rozwiń zwiń

Oficjalne recenzje użytkownika

Więcej recenzji
Okładka książki Kamień i sól Victoria Scott
Ocena 7,9
Recenzja Piekielny Wyścig dobiega końca

W Piekielnym Wyścigu wystartowało stu dwudziestu dwóch uczestników. Do ostatniego etapu stanie zaledwie czterdziestu jeden. Tella przetrwała już mordercze przeprawy przez dżunglę i pustynię, ale prawdziwa gra dopiero się rozpoczyna. Ma do pokonania jeszcze dwa ekosystemy: morze i góry,...

Okładka książki Ponad wszystko Nicola Yoon
Ocena 7,4
Recenzja Uczulenie na świat

Wyobraź sobie, że od dziecka jesteś zamknięty w czterech ścianach swojego domu. Nie masz pojęcia jak to jest taplać się w kałuży, wylegiwać na słońcu, biegać boso po świeżej skoszonej trawie. Nigdy nie poczułeś kropli deszczu na języku, nie ulepiłeś bałwana, nie wyszedłeś ze znajomymi...

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Elfy nigdy mnie szczególnie nie bawiły. Bawi mnie za to wiarygodnie oddany Londyn, bawi mnie dojrzała warstwa obyczajowo-polityczna, bawią mnie niejednoznaczne, wyraźnie zarysowane postacie. Drugi tomie, czekam na ciebie.

Elfy nigdy mnie szczególnie nie bawiły. Bawi mnie za to wiarygodnie oddany Londyn, bawi mnie dojrzała warstwa obyczajowo-polityczna, bawią mnie niejednoznaczne, wyraźnie zarysowane postacie. Drugi tomie, czekam na ciebie.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Ocena być może zawyżona, bo fabularnie jest dość przewidywalnie i nudno, ale bardzo lubię sposób, w jaki Beckett opisuje ten świat.

Ocena być może zawyżona, bo fabularnie jest dość przewidywalnie i nudno, ale bardzo lubię sposób, w jaki Beckett opisuje ten świat.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Zaledwie przed trzema tygodniami skończyłam Mordercze - emocjonujący finał serii Pretty Little Liars, a już zdążyłam stęsknić się za piórem Sary Shepard. Dlatego cudownie było móc przed paroma dniami poznać drugą serię autorki - The Lying Game. Byłam przygotowana na kolejnych ciekawych bohaterów, kolejne tajemnice i kolejne emocje - i nie pomyliłam się!

Emma i Sutton - rozdzielone we wczesnym dzieciństwie bliźniaczki. Emma od dziecka tułała się po sierocińcach i domach zastępczych, nigdzie nie zaznawszy prawdziwego poczucia bezpieczeństwa. Życie Sutton było idealne: miała prawdziwe przyjaciółki, kochającego chłopaka i oddaną rodzinę. Ale teraz Sutton nie żyje, a morderca zmusza Emmę do udawania siostry, której nigdy nie znała...

Czytaliście kiedyś książkę, której narratorem byłby... zmarły? No widzicie, ja też nie. Natykałam się w już w całym swoim czytelniczym życiu na przeróżnych narratorów: wiewiórki, ławki (!), była nawet i sama Śmierć, ale martwa osoba... nigdy. Tymczasem w "Grze w kłamstwa" to właśnie duch Sutton będzie opowiadał nam tę historię. Czego by nie mówić, był to zabieg niesamowicie ciekawy i świetnie wyszedł autorce!


Źródło zdjęcia: oficjalny fanpage serii :)

Jeśli miałabym opisać pierwszą część "The Lying Game" jednym słowem, byłoby to: intrygująca. Klimatem mocno czuć tutaj moje ukochane Pretty Little Liars, a w powietrzu jest wręcz gęsto od tajemnic, choć, co prawda, nie jest to jeszcze historia na miarę PLL. Odnoszę wrażenie, że "Gra w kłamstwa" to dopiero wprowadzenie, zapoznanie z bohaterami i środowiskiem, w jakim żyła Sutton. Nie brakuje tu wielu emocjonalnych scen, wspaniałego pióra Sary Shepard (tak lekkiego w odbiorze, a jednocześnie wyróżniającego się na tle pisarzy młodzieżowych), i uroczych romantycznych momentów.

"Gra w kłamstwa" to interesująca, bardzo dobra pozycja na nudne wieczory. Historia bliźniaczek wciąga, a - przynajmniej mi - nie pozwoliła spokojnie zasnąć, bo choć raz chciałabym przechytrzyć autorkę i sama dojść do rozwiązania zagadki ;) Zakończenie pozostawia z milionem pytań i wprost nie mogę się doczekać, kiedy drugi tom wpadnie w moje łapki!

Jestem o tyle w komfortowej sytuacji, że w tym momencie wszystkie części The Lying Game można znaleźć już na półkach, więc nie muszę drżeć z niecierpliwości w oczekiwaniu na kolejne części, jak to było w przypadku Pretty Little Liars :) Ostatnie dwa tomy - "Aż po grób" i "Słodka zemsta" miały premierę 11 maja, już można znaleźć je w księgarniach!

Zaledwie przed trzema tygodniami skończyłam Mordercze - emocjonujący finał serii Pretty Little Liars, a już zdążyłam stęsknić się za piórem Sary Shepard. Dlatego cudownie było móc przed paroma dniami poznać drugą serię autorki - The Lying Game. Byłam przygotowana na kolejnych ciekawych bohaterów, kolejne tajemnice i kolejne emocje - i nie pomyliłam się!

Emma i Sutton -...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Szkoda, że seria nie skończyła się na 8. części, ale jeśli już Sara musiała ciągnąć ją dalej, to "Mordercze" są idealnym zakończeniem <3 Ciężko rozstawać się z Kłamczuchami, oj, ciężko... Ta część jest dojrzała, przewidywalna, ale niesamowicie poruszająca. Widać, jak wielką przemianę przeszły Emily, Spencer, Aria i Hanna.

Spencer to... Spencer. Ambitna, inteligentna i pragnąca miłości. Aria nieco rozczarowuje swoim zachowaniem, ale to dodaje realizmu jej postaci i cudownemu związkowi z Noelem, który pięknie pokazuje, że uczucie to nie tylko kwiaty i pocałunki, ale wzloty i upadki (Zwłaszcza upadki). Hanna... Hanna przeszła wielką przemianę od frajerki sprzed lat, przez wredną najpopularniejszą dziewczynę w szkole, aż po szczęśliwie zakochaną, szczerą i odważną osobę, którą jest teraz. Emily... Och, Emily... Jak w pierwszych tomach mogłam za tobą nie przepadać? Wątek Emily jest tak dogłębnie wzruszający, tak świetnie poprowadzony i łamiący serce... Wszystkiego dobrego, Em.

To koniec. Żegnajcie, Kłamczuchy. Żegnaj, Ali.

Nie żegnaj, Saro. Czas wziąć się za - nieporównywalnie krótszy - tasiemiec "The Lying Game"!

Szkoda, że seria nie skończyła się na 8. części, ale jeśli już Sara musiała ciągnąć ją dalej, to "Mordercze" są idealnym zakończeniem <3 Ciężko rozstawać się z Kłamczuchami, oj, ciężko... Ta część jest dojrzała, przewidywalna, ale niesamowicie poruszająca. Widać, jak wielką przemianę przeszły Emily, Spencer, Aria i Hanna.

Spencer to... Spencer. Ambitna, inteligentna i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ta książka boli. Fizycznie.

To boli, kiedy czytasz z pozoru pasjonującą, emocjonującą i przemyślaną powieść o inwazji kosmitów, żeby za parę stron dowiedzieć się jednak, że to również jedna z najbardziej naiwnych i infantylnych książeczek pisanych pod równie dziecinną produkcję Hollywood.

To też jedna z tych pozycji, przy których miałam ogromnie mieszane uczucia. Bo z jednej strony: dobrze się czyta, dużo się dzieje, bohaterowie nawet spoko, a historia z lekka przerażająca, a przede wszystkim bardzo wciągająca.
A z drugiej strony: kompletnie odrealniona, szyta grubymi nićmi i ewidentnie pisana pod piskliwe nastolatki pożądające brutalnych, mocnych książek, o które mogłyby pokochać.

Cóż, gdy czyta się o nastolatce, która niedawno straciła prawie całą rodzinę, podejrzewa, że może być ostatnim człowiekiem, zabija ludzi i przeżywa załamania nerwowe, chwilę później wzdycha do tego, że jakiś chłopak ma czekoladowe oczęta i wplątuje się w trójkącik miłosny (przypomnijmy w czasach, w którym sześć siódmych ludzkości brutalnie wybito), to moja jedyna reakcja to:
SERIO.

Ta książka boli. Fizycznie.

To boli, kiedy czytasz z pozoru pasjonującą, emocjonującą i przemyślaną powieść o inwazji kosmitów, żeby za parę stron dowiedzieć się jednak, że to również jedna z najbardziej naiwnych i infantylnych książeczek pisanych pod równie dziecinną produkcję Hollywood.

To też jedna z tych pozycji, przy których miałam ogromnie mieszane uczucia. Bo z...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Pamiętacie serię Program od Suzanne Young? Emocjonującą Plagę samobójców i trochę mniej udaną kontynuację? To były całkiem ciekawe młodzieżówki, idealnie wpasowujące się w typowy schemat walki nastolatków ze złym system i powszechną modę na podejmowanie tematu samobójstw (źle to brzmi, ale trudno znaleźć lepsze określenie). Niczego więcej nie spodziewałam się po tomie 0 Programu, a wręcz nie spodziewałam się niczego dobrego, bo, szczerze powiedziawszy, nie przepadam za tymi wszystkimi prequelami, sequelami, nowelkami i innymi dodatkami do zakończonych serii. Jak więc wypadło w moich oczach Remedium?

Znakomicie. Naprawdę, to zdecydowanie najlepsza książka autorstwa Suzanne Young i największe zaskoczenie tego miesiąca. Począwszy od świeżego i oryginalnego pomysłu, przez świetne wykonanie, po intrygujące zakończenie.

Staraliśmy się na nowo złożyć w jedną całość różne fragmenty nas, udając przy tym, że nie widzimy, jak bardzo jesteśmy pogruchotani w środku.
Quinlan McKee pracuje od dziecka, choć to, co robi, trudno nazwać pracą. Pomaga zrozpaczonym rodzicom ukoić ból po stracie i domknąć żałobę... na parę dni stając się zmarłym. Uczy się mimiki, tembru głosu, zmienia wygląd. Jest perfekcyjną naśladowczynią - jedną z najlepszych w swoim zawodzie. Jednak jak wcielając się w różne postacie, nie zatracić własnej tożsamości? Co jeśli życie osoby, którą udajesz, staje się twoim własnym? Sobowtóry - ludzie tacy jak Quinlan - na co dzień muszą stykać się z ostracyzmem otoczenia, większość społeczeństwa stroni od nich i nie pochwala tego, co robią. Na dodatek tajemnicza epidemia zaczyna zataczać coraz szersze kręgi...

Witamy w świecie przed Programem.

Mamy tutaj pomysł - na pierwszy rzut oka, wydawać by się mogło, kompletnie oderwany od rzeczywistości - a jednak Suzanne Young udaje się przedstawić go w ciekawy i sugestywny sposób. Mamy nieznane postacie - Quinlan, choć ma równie dziwaczne imię co Sloane, jest zupełnie inna, Deacon nie przypomina Jamesa, a Isaac Realma. I mamy zupełnie inną historię. Będzie trochę etyki, dużo o pierwszej miłości, ale i o miłości rodzica do dziecka. A przede wszystkim dużo tajemnic i nieprzewidywalnych zwrotów akcji.


Byłam plasterkiem na ich rany, ale nie mogłam ich uleczyć.

Styl autorki nie uległ specjalnej zmianie od czasu Plagi... i Kuracji... Jest wciąż, mimo ciężkiej tematyki, lekko, przystępnie, poprawnie. Za to sama fabuła - przynajmniej dla mnie - jest o wiele lepsza, bardziej dopracowana i bogata w szczegóły. Jeżeli znacie i lubicie serię Program, Remedium będzie dla Was fascynującą przygodą. Jeżeli nie znacie i nie zamierzacie poznać, prequel również będzie dla Was fascynującą przygodą. Remedium to zaskakująca i dająca do myślenia historia o tożsamości, którą polecam bez względu na to, czy znacie książki autorki, od których wszystko się zaczęło. Warto. Koniecznie sięgnijcie.

Pamiętacie serię Program od Suzanne Young? Emocjonującą Plagę samobójców i trochę mniej udaną kontynuację? To były całkiem ciekawe młodzieżówki, idealnie wpasowujące się w typowy schemat walki nastolatków ze złym system i powszechną modę na podejmowanie tematu samobójstw (źle to brzmi, ale trudno znaleźć lepsze określenie). Niczego więcej nie spodziewałam się po tomie 0...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Optymistyczna, ciekawa, taka "montgomerowska" i pełna życia <3 Naprawdę przyjemnie się czytało, zwłaszcza dzięki cudownej postaci Judysi. Natomiast nie podobał mi się wątek Sida, ani takiego typowego dla Montgomery friendzone (fascynuje mnie to, że Montgomery pisała książki na 100 lat przed wymyśleniem tego określenia, a to jedna z najczęstszych rzeczy, o których pisze!). Ogólnie, jeżeli lubicie twórczość Maud, historia Pat powinna przypaść Wam do gustu tak jak mi. Całej reszcie, która uważa jej książki za wyjątkowo nudne - odradzam ;)

Optymistyczna, ciekawa, taka "montgomerowska" i pełna życia <3 Naprawdę przyjemnie się czytało, zwłaszcza dzięki cudownej postaci Judysi. Natomiast nie podobał mi się wątek Sida, ani takiego typowego dla Montgomery friendzone (fascynuje mnie to, że Montgomery pisała książki na 100 lat przed wymyśleniem tego określenia, a to jedna z najczęstszych rzeczy, o których pisze!)....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

Od początku 2016 przeczytałam dwadzieścia dwie książki. To całkiem niezły wynik jak na dwa i pół miesiąca. I dużo było średniaków, i trochę więcej naprawdę dobrych książek. Dawno nie bawiłam się tak dobrze jak przy lekturze Księgi Wyzwań Dasha i Lily, poznawanie światów Czerwonej Królowej i Magonii było naprawdę fantastycznym przeżyciem, a Chłopak, który stracił głowę (przedpremierowa recenzja wkrótce) to najoryginalniejszy i najbardziej dający do myślenia tytuł tego roku. Jednak wśród tych wszystkich świetnych książek zabrakło pozycji, która mogłaby choćby kandydować w moim osobistym rankingu o miano Książki Roku. Dopiero przed paroma dniami udało mi się odnaleźć takie perełki - i to o nich dzisiaj Wam opowiem.

High fantasy to dziwny gatunek, ponieważ jest bardzo szeroki - książek dziejących się w światach wymyślonych przez autora jest bez liku, i tylko nieliczni potrafią stworzyć taki świat, który umie przekonać czytelników. Ale, jeżeli chodzi o young adult, high fantasy rządzi się swoimi sprawami. Przedstawię wam schemat. Mamy naród upadły, zniewolony (u Marie Rutkoski jest to Herran), i ten kwitnący, podbijający kolejne kraje (w tym przypadku Valoria). Mamy nastoletnią dziewczynę i dwóch nastoletnich chłopaków - nieparzyście, bo do trójkąta (pierwsza rozbieżność: w Niezwyciężonej nie znajdziecie trójkąta). Dziewczyna pochodzi z narodu upadłego, musi wybrać między dwoma miłościami, staje na czele rebelii (och, jakże młodzieżowi autorzy kochają rewolucję!). Znacie to dobrze, prawda? I jeżeli macie już dość, to mam dla Was dobrą wiadomość. Składa się z czterech wyrazów: Trylogia Niezwyciężona Marie Rutkoski.

Czasem myślisz, że bardzo czegoś potrzebujesz, a tak naprawdę powinieneś pozwolić temu odejść.
Ja wiem i nikt nie musi mi tego tłumaczyć, że często angielski tytuł po przetłumaczeniu na nasz ojczysty brzmi źle. I że na przykład taka polska Siostra Mary Hooper brzmi lepiej niż "Upadła Grace", a tak by właśnie brzmiał tytuł, gdyby przetłumaczono go dosłownie. Ale czasami warto przetłumaczyć nazwę dokładnie tak jak ona brzmi. Tak, Jeśli zostanę (If I Stay) brzmi lepiej niż Zostań, jeśli kochasz, cokolwiek na ten temat sądzi polski dystrybutor. W przypadku Trylogii Niezwyciężona tłumacz, czy też wydawnictwo (bo to ono najczęściej podejmuje decyzję) również się nie popisał. Zamiast ładnego "Przekleństwo zwycięzcy" (The Winner's Curse) dla pierwszej części wybrano nudny, wałkowany po tysiąc razy "Pojedynek". Zamiast "Zbrodnia zwycięzcy" (The Winner's Crime) dla drugiej części wybrano rozmemłaną i zbyt popularną "Zdradę" (polecam wpisać w wyszukiwarkę Lubimy Czytać i sobie sprawdzić, ile napisano książek o takim tytule. W pewnym momencie odechciało mi się liczyć). Trzecia część - niestety jeszcze nie wydana, a tak bardzo, tak bardzo o niej marzę! - to w oryginale The Winner's Kiss. Jestem bardzo ciekawa, jak ten tytuł zostanie przetłumaczony - i uprzejmie uprzedzam, że jeżeli będzie to po prostu Pocałunek, to się obrażę.

Podpisał! Takie jest prawo.
- Prawo spisuje się mieczem, Arinie, a tak się składa, że miecz ten trzyma cesarz, a nie ty.
Ostatnio obserwuję wśród literatury dla młodzieży pewne dość zaskakujące - ale bardzo pozytywne! - zjawisko. Coraz częściej zamiast oklepanego trójkąta czy innego wielokąta, czytelnicy otrzymają bardzo delikatnie poprowadzony wątek miłosny - z jednej strony to na nim opiera się cała fabuła, ale z drugiej strony jest tak nienachalny i ładnie skonstruowany, że aż przyjemnie się czyta! Tak jest i u Marie Rutkoski - choć cała historia opiera się na uczuciu Kestrel, córki wybitnego generała znanego w całej Valorii i Arina, nic nie posiadającego niewolnika, w żadnym momencie książki ten wątek nie przysłania ich. A jest ich dużo! Trochę tu nawiązań historycznych do sytuacji starożytnego Rzymu i Grecji, mamy zalążki rebelii, dużo trudnych wyborów, ciekawych metafor (Marie Rutkoski ogólnie rzecz biorąc posługuje się pięknym językiem), dworskich kłamstw, gierek i intryg zamiatanych pod kosztowny wywiad. Jest też cudowny, rzadko ujęty w ten sposób jeden z najważniejszych wątków - motyw miłości rodzica do dziecka - rozwinięty zwłaszcza w drugiej części, Zdradzie.


Zdjęcie robione zanim do "Zdrady" doszło jeszcze + 20 zakładek indeksujących ;)
Dotychczas w Polsce, w przepięknym wydaniu, za które brawa należą się wydawnictwu Feeria (taka świetna szata graficzna! Tylko to tłumaczenie rani) ukazały się dwie części trylogii. Na szczęście Marie Rutkowski podąża własną drogą i jest jedną z tych autorek, które, o czym jestem przekonana, nie mają w zwyczaju po zakończeniu serii wydawać jeszcze stu siedemdziesięciu pięciu zbiorów nowelek o przeszłości drugoplanowych bohaterów. Zarówno Pojedynek, jak Zdrada to bardzo dobrze napisane, przemyślane powieści, najlepsze jakie przeczytałam od początku 2016 roku. Losy Kestrel (najlepszej książkowej bohaterki young adult ever!) i Arina porwały mnie całkowicie i drżę z niecierpliwości, aż pojawi się trzecia część. Oceniając tę książki w serwisie Lubimy Czytać w skali dziesięciogwiazdkowej, Pojedynkowi przyznałam tłuste, okrągłe 8, zaś do Zdrady poleciała mocna, elegancka 9. Coś mi mówi, że The Winner's Kiss zasłuży na 10.

recenzja: zakochanawksiazkach.pl

Od początku 2016 przeczytałam dwadzieścia dwie książki. To całkiem niezły wynik jak na dwa i pół miesiąca. I dużo było średniaków, i trochę więcej naprawdę dobrych książek. Dawno nie bawiłam się tak dobrze jak przy lekturze Księgi Wyzwań Dasha i Lily, poznawanie światów Czerwonej Królowej i Magonii było naprawdę fantastycznym przeżyciem, a Chłopak, który stracił głowę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Od początku 2016 przeczytałam dwadzieścia dwie książki. To całkiem niezły wynik jak na dwa i pół miesiąca. I dużo było średniaków, i trochę więcej naprawdę dobrych książek. Dawno nie bawiłam się tak dobrze jak przy lekturze Księgi Wyzwań Dasha i Lily, poznawanie światów Czerwonej Królowej i Magonii było naprawdę fantastycznym przeżyciem, a Chłopak, który stracił głowę (przedpremierowa recenzja wkrótce) to najoryginalniejszy i najbardziej dający do myślenia tytuł tego roku. Jednak wśród tych wszystkich świetnych książek zabrakło pozycji, która mogłaby choćby kandydować w moim osobistym rankingu o miano Książki Roku. Dopiero przed paroma dniami udało mi się odnaleźć takie perełki - i to o nich dzisiaj Wam opowiem.

High fantasy to dziwny gatunek, ponieważ jest bardzo szeroki - książek dziejących się w światach wymyślonych przez autora jest bez liku, i tylko nieliczni potrafią stworzyć taki świat, który umie przekonać czytelników. Ale, jeżeli chodzi o young adult, high fantasy rządzi się swoimi sprawami. Przedstawię wam schemat. Mamy naród upadły, zniewolony (u Marie Rutkoski jest to Herran), i ten kwitnący, podbijający kolejne kraje (w tym przypadku Valoria). Mamy nastoletnią dziewczynę i dwóch nastoletnich chłopaków - nieparzyście, bo do trójkąta (pierwsza rozbieżność: w Niezwyciężonej nie znajdziecie trójkąta). Dziewczyna pochodzi z narodu upadłego, musi wybrać między dwoma miłościami, staje na czele rebelii (och, jakże młodzieżowi autorzy kochają rewolucję!). Znacie to dobrze, prawda? I jeżeli macie już dość, to mam dla Was dobrą wiadomość. Składa się z czterech wyrazów: Trylogia Niezwyciężona Marie Rutkoski.

Czasem myślisz, że bardzo czegoś potrzebujesz, a tak naprawdę powinieneś pozwolić temu odejść.
Ja wiem i nikt nie musi mi tego tłumaczyć, że często angielski tytuł po przetłumaczeniu na nasz ojczysty brzmi źle. I że na przykład taka polska Siostra Mary Hooper brzmi lepiej niż "Upadła Grace", a tak by właśnie brzmiał tytuł, gdyby przetłumaczono go dosłownie. Ale czasami warto przetłumaczyć nazwę dokładnie tak jak ona brzmi. Tak, Jeśli zostanę (If I Stay) brzmi lepiej niż Zostań, jeśli kochasz, cokolwiek na ten temat sądzi polski dystrybutor. W przypadku Trylogii Niezwyciężona tłumacz, czy też wydawnictwo (bo to ono najczęściej podejmuje decyzję) również się nie popisał. Zamiast ładnego "Przekleństwo zwycięzcy" (The Winner's Curse) dla pierwszej części wybrano nudny, wałkowany po tysiąc razy "Pojedynek". Zamiast "Zbrodnia zwycięzcy" (The Winner's Crime) dla drugiej części wybrano rozmemłaną i zbyt popularną "Zdradę" (polecam wpisać w wyszukiwarkę Lubimy Czytać i sobie sprawdzić, ile napisano książek o takim tytule. W pewnym momencie odechciało mi się liczyć). Trzecia część - niestety jeszcze nie wydana, a tak bardzo, tak bardzo o niej marzę! - to w oryginale The Winner's Kiss. Jestem bardzo ciekawa, jak ten tytuł zostanie przetłumaczony - i uprzejmie uprzedzam, że jeżeli będzie to po prostu Pocałunek, to się obrażę.

Podpisał! Takie jest prawo.
- Prawo spisuje się mieczem, Arinie, a tak się składa, że miecz ten trzyma cesarz, a nie ty.
Ostatnio obserwuję wśród literatury dla młodzieży pewne dość zaskakujące - ale bardzo pozytywne! - zjawisko. Coraz częściej zamiast oklepanego trójkąta czy innego wielokąta, czytelnicy otrzymają bardzo delikatnie poprowadzony wątek miłosny - z jednej strony to na nim opiera się cała fabuła, ale z drugiej strony jest tak nienachalny i ładnie skonstruowany, że aż przyjemnie się czyta! Tak jest i u Marie Rutkoski - choć cała historia opiera się na uczuciu Kestrel, córki wybitnego generała znanego w całej Valorii i Arina, nic nie posiadającego niewolnika, w żadnym momencie książki ten wątek nie przysłania ich. A jest ich dużo! Trochę tu nawiązań historycznych do sytuacji starożytnego Rzymu i Grecji, mamy zalążki rebelii, dużo trudnych wyborów, ciekawych metafor (Marie Rutkoski ogólnie rzecz biorąc posługuje się pięknym językiem), dworskich kłamstw, gierek i intryg zamiatanych pod kosztowny wywiad. Jest też cudowny, rzadko ujęty w ten sposób jeden z najważniejszych wątków - motyw miłości rodzica do dziecka - rozwinięty zwłaszcza w drugiej części, Zdradzie.


Zdjęcie robione zanim do "Zdrady" doszło jeszcze + 20 zakładek indeksujących ;)
Dotychczas w Polsce, w przepięknym wydaniu, za które brawa należą się wydawnictwu Feeria (taka świetna szata graficzna! Tylko to tłumaczenie rani) ukazały się dwie części trylogii. Na szczęście Marie Rutkowski podąża własną drogą i jest jedną z tych autorek, które, o czym jestem przekonana, nie mają w zwyczaju po zakończeniu serii wydawać jeszcze stu siedemdziesięciu pięciu zbiorów nowelek o przeszłości drugoplanowych bohaterów. Zarówno Pojedynek, jak Zdrada to bardzo dobrze napisane, przemyślane powieści, najlepsze jakie przeczytałam od początku 2016 roku. Losy Kestrel (najlepszej książkowej bohaterki young adult ever!) i Arina porwały mnie całkowicie i drżę z niecierpliwości, aż pojawi się trzecia część. Oceniając tę książki w serwisie Lubimy Czytać w skali dziesięciogwiazdkowej, Pojedynkowi przyznałam tłuste, okrągłe 8, zaś do Zdrady poleciała mocna, elegancka 9. Coś mi mówi, że The Winner's Kiss zasłuży na 10.

recenzja: zakochanawksiazkach.pl

Od początku 2016 przeczytałam dwadzieścia dwie książki. To całkiem niezły wynik jak na dwa i pół miesiąca. I dużo było średniaków, i trochę więcej naprawdę dobrych książek. Dawno nie bawiłam się tak dobrze jak przy lekturze Księgi Wyzwań Dasha i Lily, poznawanie światów Czerwonej Królowej i Magonii było naprawdę fantastycznym przeżyciem, a Chłopak, który stracił głowę...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki W ramionach gwiazd Amie Kaufman, Meagan Spooner
Ocena 7,4
W ramionach gw... Amie Kaufman, Meaga...

Na półkach: , , , , , ,

5 powodów, dla których musisz poznać "W ramionach gwiazd":

1. Bo nie czytałeś jeszcze takiej odysei kosmicznej

Odysei kosmicznych, młodzieżowych odysei kosmicznych, ogólnie rzecz biorąc nie ma zbyt wiele. Ze wszystkich, które miałam przyjemność poznać, zdecydowanie najbardziej wyróżniała się trylogia Beth Revis "W otchłani" (pierwsza część była taka sobie, ale kolejne - cudeńka!). I oto, panie i panowie, znalazłam książkę, która dorównuje poziomem Revis, a nawet go przerasta. Nie czytałeś jeszcze tak emocjonującej, przemyślanej i zapierającej dech w piersiach książki, w której procent przygody i romansu byłby tak perfekcyjnie odmierzony! "W ramionach gwiazd" to unikalny misz-masz gatunkowy, gdzie napięcie czasami sięga poziomu najlepszych thrillerów, a wątek miłosny jest lepiej poprowadzony niż w niejednym rasowym romansidle, Nazwanie tej powieści po prostu odyseją kosmiczną jest dużym niedopowiedzeniem.

2. Bo nie da się nie pokochać bohaterów

Tarver Merendsen, bohater wojenny, który nie odnajduje się wśród blasku fleszy.
Lilac LaRoux, córka najbogatszego człowieka w galaktyce.
Tarver Merendsen, który zostanie Twoim kolejnym książkowym mężem.
Lilac LaRoux, która początkowo może nawet będzie irytować Cię swoimi decyzjami, ale koniec końców pozostanie perfekcyjną literacką przyjaciółką.

3. Bo to niezwykła historia, od której się nie oderwiesz

I to nie tylko dlatego, że dzieje się w kosmosie. Nowy świat jest porażająco ciekawy (nie mogę się doczekać kolejnych części, gdzie, jak mam nadzieję, zostanie jeszcze bardziej rozbudowany i pokazany od innych stron), a kolejne wydarzenia spędzają sen z powiek. Wygląda na to, że tylko Tarver i Lilac przeżyli po rozbiciu się Ikara - największego promu kosmicznego w całej galaktyce. Utknąwszy na tajemniczej planecie, w nadziei na ratunek, zrobią wszystko, żeby przetrwać. Ale nieznany ląd kryje więcej mrocznych sekretów, niż można by się spodziewać...

4. Bo duet Kaufman & Spooner sprawdza się znakomicie

A "W ramionach gwiazd" jest plastycznie, zgrabnie i przystępnie napisane. Na uwagę zasługuje przede wszystkim narracja - w tym, że rozdziały są na przemian to ze strony Tarvera, to ze strony Lilac, nie ma nic oryginalnego, ale bardzo ciekawy jest pomysł na wstawianie fragmentów przesłuchania majora między rozdziałami. Czyta się to naprawdę dobrze!

5. Bo największą wadą tej książki jest okładka

A to chyba największy komplement, jaki może dostać powieść. Jak na ogół uwielbiam szaty graficzne od Moondrive, tak w tym przypadku kompletnie nie mogę się przekonać. Przekonuje mnie za to treść - podczas lektury "W ramionach gwiazd" śmiałam się, wzruszałam, wstrzymywałam oddech z przerażenia i z napięciem śledziłam kolejne losy Tarvera i Lilac (to są tak wspaniali bohaterowie!). Jedno mogę Wam zagwarantować - nie będziecie żałować tej lektury.

Tekst z: http://www.zakochanawksiazkach.pl/2016/03/5-powodow-dla-ktorych-musisz-poznac-w.html

5 powodów, dla których musisz poznać "W ramionach gwiazd":

1. Bo nie czytałeś jeszcze takiej odysei kosmicznej

Odysei kosmicznych, młodzieżowych odysei kosmicznych, ogólnie rzecz biorąc nie ma zbyt wiele. Ze wszystkich, które miałam przyjemność poznać, zdecydowanie najbardziej wyróżniała się trylogia Beth Revis "W otchłani" (pierwsza część była taka sobie, ale kolejne -...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Panika, to, jak podaje nam ciocia Wikipedia, " pojęcie psychologiczne określające uczucie nagłego lęku o skrajnie wysokim nasileniu". Na przykład w sytuacji, w której jeden skok z bardzo dużej wysokości może zadecydować o całym Twoim życiu, a ściślej rzecz ujmując, o stanie Twojego konta w ciągu najbliższych miesięcy. Bo przecież to jest główny powód, dla którego ludzie narażają życie i robią rzeczy tak głupie i lekkomyślne, że wstyd aż nazwać je odwagą, która powszechnie kojarzy się nam z męstwem i honorem. Pieniądze. W Carp - miejscu akcji najnowszej książki Lauren Oliver, którą być może kojarzycie już z pasjonującej trylogii "Delirium" i poruszającej powieści "7 razy dziś" - pieniądze są też synonimem lepszego życia i możliwością wyrwania się z tego pogrążonego w beznadziei miasteczka.

Nikt nie wie, kto ją wymyślił. Nikt nie wie, kim są sędziowie. Panika - gra trwająca przez całe lato. Wygra najlepszy. Nagroda, spora kwota pieniężna, jest pokusą dla wielu osób, które dopiero co skończyły szkołę. A konkurencje? Zmuszające do przezwyciężenia swoich największych lęków, stawiające przed wymyślnymi i przerażającymi wyzwaniami. Heather zrobi wszystko, żeby wyrwać się z Carp i ochronić siostrę, małą Lily. Zawsze pogardzała grającymi w Panikę, ale wściekła po rozstaniu ze swoim chłopakiem, nieoczekiwanie dołącza do gry. Dodge pragnie tylko, żeby Dayna, najbliższa mu osoba i ukochana siostra, znów mogła chodzić.

"Ale owady w zasadzie lubił, uważał je za fascynujące. W jakimś sensie były podobne do ludzi - głupie i czasami bezwzględne, kiedy zaślepiał je egoizm"

Na Panikę czekałam jeszcze od czasów, gdy niepewnym było to, czy zostanie wydana w Polsce. Bardzo cenię Lauren Oliver. Delirium było jedną z pierwszych dystopii, jakie przeczytałam w życiu w ogóle (to była też moja druga recenzja na blogu, o ile dobrze pamiętam - jak to było dawno!), a przemyślana i piekielnie dobrze skonstruowana wizja świata, w którym zakazano kochać zachwyca mnie po dziś dzień. 7 razy dziś, debiut autorki, który poznałam później, po wielu negatywnych opiniach jakie słyszałam bardzo pozytywnie mnie zaskoczył - zgoda, nie jest to najlepiej napisana powieść Oliver, ale treść! Historia Sam jest niesamowicie dająca do myślenia, melancholijna i tak samo jak trylogia Delirium zostawiła mnie z ogromnym natłokiem emocji.

No i teraz... Nareszcie. Wyczekiwana, upragniona Panika. Mam totalny mętlik w głowie i sama nie wiem, jak powinnam ją ocenić. Z jednej strony, nie da się jej odmówić, że to wciągająca, ciekawa i pasjonująca opowieść. Tylko że lektura tej książki pokazała mi, że czasami świetnie wykreowane postacie (a przecież i Heather, i Bishopa, i Anne, i Lily uwielbiam!), akcja i ciągłe napięcie - niewątpliwie największe zalety Paniki - to czasami nie wszystko. Książkę przeczytałam w naprawdę błyskawicznym tempie, nie mogłam się od niej oderwać, a śledzenie kolejnych mrożących krew w żyłach konkurencji było niesamowite. W takim razie, co było nie tak?

Mój największy zarzut to chyba... brak refleksji. Lauren Oliver przyzwyczaiła mnie do swoich pięknych i zaskakujących przemyśleń, do przedstawienia historii, z której czytelnik wyciąga wnioski, historii zostających w pamięci na długo. Tymczasem nie kupuję zakończenia Paniki, i trudno mi tutaj dokładne rzeczy, nie chcąc zdradzać ważnych momentów fabuły, ale nie podoba mi się tak słodki i polukrowany koniec, brak jednoznacznego potępienia postępowania Dodge'a czy choćby fakt, że wyczynom bohaterów często bliżej do głupoty niż odwagi. Nie podoba mi się, że Lauren Oliver pozostawiła niektóre rzeczy tak zupełnie bez własnego komentarza, zwłaszcza, że akurat po niej oczekiwałabym czegoś zupełnie innego.

Trudno, bardzo trudno mi jednoznacznie ocenić Panikę. Mam co do niej naprawdę mocno mieszane uczucia i dlatego wybaczcie, ale dzisiaj nie potrafię stwierdzić, czy polecam tę książkę. Chociaż, z drugiej strony - warto sięgnąć choćby po to, żeby wyrobić sobie zdanie. Jeżeli zaś nie mieliście jeszcze do czynienia z Lauren Oliver, polecałabym Wam na początku sięgnąć może najlepiej po Delirium, bo to naprawdę przepiękna, pełna przemyśleń, a jednocześnie dynamiczna i oryginalna opowieść, do której lektury mogę zachęcić z czystym sumieniem - niestety, nie jak w przypadku Paniki.

Recenzja: zakochanawksiazkach.pl

Panika, to, jak podaje nam ciocia Wikipedia, " pojęcie psychologiczne określające uczucie nagłego lęku o skrajnie wysokim nasileniu". Na przykład w sytuacji, w której jeden skok z bardzo dużej wysokości może zadecydować o całym Twoim życiu, a ściślej rzecz ujmując, o stanie Twojego konta w ciągu najbliższych miesięcy. Bo przecież to jest główny powód, dla którego ludzie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

Nieco ośmielona moimi dwoma pierwszymi horrorami w życiu, które miałam przyjemność czytać (wciągające i niepokojące Wypowiedz jej imię, a także intrygujące Makabreski), gdy zobaczyłam w zapowiedziach Złe dziewczyny pomyślałam, że warto spróbować. I było warto! Co prawda bardziej niż horrorem nazwałabym je thrillerem (bo dreszczyk grozy był, ale nie aż taki, żebym nie mogła zasnąć, a przypominam, że nie jestem wyjadaczką horrorów, więc przestraszyć mnie łatwo). Jest ciekawie, jest z pomysłem, nie obyło się baz paru niedociągnięć, ale tak czy siak - Złe dziewczyny to świetna, fascynująca powieść w tajemniczych klimatach, którą czyta się w zawrotnym tempie. Naprawdę dobrze się bawiłam i nie spodziewałam się, że historia Alexis aż tak mnie wciągnie.

Alexis jest zapaloną fotografką, a jej zaangażowanie naprawdę robi wrażenie. Jej siostra Kasey także ma swoją wielką pasję, ale jest ona trochę nietypowa. Kasey... kolekcjonuje lalki. Stare, nowe, takie, siakie, wszystkie. Nie byłoby w tym nic złego... ale z dziewczynką zaczyna dziać się coś złego. Jej oczy nabierają dziwnego blasku, Kasey nie pamięta niektórych wydarzeń... A może to Alexis zwariowała, nie jej siostra?
Duchy są wszędzie. Nie sposób ich uniknąć. Próbujesz jedynie unikać tych, które chcą cię zabić.
Do czego mogę się przyczepić? Przede wszystkim, kulała nieco sceneria. Katie Alender nie wysiliła się specjalnie i umieściła nasze bohaterki w starym domu sprzed wieków ogarniętym złą sławą. Mało kreatywnie. Wyobraźcie sobie horror, który dzieje się w jakimś ładnie urządzonym mieszkaniu młodej dekoratorki wnętrz, a gustowne dekoracje wyszperane na chińskim allegro i meble z Ikei są poplamione krwią. Już widzę te pasujące kolorystycznie szpargały na sterylnie białym biurku, których harmonię psuje zakrwawiony nóż. Albo pistolet koło miski w kwiatki ze zdrową i pożywną owsianką (tak, zainspirowało mnie Wybacz mi, Leonardzie). Zupełnie inaczej, prawda? Też uważam, że stare, pełne niezbadanych tajemnic gmaszyska, w których strach przebywać samemu, są przereklamowane.

W całej historii nie pasował mi też Carter. Miała być nutka romansu i interesujące urozmaicenie, a wyszło mocno na siłę i zwyczajnie niepotrzebnie. Naprawdę, żeby powieść dla młodzieży była ciekawa i poczytna, nie musi być w niej wątku romantycznego i jeżeli nie mamy na niego pomysłu, a cała opowieść jest o czymś innym, to wychodzi nam tylko taki Carter, którego obecność w każdej scenie jest zupełnie nieuzasadniona. Aż chce się krzyczeć: co on tutaj robi?! Odpowiedź jest prosta - tylko przeszkadza. Zobaczymy, może w kolejnej części będzie pełnił ważniejszą rolę niż element scenografii. Swoją drogą, zaskakująca sprawa z tą kolejną częścią - dałabym sobie rękę uciąć, że Złe dziewczyny to powieść zamknięta, a tu proszę, na tym nie koniec. Nie mogę się doczekać 2 tomu, bo nie mam pojęcia, o czym mógłby opowiadać - mam nadzieję, że Katie Alender ponownie pozytywnie mnie zaskoczy! Moje spotkanie ze Złymi dziewczynami uważam za naprawdę udane - bardzo polubiłam główną bohaterkę, a mroczny klimat powieści sprawiał, że nie mogłam się oderwać od jej losów. Polecam, jeśli macie ochotę na coś straszniejszego, a niekoniecznie przerażającego i obrzydliwego.

recenzja: zakochanawksiazkach.pl

Nieco ośmielona moimi dwoma pierwszymi horrorami w życiu, które miałam przyjemność czytać (wciągające i niepokojące Wypowiedz jej imię, a także intrygujące Makabreski), gdy zobaczyłam w zapowiedziach Złe dziewczyny pomyślałam, że warto spróbować. I było warto! Co prawda bardziej niż horrorem nazwałabym je thrillerem (bo dreszczyk grozy był, ale nie aż taki, żebym nie mogła...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Niestety od początku do wszystkich historii zamieszczonych w tym zbiorku zniechęcił mnie ten sam brak sensu, który denerwuje mnie w całej serii "Rywalki". Na samym wstępie do opowiadania "Królowa", Kiera Cass pisze, że jej zdaniem Amberly była niedoskonała - żeby pod koniec zbiorku, gdzie otrzymujemy krótki wywiad z autorką, stwierdzić jednak, że Amberly jest doskonała...
Po prostu, jako czytelniczka, nie lubię otrzymywać takich sprzeczności. Co do samych historii: są urocze, romantyczne, może momentami nierealne, ale czyta się przyjemnie. Fanom "Rywalek" zbiorek przypadnie do gustu.

Niestety od początku do wszystkich historii zamieszczonych w tym zbiorku zniechęcił mnie ten sam brak sensu, który denerwuje mnie w całej serii "Rywalki". Na samym wstępie do opowiadania "Królowa", Kiera Cass pisze, że jej zdaniem Amberly była niedoskonała - żeby pod koniec zbiorku, gdzie otrzymujemy krótki wywiad z autorką, stwierdzić jednak, że Amberly jest doskonała......

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

Plaga samobójców była jedną z najbardziej wartych uwagi premier minionej jesieni. Ok, może nie obwołałam jej najlepszą książką roku (bo tutaj poprzeczka jest jednak trochę wyżej), ale nie zmienia to faktu, że była to świetnie skonstruowana, pasjonująca i dobrze napisana dystopia, niosąca oddech świeżości, którego tak ostatnio brakowało w Young Adult (link do recenzji). Czy to dziwne, że miałam tak wysokie wymagania wobec Kuracji samobójców, wspaniale zapowiadającej się kontynuacji? Chyba nie. Niestety Suzanne Young dość mocno mnie rozczarowała - głównie tym, że... poszła na łatwiznę.

Sloane i James na zawsze stracili swoje wspomnienia po kuracji w Programie. Ale czy na pewno? Oboje mają dostęp do niezwykłego leku, na którym zależy bardzo wielu osobom. Komu mogą zaufać? Czy dobrze robią, dołączając do małego grona rebeliantów, buntującego się przeciw Programowi? I jakie sekrety kryje Michael Realm - z pewnością zajmujący ważne miejsce w sercu Sloane, ale pytanie jak ważne?

Nie zrozumcie mnie źle. Kuracja... jest naprawdę dobrą książką (na moim koncie na Lubimy Czytać wystawiłam jej aż 7, a to o czymś świadczy). Ale nie dorasta do pięt swojej poprzedniczce, i to mnie właśnie boli. Wszystko, co oczarowało mnie w pierwszej części trylogii Program: niesamowity klimat, budowanie napięcia, ogromna emocjonalność i ciekawe ujęcie tematu - zeszło na drugi, a nawet trzeci plan. Zamiast tego Suzanne Young skupia się na tym, do czego przyzwyczaiła nas cała masa autorów przed nią: miłosne rozterki głównej bohaterki, wątek rebeliantów (do połowy książki raczej słabo ujęty) i, aha, rozterki głównej bohaterki. Konflikt tragiczny zawsze się nieźle sprawdza jako główny wątek, ale czasami wydaje mi się, że świat byłby szczęśliwszy, gdyby starożytni go nie wymyślili. Właściwie potrafię zrozumieć tak diametralną zmianę charakteru Sloane (potwierdzałoby to fakt, że Program odmienia ludzi), ale niekoniecznie dobrze mi się czyta o jej wielkich dylematach sercowych.

"Program sprawił, że stali się innymi ludźmi. Uleczył ich, a równocześnie zniszczył"

Gdyby podzielić Kurację... na trzy części, pierwsza byłaby mocno przeciętna, druga znośna, a dopiero ta trzecia fascynująca - i to dzięki niej nie oceniam autorki tak surowo. W końcówce naprawdę już dobrze było czuć, to co urzekło czytelników w Pladze... Był porządny klimat, była porządna akcja, były EMOCJE. To w końcu słowo-klucz tej historii, a tak bardzo ich brakowało przez dłuższy czas w Kuracji...! Na końcu książki znajdziemy też opowiadanie/dodatek "Rehabilitacja" opowiadające o Realmie, któremu udało się zgarnąć moje serce - było dopracowane, wzruszające i ładnie zwieńczało całą książkę. I chociaż gdy myślę o drugiej części Programu, mam bardzo mieszane uczucia, mimo wszystko uważam, że to warta uwagi, dająca do myślenia trylogia. Z niecierpliwością oczekuję na finał - Lek samobójców - i zachęcam Was do zaznajomienia się z prozą Suzanne Young, zwłaszcza jeżeli macie ochotę na interesującą, klimatyczną i pełną wrażeń historię.

Recenzja: zakochanawksiazkach.pl

Plaga samobójców była jedną z najbardziej wartych uwagi premier minionej jesieni. Ok, może nie obwołałam jej najlepszą książką roku (bo tutaj poprzeczka jest jednak trochę wyżej), ale nie zmienia to faktu, że była to świetnie skonstruowana, pasjonująca i dobrze napisana dystopia, niosąca oddech świeżości, którego tak ostatnio brakowało w Young Adult (link do recenzji). Czy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Po "Pretty Little Liars. Sekrety" sięgnęłam będąc po 6. tomie serii, zaskoczona, że dodatki do niej najlepiej czytać w trakcie. I w sumie żałuję, że nie poznałam sekretów będąc na świeżo po 4 części - "Niezauważalnych". Wtedy najlepiej jest poznać cztery, dotąd nieznane, słodkie sekrety naszych Kłamczuch: Hanny, Emily, Arii i Spencer!

Sara Shepard przygotowała dla swoich czytelników prawdziwą niespodziankę. Jakie tajemnice kryją jeszcze niegrzeczne dziewczęta z Rosewood, to przechodzi ludzkie pojęcie! O ile otwierające zbiór opowiadanie - "Słodki sekret Hanny" wieje nudą i jest dość typowe dla Marinówny, o tyle dwie kolejne historie - poświęcone kolejno Emily i Arii - są absolutnie cudowne! Ostatnie opowiadanie, "Słodki sekret Spencer", jest trochę gorsze, ale wciąż ciekawe.

Gdy całe Rosewood pogrąży się w śniegu, a choinki zostaną już wyprzedane, Emily zostanie szpiegiem czterech Wesołych Elfów podejrzanych o kradzież świątecznych ozdób. Tymczasem Aria ucieknie ze Święta Jul, które miała świętować razem z Byronem, Mike'm i Meredith, a zamiast tego powróci do miasta i wda się w niebezpieczny związek z ekoterrorystą. Rodzina Hastingsów wybierze się domu babci Nany Hastings, gdzie Spencer pozna bardzo przystojnego tenisistę. Zaś w trakcie świątecznego zamieszania Hanna zapisze się do obozu kondycyjnego i oczywiście, nie zabraknie też rywalizacji z jej przyszłą przyszywaną siostrą Kate.

Ogólnie rzecz biorąc, trochę żałuję, że "Sekrety" nigdy nie były promowane jako "Pretty Little Liars na święta". Naprawdę, mamy zeszłoroczne "W śnieżną noc", tegoroczne "Podaruj mi miłość", książki w teorii idealne na świąteczne i romantyczne wieczory, a jeśli mam być szczera, wigilijny klimat najbardziej poczułam właśnie w trakcie lektury "Sekretów". To wybuchowa mieszanka tajemnic i sekretów, pełna humoru i romansu, zgrabnie napisana, a wszystko to w trakcie Bożego Narodzenia (Emily i Spencer), Święta Jul (Aria) i Chanuki (Hanna).

Jak wspominałam wyżej, opowiadanie dotyczące Hanny jest dość przeciętne, to dotyczące Spencer - trochę lepsze, ale wciąż nieidealne, za to Emily i Aria! Mogłabym czytać ich historie w nieskończoność.
Moja ocena poszczególnych opowiadań:

"Słodki sekret Hanny": 5/10
"Słodki sekret Emily": 9/10
"Słodki Sekret Arii": 9/10
"Słodki sekret Spencer" 7/10
Ostateczna ocena zbiorku: 7/10!

Po "Pretty Little Liars. Sekrety" sięgnęłam będąc po 6. tomie serii, zaskoczona, że dodatki do niej najlepiej czytać w trakcie. I w sumie żałuję, że nie poznałam sekretów będąc na świeżo po 4 części - "Niezauważalnych". Wtedy najlepiej jest poznać cztery, dotąd nieznane, słodkie sekrety naszych Kłamczuch: Hanny, Emily, Arii i Spencer!

Sara Shepard przygotowała dla swoich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Wydawać by się mogło, że teraz już życie naszych kłamczuch będzie spokojne. Ich prześladowczyni, A., zginęła, a podejrzany o zamordowanie Ali przebywa w areszcie. Ale u Sary Shepard nic nie jest takie, jakie się wydaje - wkrótce w Rosewood pojawia się nowy A., który nie pozwoli, by Aria, Hanna, Emily i Spencer zapomniały o swojej przeszłości i brudnych sekretach... które w każdej chwili mogą wyjść na jaw. Urocza, biało-różowa okładka z flakonem perfum i piórkiem to tylko przykrywka dla o wiele mroczniejszej treści, jaką skrywa piąta część najmodniejszej serii w Polsce - Pretty Little Liars, na podstawie której powstał serial z 3 milionami widzów w USA.

Zepsute nie są ani gorsze, ani lepsze od poprzednich części: to wciąż mocna historia z tajemniczym śledztwem w tle, dynamiczną akcją i świetnie skonstruowanymi bohaterami. Moją ulubienicą chyba już na zawsze pozostanie Spencer Hastings, ale o losach Arii, Hanny czy Emily czyta się z taką samą przyjemnością. Prócz dreszczyku emocji, który towarzyszy nam od pierwszych stron aż do samego końca, przy lekturze nie sposób nie odczuwać też od czasu do czasu lekkiego zawodu, gdy okazuje się, że jednak nie potrafimy rozwikłać wszystkich tajemnic, a wszystkie nowe tropy przynoszą tylko jeszcze więcej pytań. Niech największym komplementem dla umysłu autorki będzie fakt, że nawet czytając książki Agathy Christie - bądź co bądź, Królowej Kryminału! - zdarzało mi się poprawnie odgadnąć mordercę, w Pretty Little Liars - nigdy.

"Jeszcze nie dostałyście tego, na co zasługujecie. A."

Uwielbiam Sarę Shepard: uwielbiam to, jak pisze, jak prowadzi fabułę i jak wodzi za nos swoich czytelników. Jej styl jest zupełnie niecodzienny, ciekawy, a niekonwencjonalne metafory, jakich używa, niejednokrotnie sprawiały, że podczas lektury wybuchałam głośnym śmiechem. Nie mogłabym też nie wspomnieć o genialnych tytułach rozdziałów i "Co będzie dalej" znajdującym się na końcu każdej części - to po prostu mistrzostwo!

To, co najbardziej cenię w tej serii to chyba fakt, że przy tym, że świetnie się ją czyta, nie jest to bynajmniej bezmyślna rozrywka. Owszem, Zepsute są niepokojące, pełne akcji i trzymające w napięciu, ale dają też do myślenia i zostają w pamięci niedługo. Autorka dotyka wielu życiowych tematów, a Pretty Little Liars to unikalna mieszanka szkolnej rzeczywistości, rodzinnych problemów i romantycznych uniesień z elementami thrilleru i sprawą morderstwa w tle. A piąta część nie dość, że utrzymuje wysoki poziom serii, to dodatkowo pięknie prezentuje się na półce - naprawdę bardzo podoba mi się nasze, polskie wydanie - a z pewnością o wiele bardziej niż oryginalne.

Jeżeli w najbliższej przyszłości zamierzacie zapoznać się z serią bądź z Zepsutymi, czuję się w obowiązku Was ostrzec. To nie tyle najmodniejsza seria w Polsce, co, moim zdaniem, zdecydowanie najbardziej wciągająca. Po zakończeniu Zepsutych mimo że był środek nocy, a moje oczy odmawiały mi posłuszeństwa, ja pobiegłam do biblioteczki po kolejną część, żeby tylko dowiedzieć się, co będzie dalej. A następnie złożyłam duże zamówienie na pięć następnych tomów, których jeszcze nie ma na mojej półce. Nie mówcie, że nie ostrzegałam! I pamiętajcie. A. tu jest. PRZEZ CAŁY CZAS.

Wydawać by się mogło, że teraz już życie naszych kłamczuch będzie spokojne. Ich prześladowczyni, A., zginęła, a podejrzany o zamordowanie Ali przebywa w areszcie. Ale u Sary Shepard nic nie jest takie, jakie się wydaje - wkrótce w Rosewood pojawia się nowy A., który nie pozwoli, by Aria, Hanna, Emily i Spencer zapomniały o swojej przeszłości i brudnych sekretach... które w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Wypowiedzenie pięciokrotnie imienia Krwawej Mary przed lustrem (z powodu: wrodzonej głupoty, chwilowego przypływu odwagi lub halloweenowej nudy) zazwyczaj nie kończy się przywołaniem ducha Zakrwawionej Marysi i tragiczną śmiercią, ale nie jeśli słowa te wypowiadamy w Piper's Hall - owianym ponurą sławą internacie dla bogatych i utalentowanych oraz bardzo bogatych i nieutalentowanych dziewcząt. To właśnie czyni, sprowokowana przez koleżanki ze szkoły podczas Halloween trójka znajomych: Bobbie, Naya i Caine. To zapoczątkuje sieć tragicznych wydarzeń...

Thriller - ok, może nie to czytam na co dzień, ale warto otwierać się na nowe gatunki, prawda? Tym bardziej, kiedy jest taka ładna okładka. I taka ładna urodzinowa dedykacja (dzięki Rachel Dare). I ciekawy, trzymający w napięciu prolog. Jak widzicie, książka zapowiadała się bardzo dobrze i taka też się okazała, o czym chyba najlepiej świadczy fakt, że przeczytałam ją NA RAZ. Kolejne bardziej i mniej straszne rzeczy jakie dotykały Bobbie i jej przyjaciół (Caine'a właściwie poznała dopiero w dzień wywołania Krwawej Mary, ale to nieistotne) bardzo mnie wciągnęły i po prostu musiałam od razu dowiedzieć się, jakie będzie zakończenie!

Uwaga, tylko w tym akapicie pojawią się minusy tej książki, ale niestety, żeby o nich opowiedzieć, może nie obejść się bez spoilerów, więc kto nie chce, niech nie czyta. To co mi się nie podobało to to, jak wszystko bohaterom szło po maśle: jasne, za pięć dni mają umrzeć, więc za ogromnego szczęścia to oni nie mieli, ale właściwie każde przedsięwzięcie, którego się podjęli, kończyło się sukcesem. Bez problemu wpuszczono ich do szpitala psychiatrycznego, a starsza pani z łatwością przypomniała sobie wydarzenia sprzed kilkudziesięciu lat i jeszcze zdecydowała się o nich opowiedzieć trójce nastolatków, których widzi pierwszy raz na oczy i co więcej, zadzwoniła do nich, bo zapomniała wspomnieć o jednym szczególe. Trochę nierealnie, prawda? A takich przykładów jest więcej. Brakowało mi też mocniejszych scen grozy, jakieś trupy nie byłyby złe (o tym z prologu szybko zapomniałam). Hm, to brzmi źle. Ale kiedy piszemy mroczną opowieść o Krwawej Mary, powinny być jakieś wydarzenia, które wstrząsną czytelnikiem! A tego zabrakło.

Co na plus? Na pewno nieprzewidywalność, bo zakończeniem James Dawson całkowicie mnie zaskoczył, naprawdę się tego nie spodziewałam, a zazwyczaj jestem dobra w odgadywaniu morderców w kryminałach (nie chwaląc się, nawet u Christie). Na plus dobrze wykreowane postacie, z którymi łatwo się zaprzyjaźnić, na plus uroczy wątek romantyczny - naiwny i nierealny, ale jaki urzekający! Dawson pisze poprawnie, nawet trochę lepiej niż poprawnie, a intryga z Krwawą Mary jest świetnie przemyślana. Cóż więcej dodać - miłośnikom gatunku, pasjonatom opowieściach o Mary, albo po prostu strasznych historii, lub osom, które szukają wciągającej lektury na długi wieczór - na pewno się spodoba i właśnie im tę książkę polecam.


RECENZJA: http://zakochana-w-ksiazkach-i-w-czekoladzie.blogspot.com/2015/12/171-wypowiedz-jej-imie-james-dawson.html

Wypowiedzenie pięciokrotnie imienia Krwawej Mary przed lustrem (z powodu: wrodzonej głupoty, chwilowego przypływu odwagi lub halloweenowej nudy) zazwyczaj nie kończy się przywołaniem ducha Zakrwawionej Marysi i tragiczną śmiercią, ale nie jeśli słowa te wypowiadamy w Piper's Hall - owianym ponurą sławą internacie dla bogatych i utalentowanych oraz bardzo bogatych i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Nawet sobie nie wyobrażacie, jak cudownie było wrócić do Wodospadów Cienia i przywitać wszystkich starych przyjaciół: Kylię, Mirandę, Lucasa, Burnetta, Holiday...! Tym razem na pierwszym planie jest Della i być może to przez to tak bardzo podobała mi się Odrodzona. Odkąd rozpoczęła się moja przygoda z książkami Hunter, od początku wiedząca, czego chce (albo, jak się okazuje, wcale nie) wampirzyca była moją ulubioną postacią i bardzo się cieszę, że została jej poświęcona cała, odrębna seria, bo zdecydowanie na to zasługuje.

Jak przez ten cały czas poprawiały się umiejętności pisarskie autorki, najlepiej chyba pokazuje fakt, jak duży progres jest widoczny między pierwszą powieścią autorki, Urodzoną o północy a Odrodzoną. C.C.Hunter nie spoczywa na laurach: pisze coraz lepiej, ma coraz więcej pomysłów, a wyniki tego widzimy przed sobą na księgarnianych półkach. Tylko przy jednej rzeczy autorka cały czas się upiera: chyba nigdy nie ujrzymy żadnej książki jej pióra, pozbawionej tych irytujących czasami miłosnych rozterek bohaterek... O wiele lepiej wychodzą jej sceny grozy i tworzenie poplątanych, z książki na książkę coraz mniej przewidywalnych intryg. Czy tylko ja z chęcią przeczytałabym, niechby i nawet młodzieżowy, kryminał od Hunter?

całość tutaj: http://zakochana-w-ksiazkach-i-w-czekoladzie.blogspot.com/2015/12/170-odrodzona-cchunter.html#more

Nawet sobie nie wyobrażacie, jak cudownie było wrócić do Wodospadów Cienia i przywitać wszystkich starych przyjaciół: Kylię, Mirandę, Lucasa, Burnetta, Holiday...! Tym razem na pierwszym planie jest Della i być może to przez to tak bardzo podobała mi się Odrodzona. Odkąd rozpoczęła się moja przygoda z książkami Hunter, od początku wiedząca, czego chce (albo, jak się...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Podaruj mi miłość. 12 świątecznych opowiadań Holly Black, Ally Carter, Gayle Forman, Jenny Han, David Levithan, Kelly Link, Myra McEntire, Stephanie Perkins, Rainbow Rowell, Laini Taylor, Kiersten White, Matt de la Peña
Ocena 7,0
Podaruj mi mił... Holly Black, Ally C...

Na półkach: , , , , , ,

Ocena całości: 6,5/10
"Północ" Rainbow Rowell - 4/10
"Dama i lis" Kelly Link - 7/10
"Anioły na śniegu" Matt de la Pena - 3/10
"Gwiazda polarna wskaże ci drogę" Jenny Han - 7/10
"Cud Charliego Browna" Stephanie Perkins - 7,5/10
"Kryzysowy Mikołaj" David Levithan - 6/10
"Krampuslauf" Holly Black - 5/10
"Coś ty narobiła, Sophie Roth" Gayle Forman - 4/10
"Jezus malusieńki leży wśród wojenki" Myra McEntire - 6,5/10
"Witamy w Christmas w Kalifornii" Kiersten White - 8/10
"Gwiazda Betlejemska" Ally Carter - 7/10
"Dziewczyna, która obudziła Śniącego" Laini Taylor - 6,5/10

Ocena całości: 6,5/10
"Północ" Rainbow Rowell - 4/10
"Dama i lis" Kelly Link - 7/10
"Anioły na śniegu" Matt de la Pena - 3/10
"Gwiazda polarna wskaże ci drogę" Jenny Han - 7/10
"Cud Charliego Browna" Stephanie Perkins - 7,5/10
"Kryzysowy Mikołaj" David Levithan - 6/10
"Krampuslauf" Holly Black - 5/10
"Coś ty narobiła, Sophie Roth" Gayle Forman - 4/10
"Jezus malusieńki leży...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Wstrząsająca, wzruszająca, bardzo wnikliwa i przemyślana powieść o rodzinie, cierpieniu i dokonywaniu samodzielnych wyborów - taka właśnie jest książka "Bez mojej zgody", moje pierwsze spotkanie z Jodi Picoult. I chociaż książka naprawdę bardzo mi się podobała, to jednak po tylu zachwytach spodziewałam się czegoś więcej. Moje serce zgarnęły liczne metafory, które wyszły spod pióra autorki, ale w ogólnym rozrachunku jej styl mnie nie zachwycił. Podobnie było z fabułą: główna koncepcja jak najbardziej, za zakończenie należy się kandydatura do Nobla, ale już ten romans adwokata i pani kurator w tle był całkowicie niepotrzebny. Obawiam się, że z tej opinii mogą przemawiać bardziej mieszane uczucia niż te pozytywne, ale "Bez mojej zgody" naprawdę mocno mnie poruszyło i cieszę się, że mogłam przeczytać tę książkę. Nie mogę doczekać się kolejnych powieści Jodi Picoult!

Wstrząsająca, wzruszająca, bardzo wnikliwa i przemyślana powieść o rodzinie, cierpieniu i dokonywaniu samodzielnych wyborów - taka właśnie jest książka "Bez mojej zgody", moje pierwsze spotkanie z Jodi Picoult. I chociaż książka naprawdę bardzo mi się podobała, to jednak po tylu zachwytach spodziewałam się czegoś więcej. Moje serce zgarnęły liczne metafory, które wyszły...

więcej Pokaż mimo to