-
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński8 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać459 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2024-03-12
2023-07-18
Przed lekturą tej książki wiedziałem, że Elisabeth Kübler-Ross określiła pięć psychologicznych etapów, które przechodzi pacjent na wiadomość o nieuleczalnej chorobie i perspektywie rychłej śmierci: zaprzeczenie, gniew, targowanie się, depresja, akceptacja, dlatego spodziewałem się ciekawego wykładu związanego z tym tematem. Niestety książka zawiodła mnie na całej linii.
Nie wiem, jak były napisane inne książki pani Kübler-Ross, ale odniosłem wrażenie, że „Życiodajna śmierć” to opowieść oderwanej już od rzeczywistości starszej pani. Za chwilę wyjaśnię dlaczego.
Przede wszystkim jest to tekst dla osób głęboko wierzących w Boga, do których się nie zaliczam (zapewne część czytelników uzna teraz resztę tej recenzji za nieistotną, no cóż – trudno). Autorka, która była przecież uznanym psychiatrą, w omawianej książce zupełnie „odleciała” w kierunku pseudonauki, wierzeń i parapsychologii. Mało tego, uznaje wszystkie osoby, które nie zgadzają się z jej wizją, za niewystarczająco dojrzałe, a przez to niewarte uwagi. Oto kilka cytatów potwierdzających to podejście:
– [Autorka pisała w poprzednim akapicie o tym, co wg niej dzieje się po śmierci]: „Z drugiej strony ludziom, którzy w to nie wierzą, nie wystarczy nawet milion przykładów. Dalej będą twierdzić, że wszystko polega na nieodtlenieniu mózgu. Ale to nie odgrywa żadnej roli, bo kiedy będą umierać i tak się dowiedzą, jak jest. Chciałabym być przy tym, jak ci ludzie, którzy rzucali mi kłody pod nogi, kiedy mówiłam o stanach bliskich śmierci, będą sami przechodzić na »drugą stronę«. Chciałbym popatrzeć, jaką minę zrobią, a potem »pokazać im język«” (s. 80).
– „Ci, którzy chcą wierzyć – uwierzą. Ci, którzy chcą się dowiedzieć – dowiedzą się. Ci, którzy nie są gotowi przyjąć tego, co im się przekazuje do wiadomości, nawet gdyby zebrało się 150 tys. przypadków i tak zbiorą 150 tys. argumentów przeciw. Ale to już ich problem” (s. 91).
Czy tak powinien pisać uznany psychiatra? Przeczy to wszelkim normom uznawanym w nauce, a przede wszystkim zamyka drogę do jakiegokolwiek dialogu. To nie koniec, bo autorka ignoruje wiedzę naukową w kilku innych miejscach, pisząc zwyczajne bzdury, bo trudno nazwać to inaczej. Oto przykłady:
– „Po tak wielu latach przeżytych z umieraniem zdałam sobie sprawę, że choć egzystujemy miliony lat jako ludzkie istoty, nie doszliśmy do powszechnie uznawanej odpowiedzi dotyczącej pytania najważniejszego ze wszystkich – jaki jest cel życia i cel śmierci” (s. 95).
Badania naukowe wykazały, że człowiek rozumny (Homo sapiens), a jak sądzę ten gatunek autorka miała na myśli, wyewoluował około 200 tys. lat temu na terenie Afryki. Najnowsze badania wykopaliskowe zdają się sugerować, że mogło to być nawet 315 tys. lat temu. W każdym razie obu tym liczbom daleko do „milionów lat”.
– „[…] kiedy opuszczamy nasze fizyczne ciało, przechodzimy do wymiaru, w którym nie istnieje czas ani pojęcie miejsca. Dlatego też możemy »podróżować« z szybkością myśli – tam, dokąd chcemy” (s. 100–101).
„Prędkość myśli”, a więc impulsów nerwowych, jest dobrze zbadana przez naukowców. Najszybsze impulsy osiągają ok. 120 m/s (ok. 430 km/h), a więc wcale nie tak szybko, jeśli mielibyśmy z taką prędkością podróżować „tam, dokąd chcemy”.
– [Autorka opisuje swoje doświadczenia po wprowadzeniu w trans z deprywacją sensoryczną, choć ona oczywiście tego tak nie nazywa]. „Aby uniknąć problemów, zdecydowałam, że użyję prędkości szybszej od światła i przeniosę się tak daleko, jak nikt jeszcze nie dotarł podczas eksperymentów związanych z opuszczaniem ciała” (s. 116).
To bardzo ciekawe, że autorka z taką łatwością osiąga prędkość szybszą od światła, zwłaszcza że jest to niemożliwe. Cząstka rozpędzona do takiej prędkości zyskałaby nieskończoną energię, a to przeczy prawom fizyki. Kwestię tę wyjaśnił Albert Einstein.
Na koniec skandaliczna moim zdaniem myśl autorki na temat osób poważnie myślących o samobójstwie:
„Na moim ostatnim seminarium było 17 osób stojących o krok od samobójstwa. Seminarium stanowiło ich ostatnią deskę ratunku. […] Tych ludzi trzeba brać na serio, ale trzeba im też uświadomić , że to my sami jesteśmy całkowicie odpowiedzialni za nasze życie. Dlatego nie róbcie z siebie ofiar i nie traćcie czasu, lamentując nad sobą. To wy sami i wybory, których w życiu dokonywaliście, zaprowadziły was tam, gdzie teraz jesteście” (s. 148).
Mam nadzieję, że nikt z uczestników tego seminarium nie targnął się na swoje życie, bo po takich „radach” pani psychiatry mogli jedynie poczuć jeszcze większą chęć skończenia ze sobą.
Książka jest polecana osobom, które straciły kogoś bliskiego lub które dowiedziały się o ciężkiej chorobie własnej bądź członka rodziny. Być może osoby wierzące widzą ten tekst inaczej i potrafią z niego czerpać pozytywy. Osobiście będę ją jednak każdemu odradzał, bo w żadnym wypadku nie jest to poradnik psychologiczny, a raczej katecheza (i to słaba) napisana przez osobę, która sama nie do końca radziła sobie ze swoją sferą psychiczną, co zresztą można było wyczytać na kartach książki. Szkoda, bo autorka wniosła wiele dobrego do psychiatrii i tanatologii. Mogę jedynie żywić nadzieję, że inne (wcześniej napisane) książki Elisabeth Kübler-Ross są lepsze.
Przed lekturą tej książki wiedziałem, że Elisabeth Kübler-Ross określiła pięć psychologicznych etapów, które przechodzi pacjent na wiadomość o nieuleczalnej chorobie i perspektywie rychłej śmierci: zaprzeczenie, gniew, targowanie się, depresja, akceptacja, dlatego spodziewałem się ciekawego wykładu związanego z tym tematem. Niestety książka zawiodła mnie na całej linii....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-04-13
2022-04-09
2021-12-30
2021-05-09
2020-10-08
2016-08-25
2017-10-22
Stephen Hawking to bardzo ważna postać dla współczesnej nauki. Chyba każdy z nas słyszał, że żył w naszych czasach genialny naukowiec o tym nazwisku. Jego postać na różnych płaszczyznach przeniknęła nawet do popkultury. Hawking w swoich wywodach naukowych neguje istnienie „Genialnego Stwórcy” Wszechświata, co siłą rzeczy spotkało się z dużym sprzeciwem środowisk religijnych. I o tym między innymi jest ta książka.
Jeśli chodzi o początki Wszechświata, to prywatnie znacznie bliżej mi do rozumowania proponowanego przez Hawkinga, a także wielu innych naukowców, ale chcąc być obiektywnym w swoich ocenach, postanowiłem poznać również głos antagonistów. Pomyślałem, że książeczka profesora matematyki z Cambridge, która była reklamowana jako akademicki esej polemiczny, będzie tutaj idealnym wyborem. Pan Lennox zawiódł mnie jednak na całej linii, przede wszystkim swoim stylem, językiem i formą prowadzenia „dyskusji”. Sformułowania typu „wściekłe wycie naukowców-ateistów” nie przystoi naukowej bądź filozoficznej dyspucie. Ponadto autor podchodzi do Hawkinga jak do „studenciaka”, który zbyt wiele sobie wyobraża, i sugeruje, że Hawking nie ma pojęcia, o czym pisze, i nie rozumie ni w ząb prądów filozoficznych. Po szeregu ataków na teorie Hawkinga ostatecznie filozoficzna kontra Lennoxa sprowadza się do tego, że on wierzy, że Bóg istnieje i że czyni cuda, i tylko pyszni naukowcy-ateiści mogą próbować udowadniać, że jest inaczej, robiąc to na własną zgubę i wystawiając się na pośmiewisko. Jednym z argumentów za takim stwierdzeniem było wskazanie, że religię chrześcijańską wyznają na świecie „miliony, jeśli nie miliardy ludzi”… Przepraszam bardzo, ale serio?! Skoro tyle osób w to wierzy, to musi być prawda? Myślę, że miliony ludzi wierzą, że czarny kot przynosi pecha, ale czy faktycznie tak jest?
Miałem nadzieję, że proreligijni uczestnicy debaty naukowej i filozoficznej potrafią w lepszy sposób bronić swoich racji. Pan Lennox jest dla mnie pieniaczem, który wybił się ze swoją książką wyłącznie poprzez nazwisko Hawkinga na okładce.
Stephen Hawking to bardzo ważna postać dla współczesnej nauki. Chyba każdy z nas słyszał, że żył w naszych czasach genialny naukowiec o tym nazwisku. Jego postać na różnych płaszczyznach przeniknęła nawet do popkultury. Hawking w swoich wywodach naukowych neguje istnienie „Genialnego Stwórcy” Wszechświata, co siłą rzeczy spotkało się z dużym sprzeciwem środowisk...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to