-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński7
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać455
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2024-06-11
2024-06-07
Ta książka przedziwnie na mnie oddziaływała. Zapisałam w niej mnóstwo komentarzy, zaznaczyłam wiele ważnych zdań, ale nie potrafiłam emocjonalnie zjednoczyć się z bohaterką. Zauważałam ogrom aspektów dotyczących kobiecości i bardzo przeze mnie lubianą 'amerykańskość' przekazu, ale bywały momenty, w których czułam się niezwykle zmęczona chaosem dygresyjnym. Przyciągała mnie kolejnymi etapami walki o wolność i uporządkowanie myśli, a jednak musiałam ją wyjątkowo często odkładać. Finalnie, mam poczucie obcowania z lekturą dobrą, mocną, zaangażowaną i jednocześnie trudną do przyswojenia.
Autobiograficzna opowieść Claire Vaye Watkins łamie stereotypy. Tam, gdzie większość ludzi znajduje ukojenie - w stabilizacji życiowej, sukcesie, unormowaniu codziennością - bohaterka zderza się z depresją wywołaną odwróceniem znanego jej świata. Wyrusza więc w drogę powrotną do traum i szaleństwa, do uzależnień i dojrzewania odartego z literackiej łagodności. Zderza się z umarłymi miłościami, z rodzinnymi korzeniami, które gniły w kontakcie z grupą Masona i psychiką matki dręczonej samobójczymi myślami. Zasiada przy stole z wspomnieniem dzikich namiętności podrasowanych narkotykami, żal i pretensje kładzie na jednym talerzu z poczuciem powrotu do znienawidzonego, a jednak tak dobrze znanego.
Szaleńcza ucieczka w miejsce, do którego miała nigdy nie wracać obfituje we wspomnienia nie tylko osobiste ale i te, które przybliżają nam społeczne aspekty życia na pustyni. Nevada, Las Vegas, krainy dzikiego prawa i atomowych poligonów dostają tutaj szansę na przeklinanie zła świata i ludzi. Wyzierają z treści kwestie klimatyczne, walka o prawa i pomoc dla rdzennych mieszkańców i poczucie winy białych osadników. Analizie poddane jest także pokolenie Oregon Trail, stojące pomiędzy goryczą wcześniej urodzonych i technologicznym spojrzeniem na świat milenialsów. Rozmowy toczą się na multum tematów - od literatury, przez przyjaźń i siostrzaną miłość, aż po różne postrzeganie samostanowienia.
W świecie został mąż i maleńka córeczka, a bohaterka szuka siebie w samej sobie - tej obecnej, złaknionej wolności i nieograniczonej normami miłości, oraz w tej starej, której, jak się przekonuje, nie umie odrzucić. Może by uciec trzeba wrócić, może by osiąść trzeba budować na starych ruinach, może by spiłować "zęby kobiecości" trzeba je wydalić wraz z akceptacją noszonego w sobie żalu i gniewu...
To na pewno książka skłaniająca do refleksji i rozmowy ze sobą na temat życiowych wyborów. Z pewnością niesie też wiele odkryć dotyczących konkretnego miejsca na ziemi i specyfiki życia na nim wiedzionego. Niemniej styl często wyrzuca nas z toru uważnej obserwacji, a tempo zmian nie sprzyja współodczuwaniu. Za zbędne uważam też nastoletnie listy matki, które wprawdzie dają poczucie dziedziczenia pewnych prawd, ale odstają od mocnej, intensywnej narracji.
Był to ciekawie spędzony czas i z pewnością nie żałuję sięgnięcia po książkę. Ale polecić mogę ją tylko z powściągliwością i podkreślając, że nie jest to lektura łatwa, sprawia wręcz wrażenie sinusoidalnej pod względem jakości i przyciągania uwagi. Odkryć z pewnością warto.
Katarzyna
we współpracy z Wydawnictwem Czarnym. Brawurowy przekład: Kaja Gucio.
Ta książka przedziwnie na mnie oddziaływała. Zapisałam w niej mnóstwo komentarzy, zaznaczyłam wiele ważnych zdań, ale nie potrafiłam emocjonalnie zjednoczyć się z bohaterką. Zauważałam ogrom aspektów dotyczących kobiecości i bardzo przeze mnie lubianą 'amerykańskość' przekazu, ale bywały momenty, w których czułam się niezwykle zmęczona chaosem dygresyjnym. Przyciągała mnie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-06-06
Pomiędzy silnym stresem a obłędem istnieje bardzo cienka granica. Czasem paranoiczne zachowania budzi nagromadzenie małych problemów, którym pojedynczo dzielnie stawilibyśmy czoła. Czasem wpadamy w szał po jednym słowie, które rozrywa napięte od dawna nerwy. A czasem obłęd nie istnieje, staje się wymówką albo środkiem do osiągnięcia celu. Szaleństwo budzi się z chorych ambicji lub niemocy, ze strachu lub potężnej potrzeby władzy. Znika po wymierzeniu sprawiedliwości lub na zawsze tkwi w głowie, gotowe na kolejny wybuch.
Książka Macieja Klimarczyka ponownie dowodzi jego profesjonalizmu w kwestiach psychologicznych i talentu do budowania sensacji na zawikłanych relacjach. "Prokuratorka" bowiem nie należy do prostych kryminałów, które wiodą nas śladami zbrodni czy oszustwa. Owszem, zaczynamy od konfliktu i trupa ale kierunki, jakie przybiera akcja mogą śmiało przywodzić na myśl thriller, zarówno polityczny jak i psychologiczny.
Układy i brudy typowe dla politycznych szczytów wypchną bohaterkę poza Bydgoszcz ale nie poza zainteresowanie bardzo nietypową sprawą, określaną dla wygody "samobójstwem rozszerzonym". Coś tutaj mocno zgrzyta, pomiędzy szpitalem psychiatrycznym a ministerstwem istnieje przedziwna kooperacja, niewygodne osoby usuwa się z pola bitwy.
Także w Pucku, który stał się miejscem zesłania Alicji, wszystko jest małomiasteczkowe, poza szemranymi powiązaniami i umowami spisywanymi w sposób naginający prawo. Komuś bardzo nie na rękę jest odwaga i dociekliwość prokuratorki, tym bardziej, że może ona liczyć na pomoc ze strony specjalistów od prawa i medycyny.
Porażające są w tej książce priorytety. Dla władzy można zabić, oszukać, skazać na cierpienie najbliższe osoby. Można preparować dokumenty, rozbijać związki, umywać ręce kosztem podwładnych. Dla władzy kłamią media, rodzice wykorzystują dzieci a lekarze pacjentów. To jeszcze jedna książka budząca gniew i niesmak prawdą o tym, jak bezbronny jest zwykły obywatel, nawet pracujący w państwowej instytucji, w zderzeniu z manipulacjami, którymi posługują się ludzie pozbawieni skrupułów w dążeniu do najwyższych stanowisk.
To, co pozwala głębiej odetchnąć to niewątpliwa siła przyjaźni i lojalności. Czasem poddawane są one próbom, czasem się potykają i mylą w osądach ale trwają i w ostatecznym starciu zwierają szyki. Mogą to być wieloletnie relacje, czasem zupełnie nowe znajomości - zawsze jednak trwają we wspieraniu się w chwili próby. To pocieszające, choć i tak lektura pozostawia nas z niesmakiem i wątpliwościami co do tego, czy ktokolwiek jest w stanie wyrwać się ze szponów politycznych kłamstw i gróźb. Tak, one z pewnością prowadzić mogą do obłędu.
Bardzo dobra, przemyślana książka, która i nas powinna postawić w stan czujności. Polecam.
Katarzyna
we współpracy z Wydawnictwem Literackim
Pomiędzy silnym stresem a obłędem istnieje bardzo cienka granica. Czasem paranoiczne zachowania budzi nagromadzenie małych problemów, którym pojedynczo dzielnie stawilibyśmy czoła. Czasem wpadamy w szał po jednym słowie, które rozrywa napięte od dawna nerwy. A czasem obłęd nie istnieje, staje się wymówką albo środkiem do osiągnięcia celu. Szaleństwo budzi się z chorych...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-05-27
Klaudia Muniak wyrosła na mistrzynię łączenia kwestii medycznych z thrillerem psychologicznym, mocno osadzonym w społecznych bolączkach. I nie byłoby w tym połączeniu nic wyróżniającego jej książki spośród traktujących o podobnych kwestiach, gdyby nie dwie ważne kwestie. Po pierwsze, autorka sięga do medycyny po nietypowe objawy i terapie, po drugie, stara się wybrać dla opowieści taką perspektywę, która zaciekawi czytelnika innowacyjnością.
Jeśli ktoś nie słyszał o syndromie Łazarza i obce mu jest postrzeganie rzeczywistości z punktu widzenia żony/rodziny podejrzanego, z pewnością powinien sięgnąć po "Pod dachem z mordercą". Żeby było ciekawie, aspekty medyczne przybliżane są głównie we fragmentach stanowiących rwaną opowieść osoby zaburzonej, opętanej wizją dokonania przełomu przeczącego logice i etycce obecnych czasów.
Rzecz jasna, świadoma rozrywkowej formy gatunku, autorka przedstawia wydarzenia wartko, zmieniając podejrzenia i poddając w wątpliwość kolejne przypuszczenia. Wartka akcja pozwala śledzić prywatne śledztwo, łączyć je z policyjnym dochodzeniem i jednocześnie wnikać w umysł, pokiereszowany niezaleczoną traumą zimnego dzieciństwa.
Nie jest to opowieść wybitna literacko, ale z pewnością spełnia swoją rolę - ciekawi, zaskakuje i bawi poprzez zaangażowanie. Opisy codziennych czynności lub chwil, gdy bohaterka ulega otaczającemu ją chaosowi bywają zbyt długie, ale rekompensują je konkretne dialogi i zawirowania akcji, które w pewnym momencie każą nam podejrzewać wszystkich. Ważne jest też, że nienachalnie, acz często, bywamy wystawieni na skutki dawnych, trudnych przeżyć i kwestie stanowiące podstawę do refleksji nad relacjami rodzinnymi.
Brat, przyjaciółka, dawna znajoma, sąsiedzi - tutaj każda postać ma ściśle wyznaczoną rolę, nie tylko w kwestii tajemniczych zniknięć i powrotu domniemanego oprawcy. Są oni także nośnikami pamięci o życiu w domach dziecka i rodzinach zastępczych, dramatów skrywanych w poczuciu winy, ale i sprawiedliwości, lęków, które dochodzą do głosu w obliczu utraty poczucia bezpieczeństwa i ostracyzmu społecznego.
Sama akcja rozpisana jest w sposób poprawny, nie zaskakuje czytelników często sięgających po thrillery. Niemniej, uważny czytelnik dostrzeże w opowieści Klaudii Muniak aspekty, które skupiając się na psychologii i medycynie, z pewnością czynią z książki bardzo dobrą pozycję. Polecam tym, którzy szukają rozrywki i lekkiego języka, jednocześnie próbując odszukać motywy działania. Odszukać, może zrozumieć, z pewnością nie zaakceptować.
Katarzyna
we współpracy z Wydawnictwem Czwarta Strona.
Klaudia Muniak wyrosła na mistrzynię łączenia kwestii medycznych z thrillerem psychologicznym, mocno osadzonym w społecznych bolączkach. I nie byłoby w tym połączeniu nic wyróżniającego jej książki spośród traktujących o podobnych kwestiach, gdyby nie dwie ważne kwestie. Po pierwsze, autorka sięga do medycyny po nietypowe objawy i terapie, po drugie, stara się wybrać dla...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-05-25
Współczesne życie jest niezwykle wymagające, a co za tym idzie także stresujące, szczególnie dla osób wrażliwych i ambitnych. Narzucane normy i tempo działania często wprowadzają nas w poczucie bycia niewystarczającym, zaś kumulacja przeszłych potknięć i wielkich planów na przyszłość wprowadza chaos w nasze myśli. Tymczasem to, co według "Wabi Sabi" naprawdę tworzy życie, to chwila obecna i akceptacja. Obecna mądrość i równowaga oraz akceptacja niedoskonałości.
Nie ma ideałów. Uszczerbek czyni wyjątkowym. Każdy jest odrębnym światem. Sztuka jest emanacją wnętrza. Wszystko to brzmi jak powielane truizmy, ale książka Nobuo Suzuki pokazuje, jak wielka przepaść dzieli to, o czym wiemy od tego, czym faktycznie żyjemy. To nie jest poradnik, ten gatunek budzi moją niechęć kolejnymi porcjami nakazów. Nie jest to też popis filozoficznej wiedzy pozbawionej realnego zastosowania. To raczej spokojnie tkana wizja piękna, które możemy w sobie nosić bogaci w sensownie stawiane cele, naukę czerpaną z porażek i smutku czy słusznie stawiane granice i mądre wybory.
Autor bazuje na trudnym do zdefiniowania japońskim pojęciu wabi sabi, a potem przemierza czasy, postawy, literaturę i zachowania by pokazać nam jak wiele z tej filozofii było i jest wokół nas. Nie bez kozery książka mówi nie o samej teorii ale też o sztuce i codzienności wspartej na tej przyjaznej myśli. Przetykane Kroplami Medytacji rozdziały podają przykłady, przytaczają anegdoty i opowieści, chwalą dzieła literackie i codzienne, czułe spojrzenia na samego siebie. Proponują nawet nienachalne ćwiczenia, którym daleko do stereotypu czy powinności.
Życie płynie, ma swoje zakręty i dramaty, prowadzi do starości i śmierci, nic tego nie zmieni. Ale poczucie, że jesteśmy najlepszą wersją nas samych - nieidealni, niedokończeni, pozwalający sobie na dziecięcą radość i zagapienie w nicnierobieniu - czyni nas spokojniejszymi. Niby to wszystko wiemy, ale czy wiemy jak bardzo warto sprawić sobie radość akceptacją świata, zmian i rys na doskonałosci? To ona daje spokój i poczucie szczęścia. Nawet chwilowego, jak to, które sprawia lektura tej cichej, mądrej i kojącej niepokoje książki. A wydanie piękne w swej skromnej formie.
Mam po lekturze swoje wabi sabi, swój pomysł na wyciszenie, na kreatywny podziw w minimalistycznej formie. I mam nadzieję, że inni podzielą to oczarowanie. Polecam w rytmie spokojnego spaceru wśród zielonych myśli.
Katarzyna
we współpracy z Wydawnictwem Czarna Owca.
Współczesne życie jest niezwykle wymagające, a co za tym idzie także stresujące, szczególnie dla osób wrażliwych i ambitnych. Narzucane normy i tempo działania często wprowadzają nas w poczucie bycia niewystarczającym, zaś kumulacja przeszłych potknięć i wielkich planów na przyszłość wprowadza chaos w nasze myśli. Tymczasem to, co według "Wabi Sabi" naprawdę tworzy życie,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-05-18
Sally Diamond nie płacze, jej emocjonalność praktycznie nie istnieje, w postrzeganiu świata jest bardzo dosłowna i dziecinna. Unika zewnętrznego świata i kontaktu fizycznego. Mogłaby być idealnym przykładem aspołecznej, introwertycznej, nawet autystycznej dziewczyny. Tyle, że Sally ma 42 lata i mieszka z ojcem, psychiatrą otaczającym ją opieką i akceptującym jej inność. Kiedy ten umiera, kobieta działa bez emocji, dosłownie traktuje jego polecenie wyrzucenia zwłok do śmieci i zostaje na świecie kompletnie sama. Bez rodziny. Czyżby?
Książka Liz Nugent zaskoczyła mnie w niezwykle pozytywny i angażujący sposób. Porusza znane, bolesne kwestie, oparta jest na wzorcach psychologicznego thrillera ale nic tutaj nie jest przewidywalne ani oczywiste. Jeśli porwanie, to szokujące; jeśli pranie mózgu, to skierowane w zaskakującym kierunku; jeśli wykorzystywanie, to skrajne; jeśli uporządkowanie, to tymczasowe.
Mały miś przesłany od tajemniczego S. staje się małym kamyczkiem uruchamiającym lawinę zdarzeń, a zamknięcie w małej irlandzkiej wiosce przydaje całej opowieści duszności, spotegowanej kolejno odkrywanymi faktami dotyczącymi przeszłości bohaterki. Dodatkowo, pojawia się drugi tor, prowadzący nas do lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku i przesuwający naszą uwagę na nowe postaci i ich życie w Nowej Zelandii. Poznając opowieści Sally i niejakiego Petera, coraz bardziej wpadamy w wir wydarzeń, które zaskakują, obrzydzają, wprawiają w stupor i niedowierzanie. Prosty choć enigmatyczny początek zmienia się w kontynuację poruszającą kwestie bestialskich zachowań, chorych preferencji, kłamstw i ludzi, o których istnieniu nie wiedział nikt.
Pisanie o kolejnych wypadkach byłoby grzechem recenzenckim, bo tutaj każdy zwrot akcji ma kolosalne znaczenie dla dalszego oddziaływania tekstu. To właśnie oszołomienie kolejnymi wiadomościami sprawia, że wśród wielu thrillerów ten wzbudza niezwykle silne emocje. Układ powiązań, znakomicie dawkowana wiedza i energiczny sposób kreowania opowieści pozwalają na całą serię zaskoczeń, czasem zapierających dech przerażeniem. Tutaj nawet tak zwana miłość zwala z nóg, a genetyka nie zna litości, przekazując potomkom najsilniejsze i najbardziej mroczne cechy.
Znakomicie przełożony przez Kaję Gucio tekst prowadzi nas od zainteresowanego uśmiechu w świat dramatu wzmocnionego solidną dawką wiedzy o przykurzonych tramach, którym wystarczy iskra, by wybuchły na nowo. Uzależnienie, dehumanizacja, rasizm, kłamstwo, agresja, rozczarowanie, nieprzystosowanie spoleczne, aseksualność wyrosła z wypartych wspomnień - nie sposób wymienić wszystkich brudów, z jakimi przyjdzie się zmierzyć "Dziwnej Sally Diamond" lub wyłaniającym się z zapomnienia innym bohaterom. Książka jest wstrząsająca, świetnie skomponowana i zdecydowanie zasługująca na wyjątkowo mocne polecenie. Trzeba to przeczytać, trzeba przyjąć bez akceptowania zachowań lecz z podziwem dla pracy autorki.
Katarzyna
we współpracy z Wydawnictwem Znak Crime.
Sally Diamond nie płacze, jej emocjonalność praktycznie nie istnieje, w postrzeganiu świata jest bardzo dosłowna i dziecinna. Unika zewnętrznego świata i kontaktu fizycznego. Mogłaby być idealnym przykładem aspołecznej, introwertycznej, nawet autystycznej dziewczyny. Tyle, że Sally ma 42 lata i mieszka z ojcem, psychiatrą otaczającym ją opieką i akceptującym jej inność....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Kiedy przebiegłam wzrokiem kilka opinii o książce, odniosłam wrażenie, że czytano ją zbyt pobieżnie, zakładając, że będzie kolejną prostą i naiwną opowieścią ze wschodnich krajów. Owszem, to jedna z tych popularnych ostatnio, azjatyckich historii, które mają za zadanie otulić nas ciepłym językiem i gloryfikacją dobroci, spokoju i pielęgnowanych uczuć. Jednak "Kuchnia książek" ma do zaoferowania znacznie więcej.
Jedna życiowa decyzja, wyrosła ze wspomnień o ukochanej babci sprawiła, że w małej wiosce powstał kompleks mający karmić i zapewniać miejsce do delektowania się strawą. Ale karmić ma nie jedzeniem, lecz spokojem wypływającym z mądrych książek, zaś delektować należy się pięknym słowem, otoczeniem sprzyjającym tworzeniu i przemianami, jakie zachodzą w człowieku pod wpływem rozmów, spotkań i refleksji. Tak, to typowa tematyka azjatyckich opowieści, niemniej tutaj, każda historia która przywiodła bohaterów do niezwykłego miejsca, ma głębokie dno i cały wachlarz odcieni.
Kim Jee Hye znalazła miejsce dla zaprezentowania kultury koreańskiej i obalenia cukierkowego mitu, jaki serwują nam popularne seriale czy krzykliwe, kolorowe nagłówki. Korea ma tutaj dwa oblicza. Oprócz wspomnianego, pięknego obrazka, dostajemy ból dorastania w świecie wymagań, trud dostosowania się do społeczeństwa ogarniętego pędem i pracoholizmem, konieczność przebywania w rodzinach i grupach, które gardzą subtelnością i stawaniem uczuć czy emocji ponad stereotypami idealnego pracownika lub dziecka. Sztucznie kreowany świat wymusza na bohaterów kłamstwa, porzucanie marzeń i tkwienie w miejscu, które odbiera indywidualizm. Nic dziwnego, że często salwują się ucieczką w megalomanię lub walkę, znikają albo wpadają w depresyjny stupor.
Każda z części poświęcona jest innej osobie, z których każda wywodzi się z innego środowiska, każda obrała inną drogę, każda zmaga się z inną trudnością. Dla nich wszystkich autorka szuka rozwiązań w pięknie literatury. A przekrój wspominanych lektur jest imponujący. Od filozofii koreańskiej po popularne powieści ze światowych rynków, od "Ani z Zielonego Wzgórza" i "Małego księcia", po Murakamiego i "Gdzie śpiewają raki". Nad nami unoszą się świetliki i dźwięki muzyki - koreański pop ściga się z uroczym "Over the Rainbow", jazz miesza się ze śpiewanymi chórem przebojami.
"Kuchnia książek" jest jednocześnie wspaniałym przewodnikiem po Seulu i miejscach, w których Koreańczycy kształcą się lub spędzają drobinki wolnego czasu. Doskonała praca tłumaczki - Marty Niewiadomskiej, poszerza naszą wiedzę dzięki rozbudowanym przypisom, prezentującym zarówno miejsca, jak i tradycję kraju. Każda wspomniana potrawa jest tutaj dokładnie rozpisana a każda dzielnica dostaje zwięzłą charakterystykę. Czytając o psychice, przemierzamy także miejsca. Zagłębiając się w rozmowy, rozumiemy co kieruje bohaterami.
To książka spisana z prostotą ale zdaniami, które zatrzymują nas w zamyśleniu lub zachwycie. Bieda i sława wlewają się w dusze szerokimi opowieściami, mało tu zaś rwanych dialogów, które często moralizują truizmami w podobnych lekturach.
Sporo za mną magicznych powieści azjatyckich, ale ta wydaje mi się mądrzejsza i bardziej wartościowa niż większość poprzednich. Nie tyle przekazanymi prawdami o tym co cenne, bo to pozostaje niezmienne we wschodniej filizofii przełożonej na popularne powieści. Raczej tym, że autorka i tłumaczka wraz z opowieścią o bohaterach i ich przemianie, opowiedziały nam także o kraju w każdym jego aspekcie, nie uciekając od tematów wyjątkowo trudnych i niepopularnych w miejscach, które dbają o wykreowany, idealny obraz.
Polecam, to było miłe, urocze ale i bardzo pouczające doświadczenie.
Katarzyna
we współpracy z Wydawnictwem Czarna Owca.
Kiedy przebiegłam wzrokiem kilka opinii o książce, odniosłam wrażenie, że czytano ją zbyt pobieżnie, zakładając, że będzie kolejną prostą i naiwną opowieścią ze wschodnich krajów. Owszem, to jedna z tych popularnych ostatnio, azjatyckich historii, które mają za zadanie otulić nas ciepłym językiem i gloryfikacją dobroci, spokoju i pielęgnowanych uczuć. Jednak "Kuchnia...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to