Biblioteczka
2024-04-30
2024-04-07
2023-11-29
Do tej pory nie miałam okazji czytać książek Pani Mirek, przyznaję, że ta skusiła mnie właśnie psiakiem na okładce.
Nie czytam opisów, bo często mówią one zbyt wiele, dlatego wyszło na to, że trochę byłam źle nastawiona. Spodziewałam się typowo świątecznej książki, tymczasem jej połowa dzieje się kilka miesięcy wcześniej i skupia się na czymś zupełnie innym.
Kojarzy mi się to z takim typowym nastoletnim marzeniem, koncert fajnego zespołu i muzyk, który się w Tobie zakochuje ;)
Chociaż Lidia kończyła studia, była to pierwsza jej taka relacja.
Marcus natomiast nie miał w planach z nikim się wiązać.
Cóż, życie pokazuje, że możemy sobie chcieć albo i nie chcieć.
Całość historii osadzona jest w niewielkiej górskiej miejscowości, gdzie wszyscy wszystkich znają i wszystko wiedzą. Ale czy na pewno?
Autorka skupia się na rodzinnych relacjach, takim fajnym cieple i bliskości, ale pokazuje też kontrast tego rodzinnego życia, z jednej strony właśnie Lidia, bardzo blisko ze wszystkimi, z drugiej Marcus, któremu bliska była tak naprawdę tylko babcia.
Święta w książce mają miejsce gdzieś tak od połowy. A że połączone są ze świętowaniem 80 urodzin dziadka, jest to naprawdę spora impreza!
Mimo wszystko mi trochę tego świątecznego klimatu zabrakło, zdominowały go rodzinne tajemnice, chociaż tak naprawdę to takie prawdziwe. Nieważne czy to Święta, kłótnie zdarzają się również wtedy. Rodzinne tajemnice wychodzą na jaw. A tych w rodzinie Lidii okazuje się, że było sporo. Idealna rodzina nie zawsze jest idealna.
Bardzo podobał mi się koniec książki i cóż, wątek z psem zdecydowanie ;)
Chociaż nie będzie to książka, którą zapamiętam na długo, spędziłam z nią dobry czas.
Do tej pory nie miałam okazji czytać książek Pani Mirek, przyznaję, że ta skusiła mnie właśnie psiakiem na okładce.
Nie czytam opisów, bo często mówią one zbyt wiele, dlatego wyszło na to, że trochę byłam źle nastawiona. Spodziewałam się typowo świątecznej książki, tymczasem jej połowa dzieje się kilka miesięcy wcześniej i skupia się na czymś zupełnie innym.
Kojarzy mi się...
2023-11-07
Niestety książki ze zdjęcia, którą przesłuchałam w audiobooku, nie mogę jakoś szczególnie polecić.
Zachwycające okładką Spadające Gwiazdy z treścią, która wielka szkoda, temu pięknemu obrazkowi nie dorównuje.
Nie mówię, że jest zła, ale raczej mocno przeciętna, z potencjałem, który nie został wykorzystany.
Instruktorka narciarstwa, która miała szkolić sławnego aktora. Gdyby nie to, w ogóle by się nie poznali, tymczasem w 90% temat został pominięty, były jakieś przygotowania, po czym koleś jest po prostu zajebisty w temacie i tyle, żadnych smaczków narciarskich, bardzo szkoda.
Zamiast tego autorka skupiła się na stworzeniu bohaterek, które swoim zachowaniem irytują i zachowują się jak dzieci.
Ah no i na miłości zrodzonej jakimiś czarami, nagle jest i już.
Plusem jest zima i ilość śniegu, plusem jest nasz główny bohater i jego rodzina :) i te świąteczne odrobiny też były na plus.
Całość niestety nie ma w sobie nic, co pozwoliłoby zauroczyć się tą powieścią i zapamiętać ją na dłużej.
Niestety książki ze zdjęcia, którą przesłuchałam w audiobooku, nie mogę jakoś szczególnie polecić.
Zachwycające okładką Spadające Gwiazdy z treścią, która wielka szkoda, temu pięknemu obrazkowi nie dorównuje.
Nie mówię, że jest zła, ale raczej mocno przeciętna, z potencjałem, który nie został wykorzystany.
Instruktorka narciarstwa, która miała szkolić sławnego aktora. Gdyby...
2023-10-02
Lucky otrzymałam z Klubu Recenzenta @nakanapie.pl za co bardzo dziękuję 💕 #współpracareklamowa
Okładka ma w sobie coś, co przyciąga, a jeszcze piękniejsza jest na żywo, bo pod odpowiednim kątem okulary i napis cudownie się mienią.
Od kilku lat rzadko czytam opisy książek. Ten, który widnieje z tyłu okładki Lucky, jest nieco przekłamany.
Dziewczyna sama kupiła los na loterii, jej chłopak o nim nie wiedział. Nie wygrali też oni miliona dolarów. Kwota była większa. Duużo większa. Dopiszmy jeszcze dwa zera i zmieńmy kilka cyfr.
W błąd wprowadziła mnie również polecajka Taylor Jenkins Reid. "Od dawna się tak nie ubawiłam, czytając książkę".
Brzmi jakby czekała nas zabawna lektura, prawda?
Zapewne można się podczas niej uśmiechnąć, a jednak dużo więcej tu smutku. Takiego głębszego.
Sama Lucky jest postacią dość ciekawą i złożoną. To wcale nie jest po prostu książka o oszustce i uciekinierce, choć ten motyw jest interesujący i w dużym stopniu definiuje dziewczynę. Przynajmniej tak na pierwszy rzut oka.
Życie dziewczyny jest dość kolorowe i szare jednocześnie. Kolorowe w sensie dosłownym. Fałszywe dowody tożsamości, farba do włosów, nożyczki... w zależności od kolejnej postaci, jaką staje się w swym życiu Lucky, zmienia się jej garderoba, styl, wszystko.
Książka dość szybko mnie zaciekawiła, zastanawiałam się, jak poradzi sobie Lucky.
To jednak też historia o dziewczynce, wchodzącej w okres dojrzewania, która potrzebuje normalności, która chciałaby być jak inne dzieci. Wychowana przez ojca, często zmieniająca miejsce zamieszkania. Chciałaby mieć przyjaciół, chciałaby mieć... mamę.
Lucky ma w sobie ogrom smutku i to dało się wyczuć. Chociaż była oszustką, nie jest postacią negatywną. Od początku budzi jakieś pozytywne uczucia, lubi się ją, częściowo nawet współczuje.
Myślę, że jest to książka, którą warto przeczytać. Warto spojrzeć na to, co głębiej. Ale również na to, jak wielki wpływ ma na nas wychowanie, mają na nas rodzice albo i ich nieobecność.
Lucky otrzymałam z Klubu Recenzenta @nakanapie.pl za co bardzo dziękuję 💕 #współpracareklamowa
Okładka ma w sobie coś, co przyciąga, a jeszcze piękniejsza jest na żywo, bo pod odpowiednim kątem okulary i napis cudownie się mienią.
Od kilku lat rzadko czytam opisy książek. Ten, który widnieje z tyłu okładki Lucky, jest nieco przekłamany.
Dziewczyna sama kupiła los na...
2023-09-13
Dawno nie było we mnie takiej ekscytacji, sięgając po jakąś książkę.
Tymczasem wzięłam Gambita i jestem przepełniona tym uczuciem!
Mam nadzieję, że to dobre przeczucie, a wiem, że te mam dość silnie rozwinięte.
Nie zawiedziesz mnie Złodziejski Gambicie, prawda?
Zaczynam...
Pierwsze trzy zdania podpowiadają, że przeczucie jest trafne.
I rzeczywiście, Złodziejski Gambit mnie nie zawiódł. Może ostatecznie nie trafi do mojej topki, ale była to naprawdę bardzo dobra lektura!
Porównanie do Ocean's eleven połączonego z The inheritance games obiecywało dużo! O ile drugiego tytułu nie znam, tak kadry z Ocean's momentami pojawiały się w mojej głowie!
Od początku bawiłam się naprawdę dobrze!
Siedemnastoletnia Ross jest...zgadnijcie kim? Złodziejką. W dodatku nie byle jaką, jedną z najlepszych! Zaczynamy więc, a jakże, kradzieżą. I chyba domyślacie się, że nie podkrada cukierków w osiedlowym sklepiku.
Konkretne akcje, cenne przedmioty, duża kasa.
Co za tym idzie, ochrona, alarmy, lasery. Niebezpieczeństwo.
Plan dopracowany zawsze do perfekcji!
Te wszystkie szczegóły, niuanse, były totalnie smakowite!
W życiu Ross nie wszystko było jednak perfekcyjne. Rodzinna zasada "nie ufaj nikomu" doprowadziła do tego, że dziewczyna nie miała przyjaciół, brakowało jej normalnego życia.
Poza tym, każdy plan...może się jednak skomplikować.
Jest jednak szansa, żeby wszystko naprawić, uratować... czyjeś życie.
W Złodziejskim Gambicie wygrać może tylko jeden.
Wszyscy są swoimi rywalami.
Nie ufaj nikomu?
Zadania, sporo akcji, niebezpieczeństwo, krew...
W tej książce dużo się działo!
Autorka naprawdę dobrze wykreowała też postaci, wszystkich uczestników Gambita. Każdy był inny, każdy miał w sobie coś, co go wyróżniało. Podobało mi się również przedstawienie tych wszystkich relacji, to jak się rozwijały. Bo przecież wciąż w głowie brzęczało "nie ufaj". A serce...
Ross miała wiele rozterek, myślę, że szczególnie sporo nastoletnich czytelników znajdzie tu trochę siebie.
Zakończenie książki jest...no trochę jazdą bez trzymanki!
I może nie wszystko mi się w nim podobało, ale ogólnie lekturę oceniam jako 7/10. Ah, jako że bywam nieogarem, to cóż, nie ogarłam ;) że to początek serii i myślę, że ta końcówka zwiastuje jeszcze więcej i jeszcze bardziej w kolejnej części.
Dawno nie było we mnie takiej ekscytacji, sięgając po jakąś książkę.
Tymczasem wzięłam Gambita i jestem przepełniona tym uczuciem!
Mam nadzieję, że to dobre przeczucie, a wiem, że te mam dość silnie rozwinięte.
Nie zawiedziesz mnie Złodziejski Gambicie, prawda?
Zaczynam...
Pierwsze trzy zdania podpowiadają, że przeczucie jest trafne.
I rzeczywiście, Złodziejski Gambit mnie...
Nie będę ukrywać, że I love you i hate you to książka, która wołała do mnie poprzez swoją okładkę. Głośno wołała, tak głośno, że żeby ją uciszyć, musiałam ją po prostu przeczytać.
Nie będę również ukrywać, że po lekturze, to okładka nadal jest tym, co podoba mi się w niej najbardziej.
No cóż, niestety to kolejna książka na mojej liście, po której spodziewałam się czegoś lepszego. Która była okey, ale mnie nie zachwyciła. Do zachwytów zabrakło bardzo dużo.
Największym zgrzytem kolejny raz okazała się bohaterka, której nie polubiłam, która wywoływała moją irytację.
Dla mnie Victoria była hipokrytką. W dodatku nieco toksyczną, bo kłótnie były chyba jej hobby.
Owen był natomiast całkiem ujmujący.
Obydwoje z totalnie innych światów, innych klas społecznych, a jednak to nie bogactwo wywołuje tu zadufanie.
Mocno raziło mnie to, że przepraszać miała tylko jedna strona, chociaż żadna nie była bez winy. Nie podobało mi się to, że autorka jedną stronę jakby wybieliła.
Sam temat podwójnych tożsamości i znajomości, tej internetowej i tej realnej, z tak różnymi uczuciami, tak inną relacją, mógł być naprawdę fajny, a jednak zabrakło mi więcej korespondencji, typowej rozmowy online między bohaterami.
Całość czytało się nie najgorzej, momentami było zabawnie, ale tylko tyle.
Nie będę ukrywać, że I love you i hate you to książka, która wołała do mnie poprzez swoją okładkę. Głośno wołała, tak głośno, że żeby ją uciszyć, musiałam ją po prostu przeczytać.
Nie będę również ukrywać, że po lekturze, to okładka nadal jest tym, co podoba mi się w niej najbardziej.
No cóż, niestety to kolejna książka na mojej liście, po której spodziewałam się czegoś...
2023-09-13
Nowa seria, po tym kiedy już tak bardzo przyzwyczailiśmy się do bohaterów poprzedniej.
Tak, to chyba musi być trudne dla autora, zresztą Diana Brzezińska to potwierdza.
Czy i ta seria się spodoba? Cóż, ja przy moim "ostatnio mało czytam", zaczęłam Wizjonera jednego dnia, a następnego przeczytałam resztę, no dobra, może przeszło na kolejny, bo musiałam doczytać do końca i zrobiła się 1 w nocy ;)
Książka totalnie mnie wkręciła! Króciutkie rozdziały, które bardzo lubię, sprawiają, że czyta się ją ekspresowo!
Początkowo w głowie pojawia się dużo pytań. Częściowo związanych z serią zabójstw mających miejsce w Szczecinie (bardzo podoba mi się to, że autorka jako miejsce akcji obiera to, które bardzo dobrze zna, dzięki czemu i my możemy poczuć się bliżej akcji, wyobrazić sobie to), ale też z tym, że jeszcze nie znamy bohaterów, nie wiemy o nich nic.
A kiedy dostajemy bohatera tak tajemniczego i pełnego sekretów jak profiler, Aleksander Lewis?
Odkrywanie malutkich części układanki staje się mocno ekscytujące!
Wydaje mi się tylko, że postać Lewisa nieco przyćmiewa komisarz Agatę Skibińską. Na razie nie do końca mogę ocenić mój stosunek do niej.
Fun fact: jest taki fragment, kiedy autorka i dalej korekta/redakcja(?) nie wyłapali, że Skibińska została nazwana Sawicką ;)
Drugim takim błędem, który jednak trochę mnie bawi, jest to, że Panowie mieli swój wieczór panieński 😅
Zdarzyło się też kilka literówek, ale nie tyle żeby przeszkadzały w czytaniu.
Całość oceniam bardzo dobrze, tak jak wspomniałam, ja nie potrafiłam się oderwać od lektury!
Jest kilka smaczków, które wywołały mój uśmiech.
Podobał mi się również hm, wątek psychologiczny, który zostawia nas z pewnymi przemyśleniami.
Nowa seria, po tym kiedy już tak bardzo przyzwyczailiśmy się do bohaterów poprzedniej.
więcej Pokaż mimo toTak, to chyba musi być trudne dla autora, zresztą Diana Brzezińska to potwierdza.
Czy i ta seria się spodoba? Cóż, ja przy moim "ostatnio mało czytam", zaczęłam Wizjonera jednego dnia, a następnego przeczytałam resztę, no dobra, może przeszło na kolejny, bo musiałam doczytać do końca i...