-
Artykuły„Shrek 5”, nowy „Egzorcysta”, powrót Avengersów, a także ekranizacje Kinga, Dahla i Hernana DiazaKonrad Wrzesiński4
-
Artykuły„Wyluzuj, kobieto“ Katarzyny Grocholi: zadaj autorce pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać23
-
Artykuły„Herbaciany sztorm”: herbatka z wampiramiSonia Miniewicz1
-
ArtykułyWakacyjne „Książki. Magazyn do Czytania”. Co w nowym numerze?Konrad Wrzesiński9
Biblioteczka
2024-06-12
2024-05-23
O historii można pisać że śmiertelną powagą, albo z przymrużeniem oka. Można pisać powierzchownie, albo zaglądać w zasłaniane szafami zakamarki. Można zgodnie z podręcznikową poprawnością, albo bez odwijania w bawełnę.
A gdyby tak połączyć w stylu pop ogrom informacji z plotkarskim tonem, nie zżymać się na niepoprawność polityczną i językową, cytować bez mitologizowania i wtykać nos w sprawy, które z lekka przygaszają blask postaci z portretów i banknotów? Tego właśnie podjął się Krzysztof Pyzia i wcale nie "Wyszło jak zwykle...". Wyszło zabawnie i obrazoburczo, ciekawie i rubasznie, obrazowo i tak angażująco, że trudno odłożyć książkę. Lubię, lubię bardzo.
Król, wieszcz, książę czy polityk - każdy z nich był(jest)człowiekiem. Żadna więc z ludzkich wad nie była obca tej koronowanej i czczonej kompaniji. Seksoholizm, niemoralność, obżarstwo, agresja, bigamia, zakłamanie i inne ludzkie przypadłości wysypują się z opowieści skonstruowanej według kolejnych wieków i pozycji zajmowanej przez bohaterów w społeczeństwie. Jak małżeństwo to pro forma, jak miłość to wbrew zasadom, jak śmierć to kuriozalna, jak wiersze to dalekie od przyzwoitości. Na takie właśnie kwiatki natykamy się w 'rozbrajającej historii Polski'.
Autor nie ujmuje osiągnięć szanownemu towarzystwu, począwszy od Mieszka I, na premierach, prezydentach i policjantach kończąc. Ale dłubie w ich życiorysach na tyle intensywnie by spod kobierców, dywanów i kołder powyciągać wszystkie grzeszki. Dokłada zacne portrety, w tym Poczet Królów Polskich i inne dzieła mistrza Matejki, wspiera się cytatami z kronikarzy i obszerną bibliografią. Nie powtarza lekcji historii, w zamian proponuje treści 'tylko dla dorosłych', a w opisach tortur, bezeceństw i cwanych postępków nie ucieka przed dosłownością. Bawi się słowem i historią, czasem żartuje subtelnie, innym razem bez najmniejszych oporów.
Czy można czuć się zniesmaczonym historią głupią, rozwydrzoną, niedbałą, kpiacą ze świętości? Oczywiście. Czy może razić wybór i język autora, który każdego rogacza i bawidamka, każdą nimfomankę i zdrajczynię nazywa po imieniu? Bez wątpienia. Ale jeśli ma się umysł otwarty na prawdę o tym, że nie tylko maluczki może wpaść w szpony każdego z grzechów głównych (i pomniejszych), można się przy tej książce solidnie ubawić. I to bez szkody dla wiedzy historycznej, bo i ta, choć podana nietypowo, imponuje rozległością. Wszak mowa o Chrzcie Polski, Hołdzie Pruskim, powstaniach, wojnach i współczesnych 'chorobach dyplomatycznych."
Żenujące żarty i kpiny są tutaj obecne w każdej niemal, dłuższej czy krótszej opowieści. Ale by wyśmiewać, trzeba mieć co. A zebrało się tego niemało. Wielki poeta czy łachmyta? Zacny król czy poszukiwacz uciech wszelakich? Mądry przywódca czy kaleka językowa? Oceńcie sami, bo być może jedno nie wyklucza drugiego.
Uszczypnę autora za kilka niekonsekwencji, bardziej uszczypnę wydawcę za niestaranną korektę, która zgrzyta w zębach. Ale jeśli chodzi o treść i sposób podania tego historycznego dania, to bardzo smakowała mi ta potrawa złożona ze słodkich, odpustowych cukierków i lekkiej goryczy, która jednak czasem przebija spod imponujących pokładów ciekawostek. Czy na pewno "Polacy nic się nie stało?". Polecam uważnie wczytać się w niuanse, błędy, za które wstyd po dziś i zachowania, które od wieków ciążą na naszej reputacji. Oczywiście zachęcam do lektury uczciwie informując, że zabawnie będzie dla tych, którzy dawno pożegnali się z pojęciem 'narodu wybranego' i potrafią podejść do siebie i Polaków z piedestału, z solidną porcją dystansu.
Katarzyna
we współpracy z Wydawnictwem Bellona
O historii można pisać że śmiertelną powagą, albo z przymrużeniem oka. Można pisać powierzchownie, albo zaglądać w zasłaniane szafami zakamarki. Można zgodnie z podręcznikową poprawnością, albo bez odwijania w bawełnę.
A gdyby tak połączyć w stylu pop ogrom informacji z plotkarskim tonem, nie zżymać się na niepoprawność polityczną i językową, cytować bez mitologizowania i...
2024-05-16
Lubię sięgać po dramaty wojenne ale tylko te, których autorzy prócz popisywania się znajomością broni i stylu walk prowadzonych w danym zakątku świata, są w stanie dostarczyć mi wiedzy i objaśnić realia miejsc obranych na miejsce akcji. "Afghan Narcos" z pewnością można zaliczyć do takiej literatury.
Intensywne działania szpiegowskie, zmiany układów sił, sterowanie akcją czynnego wojska to bez wątpienia efektowna siła tej opowieści. Ale dla mnie bardziej przekujące były idealnie wplecione informacje, które sprawiły, że stałam się czytelnikiem świadomym, zorientowanym geopolitycznie i umiejętnie wiążącym przeszłość z przewidywaniami, które konstruują przyszłe wydarzenia. Dzięki tej wiedzy, przejście od chwili obecej do wydarzeń roku 2025 wydało mi się doskonale uargumentowane bieżącą sytuacją.
Bohaterami są żołnierze, obecni oraz ci, którym po latach działań bojowych pozostała w umysłach trauma, niewygoda emocjonalna i nieumiejętność odcięcia się od uprzednich przeżyć. Artur należy do takich osób. Wiedzie pozornie stabilne życie, ale gdzieś w tle nadal tli się nieugaszony pożar wyrzutów sumienia i przekonanie, że w Afganistanie podjęto fatalne decyzje. Kiedy więc ma szansę uciszyć myśli humanitarną pomocą, w którą chce go zaangażować była kochanka i towarzyszka broni, nie waha się ani przez moment. Wraca by pomóc, będzie to jednak zupełnie inna pomoc, niż się spodziewał.
Prócz bohatera, który prowadzi nas przez świat układów, zależności i podstępów, dostajemy cały wachlarz postaci wyrosłych z warunków panujących nie tylko w Afganistanie ale i innych krajach, powiązanych z produkcją i handlem opium. I znów należy zwrócić uwagę na ogromną wiedzę Szymańskiego, który jasno określa dramatyczną sytuację kraju szarpanego wpływami amerykańskimi i rosyjskimi, dodatkowo pozostającego obecnie pod okupacją Talibów.
Nasze osądy zmieniają się wraz z wnikliwą obserwacją życia Shahrukha i Kazimiego. Przyjaźń i lojalność mieszają się z uzasadnionym strachem i zależnością od władz, które połykają nawet swoich popleczników. Zaś cały kraj, którym bawią się handlarze narkotyków, rosyjscy oligarchowie i ci, którzy upatrują w nim okazji dla łatwego zarobku, jawi się jako piekło dla niemal wszystkich jego mieszkańców. Może z wyjątkiem robiącego lukratywne interesy 'narkotykowego króla' Bashida.
Ktoś chce zniszczyć narkobiznes, naprawić błąd wynikły z porzucenia kraju w skrajnej biedzie. Trudno będzie osiągnąć to pokojowo, gdy połowa ludności wierzy, że choć Allah nie dał im pieniędzy, dał ziemię idealną do uprawy maku. Na pohybel reszcie świata. Niestety także na pohybel rodakom i córce Artura, który musi żyć ze świadomością jej uzależnienia.
Książka jest niezwykle bogata tematycznie, porusza kwestie dawnych wojen i prawdopodobnej przyszłości. Zabiera nas w miejsca, w których mieszają się wpływy i zacierają granice - czasem trudno ocenić gdzie władzę trzymają Wagnerowcy, gdzie Tadżycy a gdzie tak zwany legalny rząd afgański. Jednocześnie autor dba o to, byśmy mieli popartą faktami pewność, że daleko książce do science-fiction. Potrafi też tak poprowadzić akcję, że trudno oderwać się od kolejnych wydarzeń, dialogów, decyzji podejmowanych w chwili zagrożenia. Sporo tu opisów, ale to one przynoszą ze sobą wspomnianą jasność sytuacji. Są też odniesienia do wyposażenia armii, niemniej nawet dla laika są one jasne i ciekawe. Dostajemy inteligentny i wartki miks walki, emocjonalnego zaangażowania bohaterów i emocji wypływających z miłości do rodziny, dla której można poświęcić wszystko, nawet samego siebie.
Jestem pod wielkim wrażeniem stylu autora, to niemała sztuka pisać o walce tak, że całość angażuje także kobiety i to w sposób niezwykle emocjonalny. Znaczniki pipowadzą mnie do zgłębienia tematu a tymczasem polecam z pełnym przekonaniem książkę wyjątkową, świetnie spisaną i niestety budząca obawy, że opisany rejon na zawsze pozostanie wrzącym tyglem ścierających się wpływów i walki o władzę. Czytajcie.
Katarzyna
we współpracy z Wydawnictwem Bellona
Lubię sięgać po dramaty wojenne ale tylko te, których autorzy prócz popisywania się znajomością broni i stylu walk prowadzonych w danym zakątku świata, są w stanie dostarczyć mi wiedzy i objaśnić realia miejsc obranych na miejsce akcji. "Afghan Narcos" z pewnością można zaliczyć do takiej literatury.
Intensywne działania szpiegowskie, zmiany układów sił, sterowanie akcją...
2024-04-07
Thriller technologiczny - to w tej kategorii najlepiej mieści się "Wściek". Jednak, jeśli chce się zaznaczyć wszystkie poruszone w nim tematy, macki opowieści sięgną w znacznie dalsze rejony. Magdalena Salik, przenosząc nas do roku 2040, czyni ukłon w stronę fantastyki naukowej, ale wszystkie wydarzenia, sprowadzające nas do poziomu klimatycznego, społecznego i technicznego przedstawionego w książce, dzieją się tu i teraz. Czy więc można podejść do tej sensacji, zbudowanej na postępie (lub uwstecznieniu się) ludzkości, jak do profetycznej literatury? Z pewnością. I jest to przerażające ale i zadziwiające.
Wyobraźmy sobie świat za szesnaście lat. Może nie zmienić się nic, a może obecna lekkomyślność i genialność ludzkości, postawi ją przed zmianami, które wypunktowała Pani Salik. Arktyka przestanie być lodowym zasobnikiem, genetyka sięgnie po dawno wymarłe gatunki, elektronika będzie źródłem wiedzy o wszystkich i wszystkim, elity spełnią zachcianki nieustannie powiększając zasoby finansowe, jeden procent ludzi zgromadzi w swoich rękach całe bogactwo świata, ekolodzy będą musieli stać się hiperaktywni by uzmysłowić reszcie świata, że planeta zmienia się w cmentarzysko.
W takich warunkach dochodzi do rozstania pary typowej dla nowej ery - naukowczyni i ekoaktywisty z równie świetlaną przeszłością glacjologa. Akcja poprowadzi nas do ich ponownego spotkania, które zamieni się w ciąg absurdalnych zdarzeń, ucieczek, lęków i tytułowego wścieku.
Para czterdziestolatków to wyraziście zarysowane postaci, pełne skrajnych emocji, bliskich i bardzo odległych poglądów, odmiennych reakcji na wartki prąd wydarzeń. Łączy ich przeszłość, syn, podejrzenia i niezrozumienie sytuacji. Prócz nich autorka kreuje naukowców młodszego pokolenia - niezwykle sprawnych w dziedzinach informatycznych i ekonomicznych, policjantów i agentów, których działania bywają podobne ale i bardzo odległe od obecnego stylu prowadzenia śledztw i mnóstwo innych postaci, z których żadna nie jest pozbawiona jaskrawości i znaczenia.
Niezwykle barwny świat ludzi uwikłanych w sprawę poprowadzi nas także do kwestii społecznych. Otrzemy się o świat autyzmu, geniuszu, schizofrenii i innych zaburzeń i doskonałości "królujących" w czasach technologicznego sterowania światem. Aplikacje, działanie na podświadomość, elektroszpiegowanie, drony i roboty będą tutaj elementami codziennej rzeczywistości, przy czym nie pozbędziemy się problemów dobrze nam znanych już teraz - pogubienia w związkach, koślawego rodzicielstwa czy problemów z przerostem ego, prowadzącym do konfliktów nawet wśród osób dążących do tego samego celu. Jest to więc thriller nie tylko przesiąknięty technologią ale i skupiony na kwestiach komunikacji międzyludzkiej i niedomaganiach umysłowych lub światopoglądowych.
Pomimo nawału terminologii komputerowej i naukowej, autorka zadbała o to, by z nowomowy już teraz wkraczającej w codzienne rozmowy, jasno wybijały się tematy nadrzędne. Śmierć bogatego człowieka, katastrofa klimatyczna, eksperymenty ewolucyjne, współpraca i jej brak, ściganie przestępców, mocne osobowości - to wszystko sprawia, że książkę czytamy jak najlepszą sensację. Jednocześnie stawiane nam są pytania, kreowane są wizje przyszłości poddawane pod osąd zdrowemu rozsądkowi i wyobraźni, a kolejne strony puchną od wiedzy. Gdy zaś w finale wchodzimy do "pokoju 29" naprawdę zastygamy w niepewności, czy za dwadzieścia lat (a może już teraz?) powinniśmy wierzyć w cokolwiek.
Świetna książka, która sprawi, że popędzimy przez globalne i prywatne problemy z ogromnym zafascynowaniem. Polecam zdecydowanie.
Katarzyna
we współpracy z Wydawnictwem Powergraph
Thriller technologiczny - to w tej kategorii najlepiej mieści się "Wściek". Jednak, jeśli chce się zaznaczyć wszystkie poruszone w nim tematy, macki opowieści sięgną w znacznie dalsze rejony. Magdalena Salik, przenosząc nas do roku 2040, czyni ukłon w stronę fantastyki naukowej, ale wszystkie wydarzenia, sprowadzające nas do poziomu klimatycznego, społecznego i technicznego...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-01-07
A więc wchodzę w przedziwny świat, który szeroko otwiera oczy i pozostawia w hipnotycznym stuporze do ostatniej wymiany przekomarzających się, szybkich, rwanych dialogów, do ostatniego podwójnego widzenia na oko dobre i oko złe, do ostatniego potrząśnięcia lejcami w drodze do prowadzenia dusz.
A więc zamykam ostatnią stronę, biorę oddech i jeszcze raz zaczynam, uważniej, ze skrupulatnym wejściem w nowomowę angielską genialnie przełożoną na polszczyznę, równie efektywnie bawiąca się słowem.
A więc czytam po raz trzeci, wyłuskując z walijskich, szkockich, angielskich pieśni, wierszy i mitów każdy symboliczny szczegół. I przekładam na współczesne skojarzenia z Alicją, komiksową zabawą i filozofią poddającą pod wątpliwość każdy niemal aksjomat. Bo teraz to przecież wtedy, bo nie ma odbicia nieodzwierciedlony, bo świat ma swoje drugie, lustrzane ja, bo prawda i nieprawda to pojęcia względne a właściwie to możemy być albo i jesteśmy jedynie snem bagiennego stwora.
Ta książka, malutka narracja, jest jednym wielkim symbolem, pozornie baśniowym, moralnie niejednoznacznym, zaprzeczającym prawom i naszemu przekonaniu, że to co nazwane jest właśnie takie, jakie nam się wydaje. Chlopiec, handlarz-włóczęga, dom z kominem i łąki za oknem, lustra, rodzina, zwykłe szklane kulki i komiksowi bohaterowie - to wszystko co realne zagina się w czasie, przestrzeni i w oku dzielącym świat na umysł i magię. I już nie wiemy kto ma rację i jak wygląda kolebka myśli. Czy to fizyka nas tworzy czy wyobrażenie, czy Alan Garner kreuje nieprawdopodobne czy tylko my używamy granic, bo nie mamy oślego kamienia a do drzwi nie zapukał Znachodź.
Oszaleć można po stu stronach przedziwnej opowieści i przekładu, który wkłada nam w głowy interpretacje zachowujące źródłosłów, kierujące do pism i folkloru. Tkwić można w zaskoczeniu, które porywa neologizmami, kpiną z uznanych form, eksperymentem na naszym pojmowaniu świata i słowa. Ale to jest tak dziwne, że aż porywające, tak niemożliwe, że aż wchłaniające i tak rozbiegane po magii i filozofii, że aż wciskające nas w pewność, że tak właśnie jest, że 'widzimy ale nie widzimy', że śnimy na dwie dusze, że ja to my, że Znachodź 'leczy wszystko oprócz zazdrości'.
Po tej książce ma się zaurocznię, trzeba tylko oddać gnat i szmaty, w zamian biorąc garnczek i kamień. I voila.
Wszystko w pięknym wydaniu zdobionym rycinami.
A więc polecam, bo trudno znaleźć coś, co tak bardzo zdumiewa, że aż brakuje wyobraźni a szok zmienia się w zachwyt.
Przekład (niesamowicie kunsztowny i z pewnością karkołomny): Katarzyna Byłów
Katarzyna
we współpracy z Wydawnictwem Glowbook
A więc wchodzę w przedziwny świat, który szeroko otwiera oczy i pozostawia w hipnotycznym stuporze do ostatniej wymiany przekomarzających się, szybkich, rwanych dialogów, do ostatniego podwójnego widzenia na oko dobre i oko złe, do ostatniego potrząśnięcia lejcami w drodze do prowadzenia dusz.
A więc zamykam ostatnią stronę, biorę oddech i jeszcze raz zaczynam, uważniej,...
2024-03-23
Wisława Szymborska z pewnością nie była poetką odległą, schowaną w świecie liryki, własnego postrzegania świata. Była doskonałą obserwatorką, uniwersalną komentatorką naszego życia, dowcipną i nader żywą postacią polskiej kultury.
Nie dziwi więc, że jej poezja stanowi inspirację dla sztuki wszelkiego autoramentu. Sto lat po narodzinach poetki śpiewamy jej wiersze z popową wokalistką, drukujemy je na murach, recytujemy w szkołach.
A gdyby wyciąć obrazy świata, graficznie oddać rytm poezji, zilustrować nasze prywatne odczytanie Szymborskiej? To właśnie zrobiła Grażka Lange, tworząc niewielkie miniatury, na które składa się dziewięć wierszy i kolażowa oprawa każdego z nich. Szorski papier, prosty druk i skromna elegancja przekazu tworzą z tego, zamkniętego z pomarańczowym etui zbioru, rzecz niebanalną, piękną, zupełnie odrębną od literatury umieszczanej na półkach.
Narodowe Centrum Kultury wydało niezwykłe wspomnienie. Piękne słowem noblistki, niezwykłe graficzną interpretacją innej artystki, niemal muzealne w szlachetnym stylu. Jest to przy tym praca bazująca na wierszach spoza najszerzej znanych i cytowanych. Tym ciekawej jest sięgnąć po arkusze oddające hołd w skromny i poruszający sposób. Bo czy nie taka właśnie była Pani Wisława? Skromna lecz trafiającą wprost do wyobraźni, obrazowa i trafna, szczera i subtelna, radosna i zatroskana?
Piękna, elegancka biżuteria złożona z wiersza i obrazu, w wyobraźni dwóch nieprzeciętnych artystek. Warto mieć dla siebie, warto podarować, warto przeglądać i dostrzegać wciąż nowe znaczenia. Dziękuję NCK za podzielenie się ze mną tą wyjątkową kompilacją.
Katarzyna
Wisława Szymborska z pewnością nie była poetką odległą, schowaną w świecie liryki, własnego postrzegania świata. Była doskonałą obserwatorką, uniwersalną komentatorką naszego życia, dowcipną i nader żywą postacią polskiej kultury.
Nie dziwi więc, że jej poezja stanowi inspirację dla sztuki wszelkiego autoramentu. Sto lat po narodzinach poetki śpiewamy jej wiersze z popową...
2024-03-08
Jak pisać o znakach zodiaku, by zostać zauważonym i nie zginąć wśród twórców pogardzanych mini-horoskopów z kolorowych pism, mądrych astrologicznych ksiąg, które nużą wykresami planet i dyskusji, w których każdy jest ekspertem od 'idealnych dopasowań', które nijak mają się do realnych związków? Otóż można wydać niewielką, barwną książkę, która połączy wiedzę i pasję zodiakalną z poczuciem humoru i umiejętnym operowaniem słowem, typowym dla autorów komedii. Należy połączyć zabawę i urok z obserwacjami, a potem znaleźć codzienne tematy, które nas zainteresują.
"Moc astrologicznych gwiazd" sprowadza się do przedstawiania osób spod różnych znaków w sytuacjach szkolnych, biurowych i rodzinnych ale też w trakcie konfliktów, szukania kompromisu czy organizacji wspólnie spędzanego czasu. Hasła są krótkie i często tak celne, że wybuchamy śmiechem widząc lustrzane odbicie siebie samych i bliskich osób w krótkich, trafionych podsumowaniach. Oczywiście czasem będziemy spierali się z autorką, ale trzeba uczciwie przyznać, że lata spędzone przez nią na poszukiwaniach i łączeniu nitek, pozwoliły na wyłuskanie i podanie z przezabawny sposób cech wspólnych dla osób urodzonych pod tą samą gwiazdą.
Z kim i gdzie szukać noclegu, jak flirtować i odbierać sygnały, kto zepsuje niespodziankę a kto będzie idealnym powiernikiem? Jeśli pozwolimy sobie na dystans i oczywiste rozumienie indywidualnych rozbieżności, otrzymany rzecz, która ukwieci niejedno spotkanie towarzyskie. A że książka jest kolowana, pięknie ilustrowana i bywa nadspodziewanie trafna w komentarzach, jest to jeden z idealnych prezentów dla ciekawskich dusz. Gdybym jej nie miała, chciałabym mieć. Bo jest to poprawiające nastrój cudeńko wydawnicze, które potrafi trafiać w sam środek tarczy. Warto poznać, spędzić uroczy czas, może nawet dać się zaskoczyć.
Katarzyna
we współpracy z Wydawnictwem Kobiecym
Jak pisać o znakach zodiaku, by zostać zauważonym i nie zginąć wśród twórców pogardzanych mini-horoskopów z kolorowych pism, mądrych astrologicznych ksiąg, które nużą wykresami planet i dyskusji, w których każdy jest ekspertem od 'idealnych dopasowań', które nijak mają się do realnych związków? Otóż można wydać niewielką, barwną książkę, która połączy wiedzę i pasję...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-02-14
Nie o samym utworze Jane Austen będzie tu mowa lecz o jego nietypowej interpretacji. O wspólnym dziele osób, które wzięły na barki adaptację przesławnej przecież powieści, jej oprawę graficzną i przekład. To niejako wyprowadzenie miłosnej opowieści, bogatej w niuanse społeczne, zawirowania emocjonalne, przekorne zachowania bardzo odpowiadające czasom albo im przeciwne, humorystyczne komentarze i bystre wtrącenia, poza salony. To umieszczenie wyróżniającej się treścią i językiem literatury w nowych, rysowanych ramkach i chmurkach tak, by trafiła do współczesnych, często niechętnych czytelników.
Czy warto klasykę podawać w tak nietypowej formie, wbrew ortodoksyjnym krytykom, którzy uważają zmiany za niszczenie dziedzictwa? Oczywiście, że warto. "Chłopi" wrzuceni na ekrany w ślicznym jak malowanie ;) filmie, zostali przeczytani w oryginalnej wersji w rekordowej ilości. Piosenki lubianej Sanah z tekstami Wisławy Szymborskiej sprawiły, że prócz kilku użytych przez nią wierszy także inne zostały uznane przez młodych czytelników za fajne. Dlaczego inaczej miałoby być w przypadku "Dumy i uprzedzenia"?
Taka moja radość i niedola, że całe życie zawodowo patrzę na zmieniającą się młodzież i wiem, że oczekuje ona innych form zachęty a przekora jest jej drugim imieniem. Gdy dać młodej głowie formę łatwą, będzie tęskniła za trudniejszą a ciekawość być może zaprowadzi ją do źródła. Ważne, żeby to, co łatwiejsze miało jednocześnie klasę, nie przekłamywało treści i nadal wspierało przesłanie opowieści. W przypadku komiksu ekipy Austen/Edginton/Deas/Wilga wszystkie te warunki zostały spełnione.
Bardzo dobra kreska, dbałość o pełną detali oprawę postaci, wierne angielskiemu klimatowi tła, to jedno. Adaptacja utrzymująca wszystkie zalety stylu autorki i solidny przekład na polszczyznę, to drugie. Kompaktowa forma, zachowująca jednak sławne pierwsze zdanie i list wielkiej wagi w pierwotnej formie, to trzy. I jeszcze coś.
Wiem, zasłużę na lincz jako anglistka i czytelniczka.... ale nie lubię literatury tamtego okresu. Znam, nie darzę namiętnością a jednak wróciłam do takiej Austin z prawdziwą przyjemnością. I po cichu dzielę się nadzieją, że podobnie jak we mnie, taka innowacyjna forma wzbudzi także w tych, którzy dopiero poznają opowieść o Elizabeth, Darcym i całej gromadzie towarzyszących im postaci, chęć sięgnięcia po pełną, klasyczną wersję.
Polecam bo to zabawa przednia i nadal, a może nad wyraz godna uwagi.
Katarzyna
we współpracy z Wydawnictwem W.A.B.
Nie o samym utworze Jane Austen będzie tu mowa lecz o jego nietypowej interpretacji. O wspólnym dziele osób, które wzięły na barki adaptację przesławnej przecież powieści, jej oprawę graficzną i przekład. To niejako wyprowadzenie miłosnej opowieści, bogatej w niuanse społeczne, zawirowania emocjonalne, przekorne zachowania bardzo odpowiadające czasom albo im przeciwne,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-01-12
Książka Sukheda Sandhu nie jest typowym reportażem i być nim nie mogła. Jest to bowiem zapis pieszych wypraw będących elementem potężnego projektu Nights of London, prowadzonego w latach 2005-2006 i mającego na celu ukazanie miasta nieznanego, nietypowo postrzeganego, przesuniętego do czasów sprzed wiktoriańskiego oświetlenia i skojarzonego w tym, co wymyka się obrazom ukazywanym turystom. Jestem sobie w stanie wyobrazić ogrom ekspresji wydobytej z pracy szeregu twórców - od znawców demonologii i nietoperzy po kreatorów najnowszej technologii. Myślę też o tym, jak wiele musiały zyskać teksty Sandhu doprawione fotografią i muzyką.
Samo "Miasto nocą. Londyn" jest kompilacją widoków i odczuć autora, faktów przywołanych w pigułce z przeszłości (zainteresowani z pewnością sięgną po opracowania podane w bibliografii) i wypowiedzi przełożonych nie tylko na cytaty ale też obrazowe komentarze pełne językowych ubarwień. Czyta się je z poczuciem bezpośredniego obcowania z przewodnikami wypraw i zaglądania pod powierzchnię miasta tętniącego nowoczesnością, blaskiem i multikulturowym rytmem.
To opowieść o ludziach i przestrzeniach ich umysłów, okupowanych przez nocne doświadczanie pracy, miasta, mijania. Wpadniemy na sprzątaczy i szambonurków, którzy wydają się być oczywistym wskazaniem ale też na Samarytan, flisaków z Tamizy i modlące się nocą mniszki, zupełnie nie przystające do wyobrażenia o nocnym życiu stolicy. Zamiast miasta, które się bawi dostaniemy odstrzał lisów, egzorcyzmy i technologów snu. Bo ktoś musi uśpić przebodźcowany Londyn, ktoś pomodlić się za tych, którzy zrzucają swoje lęki na obce ramiona, ktoś zmyć resztki zabawy i utracinej godności z brudnych ulic, ktoś wyjąć z kanałów ogromne kule włosów by miasto nie zadławiło się własnymi ściekami.
Nie jest to transkrypcja rozmów z pracownikami ani spis zawodów ubrany w statystyczne dane. To równomierny spacer przez bezsenność, po śladach grafficiarzy, ponad resztkami spoczywających w rzece trupów. Spacer ku świtowi, na widok którego każdy przystaje i jak sam autor, wdychając poranną mgłę nie może się oprzeć wielkiej miłości i poczuciu przynależnosci. Mimo wszystko.
Bardzo dobra rzecz dla poszukujących dna i chcących pod nie zajrzeć nie tyle faktograficznie co fotograficznie, w stylu prezentowanym na kilku ilustracjach - z poruszeniem, zamazaniem w półmroku.
Warto poświęcić moment na wstęp i posłowie autora oraz słowo od tłumaczki.
Przekład: Ewa Ledóchowska
Katarzyna
we współpracy z Wydawnictwem Książkowe Klimaty
Książka Sukheda Sandhu nie jest typowym reportażem i być nim nie mogła. Jest to bowiem zapis pieszych wypraw będących elementem potężnego projektu Nights of London, prowadzonego w latach 2005-2006 i mającego na celu ukazanie miasta nieznanego, nietypowo postrzeganego, przesuniętego do czasów sprzed wiktoriańskiego oświetlenia i skojarzonego w tym, co wymyka się obrazom...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-10-12
Wyobraźnia autora stworzyła w "Agli" mieszankę iście barokową, bogatą zarówno pod względem przenikania się gatunków jak i treści, która zagarnia niemal każdy wątek społeczny i obyczajowy. Rozpoczynająca się niczym łotrzykowska powieść dla młodzieży, książka szybko okazuje się być alternatywną wizją miasta fantazyjnie opisanego jako rządzone przez Cara i trzymane w ryzach przez ubeków, pełne odmiennych religii, warstw społecznych i profesji, które mieszczą się tylko w otwartych umysłach.
Jeśli mamy w głowie Kraków dziewiętnastego wieku, dodajmy do niego całą gamę postaci z krain fantasy, technologie wyrosłe z nauki i te zupełnie abstrakcyjne, sporą domieszkę wiary w magię i demony przybierające owadzią postać. Tak otrzymamy tło do wydarzeń zamkniętych w pierwszej części opowieści Radka Raka.
Troje przyjaciół trzeba zmieszać z córki naukowca i podróżnika, zamożnej panny i chłopaka, którego opis kreują wyobrażenia o żydowskim złodziejaszku. Nic tutaj jednak nie odpowiada czystym faktom, bo "Alef" to podróż przez wiedzę i wyobraźnię możliwa tylko wtedy, gdy otworzymy się na każdą możliwą inność. Są Czarodziejki i Kaci, są słudzy reżimu i ich przeciwnicy, są bibliotekarze spoza ludzkiego gatunku i mutacje mieszające człowieka z zupełnie innymi stworzeniami. Niebieskie, piękne kobiety, robale pragnące zemsty, wdowy po rakach i zwyczajne osoby, które okażą się być zupełnie inne niż nam się wydaje.
Akcja ma tutaj prosty sens. Znika ojciec krnąbrnej i odważnej Sofji Kluk, ona sama z uniwersyteckiego dziecka staje się jedną z pracownic kuchennnych i podobnie jak jej nowe koleżanki z nizin, podlega wątpliwej opiece władz. Nad 'spokojem' przedziwnego kraju czywa Urząd Bezpieczeństwa a nad wszystkimi unosi się duch tajemniczego Cara. Dwoje przyjaciół Sofji zaprowadzi nas w świat popleczników władzy i ich przeciwników, wejdziemy w ciasne uliczki, między stragany i do domów mieszczan. Trafiając na nauki do Czarodziejki, dziewczyna pozna zaś smak zupełnie nowych uczuć i moc, która może zabijać. Stanie się wrogiem a wokół ejspedycji ojca narosną wątpliwości. Kończymy lekturę pytaniem, czy bohaterka wyruszy w obce strony i kto będzie jej towarzyszył przez kolejne zadania, ucieczki i przygody tudzież niebezpieczeństwa.
"Agla. Alef" to dowód na to, że można zakochać się w książce, która zupełnie nie mieści się w naszych ulubionych formach. Ani to gatunek, który często wybieram ani treść, która byłaby mi bliska. Ale jeśli ktoś maluje mi przed oczami niesamowite, mroczne i fantazyjne obrazy, jeśli patrzę na świat oczami dziewczyny, która przeklina, wrzeszczy i walczy lecz w uczuciach gubi się jak najbardziej romantyczna dusza, i jeśli na dodatek mam tu zamknięte całe połacie społecznych odniesień, aktualnych także w bardzo realnej teraźniejszości, to ja mówię głośne tak. I już cieszę się na ciąg dalszy polecając z całego serca tę niezwykłą opowieść. Wypadłam poza moje preferencje i wyobrażenia i... nie mogłam się spodziewać wspanialszego lotu. Do zobaczenia, druga część - "Agla. Autora" już czeka.
Katarzyna
we współpracy z Wydawnictwem Paragraph.
Wyobraźnia autora stworzyła w "Agli" mieszankę iście barokową, bogatą zarówno pod względem przenikania się gatunków jak i treści, która zagarnia niemal każdy wątek społeczny i obyczajowy. Rozpoczynająca się niczym łotrzykowska powieść dla młodzieży, książka szybko okazuje się być alternatywną wizją miasta fantazyjnie opisanego jako rządzone przez Cara i trzymane w ryzach...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-05-30
Gdyby ponad dziesięć lat temu kolega nie namówił mnie na przeczytanie książki o dziwnym tytule i tematyce zupełnie spoza kręgu moich zainteresowań, nie miałabym pojęcia, że można napisać książkę o wojnie i wojsku tak, że po kolejne podobne będę sięgała bez chwili wahania. Książkę science fiction, war booka z alternatywnym pojęciem czasu stworzył Marcin Ciszewski a teraz, jej zrewidowaną wersję wydała #skarpawarszawska
I co? I znów było świetnie!
To miał być zwykły poligon przed wyruszeniem do Afganistanu. Głównie po tłusty żołd, nie w ogień walki. Dla Jerzego Grobickiego miał to być zaś ostatni akt zabawy w żołnierza. Dołączyli GROM-owcy i hipernowocześnie uzbrojony oddział armii amerykańskiej, pod dowódcą pięknej kapitan Nancy Sanchez. Nic nie miało prawa pójść źle. Przyszła burza i poszło źle... wszystko. Rok 2007 zawrócił do 1939go a batalion wylądował w samym centrum kampanii wrześniowej.
Zwykła opowieść o wojence? O nie. Bo autor ma w zanadrzu, prócz opisów walk i uzbrojenia szereg niespodzianek. Zaskakuje dziewczyną sprzed lat i jeszcze jedną, cudem uratowaną spod bomb. Opowiada o przeszłości, która ukształtowała przyjaźnie i obecny stan ducha żołnierzy. Pokazuje wojnę oczami tych, którzy znali ją z książek i tych, którzy nie wiedzieli o niej nic. Zachwyca bystrymi dialogami i poczuciem humoru. I wiecie? Mocno porusza patriotyczne strony, bo spisana jest tak, że zaciskamy pięści kibicując tej małej, pięćsetosobowej grupie pragnąc, by wygrała całą wojnę. To się rzecz jasna nie stanie, co więcej, ktoś będzie dbał o to, by młodzi ludzie nie mieli szans na powrót.
Jest tu spisek i miłość, rewelacyjne tempo, które nie pozwala się oderwać od kolejnych akcji, niesamowita wiedza militarna i odpowiednie wsparcie faktami historycznymi. Czyta się niczym dobry, rasowy thriller, którym, mam wrażenie, poniekąd jest. Dajcie się zaskoczyć. Może podobnie jak ja kiedyś nie macie pojęcia, że lubicie tę wizję. Bo to nie gra, choć w tytule ma adres "www.1939.com.pl".
Katarzyna
we współpracy z Wydawnictwem Skarpa Warszawska
Gdyby ponad dziesięć lat temu kolega nie namówił mnie na przeczytanie książki o dziwnym tytule i tematyce zupełnie spoza kręgu moich zainteresowań, nie miałabym pojęcia, że można napisać książkę o wojnie i wojsku tak, że po kolejne podobne będę sięgała bez chwili wahania. Książkę science fiction, war booka z alternatywnym pojęciem czasu stworzył Marcin Ciszewski a teraz,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Z szerokiej gamy sensacji, lubię czasem wybrać energiczny thriller polityczny lub szpiegowski albo i warbooka obfitującego w krwawe potyczki. Jeśli chodzi o "Tranzyt" Piotra Kościelnego, to zapewnia on wszystkie wspomniane formy, dodając do smaku alternatywną, choć niestety wcale nie fantastyczną, wersję wydarzeń.
Autor cofa się do lat 2015-16, przygląda ówczesnej scenie politycznej i, bazując na doświadczeniu ostatnich lat, układa wydarzenia, które mogły nastąpić na skutek napływu ogromnej fali uchodźców na tereny Europy. Rozdziela akcję na wiele krajów, sięga także za ocean, a przewodnią myślą stają się motywacje, jakimi kierują się władcy świata muzułmańskiego i przyczajonej w przedziwny sposób Rosji.
Kotłuje się w świecie na skutek konfliktów, a z Wiekiej Brytanii zmierzać ma właśnie na wschód niebezpieczny transport radioaktywnych odpadów. To niedobra pora na delikatną operację, którą ktoś może chcieć zakłócić lub wykorzystać. Chaos nie sprzyja utrzymaniu spokoju więc należy sięgnąć po grupy szybkiego reagowania, komandosów, także po asów wywiadu, którzy muszą nieco zmienić kierunek i sposób działania.
"Tranzyt" jest przesycony akcją, szybkimi decyzjami i jeszcze szybszymi reakcjami na niezwykle zmienną sytuację. Ale Kościelny nie byłby sobą, gdyby w tę plątaninę terroru i niepokoju nie wrzucił pierwiastka ludzkiego. Mamy więc relacje rodzinne, sympatię dla wrogiego kraju, skrajne poglądy na temat decyzji politycznych, niespodziewaną życzliwość i strach - o bliskich, o siebie, o przyszłość. Na Polskę patrzymy z obawą, chcemy ratować ją przed kleszczami, które zawsze mają niebezpieczną wschodnią szczękę i zupełnie nieobliczalną, nową stronę zachodnią. Najbliżej czujemy się związani z polskimi bohaterkami, choć zdajemy sobie sprawę, że kibicować musimy wszystkim, którzy zmagają się z zabójcami.
To jedna z tych lektury, które nie dają czasu na oddech, które spinają nas w oczekiwaniu na finał odwlekany przez kokejne zwroty akcji, ataki i nieudane próby obrony. Wojna zagląda do okien Europy sprzed dekady, a my, czytając kolejne rozdziały, coraz bardziej zdajemy sobie sprawę z tego, jak bardzo prawdopodobny mógł być i nadal jest scenariusz "Tranzytu".
Wizja wykreowana przez autora jest porażająca. Pytanie brzmi, czy czytając o rozgrywkach toczących się w Bejrucie i Moskwie, śledząc rozlew krwi w Paryżu i Berlinie, niemal słysząc strzały i wybuchy we Wrocławiu i Brukseli, bliżsi jesteśmy fikcji czy prawdopodobnych realiów. Jest się w co wczytać, co przemyśleć i czym żyć.
Pozostaje życzyć autorowi i nam wszystkim, by wydarzenia opisane w książce na zawsze zostały w sferze wyobraźni. A tymczasem polecam lekturę, która zapewnia znacznie więcej niż akcję przesyconą pędem i intensywnością działań. Tutaj świat, jego religie i narody, przywódcy i zwykli mieszkańcy nabierają zupełnie innych barw. A pozornie chodziło tylko o to, by pociąg dotarł na Syberię...
Katarzyna
we współpracy z Wydawnictwem Skarpa Warszawska
Z szerokiej gamy sensacji, lubię czasem wybrać energiczny thriller polityczny lub szpiegowski albo i warbooka obfitującego w krwawe potyczki. Jeśli chodzi o "Tranzyt" Piotra Kościelnego, to zapewnia on wszystkie wspomniane formy, dodając do smaku alternatywną, choć niestety wcale nie fantastyczną, wersję wydarzeń.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toAutor cofa się do lat 2015-16, przygląda ówczesnej scenie...