Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , , , , , ,

Bardzo, bardzo ważna książka, którą każda osoba cis powinna przeczytać. Osadzona w trans historii świata anglojęzycznego i skupiona głównie na współczesnym kontekście brytyjskim, więc dla nieznających Wielkiej Brytanii kulturowo może być wyzwaniem, ale zdecydowanie warto.

Bardzo, bardzo ważna książka, którą każda osoba cis powinna przeczytać. Osadzona w trans historii świata anglojęzycznego i skupiona głównie na współczesnym kontekście brytyjskim, więc dla nieznających Wielkiej Brytanii kulturowo może być wyzwaniem, ale zdecydowanie warto.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jestem za młoda, żeby pamiętać, kiedy Czubaszek była czytana w radiu, w telewizji też nigdy jej nie oglądałam. Jedyne, co wiedziałam, to nazwisko, i że to satyryczka która nie gryzie się w język. Nigdy wcześniej nie czytałam niczego jej autorstwa, i ta pozycja chyba nie była najlepszą wyborem na pierwszy raz. Nie wiem, czego oczekiwałam po tej książce, ale jestem dosyć zawiedziona.

Czyta się bardzo lekko i szybko, na urlopie skończyłam te książkę w jeden wieczór. Jednak czytanie unieprzyjemnia brak wydawałoby się jakiejkolwiek redakcji i porządnej korekty. Jest trochę literówek, w wielu podrozdziałach następujących po sobie powtarzane są te same zdania. Książka generalnie bez ładu i składu, jakby została sklejona z kompletnie oderwanych od siebie fragmentów i wydana bez redakcji. Fragmenty skopiowane z tekstów pisanych na maszynie są napisane małą czcionką i dość niewyraźne - najgorszy jest ostatni taki fragment, z którego zdołałam przeczytać tylko połowę, rozróżnianie poszczególnych liter było niemal niemozliwe.

Sama Czubaszek prezentuje miks poglądów, wśród których tematy aborcji (to, że 6 lat po publikacji komentarze Czubaszek są nadal aktualne, a nawet bardziej, jest tragiczne) i adopcji dzieci przez pary homoseksualne są progresywne, co przeczytałam z pozytywnym zaskoczeniem. Jednocześnie autorka nieustannie się linczuje jako osobę leniwą, bez talentu, i bez znaczenia, i niestety książka trąca zinternalizowaną mizoginią - powtarzanie stereotypów o nadwrażliwych, płytkich i emocjonalnych kobietach w środowisku zawodowym, i o feministkach nienawidzących mężczyzn było dla mnie bardzo niekomfortowe.

Ot, czytadło na jeden wieczór, niewymagające. Zdecydowanie mu odbiera fatalna redakcja i korekta. Raczej dla fanów Czubaszek z celem przeczytania wszystkiego, co napisała, niż dla nieznających jej twórczości.

Jestem za młoda, żeby pamiętać, kiedy Czubaszek była czytana w radiu, w telewizji też nigdy jej nie oglądałam. Jedyne, co wiedziałam, to nazwisko, i że to satyryczka która nie gryzie się w język. Nigdy wcześniej nie czytałam niczego jej autorstwa, i ta pozycja chyba nie była najlepszą wyborem na pierwszy raz. Nie wiem, czego oczekiwałam po tej książce, ale jestem dosyć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Fascynująca analiza świata przez soczewkę geografii i tego, jak wpływała ona (i do dziś wpływa) na politykę międzynarodową i funkcjonowanie społeczeństw. Bardzo ciekawa lektura również z perspektywy czasu - wydana w 2016, czytanie jej z wglądem na wydarzenia ostatnich 6 lat (globalna pandemia, Brexit, początek i koniec Trumpa, wycofanie Amerykanów z Afganistanu, kryzys migracyjny, wciąż trwająca wojna w Ukrainie i inne) było perspektywą, którą właściwie może oddać tylko słowo "insightful". Każdy powinien ją przeczytać.

Fascynująca analiza świata przez soczewkę geografii i tego, jak wpływała ona (i do dziś wpływa) na politykę międzynarodową i funkcjonowanie społeczeństw. Bardzo ciekawa lektura również z perspektywy czasu - wydana w 2016, czytanie jej z wglądem na wydarzenia ostatnich 6 lat (globalna pandemia, Brexit, początek i koniec Trumpa, wycofanie Amerykanów z Afganistanu, kryzys...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Poprawna, ale bez rewelacji. Dużo zdjęć i takie trochę wyliczanki tytułów związanych z bohaterkami. Dosyć ciekawa z punktu widzenia osoby, która jest zbyt młoda, by widzieć bohaterki na ekranie w czasach ich największej świetności.

Poprawna, ale bez rewelacji. Dużo zdjęć i takie trochę wyliczanki tytułów związanych z bohaterkami. Dosyć ciekawa z punktu widzenia osoby, która jest zbyt młoda, by widzieć bohaterki na ekranie w czasach ich największej świetności.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Lekkie czytadło, idzie szybciutko. Ot, lektura na odpoczynek dla głowy. Ale nie bardzo jest to autobiografia - raczej wspomnienia, informacje podane są wyrywkowe i miejscami nie po kolei. Plus wszystko podszyte codziennym seksizmem ("Ja nie jestem kobietą, żeby aż tak przeżywać to, co widzę w lustrze"...), co nie było komfortowe. Wartościowe uwagi nt. edukacji seksualnej, ciekawostki o nastawieniu Polaków i Polek do seksu i o politykach-krzykaczach, którzy w ukryciu mają z seksem problemy i muszą się wyżyć w parlamencie. Całkiem interesująca, zdecydowanie nieobowiązkowa.

Lekkie czytadło, idzie szybciutko. Ot, lektura na odpoczynek dla głowy. Ale nie bardzo jest to autobiografia - raczej wspomnienia, informacje podane są wyrywkowe i miejscami nie po kolei. Plus wszystko podszyte codziennym seksizmem ("Ja nie jestem kobietą, żeby aż tak przeżywać to, co widzę w lustrze"...), co nie było komfortowe. Wartościowe uwagi nt. edukacji seksualnej,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Wyborna. Odsłaniająca perspektywy, nad którymi wielu ludzi nigdy nie zastanawia się głębiej, ale wszyscy skłonni są niektóre z nich natychmiast zjechać. Szczególnie fascynująca była dla mnie opowieść ostatnia, terapeutki zajmującej się seksualnością osób z niepełnosprawnościami. Dobrze było, za pomocą notatek kończących każdy reportaż, poznać choć trochę perspektywę Rafała, której nie widać w jego wywiadach na YouTube - te są zawsze obiektywne i skupione na rozmówcy, osobiste poglądy Rafała pozostają w cieniu, tymczasem tutaj one są i wzbogacają rozdziały.

Prawdziwie otwiera oczy na szerokie spektrum spraw, które często są tabu. Doceniam to, jak wielu ludziom Rafał dał głos i możliwość opowiedzenia swej historii w sposób anonimowy.

Wyborna. Odsłaniająca perspektywy, nad którymi wielu ludzi nigdy nie zastanawia się głębiej, ale wszyscy skłonni są niektóre z nich natychmiast zjechać. Szczególnie fascynująca była dla mnie opowieść ostatnia, terapeutki zajmującej się seksualnością osób z niepełnosprawnościami. Dobrze było, za pomocą notatek kończących każdy reportaż, poznać choć trochę perspektywę Rafała,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Lektura obowiązkowa dla każdego, komu na sercu leży dobro naszej planety. Napisana rewelacyjnie, z dużą dozą humoru, i naszpikowana faktami i danymi (z bardzo szczegółową bibliografią, do której w każdej chwili można się odwołać). Sprawi, że częściej przystaniesz i zastanowisz się nad wpływem swoich zachowań i wyborów w skali świata, być może będzie bodźcem do zmian. Bardzo gorąco polecam wszystkim.

Lektura obowiązkowa dla każdego, komu na sercu leży dobro naszej planety. Napisana rewelacyjnie, z dużą dozą humoru, i naszpikowana faktami i danymi (z bardzo szczegółową bibliografią, do której w każdej chwili można się odwołać). Sprawi, że częściej przystaniesz i zastanowisz się nad wpływem swoich zachowań i wyborów w skali świata, być może będzie bodźcem do zmian. Bardzo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Skończyłam czytanie, adekwatnie, rzekomo najstraszniejszego dnia w roku. Bo ta książka, mimo że ma już prawie 30 lat, nadal jest przerażająco aktualna. Mina rzedła mi coraz bardziej z każdą stroną. Głęboka analiza różnych aspektów mitu urody, które kontrolują kobiety (i już wtedy zaczynały kontrolować też mężczyzn; w tym momencie powiedziałabym, że mit urody kontroluje całe społeczeństwo). Bardzo smutna, otwierająca oczy na rzeczy, na które nie zwracamy świadomie uwagi, ale które i tak wywierają na nas wpływ. Poparta obszerną literaturą, książkami, publikacjami naukowymi, aktami politycznymi - dla chcących pogrzebać w źródłach to istna bajka.
Rzetelna. Trudna. Najstraszniejsza książka, jaką przeczytałam od dawna.
Ale kończy się "dobrze" - w cudzysłowie, bo to od nas zależy, czy dobrze faktycznie będzie. Ostatni rodział daje nadzieję, o ile tylko kobiety zaczną postrzegać inne kobiety jako sojuszniczki, a nie wrogów, i kochać siebie wbrew temu, co media wpierają jako warte kochania.
Obowiązkowa pozycja dla każdego, kto nazywa siebie feminist(k)ą. Ale nie tylko interesujący się feminizmem powinni ją przeczytać, bo zrobić to powinien absolutnie każdy.

Skończyłam czytanie, adekwatnie, rzekomo najstraszniejszego dnia w roku. Bo ta książka, mimo że ma już prawie 30 lat, nadal jest przerażająco aktualna. Mina rzedła mi coraz bardziej z każdą stroną. Głęboka analiza różnych aspektów mitu urody, które kontrolują kobiety (i już wtedy zaczynały kontrolować też mężczyzn; w tym momencie powiedziałabym, że mit urody kontroluje całe...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jeden wielki pseudonaukowy bełkot.

Bardzo przykre jest to, że absolwent tak renomowanego uniwersytetu, jakim jest Oxford, prezentuje coś takiego. Najogólniej mówiąc: brak zrozumienia podstawowych mechanizmów i pojęć z zakresu ewolucji, przeinaczanie jej teorii (choćby stwierdzenie, że naturalna selekcja jest przypadkowa - ręce opadają), stanowiska niepoparte żadnymi dowodami.
Żenujące błędy, na które żaden biolog nigdy by sobie nie pozwolił:
1) stwierdzenie, że żółw ma odnóża. Odnóża. Dla niewtajemniczonych: każda osoba zajmująca się biologią wie, że to pojęcie zarezerwowane jest tylko dla stawonogów. Żółwie mają kończyny, nie odnóża.
2) "zwierzęta wodne nie potrzebują nerek, ponieważ produkty przemiany materii, np. amoniak, wypłukiwane są przez wodę" - doprawdy? Chyba nigdy nie przeczytałam tak bezmyślnego stwierdzenia odnośnie biologii. Po pierwsze zależy to od tego, czy zwierzę jest hipo-, hiper-, czy izoosmotyczne względem jego środowiska życia; po drugie - mięczaki mają nerki. Dalej nie będę się produkować, bo na takie tępe, od początku źle sformułowane zdania aż szkoda czasu.
Idiotyczne porównanie biologii do informatyki, która została stworzona przez człowieka.

Nobliści, na których powołuje się autor w jednym z rozdziałów, to w większości fizycy, chemicy i lekarze, we wspomnianej grupie pojawiło się zaledwie 2 genetyków. Mnóstwo naukowców w przytoczonych cytatach wspomina o bóstwie, powołuje się na nie; co stoi oczywiście w sprzeczności z tym, na czym bazuje nauka - na istnienie jakiegokolwiek bóstwa nie ma żadnych dowodów. Ci, w których wypowiedziach bóstwa nie ma, wspominają o niedoskonałości nauki, o tym, że nie wszystko jest jej znane i przez nią rozumiane. Problem w tym, że to nie jest nic nowego i nic złego. Szanujący się naukowiec z dumą powie, że nie wie, ale pracuje na tym, żeby się dowiedzieć. Nie potrzebuje tymczasowo wypełniać dziur w swojej wiedzy bajeczkami o niewidzialnym przyjacielu. Autor książki, jak widać, tego nie rozumie, wydaje mu się, że takie stwierdzenia popierają jego tezy - podczas gdy jest zupełnie odwrotnie.

Wpychanie do gardła swoich teorii pro-birth (bo "pro-life" to nie można tego nazwać) o "zabijaniu płodów"; próby wywołania w czytelniku niczym nieuzasadnionego poczucia winy; postawienie Dawkinsa i Singera w jednym rzędzie ze zbrodniarzami wojennymi w osobach Hitlera i Mengele, i opisanie tego pierwszego tylko jako wojującego ateisty i zwolennika teorii ewolucji (jak gdyby było to coś złego), przy całkowitym zignorowaniu jego wykształcenia i pracy naukowej - niedopuszczalne. Absurdalne stwierdzenie, z którego wynika, że edukacja seksualna jest zła. W rozdziale o eugenice stronnicze skupienie uwagi tylko na eugenice negatywnej, brak nawet zająknięcia się na temat eugeniki pozytywnej. Głoszenie nieudowodnionych teorii o światowym potopie, który nie został poparty wynikami badań. No i oczywiście klasyczny brak rozróżnienia między "teorią" i "teorią naukową".

Co do ewolucji mają opinie środowisk religijnych, to nie wiem. Zupełnie nie rozumiem poświęcenia temu tematowi całego osobnego rozdziału. Ba, nie rozumiałabym poświęcenia mu nawet jednego zdania.

Jedyny pozytywny aspekt tej publikacji to kilka stron o tym, że należy dbać o bioróżnorodność i ochraniać gatunki zagrożone wyginięciem. Nie jest to jednak żadna odkrywcza informacja, każdy myślący człowiek zdaje sobie z tego sprawę. Ponadto temat ten został jedynie zasygnalizowany, o jakiejkolwiek analizie można sobie pomarzyć.

Od strony technicznej: koszmarne wydanie. Błędy w druku, niepoprawne gramatycznie formy - korektor chyba nigdy nie widział tego na oczy. Ilość obrazków (niektóre bardzo wątpliwej jakości) i powtórzeń na marginesach przywodzi na myśl książkę dla dzieci uczących się czytać. Co ciekawe - każdy obrazek ma na końcu książki podane źródło, z którego pochodzi. Bibliografii co do treści oczywiście brak. W sekcji "Recenzje" zamieszczone są aż dwie(!) recenzyjki, dwóch profesorów, z których jeden zawodowo zajmuje się wyłącznie drzewami od co najmniej 1970 roku, a o drugim w internecie nie można znaleźć nic.

Autor to oszołom. Naprawdę szkoda czasu na taką męczarnię.

Jeden wielki pseudonaukowy bełkot.

Bardzo przykre jest to, że absolwent tak renomowanego uniwersytetu, jakim jest Oxford, prezentuje coś takiego. Najogólniej mówiąc: brak zrozumienia podstawowych mechanizmów i pojęć z zakresu ewolucji, przeinaczanie jej teorii (choćby stwierdzenie, że naturalna selekcja jest przypadkowa - ręce opadają), stanowiska niepoparte żadnymi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Przeczytałam "Dżumę", ocena dotyczy tylko jej.

Przeczytałam "Dżumę", ocena dotyczy tylko jej.

Pokaż mimo to

Okładka książki Biologia Michael L. Cain, Neil A. Campbell, Robert B. Jackson, Peter V. Minorsky, Jane B. Reece, Lisa A. Urry, Steven A. Wasserman
Ocena 8,9
Biologia Michael L. Cain, Ne...

Na półkach: , , , , ,

Uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam!
Najlepiej napisana pozycja biologiczna, w jaką miałam okazję się zagłębić, udowadnia, że podręcznik może być książką ciekawą, do której chce się wracać.
Nieraz łapię się na tym, że szukam tylko jednej informacji, a kończę na dwugodzinnej sesji czytelniczej, pochłonięta przez procesy i zjawiska mające miejsce w przyrodzie.
Nie niezbędna, ale niesamowicie pomocna również w nauce do matury, sprawia, że jest ona przyjemnością; stawia na faktyczne zrozumienie, a nie bezmyślne wyklepanie czegoś na pamięć.
Gorąco polecam, dla pasjonatów biologii na poziomie licealnym i początkowym studenckim to moim zdaniem pozycja obowiązkowa.

Uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam!
Najlepiej napisana pozycja biologiczna, w jaką miałam okazję się zagłębić, udowadnia, że podręcznik może być książką ciekawą, do której chce się wracać.
Nieraz łapię się na tym, że szukam tylko jednej informacji, a kończę na dwugodzinnej sesji czytelniczej, pochłonięta przez procesy i zjawiska mające miejsce w przyrodzie.
Nie niezbędna, ale...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Uff, nareszcie przez nią przebrnęłam. Nigdy więcej. Właściwie zabrałam się z nią tylko dlatego, że otrzymałam ją od koleżanki w ramach inside joke, jako że była w centrum uwagi w jednym z odcinków serialu "Friends".
Moralizatorska do bólu, właściwie w każdym rozdziale autorka umieściła jakąś złotą myśl czy inną radę wychowawczą. Co gorsza, wcale nie subtelnie, czytelnik wręcz dostaje tym prawieniem morałów w twarz. Nic nie pozostaje do odkrycia, do dojścia do tego samemu, wszystko powiedziane wprost.
Widać też bardzo, że to książka z innej epoki. Oczywiście nie spodziewałam się lektury rodem z naszych czasów, ale moment, w którym matka powiedziała Jo i Meg, że (parafrazując) wyjście za dobrego człowieka za mąż to największy sukces, jaki może osiągnąć kobieta, trochę puściły mi nerwy, zwłaszcza, że czuję się feministką. (Nie, nie nienawidzę mężczyzn ani nie sądzę, że są gorsi od kobiet. Uważam po prostu, że wszyscy powinniśmy być równo traktowani, z poszanowaniem naszych różnic, niemniej jednak równo.) Absolutnie się z tym nie zgadzam. Kiedy już zacznie się widzieć niesprawiedliwości społeczne i seksizm, nie można przestać, i dlatego właśnie tak byłam wyczulona na wszystkie dyskryminujące kwestie w tej książce. Wtedy, kiedy ją napisano, nie były one oczywiście tak postrzegane, ale według standardów dzisiejszych takie właśnie są. Ciężki orzech do zgryzienia, jeśli ktoś uważa kwestie tolerancji, szacunku i równouprawnienia za tak istotne, jak ja.
Córeczki niemal idealne, co też mi nie odpowiadało. Brakowało tu jakiegoś silnego, niezależnego charakteru - na początku miałam nadzieję, że okaże się nim Jo, ale niestety jej postać wraz z trwaniem lektury coraz bardziej się tępiła. Wielka szkoda, bo miała ogromny potencjał bycia nietuzinkową.
No i ta ich nieszczęsna wiara. Modlitewne rytuały co wieczór + "jak trwoga to do boga" doskonale opisuje bohaterki. Wszystkie o charakterze na tyle słabym, że byle co się stało, a one od razu się modliły, zamiast racjonalnie pomyśleć, co można zrobić, i działać.
Generalnie nie podobała mi się, była męcząca i nie zgadzała się totalnie z moim światopoglądem. W ostateczności można sięgnąć, ale chyba tylko po to, żeby przekonać się, o ile lepiej żyje się kobietom dziś, niż w XIX wieku, bez tych wszystkich bzdurnych konwenansów.

Uff, nareszcie przez nią przebrnęłam. Nigdy więcej. Właściwie zabrałam się z nią tylko dlatego, że otrzymałam ją od koleżanki w ramach inside joke, jako że była w centrum uwagi w jednym z odcinków serialu "Friends".
Moralizatorska do bólu, właściwie w każdym rozdziale autorka umieściła jakąś złotą myśl czy inną radę wychowawczą. Co gorsza, wcale nie subtelnie, czytelnik...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Opowieść o tym, jak człowiek potrafi zaprzyjaźnić się z koniem. O wytrzymałości i zaufaniu. O relacjach międzyludzkich w Amerykach lat 20. XX wieku.
Tschiffely od razu uprzedza, że nie jest pisarzem. Może właśnie to nadało jego książce tak surowy, prawdziwy wydźwięk. Żadnego owijania w bawełnę i lania wody, czysta relacja z podróży, którą wielu jemu współczesnym uważało za absurdalną i absolutnie niemożliwą do odbycia (swoją drogą, sądzę, że i dziś wielu by tak sądziło).
Krajobrazy i ludzie Ameryki Łacińskiej opisane są tak cudnie, że podczas czytania dosłownie miałam ochotę rzucić wszystko, wsiąść w siodło i pojechać tą samą trasą, co autor. Dużo cieplejsza relacja człowiek-człowiek, niż w Polsce.
Pozycja aż emanuje ogromną miłością i szacunkiem dla Manchy i Gato - wspaniałych koni, które ruszyły w wyprawę wraz z autorem. Autor świetnie pokazuje, jak ważne jest, by umieć się "dogadać" z takim zwierzęciem, i jak pięknie jest, kiedy uda się to osiągnąć.

Polecam wszystkim "awanturniczym" duszom, podróżnikom i miłośnikom koni - każde z nich znajdzie w tej książce coś dla siebie.

Opowieść o tym, jak człowiek potrafi zaprzyjaźnić się z koniem. O wytrzymałości i zaufaniu. O relacjach międzyludzkich w Amerykach lat 20. XX wieku.
Tschiffely od razu uprzedza, że nie jest pisarzem. Może właśnie to nadało jego książce tak surowy, prawdziwy wydźwięk. Żadnego owijania w bawełnę i lania wody, czysta relacja z podróży, którą wielu jemu współczesnym uważało za...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Pierwszy Bukowski w moim życiu, a ja od razu zapałałam do niego uwielbieniem.
Dawno nie czytałam książki, w której tyle stron byłoby wartych zagięcia, podkreślenia albo dopisania czegoś.
Od tych "Fragmentów..." aż emanuje prawdziwość, szczerość. Są takie surowe, jakby bezpośrednio z pesymistycznego serca ich autora. Wybitnie działają na wszelkie zmysły.
Wymagające, ale zasługujące na każdą poświęconą chwilę.
Myślę, że wybrałam znakomitą pozycję na pierwsze spotkanie z Bukowskim, trafił prosto w moją duszę.

Naprawdę warto.

Pierwszy Bukowski w moim życiu, a ja od razu zapałałam do niego uwielbieniem.
Dawno nie czytałam książki, w której tyle stron byłoby wartych zagięcia, podkreślenia albo dopisania czegoś.
Od tych "Fragmentów..." aż emanuje prawdziwość, szczerość. Są takie surowe, jakby bezpośrednio z pesymistycznego serca ich autora. Wybitnie działają na wszelkie zmysły.
Wymagające, ale...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Rozdział "Dziesięć powodów, dla których kocham Nowy Jork":

"2. Bo tutaj zasady to bardziej sugestie.
(...)
5. Bo wszyscy nie znoszą biznesmenów. Nawet biznesmeni."

Przypadkowe otwarcie tej książki właśnie w tym miejscu w Biedronce zadecydowało, że jej potrzebuję. I nie żałuję. Ani trochę, nawet tego, że wiem o pewnych rzeczach, które oflagowałabym jako TMI - too much information.
Koniec końców, właśnie takie TMI najwięcej mówią o nas jako ludziach.

O Lenie Dunham wcześniej nie słyszałam, o jej serialu też nie. Może to dlatego, że nie przepadam za telewizją (ale serialowe perełki potrafię decenić!). W związku z tym mocno się zdziwiłam, kiedy podzieliłam się z koleżanką informacją o najnowszej zdobyczy i nazwiskiem jej autorki, a ta wykrzyknęła (parafrazując): "Lena?! Oglądam jej serial! Jest taki, zabrzmi to głupio, ale życiowy.".
O serialu nie napiszę, bo jeszcze nie mam o nim nic do powiedzenia, ale książka - jakkolwiek cliché by to nie zabrzmiało - jest życiowa. Prawdziwa. Bez ogródek i gloryfikacji.
Na dobrą sprawę można powiedzieć, że to zbiór o wszystkim i o niczym - będzie to sama prawda.
Każda z pięciu sekcji książki przesycona jest humorem i dystansem, przez co rechotałam jak nienormalna jakoś przez połowę lektury (śmiałabym się i więcej, ale czytając w miejscu publicznym trochę nie wypada).
Mnogość poruszonych tematów i to, jak bardzo niektóre z nich zostały zgłębione, uniemożliwia mi trochę opisanie tej publikacji, bo nie chcę potem czuć, że powinnam jeszcze wspomnieć o tym, a o tym, no i jeszcze to i tamto, w związku z czym o treści więcej pisać nie będę.
Jedno jest pewne - ta kobieta coś w sobie ma. Przyciąga jak magnes swoim darem opowiadania, który sprawia, że to wszystko, co jest TMI, tylko bardziej zmusza czytelnika do pozostania przy lekturze.
Opłaci się. Bo każda historia, nieważne, czy jesteś gwiazdą czerwonego dywanu, czy fryzjerem, jest warta opowiedzenia i wysłuchania.

Rozdział "Dziesięć powodów, dla których kocham Nowy Jork":

"2. Bo tutaj zasady to bardziej sugestie.
(...)
5. Bo wszyscy nie znoszą biznesmenów. Nawet biznesmeni."

Przypadkowe otwarcie tej książki właśnie w tym miejscu w Biedronce zadecydowało, że jej potrzebuję. I nie żałuję. Ani trochę, nawet tego, że wiem o pewnych rzeczach, które oflagowałabym jako TMI - too much...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

A co, jeśli nasza rzeczywistość nie jest jedyna? Co, jeśli istnieje nieskończenie wiele wymiarów, w których nasze życie toczy się tak, jakbyśmy w którymś jego momencie dokonali innego wyboru?
Wokół takiego konceptu kręci się jeden z wątków fabuły.
Ciekawie, prawda? A do tego psychopata, córka zgwałconej nastolatki i cudowne dziecko, któremu w pewnym momencie życia usunięto gałki oczne.
Przedziwna mieszanka, ale jakimś cudem wszystko ze sobą dobrze współgra i się ze sobą zazębia.
Mocno psychologiczna, dopracowana pod każdym względem - na uwagę zasługują zwłaszcza postaci, stworzone co do najmniejszego detalu.
Czyta się bardzo płynnie i dość szybko, a ostatnie 200-250 stron wręcz jak z bicza strzelił - nie mogłam się oderwać, akcja toczyła się tak ciekawie!
Nie podobała mi się jedna rzecz - fanatyzm religijny bohaterów. Nie wszystkich, oczywiście, ale większości z tych pierwszoplanowych. Może niektórym nieodpowiednie wyda się użycie przeze mnie słowa "fanatyzm", ale to właśnie widzę w tej książce. Za religią nie przepadam, to raz, a dwa - w takim wydaniu już całkowicie mnie odrzuca.
Reszta - właściwie bez zarzutu.

A co, jeśli nasza rzeczywistość nie jest jedyna? Co, jeśli istnieje nieskończenie wiele wymiarów, w których nasze życie toczy się tak, jakbyśmy w którymś jego momencie dokonali innego wyboru?
Wokół takiego konceptu kręci się jeden z wątków fabuły.
Ciekawie, prawda? A do tego psychopata, córka zgwałconej nastolatki i cudowne dziecko, któremu w pewnym momencie życia usunięto...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Porwanie Baltazara Gąbki" było jedną z moich ulubionych bajek z dzieciństwa, do dzisiaj zresztą chętnie oglądam, kiedy się przypadkiem na nią natknę.
Przy którymś z kolei przetrząsaniu rodzinnej biblioteczki dojrzałam z tyłu półki, wciśniętą głęboko i niemal zmiażdżoną, starą, niemiłosiernie poplamioną i pożółkłą "Misję..." i wpadłam w zachwyt! Pojęcia zielonego nie miałam, że Gąbka nie jest tylko wytworem na potrzeby telewizji, ale także postacią literacką. Pozwoliłam sobie ją więc przywłaszczyć… Chwilowo ;)
Czytanie książki szło mi, mówiąc brzydko, jak krew z nosa, ale bynajmniej nie z powodu zawartości! Bo ta jest cudowna – przynajmniej dla mnie, pozwoliła mi poczuć się znów tak beztrosko, jakbym wciąż była dzieciakiem wlepiającym oczy w ekran telewizora w oczekiwaniu na ukochanego Smoka Wawelskiego i jego guzik przy czapce, który z niewiadomych powodów był obiektem mojego uwielbienia.
Czasem trzeba pozwolić sobie stać się znowu szkrabem – a ta książka jest do tego idealna.

"Porwanie Baltazara Gąbki" było jedną z moich ulubionych bajek z dzieciństwa, do dzisiaj zresztą chętnie oglądam, kiedy się przypadkiem na nią natknę.
Przy którymś z kolei przetrząsaniu rodzinnej biblioteczki dojrzałam z tyłu półki, wciśniętą głęboko i niemal zmiażdżoną, starą, niemiłosiernie poplamioną i pożółkłą "Misję..." i wpadłam w zachwyt! Pojęcia zielonego nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka-alegoria o próbie zrozumienia samego siebie i odkrycia Szczęścia (nieprzypadkowo dużą literą). Myślę, że celowo w wielu momentach niedopowiedziana, można samemu wyciągnąć ciekawe wnioski i wysnuć refleksje.
Czytało się bardzo szybko, autor ma świetne pióro.
Nie ma nad czym się rozpisywać, jedno słowo wystarczy: warto.

Książka-alegoria o próbie zrozumienia samego siebie i odkrycia Szczęścia (nieprzypadkowo dużą literą). Myślę, że celowo w wielu momentach niedopowiedziana, można samemu wyciągnąć ciekawe wnioski i wysnuć refleksje.
Czytało się bardzo szybko, autor ma świetne pióro.
Nie ma nad czym się rozpisywać, jedno słowo wystarczy: warto.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Piszę pod wpływem chwili, bo właśnie skończyłam czytać - ach, co to była za lektura! Świetne książkowe rozpoczęcie nowego roku :)
Niesamowicie zainteresowało mnie wydanie "Wołania kukułki", zapewne przez ogromny sentyment, jakim darzę Rowling, która stworzyła jednych z moich ulubionych za dzieciaka bohaterów w "Harrym Potterze". Pierwsza część bardzo przypadła mi do gustu, nie miałam więc żadnych wątpliwości przed przeczytaniem drugiego tomu serii.
Do agencji Strike'a przychodzi Leonora Quine, żona ekscentrycznego pisarza, który wyszedł z domu (co zresztą zdarzało mu się często) i zbyt długo nie wracał. Chce, aby detektyw przyprowadził jej męża z powrotem. Strike, w ramach urozmaicenia pomiędzy sprawami niewiernych partnerów i partnerek, mężów okradających swe żony i innymi rewelacjami z życia londyńskich wyższych sfer, zgadza się podjąć trop. W końcu pisarza znajduje, niestety, co oznajmia już wydawca na okładce, w stanie rozkładu. Brutalne morderstwo ma mieć związek z ostatnią książką Owena Quine'a, w której okrutnie obraził wszystkich mu bliskich, co sprawia, że każda osoba w jakikolwiek sposób powiązana z jego dziełem będzie podejrzana.
Pogmatwane, fascynujące śledztwo. Niesamowicie oryginalny pomysł na motyw i akt morderstwa. A do tego wzbogacenie bohaterów o życie osobiste, sprawienie, że są naprawdę ludźmi jak każdy z nas, w każdym tego słowa aspekcie, rozbudowane osobowości. Duża doza poczucia humoru, co bardzo sobie cenię. Wybuchowa mieszanka kryminału i obyczajówki.
Znów okropnie bolały mnie "lancze", "mejle" i inne tego typu rewelacje. Choćbym nie wiem, jak się starała, to takie spolszczone wyrazy w angielskiej rzeczywistości są dla mnie jeszcze bardziej groteskowe, niż w rzeczywistości polskiej.
Lubię poczytać kryminały, ale nie jest to mój ulubiony gatunek i absolutnie nie jestem ekspertem w tej dziedzinie. Może jestem kiepska w rozszyfrowywaniu zagadek, a może ta zagadka była po prostu nie do rozwiązania. Nie wiem, jak książkę oceniłby ktoś z większym zapleczem kryminalnym - mnie czytało się świetnie i zdecydowanie uważam, że warto tę książkę polecić.

Piszę pod wpływem chwili, bo właśnie skończyłam czytać - ach, co to była za lektura! Świetne książkowe rozpoczęcie nowego roku :)
Niesamowicie zainteresowało mnie wydanie "Wołania kukułki", zapewne przez ogromny sentyment, jakim darzę Rowling, która stworzyła jednych z moich ulubionych za dzieciaka bohaterów w "Harrym Potterze". Pierwsza część bardzo przypadła mi do gustu,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Najbardziej niesamowite u Kinga jest chyba to, że po każdej kolejnej książce czytelnik ma wrażenie, że jego mistrz nie może już nic nowego wymyślić, że wszystko już stworzył, a zaraz potem na rynek wychodzi kolejna książka z całkowicie niepowtarzalnym pomysłem na fabułę.
Znany z "Lśnienia" Dan Torrance nie jest już małym chłopcem. No dobrze, może poza początkiem książki, w którym miłym akcentem były nawiązania do jej poprzedniczki. Chłopiec zmienia się w dorosłego faceta, którego dopadają demony przeszłości - obawa przed swoją mocą i alkoholizm, którym próbuje ją zagłuszyć. Jest to też historia Abry Stone - dziewczynki, którą poznajemy jako niemowlaka, i z którą idziemy przez jej obdarzone jasnością życie. Drogi głównych bohaterów zbiegają się ze sobą, a oni sami wychodzą naprzeciw strasznej organizacji (Prawdziwy Węzeł), której członkowie żywią się mocą takich, jak Dan i Abra.
Unikalna, świetnie napisana książka. Obfitująca w szczegóły i dogłębnie analizująca psychikę postaci. King w doskonałej formie.
Ucięłam 1 gwiazdkę tylko dlatego, że chyba nic nie zrówna się z ciarami, jakie miałam podczas czytania "Lśnienia". ;)

Najbardziej niesamowite u Kinga jest chyba to, że po każdej kolejnej książce czytelnik ma wrażenie, że jego mistrz nie może już nic nowego wymyślić, że wszystko już stworzył, a zaraz potem na rynek wychodzi kolejna książka z całkowicie niepowtarzalnym pomysłem na fabułę.
Znany z "Lśnienia" Dan Torrance nie jest już małym chłopcem. No dobrze, może poza początkiem książki, w...

więcej Pokaż mimo to