rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Świetna pozycja, trochę o tym, że na niektóre pytania nie ma prostych odpowiedzi (w rozumieniu tak/nie), trochę o autorze, ale przede wszystkim o tym jak daleko, jako ludzkość zaszliśmy. Napisana przystępnym językiem, czyta się bardzo przyjemnie nawet tuż przed snem lub w czasie podróży. Nadaje się nawet do czytania dzieciom, ale ciężko wówczas dobrnąć do końca rozdziału, w zalewie pytań.

Świetna pozycja, trochę o tym, że na niektóre pytania nie ma prostych odpowiedzi (w rozumieniu tak/nie), trochę o autorze, ale przede wszystkim o tym jak daleko, jako ludzkość zaszliśmy. Napisana przystępnym językiem, czyta się bardzo przyjemnie nawet tuż przed snem lub w czasie podróży. Nadaje się nawet do czytania dzieciom, ale ciężko wówczas dobrnąć do końca rozdziału, w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Już na samym początku książki nasunęło mi się porównanie z Gwiezdnymi Wrotami (filmy) i Lodem (Jacek Dukaj). Było tak sile i oczywiste, że już przez całą książkę nie umiałem zmusić mózgu do zaprzestania wyszukania kolejnych porównań. Gdy do tego narzuciła mi się nachalna analogia do prozy A. Dumasa, poddałem się i po każdym rozdziale w mojej głowie powstawały kolejny uporczywe zestawienia, co gdzie już było. Nie chodzi o to, że zarzucam autorowi kopiowanie cudzych pomysłów, bo nie wiem i nie chcę wiedzieć czy świadomie na kimś się wzorował, czy przypadkowo wpadł w cudzą konwencję (jest ich tyle, że trudno być zupełnie oryginalnym). Chodzi o to, że skojarzenia są tak oczywiste, że, przynajmniej w moim przypadku, przeszkadzały one w podążaniu za fabułą.

A fabuła, niestety słaba. Taka powiastka awanturniczo-szpiegowska z romansem (prawda że A. Dumas sam się nasuwa?). Gdy odkrywałem kolejne nieścisłości, o których pisali już inni recenzenci, coraz bardziej umacniałem się w przekonaniu, że wątek fantastyczny został dodany tylko po to, żeby autor mógł ukryć swoją niewiedzę o epoce (a dokładniej: maskować swoje braki, bo trochę jednak wie), w której osadził swoją powieść. Zaczyna się całkiem ciekawie, bo odkrywając nowe uniwersum, człowiek jest głodny wiedzy na jej temat, niestety im więcej się dowiadujemy, tym mniej zostaje motywacji do dalszego czytania, bo wszystko staje się tak oczywiste i przewidywalne, że aż irytujące.

Postaci początkowo ciekawie zarysowane, często osobliwe, o wielu chciało by się więcej dowiedzieć, ale ich poczynania są tak oczywiste, niestety często tak głupie, że gdy tylko mija urok pierwszego spotkania, najchętniej byśmy przeczytali o ich śmierci (plus, że nader często się to dzieje).

Dobrnąłem do końca i nie sprawiło mi to szczególnej przyjemności. Bo nie tylko fabuła stała się nudna z czasem, postaci przewidywalne i irytujące, ale również język, jest dość męczący, pozerski - takie określenie mi się nasuwa. Czy autor chciał połączyć styl Duma z Kraszewskim?

Można spróbować w wolnej chwili, szczególnie jeśli lubi się czytać o etosie żołnierza Polaka, mamić się mitami o wielkiej Polsce, lubi się klimaty napoleońskie. Sience w tym fiction nie było.

Z przerażeniem odkryłem, że powstał drugi tom, ja się nie skuszę.

Już na samym początku książki nasunęło mi się porównanie z Gwiezdnymi Wrotami (filmy) i Lodem (Jacek Dukaj). Było tak sile i oczywiste, że już przez całą książkę nie umiałem zmusić mózgu do zaprzestania wyszukania kolejnych porównań. Gdy do tego narzuciła mi się nachalna analogia do prozy A. Dumasa, poddałem się i po każdym rozdziale w mojej głowie powstawały kolejny...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Treść książki niewiele ma wspólnego z opisem na okładce. Rzeczony izotop Helu jest wątkiem zupełnie pobocznym, który pojawia się dopiero w ostatniej ćwiartce książki. Stanowi jedynie uzasadnienie pewnej inwestycji, które mogło być dowolnie różne.

To co w książce wartościowe, to wizja niedalekiej przyszłości świata. Bardzo fajnie przedstawiona na początku, niestety zaniedbana gdzieś od połowy.Niestety nie jest kompletnie odkrywcza, to raczej rozwinięcie, dość liniowe, przyszłości propagowanej przez populistycznych straszaków. Znalazło się w niej kilka interesujących spostrzeżeń dotyczących jednostki w tym świecie, ale po głębszym zastanowieniu, to wszystko już było. Za mało tego, żeby świadczyć o ocenie całej książki. Szkoda, bo to niestety jedyna dobra rzecz w całej powieści, warta specjalnej uwagi.

Postaci niestety bardzo płaskie i nudne. Główny bohater to raczej zlepek różnych zachowań z różnych sytuacjach, niż jedna spójna postać, której postępowanie jest jakimś logicznym ciągiem. Postaci poboczne są beznamiętnie płaskie i kompletnie przewidywalne.

Obraz zniszczenia dopełnia fabuła, która od ciekawego zarysu podryfowała w kierunku nudnego banału.

Jeśli ktoś czytał Orwella czy Harrisona, kilka dni po przeczytaniu w głowie zostają mu już tylko nawiązania do klasyków. Trochę smutnej prawdy o Polsce i pytanie, po co właściwie autor tę książkę napisał? Zabije czas w podróży służbowej, czy na deszczowych wakacjach, ale na długo w pamięci nie zostanie.

Treść książki niewiele ma wspólnego z opisem na okładce. Rzeczony izotop Helu jest wątkiem zupełnie pobocznym, który pojawia się dopiero w ostatniej ćwiartce książki. Stanowi jedynie uzasadnienie pewnej inwestycji, które mogło być dowolnie różne.

To co w książce wartościowe, to wizja niedalekiej przyszłości świata. Bardzo fajnie przedstawiona na początku, niestety...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka z lat osiemdziesiątych minionego wieku, która dzisiaj się nie broni. To wszystko już było, wielokrotnie w znacznie lepszej formie.

O tym, że rewolucja pożera własne dzieci, wiedzą chyba wszyscy. O tym, że życie w ustroju totalitarnym jest, też już było i chcąc je poznać, wolę prawdziwe relacje z prawdziwych problemów. O tym, że religie to narzędzia polityki i zniewolenia, też można przeczytać w wielu lepszych pozycjach, również opartych o rzeczywistą historię.

Jeśli pominąć wszystko, to co już było, zostaje nam alternatywna rzeczywistość, która jest tak sztuczna, że naprawdę ciężko w nią uwierzyć i dać się w nią wciągnąć. Może gdyby był to utwór pisany pod czujnym okiem cenzury, to dostrzegł bym w nim więcej. Niestety odbieram go jako przeintelektualizowane dywagacje aktywistki z Kanady, której trochę umyka szerszy obraz rzeczywistości. Czytając ja miałem wrażenie, że pani Atwood próbowała naśladować utwory pisarzy przygniecionych buciorem komunizmu, zupełnie bez zrozumienia, dlaczego te utwory miały określoną formę.

Gwiazdki przyznaję głównie za zrozumienie warstwy emocjonalnej i ciekawe jej wyważenie.

Przeciętne czytadło, które nie wiedzieć czemu zdobyło taką sławę. Dla osoby oczytanej, będzie raczej przynudzająca niż pasjonująca.

Książka z lat osiemdziesiątych minionego wieku, która dzisiaj się nie broni. To wszystko już było, wielokrotnie w znacznie lepszej formie.

O tym, że rewolucja pożera własne dzieci, wiedzą chyba wszyscy. O tym, że życie w ustroju totalitarnym jest, też już było i chcąc je poznać, wolę prawdziwe relacje z prawdziwych problemów. O tym, że religie to narzędzia polityki i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pozycja dla pasjonatów sportu a w szczególności squasha lub samego Willstropa. Nie za wiele jest tutaj o jego sposobach trenowania czy samej technice, ze to sporo o tym jak się czuje sportowiec tej klasy, który życie spędza na walizkach, w hotelach lub wypluwając płuca na treningach.

Całkiem sporo jest tutaj o samym Jamesie, jego życiu i problemach, trochę mniej na temat tego jak sobie właściwie z nimi radził.

Pozycja dla pasjonatów sportu a w szczególności squasha lub samego Willstropa. Nie za wiele jest tutaj o jego sposobach trenowania czy samej technice, ze to sporo o tym jak się czuje sportowiec tej klasy, który życie spędza na walizkach, w hotelach lub wypluwając płuca na treningach.

Całkiem sporo jest tutaj o samym Jamesie, jego życiu i problemach, trochę mniej na temat...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kolejna powieść fantasy z pogranicza. To kto z kim się ściera, nie ma większego znaczenia, również to po której stornie są postaci też jest mało istotne do czasu, gdy okazuje się, że jednak nie do końca są tym za kogo ich uważano i następuje zwrot akcji. Sporo tych zwrotów akcji, ale całość robi wrażenia jakby była pisana według jakiegoś szablonu dla początkujących pisarzy.

Niby wszystko poprawnie, ale brak w tym głębi. Akcja niby wartka, ale tak na prawdę nie wciąga. Postaciom czegoś brakuje, są takie mało autentyczne i, dla mnie, zupełnie nieprzekonywujące. Relacje damsko-męskie i sceny miłosne (na szczęście rzadkie) - żałosne. Najlepsze co było w tej książce to ostatni rozdział, zupełnie nie związany z pozostałą częścią książki - akcja toczy się w zupełnie innej części pogranicza. Najwyraźniej autorowi całkiem sprawnie wychodzą opowiadania, niestety musi jeszcze popracować nad formą powieści.

Cały świat zupełnie niespójny i raczej nieprzemyślany. Skoro jest to obca planeta i od kolonizacji minęło kilka pokoleń, to jakim cudem upada technika a nie upadają podziały narodowościowe (nie wytworzyły się nowe, bardziej oczywiste)? Elementy horroru sprowadzają się do obrzydliwości, nie ma w tym nic straszne, ze to jest kilka odpychających opisów.

Podsumowując: jest to dobra książka do podróży, czy na urlop, jeśli szukamy czegoś na zabicie chwili wolnego czasu. Jak mamy ochotę na dobrą, wciągająca powieść, to radzę poszukać czegoś innego.

Kolejna powieść fantasy z pogranicza. To kto z kim się ściera, nie ma większego znaczenia, również to po której stornie są postaci też jest mało istotne do czasu, gdy okazuje się, że jednak nie do końca są tym za kogo ich uważano i następuje zwrot akcji. Sporo tych zwrotów akcji, ale całość robi wrażenia jakby była pisana według jakiegoś szablonu dla początkujących pisarzy....

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Psychologia Sportu. Studia przypadków Brian Hemmings, Tim Holder
Ocena 6,1
Psychologia Sp... Brian Hemmings, Tim...

Na półkach:

Zacznę od tego, że jest to książka adresowana do konkretnego grona odbiorców: wszystkich zainteresowanych praktycznym wykorzystaniem psychologii sportów, z niezbędną wiedzą z psychologii.

Przypadki są wybrane tak, że pozwalają prześledzić zastosowanie konkretnych narzędzi w różnych interwencjach, ale jednocześnie daje możliwość prześledzenia różnych warsztatów, radzeniem sobie z różnymi okolicznościami, na które psycholog było albo zupełnie nie był przygotowany. Czytelnik dostaje do ręki nie tylko wiedzę praktyczną jak stosować konkretne narzędzia, ale może również uczyć się na błędach i sukcesach innych, popatrzeć warsztat itd.

Poszczególne interwencje to basza do wielu analiz i dyskusji, bardzo polecam wszystkim zainteresowanym tą tematyką (również trenerom i sportowcom, choć jeśli nie mają podstawowej wiedzy z zakresu psychologii, może to utrudnić czytanie, jeśli będą chcieli musieli uzupełniać na bieżąco te braki). Jednakże sportowcom i trenerom, którzy dopiero zapoznają się z tą dziedziną, polecam raczej inne pozycje, które wprowadzą ich w tę tematykę.

Reasumując: bardzo dobra pozycja dla praktyków i studentów.

Zacznę od tego, że jest to książka adresowana do konkretnego grona odbiorców: wszystkich zainteresowanych praktycznym wykorzystaniem psychologii sportów, z niezbędną wiedzą z psychologii.

Przypadki są wybrane tak, że pozwalają prześledzić zastosowanie konkretnych narzędzi w różnych interwencjach, ale jednocześnie daje możliwość prześledzenia różnych warsztatów, radzeniem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie jest to pozycja dla każdego. Autor wyłożył w książce własną hipotezę na temat abiogenezy, co narzuca pewne ograniczenia i wymusza odpowiednią formę, dlatego też książka jest usiana odnośnikami do badań i publikacji, bez znajomości których nie można ocenić strony merytorycznej, ale bez ich znajomości można prześledzić i zrozumieć proces proponowany przez autora.

Na pewno jest to pozycja dla znawców tematu i pasjonatów, bo przedstawiona hipoteza wydaje się całkiem spójna i obiecująca w świetle potwierdzających ją badań (niestety nie jestem w stanie ocenić na ile obiektywnie zostały one wybrane).

Raczej nie powinni po nią sięgać osoby szukające przygody i sensacji, bo się zwyczajnie zanudzą. Chyba, że przygodą jest dla nich odkrywanie świata kominów termalnych, podążanie za przygodami elektronu migrującego przez kolejne błony mitochondrialne, wówczas czeka go ostra jazda bez trzymanki do samego ATP.

Osobom, które nie wiedzą, czy biologia i chemia na takim poziomie są dla nich strawne lub ciekawe, nie pozostaje nic innego jak spróbować i sprawdzić samemu.

Niestety ma trochę zastrzeżeń do języka, bo gdy w publikacji naukowej trafiam na zdanie z frazą "wiemy o tym strasznie dużo", to strasznie mnie to irytuje. Podobnie wtrącenie w pewnym momencie mitu katolickiego, budzi niechęć i poddaje w wątpliwość naukowe podejście autora lub tłumacza. Na szczęście jest tego niewiele.

Kawał przyzwoicie skrojonej hipotezy, podanej w nieco rozwlekłej formie, dla miłośników tematyki. Do czytania potrzebna jest widza z biologii i chemii na poziomie szkoły średniej.

Nie jest to pozycja dla każdego. Autor wyłożył w książce własną hipotezę na temat abiogenezy, co narzuca pewne ograniczenia i wymusza odpowiednią formę, dlatego też książka jest usiana odnośnikami do badań i publikacji, bez znajomości których nie można ocenić strony merytorycznej, ale bez ich znajomości można prześledzić i zrozumieć proces proponowany przez autora.

Na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ostatni tom trylogii, trochę wymyka się spod prostego podsumowania w jednym zdaniu, ponieważ nie jest to już tylko przygoda z domieszką magii. Zaczyna się filozofowanie (jak zwykle potwornie nudne i czasami przerażająco infantylne), akcja się nie klei, przez ciągłe przeskoki i zredukowanie opisów do minimum, bardzo ciężko poczuć jakikolwiek klimat spajający powieść w całość, nie mówiąc już o całej trylogii.

Oceniłbym nieco lepiej gdyby to był inny autor. Niestety Card napisał plagiat własnej powieści, a konkretnie "Ksynocydu", co kompletnie zrujnowało ten i tak słaby tom. Słaby ponieważ zaczyna się od tego, że autor dzieli drużynę na mniejsze grupy, co samo w sobie nie jest jeszcze złym zbiegiem, ale potem nie dość że skacze pomiędzy nimi, to jeszcze opowieść każdej grupy tnie na fragmenty spajane suchą, szczątkową narracją. Co jest dysonansem względem tak ciekawie opowiedzianego tomu pierwszego. Do tego zaczynają się dyskusje i dialogi, które nic nie wnoszą do samej powieści, a niestety są bardzo dobrze znane z innych książek autora, przez co są wybitnie nudne (jak już pisałem, Card ma talent do pisania nudnych i bardzo naiwnych dialogów moralizujących, gdy do tego są to teksty prawie żywcem przeniesione z innych powieści to nuda robi się wybitną).

Wraz z malejącym naciskiem na oryginalne wątki przygodowe, autor coraz bardziej wraca do "Ksenocydu" i nie sposób napisać coś więcej bez spojlerowania, ale łatwo się domyśleć gdzie to wszystko podąża. Akcja przestaje się zupełnie kleić, coraz częściej dostajemy zlepki dialogów przeplatane narracyjnymi przeskokami, postaci są tylko po to żeby gadać, tło pawie nie istnieje.

Fatalnie zmarnowany potencjał. Skończyłem tę powieść z przekonaniem, że autora gonił termin, więc przeredagował jedną ze swoich książek i dokleił do 2-3 opowiadań, które miał gotowe dla tego tomu. Jedyny plus, bardzo wątpliwy, tej powieści to fakt, że choć w tym tomie autor (lub tłumacz) nie myli hipotezy z teorią, ale to pewnie tylko dlatego, że o nich nie pisał. Fizyka sypie się kompletnie, paradoksy czasowe, wcześniej w miarę ciekawie zagarniane w całość, teraz zupełnie się "nie trzymają kupy", bo niestety to autor decyduje, który wątek czasowy jest wiodącym, niezależnie od tego co podpowiada logika. Skąd tym świecie magia narracyjna wymyślona przez Pratchetta?

Chciałbym napisać coś dobrego o tej powieści, ale niestety nie umiem sobie przypomnieć nic oryginalnego lub ciekawego w tak wtórnym dziele. Przez chwilę liczyłem, że skoro to kalka innej powieści, to przynajmniej autor zdobędzie się na przybliżenie lub uświadomienie czytelnikowi wyzwań związanych z jakąś ludzką ułomnością czy chorobą, a były ku temu co najmniej dwie okazje, niestety tego najlepszego wątku nie skopiował.

Podsumowując, jest to pozycja tylko dla dych, którzy dali się nabrać na czytanie, po całkiem zgrabnym pierwszym tomie i chcą poznać zakończenie całej historii.

Ostatni tom trylogii, trochę wymyka się spod prostego podsumowania w jednym zdaniu, ponieważ nie jest to już tylko przygoda z domieszką magii. Zaczyna się filozofowanie (jak zwykle potwornie nudne i czasami przerażająco infantylne), akcja się nie klei, przez ciągłe przeskoki i zredukowanie opisów do minimum, bardzo ciężko poczuć jakikolwiek klimat spajający powieść w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Drugi tom trylogii, pod wieloma względami trzyma poziom pierwszego, ale w ujęciu ogólnym jest trochę słabszy od pierwszego, o powodach za chwilę. Jeśli chodzi o postaci i prowadzenie akcji, to nic się nie zmieniło, czyli nadal trochę nieścisłości, które nie przeszkadzają, za to wszystko dzieje się wartko i wciąga czytelnika.

W lekturze dostrzegłem dwa minusy, za które odjąłem po gwiazdce: Card, jak zwykle w swoich seriach, przypomina dość obszerne fragmenty tomu poprzedniego i gdy czyta się jedne po drugim to jest to nudne i irytujące, choć wplecione w fabułę; sprawa druga to dyskusje filozoficzne, niestety mocno wtórne bo zarówno ich tematy jak i użyte przez bohaterów argumenty były treścią innych powieści autora. Niestety autor straszliwie przynudza w tych sowich wywodach, w pierwszej powieści gdy się na nie trafia i nie zna się jeszcze poglądów autora, to bywa ciekawe i forma nie bardzo przeszkadza, ale gdy trafiamy na rozważania, z którymi mieliśmy już styczność, wyostrzają się wszystkie jej wady i zaczyna być nudno.

Podsumowując, drugi tom jest nieco słabszy od pierwszego z powyższych powodów, ale jeśli ktoś już zabrał się za lekturę, to wie czego się spodziewać i warto czytać dalej. Pojawia się jeden nowy paradoks czasowy, z rozwiązaniem niespójny z niektórymi innymi, ale trudno mówić o spójności fizyki w świecie, do którego wprowadzono magię.

Drugi tom trylogii, pod wieloma względami trzyma poziom pierwszego, ale w ujęciu ogólnym jest trochę słabszy od pierwszego, o powodach za chwilę. Jeśli chodzi o postaci i prowadzenie akcji, to nic się nie zmieniło, czyli nadal trochę nieścisłości, które nie przeszkadzają, za to wszystko dzieje się wartko i wciąga czytelnika.

W lekturze dostrzegłem dwa minusy, za które...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie jest to dzieło wybitne, ale jest to gratka dla miłośników wojaczek w klimacie fantasy. Autor skupił się głównie na wojnie i bitwach, bo ani nie zafundował czytelnikowi jakiejś wielkiej tajemnicy (tylko mała, związaną z odkrywaniem, mimochodem, realiów wykreowanego świata), ani nie podąża za losami jednego bohatera. Raczej rzuca czytelnika z bitwy w bitwę, dając mu chwilę wytchnienia w stanicy, forcie czy innym lesie, który akurat dawał okazję na dialog łączący kolejne potyczki w jedną wojnę.

Fajne czytadło na oderwania się od świata realnego. Najlepiej nie myśleć przy nim za wiele, bo dojrzymy, że postaci są szlachetne, wolą głodem przymierać niż siłą chłopom jedzenie odebrać, chleją na potęgę ale nie ma pijaków (widział kto wojsko bez alkoholików?), nikt nie kradnie, zwłaszcza zaopatrzeniowcy, nikt nie gwałci, bo żołnierze kobiety równo otwarte na wszystkich. Nawet ta najbrutalniejsza śmierć jakoś tak niebrutalnie jest opisana. Zwyczajna wojenna sielanka, nad którą czuwa właściwa bogini.

Gdyby napisał to autor zza oceanu pomyślałbym, że próbował napisać powieść reklamująca wojsko, ale armia nie dała grantów, to dorobił magię i poszedł do innego wydawcy, a że autor to Polak, więc chyba po prostu tak wyszło mimochodem. Gdyby jeszcze pojawił się jakiś dopasowany dowcip, to bym gwiazdek dodał, bo w dobrej powieści wojennej musi czasem być zabawnie, a tymczasem jakoś nie porwały mnie żadne emocje w trakcie czytania (wiem, że mocno to subiektywne i słabo pasuje do recenzji), bo wszystko wydawało mi się jakieś tymczasowe i płytkie, a nie potrafię doprecyzować czy kwestia tego jak skonstruowana jest fabuła, czy może ci odrealnieni bohaterowie, ale po skończeniu tego tomu miałem wrażenie, że właśnie skończyłem zbiór opowiadań a nie pierwszy tom powieści.

Pozycję polecam każdemu, kto lubi poczytać o szlachetnej wojnie, w słusznej sprawie, lubi szlachetnych bohaterów, którym nawet jeśli przytrafią się błędy to i tak fortuna o nich się zatroszczy (to deus ex machina czasami bywa męczące) lub ktoś zadziała wbrew sobie - osoba, która za próbę dyskutowania z jej rozkazami rozkwasza gęby, sama ulega niesubordynacji w kluczowym momencie najważniejszej bitwy - no i czasem ktoś nawet ginie.

Nie jest to dzieło wybitne, ale jest to gratka dla miłośników wojaczek w klimacie fantasy. Autor skupił się głównie na wojnie i bitwach, bo ani nie zafundował czytelnikowi jakiejś wielkiej tajemnicy (tylko mała, związaną z odkrywaniem, mimochodem, realiów wykreowanego świata), ani nie podąża za losami jednego bohatera. Raczej rzuca czytelnika z bitwy w bitwę, dając mu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Co za straszliwy gniot. Niestety odradzam.

Jest to zbiór opowiadań, których autor najwyraźniej uparł się, żeby brutalnie zgwałcić dorobek naukowy ludzkości z różnych dziedzin i podmienić go na kabałę tworząc niespójny świat wypełniony psychicznie okaleczonymi postaciami.

Jako, że jest to zbiór opowiadań, więc należałoby opisać je wszystkie, ale naprawdę szkoda czasu i miejsca dla takiej miernoty, więc skupię się tylko na kilku.

Opowiadanie pierwsze jest tak słabe, że nawet w czasach Vernea by je wykpiono. Podważa fizykę, astronomię, inżynierię, geografię i istnienie zdrowego rozsądku. Do tego bardzo słaby język, ale to może być wina tłumacza.

Jedyne opowiadanie, które mogłyby zaciekawić, to to o matematyce, a konkretnie o dowodzie na sprzeczność w algebrze. Niestety bardzo słabo napisane, do tego kończy się w momencie gdzie powinno się tak naprawdę zacząć.

Opowiadanie o hormonie-k w miarę zgrabne, tylko że temat już tak często wałkowany, że ciężko się nim zachwycić. Do tego przewidywalne zakończenie, może nie samo jego rozstrzygnięci, bo zgodnie z aktualną wiedzą z psychologii powinien wygrać psychopata, ale niestety cała reszta zbyt przewidywalna.

Opowiadanie tytułowe w ostatecznym rozrachunku jest niestrawne. Może i miało zawierać ciekawe przesłanie, mówiące o tym, że sposób naszego mówienia wpływa na myślenie i tym samym na nas samych, niestety zostało sprowadzone do absurdu i potencjał został pogrzebany pod lawiną błota.

Opowiadanie o golemach osiągnęło taki poziom absurdalnej głupoty, że ciężko jest dotrwać do końca. Gwałcona jest chyba każda możliwa dziedzina nauki, prawa fizyki czy inżynieria sprowadzana są do takich absurdów, że naprawdę trzeba bardzo dużo zaparcia, żeby książki nie spalić. Ja niestety tyle nie miałem. Cisnąłem do kominka.

Nie mam pojęcia po co powstają takie zbiory i do kogo są one adresowanie. Jeśli ktoś szuka ciekawych opowiadań, które skłonią do poważnych refleksji, a koniecznie chce sięgnąć po fantastykę, to niech wybierze Lema, jeśli ktoś jest ciekawy Kabały, to niech sięgnie do źródła. Trzeba naprawdę mnóstwo zaparcia żeby próbować doszukać się czegoś wartościowego w tych opowiadaniach, podobnie jak w Harlekinach.

Co za straszliwy gniot. Niestety odradzam.

Jest to zbiór opowiadań, których autor najwyraźniej uparł się, żeby brutalnie zgwałcić dorobek naukowy ludzkości z różnych dziedzin i podmienić go na kabałę tworząc niespójny świat wypełniony psychicznie okaleczonymi postaciami.

Jako, że jest to zbiór opowiadań, więc należałoby opisać je wszystkie, ale naprawdę szkoda czasu i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kawał dobrej fantastycznej powieści przygodowej. Wciągająca, wartka akcja, urozmaicona paradoksami związanymi z podróżami w czasie okraszona magią (nie mam lepszego określenia na zdolności bohaterów, które wybiórko łamią prawa fizyki). Niewielkie ilości fizyki nie powinny zniechęcić nikogo, bo nawet jeśli ktoś ich nie zrozumie, nie będzie to miało wielkiego wpływu na odbiór całości, a jeśli ktoś zrozumie i znajdzie nieścisłości, zawsze może zrzucić to na karb magii, która świadczy o tym, że całość nie dzieje się w naszym wszechświecie, więc i fizyka może tam być nieco inna.

Chwilami mogą trochę irytować bohaterowie, których zachowania nie bardzo pasują do ich wieku, raz są one (owe zachowania) nad wyraz dojrzałem, czasem przesadnie infantylne, ale nie jest to zbyt częste i nie przeszkadza w czytaniu. Szczęśliwie dla powieści Card zupełnie zrezygnował z ewangelizacji w tym tomie, więc można się swobodnie oddać poznawaniu świata i podążać za akcją, która czasami jest trochę zbyt przewidywalna, ale jeśli damy się porwać wartkiej akcji, to nie będzie czasu, żeby się na to zżymać w trakcie czytania.

Jak już pisałem, jest to książka przygodowa z elementami magii, która powinna zadowolić miłośników takiego gatunku i prostych historii na oderwanie się od rzeczywistości. Książka jest pierwszym tomem trylogii a zakończenie zachęca do sięgnięcia po kolejny tom niezwłocznie.

Kawał dobrej fantastycznej powieści przygodowej. Wciągająca, wartka akcja, urozmaicona paradoksami związanymi z podróżami w czasie okraszona magią (nie mam lepszego określenia na zdolności bohaterów, które wybiórko łamią prawa fizyki). Niewielkie ilości fizyki nie powinny zniechęcić nikogo, bo nawet jeśli ktoś ich nie zrozumie, nie będzie to miało wielkiego wpływu na odbiór...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Na początek, znów bohaterowie zaczynają na lądzie i ciężko im odbić od brzegu. Około jedna piąta powieści to życie prywatne kapitana, ale nie jest tak nużąco opisane jak w dwóch pierwszych tomach. Może to sympatia dla bohatera, a może jednak trochę lepszy warsztat autora, w każdym razie czyta się znacznie przyjemniej niż na początku sagi.

Za to gdy już trafimy za bohaterami na pokład liniowca, robi się nudnawo. Co prawda opisana jest nowa sytuacja, której jeszcze u tego autora nie było, ale niestety trochę zionie ona nudą. Podchody bohaterów, rozgrywki, nowe relacje, są jakoś tak mdło opisane, że właściwie to trzeba je sobie samemu wymyślać. Autor skupił się na rzeczach zupełnie nieistotnych, a te które powinny być kwintesencją powieści przygotowo-szpiegowskiej kwituje jednym lub dwoma zdaniami. Szkoda bo przez to zmarnował wiele potencjału.

Na plus należy zaliczyć nowego przeciwnika głównego bohatera, który w końcu okazał się kimś na podobnym, jeśli nie lepszym poziomie. I tylko dzięki tej osobistej rozgrywce powieść zyskała dwie dodatkowe gwiazdki, bez których było ich tylko cztery, bo końcówka książki to znów w miarę suchy ląd i trochę powiewa nudą, a moment, w którym się powieść kończy zupełnie rozczarowuje. Właściwe to przez chwilę ma się wrażenie, że zabrakło co najmniej jednego rozdziału. Sądząc po tytule kolejnego tomu, mógł to być specjalny zabieg autora, lub pisał on od razu dwa tomy i trochę sztucznie zostały one podzielone na dwie książki.

Na plus należy policzyć dodatek do wydania polskiego w postaci fragmentu eseju o Royal Navy w XVIII i XIX wieku w odniesieniu do książek autora.

Podsumowując, jest to pozycja wyłącznie dla miłośników całej sagi. Przeczytana jako samodzielna książka, może być potwornie nudną pozycją z mętną akcją i chaotycznie wybranymi postaciami.

Na początek, znów bohaterowie zaczynają na lądzie i ciężko im odbić od brzegu. Około jedna piąta powieści to życie prywatne kapitana, ale nie jest tak nużąco opisane jak w dwóch pierwszych tomach. Może to sympatia dla bohatera, a może jednak trochę lepszy warsztat autora, w każdym razie czyta się znacznie przyjemniej niż na początku sagi.

Za to gdy już trafimy za...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zanów autor zafundował nam sporo wydarzeń na morzu, ale nawet pobyt bohaterów na lądzie wiąże się z aktywnym jego spędzaniem, więc prawie przez całą powieść akcja toczy się dynamicznie. Czasami tak dynamicznie, że trudno się połapać ile właściwie czasu upłynęło dla bohaterów i można się na chwilę zgubić w czasie.

Po raz kolejny okazuje się, że główny bohater zasłuży na przydomek "Szczęściarz" i niektóre fragmenty są dość przewidywalne, jeśli ktoś czytał wcześniejsze tomy, bo autor wpada w schematy. Od strony marynistycznej nie pojawia się właściwie nic nowego, postaci też powtarzają własne zachowania. No może pewną nowość stanowią "kraby" (piechota morska), ale nawet oni szybko okazują się kopią wcześniejszych zachowań marynarzy z części poprzednich. Trochę tę wtórność rekompensuje wartka akcja i zmienna sytuacja na morzu i lądzie, ale na dłuższą metę zaczyna się odnosić wrażenie, że dwóch superbohaterów nie ma sobie równych na całym świecie i gdyby Royal Navy dysponowała z czterema takimi parami, to podobnie jak załoga polskiego Rudego powielona w takiej liczbie, sami by tę wojnę wygrali.

W jednym zdaniu: wtórne względem wcześniejszych tomów, ale wartka akcja w sam raz dla miłośników powieści przygodowych i super wilków morskich na miarę XIX wieku.

Zanów autor zafundował nam sporo wydarzeń na morzu, ale nawet pobyt bohaterów na lądzie wiąże się z aktywnym jego spędzaniem, więc prawie przez całą powieść akcja toczy się dynamicznie. Czasami tak dynamicznie, że trudno się połapać ile właściwie czasu upłynęło dla bohaterów i można się na chwilę zgubić w czasie.

Po raz kolejny okazuje się, że główny bohater zasłuży na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Lepsze od części poprzedniej, bo autor znacznie ograniczył czas, który bohaterowie spędzają na lądzie.

W tym tomie dostajemy typową książkę o przygodach na morzu. Bohaterowie trochę lepiej zarysowani niż w tomach poprzednich, postaci drugoplanowe już nie zlewają się w jednolite tło dla głównych bohaterów. Poczynania doktora, miejscami są rodem z SF (a raczej medical fiiction), ale nie ma to dużego wpływu na całość powieści, pod warunkiem, że ktoś jest nastawiony na wartką akcję, dużo morza i żaglowce oraz marynarzy z dziewiętnastego wieku.

Książka, podobnie jak główny żaglowiec tego tomu, jest sporą niespodzianką po części poprzedniej.

Lepsze od części poprzedniej, bo autor znacznie ograniczył czas, który bohaterowie spędzają na lądzie.

W tym tomie dostajemy typową książkę o przygodach na morzu. Bohaterowie trochę lepiej zarysowani niż w tomach poprzednich, postaci drugoplanowe już nie zlewają się w jednolite tło dla głównych bohaterów. Poczynania doktora, miejscami są rodem z SF (a raczej medical...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Drugi tom, niestety trochę słabszy od pierwszego. Po pierwsze prawie jedna trzecia książki, to raczej romans lub co najwyżej powieść obyczajowa. Po drugie, autor wykreował tylko trzy typy kobiet: wredne i przewrotne lub chciwe, głupiutkie i zależne od innych, pozostałe czyli czyjeś żony, dziwki, służące - jak pozostałe postaci niepierwszoplanowe zupełnie bezbarwne i kompletnie bez znaczenia. Wywody filozoficzne dość wtórne i niestety stosunkowo płytkie.

Wątki szpiegowskie i morskie, pomimo że wciągające, są przeplatane dłużyznami obyczajowo romansowymi i trochę rozmywają się charakterystyczne cechy głównych postaci. Czasami trudno uchwycić, co właściwie chciał autor osiągnąć i w jakim kierunku zmierza. Od połowy robi się ciekawie a na zakończenie dostajemy warką, wciągającą akcję, postaci odzyskują pazur (jeśli był zamierzony zabieg autora, żeby pokazać jak marynarze zmieniają się na lądzie, to trochę słabo mu to wyszło). Od tej pory ciężko się oderwać od lektury i po dotarciu do końca, od razu chce się sięgnąć po kolejny tom. Ostatecznie można odnieść wrażenie, że autor tak naprawdę to miał pomysł tylko na pół książki, a pierwszą jej część napisał tylko bo ot żeby wypełnić kontrakt na ilość stronic, chyba że jak pisałem wcześniej, miał pomysł ale wyszło mu to ze szkodą dla lektury.

Czyli w sumie, to nadal książka dla miłośników morza i marynarskiego życia w Royal Navy w XIX wieku, choć może jakaś pensjonariuszka z dobrego domu znajdzie tam coś dla siebie, o ile nie omdleje przy bardziej drastycznych opisach. Warto się przemęczyć, żeby dotrzeć do momentu gdy zawiązuje się akcja, pojawiają się służby specjalne, jest morze, dym i heroizm. Potem szybko sięgamy po tom trzeci i ostatecznie zapominamy o początkowym niesmaku.

Drugi tom, niestety trochę słabszy od pierwszego. Po pierwsze prawie jedna trzecia książki, to raczej romans lub co najwyżej powieść obyczajowa. Po drugie, autor wykreował tylko trzy typy kobiet: wredne i przewrotne lub chciwe, głupiutkie i zależne od innych, pozostałe czyli czyjeś żony, dziwki, służące - jak pozostałe postaci niepierwszoplanowe zupełnie bezbarwne i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wciągająca książka przygodowa dla miłośników morza i XVIII wiecznych żaglowców.

Książka obfituje w opisy statków (oczywiście językiem marynarskim, bo jak autor pozwolił sobie powiedzieć słowami jednego z bohaterów, nie da się opowiadać o żaglowcach, bez zużycia języka żeglarskiego), zwyczajów i codziennego życia na ówczesnych okrętach.

Autor parokrotnie zdobył się na zabieg zmiany narracji (czasem dostajemy wgląd w pamiętniki lub dzienniki bohaterów, czasem w ich myśli, ale zazwyczaj narracja jest prowadzona w trzeciej osobie), co nie wszystkim musi się spodobać. Kolejną rzeczą, która może niektórych odstręczać są np. szczegółowe opisy okrętu (jest naprawdę dokładne i zajmuje kilka stron) lub fragmenty dziennika kapitańskiego. Gratka dla pasjonatów (autor rzetelnie przygotował się do tematu i wzorował się na dostępnych oryginałach), może być przynudzaniem dla osób podążających za wartką akcją.

Kolejnym elementem, który prawdopodobnie podzieli czytelników, są wywody bohaterów na temat ludzkiej natury, rozterek które przeżywają itp. Dla osób lubiących zagłębiać się w cudzą psychikę i odkrywać inne punkty widzenia może tego być trochę mało i właściwie dotyczy tylko dwóch głównych bohaterów (niestety postaci drugo i trzecioplanowe są stosunkowo słabo zarysowane i potraktowane jak typowe mięso armatnie, z nielicznymi wyjątkami). Czasami, te rozterki wydają się trochę naiwne, problemy trudniejsze są podane w domyśle, ale nie mają swojego głębszego odzwierciedlenia, ale to może tak wyglądać z naszej perspektywy, może autor nazbyt realistycznie oddał ówczesne realia?

Jeśli chodzi o treść, to trzyma w napięciu i zachęca do zagłębienia się w lekturę. Jak już pisałem, miłośników tematyki porwie i nie puści do ostatnich stron. Kilka wątków zostało napisanych przez pryzmat współczesnej wiedzy (szczególnie dotyczących medycyny), ale nie przeszkadza to z odbiorze całości, a raczej dodaje pewnego kolorytu.

Podsumowując: lektura obowiązkowa dla miłośników żaglowców, bitew morskich i Royal Navy z tamtych lat. Miejscami przegadana, ale wciąga. Miłośnicy przygody mogą poczuć niedosyt bitew morskich, ale i tak warto. Jeśli ktoś rozumie dlaczego bryg, nazywany slupem, właściwie to nie jest brygiem ten znajdzie też dawkę humoru.

Wciągająca książka przygodowa dla miłośników morza i XVIII wiecznych żaglowców.

Książka obfituje w opisy statków (oczywiście językiem marynarskim, bo jak autor pozwolił sobie powiedzieć słowami jednego z bohaterów, nie da się opowiadać o żaglowcach, bez zużycia języka żeglarskiego), zwyczajów i codziennego życia na ówczesnych okrętach.

Autor parokrotnie zdobył się na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po przeczytaniu miałem nieodparte wrażenie, że ktoś zrobił mnie w balona: dostałem kilka niedokończonych opowiadań, spiętych w całość zdaniami, które może i by zadowoliły absolwenta gimnazjum, ale już w liceum były by poniżej oczekiwań; a miała być powieść.

Językowo bardzo słabo. Postaci płaskie ja bruk wypolerowany przez tysiącletnie pielgrzymki, intryga właściwie nie istnieje. Bez polotu, bez poczucia humoru, bez finezji, chwilami prostacko i dziecinnie. Potencjalna ofiara (czyt: czytelnik) dostaje kilka wprowadzeń do rozdziału, które zostają przerwane w chwili gdy mogło robić się ciekawie i obiecująco. Potem takie wprowadzenie zostaje skwitowane kilkoma zdaniami podsumowania przenoszącymi nasz do kolejnego wprowadzenia.

Szczerze odradzam, szkoda czasu, to jest jakiś szkic pomysłu na powieść, przez przypadek chyba wydany jako książka.

Po przeczytaniu miałem nieodparte wrażenie, że ktoś zrobił mnie w balona: dostałem kilka niedokończonych opowiadań, spiętych w całość zdaniami, które może i by zadowoliły absolwenta gimnazjum, ale już w liceum były by poniżej oczekiwań; a miała być powieść.

Językowo bardzo słabo. Postaci płaskie ja bruk wypolerowany przez tysiącletnie pielgrzymki, intryga właściwie nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zacznę od odpowiedzi na podsumowanie autora, który w posłowiu napisał, że chciał napisać utwór, który skłoni do myślenia, a nie będzie zawierał zbyt wiele dowcipów, które autorowi rzekomo przychodzą z łatwością. Cóż, faktycznie udało mu się skłonić mnie do myślenia, ale nie nad istotą psychopatii, tylko nad tym po co do diaska ktoś zmarnował tyle papieru na coś co można było było znacznie sprawniej opisać w jednym dobrze zredagowanym artykule. Jeśli owo poczucie humoru autora, która rzekomo miało przychodzić autorowi z taką lekkością, to te zbędne alegorie i dygresje przeszkadzające w czytaniu, to ja bardzo dziękuję i więcej z niego nie skorzystam.

Sam utwór jest skonstruowany jak wideoklip: dużo wszystkiego, narracja wymieszana z dygresjami, treść merytoryczna przelatna narracją beletrystyczną, pisane językiem, który ma być chyba lekki i młodzieżowy, a tymczasem wyszły jakiś potworki stylistyczno-gramatyczne. Może jestem "starej daty", może młodzież "kupuje" taką narrację, ale mam wrażenie, że taka młodzież nie sięga po tego typu książki. Tak jak pisałem wcześniej, zmarnowałem kilka dni (robiłem sobie przerwy na inne publikacje, bo nie byłem w stanie przebrnąć przez całość jednym ciągiem), żeby dotrzeć do treści, którą z radością bym przyswoił w postaci schludnej publikacji naukowej w jedno popołudnie.

Co do samej treści, to też nie ma w niej wiele nowości. Informacje o kilku nowych badaniach, które nie zostały jeszcze opublikowane, a reszta dobrze znana, jeśli ktoś interesuje się tematem.

Podsumowując: jest to pozycja dla osób, które zaczynają przygodę z psychologią lub są ciekawi psychopatii i nie przeszkadza im frywolny język stylizowany na jakąś popkulturową papkę. Większość gwiazdek z porządną bibliografię.

Zacznę od odpowiedzi na podsumowanie autora, który w posłowiu napisał, że chciał napisać utwór, który skłoni do myślenia, a nie będzie zawierał zbyt wiele dowcipów, które autorowi rzekomo przychodzą z łatwością. Cóż, faktycznie udało mu się skłonić mnie do myślenia, ale nie nad istotą psychopatii, tylko nad tym po co do diaska ktoś zmarnował tyle papieru na coś co można...

więcej Pokaż mimo to