Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

NASI KOCI TOWARZYSZE

Towarzyszą nam całe życie. Czają się w domowych zakamarkach. Przechadzają po ciemnych, plugawych uliczkach. Przeciągają się i wylegują na rozgrzanych placach. Koty. Dzisiaj darzymy je, przeważnie, wielką sympatią. Są wiernymi towarzyszami, ponieważ w chwili, gdy uznają człowieka za "swojego" pozostają z nim na zawsze. Przesiadują na kolanach, zaburzają codzienną pracę i stanowią kłębek nieskończonej, ale pragmatycznej miłości.

"(...) 'nie ma już kota na statku' (franc. synonim 'nie ma żywej duszy'). Bo jeśli choć jeden kot znajdował się na pokładzie, mimo że nie było śladu załogi, statek nie był uważany za opuszczony."

Obecnie bez problemu znajdują dom, zarówno materialny, jak i ten w naszych sercach, ale nie zawsze tak było. Przez wiele wieków koty, szczególnie czarne, obarczano winą za wszelkie zło tego świata. Nie byli dla nich łaskawi słudzy Kościoła, obawiali się ich ludzie oświeceni. Swoim bezwzględnym wzrokiem i wrodzoną niezależnością budziły niepokój, który wielu wolało przeradzać w bezpodstawny strach. Koty, tak jak wszystkie zwierzęta, należy szanować. Odznaczają się inteligencją i nieprzeciętną przebiegłością. Nie podlegają regułom, których my tak potrzebujemy, by przetrwać. Chadzają własnymi ścieżkami oraz wytyczają drogi. Nie podążają ślepo, ale również nie osieracają.

KOCI ODCISK NA KARTACH HISTORII

Nie od dziś wiadomo, że największy popłoch wśród społeczeństwa budzi inteligencja, która w rękach sprawnego szermierza może być bronią. Widzimy ją w oczach kotów. W połączeniu z czarną sierścią i nocną wizją łatwiej było uznać te zwierzęta za przekleństwo niż błogosławieństwo. Ich krwią przez wieki sycono obrzydliwą ludzką żądzę posoki i okrucieństwa.

"Według innej legendy czarownice posiadały trzecią pierś - by karmić nią swojego czarnego kota. W ten sposób dzieliły z nim szatańskie moce. Mówiono nawet, że niektóre czarownice pozwalały swoim czarnym kotom ssać swoją krew."

"Tajemniczy czarny kot" w schludny sposób nakreśla dzieje czarnego kota i przedstawicieli tego gatunku w ogóle. Od starożytności po współczesność - uczestniczymy w przeglądzie historii, która, co nie jest zaskoczeniem, lubi się powtarzać. Autorka skupiła się na ciekawych anegdotkach i skondensowanych opisach relacji człowiek-kot w poszczególnych epokach. Przybliża czytelnikowi nie tylko przeszłość, ale również przesądy i legendy - te pokryte kurzem i te przetrwałe do dnia dzisiejszego.

"Koty to tygrysy biednych diabłów"

To pozycja obowiązkowa dla każdego miłośnika kotów, jak również dla kogoś, kto poszukuje rozrywki w upalny dzień. "Tajemniczy czarny kot" pozwala na odpowiedni zachwyt postacią naszego bohatera - jego odwagą, sprytem i mocą, która umożliwiła mu w tak znaczący sposób odcisnąć się na kartach ludzkiej historii.

NASI KOCI TOWARZYSZE

Towarzyszą nam całe życie. Czają się w domowych zakamarkach. Przechadzają po ciemnych, plugawych uliczkach. Przeciągają się i wylegują na rozgrzanych placach. Koty. Dzisiaj darzymy je, przeważnie, wielką sympatią. Są wiernymi towarzyszami, ponieważ w chwili, gdy uznają człowieka za "swojego" pozostają z nim na zawsze. Przesiadują na kolanach, zaburzają...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

LATA 60 W USA

Każdy choć raz w życiu powinien przeczytać pozycję traktującą o przemianach społecznych i kulturowych, które zachodziły w latach 60 w USA. Zapoznać się z tematem segregacji rasowej, która wtedy była potężnym, ale świadomie unikanym problemem. Czasami jednak zanim sięgniemy po poważniejsze pozycje potrzebujemy swoistego zaproszenia pod postacią przystępnej i wciągającej opowieści.

"Po mojemu, jakby Bóg chciał, żeby biali i kolorowi przebywali tak blisko siebie przez tak dużą część dnia, to uczyniłby nas daltonistami(...)."

W przeciwieństwie do typowych historycznych książek, które skupiają się na "suchych" faktach, Kathryn Stockett oferuje czytelnikowi ludzkie i osobiste spojrzenie na sprawę. Skupia się na tym, by odbiorca zrozumiał, że historia spisana na kartach przeszłości dotyczy społeczeństwa, które niczym nie różni się od nas. Bezosobowym linijkom tekstu z podręczników nadaje ludzkie, ułomne oblicze.

WOJNA PODJAZDOWA

Akcja umiejscowiona jest w niewielkim miasteczku na południu Stanów Zjednoczonych. Autorka za pomocą niewielkiego zbioru typowych osobowości ukazuje problem segregacji rasowej, który dotyczy całej populacji. Poznajemy większość mieszkańców, ale skupiamy się na wybranych postaciach - Skeeter, Aibileen i Minny. Z ich pomocą poznajemy historię zarówno uprzywilejowanej części społeczeństwa, jak i tej która cierpi z powodu dyskryminacji. Razem z nimi doświadczamy, planujemy i ponosimy konsekwencje swoich działań.

"Biała pani nigdy nie zapomina. I nie odpuści, póki nie umrzesz."

W tak małej mieścinie, walka o prawa osób ciemnoskórych przypominała wojnę podjazdową. Każdemu krokowi w przód towarzyszą dwa w tył. Najmniejszy postęp cieszy - nawet jeśli są to wyszeptane słowa poparcia i współczucie ukryte na wielkimi, przerażonymi oczami.

"Zasada numer jeden z podręcznika łapania mężów autorstwa pani Charlotte Phelan głosiła, że ładne i drobne dziewczęta powinny podkreślać urodę makijażem oraz wyprostowaną sylwetką, wysokie i nieciekawe zaś funduszem powierniczym."

"Służące" to przede wszystkim książka o problemie segregacji rasowej, ale porusza także temat ludzkiej natury. Autorka skrupulatnie analizuje motywy, które popychają nas do działania. W niewymuszony sposób uwidacznia największe słabości ludzkiego charakteru i silną potrzebę akceptacji.
Zarysowuje obraz środowiska, które działa na zasadzie kar i nagród według niepisanych, nielogicznych reguł. W mniejszym lub większym stopniu należą do niego wszyscy, jednak podział ról społecznych jest dyktowany w nienaturalny sposób.

NOŚNIKI

Dla laika "Służące' będą przyjemnym i naturalnym wstępem do lekcji historii. Ktoś bardziej obeznany na pewno również odnajdzie się w perypetiach bohaterów z małego miasteczka, którzy walczą w światowej sprawie. Kathryn Stockett uplastyczniła postacie i nadała im konkretny cel - stały się one nośnikiem wiedzy, inspiracji i przestrogi.

LATA 60 W USA

Każdy choć raz w życiu powinien przeczytać pozycję traktującą o przemianach społecznych i kulturowych, które zachodziły w latach 60 w USA. Zapoznać się z tematem segregacji rasowej, która wtedy była potężnym, ale świadomie unikanym problemem. Czasami jednak zanim sięgniemy po poważniejsze pozycje potrzebujemy swoistego zaproszenia pod postacią przystępnej i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

WIELKI POWRÓT

Sara Weronika Sokolska - nadworna wiedźma, która wielu czytelników oczarowała mroczną, tajemniczą przeszłością oraz ciętym humorem - powraca.

Z Magdaleną Kubasiewicz spotkałam się za sprawą książki, o której w recenzenckim świecie było bardzo głośno.
"Spalić wiedźmę" najpierw wywołała niepewność, następnie dzikie uzależnienie, by w końcu pozostawić po sobie magicznego kaca. Pragnęłam więcej, jednak musiałam uzbroić się w cierpliwość. Los tak chciał, że dopiero wczoraj udało mi się zostać sam na sam z drugą częścią przygód czarownicy. To były piękne godziny, podczas których miałam wrażenie, jakbym nigdy nie opuściła Krakowa. Miasto rozwarło przede mną swoje bramy. Ponownie dopuściło do licznych sekretów, na straży których stała kobieta-zagadka. Sanika.

ODPOWIEDZI, AKCJI, KRWI!

Serce drżało mi w piersi, gdy zagłębiałam się w uniwersum. Potrzebowałam odpowiedzi, akcji i krwi. Autorka zaoferowała mi wszystkie te elementy i jeszcze więcej. Poznałam bliżej każdą z postaci. Uchylono przede mną rąbka tajemnicy, jednocześnie nie odsłaniając wszystkich kart. Nasyciłam swój detektywistyczny pierwiastek.

Kubasiewicz ponownie postawiła główną bohaterkę przed sprawą natury magicznej, której sedno i motyw umykają nam, przeciętnym czytelnikom, aż do samego końca. Są duchy, strzały, niesłuszne oskarżenia, ale przede wszystkich jest wściekłość, która przeciera zaspane oczy. Po raz kolejny przeszłość żąda zapłaty z naliczonymi, nadnaturalnymi odsetkami.
Akcja rozwija się niezwykle szybko, nie pozostawiając nam chwili na oddech. Z jednej strony sprawiło to, że nie byłam w stanie oderwać się od książki. Z drugiej, mam wrażenie, że umknęły mi przez to niewielkie detale dotyczące miasta i postaci. Wciąż pozostają dla mnie zagadką. Nie zgłębiłam ich psychiki, nie odarłam z sekretów. Podejrzewam, że autorka jeszcze długo będzie trzymać mnie w niepewności. Nie odda ich myśli bez solidnej walki i kolejnych części. Przynajmniej taką mam nadzieję.

MROCZNY KLIMAT

"Wiedźma Jego Królewskiej Mości" utrzymana jest w mrocznym, ciężkim klimacie, który współgra z charakterem głównej bohaterki. Sara jest silną, nieprzystępną osobowością, która wielu może przytłoczyć. Oferuje niewiele informacji o rozgrywającej się fabule, a także o sobie samej, w zamian żądając całkowitej uwagi i pełnego zaangażowania.
Wszystko albo nic.
Sięgając po tę pozycję, trzeba być gotowym na wyłączenie z aktualnej rzeczywistości. Wkraczamy w świat magii, smoków i wątpliwych rycerzy, którzy nigdy nie widzieli konia, a co dopiero białego.

Pozwólcie pochłonąć się magii.

WIELKI POWRÓT

Sara Weronika Sokolska - nadworna wiedźma, która wielu czytelników oczarowała mroczną, tajemniczą przeszłością oraz ciętym humorem - powraca.

Z Magdaleną Kubasiewicz spotkałam się za sprawą książki, o której w recenzenckim świecie było bardzo głośno.
"Spalić wiedźmę" najpierw wywołała niepewność, następnie dzikie uzależnienie, by w końcu pozostawić po...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Znacie to uczucie?

Znacie to uczucie, gdy otwieracie paczkę, wyjmujecie książkę, bierzecie inauguracyjny łyk herbaty, przesuwacie oczami po pierwszych słowach i już wiecie... Wiecie, że przepadliście na kilka następnych godzin. Nie ma zawahania, ani niezręcznego przewracania stron. Jesteście tylko Wy, bohaterka i rozwijająca się historia.

"Złodziej stulecia" to książka z założenia młodzieżowa, ale w dzisiejszym świecie gatunek to tylko etykietka, która pozwala czytelnikowi zlokalizować książkę w księgarni. Ta konkretna pozycja zainteresuje o wiele bardziej rozbudowaną grupę odbiorców. Gaja Kołodziej wprowadziła na rynek perełkę. Zanim zagłębimy się w porywającą fabułę, powinniśmy oddać honor warsztatowi pisarskiemu autorki. Operowanie językiem polskim to nie lada sztuka, a w tej pozycji słowa niosły mnie jak na skrzydłach.

Θ

Główną bohaterką jest Wiktoria - studentka, siostra, młoda kobieta. Niczym nie wyróżniałaby się z tłumu, gdyby nie jej androgyniczna uroda i zamiłowanie do robotów. Jak każdy umysł ścisły, dziewczyna wyłapuje nawet najmniejsze niuanse, dokładnie je analizuje, a następnie podejmuje odpowiednie działania służące demaskacji. Nic więc dziwnego, że odkryty pewnego dnia tajemniczy symbol Thetha stał się jej obsesją. Czy istnieje coś bardziej fascynującego i porywające niż poszukiwanie Złodzieja stulecia? Ponieważ to właśnie on kryje się za jedną z liter greckiego alfabetu.

Naturalnym jest, że zaintrygowała mnie fabuła. Tempo wydarzeń w pewnych momentach odbierało dech - nie tylko ze względu na ich raptowność, ale także nieprzewidywalność. Jednak z każdą przewróconą kartką postać Wiktorii również stawała się coraz bardziej intrygująca. Z jednej strony była Iron Woman - silną i niezwyciężoną, pokonującą przeciwności losu i walczącą o swoją pozycję. Z drugiej? Okazała się delikatną dziewczyną, w której gorały dwa pierwotne pragnienia - miłości i akceptacji. Czyż nie zna ich każda z nas?

Wszyscy bohaterowie zapadają w pamięć. Mają swoje wady i zalety. Odciskają w czytelniczych sercach piętno, zmieniając nas w ten czy inny sposób. Jednak, zgodnie z założeniem, to własnie Wiktoria okazała się postacią, z którą się utożsamiłam. Jestem pewna, że każdy odnajdzie z nią nić porozumienia.

Kompleksowa

"Złodziej stulecia" odznacza się wyjątkowy bohaterami, ale także niebanalną fabułą, o czym wspominam nie po raz pierwszy. Autorka zręcznie splotła w gładką całość poszukiwanie nieuchwytnego przestępcy oraz codzienne życie bohaterki.
Przedstawiła czytelnikowi dość rozległy odcinek czasu w skondensowanej formie, która zawierała jedynie wartościowe informacje. Pominęła zbędne "zapychacze", skupiając się na tym, co zainteresuje odbiorcę. Jednocześnie w niewymuszony sposób przemyciła dość dużą liczbę komunikatów o Wiktorii, jej rodzinie, znajomych, studiach i codziennych aktywnościach czyniąc książkę kompleksową.

Lektura objętościowo nie przytłacza i bardzo szybko się czyta. Autorka postarała się o przystępność treści i autentyczność bohaterów. Zaoferowała pozycję, która wiele młodych osób może zainteresować literaturą, a starych wyjadaczy na chwile oderwie od monotonii dnia codziennego. Czy można chcieć czegoś więcej?

Znacie to uczucie?

Znacie to uczucie, gdy otwieracie paczkę, wyjmujecie książkę, bierzecie inauguracyjny łyk herbaty, przesuwacie oczami po pierwszych słowach i już wiecie... Wiecie, że przepadliście na kilka następnych godzin. Nie ma zawahania, ani niezręcznego przewracania stron. Jesteście tylko Wy, bohaterka i rozwijająca się historia.

"Złodziej stulecia" to książka z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

BŁĘDNE DOMYSŁY

Obcokrajowcy opisują napotkane na ulicach polskie twarze jako "obojętne" lub "neutralne". Nie można winić ich za to, że te dwie cechy przypisują również naszych charakterom. Jak błędne są to domysły pojmuję dopiero teraz. W naszych sercach goreją emocje tak gwałtowne i nieokiełznane, że praktycznie spalają nas od wewnątrz.

Jak inaczej wyjaśnić fakt, iż K.N.Haner szturmem przejęła kategorię romans i w niepojęty sposób zawojowała całe rzesze kobiet. Jej najnowsza książka już w przedsprzedaży zajmuje czternaste miejsce na liście bestsellerów empik. Kolejne nadchodzą, a te napisane sprzedają się jak "świeże bułeczki". Nie jest tajemnicą, że kobiety pragną w romansach dwóch rzeczy: miłości i seksu. Jednak to nie wszystko. Należy sięgnąć głębiej, na samo dno duszy, która w codziennym życiu jest pochłonięta nauką, pracą, rodziną i rozlicznymi obowiązkami. Autorce udało się sprecyzować dokładne zapotrzebowanie omawianej grupy i przelać je na papier w przystępnej formie.

KRÓLOWA DRAMATU

"Piekielna miłość" to druga część serii Mafijnej, kontynuacja historii Nicole i Marcusa. Jeżeli mieliście juz styczność z Haner to na pewno przewidujecie, czego się spodziewać. Dla tych, którzy pierwszy raz wstępują na nieznane terytorium - K.N.Haner to autorka, która nie bez powodu została ochrzczona Królową Dramatu. Jej książki są pełne kłótni, seksu i ostrych, nieprzejednanych emocji. Regularne wyrzuty adrenaliny do krwi? Gwarantowane.

Historia obecnych bohaterów to opowieść o dwójce ludzi, którzy wzrastali w mafijnym świecie zajmując zupełnie odmienne pozycje - kata i ofiary. Gdy splatają się ich ścieżki, czytelnik nie ma wątpliwości, że połączy ich agresywne uczucie. Nie jest jednak świadom na jakie zniszczenia będzie narażona ich relacja. Jak okrutne rany przyjmą ich dusze. Autorka uderza z pełną siłą.

"Jestem kartą przetargową i mam tego świadomość. Łudzę się jednak, że mimo wszystko wszyscy odnajdziemy w końcu odpowiednią drogę. I nieważne, co było, bo to, co będzie, może być o wiele lepsze. Wystarczy jedynie nauczyć się tak trudnej rzeczy. Wybaczenia."

Odbiorcę z bohaterami łączą specyficzne więzi. Z jednej strony jesteśmy świadomi, że tak drastyczne przeżycia są niezwykle rzadkie. Mafijny świat? Przeciętny śmiertelnik nie ma z nim styczności. Wiemy o nim tyle, ile dowiemy się z książek, filmów, gazet. Zależnie od tego, jak bujna jest nasza wyobraźnia, na tyle wyolbrzymiamy poznane fakty. Z drugiej strony nie potrafimy wyłączyć empatii. Brutalne opisy powodują ucisk w piersi.

Tak silna dramaturgia na pewno przemówi do czytelników, którzy poszukują silnych emocji. Ci bardziej pragmatyczni mogą chwilami uznać ją za przytłaczającą. Osobiście? Szłam przez książkę małymi kroczkami i okazało się to najlepszym rozwiązaniem. Nie zachłysnęłam się natłokiem wrażeń. Dawkowałam agresję i ból, którymi emanowali bohaterowie.

"... kocham go i nienawidzę jednocześnie. Moje serce rozdarte jest na pół. Część mnie chce o nim zapomnieć, ale to przecież niemożliwe. Rozsądek też każe mi iść naprzód, bez niego. Muszę odnaleźć siebie, bo jestem zagubiona we własnym piekle na ziemi. Piekle, które teraz dzieje się w mojej głowie i każdego dnia pali mnie od środka, a ja nie mogę chociażby krzyknąć, bo mam wrażenie, że mój ból i żal spali wszystko wokół mnie."

OCZEKIWANIE

Autorka rozwija się w zaskakująco szybkim tempie. Zbiera coraz większą fanowską społeczność. Jestem ciekawa jej kolejnych książek. Który kierunek obierze? Jakie emocje postara się usidlić tym razem?

BŁĘDNE DOMYSŁY

Obcokrajowcy opisują napotkane na ulicach polskie twarze jako "obojętne" lub "neutralne". Nie można winić ich za to, że te dwie cechy przypisują również naszych charakterom. Jak błędne są to domysły pojmuję dopiero teraz. W naszych sercach goreją emocje tak gwałtowne i nieokiełznane, że praktycznie spalają nas od wewnątrz.

Jak inaczej wyjaśnić fakt, iż...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jeżeli towarzyszycie mi od dłuższego czasu, na pewno znacie jeden z moich małych sekretów. Mianowicie, mam niepohamowany apetyt, gdy chodzi o romanse. Mogę czytać je bez ustanku, rano i wieczorem. Gdy jestem szczęśliwa i kiedy dopada mnie chandra. Jednak bolesną prawdą, która tyczy się tego gatunku, jest fakt, że niewiele jest pozycji interesujących i wartościowych.
Historie o miłości to swego rodzaju papierowe tabletki przeciwbólowe, które tylko na chwilę odciągną nas od rzeczywistości. Nie leczą prawdziwego problemu. Nie uczą. Z biegiem czasu przestały być dla mnie wyjątkowe. Każda kolejna pozycja zlewa się z jedno z poprzednią i następną.
Dlatego tak bardzo cenię kryminały. Jestem w ich przypadku dość wybredna, żeby nie powiedzieć rozpieszczona. Za każdym razem szukam zapewnienia, że nie rozczaruję się po rozpoczęciu lektury. Z tego względu, gdy zaczynam czytać, zazwyczaj jestem przekonana o trafności wyboru. 
Tym razem zdecydowałam się na spontaniczność. Wybrałam książkę, o której praktycznie nic nie wiedziałam. Nie mogłam skonsultować jej z bliskimi mi molami książkowymi. Powiedzieć, że zaryzykowałam... oddajmy hołd mojej odwadze.

UCZTA DLA ZMYSŁÓW

"Ślepy archeolog" zahipnotyzował mnie już od pierwszych stron. Jestem pewna, że każdy rozpoczynając lekturę zwróci uwagę na różne jej aspekty i to one sprawią, że nie porzuci jej przez resztę dnia lub wieczoru. 
Osobiście, nie mogłam oprzeć się wrażeniom, którym zostały poddane moje zmysły. Trudno mi nawet uznać, że to, co czułam, było wytworem cudzej wyobraźni. Wszystko wydawało się tak realne. 
Gorące, wilgotne i ciężkie powietrze, które osiada na skórze niczym niewidzialny szal. Dotyk promieni słonecznych na nieosłoniętych częściach ciała. Czerwień, czerń i lekki pomarańcz pod powiekami - zależnie od pory dnia. Zapachy, które zazwyczaj ignorujemy, a podświadomie kojarzymy ze znanymi nam osobami.
Wszystko odczuwałam mocniej i bardziej wyraźnie. Moja głowa spoczywała na poduszce, ale umysł doświadczał.

Być może nie zachłysnęłabym się różnorodnością bodźców, gdyby nie bohater - Tom Mara. Jest niewidomy, lub, jak sam to określa, ślepy. 

"W moim świecie muszę polegać na szczegółach pozwalających mi odróżnić jedną osobę od drugiej. Osobie widzącej trudno byłoby uwierzyć, że to takie pozornie nieznaczące drobiazgi: inna barwa głosu, inny zapach albo tkanina ubrania, która przy poruszaniu wydaje inne dźwięki. Przyzwyczajamy się do tych drobiazgów. Traktujemy je jako coś oczywistego i z lenistwa nie wnikamy głębiej."

Wielu autorów nigdy nie zdecydowałoby się na kreację głównego bohatera, który jest niepełnosprawny. Po pierwsze, wyobrażam sobie, że przygotowania do napisania książki są o wiele bardziej kompleksowe i skomplikowane. Po drugie, trzeba zacząć postrzegać świat i otaczającą rzeczywistość w taki sposób, by czytelnik uznał narrację za wiarygodną. 
Marta Guzowska nie tylko sfinalizowała dwa powyższe punkty. Dodała do tego wciągającą i nieoczywistą fabułę.

TRZĘSIENIE ZIEMI

Nie trudno zgadnąć, że jestem wielbicielką śródziemnomorskich klimatów. Wysokiej temperatury, morskiej bryzy, ostrych i nieprzejednanych skał, które kontrastują z delikatnym piaskiem pod taflą wody. Urzekło mnie miejsce, w którym rozgrywają się wydarzenia, ale jest ono, tak naprawdę, zaledwie dopełnieniem całości.

"Ludzkie nieszczęście to zawsze radość dla archeologa."

Tom jest wybitnym archeologiem, dyrektorem Kentro - centrum archeologicznego na wschodniej Krecie. Pewnym siebie, pysznym perfekcjonistą, który nie uznaje kompromisów. Od swoich współpracowników i najbliższych wymaga takiego samego zaangażowania w pracę, jakie sam oferuje. Wiedzie życie, które można opisać jednym słowem: uporządkowane. Wszystko jest rozplanowane i wymierzone w jak najbardziej zoptymalizowany sposób.
Aż do dnia, w którym po raz pierwszy zawibruje telefon. Do czasu pierwszego niewielkiego trzęsienia ziemi.

Fabuła jest jednym z tych aspektów książki, o którym można mówić godzinami. Jednocześnie, stanowi najbardziej newralgiczny temat. Tak ciężko sprawić, by pozostała tajemnicą.

Dwa ciała. Dwa strzały. Potłuczona, zabytkowa ceramika. Jeden ślepy archeolog i groźba następnego morderstwa. Zegar tyka.
Gdy tylko zaczniecie lekturę, będziecie chcieli zadać mi pytanie: po co ta konspiracja?. Dość szybko, razem z Tomem, odnajdujemy winnego. Wpływają na nas cechy jego charakteru. Stajemy się bardziej skupieni. Zaczynamy poddawać bohaterów logicznej selekcji. Przewracamy kolejne strony z niezasłużoną pychą. Przekonani, że moglibyśmy już zakończyć lekturę.
Tu wkraczam ja i przestrzegam. Mocno uchwyćcie się pokory. W żadnym wypadku nie odkładajcie książki. Rozwiązanie akcji nie jest oczywiste i na pewno zakopie pod gruzami nowo narodzone, detektywistyczne dusze.

Akcja rozgrywa się na przestrzeni kilku dni, od 11 do 15 września. Fabułę można podzielić na czynną, od 11 do 14, którą cechuje dynamika, ruch i nowe informacje, oraz statyczną - 15 września, która obejmuje głównie przesłuchanie i w większej mierze jest ograniczona do posterunku policji.

NIEODPARTA MIESZANKA

"Ślepy archeolog" jest pozycją, która nosi znamiona perfekcjonizmu. Wszystko zostało opisane w niezwykle dokładny i szczegółowy sposób. Jednocześnie nie występują tu elementy zbędne. 
Guzowska oferuje nie tylko świetny kryminał i nieodparty klimat Krety, ale również interesujące zagadnienia ze świata archeologii. Jest to mieszanka, której nie sposób się oprzeć.

Jeżeli towarzyszycie mi od dłuższego czasu, na pewno znacie jeden z moich małych sekretów. Mianowicie, mam niepohamowany apetyt, gdy chodzi o romanse. Mogę czytać je bez ustanku, rano i wieczorem. Gdy jestem szczęśliwa i kiedy dopada mnie chandra. Jednak bolesną prawdą, która tyczy się tego gatunku, jest fakt, że niewiele jest pozycji interesujących i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Obok niektórych książek nie sposób przejść obojętnie. "Zapytaj astronautę" jest jedną z nich. W ostatnim czasie nie przyjmuję ofert recenzenckich ze względu na chroniczny brak czasu, ale tym razem nie mogłam się powstrzymać.

ALE O CO CHODZI?

Intuicyjnie wiemy, że to coś niesamowicie wciągającego. Kosmos to magia i tajemnica. Niezbadana przestrzeń, którą pragniemy poznać już od najmłodszych lat. Tim Peake rozprasza mgłę niepoznanego, jednocześnie nie odzierając Kosmosu z niezwykłości.

Tim Peake was the first British European Space Agency astronaut to visit the International Space Station, and might also be the first to call the wrong number on Christmas in space.
When he returned to Earth, he was overwhelmed with questions at his public appearances — what it's like on board the space station, training to be an astronaut, how it felt to return. So Peake put out a call for even more questions, and spun them all into "Ask an Astronaut" (Little, Brown and Co., 2017), a new book about life in space.

źródło: space.com

Tim Peake był pierwszym brytyjskim astronautą Europejskiej Agencji Kosmicznej, który odwiedził Międzynarodową Stację Kosmiczną, możliwe również, że pierwszym, który w święta wybrał zły numer z kosmosu.
Kiedy powrócił na Ziemię, był przytłoczony pytaniami, które padały podczas jego publicznych wystąpień - jak jest na pokładzie stacji kosmicznej, jak się trenuje, żeby zostać astronautą, jakie uczucie towarzyszy powrotowi. W związku z tym, Peake ogłosił, że przyjmie jeszcze więcej pytań i zebrał je wszystkie w "Zapytaj astronautę", nową książkę o życiu w kosmosie.

DLA SPRAGNIONYCH WIEDZY

W pewnym stopniu przewidywałam, co zastanę pośród stron. Nie miałam wątpliwości, że będzie to interesująca lektura, pełna nowości i poruszająca tematy, które przyciągają uwagę każdego czytelnika - wcześniej czy później. Jednego się nie spodziewałam i czuję się w obowiązku, żeby Was uprzedzić.
Mianowicie, żeby odpowiednio docenić książkę - stawiane pytania i udzielane odpowiedzi, musicie posiadać pewne rozeznanie w temacie nauk przyrodniczych. Szczególnie pierwsze strony eksploatują naszą wiedzę. Autor wszystko tłumaczy powoli i zrozumiale, co nie zmienia faktu, że czytelnik musi posiadać fundament, który przyjmie oferowane informacje.

Wiem, że wielu może się w tej chwili zniechęcić. Niesłusznie. Jest to lektura, która ma nas czegoś nauczyć i rozwiać mgłę tajemnicy, którą tworzymy już od dzieciństwa wokół wszystkiego, co dotyczy kosmosu i astronautów. Czas na twarde fakty. Prawdą jest, że szczególnie wartościowe są te książki, które wymagają od czytelnika zaangażowania i aktywują od dawna uśpioną wiedzę. Pobudzają pragnienie poznania i kreatywność. "Zapytaj astronautę" to właśnie taka pozycja.

JAK ZA SZKOLNYCH LAT

Jednak, niech nie zrażają się niechętni nauce! Podczas lektury pojawia się wiele pytań, które każdemu z nas choć raz przemknęły przez myśl. Peake odpowiada na nie z właściwym sobie humorem i dystansem. Omawia z czytelnikiem każdy aspekt codzienności na pokładzie ISS, od ćwiczeń, przez łazienkę, do prowadzonych doświadczeń i eksperymentów.
Autor ma bardzo przystępne pióro, co sprawia, że czujemy się, jakbyśmy prowadzili z nim wywiad dla szkolnej gazetki. On, ja, talerzyk zeschłych ciasteczek oraz chłodna herbata. I nic z tego nie ma znaczenia, ponieważ pomiędzy nami toczy się fascynująca rozmowa. Pełna gwiazd oraz wolna od grawitacji.

Dobremu rozmówcy nikt z nas nie powinien odmawiać. Poza tym, jeżeli nie sobie, książkę możecie podarować komuś bliskiemu, kto kocha nie tylko czytać, ale również poznawać i uczyć się. W tej pozycji każdy znajdzie coś dla siebie. Wystarczy odnaleźć właściwe pytanie.

Obok niektórych książek nie sposób przejść obojętnie. "Zapytaj astronautę" jest jedną z nich. W ostatnim czasie nie przyjmuję ofert recenzenckich ze względu na chroniczny brak czasu, ale tym razem nie mogłam się powstrzymać.

ALE O CO CHODZI?

Intuicyjnie wiemy, że to coś niesamowicie wciągającego. Kosmos to magia i tajemnica. Niezbadana przestrzeń, którą pragniemy poznać...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

NIEPRZYGOTOWANI

Są książki, które powinien przeczytać każdy z nas. Nie mówię tutaj o lekturach obowiązkowych takich jak: "Lalka", "Mistrz i Małgorzata" czy "Paragraf 22". Odwołuję się do pozycji czysto informacyjnych, których zadaniem jest uczyć nas życia.

Bądźmy szczerzy. Mamy wrażenie, że dzięki technologii opanowaliśmy wszystkie niezbędne nam umiejętności. Tymczasem, pomimo nieprzebranej ilości wiadomości, do których mamy dostęp, nasza wiedza własna z dnia na dzień maleje. Kiedyś powszechne informacje dzisiaj traktujemy z namaszczeniem, ponieważ nasze wychowanie ich nie objęło.
Siedząc w babcinej kuchni, zaciągając się jedynym w swoim rodzaju zapachem pieczonych jabłek, przywoływałam z pamięci obrazy ziół, drzew i kwiatów. Następnie łączyłam je w całość z nazwami, które pojawiały się w treści książki opartej o kolana. Na tym skończył się mój wkład. Okazało się, że tak jak większość moich rówieśników, jestem nieprzygotowana do życia. Świadoma dobra, jakie oferuje natura, ale nie potrafiąca go wykorzystać.

APTEKA PANA BOGA

Autor zauważył narastający w Polsce problem szerokiego dostępu do leków. Medykamenty kupujemy na własną rękę. Następnie, nie czytając uważnie ulotki, przystępujemy do samowolnej kuracji. Nie ma w nas refleksji o możliwych późniejszych konsekwencjach. Ślepo wierzymy reklamom. Do wszelkich ziołowych zamienników podchodzimy z awersją właściwą dzieciom. Co za paradoks, że lepiej od właściwości żurawiny, znałam tekst reklamy leku na nadciśnienie. Tak właśnie żyjemy. Podążamy za telewizją i internetem, tym samym napełniając umysł pustymi formułkami, bez żadnej konkretnej treści. Nie szukamy. Nie zgłębiamy tematu. Chcemy osiągnąć możliwie najlepsze efekty jak najmniejszym kosztem.

"Polacy należą do najliczniejszych konsumentów syntetyków przeciwbólowych w Europie. Statystyki wprost zatrważają: rocznie zażywa się w Polsce ponad 2 miliardy tabletek (zwykle reklamowanych w telewizji). Aż 6% pacjentów przyznaje, że leki na ból stosuje profilaktycznie, a 40% sięga po nie nawet przy pierwszych, mało dotkliwych dolegliwościach bólowych."

"Nie lecz się reklamami leków" to poręczne kompendium dla laików, którymi jesteśmy. Zbiór ciekawostek, zastosowań oraz drogowskaz, który ma kierować nas drogą zdrowia bez niepotrzebnych chemicznych dodatków. Niemal wszystko, czego się dowiedziałam, jest dla mnie nowością. Niektóre fragmenty cytowałam babci, która patrzyła na mnie z politowaniem. Słusznie.

"Nasze prababki wiedziały, co dobre."

Zbigniew T. Nowak w swojej książce zawiera to, co najważniejsze. Unaocznia najpoważniejsze choroby cywilizacyjne, a następnie przytacza rośliny, które mogą pomóc nam uporać się z problemem, a nawet mu zapobiec. Dokładnie opisuje, w jaki sposób korzystać z apteki Pana Boga. Książka obfituje w interesujące i dokładne przepisy oraz zdjęcia, które mobilizują do działania.

"Nie lecz się reklamami leków" to niezbędne i niezwykle wartościowe przedłużenie poprzedniej książki autorka. Pozycja warta uwagi. Nie sposób przejść obok niej obojętnie.

NIEPRZYGOTOWANI

Są książki, które powinien przeczytać każdy z nas. Nie mówię tutaj o lekturach obowiązkowych takich jak: "Lalka", "Mistrz i Małgorzata" czy "Paragraf 22". Odwołuję się do pozycji czysto informacyjnych, których zadaniem jest uczyć nas życia.

Bądźmy szczerzy. Mamy wrażenie, że dzięki technologii opanowaliśmy wszystkie niezbędne nam umiejętności. Tymczasem,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Rozwój [rzecz.]
«proces przechodzenia do stanów lub form bardziej złożonych lub pod pewnym względem doskonalszych; też: stadium tego procesu»
To zjawisko zaobserwowałam u K.N.Haner - autorki "Snów Morfeusza". Recenzja tej pozycji pojawiła się na blogu i jako jedna z niewielu miała wydźwięk negatywny. Wzburzyłam środowisko fanowskie i nie tylko... autorzy bali się przesyłać mi książki. Z racji dosadnych słów i szczerości wywołałam popłoch wśród twórców.

Ale do rzeczy!

"Zakazany układ" - słyszeliście o nim? Jeżeli nie, zaraz nadrobicie zaległości.

ŚWIADEK

Nicole Bright przeszła piekło. Została popchnięta do czynu, który jest krzykiem bezsilności i strachu - do samobójstwa. Stojąc twarzą w twarz ze śmiercią usłyszała strzał. Na ziemię upadł człowiek. Ciało zareagowało, zanim umysł przeanalizował rozgrywające się wydarzenia.

Marcus Accardo nie ma serca. Nie ma duszy. Za to jego ręce ociekają krwią winnych i niewinnych. Pewnej nocy wymierzał mafijną sprawiedliwość - kolejne nieoddane pieniądze, kolejna śmierć, strzał i bardzo niespodziewany krzyk. Uciekająca kobieta. Pistolet przystawiony do jej głowy. Aroganckie słowa...
-Zabierasz dusze wszystkich, których ranisz. Obdzierasz ich z uczuć, emocji i wszystkich wartości, a to wszystko siedzi teraz w tobie. Masz odwagę zabić niewinnego człowieka, a nie masz odwagi zabić dziewczyny, która cię o to prosi? Nie masz jaj, żałosny gangsterze(...).
Człowiek bez serca... stchórzył.

K.N.Haner udało się skonstruować bohaterów, którzy są pozornie bardzo różni, ale w gruncie rzeczy oboje stanowią naczynia dla zagubionych, bezbronnych dusz. Zarówno Nicole, jak i Marcus poszukują ukojenia. Nie gwałtownych namiętności, dzikości czy agresji.

Nicole jest delikatna, kobieca, uległa, a zarazem ma w sobie żyłkę wojownika. Pewną nieustępliwość, która nie pozwala jej zatracić się w rozpaczy. Jest pyskata, czasami kąśliwa, ale nie ma w sobie dziecinności.
Szturmem zdobywa serca napotykanych mężczyzn, a robi to mimowolnie.
Muszę porównać ją do Cassandry ze "Snów Morfeusza". Trudno tego nie zrobić, równie ciężko zignorować postęp jaki poczyniła autorka.

Nicole straciła egoizm, infantylność, chwiejność i niesympatyczny charakter. Nabrała realności. Jest kobietą, która zdobyła moją przychylność.

Marcus to gangster, który swoje uczucia pochował bardzo dawno temu. Nicole mimowolnie pobudziła jego serce do życia.
Dziewczyna najpierw wzbudza w nim fascynację. Stopniowo przekształca się ona w miłość. Najważniejsza w tym procesie jest droga, którą przebywa Marcus. To, jak uczy się troskliwości i delikatności. Zasad, których przestrzegać powinien każdy mężczyzna. Zmiana, która w nim zachodzi, jest trudna do opisania oraz ciężka do przeoczenia.

Dlatego ten niepospolity mężczyzna wywołuje u czytelnika tak silne emocje - najpierw niechęć, która stopniowo przekształca się w niepewność i wahanie, by w końcu z pełną siłą uderzyła w nas sympatia. Ciepło i tęsknota. Jednak trzeba je w sobie najpierw odnaleźć, a następnie pobudzić do życia.

K.N.Haner połączyła antagonistyczne cechy charakteru, co dało obraz autentyczny i życiowy. Bohaterowie nie są tylko źli czy dobrzy. Jak my, ludzie, miotają się pomiędzy wyborami, błądzą, poszukują i chwytają chwile szczęścia w dłonie.

BOSS

Jesteście pewnie ciekawi, co powiem na temat seksu. Nie będę trzymać Was dłużej w niepewności.

Pierwsze, co mnie uderzyło to częstotliwość scen, w których opisane są zbliżenia. Sam początek to niezaprzeczalne napięcie seksualne, trzymające w napięciu wymiany zdań. Jakby od nowa odkryta seksualność.
Buzuje pożądanie - nie da się ukryć, że autorka świetnie manewruje słowem. Sugeruje zbliżenie, pobudza, a następnie szybko się wycofuje. To podchody, których oczekiwałam. Poznawanie swoich oczekiwań, narastanie żądzy.
Seks pojawia się trochę później i muszę ukłonić się autorce, ponieważ opisy nie są banalne czy sztampowe. Trzymają fason, pobudzają, kuszą... spełniają wszystkie wymagania, które postawiłam powieści erotycznej. Ponadto, sceny gwałtu zostały nam oszczędzone.

Mogę śmiało napisać, że wszystkie normy, które ustaliłam po przeczytaniu "Snów Morfeusza", zostały spełnione w "Zakazanym układzie".

MAFIA

Ponownie K.N. Haner świetnie poradziła sobie z kreacją świata przedstawionego. Pomysł, by wprowadzić tematykę mafijną jest obłędny. Nie znam się na życiu przeciętnego gangstera. Mogę za to powiedzieć, że ilość scen, za pomocą których Haner zaopatrzyła nas w wiedzę o codzienności mafiozów, jest wystarczająca, by powiedzieć, że w książce, prócz wątku romantycznego, króluje także sensacja.

Czymś całkiem dla mnie niespodziewanym była ciąża głównej bohaterki. Emocje, które nadeszły wraz z tą nowiną, są nie do opisania. Równocześnie, jakby z chwilą odkrycia tego faktu, w autorce coś przeskoczyło. O ile na początku książka była dobra, to nagle zaczęła wywoływać stany przedzawałowe.

Rozwiązanie akcji jest czymś nieoczywistym i na usta przywołuje słowa "jak mogłaś?!". Zakończenie książki w takim momencie jest zwyczajnie okrutne. Z niecierpliwością czekam na następną część.

"Zakazany układ" to naprawdę dobry romans erotyczny - pełen zwrotów akcji, adrenaliny i niespodziewanej równowagi.

Rozwój [rzecz.]
«proces przechodzenia do stanów lub form bardziej złożonych lub pod pewnym względem doskonalszych; też: stadium tego procesu»
To zjawisko zaobserwowałam u K.N.Haner - autorki "Snów Morfeusza". Recenzja tej pozycji pojawiła się na blogu i jako jedna z niewielu miała wydźwięk negatywny. Wzburzyłam środowisko fanowskie i nie tylko... autorzy bali się przesyłać...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

MÓJ DRUGI RAZ

Myślę, że każda recenzentka musi w pewnym momencie swojego życia coś sobie uświadomić. Mianowicie, gdy czytamy konkretne tytuły z gatunku romans po raz pierwszy... rzadko kieruje nami rozsądek. Jak to kobiety zatapiamy się w scenach seksu, słodkich słówkach i silnych, zaborczych mężczyznach. Z czystym sercem mogę powiedzieć, że w tej kwestii jestem specjalistką. Z romansami zazwyczaj jest u mnie tak, że pochłaniam je w jeden dzień, zachwycam się, wzdycham i wychwalam, choć logiczna (niewielka) część mojego mózgu wie, że książka, którą własnie przeczytałam na pewno ma kilka wad. Jednak będąc zamroczoną decyduję się ich nie dostrzegać, ponieważ wiem, że kolejne czytelniczki, które będą polegać na mojej opinii, również ulegną i poddadzą się czarowi książki.

"Dominic" jest pierwszą pozycją, którą recenzuję w wydaniu polskich, a z którą miałam już styczność w wersji anglojęzycznej. Ostatnimi czasy recenzja trzeciej części serii - "Kane" - cieszy się na blogu dużym powodzeniem. Nie sądzicie chyba, że pominęłam wcześniejsze książki? Dlaczego zrecenzowałam tylko "Kane'a"? Kto to wie? Wydaje mi się, że pozostanie to nieodkrytą tajemnicą, ale wszystko można nadrobić.

HARPIA VS. ZAŚLEPIONA

Na pewno nie zdziwi Was moje szczere wyzwanie, że "Dominica" pochłonęłam w jeden dzień, gdy tylko otrzymałam przesyłkę. Mam ochotę pogrozić sobie palcem. Książka, jak to romans, nie okazała się wyzwaniem, ale mam teraz mieszane uczucia. Z jednej strony chcę zrecenzować ją jako czytelniczka, która pozostaje zaślepiona oparami miłości. Z drugiej... obudziła się we mnie opierzona harpia pragnąca trochę ponarzekać.

"Dominic" od zawsze budził we mnie sprzeczne uczucia. To bezpieczne stwierdzenie, które wynika z faktu, że wiele w nim przekleństw i wyzwisk padających ze strony zarówno Bronagh, jak i Dominica. Nie szczędzą sobie krwistych obelg, które nawet mnie czasami wbijały w fotel, a jestem dość tolerancyjna. Mam wrażenie, że L.A. Casey w tej kwestii trochę przesadziła. Młode pokolenie, wbrew pozorom, nieważne jak gorącą ma krew, nie jest aż tak agresywne i źle wychowane. Ta charakterystyka, która ma miejsce przynajmniej do połowy książki, trochę mnie ubodła. Równocześnie rozumiem dążenie autorki, by relacji Bronagh-Dominic nadać określony - burzliwy - wydźwięk.

Dominic nie jest tylko niegrzecznym chłopcem. Wraz z braćmi prowadzą interesy, o których nie powinno mówić się na głos. Bronagh zaś to zamknięta w sobie dziewczyna z garścią ciętych ripost w kieszeni. Stanowią specyficzną parę. Tworzą coś, co wielu psychologów nazwałoby niezdrowym związkiem. Ciągle się kłócą, zachowują się agresywnie i szczeniacko, ich wybory dyktowane są przez hormony.
Casey udało się w tym wszystkim znaleźć chwiejną równowagę. Awantury są ogniste i nieustępliwe, ale codzienność bohaterów przeplata troska wobec siebie nawzajem, szczere zainteresowanie i ostry humor.

Czytelnikowi trudno nie zauważyć gorącego przyciągania, które istnieje pomiędzy tą dwójką. "Dominic" to pierwsza książka z serii i według mnie najbardziej młodzieżowa. Para znajduje się w istnej burzy hormonów, towarzyszy im ciągłe przeciąganie liny i próba sił.

WYBIERZ FAWORYTA

Dopiero na końcu Casey oferuje czytelnikowi przedsmak czegoś innego niż romans. Wprowadza element niebezpieczeństwa i wycisza bohaterów. Odrzuca agresje i niepewność na rzecz rodziny i poznawania siebie nawzajem.

Nie wiem, czy autorka celowo zdecydowała się na taki ruch. Nie pozostawia jednak wątpliwości fakt, że "Dominic" jest lekturą dla rozedrganych licealistek i spragnionych zaborczych mężczyzn singielek. Kolejne części mogą okazać się o wiele bardziej dojrzałe i zrównoważone ze względu na wiek bohaterów.

"Dominic" jest wdzięcznym wprowadzeniem w świat Braci Slater. Na kolejnych stronach poznajemy wszystkich członków rodziny - ich charaktery, sylwetki i sekrety. Tych nie brakuje. Każdy z braci to typowy uroczy, modelowy facet, który w swoim wnętrzu kryje niezliczoną ilość tajemnic. Już teraz możemy wybrać swojego faworyta i kibicować mu w dalszych częściach, które z równą mocą jak "Dominic" zawojują rynek.

ROMANS. UWAGA! NADAJE SIĘ DO JEDNOKROTNEGO UŻYTKU

W "Dominicu" wyczuwalne jest niedoświadczenie autorki. Pewna naiwność i nieudolność w prowadzeniu postaci i akcji, ale książka, o dziwo, broni się nawet po tylu latach. To pozycja pełna ekstremów, która nie godzi się na żadne kompromisy i jest równie bezceremonialna jak nastolatki.

Czyta się bardzo szybko, nawet za drugim razem, choć nie zachwyca już tak bardzo. Dalej cenię sobie Casey i jej książki, a szczególnie "Dominica", ale tym razem patrzyłam na ten romans z całkiem innej perspektywy. Było to ciekawe doświadczenie, które utwierdza mnie w przekonaniu, że romanse powinno czytać się tylko raz, lecz z pełnym uwielbienia zaangażowaniem.

MÓJ DRUGI RAZ

Myślę, że każda recenzentka musi w pewnym momencie swojego życia coś sobie uświadomić. Mianowicie, gdy czytamy konkretne tytuły z gatunku romans po raz pierwszy... rzadko kieruje nami rozsądek. Jak to kobiety zatapiamy się w scenach seksu, słodkich słówkach i silnych, zaborczych mężczyznach. Z czystym sercem mogę powiedzieć, że w tej kwestii jestem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

EKO-KSIĄŻKI

Ostatnio obserwujemy ich wysyp. Rynek zalewają nowi autorzy, którzy piszą o roślinach, zwierzętach i ekologii w ogóle. Często są to laicy podbijający serca czytelników lekkością pióra i szczerym umiłowaniem wiedzy.

"Moje pragnienie bycia naukowcem opierało się na głęboko zakorzenionym instynkcie i niczym więcej. (...) Jako kobieta naukowiec wciąż należę do swego rodzaju unikatów, ale w głębi duszy nigdy nie byłam nikim innym."

Czasami zdarzają się profesjonaliści, na których ciąży jedyna w swoim rodzaju presja. Odbiorca oczekuje skondensowanej dawki informacji na dany temat, przekazanej w sposób przystępny i zrozumiały, ale przede wszystkim profesjonalny. Naukowa terminologia i opis pracy badacza, z jednoczesnym zachowaniem umiaru.

ZWIĄZEK ZŁOŻONY

"Lab Girl. Opowieść o kobiece naukowcu, drzewach i miłości" - tytuł oddaje sedno książki. Jądro, wokół którego Jahren zbudowała, specjalnie dla czytelnika, cały swój świat.

Autorka zdecydowała się na syntezę, tworząc związek złożony.
Jego trzon stanowią drzewa. To od nich wszystko się zaczyna. Stanowią początek i koniec książki. Nadają stały i niezmienny rytm. Korzenie i liście, drewno i sęki, kwiaty i owoce - trzy bloki, według których została podzielona powieść. W każdym bloku obecne są rozdziały o wybranych fragmentach drzew. Pojawiają się regularnie. Nadają ciągłość i sprawiają, że luźno powiązane historie z życia Jahren nabierają spójności.

"Ludzie są jak rośliny: rosną w stronę światła. Wybrałam nauki przyrodnicze, ponieważ dawały mi to, czego potrzebowałam: dom w dosłownym tego słowa znaczeniu, czyli z definicji bezpieczne miejsce."

Drzewa są nierozerwalnie połączone z pracą autorki jako naukowca. To wiedza od zawsze była jej siłą napędową. Laboratoria, badania, zdobywanie grantów i walka o pozycje w świecie zdominowanym przez mężczyzn - można nazwać to listowiem książki.
Hope Jahren jest naukowcem do szpiku kości. Niezmordowanym, gotowym do poświęceń i nieznającym słowa porażka. Jest dziewczyną, która wychowała się w laboratoriach, przeżyła w nich większość swojego życia i w każdym zostawiła cząstkę swojego serca. Wszyscy wiemy, że "ta dom, gdzie serce twoje".

"Nigdy nie uznam żadnego narzędzia za bezużyteczne i nigdy nie przyznam, że któregoś nie potrzebuję. Nigdy nie przestanę mieć wilczego apetytu na naukę, bez względu na to, jak bardzo go ona karmi."

Czytelnik nie zawsze zna terminologię na tyle, by nadążyć za umysłem autorki. Jest to bez wątpienia jedno z największych wyzwań tej książki. Zarówno naukowe wywody, jak i badania oraz eksperymenty potrafią przytłoczyć. Zmuszają do intensywnej analizy, pochłaniają duże porcje energii i wymagają znajomości przynajmniej podstawowych pojęć biologicznych. Tym, co kusi i wabi czytelnika jak kwiaty i owoce wabią owady i zwierzęta, jest osobowość Jahren. To w jaki sposób nawiązuje przyjaźnie, radzi sobie z codziennością oraz jak bezgranicznie poświęca się pracy. Jej przeszłość, teraźniejszość i plany na przyszłość.

"(...) rośliny dobrze wiedzą, że gdy twój świat drastycznie się zmienia, ważne jest, by umieć rozpoznać tę jedną rzecz, na której zawsze możesz polegać."

"Lab Girl" to bardzo intymna powieść, która niewiele ma w sobie z chłodu laboratorium.

ZROZUMIEĆ JAHREN

Hope Jahren udaje się zaczarować czytelnika. Jest kobietą niezwykle ambitną i pełną wiary, że wysiłek zawsze się opłaca. Stanowi wzór, który każda z nas chciałaby naśladować. Jednak podejrzewam, że zaledwie jednostki wiedziałyby, w jaki sposób. Takie życie wymaga okrutnego wyrzeczenia się własnych potrzeb na rzecz nauki. Ogromnej miłości, którą trzeba obdarzyć pracę i wiary, którą należy obdarzyć najbliższych współpracowników.

"Prawdziwy naukowiec nie wykonuje opisanych eksperymentów, ale opracowuje własne, tworząc tym samym nową wiedzę. Przejście między robieniem tego, co wam mówią, a mówieniem sobie samemu, co robić (...), pod wieloma względami jest to najtrudniejsza i najbardziej przerażająca rzecz, jaką doktorant może zrobić (...)."

"Lab Girl" to opowieść o poszukiwaniu spełnienia, małych wielkich odkryciach i nauce, ale także o miłości, na którą każdy z nas zasługuje.
Musicie poznać Hope, by pojąć jak ognistą ma duszę. Zrozumienie jej psychiki zajmuje dużo czasu. Podejrzewam, że wielu po drodze zrezygnuje. Jahren jest wyjątkowa. Dla mnie jednak okazała się oryginalnym i wartym poznania charakterem. Osobą z wielkim potencjałem i wiedzą, ale jeszcze większym sercem.

Kobieta godna podziwu.

POZYCJA OBOWIĄZKOWA!

"Lab Girl. Opowieść o kobiece naukowcu, drzewach i miłości" to książka opowiadająca o drzewach w przystępny, niemal bajkowy sposób. Historia kobiety, która zapragnęła zostać naukowcem i osiągnęła swój cel. To opowieść o poświęceniu, miłości i niezłomnej przyjaźni.
Pozycja obowiązkowa!

EKO-KSIĄŻKI

Ostatnio obserwujemy ich wysyp. Rynek zalewają nowi autorzy, którzy piszą o roślinach, zwierzętach i ekologii w ogóle. Często są to laicy podbijający serca czytelników lekkością pióra i szczerym umiłowaniem wiedzy.

"Moje pragnienie bycia naukowcem opierało się na głęboko zakorzenionym instynkcie i niczym więcej. (...) Jako kobieta naukowiec wciąż należę do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przeszłość winna pozostać przeszłością. Czas przeszły daje nam tak wiele możliwości. Możemy wypchnąć zdarzenia z pamięci, zwyczajnie o nich zapomnieć lub naumyślnie pomijać. O przeszłości pisze się epopeje lub grzebie się ją w nieoznakowanym grobie pamięci. Nie ma nic pomiędzy.

"(...) NIE MA GROŹBY SZANTAŻU, JEŚLI NIE MA SEKRETÓW."

Alexis Shaw to młoda kobieta, która w niesprawiedliwie krótkim czasie traci dwie najbliższe sobie osoby - matkę i babcię. Ich śmierć jest bolesna i niezasłużona. Lexy po kontakcie z prawnikiem otrzymuje, a następnie znajduje, dokumenty. Pliki listów i kartek z dziennika. Wszystkie mają już swoje lata i obnażają tą z kobiet, która zawsze część siebie kryła w cieniu. Krok po kroku Ursula - babcia Lexy - wyjawia swoje i cudze tajemnice. Każde kolejne zdanie i kartka wiodą główną bohaterkę do miejsca, gdzie wszystko się zaczęło. Do skąpanych w słońcu bezdroży i szaleńczych duchów przeszłości. Do Malawi w Afryce.

"Ta obcość jest dobra, jak mi się zdaje. Oznacza, że wy też możecie być inni, przynajmniej odrobinę, bo rodzime zasady i obostrzenia tu nie obowiązują."

"List z przeszłości" to prawdziwy thriller, który przez większą część książki oplata czytelnika cienką siecią kłamstw, niedopowiedzień i półprawd. Aż do ostatnich stron trzyma w napięciu. Wraz z Lexy odnajdujemy kolejne elementy układanki, choć nie jest to łatwe. Nawet sprzymierzeńcy w ostatecznym rozrachunku okazują się kłamcami, a wina rozłożona jest na trzy. To lektura, która wywołuje ciarki i niezwykle wciąga, ale jednocześnie zmusza do głębszej refleksji.


"Pieniądze stanowią kokon bezpieczeństwa, otumaniają."

Pokazuje, że ideały nie istnieją. Nawet najbardziej poczciwe i prawdomówne dusze kryją w sobie mrok. Przyjaźń jest silniejsza niż śmierć i przezwycięży nawet czyste przerażenie. Nie ma na świecie niz gorszego niż kłamstwo i dwulicowi mężczyźni. Nikt nigdy nie jest bez winy. Kłamstwo zaś to druga natura człowieka.

"MŁODE KOBIETY NIGDY NIE POJMUJĄ WŁADZY, JAKĄ POSIADAJĄ."

Wilson w kreacji głównej bohaterki skryła inne, równie istotne, postaci. Ich młode duchy, które kiedyś popelniły tak karygodne czyny. Lexy jest jakby ich mieszanką. Najpiękniejszym, a zarazem najbardziej nieprzewidywalnym tworem.
Czytelnikowi trudno ją poznać. Oczami wyobraźni widzimy jej aparycję i główne cechy charakteru. Wszystko to wywołuje silne, czasami sprzeczne emocje, a jednak przez cały czas miałam wrażenie, że nasza ocena nigdy nie będzie słuszna i sprawiedliwa. Lexy przypomina mi każdą z nas. Otoczeniu pokazujemy pewien obraz, który pragniemy zachować i utrzymać. W głębi naszych dusz kryjemy o wiele więcej. Dlatego tak trudno rozszyfrować Lexy. Nie dajcie się zwieść.

"Może to się właśnie dzieje, gdy ktoś umiera: wchłaniamy jego część. Niczym iskrę wiecznego płomienia."

Jej podróż do Malawi jest spontaniczna i wypełniona niezdecydowaniem. Czymś podobnym do strachu, co długo powstrzymuje ją przed sięgnięciem do teczek i zapoznaniem się z ich treścią. Gdy już podejmuje zdecydowany krok, rzuca się w wir wydarzeń i niemal wyszarpuje przeszłość z uścisku zmarłych i tych na krawędzi śmierci. Jest popędliwa i nie ma litości. Szuka odpowiedzi, ale także ciepła i domu. Tego wszystkiego, co los niedawno jej odebrał. Rodziny.

"AFRYKA NALEŻAŁA DO PRZESZŁOŚCI (...)."

"List z przeszłości" to świetna książka. Thriller, który nie mrozi krwi w żyłach, ale zdecydowanie wywołuje dreszcz silniejszych emocji. Skupia uwagę czytelnika i kieruje jego umysł na materię ważną, której znaczenie usilnie się umniejsza. Na przeszłość.

Przeszłość winna pozostać przeszłością. Czas przeszły daje nam tak wiele możliwości. Możemy wypchnąć zdarzenia z pamięci, zwyczajnie o nich zapomnieć lub naumyślnie pomijać. O przeszłości pisze się epopeje lub grzebie się ją w nieoznakowanym grobie pamięci. Nie ma nic pomiędzy.

"(...) NIE MA GROŹBY SZANTAŻU, JEŚLI NIE MA SEKRETÓW."

Alexis Shaw to młoda kobieta, która w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

NIEODŁĄCZNY TOWARZYSZ

Kalendarz dla mnie - osoby, której nie trzymają się daty i spotkania - jest elementem codzienności. Zapisuję dosłownie wszystko - rzeczy "do zrobienia", numery telefonów, nadchodzące spotkania, a czasem własne myśli i możliwe recenzje. Dla mnie kalendarz to nieodłączny towarzysz. Przedmiot mający stałe i trwałe połączenie z moim mózgiem.

Muszę jednak przyznać, że nigdy nie zastanawiałam się nad wyglądem owego kalendarza. Zawsze celowałam w utylitaryzm. Nigdy też nie przeszło mi przez myśl, że prócz kontroli mijających dni, kalendarz mógłby również pełnić inne, bardziej zaawansowane, funkcje.

"Czaromarownik" zwrócił moją uwagę nie tylko tym, że jest poręczny i kobiecy. To kalendarz kompleksowo zaopatrzony. Całkowicie przezorny. Dwie cechy, które ubóstwiam zarówno u ludzi, jak i w przedmiotach codziennego użytku.

UKŁON W STRONĘ WŁAŚCICIELA

Ezoteryka jest stałym elementem kalendarza - trochę mistycznym, czasami wywołującym dreszcz magicznego niepokoju, ale głównie interesującym. Pojawia się już na pierwszych stronach, gdzie zapoznajemy się z przeznaczonym nam horoskopem.

Z logicznego punktu widzenia wiemy, że nie warto wierzyć w takie rzeczy, ale pozytywne nastawienie to klucz do sukcesu. Jeżeli przekonamy same siebie, że rok 2018 będzie owocny i sprzyjający, być może uda nam się "zaczarować" rzeczywistość. W końcu grunt to nastawienie! Poza tym, horoskop dla każdego znaku zodiaku jest bardzo optymistyczny, więc mimowolnie czujemy się pokrzepione.
Nieodłącznie z hasłem "ezoteryka" nadchodzi magia Księżyca, Noc Kupały i przesądy, na które wciąż zważamy. "Czaromarownik" skupia uwagę użytkownika na słowiańskich korzeniach, które posiada większość z nas - w mniejszym lub większym stopniu.

Stanowi on część kobiecego - niezbędnego - wyposażenia. W torebce lub poręcznym plecaku zajmie należne mu miejsce, zaraz obok perfum, fluidu i chusteczek nawilżających.

Zaglądnięcie do kalendarza szybko stanie się naszym nawykiem. Czymś, czego będziemy wyczekiwać z ustęsknieniem. Liczne porady, które znajdują się na końcu niemal każdego tygodnia, są podsumowaniem i zachętą, by w niedzielę pozwolić sobie na odpoczynek. Trochę rozpieścić swoją osobę.

"Czaromarownik" stawia na zdrowie i ciało. Znajdziemy w nim przepisy na koktajle, domowe kosmetyki i wiele więcej. Wszystkie wskazówki mają pomóc nam uporządkować otoczenie i codzienność. Wspomóc umysł w walce ze stresem oraz ciało, które każdego dnia poddajemy coraz to nowym wyzwaniom.

Każdy dzień opatrzony jest krótką sentencją, która pobudza do uśmiechu i na chwilę wyrywa myśli z wytyczonego pracą i obowiązkami toru. To taki ukłon w stronę właściciela - niefrasobliwy i pełen optymizmu.

DLA CIEBIE

"Czaromarownik" to kalendarz dla każdej z nas, ponieważ skupia się na użytkowniku. Nie tylko przechowuje naszą codzienność, nie tylko bierze. Również daje - chwilę odpoczynku, śmiechu i garść ciekawostek. Kobiecość promieniuje ze stron. Dopełnia ją wniesiona przez nas odpowiedzialność i oferowana beztroska.

NIEODŁĄCZNY TOWARZYSZ

Kalendarz dla mnie - osoby, której nie trzymają się daty i spotkania - jest elementem codzienności. Zapisuję dosłownie wszystko - rzeczy "do zrobienia", numery telefonów, nadchodzące spotkania, a czasem własne myśli i możliwe recenzje. Dla mnie kalendarz to nieodłączny towarzysz. Przedmiot mający stałe i trwałe połączenie z moim mózgiem.

Muszę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

NIEWYCZERPANY

Powstanie Warszawskie to temat, który nigdy nie straci na aktualności. Co roku wydawanego są kolejne książki traktujące o tym wydarzeniu. Są to często suche sprawozdania i obiektywne wywody. Jednak te zainteresują tylko pasjonatów. To, co zaciekawi przeciętnego czytelnika, to relacja świadka.

"Książka ta nie powstała po to, żeby oceniać czy Powstanie Warszawskie miało sens. (...) Nie ma sensu zastanawiać się nad tym. Bo prawda jest taka, że nikt nie wie, jak by się zachował, gdyby jego wolność została brutalnie zabrana."

Zawsze będzie to subiektywna opowieść, pełna rozedrganych słów i nieformalnych zwrotów. Taka książka będzie miała zapach minionego strachu, żalu i zawahania. Będzie miała moc, by poruszać dusze.

WSPOMNIENIA

"Pocztówki z powstania" zawierają wspomnienia ośmiu osób, które w czasie powstania przebywały w Warszawie lub brały w nim udział.

"Z jednej strony Powstanie to poczucie wspólnoty, bohaterstwa i poświęcenia. Z drugiej, to zatrważająca liczba młodych ludzi, którzy poświęcili się, przelali krew za ojczyznę. Żadne pokolenie nie będzie w stanie odpowiedzieć, czy Powstanie miało sens, czy też nie. Jedno jest pewne: Powstanie to rzecz zastana i nikt nie cofnie już czasu."

Ta forma komunikacji z czytelnikiem posiada zarówno zalety, jak i wady. Pozwala na bliższy kontakt odbiorcy z przeszłością, wywołuje silne emocje i tworzy więź.
Wybór autora świadczy o jego wierze w osoby relacjonujące i pewności siebie. Zawsze istnieje jednak prawdopodobieństwo, że opowiadający nie posiadają zdolności barda. Wtedy książkę, chociaż ta bez wątpienia posiada wiele cennych informacji, czyta się ciężko i długo.

"Wojnę poniekąd dziedziczy się wraz z genami. Ja czuję ją w mojej krwi."

Krajewski pozwolił, by ci, którzy doświadczyli Powstania samodzielnie o nim opowiedzieli. Ich interesujące i wzruszające relacje opatrzył licznymi zdjęciami. Książka nie tylko przybliża czytelnikowi obraz Powstania, ale także za pomocą rozedrganych ujęć ukazuje niewielkie odłamki ówczesnej rzeczywistości.

POCZTÓWKI

"Pocztówki z powstania" to książka bardzo krótka. Wspomnienia są zwięzłe, ale poruszające. Zapadają w pamięć i rzeczywiście przypominają pocztówki. Zapisane dość dużą czcionką przykuwają uwagę z równą siłą jak okładka.

"Wojna uczyniła mnie zupełnie innym człowiekiem. Pełnym strachu, obaw. Wojna jest straszna. To prawdziwe piekło na ziemi."

Jest to pozycja, z którą warto się zapoznać. Niewielka objętość oferuje wystarczającą, ale nie przytłaczająca ilość materiału. Zdjęcia sprawiają, że wszystko, co napisane, staje się choć trochę namacalne. Autor oferuje czytelnikowi lekturę, która jest idealnym wstępem i zachętą do zgłębiania tematu.

NIEWYCZERPANY

Powstanie Warszawskie to temat, który nigdy nie straci na aktualności. Co roku wydawanego są kolejne książki traktujące o tym wydarzeniu. Są to często suche sprawozdania i obiektywne wywody. Jednak te zainteresują tylko pasjonatów. To, co zaciekawi przeciętnego czytelnika, to relacja świadka.

"Książka ta nie powstała po to, żeby oceniać czy Powstanie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W CZARNĄ DZIURĘ

Można powiedzieć, że romanse to moje oczko w głowie. Nie stronię od porządnych romansów erotycznych, ale wystrzegam się harlequinów i innych potworków. Nazwijcie mnie chciwą, jednak trudno ukryć, że najpierw patrzę na opis, następnie na okładkę, a wreszcie zaglądam na chwilę do środka, by "wyczuć" książkę. W ten sposób wystrzegam się, a przynajmniej usiłuję, złych pozycji, które mogą okazać się stratą czasu.

"Sexy bastard. Hard" wzięłam w ciemno, a nawet w czarną dziurę, więc miałam pewne obawy, ale muszę przyznać, że Wydawnictwo Kobiece, jak zwykle, stanęło na wysokości zadania.

POSTACIE EROTYCZNE

Książkę charakteryzuje niewielka objętość. Wielu mogłoby założyć, że w takim razie autorka nie miała do przekazania nic interesującego. Nie pozwólcie wpędzić się w stereotypy! Jagger oryginalnie rozpoczęła serię, która w swoim czasie może zdobyć wierne grono czytelników.

Historia Rydera i Cassie jest całkiem typowa, jeśli się nad tym zastanowić. To, co stanowi o możliwościach autorki, to styl i gorące sceny erotyczne. Zbliżenia pomiędzy bohaterami nie dominują książki, choć stanowią jej ważną część. Są tłem, seksownym i podgrzewającym krew w żyłach, dla szybko rozwijającej się relacji.

Główne postacie są na tyle precyzyjnie zarysowane, że czytelnik niemal natychmiast nawiązuje z nimi więź, ale wyczuwalny jest pewien niedosyt. Pragnęłam czegoś więcej. Kilku dodatkowych scen i wyszeptanych słów. Owszem, postacie nie ujęły mnie oryginalnością. Nie odnalazłam również autentyczności, którą tak szanuję. Jednak spodobała mi się ta pozycja.

Miało na to wpływ kilka czynników.

Autorka nigdy nie ukrywała, że serwuje czytelnikowi romans erotyczny, który ma rozpalać i pobudzać. Zadanie wykonała z nawiązką. Nie zapomniała także o odpowiedniej kreacji bohaterów. Nie są wyjątkowi, ich historie niei wywołują łez. To postacie z natury erotyczne. Nie lukrowane. Nie poranione. Perfekcyjnie dopasowane do gatunku.

Nie znajdują się w próżni. Autorka zbudowała świat przedstawiony, który stanie się podwaliną pod historie kolejnych bohaterów. Zaopatrzyła Cassie i Rydera w przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Ukształtowała ich osobowości, jakby mimochodem, ale bardzo wprawnie.

CIAŁO I ZMYSŁY

Jagger oferuje książkę, która budzi ciało i zmysły. Stroni od tandety. Skupia się na odczuciach i seksualności nie bagatelizując tła i fabuły, która, choć prosta, utrzymuje nas w napięciu.

Z niecierpliwością oczekuję następnych części.

W CZARNĄ DZIURĘ

Można powiedzieć, że romanse to moje oczko w głowie. Nie stronię od porządnych romansów erotycznych, ale wystrzegam się harlequinów i innych potworków. Nazwijcie mnie chciwą, jednak trudno ukryć, że najpierw patrzę na opis, następnie na okładkę, a wreszcie zaglądam na chwilę do środka, by "wyczuć" książkę. W ten sposób wystrzegam się, a przynajmniej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

STYGMATYZACJA

Niewiele jest autorek romansów, do których regularnie wracam. Jeszcze mniej jest tych, których nowo wydane książki są dla mnie, jako czytelniczki i kobiety, atrakcyjne i pożądane. Zazwyczaj romanse odrzucają mnie swoją powierzchownością. Zaślepieniem bohaterów i brakiem autentyczności. Nie tylko mnie. Wielu czytelników stygmatyzuje romanse jako książki niewartościowe i zwyczajnie głupie.

Przykrym pozostaje fakt, że rynek jest nieszczególnie wybredny. W związku z tym przeciętny czytelnik w swoim życiu spotyka się z wieloma pozycjami, które nie zasługują na miano prawdziwych romansów. Są to często harlequiny lub książki erotyczne. Z tego względu dopracowane i wciągające pozycje z gatunku romans docierają do mniejszej grupy odbiorców. Zapalonych miłośniczek, które śledzą dynamicznie zmieniający się rynek wydawniczy.

K.Bromberg jest autorką, która może pochwalić się pokaźnym dorobkiem pisarskim. "Down Shift. Bez hamulców" jest ósmą pozycją w serii Driven i dwunastą wydaną i opatrzoną jej nazwiskiem. Swoimi książkami nawróciła przynajmniej kilka kobiet, które stroniły od romansów. Stanowi stały punkt w wydawniczym świecie pisząc o miłości, seksie i życiu z lekkością, której każda z nas pragnie.

HATE\LOVE

"Down Shift. Bez hamulców", tak jak każda poprzednia i zapewne nadchodząca książka Bromberg, ma w sobie coś nieodpartego. Przyciąga i wabi już od pierwszych stron.

"(...) różnica pomiędzy tym, czego chcemy, a tym, czego potrzebujemy, to cienka linia zwana samokontrolą."

Getty i Zander, czyli narratorzy, stanowią podręcznikowy przykład głównych bohaterów.
Są wystarczająco autentyczni, by czytelnik mógł się z nimi utożsamić, ale jednocześnie zawierają w sobie wiele nieuchwytności i magii.
Sprawia to, że odbiorca nie tylko uznaje ich za prawdziwe jednostki, z krwi i kości. Budzi się w nim także ciche pragnienie, by uciec od odpowiedzialności. By spróbować życia, w którym zawsze znajdzie się miejsce na happy end. Jest to potrzeba, której nigdy nie uda nam się zaspokoić, ponieważ nasza codzienność, w przeciwieństwie do książkowej, naznaczona jest niepokojem. Dlatego z taką siłą i nieustępliwością kochamy lub nienawidzimy romansów.

"Nie mogę świadomie wciągnąć cię w mój sztorm, nie pokazując ci, gdzie jest latarnia, tak być wiedziała, jak z tego wyjść, zanim jeszcze zrobisz pierwszy krok. (...) Pokazuję ci, gdzie jest latarnia, Getty. Wskazuję ci wyjście. Od ciebie zależy, czy chcesz wejść w mój sztorm, zanim przejdzie, czy też wybrać bezpieczną drogę. Nie mogę zdecydować za ciebie."

Nie tylko bohaterowie są mocną stroną tej pozycji. Przede wszystkim ich opowieść umiejscowiona jest w rzeczywistości zbudowanej dawno temu, na potężnych fundamentach, które sięgają aż do pierwszej części Driven. Bohaterowie zaś, choć młodzi i niedoświadczeni, wykształciły silne więzy z postaciami, których znamy z poprzednich części.

BEZ HAMULCÓW

Bromberg jest autorką, która zauroczy nawet najbardziej zatwardziałych przeciwników romansów. Taki jej urok i skaza, ponieważ od tak utalentowanej pisarki czytelnik wymaga coraz więcej. Każda kolejna książka winna być bardziej dopracowana niż poprzednia. "Down Shift. Bez hamulców" to, jak dotąd, najbardziej dopieszczona część serii.

"(...) ludzie to stworzenia, które z natury unikają niebezpieczeństw. Chcemy dominować, mieć kontrolę, a mimo to najmniejsze pęknięcie w naszych fundamentach jest w stanie zatrząsnąć naszym światem."

Obiecałam sobie, że będę delektować się lekturą. Jednak moje hamulce zniknęły w chwili, gdy trafiła w moje ręce. Jeden dzień. Jedna noc. Kilka uronionych łez i straconych oddechów. Tak wygląda bilans na dziś.

STYGMATYZACJA

Niewiele jest autorek romansów, do których regularnie wracam. Jeszcze mniej jest tych, których nowo wydane książki są dla mnie, jako czytelniczki i kobiety, atrakcyjne i pożądane. Zazwyczaj romanse odrzucają mnie swoją powierzchownością. Zaślepieniem bohaterów i brakiem autentyczności. Nie tylko mnie. Wielu czytelników stygmatyzuje romanse jako książki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W GRZESZNEJ ODSŁONIE

Suwałki jeszcze nigdy nie wydawały się tak przerażające. Urbanowicz powraca w nowej, grzesznej odsłonie serwując czytelnikowi książkę, która wyrywa ze strefy komfortu, wywołuje dreszcze zwierzęcego przerażenia i atakuje umysł.

Słowo "grzech" nabierze nowego znaczenia, a demony zyskają twarz, której nikt z nas się nie spodziewał.

KIM JEST GRZESZNIK?

Tytułowy Grzesznik to figura wystrugana z prawdziwym pietyzmem. Jest człowiekiem bez zasad, który sam ustala granice swojego okrucieństwa. Trudni się przemytnictwem, obrotem towarów na czarnym rynku, łamaniem kości na zamówienie... czyli właściwe wszystkim, co złe, nielegalne i zdeprawowane. Jest gangsterem z krwi i kości, któremu obcy jest altruizm.

Marek Suchocki "Suchy" żyje według własnych zasad, ponieważ Suwałki to jego rewir. Jest Bossem, który wzbudza nie tylko strach, ale także swoisty, przepełniony odrazą, szacunek.

Do czasu... do czasu, gdy na scenie pojawia się nowy, agresywny gracz.

GRA PLANSZOWA

Urbanowicz wybudza czytelnika z letargu, a następnie sukcesywnie, bez skrupułów buduje zabójcze napięcie. Historia gangsterskiego półświatka najmocniej przykuwa uwagę odbiorcy. Już od pierwszych słów mimowolnie angażuje się on w fabułę, próbując przyswoić relacje łączące bohaterów i wyobrazić sobie ich sylwetki.

Szybko i brutalnie zostaje wciągnięty do rzeczywistości, której nie zna i której szczerze się obawia. Podczas lektury miotają nim sprzeczne, silne emocje, ponieważ zdaje sobie sprawę, że "Grzesznik" to coś więcej niż opowiastka o gangsterze i jego życiu.

To krwiożerczy thriller o opętaniu, demonach, śmierci i nieustającej, okrutnej karze.

"Pragnienie zemsty połączone ze strachem to potężna siła, która odbiera zdrowy rozsądek. Są jednak granice, cienkie linie, po przekroczeniu których człowiekowi staje się wszystko jedno i nie myśli logicznie."

"Grzesznik" przypomina grę planszową. Z tą różnicą, że o swoim uczestnictwie dowiadujesz się dopiero po przegranej. To Urbanowicz jest siłą, z którą należy się liczyć. Zwodzi umysły skomplikowaną, wielopoziomową rozgrywką. Gdy wydaje nam się, że połączyliśmy wszystkie wolne końce, okazuje się, że ponownie ulegliśmy kłamliwym podszeptom.

Bezwiednie stajemy się pionkami, które na równi z głównym bohaterem, biorą udział w tej przerażającej grze.

DEMONICZNA OPRAWA

Urbanowicz ponownie sięga pod warstwy ziemi i pyłu, by oczom czytelnika objawić demony. Złe duchy, które na Suwalszczyźnie grasują pośród drzew, opętując ofiarę i niszcząc nadzieję.

To na nich opiera całą fabułę, jednocześnie kryjąc ich oblicza w cieniu niedopowiedzeń i przerażenia.

Łączy świat rzeczywisty ze światem fantastycznym, pozostawiając pomiędzy nimi cienką, niemal przeźroczystą granicę. Odpowiada na wiele pytań, równocześnie kreując uczucie niedosytu, które pogłębia się z każdą kolejną stroną. Jako ludzie jesteśmy chciwi, a Urbanowicz skutecznie karmi wszystkie nasze grzeszne zachcianki.

NIE ZNAJDZIECIE CHWILI WYTCHNIENIA

"Grzesznik" to oryginalna pozycja, która wywoła najróżniejsze reakcje - od lekkiego drżenia do bezsennych nocy. Nie jest to tylko opowieść o Opętanym, ale także wizualizacja kary za grzechy.

Każdy odnajdzie tu swój własny przekaz. Do każdego czytelnika "Grzesznik" przemówi innym głosem, szarpiąc najgłębiej ukryte pragnienia i strachy, podjudzając, mącąc umysł.

Nie znajdziecie chwili wytchnienia. Grzesznik nie pozwoli o sobie zapomnieć.

W GRZESZNEJ ODSŁONIE

Suwałki jeszcze nigdy nie wydawały się tak przerażające. Urbanowicz powraca w nowej, grzesznej odsłonie serwując czytelnikowi książkę, która wyrywa ze strefy komfortu, wywołuje dreszcze zwierzęcego przerażenia i atakuje umysł.

Słowo "grzech" nabierze nowego znaczenia, a demony zyskają twarz, której nikt z nas się nie spodziewał.

KIM JEST...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

POZIOM SZCZĘŚCIA


Gdyby poziom szczęścia oceniać w dziesięciostopniowej skali, jak wyglądałyby nasze dzienne zapiski? Co o naszym charakterze mówiłby nasz Indeks szczęścia?

Panna Juniper Lemon z niezobowiązującej zabawy uczyniła nawyk, który z czasem stał się dla niej czymś więcej niż tylko pudełkiem pełnym fiszek. Okazał się zegarem, który odmierzał dni od śmierci siostry. Liną, która połączyła ją z grupą wspaniałych ludzi. Początkiem przygody i miłości.


E - GO - IZM


"Indeks szczęścia" to historia dziewczyny, która w bardzo młodym wieku zmierzyła się ze stratą najbliżej sobie osoby. Jest to także, a może przede wszystkim, opowieść o nawiązywaniu przyjaźni, poznawaniu cudzych słabości i umiejętności korzystania z życia.

Juniper jest postacią uniwersalną, która na swój własny sposób przemawia do każdego czytelnika. Jako główna bohaterka spełnia wszystkie powierzone jej zadania - tworzy więź z odbiorcą, przekazuje proste prawdy oraz oferuje konstruktywną analizę świata. Autorka nie skupiła się na aparycji Juniper. Nie poświęciła wiele czasu jej charakterowi. Główny strumień światła skierowała na emocje, które nią targają. 


"To trudne - to wręcz boli - gdy definiują cię twoje straty."

Z równym oddaniem zaprezentowała sylwetki innych bohaterów, których problemy poznajemy sukcesywnie, wraz z biegiem książki. Ich udział w bieżących wydarzeniach rośnie z każdą stroną. Wraz z kolejnym otwartym workiem, na jaw wychodzą sekrety, obawy i skrywane oblicza. Fiszki, te wyrzucone i utracone, łączą ludzi.


"(...) patrzymy w pełne gwiazd niebo, ale nie widzę diamentów, połyskujących odłamków, które lśnią tam od milionów lat, lecz czarnogranatową płachtę między nimi. (...) w jakiś sposób dochodzę do wniosku, że to właśnie ta ciemność z wyciętymi otworami, ta dziurawa płachta sprawia, że gwiazdy są tak wyraźne i piękne. Cała ta nieobecność, to nie jest przestrzeń negatywna."

 "Indeks szczęścia" to książka, która wyplenia egoizm, ponieważ pokazuje, że każdy ma swoje własne problemy. Zaś ludzka psychika to twór delikatny i narażony na uszkodzenia, o który należy dbać z prawdziwym oddaniem.


UZALEŻNIA 


Nie można powiedzieć, że jest to książka stricte młodzieżowa, ponieważ, bez wątpienia, trafi również do starszych czytelników. Wypełniają ją proste prawdy, które dobrze przeczytać, przemyśleć i zrozumieć na nowo. 


"Trudno kogoś przy sobie zatrzymać, kiedy wszyscy ci powtarzają, że ta osoba odeszła."

Historia Juniper wciąga i ma w sobie coś uzależniającego. Odbiorcę przyciąga nie tylko piękna okładka. To styl, tematyka i autentyczność, która zdecydowanie wyróżnia "Indeks szczęścia Juniper Lemon" spośród innych pozycji.

Jest to książka, na którą warto zwrócić uwagę.

POZIOM SZCZĘŚCIA


Gdyby poziom szczęścia oceniać w dziesięciostopniowej skali, jak wyglądałyby nasze dzienne zapiski? Co o naszym charakterze mówiłby nasz Indeks szczęścia?

Panna Juniper Lemon z niezobowiązującej zabawy uczyniła nawyk, który z czasem stał się dla niej czymś więcej niż tylko pudełkiem pełnym fiszek. Okazał się zegarem, który odmierzał dni od śmierci...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

FANGIRL

Z każdą kolejną przeczytaną książką zdaje sobie sprawę z faktu, jak dynamicznie zmieniają się moje gusta. Z miesiąca na miesiąc pozwalam sobie na przemierzanie nowych gatunków, o których, kilka lat temu, nawet bym nie pomyślała.

Staje się bardziej otwarta na nowe i nieznane, jednocześnie gubiąc naiwność, która przedtem mi towarzyszyła. Do moich recenzji na miejsce pustych frazesów i wykrzykników wkradł się realizm i trzeźwość.

Jednak "Dyskretne szaleństwo" ponownie obudziło we mnie szaloną fankę, która pragnie skandować: więcej!.

BOSTON, OŚRODEK DLA OBŁĄKANYCH, KONIEC XIX WIEKU

Pierwszym, co uderza czytelnika, gdy ten zaczyna lekturę, jest czas, w jakim rozgrywa się akcja. Koniec XIX wieku to czas historycznych przemian, ale także jaskrawych różnic społecznych i płciowych.

Grace jest modelową kobietą epoki. Pochodzi z klasy wyższej, dla której najważniejsze jest zachowanie odpowiedniego wizerunku. Dla przeciętnego mężczyzny jest stworzeniem, a nie osobą. Stanowi własność, którą można umiejętnie rozporządzać.
Staje się ofiarą cudzych grzechów. Gdy zostaje odesłana do Ośrodka dla obłąkanych to, co wielu nazywa normalnością, a co w rzeczywistości stanowi cienką przysłonę, zostaje zerwane. Grace poznaje szaleństwo. Odkrywa ciemność i alienację. Stratę i poczucie nadziei.

Autorka dysponując kreacjami bohaterów - Grace, Thornhollowa i wielu, wielu innych - przesyła czytelnikowi jasny komunikat o drzemiącym w nas wszystkich szaleństwie. O bestiach, które przechadzają się pośród nas przywdziewając sztuczną twarz ucywilizowania. Pokazuje, że nadmierna władza deprawuje, a sprawiedliwość to rzecz względna.

PRAWA NATURALNE

Epoka, którą wybrała autorka, pozwala na dynamiczny rozwój akcji, nadaje powieści gotycki wydźwięk, a jednocześnie nie ogranicza czytelnika. Grace jest postacią ponadczasową, chociaż z każdą kolejną stroną staje się symbolem walki o równouprawnienie i godność kobiet. O sprawiedliwość wobec wszystkich tych, których społeczeństwo i rodzina bezprawnie nazwało innymi. Pokazuje ludzką twarz szaleństwa, równocześnie odsłaniając prawdę o szpitalach psychiatrycznych i ich pacjentach.

Porusza delikatny temat wymierzania sprawiedliwości. Współpraca Grace i Thornhollowa wprowadza do powieści zbrodnie, morderstwa i zagadnienia dotyczące prawa naturalnego, na które wszyscy się powołujemy. Adrenalina towarzyszy nam na każdym kroku, ponieważ główna bohaterka jest nieprzewidywalna i nieokiełznana. Ciszą oszukuje nawet najbardziej wytrawnych przeciwników.

Każdej kropli rozlanej krwi towarzyszy niemal "sherlockowska" dedukcja. Bohaterowie zgłębiają umysł morderców, mierząc się z własnymi słabościami i towarzyszącymi im pokusami.

SZKIC

"Dyskretne szaleństwo" to przede wszystkim thriller, ale także interesujący szkic ludzkiej psychiki. Rozbudza wyobraźnię, wciąga i angażuje czytelnika.

Idealna książka dla fanów gatunku i epoki, ale również laików, którzy pragną poczuć dreszcz adrenaliny.

FANGIRL

Z każdą kolejną przeczytaną książką zdaje sobie sprawę z faktu, jak dynamicznie zmieniają się moje gusta. Z miesiąca na miesiąc pozwalam sobie na przemierzanie nowych gatunków, o których, kilka lat temu, nawet bym nie pomyślała.

Staje się bardziej otwarta na nowe i nieznane, jednocześnie gubiąc naiwność, która przedtem mi towarzyszyła. Do moich recenzji na miejsce...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

UPAJAJĄCA WOLNOŚĆ

W podróżach - małych i dużych - kryje się upajająca wolność. Zapach obcego, nieznana tekstura, czekające na odkrycie smaki. Jednak wycieczki jako takie pojmujemy dość powierzchownie. Interesują nas obowiązkowe zabytki, punkty na mapie, które polecił znajomy, co sprawia, że nigdy nie poznajemy miast takich, jakimi są naprawdę. Widzimy otoczkę. Maskę, za którą kryje się prawdziwa, często zwyrodniała, ale na swój sposób oryginalna i wzbudzająca sympatię, twarz.
Nasz podróże są nimi tylko z nazwy.

"To coś, czego ciągle muszę się nauczyć. Droga do celu nie zawsze jest prosta. (...) Nie lubię niepewności, która temu towarzyszy. Ale niepewność to cena za wolność."

Layne Mosler odkryła istotę poznania. Oddała się podróży. Stała się nią. Wtopiła się w miasto, przejęła jego rytm. Stała się jedną z wielu ludzkich komórek, które tworzą jego tkankę. Poświęciła całą siebie odkrywaniu.

BUENOS AIRES, NYC, BERLIN

"Podróże w trzech smakach" okazały się czymś więcej niż prozaiczną książką o smakach miasta. Jedzenie odgrywa w tej pozycji ogromną rolę, ponieważ jest siłą napędową autorki - nie tylko daje jej energię i pozwala na efektywne funkcjonowanie. Jedzenie jest dla niej pasją, za którą podąża i która otwiera przed nią drogi.

Wielu bagatelizuje rolę pożywienia. Trzeba pamiętać, że nie pełni ono tylko roli użytkowej. To przede wszystkim sztuka łączenia smaków. Wymaga finezji, doświadczenia i niepowtarzalnego talentu. Jedzenie jest jednym z niewielu elementów, który niezależnie od miejsca, języka i pochodzenia, łączy ludzi. Być może właśnie to zadecydowało o sukcesie autorki. Kochamy jeść, a co za tym idzie, kochamy tych, którzy jedzą.

"Nowy Jork to najlepsze miasto na świecie. Daje możliwości każdemu, kto na nie zasługuje. Bez względu na kraj pochodzenia. Ale trzeba na to ciężko pracować."

Każde miasto to inna historia. Mosler jest mimowolną, zdecydowanie niedoświadczoną podróżniczką, ale przede wszystkim jest niepoprawną romantyczką. To właśnie romantyzm umożliwia jej idealizowanie miast i odkrywanie ich wciąż na nowo. Dzięki niemu czytelnik może się zachwycić, niemal zachłysnąć ich powabem, by potem z wciąż szybko bijącym sercem towarzyszyć autorce, gdy uniesienie opada. Jest obiektywną obserwatorką, która po pewnym okresie czasu zdejmuje różowe okulary i wdziera się pod turystyczną maskę.

Ukazuje dzikość, która za każdym razem jest inna, na swój sposób krwiożercza. Charakterystyczna dla danego miasta ułuda porządku i nowoczesności jest siłą, wobec której przeciętny turysta nie ma szans, a którą oswoili rodowici mieszkańcy.

"Podróże w trzech smakach" opowiadają o wariacjach kulinarnych - tych bardziej i mniej udanych, ale są także historią kobiety, która odważyła się podjąć krok dla wielu nieosiągalny. Porzuciła komfort znanego, by wyruszyć w najbardziej nieubłaganą z dżungli - miejską.

"W taksówce miało się wrażenie, że wszyscy mieszkańcy z wrzaskiem domagają się swojej szczęśliwej przerwy. W taksówce widziałam obnażone kły miasta i coraz bardziej zaczynałam pokazywać swoje."

Przemierzając ulice taksówką - jako pasażer i kierowca - poznała sekrety miast, ich słabości i siłę. To właśnie kierowcy taksówek - prawdziwi maestro, którzy nucili pierwotny rytm miast - stali się jej przewodnikami po przysmakach. Swoje przygody, w pojedynczych artykułach, opisała na blogu Taxi Gourmet.

PODRÓŻ W POSZUKIWANIU SMAKÓW I SAMEJ SIEBIE

Jedzenie jest nieodłączną i niezwykle ważną częścią życia autorki. Nic więc dziwnego, że kulinarnym podbojom towarzyszy codzienny harmider. Czytając kolejne zdania, stajemy się świadomi faktu, że wraz z topografią miast i ich smakiem, poznamy także Layne Mosler. Jest ona osobą niezwykle otwartą i towarzyską, romantyczką z krwi i kości, a przy tym kobietą, która w czasie tej podróży poszukiwała swojego miejsca na ziemi.

"- Twoja postura! Była naprawdę okropna! Teraz trzymasz się prosto. - Przycisnął dłoń do mojego kręgosłupa. - (...) - Bardziej otwarta. (...) - I nie chodzi tylko o parkiet, Luiso Lane. Chodzi o twoje życie. (...) Ale ty już o tym wiesz, prawda?"

"Podróże w trzech smakach" to pozycja, którą trzeba przeczytać. Na pewno się nie zawiedziecie.

UPAJAJĄCA WOLNOŚĆ

W podróżach - małych i dużych - kryje się upajająca wolność. Zapach obcego, nieznana tekstura, czekające na odkrycie smaki. Jednak wycieczki jako takie pojmujemy dość powierzchownie. Interesują nas obowiązkowe zabytki, punkty na mapie, które polecił znajomy, co sprawia, że nigdy nie poznajemy miast takich, jakimi są naprawdę. Widzimy otoczkę. Maskę, za...

więcej Pokaż mimo to