-
Artykuły
Plenerowa kawiarnia i czytelnia wydawnictwa W.A.B. i Lubaszki przy Centrum Nauki KopernikLubimyCzytać2 -
Artykuły
W świecie miłości i marzeń – Zuzanna Kulik i jej „Mała Charlie”LubimyCzytać4 -
Artykuły
Zaczytane wakacje, czyli książki na lato w promocyjnych cenachLubimyCzytać2 -
Artykuły
Ma 62 lata, jest bezdomnym rzymianinem, pochodzi z Polski i właśnie podbija włoską scenę literackąAnna Sierant7
Biblioteczka
2024-06-20
Gdyby Szwendarii był człowiekiem, z pewnością solidnie by nas irytował - uparty, nieprzewidywalny i zmieniający plany, wcale nie swoje! Ale Szwendarii jest samochodem (z charakterem) i swoimi pomysłami zamienia życie pewnej uroczej rodzinki w prawdziwy "Festiwal przygód".
Narratorką jest sześcioletnia Maja, która właśnie przywitała na świecie małego braciszka i nowy, choć stary samochód. Zresztą, pojawienie się obu nie obyło się bez sensacyjnych i zabawnych wydarzeń. O tym dowiadujemy się z pierwszych dwóch części, a co dalej?
A dalej świat staje na głowie. Nad morze jedzie się w góry, wstępuje na deser w niespodziewanych momentach, podejmuje się tajne misje i uczestniczy w antywyścigach. Dodatkowo, poznaje się niezwykłych ludzi i wysłuchuje przedziwnych historii.
Całość spisała zabawnym językiem Patrycja Południkiewicz-Kędzior, nie zapominająca o warstwie edukacyjnej i poznawczej, Nie brakuje tu nowego słownictwa i nietypowych miejsc, sięgamy po mapy i słowniki, bawimy w zgadywanki i tajemnice. Przede wszystkim zaś uczymy się spędzać czas na świetnej, rodzinnej zabawie.
Miłośnicy wersji czytanej mogą podziwiać ilustracje Huberta Grajczaka, a ci, którzy wolą słychać, na pewno z radością ruszą w przygodę ze świetnymi lektorami. Wszystko oczywiście od Wydawnictwa Labreto, na Legimi.
Nie przegapcie, bo jakem dojrzała i zawodowo poważna, tak szeroki uśmiech nie schodził mi z twarzy ani na moment. Polecam w obu wersjach, a może i do czytania z podziałem na role? Nauka przez podróż, podróż przez książki, książki w wersjach dowolnych. Świetna sprawa.
No to co? Hej przygodo!
Katarzyna
Gdyby Szwendarii był człowiekiem, z pewnością solidnie by nas irytował - uparty, nieprzewidywalny i zmieniający plany, wcale nie swoje! Ale Szwendarii jest samochodem (z charakterem) i swoimi pomysłami zamienia życie pewnej uroczej rodzinki w prawdziwy "Festiwal przygód".
Narratorką jest sześcioletnia Maja, która właśnie przywitała na świecie małego braciszka i nowy, choć...
2024-06-17
Jest późny wieczór po słonecznym dniu, a ja nie wyobrażam sobie lepszej pory, by pisać o tej książce. Dwa słowa, które krążą w mojej głowie to subtelność i wajb. Uczucia podane są tutaj bowiem z przyzwoleniem na wrażliwość, a to, czego nie mogą powiedzą słowa, rozbrzmiewa w głowie jazzem. Płacz jest naturalny, muzyka stanowi tło, czasem zaś wybucha w twarz mocnym beatem. Ból niesie się przez pokolenia, światło skrywa się w nieśmiałej miłości.
"Małe światy" to opowieść z refrenami i z codą przynoszącą świadomość. Są marzenia, które trzeba oddać za chleb, ale całkowite ich porzucenie jest niemożliwe. Jest rodzina, która potrafi ranić jak nic innego, ale też zawsze ma moc przywoływania nas z powrotem. Jest nowe miejsce w świecie, dla którego nie da się całkowicie opuścić poprzedniego. Jest i niewola imigranta, który buduje kolejne domy, choć i tak zawsze będzie pielęgnował choćby smak i melodię Ghany.
Londyn ma tutaj czarną skórę, nad dachami niesie się dźwięk trąbki. Jest upalnie, jest nieśmiało, wszystko zwalnia. Zgrzyty pojawiają się znienacka, jak fałszywa nuta, której nie można przykryć improwizacją. To ból i żałoba, to słowa ojca, których nie można cofnąć, to wywołane rasizmem dramaty, które zdają się nie mieć końca. To serca złamane rozstaniami i niewypowiedzianymi wyznaniami.
Caleb Azumah Nelson ma swój własny, magiczny styl, który nigdy mi się nie znudzi. Działa jak jeden dźwięk, po którym ojciec i syn rozpoznają piosenki pierwszych miłości. Jak skręt wypalony na dachu po koncercie albo w klubie, gdzie z samotności rzucamy się w rozedrganie, bo "większość naszych problemów rozwiązać może tylko taniec". Jak braterstwo i "dwie korony czarnych głów" splecionych w odchodzeniu i powrotach. To styl niezwykle rytmiczny, podzielony na zmaganie się z codziennością i na wyjątkowość chwil, w których wyciągamy ręce w górę i śpiewamy, wirujemy, wyrównujemy bicie serc w takt muzyki. A rytm słowom nadają powtórzenia, zamknięte w klamrę fragmenty stylistycznie doskonałej opowieści. Serce staje ze wzruszenia i nagłego bólu, gdy autor wlewa emocje w zdania, które czasem ciągną się przez wiele linijek. Stawia kropki tymi samymi słowami, od których zaczyna kolejne rozdziały, bawi się słowem i dźwiękiem, miesza klimat Londynu i Akry.
Książka jest opowieścią o młodym mężczyźnie, który jest z innej gliny - lżejszej, bardziej plastycznej, kształtowanej przez dziedzictwo rodziców i muzykę. Twarde słowa okazują się mieć wytłumaczenie, nietypowe dialogi płyną z wrażliwych serc, ziemia kręci się jak winylowa płyta, z której czasem, pod wpływem drgań z zewnątrz i z pamięci, spada nagle igła.
Chciał być muzykiem, wolnym i pięknym, chciał inaczej niż ojciec dokonywać wyborów, chciał zrozumieć dziedziczność krzywd i zachwytów. Chciał wyjść i znaleźć przestrzeń. Czasem nie warto szukać daleko, czasem odpowiedzi są w nas i późno opowiedzianych historiach...
Jestem zachwycona, rozedrgana, pełna emocji i dźwięków. To książka rozpisana na nuty, trzeba ją poczuć, wejść w nią, dać się ponieść... wytańczyć ją, wykrzyczeć bunt i niezgodę, wyciągnąć rękę na zgodę, zwinąć się w kłębek i pobiec przez miasto z trąbką. Warto.
Katarzyna
we współpracy z Wydawnictwem Drzazgi
Jest późny wieczór po słonecznym dniu, a ja nie wyobrażam sobie lepszej pory, by pisać o tej książce. Dwa słowa, które krążą w mojej głowie to subtelność i wajb. Uczucia podane są tutaj bowiem z przyzwoleniem na wrażliwość, a to, czego nie mogą powiedzą słowa, rozbrzmiewa w głowie jazzem. Płacz jest naturalny, muzyka stanowi tło, czasem zaś wybucha w twarz mocnym beatem....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-06-16
Spokojna miejscowość nad jeziorem, popularna kiedyś wśród prl-owskich oficjeli i obecnie, wśród turystów chcących spędzić czas w ośrodku lub na kempingu. Po tych pierwszych został opuszczony budynek i rower zaginionej piętnastolatki, ci drudzy przyniosą nowe tajemnice sięgające korzeniami dziewiętnaście lat wstecz.
Wśród przybyłych są tacy, chcą świętować lub urwać się spod opieki matki i ojczyma, jest też Werner, który na prośbę koleżanki, incognito wraca do tajemniczej sprawy z 1986 roku. Tyle, że na starych, przykurzonych wydarzeniach pobyt się nie skończy, bowiem spokój wszystkich, bliższych nam czasowo bohaterów, zakłóci śmierć rudowłosej kobiety. Spadła z dachu? Raczej nie, bo w jej piersi tkwi grok strzały. Trzeba połączyć nitki.
Bardzo lubię skomplikowane thillery, w których nie puszcza się akcji wolno, w których nieuwaga może pomieszać czytelnikowi postacie i wydarzenia. W "Uzdrowisku" z pewnością trzeba być czujnym. Zarówno w tym spisanym wokół spraw zaginięcia nastolatki i śmierci nieznajomej, jak i w tym topograficznym, kieruje nas do szop i wygodnych pokoi kochanków, na łódki i do domów, w których nie tylko się wypoczywa lub mieszka ale i knuje.
Wydarzenia dzieli wiele lat, ale niektórzy świadkowie przeszłości nadal tkwią w tym samym miejscu i mają wiele do opowiedzenia. Albo do ukrycia. Skłonności, zdrady, a może pomyłki?
Książka Konrada Chęcińskiego z pewnością nie należy do lekkich, choć spisana jest przystępnym językiem. Łatwo zgubić się w tłumie bohaterów, pomylić śledztwa i zapodziać między kempingiem, wyspą i starym, zapomnianym ośrodkiem. Ale jeśli cofniemy się do niezbyt chwalebnych uczynków sprzed lat, połączymy to, co opowiadają najstarsi z nastoletnimi wygłupami, dopasujemy znalezione zdjęcia do twarzy, popłyniemy do piwniczki, wetkniemy nos w związki małżeńskie i rodzinne powiązania, dostaniemy rozwiązanie.
To druga opowieść o Piotrze Wernerze ale nieznajomość pierwszej, pomimo kilku wzmianek, nie wpływa na pojmowanie książki. Na pewno dobrze odnajdą się w niej miłośnicy drobiazgowych śledztw, niespodziewanych powiązań i zagadek, które łączą przeszłość z terazniejszymi tragediami. Po kłamstwach, od których się tutaj roi, dotarcie do winnych sprawia niemałą przyjemność. Polecam uważnym miłośnikom kryminalnych zagadek, często zakopanych pod milczeniem na wiele lat.
Katarzyna
we współpracy z Wydawnictwem Mova.
Spokojna miejscowość nad jeziorem, popularna kiedyś wśród prl-owskich oficjeli i obecnie, wśród turystów chcących spędzić czas w ośrodku lub na kempingu. Po tych pierwszych został opuszczony budynek i rower zaginionej piętnastolatki, ci drudzy przyniosą nowe tajemnice sięgające korzeniami dziewiętnaście lat wstecz.
Wśród przybyłych są tacy, chcą świętować lub urwać się...
2024-06-15
Przeczytałam książkę, która jest bardzo przeciętnym thrillerem z niezłym zakończeniem. Na finał też miałam zamiar psioczyć znużona nawarstwieniem motywów i ciągłą dezorientacją bohaterki, ale Freida McFadden dodała epilog, dzięki któremu po raz pierwszy uśmiechnęłam się z uznaniem. Mamy zatem do czynienia z opowieścią opartą na dobrym pomyśle, rozwiniętą w dość irytujący sposób i uratowaną nutką zaskoczenia w końcowych rozdziałach.
Podobają mi się opowieści sięgające po wydarzenia sprzed lat, wpływające na obecną sytuację. Dostałam to w "Skazanym", który cofa bohaterkę do traumatycznych przeżyć sprzed jednastu lat. Jednak sama akcja, zarówno uprzednia jak i współczesna, zbudowana jest na absurdach, których nie usprawiedliwia nawet nastoletni wiek bohaterów ani naiwność Brooke. To ona właśnie, matka i dyplomowana pielęgniarka, jest najsłabszym ogniwem opowieści. Jej mentalność wiecznej dziewczynki, ufnej i pozostającej w nieustannym konflikcie z własnymi myślami sprawia, że z rozdziału na rozdział, coraz bardziej przestajemy jej współczuć.
Trzeba jednak przyznać, że autorka ma dar takiego pisania, że pomimo zniechęcenia, książka jest "samograjem" - czyta się ją z niezwykłą lekkością, w wakacyjnym tempie, uwalniając umysł od nadmiernego wysiłku. Czy to zaleta? W leniwym, urlopowym okresie, z pewnością tak.
Irytująca bohaterka i jej mało wyraziści partnerzy sprawiają, że thriller, który ciekawi powrotem do miejsca tragedii, pracą w więzieniu, rozdarciem pomiędzy uczuciami a mglistymi wspomnieniami, staje się płaski i niestety daleko mu do trzymania w napięciu. Jednak jeśli szuka się opowieści niewymagającej i sprawnie poprowadzonej, "Skazany" może okazać się dobrym wyborem. Ja pozostaję gdzieś pośrodku, wahając się pomiędzy lekkością pióra a pospolitością postaci, miedzy dobrym pomysłem a mało ciekawą realizacją.
Katarzyna
we współpracy z Wydawnictwem Czwarta Strona
Przeczytałam książkę, która jest bardzo przeciętnym thrillerem z niezłym zakończeniem. Na finał też miałam zamiar psioczyć znużona nawarstwieniem motywów i ciągłą dezorientacją bohaterki, ale Freida McFadden dodała epilog, dzięki któremu po raz pierwszy uśmiechnęłam się z uznaniem. Mamy zatem do czynienia z opowieścią opartą na dobrym pomyśle, rozwiniętą w dość irytujący...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-06-14
To nie jest pierwszy smaczny przewodnik, jaki przygotował Bartek Kieżun, ale dziwnym trafem, jest pierwszym który trafił w moje ręce. Po "Neapolu. Łakomym okiem" z pewnością sięgnę po poprzednie. A skąd ten zapał?
Obcowanie z tą książką jest niezwykle przyjemnym doświadczeniem, jako że można łączyć czytanie ze słuchaniem, oglądanie niebanalnych zdjęć ze smakowaniem, zdobywanie wiedzy z zabawą w przenoszenie włoskich smaków na własny stół.
Nigdy nie byłam w Neapolu, ale swobodnie i z humorem zaprezentowane miasto wciąga nas tutaj w swoje granice, oddziałując na każdy niemal zmysł. Jeśli historia, to złożona z ciekawostek, prezentująca niezwykłe miejsca i osoby. Jeśli jedzenie, to tradycyjne, często uliczne i oczywiście bardzo włoskie, z królową pizzą na czele. Na dodatek każdy rozdział zaczyna się mapką i oznaczeniem omawianych miejsc, zaś kończy piosenką. I wierzcie mi, warto umilić sobie czytanie lub słuchanie audiobooka (świetnie zrealizowanego!) wyszukując piosenki w necie.
Fantastyczna podróż pełna niespodzianek w postaci ciut przerażających katakumb, zdjęć bardziej ulicznych, mniej turystycznych, zachwytu miastem i kuchnią ale też zabawnych opowieści sięgających po kochliwe królowe, zakony i starożytne biblioteki z dość kontrowersyjnymi zbiorami.
Dla miłośników wydeptywania nowych ścieżek w znanych destynacjach, historii spoza podręczników, muzyki melancholijnej i bardzo rozrywkowej - byle włoskiej!, kuchni pysznej i nie tylko makaronowej. I dla każdego, kto szuka w czytaniu przyjemnej, smacznej i poprawiającej nastrój zabawy w podróżowanie. Polecam gorąco.
Katarzyna
we współpracy z Wydawnictwem Buchmann
To nie jest pierwszy smaczny przewodnik, jaki przygotował Bartek Kieżun, ale dziwnym trafem, jest pierwszym który trafił w moje ręce. Po "Neapolu. Łakomym okiem" z pewnością sięgnę po poprzednie. A skąd ten zapał?
Obcowanie z tą książką jest niezwykle przyjemnym doświadczeniem, jako że można łączyć czytanie ze słuchaniem, oglądanie niebanalnych zdjęć ze smakowaniem,...
2024-06-13
Dziwnie rozpoczyna się tę lekturę balansując pomiędzy świeżą żałobą i rodzinnymi przetasowaniami, a bardzo szczegółowymi opisami sportów rakietowych, ze squashem w roli głównej. Dodatkową, niejasną początkowo kwestią, jest miszmasz genetyczny rodziny. Wiele tu słów o Indiach przełożonych na potrawy i stroje, jest Pakistan (sama nie wiem czy traktowany pochlebnie czy wręcz przeciwnie), rzecz natomiast dzieje się w Edynburgu i Londynie, które, jak wiemy, są obecnie miejscami multikulturowymi. Mamy więc rodzinę o sportowych tradycjach, ojca i trzy córki oraz wspierającego wujka i uroczego chłopca. No i mamy korty na Western Lane.
Autorka pisze prosto, zaskakując chwilowymi ucieczkami w świat wyobraźni. Ona przywołuje zmarłą matkę i żonę, zamyka umysł zdolnej dziewczyny w skupionej grze światła i cienia, odpowiada za coraz mniej spójne współbrzmienie sióstr. Nagle opisy ze świata sportu stają się idealnie dopasowane do rywalizacji dziewcząt, nagle świat domowej ciszy przekłada się na brak pośpiechu w trakcie gry. Te przełożenia światów są najmocniejszą stroną lektury, która skupia się na porażkach i zwycięstwach zarówno w kwestiach rodzinnych jak i sportowych.
Bywają u Chetny Maroo momenty poruszające, wzruszające i zaskakujące zakazami dyktowanymi przez kulturę. Całość jednak była dla mnie niewystarczająco emocjonalna, zbyt rozproszona. Boli żałoba prowadząca do trudnych decyzji i domniemanego szaleństwa, jednak nie sądzę bym miała zapamiętać książkę jako wyjątkową. Niemniej, trzeba przyznać autorce, że w innowacyjny sposób przeprowadza nas przez dorastanie, stratę i walkę o miejsce w hierarchii rodzinnej.
Katarzyna
we współpracy z Wydawnictwem Cyranka
Dziwnie rozpoczyna się tę lekturę balansując pomiędzy świeżą żałobą i rodzinnymi przetasowaniami, a bardzo szczegółowymi opisami sportów rakietowych, ze squashem w roli głównej. Dodatkową, niejasną początkowo kwestią, jest miszmasz genetyczny rodziny. Wiele tu słów o Indiach przełożonych na potrawy i stroje, jest Pakistan (sama nie wiem czy traktowany pochlebnie czy wręcz...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-06-12
Z szerokiej gamy sensacji, lubię czasem wybrać energiczny thriller polityczny lub szpiegowski albo i warbooka obfitującego w krwawe potyczki. Jeśli chodzi o "Tranzyt" Piotra Kościelnego, to zapewnia on wszystkie wspomniane formy, dodając do smaku alternatywną, choć niestety wcale nie fantastyczną, wersję wydarzeń.
Autor cofa się do lat 2015-16, przygląda ówczesnej scenie politycznej i, bazując na doświadczeniu ostatnich lat, układa wydarzenia, które mogły nastąpić na skutek napływu ogromnej fali uchodźców na tereny Europy. Rozdziela akcję na wiele krajów, sięga także za ocean, a przewodnią myślą stają się motywacje, jakimi kierują się władcy świata muzułmańskiego i przyczajonej w przedziwny sposób Rosji.
Kotłuje się w świecie na skutek konfliktów, a z Wiekiej Brytanii zmierzać ma właśnie na wschód niebezpieczny transport radioaktywnych odpadów. To niedobra pora na delikatną operację, którą ktoś może chcieć zakłócić lub wykorzystać. Chaos nie sprzyja utrzymaniu spokoju więc należy sięgnąć po grupy szybkiego reagowania, komandosów, także po asów wywiadu, którzy muszą nieco zmienić kierunek i sposób działania.
"Tranzyt" jest przesycony akcją, szybkimi decyzjami i jeszcze szybszymi reakcjami na niezwykle zmienną sytuację. Ale Kościelny nie byłby sobą, gdyby w tę plątaninę terroru i niepokoju nie wrzucił pierwiastka ludzkiego. Mamy więc relacje rodzinne, sympatię dla wrogiego kraju, skrajne poglądy na temat decyzji politycznych, niespodziewaną życzliwość i strach - o bliskich, o siebie, o przyszłość. Na Polskę patrzymy z obawą, chcemy ratować ją przed kleszczami, które zawsze mają niebezpieczną wschodnią szczękę i zupełnie nieobliczalną, nową stronę zachodnią. Najbliżej czujemy się związani z polskimi bohaterkami, choć zdajemy sobie sprawę, że kibicować musimy wszystkim, którzy zmagają się z zabójcami.
To jedna z tych lektury, które nie dają czasu na oddech, które spinają nas w oczekiwaniu na finał odwlekany przez kokejne zwroty akcji, ataki i nieudane próby obrony. Wojna zagląda do okien Europy sprzed dekady, a my, czytając kolejne rozdziały, coraz bardziej zdajemy sobie sprawę z tego, jak bardzo prawdopodobny mógł być i nadal jest scenariusz "Tranzytu".
Wizja wykreowana przez autora jest porażająca. Pytanie brzmi, czy czytając o rozgrywkach toczących się w Bejrucie i Moskwie, śledząc rozlew krwi w Paryżu i Berlinie, niemal słysząc strzały i wybuchy we Wrocławiu i Brukseli, bliżsi jesteśmy fikcji czy prawdopodobnych realiów. Jest się w co wczytać, co przemyśleć i czym żyć.
Pozostaje życzyć autorowi i nam wszystkim, by wydarzenia opisane w książce na zawsze zostały w sferze wyobraźni. A tymczasem polecam lekturę, która zapewnia znacznie więcej niż akcję przesyconą pędem i intensywnością działań. Tutaj świat, jego religie i narody, przywódcy i zwykli mieszkańcy nabierają zupełnie innych barw. A pozornie chodziło tylko o to, by pociąg dotarł na Syberię...
Katarzyna
we współpracy z Wydawnictwem Skarpa Warszawska
Z szerokiej gamy sensacji, lubię czasem wybrać energiczny thriller polityczny lub szpiegowski albo i warbooka obfitującego w krwawe potyczki. Jeśli chodzi o "Tranzyt" Piotra Kościelnego, to zapewnia on wszystkie wspomniane formy, dodając do smaku alternatywną, choć niestety wcale nie fantastyczną, wersję wydarzeń.
Autor cofa się do lat 2015-16, przygląda ówczesnej scenie...
2024-06-11
Kiedy przebiegłam wzrokiem kilka opinii o książce, odniosłam wrażenie, że czytano ją zbyt pobieżnie, zakładając, że będzie kolejną prostą i naiwną opowieścią ze wschodnich krajów. Owszem, to jedna z tych popularnych ostatnio, azjatyckich historii, które mają za zadanie otulić nas ciepłym językiem i gloryfikacją dobroci, spokoju i pielęgnowanych uczuć. Jednak "Kuchnia książek" ma do zaoferowania znacznie więcej.
Jedna życiowa decyzja, wyrosła ze wspomnień o ukochanej babci sprawiła, że w małej wiosce powstał kompleks mający karmić i zapewniać miejsce do delektowania się strawą. Ale karmić ma nie jedzeniem, lecz spokojem wypływającym z mądrych książek, zaś delektować należy się pięknym słowem, otoczeniem sprzyjającym tworzeniu i przemianami, jakie zachodzą w człowieku pod wpływem rozmów, spotkań i refleksji. Tak, to typowa tematyka azjatyckich opowieści, niemniej tutaj, każda historia która przywiodła bohaterów do niezwykłego miejsca, ma głębokie dno i cały wachlarz odcieni.
Kim Jee Hye znalazła miejsce dla zaprezentowania kultury koreańskiej i obalenia cukierkowego mitu, jaki serwują nam popularne seriale czy krzykliwe, kolorowe nagłówki. Korea ma tutaj dwa oblicza. Oprócz wspomnianego, pięknego obrazka, dostajemy ból dorastania w świecie wymagań, trud dostosowania się do społeczeństwa ogarniętego pędem i pracoholizmem, konieczność przebywania w rodzinach i grupach, które gardzą subtelnością i stawaniem uczuć czy emocji ponad stereotypami idealnego pracownika lub dziecka. Sztucznie kreowany świat wymusza na bohaterów kłamstwa, porzucanie marzeń i tkwienie w miejscu, które odbiera indywidualizm. Nic dziwnego, że często salwują się ucieczką w megalomanię lub walkę, znikają albo wpadają w depresyjny stupor.
Każda z części poświęcona jest innej osobie, z których każda wywodzi się z innego środowiska, każda obrała inną drogę, każda zmaga się z inną trudnością. Dla nich wszystkich autorka szuka rozwiązań w pięknie literatury. A przekrój wspominanych lektur jest imponujący. Od filozofii koreańskiej po popularne powieści ze światowych rynków, od "Ani z Zielonego Wzgórza" i "Małego księcia", po Murakamiego i "Gdzie śpiewają raki". Nad nami unoszą się świetliki i dźwięki muzyki - koreański pop ściga się z uroczym "Over the Rainbow", jazz miesza się ze śpiewanymi chórem przebojami.
"Kuchnia książek" jest jednocześnie wspaniałym przewodnikiem po Seulu i miejscach, w których Koreańczycy kształcą się lub spędzają drobinki wolnego czasu. Doskonała praca tłumaczki - Marty Niewiadomskiej, poszerza naszą wiedzę dzięki rozbudowanym przypisom, prezentującym zarówno miejsca, jak i tradycję kraju. Każda wspomniana potrawa jest tutaj dokładnie rozpisana a każda dzielnica dostaje zwięzłą charakterystykę. Czytając o psychice, przemierzamy także miejsca. Zagłębiając się w rozmowy, rozumiemy co kieruje bohaterami.
To książka spisana z prostotą ale zdaniami, które zatrzymują nas w zamyśleniu lub zachwycie. Bieda i sława wlewają się w dusze szerokimi opowieściami, mało tu zaś rwanych dialogów, które często moralizują truizmami w podobnych lekturach.
Sporo za mną magicznych powieści azjatyckich, ale ta wydaje mi się mądrzejsza i bardziej wartościowa niż większość poprzednich. Nie tyle przekazanymi prawdami o tym co cenne, bo to pozostaje niezmienne we wschodniej filizofii przełożonej na popularne powieści. Raczej tym, że autorka i tłumaczka wraz z opowieścią o bohaterach i ich przemianie, opowiedziały nam także o kraju w każdym jego aspekcie, nie uciekając od tematów wyjątkowo trudnych i niepopularnych w miejscach, które dbają o wykreowany, idealny obraz.
Polecam, to było miłe, urocze ale i bardzo pouczające doświadczenie.
Katarzyna
we współpracy z Wydawnictwem Czarna Owca.
Kiedy przebiegłam wzrokiem kilka opinii o książce, odniosłam wrażenie, że czytano ją zbyt pobieżnie, zakładając, że będzie kolejną prostą i naiwną opowieścią ze wschodnich krajów. Owszem, to jedna z tych popularnych ostatnio, azjatyckich historii, które mają za zadanie otulić nas ciepłym językiem i gloryfikacją dobroci, spokoju i pielęgnowanych uczuć. Jednak "Kuchnia...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-06-09
Ta książka jest inna od typowych obyczajowych powieści. Choć spisana przystępnym językiem i skoncentrowana na codzienności, ma do zaoferowania niezwykle ważne przemyślenia dotyczące wolności wyboru i życia poza ustalonymi normami społecznymi. Bohaterki są tutaj odległe od stereotypu, a ich wybory życiowe kłócą się z powszechnie wypowiadanymi opiniami o roli kobiety w społeczeństwie.
Emilia, pod koniec dziewiętnastego wieku musi zmierzyć się z nieczułością i kłamstwem, małżeństwem będącym jedynie umową i skandalem, jaki wywołać musiał rozwód w czasach rodzącej się dopiero emancypacji. Żyjąca w prl-owskich czasach Iwona musi stawić czoła światu, który nie uznaje związków innych od uświęconych tradycją i opartych na stałym podziale na mężów i żony. Sandra, choć żyje współcześnie, potrzebuje sporo odwagi i odporności psychicznej by sprzeciwić się ustalonej społecznie roli kobiety jaką jest macierzyństwo.
Trzy opowieści składają się na bunt wobec zastałych poglądów, które albo każą kobiecie pokornie znosić brak miłości i zainteresowania ze strony męża albo sprzeciwiają się uczuciom odbiegającym od konserwatywnych zasad. Żeby wyjść zwycięsko z walki o sterowanie własnym życiem bohaterki muszą poświęcić dobre imię, przychylność rodziny, czasem także pracę i spokój. Na szczęście Natasza Socha widzi sens w upartej obronie obranych przez nie dróg.
Książka spisana jest w formie trzech części, które łączy tylko jeden przedmiot - symboliczny ale też potraktowany w sposób podkreślający odmienność bohaterek. Ciekawie wybrzmiewają rozpoczynające rozdziały teksty - fragmenty pamiętnika, cytaty z mądrych pisarek, listy do ukochanej lub wypowiedzi kobiet, mierzących się z ostracyzmem społecznym. Całość czyta się z przyjemnością, mocno kibicując kobiecej wolności i walce, jaką często trzeba stoczyć, by zacząć decydować o samej sobie.
Dobra, mądra książka, która uczy tolerancji, objaśnia świat wymykający się stereotypom i budzi nadzieję na to, że kiedyś nikogo nie będzie bulwersowało podążanie ścieżkami równoległymi do tych najmocniej wydeptanych. Warto przeczytać, polecam.
Katarzyna
we współpracy z Wydawnictwem Literackim
Ta książka jest inna od typowych obyczajowych powieści. Choć spisana przystępnym językiem i skoncentrowana na codzienności, ma do zaoferowania niezwykle ważne przemyślenia dotyczące wolności wyboru i życia poza ustalonymi normami społecznymi. Bohaterki są tutaj odległe od stereotypu, a ich wybory życiowe kłócą się z powszechnie wypowiadanymi opiniami o roli kobiety w...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-06-07
Ta książka przedziwnie na mnie oddziaływała. Zapisałam w niej mnóstwo komentarzy, zaznaczyłam wiele ważnych zdań, ale nie potrafiłam emocjonalnie zjednoczyć się z bohaterką. Zauważałam ogrom aspektów dotyczących kobiecości i bardzo przeze mnie lubianą 'amerykańskość' przekazu, ale bywały momenty, w których czułam się niezwykle zmęczona chaosem dygresyjnym. Przyciągała mnie kolejnymi etapami walki o wolność i uporządkowanie myśli, a jednak musiałam ją wyjątkowo często odkładać. Finalnie, mam poczucie obcowania z lekturą dobrą, mocną, zaangażowaną i jednocześnie trudną do przyswojenia.
Autobiograficzna opowieść Claire Vaye Watkins łamie stereotypy. Tam, gdzie większość ludzi znajduje ukojenie - w stabilizacji życiowej, sukcesie, unormowaniu codziennością - bohaterka zderza się z depresją wywołaną odwróceniem znanego jej świata. Wyrusza więc w drogę powrotną do traum i szaleństwa, do uzależnień i dojrzewania odartego z literackiej łagodności. Zderza się z umarłymi miłościami, z rodzinnymi korzeniami, które gniły w kontakcie z grupą Masona i psychiką matki dręczonej samobójczymi myślami. Zasiada przy stole z wspomnieniem dzikich namiętności podrasowanych narkotykami, żal i pretensje kładzie na jednym talerzu z poczuciem powrotu do znienawidzonego, a jednak tak dobrze znanego.
Szaleńcza ucieczka w miejsce, do którego miała nigdy nie wracać obfituje we wspomnienia nie tylko osobiste ale i te, które przybliżają nam społeczne aspekty życia na pustyni. Nevada, Las Vegas, krainy dzikiego prawa i atomowych poligonów dostają tutaj szansę na przeklinanie zła świata i ludzi. Wyzierają z treści kwestie klimatyczne, walka o prawa i pomoc dla rdzennych mieszkańców i poczucie winy białych osadników. Analizie poddane jest także pokolenie Oregon Trail, stojące pomiędzy goryczą wcześniej urodzonych i technologicznym spojrzeniem na świat milenialsów. Rozmowy toczą się na multum tematów - od literatury, przez przyjaźń i siostrzaną miłość, aż po różne postrzeganie samostanowienia.
W świecie został mąż i maleńka córeczka, a bohaterka szuka siebie w samej sobie - tej obecnej, złaknionej wolności i nieograniczonej normami miłości, oraz w tej starej, której, jak się przekonuje, nie umie odrzucić. Może by uciec trzeba wrócić, może by osiąść trzeba budować na starych ruinach, może by spiłować "zęby kobiecości" trzeba je wydalić wraz z akceptacją noszonego w sobie żalu i gniewu...
To na pewno książka skłaniająca do refleksji i rozmowy ze sobą na temat życiowych wyborów. Z pewnością niesie też wiele odkryć dotyczących konkretnego miejsca na ziemi i specyfiki życia na nim wiedzionego. Niemniej styl często wyrzuca nas z toru uważnej obserwacji, a tempo zmian nie sprzyja współodczuwaniu. Za zbędne uważam też nastoletnie listy matki, które wprawdzie dają poczucie dziedziczenia pewnych prawd, ale odstają od mocnej, intensywnej narracji.
Był to ciekawie spędzony czas i z pewnością nie żałuję sięgnięcia po książkę. Ale polecić mogę ją tylko z powściągliwością i podkreślając, że nie jest to lektura łatwa, sprawia wręcz wrażenie sinusoidalnej pod względem jakości i przyciągania uwagi. Odkryć z pewnością warto.
Katarzyna
we współpracy z Wydawnictwem Czarnym. Brawurowy przekład: Kaja Gucio.
Ta książka przedziwnie na mnie oddziaływała. Zapisałam w niej mnóstwo komentarzy, zaznaczyłam wiele ważnych zdań, ale nie potrafiłam emocjonalnie zjednoczyć się z bohaterką. Zauważałam ogrom aspektów dotyczących kobiecości i bardzo przeze mnie lubianą 'amerykańskość' przekazu, ale bywały momenty, w których czułam się niezwykle zmęczona chaosem dygresyjnym. Przyciągała mnie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
O czym może myśleć pracownica agencji reklamowej stojąc nad wykopanym dla niej grobem? Może o tym, że jej matka była kimś więcej niż dociekliwą dziennikarką, i że jednak miały więcej wspólnego, niż myślała. O tym, że miała wybór pomiędzy typowym dla niej, lekkim stąpaniem przez kolejne związki i nieświadomość, a zaangażowaniem się w szukanie prawdy. A może o tym, że mogła pożegnać kolegę mamy i własnego kochanka, a jednak jego śmierć pchnęła ją do wkładania palca miedzy nieodpowiednie drzwi. Albo o tym, że przeszłości nigdy nie można zamknąć na taki zamek, do którego ktoś nie miałby klucza. I o tym, jak mało wiedziała o latach przełomu.
Odważna, pewna siebie kobieta, wsparta przez bezkompromisowego policjanta, staje się w "Uwolnionej" przewodniczką przez świat układów, kłamstw i politycznych brudów o bardzo czerwonym zabarwieniu. W retrospekcjach poznajemy też życie matki i jej wspolpraciwnika, który rozpłynął się we mgle po wydarzeniach w Rumunii. Młodsza prowadzi nas przez dociekanie i odgrzebywanie starych trupów, starsza wie, kto i dlaczego te trupy grzebał. Jedna chce żyć i chętnie pozna miłość odmienną od cukierkowych związków, druga umierając, zdradzi kilka nazwisk, w tym jedno wielkiej wagi. A waga to i prywatna i szpiegowska.
Igor Brejdygant to autor niezwykle zaangażowany w piętnowanie polskiego światka układów, sprzedawczyków, machinacji w służbach tudzież na wyżynach politycznych. Robi to z typowym dla siebie ironizowaniem ale i z gniewem. Wkłada w usta bohaterów oskarżenia, które rzadko śmiemy wypowiadać głośno, a narrator jest zawsze wnikliwym obserwatorem i komentatorem, kpiąco uśmiechającym się do poprawności moralnej, społecznej i politycznej. "Uciekinierka", również spisana w tym stylu, skupia się na rosyjskich wpływach i jeszcze bardziej na powodach, dla których namowy i szantaże padały na podatny grunt.
Można się nie zgadzać z niektórymi poglądami głoszonymi przez bohaterów, ale nadal pozostaje efektowna, niemal filmowa akcja i czarny humor, który nie tyle nas bawi ile zastanawia. Jestem wielką fanką narracji, w której leje się krew, zderzają się ze sobą tajemnice, a lufa przystawiona do skroni nie jest wyjątkowym zdarzeniem. Dodatkowo jest to narracja wzbogacona obyczajowością, niespodziewanymi uczuciami i rodzinnymi relacjami, które oparte są na niedopowiedzeniach. Prywatne śledztwo i gwałtowne akcje autor miesza z żałobą i często samobójczą lojalności. Historyczne zawirowania wpływają zaś na losy jednostek, które albo giną gdy stają się niewygodne albo muszą opuścić bezpieczne miejsca by wymierzyć sprawiedliwość.
Bardzo dobra książka, którą czyta się z lekkością dziwnie przystającą do ogromnego ciężaru przemian i odwagi tych, którzy ośmielą się zniweczyć plany tuzów, ślisko przemykających przez kolejne szczeble kariery. Ironia, gniew, zbilansowanie dobra i zla - wszystko przemawia za tym, by sięgnąć po "Uwolnioną". Trochę dla energicznej, angażującej rozrywki, bardziej dla rozważenia możliwości, które autor podsuwa wskazując na luki w świadomości współczesnego polskiego społeczeństwa. Polecam.
Katarzyna
we współpracy z Wydawnictwem Znak Crime.
O czym może myśleć pracownica agencji reklamowej stojąc nad wykopanym dla niej grobem? Może o tym, że jej matka była kimś więcej niż dociekliwą dziennikarką, i że jednak miały więcej wspólnego, niż myślała. O tym, że miała wybór pomiędzy typowym dla niej, lekkim stąpaniem przez kolejne związki i nieświadomość, a zaangażowaniem się w szukanie prawdy. A może o tym, że mogła...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to