnień.
Kiedy coś pięknego się kończy, jego rolą jest tkwić w naszej pamięci. Zmartwychwstanie uniwersum świata czarodziejów przypomina mi fragment opowieści o Trzech Braciach. Jeden z nich chciał powołać do życia swoją ukochaną dzięki kamieniowi wskrzeszenia. Jednak ta wróciła zimna i pusta. To nie była kobieta, którą znał. Tak też czuję, czytając Baśnie Barda Beedle'a.
więcej Pokaż mimo toCzyta się...