-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński7
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać455
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2024-06-07
2024-06-05
Tytuł zawiera dwa słowa: sztuka i złodziej. O ile pierwsze nie pozostawia wątpliwości, kierując nasze kroki ku muzeom, galeriom, kościołom i innym 'miejscom zamieszkania' dzieł cenionych artystów, o tyle drugie słowo wymaga pewnych dopowiedzeń. Stéphane Breitwieser z pewnością kradł - bezczelnie, namiętnie i nagminnie, czasem wręcz hurtowo ale gdy spojrzeć na jego motywację, pojawia się sławne powiedzenie "to skomplikowane".
Opowieść "Złodziej sztuki", będąca rezultatem dziesięcioletniej pracy, na którą składały się wywiady, reportaże, mnóstwo spotkań i jeszcze więcej przeczytanych książek, jest życiorysem osoby, którą nazywano rozpuszczonym bachorem, niedojrzałym maminsynkiem, introwertycznym maniakiem ale też dżentelmenem wśród złodziei i obsesyjnym wielbicielem piękna. Wraz ze swoją partnerką, Breitwieser przeniósł na poddasze niepozornego domu matki artefakty o wartości około dwóch miliardów dolarów. Kradł bo mógł, bo uważał muzea za miejsca nieodpowiednie do kontemplacji sztuki, bo wreszcie, owładnięty był nieokiełznanym poczuciem posiadania rzeczy, które wywoływały w nim niezwykły dreszcz, nazywany czasem syndromem Stendhala. Chce się po tej lekturze powtórzyć za jednym z detektywów: "Nie popieram, ale rozumiem."
Chłopak, którego wychował miłośnik sztuki, który potem porzucił rodzinę zabierając ze sobą otaczające ją skarby. Młody człowiek, który znalazł rozumiejącą wspólniczkę w ukochanej kobiecie. Złodziej, który na tle innych przestępców wyróżniał się ubóstwem i niezaspokojoną potrzebą kolekcjonowania. Gdzieś utracił poczucie moralności, gdzieś też stracił panowanie nad ilością i jakością przywłaszczanych rzeczy, nie znał poczucia winy i święcie wierzył w sens tego, co robił.
Autor przytacza mnóstwo opinii na temat jego zaburzeń, a my zostajemy w rozdarciu pomiędzy ewidentną winą złodzieja a pasją, która często nie zna opanowania i moralnych granic.
Michael Finkel opisuje setki kradzieży, które z pewnością można nazwać szalonymi, bezczelnymi, nawet prostackimi. Dokonywane w biały dzień, często składające się z wielu eksponatów, bazujące na rozkręcaniu śrubek i rozszczelnianiu gablot aż po wyrzucanie zdobyczy przez okno. Brzmi kuriozalnie, ale takie są fakty. Bez gwałtu i przemocy, śmiałe, oparte na przekonaniu o "niewidzialności" dla kamer i ludzi, wydają się momentami niemal groteskowe, przy czym, nigdy nie służyły zbiciu majątku. Służyły tylko jednemu celowi - przemieszczeniu obiektów zachwytu pod własny dach.
Autor uzupełnia opowieść wieloma dygresjami na temat innych przypadków kradzieży uznawanych za dalekie od typowości. Sięga po sprawę Miny Lisy i inne medialne rabunki, opisuje też bibliomaniaków opóźniających wielkie biblioteki. Znajduje miejsce na szczegółowy opis działania jak i na psychologiczny rys trzech głównych postaci - Stéphane'a, jego dziewczyny i matki. Opisuje wpadki, działania specjalnych oddziałów policji, skupia się na rozprawach i mentalnych zawiłościach umysłu ogarniętego obsesją. Całość czyta się więc niczym opowieść łotrzykowską, wspartą ogromną wiedzą i analizą porównawczą. Wypieki na twarzy, niedowierzanie, mieszane uczucia, pogarda i podziw towarzyszą nam na niemal każdej stronie. A gdy finalnie dowiadujemy się, co stało się z ogromnym zbiorem, oczy rozszerzają się w zdumieniu.
"Złodziej sztuki" to niezwykle sprawny reportaż rozwinięty o dialogi i zdobiony wkładką ze zdjęciami niektórych skradzionych dzieł. Z pewnością potrafi zaciekawić i zaskoczyć, często skłania do zadawania pytań o bezpieczeństwo wystawianych dzieł, dostarcza informacji o świecie sztuki, opisuje człowieka, którego nie sposób łatwo sklasyfikować. Świetna rzecz dla miłośników sztuki i dla tych, których interesują abdurdalne niemal zachowania związane z "pożądaniem piękna i niebezpieczną obsesją". Polecam, zdecydowanie warto przeczytać.
Katarzyna
współpraca recenzencka - Wydawnictwo Otwarte.
Tytuł zawiera dwa słowa: sztuka i złodziej. O ile pierwsze nie pozostawia wątpliwości, kierując nasze kroki ku muzeom, galeriom, kościołom i innym 'miejscom zamieszkania' dzieł cenionych artystów, o tyle drugie słowo wymaga pewnych dopowiedzeń. Stéphane Breitwieser z pewnością kradł - bezczelnie, namiętnie i nagminnie, czasem wręcz hurtowo ale gdy spojrzeć na jego...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-05-18
Ktoś, kto podobnie jak ja lubi poznawać historię przez życiorysy ciekawych postaci, nie mógłby sobie wyobrazić ciekawszej lektury. Nicola Attado pisze w sposób świetnie oddający fascynację słynną dziennikarką, dba o detale dotyczące specyfiki czasów, w których Nellie Bly rozwijała karierę, dodaje fragmenty autentycznych materiałów i przemyca własne, silne uczucia wiążące ją z bohaterką. Dostajemy biografię wartką, przejmującą, budzącą współodczuwanie i ściśle przylegającą do zmieniającej się rzeczywistości.
"Niezwykłe życie Nellie Bly" kształtowało się w Stanach Zjednoczonych epoki wielkich zmian. Od sięgania pamięcią po wojnę secesyjną, która wpłynęła na pozycję ojca Nellie, podążamy aż do wielkiej wojny i zmian, jakie ten konflikt przyniósł ze sobą na europejskie i amerykańskie ziemie. Przechodzimy przez etapy kariery Elizabeth, która budowała życie na odwadze, pewności siebie i silnym przekonaniu o niesłusznym postrzeganiu kobiet jako ludzi gorszej kategorii. Śledzimy zmiany na rynku prasowym i na polu politycznym, obserwujemy bunt robotników i powstawanie wolnościowych ruchów, w tym sufrażystek i związków zawodowych. Wyruszamy w świat, łamiemy stereotypy i konwenanse. A wszystko to z ogromnym sercem, pokorą wobec potrzebujących i uporem godnym najlepszych reporterów.
Zmieniające się czasy dały Elizabeth szansę na pionierskie zachowania zarówno na polu zawodowym jak i prywatnym. To ona stała się prekursorką wcieleniowego reportażu, organizując stunty, którym nie podołałby niejeden mężczyzna. To ona stawała się robotnicą i pacjentką niesławnego ośrodka dla obłąkanych kobiet. To ona zdawała relacje z debat i wyborów, nie oglądając się na preferencje przełożonych. To ona rzuciła wyzwanie książkowemu Phileasowi Foggowi, okrążając świat w mniej niż 80 dni. Wreszcie, to ona stanęła na froncie w Przemyślu i Serbii, zaglądając w oczy śmierci i dramatom wojennych sierot i wdów.
Jej przejęty z popularnej piosenki pseudonim stał się symbolem wnikliwości ale też współczucia, pisania odważnego ale też wypływającego z serca, altruizmu i odwagi w podejmowaniu nowych wyzwań, jak zarządzanie stalowym imperium sporo starszego męża. Fragmenty jej artykułów świadczą o pracowitości i empatii, uważności i wspieraniu tych, którym życie zgotowało wyjątkowo wyboistą drogę. Choć sama cierpiała z powodu nielojalności przyjaciół i rodziny, zawsze szukała sposobu na zwrócenie uwagi społecznej ku potrzebujacym. Śmiała, uczciwa, towarzyska i wstająca po wielokroć z kolan. Taka była Nellie Bly, a książka Nicoli Attadio oddaje to w wyśmienity sposób. Autorka tylko w małych fragmentach, na początku rozdziałów, zwraca się z czułością do swojej bohaterki. Ale te kilka zdań sprawia, że fakty mocniej na nas oddziałują, a życie niezwykłej kobiety wnika nam pod skórę.
Doskonała książka, łącząca pasję bohaterki i fascynację autorki. Uczy, porusza, daje głos sile i słabościom. A tym, którzy chcą uważniej prześledzić losy Nellie, dobrze posłuży bibliografia i wskazanie internetowych źródeł informacji. Jestem pod wrażeniem tej nowej "znajomości", polecam gorąco.
Katarzyna
we współpracy z Wydawnictwem Znak Koncept.
Ktoś, kto podobnie jak ja lubi poznawać historię przez życiorysy ciekawych postaci, nie mógłby sobie wyobrazić ciekawszej lektury. Nicola Attado pisze w sposób świetnie oddający fascynację słynną dziennikarką, dba o detale dotyczące specyfiki czasów, w których Nellie Bly rozwijała karierę, dodaje fragmenty autentycznych materiałów i przemyca własne, silne uczucia wiążące ją...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-05-11
Każdą kolejną część autobiograficznych powieści Mai Angelou zarzucam znacznikami i notatkami. Nie inaczej jest w trzeciej książce, opowiadającej o życiu Marguerite - czarnoskórej, dumnej i upartej dziewczyny, która sama dla siebie kształtowała świat. W "Śpiewaj, tańcuj i wesel się" przemierzamy z nią kraje, zmieniamy wizję czarno-białego podziału i tęsknimy za tym, co najcenniejsze. I znów robimy to z pasją, energią i szeroko otwartymi oczami.
To w tej książce bohaterka staje się Mayą Angelou - artystką, śpiewaczką i tancerką, ale zanim to nastąpi jeszcze raz zabierze nas do rodzinnego domu, umocni w przekonaniu o nierównościach społecznych i rasowych, pokaże źródło niechęci zawracające nasze myśli aż do czasów niewolnictwa. Te wyniesione z domu postawy będą jej towarzyszyły w podróży życia, będą one ewoluowały pod wpływem wolności artystycznego świata i zmieniały się wraz z przenikaniem się kultury amerykańskiej i europejskiej. Mocne granice staną się płynne, konserwatywna chęć bycia przykładną panią domu runie wraz z nieudanym małżeństwem a różnice, przed którymi zostanie postawiona młoda artystka, będą nauką i umocnieniem wiary w swoją wartość.
Książka może śmiało pretendować do miana mini przewodnika po miejscach i mentalności ludzi, którzy ponad podziały stawiają piękno, przyjaźń i pasję. Ulegamy tu zachwytom Włochami, Izraelem i Paryżem, widzimy ogrom biedy i podziałów w uwielbianym Egipcie, zderzamy się z ciemiężeniem ludności komunistycznej Jugosławii. Wbrew tytułowi, nie będzie nas otaczała permanentna radość, będzie czas na uwielbienie i sławę ale też na zazdrość, prawne kruczki i niezrozumienie. Będzie się działo prawdziwe życie lat pięćdziesiątych, przepuszczone przez barwny kalejdoskop światowego tournée. Przez romanse, odkrycia i niepokorę przebijało zaś będzie łamiące serce poczucie winy, spowodowane oddaleniem od ukochanego syna.
Tutaj każde zdanie jest odkryciem. Realnym obrazem, na który nakładają się sławne nazwiska, jak Tennessee Williams, Brigitte Bardot czy Ray Bradburry. Melancholijnym spojeniem wspólnych dla czarnych Amerykanów i Izraelitów czy Egipcjan przepraw na drodze do wolności. Ugładzeniem rasowego buntu zderzonego z uwielbieniem dla sław. Namysłem nad podobieństwami i różnicami ludzi o ciemnej skórze mieszkających w Stanach, Kanadzie i Afryce Północnej. Nade wszystko, jest odkryciem dorosłości, określaniem priorytetów i zadumą nad nadrzędnymi celami. Wszystko ubrane zostało w olśniewający opis miejsc, do których natychmiast chce się biec, by poczuć oddany przez Angelou klimat.
Piękna i mądra książka, która raz jeszcze wskazuje na autorkę jako niebywale utalentowaną gawędziarkę. W tle rozbrzmiewa jazz i calypso, czarne rytmy mieszają się z operą, cytaty z pieśni ilustrują nie tylko występy ale też myśli i podróże. Wiele za mną biografii i opowieści o wlasnym życiu ale to, jak pisze o sobie Maya Angelou, pozostaje dla mnie objawieniem. Polecam gorąco siedząc z bohaterką na hawajskiej plaży i wierząc, że rodzinne więzi przetrwają najgorsze próby. Mam nadzieję, że niebawem ciąg dalszy nastąpi.
Katarzyna
we współpracy z Wydawnictwem Relacja
Każdą kolejną część autobiograficznych powieści Mai Angelou zarzucam znacznikami i notatkami. Nie inaczej jest w trzeciej książce, opowiadającej o życiu Marguerite - czarnoskórej, dumnej i upartej dziewczyny, która sama dla siebie kształtowała świat. W "Śpiewaj, tańcuj i wesel się" przemierzamy z nią kraje, zmieniamy wizję czarno-białego podziału i tęsknimy za tym, co...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Ta książka przedziwnie na mnie oddziaływała. Zapisałam w niej mnóstwo komentarzy, zaznaczyłam wiele ważnych zdań, ale nie potrafiłam emocjonalnie zjednoczyć się z bohaterką. Zauważałam ogrom aspektów dotyczących kobiecości i bardzo przeze mnie lubianą 'amerykańskość' przekazu, ale bywały momenty, w których czułam się niezwykle zmęczona chaosem dygresyjnym. Przyciągała mnie kolejnymi etapami walki o wolność i uporządkowanie myśli, a jednak musiałam ją wyjątkowo często odkładać. Finalnie, mam poczucie obcowania z lekturą dobrą, mocną, zaangażowaną i jednocześnie trudną do przyswojenia.
Autobiograficzna opowieść Claire Vaye Watkins łamie stereotypy. Tam, gdzie większość ludzi znajduje ukojenie - w stabilizacji życiowej, sukcesie, unormowaniu codziennością - bohaterka zderza się z depresją wywołaną odwróceniem znanego jej świata. Wyrusza więc w drogę powrotną do traum i szaleństwa, do uzależnień i dojrzewania odartego z literackiej łagodności. Zderza się z umarłymi miłościami, z rodzinnymi korzeniami, które gniły w kontakcie z grupą Masona i psychiką matki dręczonej samobójczymi myślami. Zasiada przy stole z wspomnieniem dzikich namiętności podrasowanych narkotykami, żal i pretensje kładzie na jednym talerzu z poczuciem powrotu do znienawidzonego, a jednak tak dobrze znanego.
Szaleńcza ucieczka w miejsce, do którego miała nigdy nie wracać obfituje we wspomnienia nie tylko osobiste ale i te, które przybliżają nam społeczne aspekty życia na pustyni. Nevada, Las Vegas, krainy dzikiego prawa i atomowych poligonów dostają tutaj szansę na przeklinanie zła świata i ludzi. Wyzierają z treści kwestie klimatyczne, walka o prawa i pomoc dla rdzennych mieszkańców i poczucie winy białych osadników. Analizie poddane jest także pokolenie Oregon Trail, stojące pomiędzy goryczą wcześniej urodzonych i technologicznym spojrzeniem na świat milenialsów. Rozmowy toczą się na multum tematów - od literatury, przez przyjaźń i siostrzaną miłość, aż po różne postrzeganie samostanowienia.
W świecie został mąż i maleńka córeczka, a bohaterka szuka siebie w samej sobie - tej obecnej, złaknionej wolności i nieograniczonej normami miłości, oraz w tej starej, której, jak się przekonuje, nie umie odrzucić. Może by uciec trzeba wrócić, może by osiąść trzeba budować na starych ruinach, może by spiłować "zęby kobiecości" trzeba je wydalić wraz z akceptacją noszonego w sobie żalu i gniewu...
To na pewno książka skłaniająca do refleksji i rozmowy ze sobą na temat życiowych wyborów. Z pewnością niesie też wiele odkryć dotyczących konkretnego miejsca na ziemi i specyfiki życia na nim wiedzionego. Niemniej styl często wyrzuca nas z toru uważnej obserwacji, a tempo zmian nie sprzyja współodczuwaniu. Za zbędne uważam też nastoletnie listy matki, które wprawdzie dają poczucie dziedziczenia pewnych prawd, ale odstają od mocnej, intensywnej narracji.
Był to ciekawie spędzony czas i z pewnością nie żałuję sięgnięcia po książkę. Ale polecić mogę ją tylko z powściągliwością i podkreślając, że nie jest to lektura łatwa, sprawia wręcz wrażenie sinusoidalnej pod względem jakości i przyciągania uwagi. Odkryć z pewnością warto.
Katarzyna
we współpracy z Wydawnictwem Czarnym. Brawurowy przekład: Kaja Gucio.
Ta książka przedziwnie na mnie oddziaływała. Zapisałam w niej mnóstwo komentarzy, zaznaczyłam wiele ważnych zdań, ale nie potrafiłam emocjonalnie zjednoczyć się z bohaterką. Zauważałam ogrom aspektów dotyczących kobiecości i bardzo przeze mnie lubianą 'amerykańskość' przekazu, ale bywały momenty, w których czułam się niezwykle zmęczona chaosem dygresyjnym. Przyciągała mnie...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to