Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , , , , , ,

To jest książka dwubiegunowa. Zbudowana z dnia, jak te pierwsze majowe, gdy słońce pada prosto w oczy, a my skaczemy z radości. I z nocy, listopadowej i mokrej, kiedy najmniejszy ruch powoduje ból. Z jaskrawych barw i szarości, z naćpania miłością i śmierci pijanej w sztok. Z Ameryki, która spełnia sen o wolności i z Polski, w której i wtedy i teraz wspomnienia mają pokraczną twarz.

Ruszamy w górę kolejką górską, wbrew problemom z wizami, wbrew aspiracjom poszkolnym, i nawet wbrew logice, bo gdzie pracować i spać, czym przemierzać przestrzenie, gdzie się kochać by nie widział cały świat. Ta pierwsza część "West Farragut Anenue" jest dwudziestoletnia, szalona, zakurzona jak Route 66 i szczęśliwa tak, że każdy opis ma za mało mocnych przymiotników i wykrzykników. Pachnie miłością, śmierdzi brudem i potem, skacze przy Beastie Boys i pije po dniu upokarzającej pracy. Musi się zejść z tej kolejki, trochę z nierównoległej miłości, bardziej z tego, że jedno świat widzi nadal po polsku, a drugie już umie oddychać tylko Zachodem.

Wiemy od początku, że Długi nie żyje. Że był wypadek i skończyło się nagle życie najpiękniejszej istoty na ziemi. Ideał sięgnął bruku... dosłownie. Jak opisać ból i żal, stupor i traumę po miłości, która się nie zdarza? Agnieszka Jelonek potrafi. Do zamknięcia, do skowytu, do niewiary pomimo zdjęć, do pogrzebu na tamtej ziemi. A potem jest i powrót. Potrzebny albo nie, weryfikujący pamięć, składający do kupy cząstki szyby, której nie było. Powrót, którego czasem lepiej nie dokonać, nawet jeśli wygna ze snów obserwatora z zaświatów, nawet jeśli objaśni i naprostuje.

Każdy ma swoje "West Farragut Avenue". Swoje Chicago, w którym zostało wspomnienie i gdzie mylą się pory roku. Gdzie układają się wersy książki o stracie z poszarpanych dwadzieścia lat wcześniej imion i wydarzeń.
Każdy ma sterty zdjęć, w które po latach ktoś dokłada swoje, zupełnie inne ujęcia tych samych dni. Każdy ma swoją Blankę i Drobnego zakochanego w Ameryce. A może i w czymś innym? Może jedni mają radomskie bloki i tęsknotę, a inni zerwaną opowieść?

Rozszalała się we mnie książka Agnieszki Jelonek a potem obudziła żal i tęsknotę. Może i jej i mnie odpowiedziała na niepotrzebne pytania, może zawróciła jej czas w mojej głowie. Przeczytałam ją z pasją i westchnieniami, z zazdrością i empatią, z miłością do szaleństwa i pokorą wobec prawd, które już się nie odwrócą. A to wszystko na mniej niż 160 stronach nie do zapomnienia. Do czytania jeszcze raz od początku. Znakomicie.

Katarzyna
we współpracy z Wydawnictwem Cyranka

To jest książka dwubiegunowa. Zbudowana z dnia, jak te pierwsze majowe, gdy słońce pada prosto w oczy, a my skaczemy z radości. I z nocy, listopadowej i mokrej, kiedy najmniejszy ruch powoduje ból. Z jaskrawych barw i szarości, z naćpania miłością i śmierci pijanej w sztok. Z Ameryki, która spełnia sen o wolności i z Polski, w której i wtedy i teraz wspomnienia mają...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

Australia to upał, duże przestrzenie, miasta z widokówek, koala i dziobak, jednym słowem luz i spokój. Otóż niekoniecznie i nie do końca. Będzie śnieg, dużo śniegu, będzie pensjonat z ciasnymi domkami, miejsce schowane w głębi map i zjazd rodziny, która ma za uszami więcej, niż niejedno małe państewko. Humor, żart i komediowy sznyt autora? Oczywiście. A poza tym sporo prawd i wcale niewesołych zdarzeń. A co ma do tego 'medalowy' gołąb z okładki? O, do tego trzeba dotrzeć czytając do ostatniej kropki. A jeśli jesteśmy przy kropce, to i ona ma ogromne znaczenie.

Od razu powiem jasno - bawiłam się świetnie. Było ciekawie, angażująco i zaskakująco. Powieść to inteligentna, myląca tropy, wprowadzająca do rodziny poprzez wydarzenia z przeszłości i intrygująca osobą narratora, który jednocześnie jest bohaterem i detektywem na miarę wspomnianych w tekście mistrzów - Agathy Christie, Le Carry'ego i innych. Ten to narrator, autor poradników dla twórców kryminałów, ma wiedzę teoretyczną, standupowe poczucie humoru i rodzinę, której podpadł po procesie brata. Po trzech latach przychodzi mu uczestniczyć w powitaniu Michaela, który wychodzi z więzienia z niewiadomym nastawieniem. Miejscem spotkania jest zaś, z niejasnego powodu, górski kurort. Stawić ma się cała armia Cunninghamów, wraz z przyległościami. Ach, co najważniejsze!, zaraz na początku pojawi się trup. Nierodzinny.

Opis sugeruje prostą formę opartą na dobrych wzorcach, ale "Washington Post", nazywając książkę 'wariacją na temat klasycznej powieści kryminalnej', nie mógł trafić celniej. Raz - od pierwszej strony uczestniczymy w zjeździe rodzinnym i w procesie twórczym. Dwa - autor trzyma się kodeksu z lat 30tych, nakazującego i zabraniającego pewnych zabiegów literackich, i robi to tyleż zabawnie, co przekonująco. Trzy - dodatkowe komentarze i uwagi narratora są nie tylko bystre i zabawne ale też poszerzają naszą wiedzę o mistrzach gatunku czy zwrotach zaczerpniętych z klasyki. Jednym słowem, sprawa kryminalna toczy się swoim ciekawym torem, zaś mijany krajobraz dodaje tyle smaku, że nudzić się nie sposób.

Fabuła książki bynajmniej nie należy do prostych. Trzeba czytać uważnie, polegać na pamięci i spostrzegawczości, liczyć trupy, wracać do zakończonych małżeństw i relacji, nawet wygrzebywać z ziemi stare trumny (i nie jest to metafora). Autor dba o to, byśmy nie zgubili się w labiryncie zdarzeń, połączyli śmierci i zaginięcia sprzed trzydziestu lat z teraźniejszością i nie zapomnieli o wydarzeniach, które po długim czasie wrócą niczym duchy (ale bez duchów!). Będzie krew, kłamstwa i spotkania z ex-partnerami, będzie śnieg, ogień i popiół, będzie też seryjny morderca. Nie zapomnijmy też, że wszyscy bohaterowie są zabójcami, choć niekoniecznie mordercami. Dzieje się, oj dzieje...

Cała sensacyjna warstwa opiera się na rodzinie. To ona jest tu dobrem i złem, potęgą, która daję siłę i która bezwzględnie niszczy. Nie brakuje więc w tym "gołębim puchu" miejsca na zadawnione żale i tajemnice zamiatane pod dywan.
Lektura daje poczucie znakomitego i angażującego odpoczynku, w czasie którego tyle samo razy parskamy śmiechem, co marszczymy brew w zadumie lub intensywnym łączeniu kropek. I tak wracamy do gołębia i kropki. Małe znaki wielkiej wagi. Sama siebie zaskakuję pisząc, że chyba właśnie pokochałam australijski kryminał łamany przez humor. I tyle. Kropka.

Katarzyna
we współpracy z Wydawnictwem W.A.B

Australia to upał, duże przestrzenie, miasta z widokówek, koala i dziobak, jednym słowem luz i spokój. Otóż niekoniecznie i nie do końca. Będzie śnieg, dużo śniegu, będzie pensjonat z ciasnymi domkami, miejsce schowane w głębi map i zjazd rodziny, która ma za uszami więcej, niż niejedno małe państewko. Humor, żart i komediowy sznyt autora? Oczywiście. A poza tym sporo prawd...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , , ,

Wspaniała książka, którą w moim odczuciu najlepiej definiują często powtarzające się, występujące w jednym zdaniu, określeniu czy opisie słowa - spokój i siła. Emocji jest tutaj krocie, podobnie jak trudnych przeżyć - trauma, rozczarowanie, gniew, niezgoda, bunt, ucieczka - wszystkie mają wielką wagę w kreowaniu fabuły, ale to właśnie siła i spokój zdają się być odpowiedzią i rozwiązaniem.

Każda z postaci, na których bazują "Zwierzęta łowne" jest inna. Główny bohater to rozczarowany i poraniony chłopak zaś kobiety, które mu towarzyszą to ciotka budująca życie na wyselekcjonowanym zapominaniu i Szeptucha z otwartymi oczami i profetycznym ostrzeganiem przed nami samymi. I jeszcze kobiety powracające, chcące zamknąć drzwi, przez który niesie się stary przeciąg uniemożliwiający zaczynanie od nowa. Mloda aktywistka, którą wygnały złe języki i starsza od niej matka, chcąca jeszcze raz poszukać chłopca, który dawno temu wszedł w las.

Zaczyna się zaginięciem i łagodnymi powrotami do sielskości miejsc pamiętanych z dzieciństwa. Ale gdy zaczynają się ze sobą łączyć opowieści o ekonomicznej zależności, brutalności układów, bezpardonowym pozbywaniu się ludzi myślących i czujących odmiennie, zalewa nas fala brudnej wody, niszczącego ognia, czerwonych od wściekłości twarzy i tajemnic, przekładanych na szyderstwo. Naprzeciw ubojni, zastraszania, wykorzystywania pracowników stoi las. Las, który jest ostoją, w którym pojawiają się subtelności, zranione nogi znów są gotowe do marszu a miłość nie zna ograniczeń wieku ani płci.

Podział na drapieżników i "zwierzęta łowne" zdaje się przesądzać o przewadze tych pierwszych. Ale nie tak widzi to Szeptucha, nie tak czują to ludzie zebrani w czasie pokotu dla nagłośnienia bestialstwa. Jest w tej książce niezwykle odmienna nadzieja - oparta na tych dwóch słowach, które nieustannie krążą w mojej głowie po lekturze. Siła i spokój - szansa dla doświadczonych złym losem i dla wchodzących w życie z już wykształconą odrazą przed tym, co robimy z naszym światem.

Można posądzać Annę Mazurek o truizmy i powielanie poruszanych już tematów ale to, jak łączy obrazy znanego nam świata z wglądem w umysły bohaterów sprawia, że książka jest wyjątkowo angażująca. Stare pokolenie jest tutaj dwojakie, o pewnych ludziach można myśleć tylko z gniewem i odrazą, od innych uczyć się prawd, które muszą się sprawdzić także dla młodszych od nich. To kolejne pokolenie chce wolności w wyrażaniu uczuć, chce troski skierowanej na nich i na otaczający nas świat, chce ucieczki od złego poprzez izolację albo walkę pozbawioną przemocy.

Książka ma wielką moc ale spisana jest językiem jasnym, nawet smutek ma tutaj prześwity jak leśna przecinka. Autorka potrafiła napisać powieść głęboką w sposób, który pozwala oddychać, pozwala znaleźć przestrzeń dla dobra nawet tam, gdzie leje się krew. I chyba waga problemów i sposób ich podania sprawiają, że podobnie jak Jurek po prostu wierzymy, że się uda. Polecam.

Katarzyna
we współpracy z Wydawnictwem W.A.B.

Wspaniała książka, którą w moim odczuciu najlepiej definiują często powtarzające się, występujące w jednym zdaniu, określeniu czy opisie słowa - spokój i siła. Emocji jest tutaj krocie, podobnie jak trudnych przeżyć - trauma, rozczarowanie, gniew, niezgoda, bunt, ucieczka - wszystkie mają wielką wagę w kreowaniu fabuły, ale to właśnie siła i spokój zdają się być odpowiedzią...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Książki, które poruszają temat ucieczki od biedy i poniżenia do pozornie lepszego świata, nie należą do rzadkości. Często też, bohaterka jest silną, upartą i waleczną postacią, co przydaje rumieńców walce z przeciwnościami losu i obłudą ludzi, obiecujących złote góry. To, co zaskakujące w "Domu pożądania" to fakt, że akcja toczy się w wampirycznym klimacie i mrocznym otoczeniu. Właśnie to umiejscowienie akcji, pomiędzy smogiem miasta a oceaniczną przestrzenią sprawiło, że po książkę Alexis Henderson sięgnęłam z ciekawością.

Nierówności społeczne, osierocenie, gwałtowność uzależnionego brata - to wszystko sprawia, że łatwo ulec pokusie dostatniego życia. Nawet, jeśli ma się to odbyć kosztem dostarczania krwi spragnionym 'atrakcji' potomkom szlacheckich rodöw Północy. To wprowadzenie i odwaga w podjęciu szybkiej, stoczonej po walce decyzji, obiecuje ciekawe rozwinięcie akcji. Niestety, wraz z kolejnymi rozdziałami opisującymi pobyt Marion wśród podobnych jej krwiopanien, zaczynamy odczuwać kręcenie się wokół własnego ogona. Powtarzalność, oczywistość kolejnych scen, nadmierne epatowanie sztucznie wzmacnianymi wrażeniami sprawia, że z przyjemności przechodzimy w dyskomfort.

Warto docenić walkę o pierwszeństwo, odkrywanie tajemnic, dążenie do prawdy i siłę siostrzeństwa, które rodzi się wraz ze świadomością zagrożenia. Rozumiem też zamysł autorki, by zgodnie z obranym gatunkiem szokować opisami zachowań, snów zmieszanych z obłędem i uczuć opartych na wyzysku. Niemiej, szok przechodzi w znużenie i już tylko czekamy na to, co jest oczywiste od pierwszego zetknięcia się Marion z bogatym, ekscentrycznym światem groteskowych postaci żyjących hedonizmem i kłamstwem.

To był bardzo dobry pomysł, nieźle osadzony w skrajnościach ekonomicznych, moralnych i etycznych. Jednak język pozostawia dużo do życzenia a przewidywalna akcja odbiera największą czytelniczą przyjemność - zaskoczenie.
Można czytać tę powieść z lekkością, pomijając nieścisłości i przydługie opisy uniesień wszelkiej maści. Można potraktować ją jako przygodowe czytadło na ponury dzień, bo klimatycznie z pewnością będzie odpowiednia. Albo można przeczytać inną wampiryczną opowieść, która poruszy ważne kwestie w lepszym stylu.
Dla mnie "Dom pożądania" mieści się w granicach przeciętnej literatury, w której jednak można znaleźć ekscytujące momenty i kilka ciekawostek. Szkoda, że literacko poziom nie sięgnął pomysłu. Średniaczek z plusem.

Katarzyna
we współpracy z Wydawnictwem Mova.

Książki, które poruszają temat ucieczki od biedy i poniżenia do pozornie lepszego świata, nie należą do rzadkości. Często też, bohaterka jest silną, upartą i waleczną postacią, co przydaje rumieńców walce z przeciwnościami losu i obłudą ludzi, obiecujących złote góry. To, co zaskakujące w "Domu pożądania" to fakt, że akcja toczy się w wampirycznym klimacie i mrocznym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , , ,

Czarna sukienka i białe perły - mundur klasycznej elegancji, powściągliwości i klasy. Tak prezentuje się bohaterka wydanej w 1980 roku powieści Helen Weinzweig - kanadyjskiej pisarki o polsko-żydowskich korzeniach. Zważywszy na pochodzenie autorki, zaskakujacym jest fakt, że odkrywamy ją dopiero teraz. Ale, po lekturze niewielkiej gabarytowo ale bardze głębokiej powieści, dochodzę do wniosku, że jest to idealne potwierdzenie powiedzenia: lepiej późno, niż wcale.

Na powierzchni pływa ekscytująca historia kobiety związanej romansem ze szpiegiem. Ich tajemna miłość musi obfitować z częste zmiany miejsc i sposobów na spotkanie. Przemierzamy więc świat samolotami i pociągami w poszukiwaniu idealnego miejsca na schadzki dojrzałej, wyzwolonej kobiety i idealnego kochanka, którego nagłe pojawienie się i znikanie oraz zaangażowanie w sprawy polityczne dostarcza dreszczyku emocji. Tym razem Shirley, przedstawiająca się fałszywym nazwiskiem, musi jednak z tropikalnej destynacji zawrócić do Toronto - miasta, w którym zostawiła męża, dzieci i przeszłość. I to jest punkt, w którym zanurzamy się coraz głębiej w historię daleką od przewidywanego, erotycznego thrillera.

Miasto ma swoje zakamarki i tajemnice, wciąga bohaterkę w poszukiwanie wskazanego przez kochanka miejsca i w całą przestrzeń wspomnień, które bynajmniej nie są ograniczone do Toronto. Spotkania i miejsca zawiodą ją do biednego radomskiego dzieciństwa, emigracji, poszukiwania miejsca dla siebie wśród informacji wiodących przez getto do zamożnego, kanadyjskiego domu, od opowieści kobiet na skraju samobójstwa do biologicznych rozpraw o chorobie wiązów.

Wszystko, czego dotyka rozmowa lub wspomnienie prowadzi do podszytych ironią wniosków o roli, jaką kobieta odgrywa w świecie nieustannie rządzącym się patruarchalnymi prawami. Podległość z miłości i potrzeby ejscytacji, samotność w związku i poza nim mocno odbijają się od turystyczno-emicjinalnego tła. Ważniejsze są tajemnice państwowe lub ukochana klacz, mocniejsze ego wyniesione z zachowania niż szlachetna czułość wobec stojącej u boku kobiety. Niektóre ten niegodziwy los opłakują piblicznie, niektóre znikają w szarości obowiązków, niektóre uciekają by odkryć, że wpadają w kolejny wir osamotnienia.

Książka kieruje myśli "Loli" ku muzyce i sztuce, to galerie i biblioteki dają oddech w oczekiwaniu na tajemniczego Coenraada. "Przyzwyczaiłam się do czekania" stwierdza bohaterka, krążąc od kinowych "Komediantów" do Guerniki, od grupy poetów do cierpiących Madonn, wsłuchując się w klasykę i wdając w dyskusję z postaciami obrazów. Gdzie kończy się czekanie a zaczyna szaleństwo? Gdzie wspomnienie o mężu zmienia się w kuriozalny dialog z jego nową partnerką? I czy to wszystko jest prawdą czy tylko dopełnieniem dokumentacji z kliniki?

Niezwykła to książka, pozornie surowa relacjami z odwiezionych miejsc, zaskakująca mieszaniem się namacalnych faktów z ucieczką w wyobraźnię. Warto poświęcić czas na komentarz Magdy Heynen, która nie tylko książkę przełożyła ale też opatrzyła dodatkowymi infurmacjami i przemyśleniami. Zostałam po lekturze z poczuciem krążenia wokół własnej osi, gdzieś pomiędzy kobiecością a kpiną ze świata, który krzywdzi bez pardonu pomimo zmieniających się miejsc i sytuacji. Gdzieś tutaj jest miejsce na pozbycie się mundurka kochanki, udawanego zadowolenia i pozorów. Na założenie letniej sukienki i powiedzenie dość. Czy to będzie oznaczało wolność i szczęście? Oceńcie sami.
Zdecydowanie polecam, warto obrać te 200 stron z miliona warstw.

Katarzyna
we współpracy z Wydawnictwem Drzazgi

Czarna sukienka i białe perły - mundur klasycznej elegancji, powściągliwości i klasy. Tak prezentuje się bohaterka wydanej w 1980 roku powieści Helen Weinzweig - kanadyjskiej pisarki o polsko-żydowskich korzeniach. Zważywszy na pochodzenie autorki, zaskakujacym jest fakt, że odkrywamy ją dopiero teraz. Ale, po lekturze niewielkiej gabarytowo ale bardze głębokiej powieści,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

"Szept" dzieje się dwutorowo. Mamy rok 1973 i zaginięcie Ani oraz chwilę obecną, która dodatkowo rozdziela się na obraz widziany oczami Kai oraz ten, wynikajacy z relacji Dominiki - policjantki wracającej do pracy po trzyletniej przerwie. Taki podział sprawia, że autorka efektownie odchodzi do sztampowego, jednowątkowego prowadzenia akcji. I to jest duży plus. Kolejnym jest z pewnością świetne opanowanie języka, który z jednej strony pełen jest poruszających, emocjonalnych treści, z drugiej zaś potrafi porwać akcją i intensywnością.

Pierwsza część opowieści znakomicie buduje klimat, choć niecierpliwe osoby mogą utyskiwać na zbyt wolno zmieniającą się sytuację. Jest to jednak szansa na dobre poznanie bohaterów i zorientowanie się w ich wyjątkowości. To kieruje moją uwagę na największy walor książki - oparcie akcji na postaciach w pewien sposób odmiennych od otoczenia. Ania i Kaja, rozdzielone pięćdziesięcioma latami, są tak samo delikatne, nieświadome swojej urody, subtelnie tkwiące w świecie wykreowanym z otaczającego je piękna. Jest też Piotrek, zamknięty w sobie, zafascynowany sowami, skrywający cierpienie przed światem. To oni są ofiarami - znikają, umierają lub są łatwym kąskiem dla tych, którzy dokonali kiedyś strasznego czynu, a teraz szukają kozła ofiarnego.

Rozbudowany świat kobiet sprawia, że książka otwiera się na całą gamę doznań. Dominika walczy z patriarchalnym układem w policji i z uprzedzeniami wobec jej związku. Ania i Kaja z byciem pistrzeganymi jako 'mniej normalna' siostra. Jest tu też miejsce na ciekawe postaci męskie, jak kapelan, który jako jedyny prócz Dominiki wątpi w winę młodego chłopaka. Całość dzieli świat na subtelne ofiary i bezwzględnych oprawców i trzeba przyznać, że robi to dobrze, cierpliwie splatając przeszłą zagadkę z obecną sprawą, która w finale z impetem zmierza ku rozwiązaniu.

Gdyby nie było za mną mnóstwa lektur o podobnej formie i treści, z pewnością byłabym bardziej zadowolona. Doceniam niewątpliwy talent, mnóstwo odniesień do sytuacji rodzinnych i społecznych oraz bardzo szczegółowe rozrysowanie postaci. Jest to książka dobra, rozbudowana i dotykająca czułych punktów, niemniej znam mnóstwo pozycji, które te same tematy prezentują w sposób bardziej intensywny, żywiołowy, wstrzymujący serce i burzący nasze poczucie komfortu i stabilności w postrzeganiu dobra i zła.
"Szept" mnie nie zaskoczył ani nie zaangażował w stopniu, jakiego pragnęłam, ale z pewnością dla osób, które wkraczają w świat thrillerów opartych na sekretach małych społeczności, rodzinnych tajemnic i spraw prowadzących daleko w przeszłość, będzie to książka ciekawa i emocjonalnie poruszającą.

Katarzyna
we współpracy z Wydawnictwem Czwarta Strona

"Szept" dzieje się dwutorowo. Mamy rok 1973 i zaginięcie Ani oraz chwilę obecną, która dodatkowo rozdziela się na obraz widziany oczami Kai oraz ten, wynikajacy z relacji Dominiki - policjantki wracającej do pracy po trzyletniej przerwie. Taki podział sprawia, że autorka efektownie odchodzi do sztampowego, jednowątkowego prowadzenia akcji. I to jest duży plus. Kolejnym jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Nie przesadza się starych drzew, bo tam, gdzie wiodły życie, w ich konarach szumią wspomnienia. Liście drżą od opowieści, które jak wiatr skręcają raz w stronę realnych chwil - strasznych, udręczonych ale i pięknych miłością i dobrowolnym trudem, innym razem w stronę wiary, która miesza ufność Bogu ze starymi wierzeniami, budzącymi trwogę i szacunek dla mądrości starych ludzi.

Starym drzewem jest w powieści Artura Żaka babcia chłopaka, który wraca po maturze na przesiąknięte pracą i miłością tereny. To tutaj uczył się życia, dostawał nauczki, słuchał słów dziadka, który umiłował ziemię ponad wszystko. Drzewem innego wymiaru jest Dusza, która przejmując w niektórych rozdziałach rolę narratora, snuje opowieści o wydarzeniach, rysujących rodzinną historię Piotrka. To, co nie wychodzi z ust żyjących, składa się na opowieść dziadka Bronka, który odszedł z tego świata, choć nie cały. Pozostała na ziemi jego Dusza, obserwatorka mająca za zadanie opiekę, uwolnienie udręczonych zmarłych i odszukanie odpowiedzi wśród żywych. Wiejska codzienność jest tu więc w połowie realna niczym uderzenie, wódka i krew, w połowie zaś wyrasta z pełnej religii i magii drogi, którą trzeba przebyć, by wreszcie trafić do Źródła.

Lata, które opisuje autor to także czas mojego dorastania, obfitującego w wizyty u dziadków na wsi. Lektura budziła więc we mnie tyle samo nostalgii co refleksji nad światem, które obserwowałam oczami dziecka. Wiejska mentalność, prostota podejmowanych decyzji, czasem grubiaństwo i męskość pojęta jako nieustępliwość i upór - wszystko to tliło się w mojej pamięci, tak pięknie i żywo pobudzonej "Kołataniem". Kto znał lasy i pola zawieszone pomiędzy biedą, silną wiarą, znojem i zabobonem, ten doceni drobiazgowość opowieści i jej jednoczesną magię.

Powroty sięgają czasów wojny, niesnasków i lęków, które wyrosły tuż po niej. Jest przyjaźń wyniesiona ze wspólnej walki o przetrwanie, są wyznaczone role rodzinne, są ucieczki do miasta, przemoc wzmacniana alkoholem. Są straszne czyny czerwonoarmistów i niemiecka okupacja, są stare obyczaje często sprzedające córki za możliwość wyjścia z długów.
Obraz jaki roztacza Żak, malując życie w Strudze i Piotrkowie jest tak rozległy, że nie sposób wymienić wszystkich jego elementów. A robi to pięknie, subtelnie wtrącając filozoficzne rozważania, stroniąc od upominania, raczej ucząc wyciągania wniosków z wydarzeń i obserwacji Duszy Bronka.

Pewne sytuacje nie znajdują tutaj racjonalnego wyjaśnienia. Można szukać Cienia, by znaleźć ułomność w ludziach, można też uznać opowieści babci, wierzącej w obecności zmarłego męża i ufać jej intuicji. Pomiędzy tym, co realne i tym, co duchowe, panuje spokojna równowaga, która nie czyni z książki ani fantastyki ani prostej opowieści o życiu sprowadzonym do chłopskiej codzienności. Sam bohater jest chłopakiem z Łodzi, z miasta, które czyni ludzi anonimowymi, więc powroty do miasta i wspomnień przypominają o tym co jest nam bliższe. O tym co, choć zawieszone w dwudziestym wieku, dobrze odzwierciedla odmienność miejskiego życia. To jeszcze jeden odważnik służący zachowaniu równowagi.

Jestem oczarowana prawdą bijącą z powieści jak i symboliką służącą refleksji nad dojrzewaniem, dostrzeganiem i pojmowaniem. Siła miłości łamie tu prawa, odbrane życie nakazuje wybaczenie lub odwet, suruwa troska przeważa nad ckliwą głupotą. Nad całością unosi się zaduma nad przemijaniem, zmianami, które niekoniecznie zmierzają ku dobremu i siłą wiary, która nie zawsze oparta jest na jasnym przesłaniu. Język zachwyca mieszaniną ballady i konkretnych sprawozdań, proste dialogi przechodzą w mgliste, tkane z legend przemyślenia.

Piękna to lektura i smutna, czasem dająca nadzieję, czasem zaś niosąca mrok. Jeśli dodać do tego niezwykle subtelne, choć efektownie zdobione wydanie, książka zasługuje na podziw czytelniczy i wizualny. Bardzo się cieszę, że dane mi było zagłębić się w ten wieloznaczny świat. Polecam gorąco.

Katarzyna
we współpracy z Wydawnictwem Dobra Literatura.

Nie przesadza się starych drzew, bo tam, gdzie wiodły życie, w ich konarach szumią wspomnienia. Liście drżą od opowieści, które jak wiatr skręcają raz w stronę realnych chwil - strasznych, udręczonych ale i pięknych miłością i dobrowolnym trudem, innym razem w stronę wiary, która miesza ufność Bogu ze starymi wierzeniami, budzącymi trwogę i szacunek dla mądrości starych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Bieszczady to góry mroczne i tajemnicze. Mieszkanie dla wilków i samotników, ostoja dla zmęczonych innymi ludzmi. Tu zniknęły całe wioski - niektóre z opuszczenia, inne pod wodami Solińskiego Zalewu. Czasem chata samotnie stoi w lesie, czasem unosi się dym nad ostatnimi retortami. To tutaj Igor Brudny szuka spokoju po gwałtownych wydarzeniach. Niestety, choć książka zaczyna się z cichą bieszczadzką łagodnością, ten spokój nie będzie mu dany.

Może gdyby turystyki nie zatrzymały się na moment u Igora, sprawa ominęłaby go szerokim łukiem. Ale poznał je więc gdy gruchnęła wieść o zaginięciu, dusza detektywa upomniała się o działanie. A jeżeli wsadzi się palec w mrowisko, można spodziewać się tego, że mrówki, wieści, legendy i podejrzenia rozbiegną się we wszystkie strony. To lubimy w powieściach Przemysłowa Piotrowskiego - zaangażowanie w sprawy bieżące, sięganie po mądrości starych ludzi, snucie podejrzeń i ich obalanie, drążenie w światku samozwańczych 'bogów' i autorytetów, które budzą lęk. Wszystko znajdziemy w "Smolarzu".

Autor przyzwyczaił nas do plastycznych opisów ale muszę przyznać, że czytając odnaleziony pamiętnik smolarza zamarłam na długą chwilę. Powrót do mordu sprzed lat i czasów napaści UPA na polskie wioski także pełen jest drastyczności, którą może wywołać tylko jaskrawy opis ludzkich zbrodni. Gdy tajemnice wychodzą na jaw, kulimy się od tego co przemilczano, snując w zamian legendę o ponurym smolarzu i zrzucając winę na tych, którzy leżą na wierzchu. A prawda jest głęboko i potęguje przerażenie.

Układy, kłamstwa i zbrodnie. Gwałtowność natury i ohydne ludzkie praktyki, opowieści pełne gniewu, żałoby i historycznych dramatów, które kładą się cieniem na chwili obecnej. To wszystko sprawia, że Brudny znów staje w szranki z najciemniejszą stroną ludzkiej natury. Dodajmy do tego bystry humor w relacjach z Julką, odkurzenie postaci smolarzy i szeptuch, mroczny klimat bieszczadzkich ostępów i rezydencję zbudowaną na krzywdzie i chorych instynkach.
Zadziwiająca jest wyobraźnia Piotrowskiego, który już szósty raz zaskakuje, przeraża i fenomenalnie angażuje. Wielki talent, świetny język i straszne prawdy ukryte nawet w miejscach będących dla wielu końcem świata. Czego chcieć więcej? Oczywiście kolejnego tomu opowieści o Igorze Brudnym. Polecam, to mocna lektura, która wzbudza całą gamę emocji.

Katarzyna
we współpracy z Wydawnictwem Czarna Owca

Bieszczady to góry mroczne i tajemnicze. Mieszkanie dla wilków i samotników, ostoja dla zmęczonych innymi ludzmi. Tu zniknęły całe wioski - niektóre z opuszczenia, inne pod wodami Solińskiego Zalewu. Czasem chata samotnie stoi w lesie, czasem unosi się dym nad ostatnimi retortami. To tutaj Igor Brudny szuka spokoju po gwałtownych wydarzeniach. Niestety, choć książka zaczyna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Właściwie każdy, kto lubi czytać Ali Smith mógłby znaleźć inne uzasadnienie dla fenomenu jej prozy. Dla mnie jest to zawsze mnogość niezwykle angażujących dygresji, zbudowanych wokół pozornie prostego, niewymagającego głównego wątku. "Piąta pora roku" także powstaje wokół swego rodzaju, lockdownowej 'inwazji barbarzyńców' a cała literacka otoczka nadaje jej kształt kręgów na wodzie, które rozchodzą się w przeróżnych kierunkach, by wreszcie uspokoić się w finalnym połączeniu pozornie odległych opowieści.

Izolacja kojarzy się z samotnością i spokojem. Z samotnością, w której wedle autorki towarzyszyć nam mogą jedynie myśli, książki, czasem pies. Bohaterce w tym abstrakcyjnym czasie towarzyszy także niepokój wywołany nagłą chorobą ojca. Nie moglibyśmy sobie wyobrazić gorszego czasu na hospitalizację niż pandemia ale i ona służy autorce do ciekawych obserwacji ludzkich zachowań, wyciągania wniosków i oddania hołdu służbom medycznym. Dodatkowo jest to też impuls do rodzinnych wspomnień z dość problematycznym ojcem w roli głównej. Wraca też postać matki, która dawno zniknęła z życia artystki.

Odrębnym torem toczy się kuriozalna zmiana sytuacji domowej, którą inicjuje niespodziewany telefon od dawnej koleżanki ze studiów. To, co wciąga w życie bohaterki całą rodzinę obcych jej ludzi, zawieszone jest pomiędzy slapstickową czarną komedią a wnikliwą analiza społeczną - od przepaści pokoleniowej, przez neutralność płciową aż po konflikt przechodzący w zainteresowanie. To tutaj jest też miejsce na typowy dla Ali Smith komentarz spraw bieżących, także politycznych.

Opowieść i literatura tworzą niezwykłe tło dla sytuacji roku 2021go. Znajdzie się miejsce na analizę wiersza, sens tworzenia obrazów ze słów, powrót do klasyki angielskiej i ciekawą rozprawę o wieloznaczności prostego słowa 'hello'. I niby są to bardzo poboczne wtrącenia a jednak ściśle współgrają one z tekstem i prowadzą do zupełnie nowego rozumienia sytuacji. Co zaś do opowieści, to z pozornie abstrakcyjnego wtrącenia historii o dziewczynie parającej się kowalstwem, zrodzi się przeszłość wiążąca dramat z późniejszymi decyzjami, zaś sama bohaterka jeszcze raz powróci do tematu matki.

Ali Smith pisze tak, że z banalności wchodzi się w absorbującą ciekawość, a z chaosu wykluwa się spójna całość. Trudno oderwać się od fragmentów odbiegających od głównego wątku - są piękne literacko, zmienne stylistycznie i sprawiają, że w finale odzywa się niezwykła świadomość powiązania wszystkich rozsypanych fragmentów. Powieść szczególnie przypadnie do gustu tym, którzy ukochali sobie język jako narzędzie i literaturę traktowaną zarówno jako opowieść jak i wgląd w proces twórczy.
Oczywiście polecam wszystkim ale ze świadomością, że tego typu lektury są wymagajace i wbrew powieściowej formie, nie każdy znajduje w nich plynną rozrywkę. Dla mnie było to kolejne spotkanie z niezwykłą prozą wysokich lotów.

Katarzyna
we współpracy z Wydawnictwem W.A.B.

Właściwie każdy, kto lubi czytać Ali Smith mógłby znaleźć inne uzasadnienie dla fenomenu jej prozy. Dla mnie jest to zawsze mnogość niezwykle angażujących dygresji, zbudowanych wokół pozornie prostego, niewymagającego głównego wątku. "Piąta pora roku" także powstaje wokół swego rodzaju, lockdownowej 'inwazji barbarzyńców' a cała literacka otoczka nadaje jej kształt kręgów...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Biograficzną powieść Tanji Steinlechner spina klamrą cyrk - miejsce niezwykłe, innowacyjne, stanowiącą nie lada atrakcję dla żyjącej w biedzie dziewczynki, która w pląsających po arenie artystach i tancerkach dostrzegła bezgraniczną wolność. O tym poszukiwaniu wolności nie znającej ograniczeń jest "Tancerka z Moulin Rouge", a wszystko co spotkało jej bohaterkę - słynną Louise Weber - przebija po wielokroć cyrkowe atrakcje.

Paryż, biedne dzielnice strzegące dobrego imienia zapracowanych kobiet, tereny objęte wystawą światową i artystyczny Montmartre - to tutaj przewijają się kolejne etapy życia bohaterki. Od ciężkiej pracy w pralni, po odwagę i bezczelność wiodące na szczyt skandalizującej kariery, śledzimy życiową drogę niekwestionowanej królowej kankana. Na tej ścieżce czekają nas pogrzebane miłości, wielkie straty, szalone noce i łzy wypłakane z nieczułości.

La Goulue, jak wskazuje jej pseudonim, była kobietą żarłoczną. Głodną sławy, radości życia, każdej dostępnej uciechy. Po drodze deptała kochanków i kochanki, rodzinne relacje zależały zaś od akceptacji jej wyborów - matka została w cieniu, siostra posłużyła za przewodniczkę. Louise uciekała od stałych związków, przyjaźnie zaś pielęgnowała. Była wyrachowana w wyborach ale na tym polegała odwaga przełomu wieków w Paryżu. Czytając opowieść o jej życiu, ma się w sobie tyle samo podziwu co wzgardy dla kobiety kroczącej drogą wykreowaną na potrzeby sukcesu.

To, co stanowi największą zaletę książki to obyczajowe tło tamtych miejsc i czasów. Padają nazwiska artystów, znanych później całemu światu, nakreślone są wydarzenia, które zostaną na zawsze zapamiętane. Ponad tym wszystkim błyszczy gwiazda miażdżąca konkurencję i niszcząca kochanki, osoba zakłamana a jednocześnie oddana najbliższej grupie przyjaciół i nękana wyrzutami sumienia po śmierci matki. Kolorowy ptak, gubiący pióra z własnej zachłanności i egoizmu.

Podobała mi się ta podróż przez barwne życie, choć bywały momenty, w których relacja autorki zdawała się zbyt długo krążyć według układów, awanturniczych przygód czy niestabilności przedstawicieli artystycznej bohemy. To nadal jest bardzo dobra, ciekawa książka ale mam wrażenie, że mogła być mistrzowską opowieścią, gdyby dłużyzny nie tłumiły ekscytacji zmianami.
Zdecydowanie polecam lekturę osobom, które fascynuje świat odważnych ludzi, którzy nie boją się wyzwań łamiących zwyczaje i zasady. Także tym, których ciekawi szalony świat paryskiej kultury przełomu wieków. Innym mogę obiecać dobrą, ciekawą podróż przez życie kobiety znanej z obrazu Toulouse-Lautreca ostrzegając, że przyjdzie się tutaj moralnie ubrudzić niejeden raz.

Katarzyna
we współpracy z Wydawnictwem Marginesy

Biograficzną powieść Tanji Steinlechner spina klamrą cyrk - miejsce niezwykłe, innowacyjne, stanowiącą nie lada atrakcję dla żyjącej w biedzie dziewczynki, która w pląsających po arenie artystach i tancerkach dostrzegła bezgraniczną wolność. O tym poszukiwaniu wolności nie znającej ograniczeń jest "Tancerka z Moulin Rouge", a wszystko co spotkało jej bohaterkę - słynną...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

Depresja wygania nas z komfortowej radości życia. Czasem też, wygania nas w głuszę w poszukiwaniu ciszy, szansy na godzenie się z nieodwracalnym. Walczyć z nią jest niezwykle trudno, może więc patrząc na wilki i rozmawiając z mądrym życiowo, starym człowiekiem, nauczyć się z nią żyć? Choćby po to, by odczuwać szczęście w nowym związku? Tak zaczynamy drugie spotkanie z byłym policjantem, detektywem Smugą. A potem, do bieszczadzkiego lasu, trafia wołanie jego patrnerki...

Gdy dostaje się wiadomość od siostry zaginionej pięć lat temu, można uznać to za żałosny żart, kpinę lub prawdę. Prawdę taką, z którą się nie dyskutuje, którą się sprawdza po to, by na zawsze odegnać nadzieję lub złapać się jej i wierzyć w ocalenie kochanej osoby.
Agnieszka i Marek są osobami zadaniowymi, los wysłał im zagadkę a oni nie wahają się ruszyć na poszukiwanie odpowiedzi. Tropy wiodą do Berlina, a potem na atrakcyjną turystycznie wyspę Pemba. Tam akcja nabiera tempa, zaś zacytowane w motcie dantejskie piekło odsłania wszystkie swoje kręgi.

Krzysztof Bohus nie zabiera nas na Zanzibar po to, byśmy napawali się jego pięknem, choć i cudów przyrody tutaj nie brakuje. Ten raj na ziemi ma burzliwą historię, która rozwlekła wojny i potyczki na pięćdziesiąt lat i nadal się nimi karmi. Będą więc nasi bohaterowie postawieni przed dziwnymi relacjami, gwałtownością wojska i tych, którzy walczą o swoje prawa, przed układami, w które lepiej nie wsadzać nawet czubka nosa. Tyle, że ślady Karoliny wiodą przed oblicza szemranych osób i takich samych interesów, przyjdzie więc pora na konfrontacje słowne i siłowe, na podstępy i zaufanie ograniczone do minimum.

"Kruchy lód" tym wyróżnia się na tle wartkich, dobrze spisanych, ciekawych kryminalnie thrillerów, że zabiera nas w miejsce, w którym nic nie jest dla nas oczywiste. Fakt, że bohaterów gości polski właściciel hotelu, nie czyni sprawy łatwiejszą. Wszak to Afryka, tutaj wszystko ma inny wymiar, nawet czas i prędkość wyciągania broni. Egzotyka nie zamyka nas na ohydę czarnych charakterów - przerost ego, chciwość, kłamstwa, wykorzystywanie ludzi wszędzie ma to samo oblicze. Podobnie jak gniew, który nie pozwala zostawiać spraw bez ostatecznego rozwiązania.

Bardzo dobra książka, którą czyta się w ekspresowym tempie bez gubienia ważnych kwestii emocjonalnych, bez zapominania o traumach i tracenia nadziei na mądrość i odwagę tych, którzy ruszają w nieznane na ratunek. Opowieść ciekawa, energiczna, mroczna i niebezpieczna - jak lasy Zanzibaru, jak ślepe zakochanie i jak ludzie, wierzący w swoją nietykalność. Polecam.

Katarzyna
we współpracy z Wydawnictwem Skarpa Warszawska

Depresja wygania nas z komfortowej radości życia. Czasem też, wygania nas w głuszę w poszukiwaniu ciszy, szansy na godzenie się z nieodwracalnym. Walczyć z nią jest niezwykle trudno, może więc patrząc na wilki i rozmawiając z mądrym życiowo, starym człowiekiem, nauczyć się z nią żyć? Choćby po to, by odczuwać szczęście w nowym związku? Tak zaczynamy drugie spotkanie z byłym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

Dni coraz cieplejsze, chce nam się szukać spokoju w naturze, oddychać leśnym zapachem, zapomnieć o zgiełku pośród drzew, w miejscach z rzadka odwiedzanych przez ludzi. A gdyby nie wracać na obiad, lecz wykorzystać dary lasu? A gdyby spakować kilka niezbędnych rzeczy i z typowego spaceru zrobić kilkudniową wyprawę w dzikie miejsca?

Piotr Ciemny stworzył książkę, która pomimo tego, że ma w tytule "Leśne gotowanie" jest czymś znaczenie szerszym. Owszem, druga połowa to przepisy zgodne z dopiskiem 'chwasty od kuchni', ale zanim zaczniemy przyrządzać jajecznicę z kurkami lub owsiankę z jagodami i pędami świerku, poznajmy tajniki dobrze przygotowanej wyprawy w las.

Zaczynamy od leśnego savoir-vivre'u i prawnych warunków biwakowania a potem chwila na poszerzenie wiedzy. 'Charakterystyka lasów' nie tylko wymienia typy roślin, ale znajduje wśród nich prawdziwe skarby, które nas nakarmią, wyleczą z kataru lub zapewnią przyjemny smak zimiwym posiłkom. Autor powie, które drzewo dostarczy najlepszego opału, co spakować do plecaka, by gotować łatwo i przyjemnie i jak się zachować przy spotkaniu z dzikiem. A potem tylko zasiąść, rozkoszować się spokojem i próbować dań, których nigdy wcześniej nie podpowiadała nam wyobraźnia.

Ta książka pachnie lasem i budzi apetyt, uczy i ciekawi. Biwakowa szarlotka z pieczonym jabłkiem na kiju - czy to nie brzmi wspaniale? Biwak, deser, kijek z otoczenia... żyć nie umierać. Po lekturze stwierdziłam, że jeśli kiedyś skuszą mnie Bieszczady ; ) albo inne resztki leśnej dziczy, to najpierw wpakuję do plecaka właśnie tę książkę. Przeżyję, wrócę wypoczęta, najedzona i pełna nowych smaków. Hej przygodo! ale tylko z dobrym doradcą.
Wydanie pełne zdjęć, bardzo eco, zapewnia Znak Koncept a znanego medialnie autora znajdziecie na przykład w profilu @chwastyodkuchni .
Polecam, to fajna, przydatna, pachnąca lektura.

Katarzyna
we współpracy z Wydawnictwem Znak Koncept

Dni coraz cieplejsze, chce nam się szukać spokoju w naturze, oddychać leśnym zapachem, zapomnieć o zgiełku pośród drzew, w miejscach z rzadka odwiedzanych przez ludzi. A gdyby nie wracać na obiad, lecz wykorzystać dary lasu? A gdyby spakować kilka niezbędnych rzeczy i z typowego spaceru zrobić kilkudniową wyprawę w dzikie miejsca?

Piotr Ciemny stworzył książkę, która...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

Bohaterowie tej opowieści teoretycznie nie powinni się byli spotkać. Ona, niosąca ludzi przez śmierć i przyjmująca ich ból, który pozostawiło po sobie życie. Gniewna młodością, która buntuje się przeciwko dziedzictwu przekazanemu jej przez poprzednie pokolenia kobiet. Świadoma inności, pragnąca ucieczki ale też obdarzona wielką mocą czucia i słyszenia niepojętego. On, wychowany jako rastafarianin, stroniący od wszelkich miejsc, które mogłyby złamać zasadę oddzielania żywych od umarłych.
A jednak się spotkali w miejscu, które jest realne i oniryczne, ciche i gwarne ludzką podłością - na cmentarzu. Zupełnie różni, z inną przeszłością i relacją z matką, z zupełnie inną wizją świata, za sprawą Ayanny Lloyd Banwo, przedziwnie i namiętnie się uzupełniają.

Jest w powieści niezwykły klimat karaibskich wierzeń, magii niesionej wraz z kultem zmarłych i ich miejscem w południowej, żywej codzienności. Burze są tutaj dziełem bogów, ludzi i ptaków o szczególnym znaczeniu. Niosą życie i je odbierają, odchodzą zostawiając żałobę lub oczyszczenie. Wątki lokalne przybliżają kulturę Trynidadu w sposób gęsty od niedopowiedzeń. Miejska rzeczywistość pełna kłamstw i nieczystych układów splata się z ciszą cmentarza, który pozwala wyjść na światło dzienne dawno pogrzebanej przeszłości.

Prócz wyjątkowego folkloru, roi się tutaj od pytań o sprawiedliwość, prawo wyboru, powinności wyniesione z wychowania. O kobiecość i miłość, o nie przede wszystkim. Piękny język, niebanalne połączenie jaskrawych barw zgiełku i krwi z mrokiem wierzeń i cmentarnych alejek pełnych zjaw, senna melodia przechodząca od spokoju po głośny krzyk - wszystko to sprawia, że książka łączy w sobie życie i to, co niepojęte. Nie ma przesady w fantazji ani w kryminalnym wątku, nie przygniata ani zaklęta w opowieść i ptakach przeszłość ani teraźniejszość rozpisana na dwa głosy, wszystko splata się w spójną akcję pełną refleksji.

"Kiedy byłyśmy ptakami" pozostawia czytelnika z całą gamą uczuć i pytań, a mnie dodatkowo oczarowała sposobem narracji, który świetnie oddaje tłumaczenie Tomasza Wyżyńskiego. To jedna z tych lektur, które długo goszczą w myślach po tym, jak zamkniemy za nimi okładkę. Polecam wrażliwym duszom.

Katarzyna
we współpracy z Wydawnictwem Czarna Owca w imprincie ECHA.

Bohaterowie tej opowieści teoretycznie nie powinni się byli spotkać. Ona, niosąca ludzi przez śmierć i przyjmująca ich ból, który pozostawiło po sobie życie. Gniewna młodością, która buntuje się przeciwko dziedzictwu przekazanemu jej przez poprzednie pokolenia kobiet. Świadoma inności, pragnąca ucieczki ale też obdarzona wielką mocą czucia i słyszenia niepojętego. On,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

"Carmilla" nie jest wielkim dziełem literackim, zarówno gabarytowo jak i stylistycznie. Należy jednak pamiętać o całej gamie walorów, jakie mieści w sobie nowela irlandzkiego pisarza. Rok wydania - 1872 - świadczy o tym, że Joseph Sheridan Le Faun wyprzedził znane, popularne opowieści wampiryczne, typowe dla przełomu wieków. Co więcej, obyczajowe ulokowanie podstępnego uczucia w związku dwóch kobiet, z pewnością należy uznać za akt sporej odwagi w czasach nadal bardzo purytańskich. Tajemnica zaś sięga po stare rody, po których został ledwie mroczny ślad, co skłania czytelnika do sięgnięcia po często pomijane ludowe baśnie lub prawdy.

Gotycka forma zawsze dostarcza poetyckich opisów, wprowadzających nas w mroczny klimat i zapewniających niezwykłą narrację. "Carmilla" z pewnością doskonale wpisuje się w ten nurt. Sny mieszają się tu z jawą, a brak jednoznacznych nazw nadanych siłom nieczystym pozostawia przyjemną furtkę dla wyobraźni. Dzięki połączeniu młodego lęku, niepewności ale i namiętności Laury z dojrzałym rozsądkiem ojca czy doktora , także my pozostajemy w zawieszeniu pomiędzy realnym światem a fantazją.
Grono bohaterów jest niewielkie ale z pewnością ciekawe. Każda z postaci ma do odegrania znaczącą rolę a zmienność reakcji i zachowań świetnie nakreślonych głównych bohaterek, pozwala cieszyć się momentami zaskoczenia. Bywa naiwnie ale też ekscytująco, bywa sztampowo ale też innowacyjnie.

Wydawnictwo Uroboros uczciło pięćdziesięciolecie pierwszego polskiego wydania bardzo efektywną oprawą graficzną. Utrzymane w skromnej kolorystyce acz odważne i wyraziste ilustracje Aleksandry Czudżak dodają książce atrakcyjności. Także przekład Pauliny Braiter brzmi stylowo, tłumaczka posługuje się polszczyzną dawną lecz dyskonale zrozumiałą dla współczesnego czytelnika. Jest to więc opowieść przyjemna, dobrze spisana i co ważne, kładąca podwaliny pod tak uznane dzieła jak choćby "Dracula".

Warto poświęcić popołudnie na zagłębienie się w klasyczną grozę, na spotkanie z niezwykłymi postaciami i oswojenie się z tematyką, która na dobre rozgościła się w popkulturze i wyobraźni pisarzy. To bardzo ładnie prezentująca się ciekawostka literacka, którą czyta się bez wielkiej ekscytacji ale z niewątpliwą przyjemnością.

Katarzyna
we współpracy z Wydawnictwem Uroboros

"Carmilla" nie jest wielkim dziełem literackim, zarówno gabarytowo jak i stylistycznie. Należy jednak pamiętać o całej gamie walorów, jakie mieści w sobie nowela irlandzkiego pisarza. Rok wydania - 1872 - świadczy o tym, że Joseph Sheridan Le Faun wyprzedził znane, popularne opowieści wampiryczne, typowe dla przełomu wieków. Co więcej, obyczajowe ulokowanie podstępnego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , , ,

Thriller technologiczny - to w tej kategorii najlepiej mieści się "Wściek". Jednak, jeśli chce się zaznaczyć wszystkie poruszone w nim tematy, macki opowieści sięgną w znacznie dalsze rejony. Magdalena Salik, przenosząc nas do roku 2040, czyni ukłon w stronę fantastyki naukowej, ale wszystkie wydarzenia, sprowadzające nas do poziomu klimatycznego, społecznego i technicznego przedstawionego w książce, dzieją się tu i teraz. Czy więc można podejść do tej sensacji, zbudowanej na postępie (lub uwstecznieniu się) ludzkości, jak do profetycznej literatury? Z pewnością. I jest to przerażające ale i zadziwiające.

Wyobraźmy sobie świat za szesnaście lat. Może nie zmienić się nic, a może obecna lekkomyślność i genialność ludzkości, postawi ją przed zmianami, które wypunktowała Pani Salik. Arktyka przestanie być lodowym zasobnikiem, genetyka sięgnie po dawno wymarłe gatunki, elektronika będzie źródłem wiedzy o wszystkich i wszystkim, elity spełnią zachcianki nieustannie powiększając zasoby finansowe, jeden procent ludzi zgromadzi w swoich rękach całe bogactwo świata, ekolodzy będą musieli stać się hiperaktywni by uzmysłowić reszcie świata, że planeta zmienia się w cmentarzysko.
W takich warunkach dochodzi do rozstania pary typowej dla nowej ery - naukowczyni i ekoaktywisty z równie świetlaną przeszłością glacjologa. Akcja poprowadzi nas do ich ponownego spotkania, które zamieni się w ciąg absurdalnych zdarzeń, ucieczek, lęków i tytułowego wścieku.

Para czterdziestolatków to wyraziście zarysowane postaci, pełne skrajnych emocji, bliskich i bardzo odległych poglądów, odmiennych reakcji na wartki prąd wydarzeń. Łączy ich przeszłość, syn, podejrzenia i niezrozumienie sytuacji. Prócz nich autorka kreuje naukowców młodszego pokolenia - niezwykle sprawnych w dziedzinach informatycznych i ekonomicznych, policjantów i agentów, których działania bywają podobne ale i bardzo odległe od obecnego stylu prowadzenia śledztw i mnóstwo innych postaci, z których żadna nie jest pozbawiona jaskrawości i znaczenia.

Niezwykle barwny świat ludzi uwikłanych w sprawę poprowadzi nas także do kwestii społecznych. Otrzemy się o świat autyzmu, geniuszu, schizofrenii i innych zaburzeń i doskonałości "królujących" w czasach technologicznego sterowania światem. Aplikacje, działanie na podświadomość, elektroszpiegowanie, drony i roboty będą tutaj elementami codziennej rzeczywistości, przy czym nie pozbędziemy się problemów dobrze nam znanych już teraz - pogubienia w związkach, koślawego rodzicielstwa czy problemów z przerostem ego, prowadzącym do konfliktów nawet wśród osób dążących do tego samego celu. Jest to więc thriller nie tylko przesiąknięty technologią ale i skupiony na kwestiach komunikacji międzyludzkiej i niedomaganiach umysłowych lub światopoglądowych.

Pomimo nawału terminologii komputerowej i naukowej, autorka zadbała o to, by z nowomowy już teraz wkraczającej w codzienne rozmowy, jasno wybijały się tematy nadrzędne. Śmierć bogatego człowieka, katastrofa klimatyczna, eksperymenty ewolucyjne, współpraca i jej brak, ściganie przestępców, mocne osobowości - to wszystko sprawia, że książkę czytamy jak najlepszą sensację. Jednocześnie stawiane nam są pytania, kreowane są wizje przyszłości poddawane pod osąd zdrowemu rozsądkowi i wyobraźni, a kolejne strony puchną od wiedzy. Gdy zaś w finale wchodzimy do "pokoju 29" naprawdę zastygamy w niepewności, czy za dwadzieścia lat (a może już teraz?) powinniśmy wierzyć w cokolwiek.

Świetna książka, która sprawi, że popędzimy przez globalne i prywatne problemy z ogromnym zafascynowaniem. Polecam zdecydowanie.

Katarzyna
we współpracy z Wydawnictwem Powergraph

Thriller technologiczny - to w tej kategorii najlepiej mieści się "Wściek". Jednak, jeśli chce się zaznaczyć wszystkie poruszone w nim tematy, macki opowieści sięgną w znacznie dalsze rejony. Magdalena Salik, przenosząc nas do roku 2040, czyni ukłon w stronę fantastyki naukowej, ale wszystkie wydarzenia, sprowadzające nas do poziomu klimatycznego, społecznego i technicznego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , , , ,

Nie tak dawno temu, za górą albo dwiema, za kanałem, żyła sobie królowa. I to koniec baśni, bo bohaterka książki S. J. Bennett to jeszcze niedawno panującą Elżbieta II, która nie tylko jest historyczną postacią z krwi i kości ale też uważną obserwatorką o bystrym umyśle. To czyni z niej detektywkę, która przestrzegając monarszej etykiety nie wkracza w świat zbrodni lecz wnikliwie go analizuje, podsuwając wskazówki tym, których lojalność zawsze będzie w cenie.

Rzecz niesłychana, w windsorskim zamku, domu królowej, pomiędzy uroczystością a równoległym spotkaniem biznesowym, ktoś śmiał zostawić w szafie trupa. Dosłownie. Podejrzenie rozciąga się od służby po Rosję, od Chin po kraje pozornie przyjazne i znane szkoły. Angielscy agenci dwoją się i troją by znaleźć winnego i zachować dyskrecję, bo pewne elementy śledztwa w żadnym wypadku nie mogą ujrzeć światła dziennego. Na dodatek, giną jeszcze dwie młode kobiety, które mogły, choć nie musiały mieć związku z rzeczoną sprawą. Spokój królowej zostaje zaburzony, a tak nie może się dziać, skandal wisi w powietrzu.

I byłaby "Tajemnica..." niezwykle pomysłowym 'cosy crime', gdyby nie znalazło się w nim multum informacji o samej królowej, jej zwyczajach i talentach, relacjach z mężem i rodziną oraz całej gamie pracujących dla niej ludzi, na czele z rewelacyjnie namalowaną postacią asystentki sekretarza. To Rozie, "wysoka, czarnoskóra panienka" jest tutaj postacią z drugiego dworskiego planu, która sprawi, że inteligencja monarchini zostanie opisana z bardzo efektownej perspektywy. Co więcej, sam Windsor jest tutaj bohaterem potraktowanym z niezwykłą estymą. Po opisach Pani Bennett z pewnością odnaleźlibyśmy każdy zakątek, rozpoznalibyśmy twarze bohaterów a życie mieszkańców, służby i rodziny miałoby dla nas znacznie mniej tajemnic.

Mówi się o tej książce jako o połączeniu "The Crown" i prozy w stylu Agathy Christie. Z przyjemnością zgadzam się z takim opisem. Dodajmy do tego uroczą laurkę dla manier i ostrego jak brzytwa umysłu królowej, uroczy i lekko ironiczny sposób przedstawienia ludzkich cech Filipa i kilku pomniejszych postaci, świetną orientację w nastrojach politycznych panujących jakiś czas temu w całym świecie i zgrabnie wpleciony w sensacyjną zagadkę przewodnik po zamku. Tak przedstawia się obraz historii wykreowanej przez autorkę.
Przyznam, że wizja dalszych przygód z serii "Jej Królewska Mość prowadzi śledztwo" bardzo mnie cieszy, gdy doskonale się bawię odkrywaniem winnych poznając jednocześnie kulisy życia koronowanych głów i ich otoczenia, czekam na powtórzenie tej przyjemności. Polecam dla rozrywki i wsadzenia nosa w miejsca zwykle niedostępne dla zwykłych śmiertelników: )

Katarzyna
we współpracy z Wydawnictwem Kobiecym

Nie tak dawno temu, za górą albo dwiema, za kanałem, żyła sobie królowa. I to koniec baśni, bo bohaterka książki S. J. Bennett to jeszcze niedawno panującą Elżbieta II, która nie tylko jest historyczną postacią z krwi i kości ale też uważną obserwatorką o bystrym umyśle. To czyni z niej detektywkę, która przestrzegając monarszej etykiety nie wkracza w świat zbrodni lecz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , , , ,

Pierwsza część "Czasu zapomnienia" zostawiła nas z bohaterką pogrążoną w żałobie po ojcu i siostrze oraz sercem złamanym pewnością, że ukochany maczał palce w tragedii. Także Connor, który ruszył śladem Ann-Katrin pozostawał przekonany o jej winie w kwestii innego morderstwa. Kolejne wydarzenia będą miały doprowadzić do ich spotkania i potwierdzenia lub obalenia zarzutów wysnutych wobec obojga kochanków.

Wątek romantyczny to ledwie ułamek niezwykłych treści zawartych w drugiej odsłonie powieści. Ci, których drażniło spiętrzenie historycznych aspektów, nie odnajdą tutaj zmiany klimatu. Bo to gratka dla czytelników, których porwała mocno zarysowana warstwa dziejowa, stopniowo przenosząca nas do Kairu.
To tutaj zamieszkał z córkami ojciec Ann-Marie, traktowany jako parias zarówno przez białych kolonizatorów, jak i przez rdzennych mieszkańców Afryki, dla których stał się jedynym z wrogich najeźdźców. W Kairze bohaterka znalazła skromny dom i pracę. Tutaj też przyjdzie jej stanąć twarzą w twarz z winnymi kradzieży odziedziczonych diamentów i związanych z tym morderstw, z fałszywymi przyjaciółmi i prawdą o dawnej miłości.

Ponownie Joanna Jax zachwyca ogromem wiedzy o zmieniających się czasach. Przeczytamy o politycznych machlojkach, końcu wojny, który zaognił relacje arabsko-żydowskich. Ta fala, jak wiemy, nie opada po dziś. Honor okaże się nic niewart w zderzeniu z możliwością szybkiego zarobku, ostrożność wobec przyjaciół okaże się bardziej cenna niż ta wobec wrogów. Śledczy będą gonili w piętkę albo nie domyślając się podwójnej tożsamości Ann-Katrin, albo polegając w zderzeniu ze zbyt skomplikowanymi powiązaniami byłych partnerów. Zginą świadkowie, ucieczka będzie się zdawała nie mieć końca a świat zanurzy się w decyzjach, za które będzie ponosił konsekwencje przez kolejne dekady. I jeszcze diamenty, ta "duża forsa (która) potrafi zniszczyć każdą relację"...

To bardzo szlachetna i mądra opowieść o trudach zapominania, podnoszenia się z dramatów i wybaczania. Czy uda się dociec prawdy i ukarać winnych, to już kwestia wnikliwych obserwacji i powrotów do początków dwudziestego wieku. Trzeba uwagi i skupienia by podążać za skomplikowaną nicią powiązań między Berlinem i Kairem roku 1947 oraz poprzednimi rodzinnymi i szpiegowskimi układami. Ale jeśli ktoś tak właśnie wejdzie w "Kair, czwartą rano", ten z pewnością nie zawiedzie się ani stylem opowieści ani jej bogactwem.
Polecam miłośnikom sensacji i historii powiązanych w niezwykle misterną powieść w dwóch częściach.

Katarzyna
we współpracy z Wydawnictwem Skarpa Warszawska.

Pierwsza część "Czasu zapomnienia" zostawiła nas z bohaterką pogrążoną w żałobie po ojcu i siostrze oraz sercem złamanym pewnością, że ukochany maczał palce w tragedii. Także Connor, który ruszył śladem Ann-Katrin pozostawał przekonany o jej winie w kwestii innego morderstwa. Kolejne wydarzenia będą miały doprowadzić do ich spotkania i potwierdzenia lub obalenia zarzutów...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , , , ,

Powieść nieżyjącej już M. C. Beaton jest kostiumowym romansem i mogłaby zginąć w tłumie podobnych, gdyby nie kilka wyróżniających ją elementów. Po pierwsze poznajemy Londyn epoki gregoriańskiej, o wiele rzadziej opisywanej niż późniejsze czasy wiktoriańskie. Po drugie, miłosna opowieść stanowi pierwszą część serii nazwanej "Biedni krewni", dokładnie tak jak nowy, zaskakujący hotel na mapie miasta. Zaskoczenie wywołuje fakt, że prowadzą go dawni bywalcy salonów, którym los zgotował biedę i niepewność jutra. Wreszcie, opowieść brzmi naprawdę efektownie, zdania przywołują skojarzenia z szlachetną, angielską literaturą a autorce z pewnością nie brakowało wiedzy i poczucia humoru.

W lekkiej ale wysmakowanej formie poznajemy konwenanse i skutki ich łamania, kibicujmy grupie arystokratów, którzy nie boją się zakasać rękawy i zamienić herbatki i bale na ciężką pracę kucharek czy hotelowej obsługi. Wbrew powszechnemu przekonaniu końca osiemnastego wieku, kobieca inteligencja pomaga zdobyć serce a męski spryt i żartobliwość może stać się sposobem na uniknięcie ruiny. Z niezwykłą przyjemnością śledzi się także etapy mało fortunnego uczucia, które albo może pokonać wszystko albo polec w walce z tym, czego nie wypada.

W tle wybrzmiewają echa wojny w Stanach i Hiszpanii, ulice przemierza niezadowolona i coraz odważniejsza biedota, francuscy więźniowie uciekają na potęgę, obyczaje wyśmiewają choćby skrawek nagości i kąpiele częstsze niż co pół roku. Londyn się bawi, łatwo wyrzuca poza nawias, dyskutuje w Izbie Lordów i obrzuca się inwektywami na balach, służących łowienu mężów. Matki kończą zainteresowanie dziećmi tuż po porodzie a małżeństwo nie oznacza miłości lecz łatwość nawiązywania romansów. Chciałoby się rzec "o tempora! o mores!" ale jeszcze bardziej chcę się czytać. Co wydarzy się w kolejnych przygodach zapoczatkowanych tomem, w którym "Lady Fortescue wchodzi na scenę"? Ja chętnie się dowiem tym bardziej, że pierwsza część kończy się tyleż romantycznie co dramatycznie.
Niezwykle barwna grupa bohaterów ma jeszcze z pewnością wiele do zaoferowania tym, którzy szukają uroczej, lekkiej, na pewno zgrabnie spisanej i równie dobrze przetłumaczonej lektury. A i miłośnicy historii odnajdą tu kilka ciekawostek. Przyjemna i zabawna propozycja na świąteczny wieczór.

Katarzyna
we współpracy z Wydawnictwem Świat Książki

Powieść nieżyjącej już M. C. Beaton jest kostiumowym romansem i mogłaby zginąć w tłumie podobnych, gdyby nie kilka wyróżniających ją elementów. Po pierwsze poznajemy Londyn epoki gregoriańskiej, o wiele rzadziej opisywanej niż późniejsze czasy wiktoriańskie. Po drugie, miłosna opowieść stanowi pierwszą część serii nazwanej "Biedni krewni", dokładnie tak jak nowy,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Wstępujemy w świat "Mony" z dezorientacją. Coś tkwi w niepamięci przytłumione narkotykiem, może alkoholem, na pewno wiadomościami, których bohaterka nie chce odczytywać. Biegniemy za zapisanym planem, który wsadza Monę do samolotu i kieruje nas ku Szwecji, na "Meeting" dla pisarzy, mający zakończyć się wręczeniem prestiżowej nagrody. Wreszcie zaczynamy stawiać pewne kroki, Peruwianka w prochowu i pełnym makijażu prowadzi nas przez ścieżki rozmów i rozważań o literaturze. Zmieniamy klimat, zatapiamy się w słowach i erotyce. Tylko czasem, spoza myśli, pojawia się przedziwne pytanie o to, ile czasu musi minąć, by zniknęły sińce.

Niemal całe wnętrze powieści zajmuje literatura i świat ludzi, którzy ją tworzą. Tyle samo w nim zachwytów potęgą słów co kpiny z rzeczywistości, w jakiej się one mieszają. Twórcy z całego świata tworzą Wieżę Babel złożoną nie tylko z mnóstwa języków ale i odmiennych mentalności. Przemowy zaproszonych pisarzy, skoncentrowane na 'lokalności' przekazu, zabierają nas w światową politykę, kapryśną i brutalną historię, w odmienne style budowania opowieści. Tyle w nich mocy co pychy, tyle indywidualności co kopiowania, tyle wrażliwości co bezsensu. Pisanie miesza się z cielesnością, jawna krytyka z powszedniością rodem ze spotkań integracyjnych. Wielkie nazwiska padają równie często jak ironiczne komentarze. Nie brak zachowań, przypominających o tym, że pisarze to też ludzie - czasem głupi i małostkowi, zwykle dekadenccy i zapatrzeni w siebie.
Mona nie odstaje od otaczających ją osób, jest jeszcze jednym elementem dekoracji, jeszcze jednym ciałem i głosem, który buduje literackie treści na obserwacji, na mało subtelnej miłości i głośnej nienawiści.

Finał opowieści jest szokujący. W tym świecie, inspirującym rozmowami i ogłuszającym chaosem, nic właściwie nie powinno nas zaskoczyć. Tu przecież śpiewa się w barze, rozgrywa mecze, podziwia lub wyśmiewa ciała, jak wszędzie... Tutaj mówi się o dobrej i złej literaturze, wraca do latynoskich lub skandynawskich korzeni, daje nadzieję na to, że literacki świat przetrwa wszystko, nawet sztuczną inteligencję, jak przy każdych podobnych spotkaniach... Ale na taki koniec opowieści nie jesteśmy gotowi. Na wyjaśnienie pierwszych stron powieści, na mroczną postać i poetę, który przemówi o zachodzie słońca, na gniew i decyzje podejmowane za nich, za nas.

Pola Oloixarac stworzyła powieść niezwykłą. Męczącą chaosem i przesadną ekstrawagancją artystów, przenikajacą dziką namiętnością, schozofreniczną w skrajnych obrazach pisarzy i ich myśli, zgrzytającą piaskiem i trochę straszącą nieprzewidywalnymi reakcjami. Pełną momentów zachwytu i wyczuwalnej kpiny, ironii mieszającej się z pochwałą literackich wizji.
Ta powieść może zachwycić albo zniesmaczyć, zdumienie zamienić w radość natykania się na mistrzów albo zmienić podziw w niechęć. Daje momenty stuporu i momenty nonszalanckiego zniechęcenia. Ale na pewno nie pozostawia obojętnym.

Należę do tych, którzy zostali "Moną" przytłoczeni, oszołomieni i ostatecznie utkwili w zachwycie. Jest wspaniała w absolutnie nieoczywisty sposób, przedziwa w absurdalnie genialny sposób. Polecam całą sobą ale też jestem świadoma, że nie każdy będzie chciał z nią popłynąć. Bo woda jest tutaj na przemian gorąca i lodowata, łatwo utonąć.

Katarzyna
we współpracy z Wydawnictwem Glowbook.

Wstępujemy w świat "Mony" z dezorientacją. Coś tkwi w niepamięci przytłumione narkotykiem, może alkoholem, na pewno wiadomościami, których bohaterka nie chce odczytywać. Biegniemy za zapisanym planem, który wsadza Monę do samolotu i kieruje nas ku Szwecji, na "Meeting" dla pisarzy, mający zakończyć się wręczeniem prestiżowej nagrody. Wreszcie zaczynamy stawiać pewne kroki,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

Humanistka czytająca thriller naukowy? To mogło się skończyć katastrofą. Ale Joanna Łopusińska udowadnia, że z matematyki można uczynić bardzo ciekawego bohatera a ludzie, którzy stają z nią w szranki, narażeni być mogą na niebezpieczeństwa i intrygi godne najlepszej filmowej sensacji.

Nie trzeba być geniuszem, ja nim z pewnością nie jestem, by zrozumieć konsekwencje odkrycia Avy Majewskiej. Jedni dostrzegą w dzieleniu przez zero szansę na "nowy, wspaniały świat", inni potężne zagrożenie dla wygodnego porządku, jeszcze inni okazję do zarobienia niewyobrażalnych sum. Ze wszystkimi przyjdzie się mierzyć bohaterce i niewielkiej grupie ścisłych umysłów, które zostały wtajemniczone w treść mającego powstać artykułu. Owszem, natkniemy się na bardzo naukowe objaśnienia, ale nawet jeśli polegniemy w zderzeniu z fachową terminologią, i tak nie zakłóci to pojmowania zysków i strat oraz całej machiny, jaką uruchomi odkrycie młodej doktorantki.

Na scenie pojawią się postacie historyczne. Z Einsteinem i Gödelem wrócimy do lat 50tych, Giordano Bruno i całe zastępy geniuszy matematycznych i fizycznych posłużą autorce do rozważań nad skrajnym pojmowaniem naukowych rewolucji. Przede wszystkim zaś będziemy śledzili postępowanie fikcyjnych postaci, które wychyną ze świata religii, finansów i bardzo zaawansowanej nauki. Wszyscy nadadzą opowieści niezwykłego tempa, a krótkie, czasem nawet półstronicowe rozdziały sprawią, że będziemy zmieniali miejsca i sytuacje z prędkością światła.

"Zero" jest książką energiczną, angazujacą i stawiającą szereg pytań. Można skupić się na ponownym spotkaniu kochanków, można na saudyjskim pragnieniu panowania nad odkryciami i możliwościami, które z nich wynikają. Można śledzić głównie wątek watykański, skupić się na roli jezuitów i czarnego papieża. Można też czerpać z wiedzy matematycznej i toczyć z nią wewnętrzną dysputę. Najlepiej natomiast dać się porwać niezwykle efektownej, wartkiej akcji nie gubiąc po drodze żadnego z powyższych aspektów. I zabawa przednia, i napięcie nieustanne, i wiedza, za którą należą się wyrazy uznania, ogromna. Polecam.

Katarzyna
we współpracy z Wydawnictwem W.A.B.

Humanistka czytająca thriller naukowy? To mogło się skończyć katastrofą. Ale Joanna Łopusińska udowadnia, że z matematyki można uczynić bardzo ciekawego bohatera a ludzie, którzy stają z nią w szranki, narażeni być mogą na niebezpieczeństwa i intrygi godne najlepszej filmowej sensacji.

Nie trzeba być geniuszem, ja nim z pewnością nie jestem, by zrozumieć konsekwencje...

więcej Pokaż mimo to