rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Nowa seria, po tym kiedy już tak bardzo przyzwyczailiśmy się do bohaterów poprzedniej.
Tak, to chyba musi być trudne dla autora, zresztą Diana Brzezińska to potwierdza.
Czy i ta seria się spodoba? Cóż, ja przy moim "ostatnio mało czytam", zaczęłam Wizjonera jednego dnia, a następnego przeczytałam resztę, no dobra, może przeszło na kolejny, bo musiałam doczytać do końca i zrobiła się 1 w nocy ;)
Książka totalnie mnie wkręciła! Króciutkie rozdziały, które bardzo lubię, sprawiają, że czyta się ją ekspresowo!
Początkowo w głowie pojawia się dużo pytań. Częściowo związanych z serią zabójstw mających miejsce w Szczecinie (bardzo podoba mi się to, że autorka jako miejsce akcji obiera to, które bardzo dobrze zna, dzięki czemu i my możemy poczuć się bliżej akcji, wyobrazić sobie to), ale też z tym, że jeszcze nie znamy bohaterów, nie wiemy o nich nic.
A kiedy dostajemy bohatera tak tajemniczego i pełnego sekretów jak profiler, Aleksander Lewis?
Odkrywanie malutkich części układanki staje się mocno ekscytujące!
Wydaje mi się tylko, że postać Lewisa nieco przyćmiewa komisarz Agatę Skibińską. Na razie nie do końca mogę ocenić mój stosunek do niej.
Fun fact: jest taki fragment, kiedy autorka i dalej korekta/redakcja(?) nie wyłapali, że Skibińska została nazwana Sawicką ;)
Drugim takim błędem, który jednak trochę mnie bawi, jest to, że Panowie mieli swój wieczór panieński 😅
Zdarzyło się też kilka literówek, ale nie tyle żeby przeszkadzały w czytaniu.

Całość oceniam bardzo dobrze, tak jak wspomniałam, ja nie potrafiłam się oderwać od lektury!
Jest kilka smaczków, które wywołały mój uśmiech.
Podobał mi się również hm, wątek psychologiczny, który zostawia nas z pewnymi przemyśleniami.

Nowa seria, po tym kiedy już tak bardzo przyzwyczailiśmy się do bohaterów poprzedniej.
Tak, to chyba musi być trudne dla autora, zresztą Diana Brzezińska to potwierdza.
Czy i ta seria się spodoba? Cóż, ja przy moim "ostatnio mało czytam", zaczęłam Wizjonera jednego dnia, a następnego przeczytałam resztę, no dobra, może przeszło na kolejny, bo musiałam doczytać do końca i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Do tej pory nie miałam okazji czytać książek Pani Mirek, przyznaję, że ta skusiła mnie właśnie psiakiem na okładce.
Nie czytam opisów, bo często mówią one zbyt wiele, dlatego wyszło na to, że trochę byłam źle nastawiona. Spodziewałam się typowo świątecznej książki, tymczasem jej połowa dzieje się kilka miesięcy wcześniej i skupia się na czymś zupełnie innym.

Kojarzy mi się to z takim typowym nastoletnim marzeniem, koncert fajnego zespołu i muzyk, który się w Tobie zakochuje ;)
Chociaż Lidia kończyła studia, była to pierwsza jej taka relacja.
Marcus natomiast nie miał w planach z nikim się wiązać.
Cóż, życie pokazuje, że możemy sobie chcieć albo i nie chcieć.

Całość historii osadzona jest w niewielkiej górskiej miejscowości, gdzie wszyscy wszystkich znają i wszystko wiedzą. Ale czy na pewno?

Autorka skupia się na rodzinnych relacjach, takim fajnym cieple i bliskości, ale pokazuje też kontrast tego rodzinnego życia, z jednej strony właśnie Lidia, bardzo blisko ze wszystkimi, z drugiej Marcus, któremu bliska była tak naprawdę tylko babcia.

Święta w książce mają miejsce gdzieś tak od połowy. A że połączone są ze świętowaniem 80 urodzin dziadka, jest to naprawdę spora impreza!
Mimo wszystko mi trochę tego świątecznego klimatu zabrakło, zdominowały go rodzinne tajemnice, chociaż tak naprawdę to takie prawdziwe. Nieważne czy to Święta, kłótnie zdarzają się również wtedy. Rodzinne tajemnice wychodzą na jaw. A tych w rodzinie Lidii okazuje się, że było sporo. Idealna rodzina nie zawsze jest idealna.
Bardzo podobał mi się koniec książki i cóż, wątek z psem zdecydowanie ;)

Chociaż nie będzie to książka, którą zapamiętam na długo, spędziłam z nią dobry czas.

Do tej pory nie miałam okazji czytać książek Pani Mirek, przyznaję, że ta skusiła mnie właśnie psiakiem na okładce.
Nie czytam opisów, bo często mówią one zbyt wiele, dlatego wyszło na to, że trochę byłam źle nastawiona. Spodziewałam się typowo świątecznej książki, tymczasem jej połowa dzieje się kilka miesięcy wcześniej i skupia się na czymś zupełnie innym.

Kojarzy mi się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niestety książki ze zdjęcia, którą przesłuchałam w audiobooku, nie mogę jakoś szczególnie polecić.
Zachwycające okładką Spadające Gwiazdy z treścią, która wielka szkoda, temu pięknemu obrazkowi nie dorównuje.
Nie mówię, że jest zła, ale raczej mocno przeciętna, z potencjałem, który nie został wykorzystany.
Instruktorka narciarstwa, która miała szkolić sławnego aktora. Gdyby nie to, w ogóle by się nie poznali, tymczasem w 90% temat został pominięty, były jakieś przygotowania, po czym koleś jest po prostu zajebisty w temacie i tyle, żadnych smaczków narciarskich, bardzo szkoda.
Zamiast tego autorka skupiła się na stworzeniu bohaterek, które swoim zachowaniem irytują i zachowują się jak dzieci.
Ah no i na miłości zrodzonej jakimiś czarami, nagle jest i już.
Plusem jest zima i ilość śniegu, plusem jest nasz główny bohater i jego rodzina :) i te świąteczne odrobiny też były na plus.

Całość niestety nie ma w sobie nic, co pozwoliłoby zauroczyć się tą powieścią i zapamiętać ją na dłużej.

Niestety książki ze zdjęcia, którą przesłuchałam w audiobooku, nie mogę jakoś szczególnie polecić.
Zachwycające okładką Spadające Gwiazdy z treścią, która wielka szkoda, temu pięknemu obrazkowi nie dorównuje.
Nie mówię, że jest zła, ale raczej mocno przeciętna, z potencjałem, który nie został wykorzystany.
Instruktorka narciarstwa, która miała szkolić sławnego aktora. Gdyby...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Lucky otrzymałam z Klubu Recenzenta @nakanapie.pl za co bardzo dziękuję 💕 #współpracareklamowa

Okładka ma w sobie coś, co przyciąga, a jeszcze piękniejsza jest na żywo, bo pod odpowiednim kątem okulary i napis cudownie się mienią.

Od kilku lat rzadko czytam opisy książek. Ten, który widnieje z tyłu okładki Lucky, jest nieco przekłamany.
Dziewczyna sama kupiła los na loterii, jej chłopak o nim nie wiedział. Nie wygrali też oni miliona dolarów. Kwota była większa. Duużo większa. Dopiszmy jeszcze dwa zera i zmieńmy kilka cyfr.
W błąd wprowadziła mnie również polecajka Taylor Jenkins Reid. "Od dawna się tak nie ubawiłam, czytając książkę".
Brzmi jakby czekała nas zabawna lektura, prawda?
Zapewne można się podczas niej uśmiechnąć, a jednak dużo więcej tu smutku. Takiego głębszego.

Sama Lucky jest postacią dość ciekawą i złożoną. To wcale nie jest po prostu książka o oszustce i uciekinierce, choć ten motyw jest interesujący i w dużym stopniu definiuje dziewczynę. Przynajmniej tak na pierwszy rzut oka.
Życie dziewczyny jest dość kolorowe i szare jednocześnie. Kolorowe w sensie dosłownym. Fałszywe dowody tożsamości, farba do włosów, nożyczki... w zależności od kolejnej postaci, jaką staje się w swym życiu Lucky, zmienia się jej garderoba, styl, wszystko.

Książka dość szybko mnie zaciekawiła, zastanawiałam się, jak poradzi sobie Lucky.

To jednak też historia o dziewczynce, wchodzącej w okres dojrzewania, która potrzebuje normalności, która chciałaby być jak inne dzieci. Wychowana przez ojca, często zmieniająca miejsce zamieszkania. Chciałaby mieć przyjaciół, chciałaby mieć... mamę.
Lucky ma w sobie ogrom smutku i to dało się wyczuć. Chociaż była oszustką, nie jest postacią negatywną. Od początku budzi jakieś pozytywne uczucia, lubi się ją, częściowo nawet współczuje.

Myślę, że jest to książka, którą warto przeczytać. Warto spojrzeć na to, co głębiej. Ale również na to, jak wielki wpływ ma na nas wychowanie, mają na nas rodzice albo i ich nieobecność.

Lucky otrzymałam z Klubu Recenzenta @nakanapie.pl za co bardzo dziękuję 💕 #współpracareklamowa

Okładka ma w sobie coś, co przyciąga, a jeszcze piękniejsza jest na żywo, bo pod odpowiednim kątem okulary i napis cudownie się mienią.

Od kilku lat rzadko czytam opisy książek. Ten, który widnieje z tyłu okładki Lucky, jest nieco przekłamany.
Dziewczyna sama kupiła los na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dawno nie było we mnie takiej ekscytacji, sięgając po jakąś książkę.
Tymczasem wzięłam Gambita i jestem przepełniona tym uczuciem!
Mam nadzieję, że to dobre przeczucie, a wiem, że te mam dość silnie rozwinięte.
Nie zawiedziesz mnie Złodziejski Gambicie, prawda?
Zaczynam...
Pierwsze trzy zdania podpowiadają, że przeczucie jest trafne.

I rzeczywiście, Złodziejski Gambit mnie nie zawiódł. Może ostatecznie nie trafi do mojej topki, ale była to naprawdę bardzo dobra lektura!
Porównanie do Ocean's eleven połączonego z The inheritance games obiecywało dużo! O ile drugiego tytułu nie znam, tak kadry z Ocean's momentami pojawiały się w mojej głowie!
Od początku bawiłam się naprawdę dobrze!
Siedemnastoletnia Ross jest...zgadnijcie kim? Złodziejką. W dodatku nie byle jaką, jedną z najlepszych! Zaczynamy więc, a jakże, kradzieżą. I chyba domyślacie się, że nie podkrada cukierków w osiedlowym sklepiku.
Konkretne akcje, cenne przedmioty, duża kasa.
Co za tym idzie, ochrona, alarmy, lasery. Niebezpieczeństwo.
Plan dopracowany zawsze do perfekcji!
Te wszystkie szczegóły, niuanse, były totalnie smakowite!

W życiu Ross nie wszystko było jednak perfekcyjne. Rodzinna zasada "nie ufaj nikomu" doprowadziła do tego, że dziewczyna nie miała przyjaciół, brakowało jej normalnego życia.
Poza tym, każdy plan...może się jednak skomplikować.

Jest jednak szansa, żeby wszystko naprawić, uratować... czyjeś życie.

W Złodziejskim Gambicie wygrać może tylko jeden.
Wszyscy są swoimi rywalami.
Nie ufaj nikomu?

Zadania, sporo akcji, niebezpieczeństwo, krew...
W tej książce dużo się działo!

Autorka naprawdę dobrze wykreowała też postaci, wszystkich uczestników Gambita. Każdy był inny, każdy miał w sobie coś, co go wyróżniało. Podobało mi się również przedstawienie tych wszystkich relacji, to jak się rozwijały. Bo przecież wciąż w głowie brzęczało "nie ufaj". A serce...
Ross miała wiele rozterek, myślę, że szczególnie sporo nastoletnich czytelników znajdzie tu trochę siebie.

Zakończenie książki jest...no trochę jazdą bez trzymanki!
I może nie wszystko mi się w nim podobało, ale ogólnie lekturę oceniam jako 7/10. Ah, jako że bywam nieogarem, to cóż, nie ogarłam ;) że to początek serii i myślę, że ta końcówka zwiastuje jeszcze więcej i jeszcze bardziej w kolejnej części.

Dawno nie było we mnie takiej ekscytacji, sięgając po jakąś książkę.
Tymczasem wzięłam Gambita i jestem przepełniona tym uczuciem!
Mam nadzieję, że to dobre przeczucie, a wiem, że te mam dość silnie rozwinięte.
Nie zawiedziesz mnie Złodziejski Gambicie, prawda?
Zaczynam...
Pierwsze trzy zdania podpowiadają, że przeczucie jest trafne.

I rzeczywiście, Złodziejski Gambit mnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie będę ukrywać, że I love you i hate you to książka, która wołała do mnie poprzez swoją okładkę. Głośno wołała, tak głośno, że żeby ją uciszyć, musiałam ją po prostu przeczytać.
Nie będę również ukrywać, że po lekturze, to okładka nadal jest tym, co podoba mi się w niej najbardziej.
No cóż, niestety to kolejna książka na mojej liście, po której spodziewałam się czegoś lepszego. Która była okey, ale mnie nie zachwyciła. Do zachwytów zabrakło bardzo dużo.
Największym zgrzytem kolejny raz okazała się bohaterka, której nie polubiłam, która wywoływała moją irytację.
Dla mnie Victoria była hipokrytką. W dodatku nieco toksyczną, bo kłótnie były chyba jej hobby.
Owen był natomiast całkiem ujmujący.
Obydwoje z totalnie innych światów, innych klas społecznych, a jednak to nie bogactwo wywołuje tu zadufanie.
Mocno raziło mnie to, że przepraszać miała tylko jedna strona, chociaż żadna nie była bez winy. Nie podobało mi się to, że autorka jedną stronę jakby wybieliła.
Sam temat podwójnych tożsamości i znajomości, tej internetowej i tej realnej, z tak różnymi uczuciami, tak inną relacją, mógł być naprawdę fajny, a jednak zabrakło mi więcej korespondencji, typowej rozmowy online między bohaterami.
Całość czytało się nie najgorzej, momentami było zabawnie, ale tylko tyle.

Nie będę ukrywać, że I love you i hate you to książka, która wołała do mnie poprzez swoją okładkę. Głośno wołała, tak głośno, że żeby ją uciszyć, musiałam ją po prostu przeczytać.
Nie będę również ukrywać, że po lekturze, to okładka nadal jest tym, co podoba mi się w niej najbardziej.
No cóż, niestety to kolejna książka na mojej liście, po której spodziewałam się czegoś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pan Romantyczny zawładnął moim serduszkiem 💕 Profesor Feelgood zmiażdżył wierszami...
Jakże bardzo nie mogłam się doczekać trzeciej części tej serii!
Czy Doktor Love również miał być tak cudowny?

Wyobraźcie sobie, że istnieje aplikacja, która potrafi naprawdę świetnie dopasować do Was partnera! Mogą ominąć Was wszelkie rozczarowania.
Właśnie coś takiego stworzył Toby. Jak na ironię jednak, sam dla siebie nie mógł znaleźć idealnej kobiety. Jego dopasowania, wszystkie próby były żałośnie niskie.
I właśnie wtedy poznał Joannę, z którą zaiskrzyło od samego początku! To przecież musi być to! Chwila prawdy i... aplikacja pokazała jednocyfrową wielkość dopasowania... a przecież ta aplikacja się nie myli.
Skazani na porażkę? Mogą zostać tylko przyjaciółmi?
Doktor Love, to historia typu slow burn. O ile początkowo naprawdę mi się podobała, z czasem niestety zaczęła się zbyt bardzo dłużyć.
Trochę mam wrażenie, że tym razem autorka chciała skupić się na zbyt wielu wątkach. Sam Doktor Love poszedł jakby w odstawkę na rzecz zabawy ze sztuczną inteligencją (co samo w sobie było ciekawe!), żeby jeszcze upchnąć do tego akcję szpiegowską.
Za dużo, przez co wszystko stało się trochę rozwleczone.
Nie mówię, że książka była zła, ale jednak była dla mnie sporo słabsza od poprzedniczek.
Niezłym smaczkiem było jednak pojawianie się bohaterów dwóch poprzednich części :)

Pan Romantyczny zawładnął moim serduszkiem 💕 Profesor Feelgood zmiażdżył wierszami...
Jakże bardzo nie mogłam się doczekać trzeciej części tej serii!
Czy Doktor Love również miał być tak cudowny?

Wyobraźcie sobie, że istnieje aplikacja, która potrafi naprawdę świetnie dopasować do Was partnera! Mogą ominąć Was wszelkie rozczarowania.
Właśnie coś takiego stworzył Toby. Jak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nevermore to seria wielu czytelnikom już znana. W tym roku wydawnictwo Jaguar wznowiło te książki w nowej szacie graficznej i przyznaję, że okładki robią wrażenie!
Cała seria kusiła mnie już dawno, z ogromną więc chęcią zgłosiłam się po Kruka.

To co niezmiennie chodzi mi po głowie po zakończeniu lektury, to to, że ta książka jest dziwna. Ale czy dziwne znaczy złe?
Od dawna wiadomo, że normalność jest przereklamowana ;)

Przez większą część wątków fantastycznych nie ma wiele. To historia mocno osadzona w rzeczywistości szkolnej. Popularność, szkolne związki, treningi, lekcje, zadania, projekty.
Sympatie i antypatie.
Kłamstewka czy raczej zatajenie prawdy.
To wszystko tu jest i ma znaczenie dla fabuły.

Jest też ona, Isobel, cheerleaderka, część tej fajnej ekipy, z równie fajnym chłopakiem.

Jest i on. Varen.
Ubrany na czarno, z ciemnymi włosami, kolczykami, niepokojący, nieodzywający się do nikogo.
Po szkole krążył ogrom plotek na jego temat.

Pech chciał, że obydwoje muszą razem zrobić projekt na temat Edgara Alana Poego.
Wspólny projekt, który stał się tajemnicą.
Ale czy na pewno pech? ;)
Isobel wciąż była przeciwna takiemu sparowaniu, chociaż tylko do szkolnej pracy.
Tylko, że z czasem...
Niechciane myśli zaczęły krążyć jej po głowie. Była go ciekawa. Tego dziwnego chłopaka, tak bardzo tajemniczego.

Varen z miejsca zyskał moją sympatię i byłam go ciekawa równie mocno jak Isobel. Natomiast dziewczyna, okazała się nadzwyczaj dojrzała w pewnych kwestiach (chociaż w innych zdecydowanie mniej;)) i myślę, że może być fajnym wzorcem dla nastolatków.

Jak wspomniałam wcześniej, przez większość książki wątków fantastycznych jest niewiele. Pojawiają się jednak smaczki wzbudzające naszą ciekawość, dokarmiające ją.
Jest ta dziwna mroczna postać, która pojawiała się nagle i tak samo nagle znikała...
Wszystko spowija mgiełka tajemnicy. A kiedy to wszystko wybuchnie...!
Ostatnia część książki jest totalnie, totalnie dziwna, pokręcona, niezrozumiała!
Jawa czy sen?
Co działo się naprawdę, a co nie? O co tu chodzi?
Pytań jest więcej niż odpowiedzi.
Przyznaję, że ja się w tym wszystkim trochę pogubiłam. Wydaje mi się, że autorka upchnęła jednak zbyt wiele dziwności w końcówce książki. Nie do końca wiedziałam co ja tak naprawdę czytam.
Sam koniec mimo wszystko daje smaka na sięgnięcie po kontynuację. No bo...ale jak to?

Nevermore to seria wielu czytelnikom już znana. W tym roku wydawnictwo Jaguar wznowiło te książki w nowej szacie graficznej i przyznaję, że okładki robią wrażenie!
Cała seria kusiła mnie już dawno, z ogromną więc chęcią zgłosiłam się po Kruka.

To co niezmiennie chodzi mi po głowie po zakończeniu lektury, to to, że ta książka jest dziwna. Ale czy dziwne znaczy złe?
Od dawna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Idealna to moje pierwsze spotkanie z Magdą Stachulą, ale też pierwsza książka autorki, którą wydawnictwoluna postanowiło wznowić. Niedługo będę też czytać Pisarkę, czyli najnowszą książkę pani Magdy. Jestem ciekawa jak wypadną obie, tak trochę je porównując :)

Nie mogę powiedzieć, że to było super udane spotkanie. Nie było też jednak złe.

Bardzo ważnym wątkiem w Idealnej jest chęć posiadania dziecka i problem z zajściem w ciążę. Jeżeli dla kogoś jest to zbyt bolesny temat, raczej lepiej odpuścić sobie lekturę.

Czy ta książka mnie zaskoczyła? Tak. Czy jednak nie zrobiła tego za późno? Ano właśnie... Przez pierwszą trochę ponad połowę dzieje się tak naprawdę niewiele i czytanie szło mi odrobinę mozolnie.
Trochę takie wszystko i nic. Życie. Problemy, niezrozumienie, również samego siebie, kłamstwa, zdrada? Bardziej kojarzy się z obyczajówką, chociaż autorka wplata w to wszystko pojedyncze, krótkie rozdziały, które sprawiają, że jesteśmy zaintrygowani i to mocno!

Książka rozkręca się dość późno i dla mnie niestety za późno, 200 stron czytałam przez kilka dni i nie ciągnęło mnie aż tak bardzo żeby znów sięgać po książkę. Troszkę za bardzo się to wszystko ciągnęło, dając tylko kilka intrygujących momentów, po to, żebym kolejne 100 stron przeczytała w jeden dzień i przerwała tylko dlatego, że zrobiło się wpół do pierwszej w nocy.

Ostatecznie wszystko fajnie się łączy, cała intryga jest popaprana, a ja w pewnym momencie wypominałam sobie własną głupotę ;)

Najbardziej podobał mi się chyba wątek praskiego tramwaju i możliwość "podróżowania" nim, będąc w jakimkolwiek miejscu :D

Idealna to moje pierwsze spotkanie z Magdą Stachulą, ale też pierwsza książka autorki, którą wydawnictwoluna postanowiło wznowić. Niedługo będę też czytać Pisarkę, czyli najnowszą książkę pani Magdy. Jestem ciekawa jak wypadną obie, tak trochę je porównując :)

Nie mogę powiedzieć, że to było super udane spotkanie. Nie było też jednak złe.

Bardzo ważnym wątkiem w Idealnej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pisarka to moje drugie spotkanie z Magdą Stachulą.
O ile przy Idealnej nie do końca mogłam się od początku wkręcić, tak tym razem słuchałam z zaciekawieniem. Tak, słuchałam, tym razem wybrałam formę audio, więc zdaję sobie sprawę, że odbiór zawsze jest trochę inny.
Bardzo jednak możliwe, że już sam temat przewodni po prostu bardziej przypadł mi do gustu.
Pisarka, książki, spotkania autorskie, życie autorów.
Pani Stachula fajnie przedstawiła też taki kontrast autorki sławnej - Laury Ruty, z dużą rzeszą czytelników i takiej, która dotąd nie wydała swojego debiutu, a bardzo jej na tym zależy. Bardzo. Na tyle bardzo, że zafiksowała się na Laurze, jej życiu, sukcesie...
Pomiędzy tym wszystkim autorka serwuje nam intrygi, zazdrość, tajemnice. I chociaż akcja płynie spokojnie, nie nudzi.
Tym bardziej, kiedy Laura Ruta znika nagle bez śladu.

Całość książki podzielona jest na trzy części, a rozdziały przedstawione z perspektywy czterech osób, co daje nam naprawdę dobry pogląd na wszystko co się dzieje, wszelkie rozterki i emocje. Wprawdzie bohaterowie nie są ludźmi, którzy z miejsca zyskują naszą sympatię, ale nie przeszkadza to w śledzeniu historii z zainteresowaniem.

Tylko, że...u mnie to zainteresowanie w pewnym momencie zamieniło się w lekki zawód. Część trzecia, to nie jest obrót spraw, jaki by mnie usatysfakcjonował. Tak po prostu. Było naprawdę dobrze, a jakoś większość emocji opadła, taki sflaczały balonik, zamiast wielkiego bum!
Może jednak Wam i to zakończenie się spodoba ;)

Pisarka to moje drugie spotkanie z Magdą Stachulą.
O ile przy Idealnej nie do końca mogłam się od początku wkręcić, tak tym razem słuchałam z zaciekawieniem. Tak, słuchałam, tym razem wybrałam formę audio, więc zdaję sobie sprawę, że odbiór zawsze jest trochę inny.
Bardzo jednak możliwe, że już sam temat przewodni po prostu bardziej przypadł mi do gustu.
Pisarka, książki,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Finding back to us kusi okładką, choć prosta, to jednak przyciąga wzrok.
Trochę miałam niestety problem z tą książką. Czytanie zajęło mi prawie 2 tygodnie, co chyba nawet z moim gorszym czytelniczo czasem, dawno się nie zdarzyło. Nie ciągnęło mnie do niej. Chociaż byłam ciekawa co tam się ostatecznie okaże w pewnej kwestii, nie miałam szczególnej chęci, żeby łapać za nią i dowiedzieć się tego jak najszybciej.
Trochę ją męczyłam, a ona męczyła mnie.
Jednocześnie nie mogę powiedzieć, że jest to zła książka. Wiem zresztą, że ma sporo pozytywnych opinii. Mnie po prostu ta historia nie przekonała, a główna bohaterka, Callie, za bardzo mnie irytowała. Próbowałam ją zrozumieć, wiedziałam, że przeżyła traumę, że to co ją spotkało było dla niej ogromnie trudne. A jednak irytacja nad tym przeważała.
Teoretycznie jest to książka emocjonalna, a ja tych emocji nie czułam.
Główną emocją, wałkowaną przez połowę książki, o której mogę powiedzieć, że rzeczywiście występowała, była nienawiść. Ale nawet tutaj mam wrażenie, że zbyt wiele było sprzeczności i trochę takiego dziecinnego zachowania.
Callie przez 7 lat żyła nie przepracowawszy tragedii, która się wydarzyła. I tak, to co spotkało jej rodzinę było straszne. Tylko, że moim zdaniem, autorka nie poradziła sobie dobrze z tym problemem, z jego rozwiązaniem. On był, temu nie można zaprzeczyć, ale potem jakby...zabrakło mi większego bum, tych emocji, które towarzyszą 'uleczeniu siebie'. Poza tym, zachowanie Callie już kiedy poznała wszystkie tajemnice, też było dla mnie zbyt nijakie.
Całość była trochę monotonna, gdyby wyrzucić jakieś 100 stron, chyba szczególnie dużo by to tej książce nie odebrało.
Tak jak nie polubiłam Callie, tak od razu polubiłam Keitha i Holly, byli zdecydowanie dużo ciekawszymi postaciami, szkoda, że część rozdziałów nie była pisana z perspektywy chłopaka :)

Finding back to us kusi okładką, choć prosta, to jednak przyciąga wzrok.
Trochę miałam niestety problem z tą książką. Czytanie zajęło mi prawie 2 tygodnie, co chyba nawet z moim gorszym czytelniczo czasem, dawno się nie zdarzyło. Nie ciągnęło mnie do niej. Chociaż byłam ciekawa co tam się ostatecznie okaże w pewnej kwestii, nie miałam szczególnej chęci, żeby łapać za nią i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kiedy słońce nie wschodzi...
Pozostaje ciemność. Mrok.
Kiedy niby wstaje każdy kolejny dzień, ale tego słońca nie ma w nas. I jest tylko ciemność. To jest najgorsze.

Prolog wywołał u mnie ciarki.
Wiem, że nie jestem w stanie wyobrazić sobie w 100% jaki to ból, jak straszny cios. Że to co sama poczułam przy czytanych słowach, mnoży się jeszcze razy jakiś milion...

Cała książka niepozorna, niespełna trzystu stronicowa, ma w sobie taki ogrom emocji!
Tyle w niej ciężaru, smutku, uderzającej rozpaczy.
A jednocześnie tyle uśmiechu, niespodziewanego. Humoru, nadziei. To wszystko jest idealnie wyważone!
I to przygniatanie jest jakby odrobinę mniejsze, dzięki temu, że autorka daje naszym bohaterom nieoczekiwanie pozytywne emocje. Daje im... siebie.
Wzajemnie niwelowali swój ból. Były momenty, kiedy on jakby zanikał. A obydwoje mieli go w sobie naprawdę ogrom!
Ten ogrom Wam przywali...

Nie chcę Wam pisać o czym jest książka, bo myślę, że nie wiedząc, najlepiej się ją przeżywa.
Mogę powiedzieć tylko, że warto!
Że może Was przeczołgać emocjonalnie, ale że będziecie się też uśmiechać, a nawet śmiać. Polubicie tych bohaterów, choć ja sama na Charlotte byłam na początku zła. Za to Porter? Porter Was zauroczy!

Był też taki moment, już trochę dalej, że wymsknęło mi się głośne "kurwa". Takie niedowierzające w przeczucie, które miałam.
I potem jeszcze kilka razy, to samo głośne przekleństwo.

Ostrzegam tylko, że będziecie chcieli kolejną część na już!

"Ona jest...
Rozbita.
Zdruzgotana.
Zniszczona.
Kurwa. Tak. Jak. Ja".

Kiedy słońce nie wschodzi...
Pozostaje ciemność. Mrok.
Kiedy niby wstaje każdy kolejny dzień, ale tego słońca nie ma w nas. I jest tylko ciemność. To jest najgorsze.

Prolog wywołał u mnie ciarki.
Wiem, że nie jestem w stanie wyobrazić sobie w 100% jaki to ból, jak straszny cios. Że to co sama poczułam przy czytanych słowach, mnoży się jeszcze razy jakiś milion...

Cała...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

A Fate Darker Than Love to jedna z tych książek, gdzie okładka mnie zachwyca! Czy jednak środek jest równie dobry?

Spokojny, piękny dzień. Amsterdam tętniący życiem.
Wypadek.
Panika.
Śmierć.
Kolejny wypadek.
Kolejna śmierć.
I ona, obserwująca to wszystko walkiria, nieśmiertelna. A jednak... Tego dnia pełnego śmierci, życie uszło i z jej ciała.
Choć to przecież było niemożliwe!

Przyznaję, że książka zaczęła się naprawdę intrygująco.
Już od początku obiecuje nam walkę. Złowrogie siły, chcące opanować świat i zniszczyć wszystkie walkirie.

Kanada.
I znów i znów, śmierć...
Ból Blair boli.
Nie tak to miało wyglądać. Życie jej rodziny miało się nieodwracalnie zmienić w tym dniu, ale nie w taki sposób.
Została sama. Nie chciała żyć w świecie bez siostry i mamy. Sama.
Nie mogła tu zostać.
Nie wierzyła, że to był wypadek. Potrzebowała odpowiedzi.
Musiała pojechać...do Walhalli.

Mitologia nordycka.
Walkirie piękne i odważne wojowniczki.
Zbierały dusze zmarłych wojowników, bohaterów, którzy od teraz mieli przebywać w Walhalli, krainie wieczności i trenować, przygotowywać się na Rangarok, ostateczną bitwę, która zdawała się coraz bliższym zagrożeniem..

Dlaczego walkirie umierały, chociaż miały być nieśmiertelne?

Przyznaję, że sam pomysł i to połączenie mitologii, fantastyki i współczesnego świata bardzo mi się podobał!
Chociaż początkowo akcja prowadzona jest dość spokojnie, nie nudziło mnie to, chętnie poznawałam ten nowy dla mnie świat i wydaje mi się, że autorka dość obrazowo go przedstawiła. Nie brakowało tu też tajemnic i intryg, a także wątku romantycznego.
Blair czasem zdawała się lekkomyślna, a jednak wiek wciąż nastoletni i tragedia jaka ją spotkała, sprawiały, że można jej to wybaczyć.
Pod koniec zaczęło się dziać całkiem sporo, a ja kilka razy zostałam zaskoczona.
Mocna dobra ocena ode mnie ;)
Myślę, że ciąg dalszy może być jeszcze lepszy.

A Fate Darker Than Love to jedna z tych książek, gdzie okładka mnie zachwyca! Czy jednak środek jest równie dobry?

Spokojny, piękny dzień. Amsterdam tętniący życiem.
Wypadek.
Panika.
Śmierć.
Kolejny wypadek.
Kolejna śmierć.
I ona, obserwująca to wszystko walkiria, nieśmiertelna. A jednak... Tego dnia pełnego śmierci, życie uszło i z jej ciała.
Choć to przecież było...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Współlokatorzy Beth O'Leary to jedna z tych książek, która trafiła do moich bestbooks - zawsze cudownie ją wspominam i polecam innym.
Później była Zamiana. Już nie było tak super, ale wciąż okey.
W drogę! była raczej przeciętna...
Tendencja zniżkowa, ups.
Chciałam już dać sobie spokój z kolejną książką autorki, a jednak Poszukiwany ukochany miał w sobie coś, co cały czas mnie wołało, przyciągało.
Jak bardzo się cieszę, że dałam jej szansę!
Chciałabym napisać o niej pięknie, tak pięknie, żeby przekonać Was do sięgnięcia po ten tytuł. Jednocześnie nie chciałabym pisać nic, bo tu wszystko może być spoilerem.

Ta książka jest...tak bardzo przejmująca. Głęboko smutna, choć zdaję sobie sprawę, że nie każdy to odczuje. Ja to poczułam i to bolało.

Siobhan
Miranda
Jane

Trzy kobiety umówione w Walentynki z mężczyzną. Trzy kobiety, które czekały. Trzy kobiety wystawione, bo on nie przyszedł.

Joseph
Carter
Joseph Carter.

Trzy historie, które poznajemy naprzemiennie. Bohaterki, bohaterowie, których lubimy albo i nie. Związki, którym kibicujemy albo wręcz przeciwnie, chcemy, żeby się rozpadły.
Joseph. Carter. Joseph Carter. Dupek czy jednak nie?
Zdania, których nie ogarniamy. Dokąd zmierza ta historia?

To jest historia, która niejedną osobę może...znużyć.
No bo dokąd to wszystko zmierzą? Takie nic, a jednak coś.
Ja byłam zaintrygowana przez cały czas.
Słuchałam, po to, żeby... znienacka wszystko mi przypierdoliło. Mocno, bez ostrzeżenia.

Ta książka jest...tak bardzo przejmująca. Głęboko smutna, choć zdaję sobie sprawę, że nie każdy to odczuje. Ja to poczułam i to bolało.

Dajcie jej szansę. Do końca.

Współlokatorzy Beth O'Leary to jedna z tych książek, która trafiła do moich bestbooks - zawsze cudownie ją wspominam i polecam innym.
Później była Zamiana. Już nie było tak super, ale wciąż okey.
W drogę! była raczej przeciętna...
Tendencja zniżkowa, ups.
Chciałam już dać sobie spokój z kolejną książką autorki, a jednak Poszukiwany ukochany miał w sobie coś, co cały czas...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Z autorem rzecz ma się tak, że od dawna kusiło mnie, żeby sięgnąć po jego książki. Kiedy więc przyszła propozycja od wydawnictwa Skarpa Warszawska długo się nie zastanawiałam. Tylko, że tak naprawdę, to akurat tytuł, w którym autor odchodzi od tego do czego przyzwyczaił czytelników do tej pory ;) Wychodzi więc na to, że będę musiała cofnąć się do poprzednich książek, żeby lepiej poznać co tak wszyscy chwalą :)

Burza klasyfikowana jako horror&mystery gdzie ja i horror to jakby...no to się omija szerokim łukiem. Bardzo szerokim. Dlaczego chciałam to czytać? Dobra, przyznaję, że na samym początku nie wiedziałam, że to nie typowy kryminał. A jednak, kiedy niedługo potem się dowiedziałam, nie sprawiło to, że chciałam odłożyć ją w ciemny kąt. Wprost przeciwnie, przyspieszając poznanie Burzy, sięgnęłam po nią w audio. Czyta Filip Kosior
O ile moje pierwsze spotkanie z lektorem nie wzbudziło szczególnego zachwytu, tak tutaj muszę przyznać, że robi on robotę i tworzy naprawdę fajny klimat!
Od samego początku jest intrygująco. To chyba jedno z takich słów kluczy. Burza intryguje, ciekawi. Cały czas ma taką nutkę niepewności, tajemnica ją oplata jak ten bluszcz.
Nie znam się na horrorach, ale z horrorem mi się szczególnie nie kojarzy, głównie dlatego, że nie było we mnie lęku. Niby gdzieś tę grozę się odczuwa, ale nie sprawia ona, że bałabym się zasnąć. To bardziej taki delikatny niepokój, mimo czających się pomiędzy kartkami potworów.
Są wątki, które trudno ogarnąć umysłem, które są zagmatwane, poplątane, które może są prawdą, a może tylko fantastyką?
Chociaż to powieść trochę nie z tego świata, z przedziwną i niewiarygodną sprawą kryminalną w tle, do tego burzą pojawiającą się w najmniej oczekiwanym momencie i zwiastującą, że zaraz przybędą ONI, nie musicie się jej bać. No może troszkę ;)

Z autorem rzecz ma się tak, że od dawna kusiło mnie, żeby sięgnąć po jego książki. Kiedy więc przyszła propozycja od wydawnictwa Skarpa Warszawska długo się nie zastanawiałam. Tylko, że tak naprawdę, to akurat tytuł, w którym autor odchodzi od tego do czego przyzwyczaił czytelników do tej pory ;) Wychodzi więc na to, że będę musiała cofnąć się do poprzednich książek, żeby...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Fragile Heart to druga część historii Rosie i Adama. Jeżeli nie czytaliście pierwszej, odsyłam Was do mojej starszej opinii o Lonely Heart i mam nadzieję, że ona skusi Was do sięgnięcia po te książki. Fragile Heart jest bezpośrednią kontynuacją Lonely Heart, dlatego nie warto sobie spoilerować i umniejszać emocji przy poznawaniu całości.

Książka przepięknie wydana, z cudowną okładką i barwionymi na różowo brzegami. Ale nie tylko jej wygląd jest piękny. Treść zdecydowanie od tego nie odbiega.

🌺

Po 3 miesiącach odwyku Adam wyglądał nie jak ktoś uzdrowiony, a raczej jak wrak człowieka.
Nowe tabletki sprawiały, że nienawidził siebie trochę mniej...

Rosie, funkcjonowala trochę jak żywy trup. Tryb: obojętność.

Bolało mnie serduszko. Bolało na myśl o Adamie i Rosie. O dwóch złamanych, pokruszonych osobach. Którzy są, ale nie są. A powinni być.
Są sobą i są dla siebie, ale teraz ich nie ma.
I są bliżej, ale tak cholernie daleko.

Kiedy ktoś łamie Ci serce, ale Ty wciąż masz pozytywne uczucia wobec niego, troszczysz się, chcesz dla niego jak najlepiej.
[znam to...]

Nadzieja.

Trzymałam kciuki za Rosie, przejmowałam się nią, jakby była mi naprawdę bliska. Chciałam, żeby znów wszystko zaczęło iść dobrze. Żeby ten dołek pod nogami w końcu zaczął się zasypywać i żeby mogła stabilnie stanąć na nogach.
Było mi tak smutno ze względu na Rosie, współodczuwałam jej smutek... Noszenie maski, udawanie, że wszystko jest okey, znam to...

To bardzo ważna książka, która mówi też o sile wsparcia ludzi w walce z chorobami, problemami psychicznymi.

"Jestem tutaj".
Dla Ciebie.
Jestem.

To też historia o przyjaźni, takiej, która staje się rodziną.

Podoba mi się, jak autorka przedstawia pewne problemy i pokazuje stanowczo, jak niektóre zachowania są totalnie nie w porządku, choć wydaje się nam, że może powinniśmy to zbagatelizować. Nie powinniśmy.

Pod koniec płakałam. Płakałam nad Rosie i nad sobą. Czytałam o Rosie, ale czytałam o sobie...

🌺

"Żałuję, że nie miałam okazji pokazać, że Twoje serce znalazłoby u mnie bezpieczną przystań".

Fragile Heart to druga część historii Rosie i Adama. Jeżeli nie czytaliście pierwszej, odsyłam Was do mojej starszej opinii o Lonely Heart i mam nadzieję, że ona skusi Was do sięgnięcia po te książki. Fragile Heart jest bezpośrednią kontynuacją Lonely Heart, dlatego nie warto sobie spoilerować i umniejszać emocji przy poznawaniu całości.

Książka przepięknie wydana, z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Początkowo chciałam przesłuchać Florystki w audio, ale po samym prologu uznałam, że nie. To nie jest to i bardzo możliwe że słuchana, wiele by straciła. Mój własny umysł lepiej potrafi zbudować klimat, niż robią to niektóre lektorki czy lektorzy.
A tutaj klimacik zdecydowanie jest! Niepokojący, lekko gęsty, tajemniczy, co utrzymywało moją uwagę przez całą lekturę.

Wszystko zaczyna się w kwiaciarni, do której Sonia po weekendzie wraca do pracy i zastaje totalny bałagan i...czy to krew?
Wygląda też na to, że właścicielka, a jednocześnie przyjaciółka Soni, zniknęła.
Mnożą się pytania, natomiast odpowiedzi brak.

Tajemnicze słowa, kiedyś.
Tajemnicza kartka, teraz.

Z każdą chwilą wszystko zdaje się coraz bardziej supłać.
Ogrom sekretów i kłamstw, które coraz bardziej burzą idealny obraz życia zaginionej Heleny.
Czy jesteśmy w stanie naprawdę kogoś poznać?
I kim w całej tej układance jest Sonia?

Przyznaję, że trochę nie takiego kierunku spodziewałam się po fabule, jaki zaserwowała nam autorka, ale muszę przyznać, że pod względem psychologicznym jest to naprawdę dobre. Ostatecznie wyjaśnia tak dużo!

Mnie się ta książka naprawdę podobała, samo zakończenie również było dla mnie bardzo na plus ;)

Początkowo chciałam przesłuchać Florystki w audio, ale po samym prologu uznałam, że nie. To nie jest to i bardzo możliwe że słuchana, wiele by straciła. Mój własny umysł lepiej potrafi zbudować klimat, niż robią to niektóre lektorki czy lektorzy.
A tutaj klimacik zdecydowanie jest! Niepokojący, lekko gęsty, tajemniczy, co utrzymywało moją uwagę przez całą lekturę.

Wszystko...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czytałam już kilka książek Ady Tulińskiej, ale Królestwo Węży i Krwi to jej pierwsza książka fantasy jaką czytałam. Pomijając fakt, że chętnie sięgam po kolejne tytuły autorki, obok tej okładki i tak nie mogłam przejść obojętnie ;)
Byłam bardzo ciekawa, co pokaże nam Ada w tej innej odsłonie.

Od samego początku zostajemy wrzuceni w wir walki. Miasto płonie i ocieka krwią. Księżniczka Asteriee widzi głowę swego ojca wbitą na pal...
Co do tego doprowadziło?
Autorka prowadzi nas po tej historii, co rusz cofając się w czasie. Mamy rozdziały opowiadające o tym co dzieje się obecnie i takie sprzed kilku tygodni przed tragedią.

Przyznaję, że podczas lektury miałam mieszane odczucia.
Sam pomysł na historię, stworzony świat, trochę magii, niekoniecznie tej dobrej, potwory czające się w lesie i ten głos...! uważam za naprawdę bardzo dobre! Zresztą, w większości książka mnie wciągała i dobrze się ją czytało.
Ale...
No właśnie, ale ;)
Asteriee przez ogrom czasu była dla mnie taką wkurzającą, rozkapryszoną księżniczką. W taki naprawdę irytujący sposób.
Handara za to polubiłam dość szybko. Tylko, że...cała ta ich relacja, była jakaś taka dziwna, trochę nieogarnięta. Nie przekonał mnie za bardzo ten wątek romantyczny. Tutaj coś najbardziej mi zgrzytało podczas lektury.

Poza tym, co mi się rzuciło w oczy, to z jednej strony komnata łaziebna, łoże, słownictwo, którego raczej nie używamy obecnie, a z drugiej teksty współczesne (nie przytoczę dosłownie, bo niestety nie zaznaczyłam).

Ogólnie książkę uważam za dobrą i myślę, że warto ją przeczytać :)

Czytałam już kilka książek Ady Tulińskiej, ale Królestwo Węży i Krwi to jej pierwsza książka fantasy jaką czytałam. Pomijając fakt, że chętnie sięgam po kolejne tytuły autorki, obok tej okładki i tak nie mogłam przejść obojętnie ;)
Byłam bardzo ciekawa, co pokaże nam Ada w tej innej odsłonie.

Od samego początku zostajemy wrzuceni w wir walki. Miasto płonie i ocieka krwią....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

[Żadnych spoilerów z poprzednich części, spokojnie możecie przeczytać ten tekst, nie znając jeszcze serii :)]

Dlaczego ja przeczytałam tę książkę? Nie powinnam była tego robić! Tylko kilka dni po premierze, co znaczy, że na piątą część muszę czekać kolejne co najmniej kilka miesięcy! Nie, nie, nie! Nie zgadzam się! Kolejna część potrzebna jest już! Halo, Pani Diano! Czy dostatecznie głośno to napisałam? ;)
Co. Tutaj. Się. Odwaliło?!
Serio! Całą książkę czytałam z zaciekawieniem, ale ta końcówka totalnie zmiotła wszystko! Mój umysł jest teraz zawładnięty wydarzeniami z ostatnich kilku stron!
Jeżeli jeszcze nie znacie Gabrieli Sawickiej, musicie to zmienić!
Chociaż jest...specyficzna i niektóre sytuacje zdają się aż nierealne, to naprawdę ten prawniczo-ludzki świat może Was z łatwością pochłonąć!
Ze mną tak jest. Wyczekuję kolejnych książek autorki, kolejnych części serii, a kiedy dostaję je do łapek, nie każę im długo czekać. Poza tym, te książki czytają się prawie same, krótkie rozdziały jeszcze bardziej powodują, że ledwo zaczynamy czytać i nagle orientujemy się, że to już koniec. I to TAKI! koniec.
Życie Gabi z każdą chwilą (i stroną) coraz bardziej wymyka jej się spod kontroli. Jak się wali, to się wali. Wszystko, z każdej strony, na barki, na głowę i przygniata coraz bardziej.
A na koniec...! <jebut!>

[Żadnych spoilerów z poprzednich części, spokojnie możecie przeczytać ten tekst, nie znając jeszcze serii :)]

Dlaczego ja przeczytałam tę książkę? Nie powinnam była tego robić! Tylko kilka dni po premierze, co znaczy, że na piątą część muszę czekać kolejne co najmniej kilka miesięcy! Nie, nie, nie! Nie zgadzam się! Kolejna część potrzebna jest już! Halo, Pani Diano! Czy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zwracacie uwagę na to czy okładka pasuje do treści książki?

W Różnica między kimś a kimkolwiek jest ona naprawdę idealna! Tę wszystkie szczegóły są cudowne i totalnie mnie zauroczyły! Wszystko tu jest ważne.

Z samą książką, napisaniem jej opinii miałam jednak mały problem.
Nie, nie była to dla mnie książka świetna, wow, rewelacyjna.
A jednocześnie miała w sobie pierwiastek świetności.
Ostatecznie całość oceniłam jako dobrą, takie moje 6/10.
Z jednej strony była przejmująca, zaznaczyłam kilka naprawdę łapiących za serce cytatów.
Mogłam poczuć ból bohatera.
To historia o miłości tak ogromnej.
O stracie.
O cholernym nieradzeniu sobie z nią.
Albo radzeniu na swój sposób, niekoniecznie dobry.
Bowen rzucił się w wir pracy bo wspomnienia czające się w domu były zbyt trudne.

"Kochałem tę kobietę. Całym sercem i duszą. Złamcie mnie, rozwalcie, rozerwijcie na pół, a wszędzie byście ją tam znaleźli".

Mnie rozwalają same te słowa.

A później Bowen spotyka Remi. I wydaje się przy tym dość gburowaty, żeby nie powiedzieć nawet, dupkowaty.
Ale nagle beng! Coś się zmienia iii... i tu był właśnie mój problem, bo zmieniło się jakby zbyt nagle, za bardzo i niektóre rzeczy zdawały się za szybko.
Nie byłam oczarowana. Coś mi nie pasowało, nie działało na mnie.
Czytałam jednak dalej.
I dostałam w twarz.
I...
Po prostu mimo wszystko, dajcie tej książce szansę :)

"(...)zepsute nie mogło naprawić zepsutego".

Zwracacie uwagę na to czy okładka pasuje do treści książki?

W Różnica między kimś a kimkolwiek jest ona naprawdę idealna! Tę wszystkie szczegóły są cudowne i totalnie mnie zauroczyły! Wszystko tu jest ważne.

Z samą książką, napisaniem jej opinii miałam jednak mały problem.
Nie, nie była to dla mnie książka świetna, wow, rewelacyjna.
A jednocześnie miała w sobie...

więcej Pokaż mimo to