Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Książkę Gen 56 przeczytałam w ramach BOOK TOURA organizowanego przez sama autorkę oraz Oliwie Tybuleicz(ktorej książki baardzo lubie i z chęcią wracam do baru Luna <3). Co do Genu Adrianny Biełowiec dostajemy SCI-Fi, w którym główym bohaterem okazuje się szeregowiec Alex, który zamiast trafic pod sąd wojenny, zostaje wysłany na misję, wszystko to dzieje sie podczas 4 wojny światowej w 2085r. Niestety jak można się domyśleć coś poszło nie tak i chłopak po przebudzeniu znajduje sie na nieznanej planecie, nie wie który jest rok (a mamy 2165) i gdzie podziali się wszyscy ludzie. Wszystko ładnie, pięknie baaa, nawet zaczynam odczuwac sympatie do Aksel, niestety na tym kończy sie lubienie. To co dostajemy, pozostawia ogromny niedosyt, nie dość że wygląda jakby fragment został wyrwany z czegoś większego, to na dodatek po przeczytaniu zakończenia dostajemy potwierdzenie do wczesniejszych odczuć, że głowny bohater jest totalnym idiotą. Po za tym, że nie potrafi samodzielnie myśleć, robi to co mu sie karze, przykładem jest to iż po przbudzeniu wskakuje w jakiś nieznany egzoszkielet (zwany zbroją), obcy ludzie każą mu zabijać mutanty, to ten leci i zabija, nie pytając co się stało, dlaczego trzeba ich zabijaćg i gdzie do cholery się znajdujemy. Do tego dochodzą zwroty jezykowe, którymi zasypuje nas autorka. Na poczatku młodziezowy żargon, wczytując się w rozmowy szeregowców mamy typową przepychankę słowną jak naszej dzisiejszej młodzieży. Za chwile ci sami żołnierze tytułowali siebie słowem "kamrat"/"Kamraci" jak z typowej powieści przygodowej na morzu wśród piratów. Z tego przeskakujemy na typowy styl "Kosmiczny", w ktorym też do końca nie wszystko sie łączy np w jednym fagmencie jest mowa o uzyciu wizji neutrinowej, bo pancerz posiada bardzo czuly dektektor na neutrina, a za momencic dostajemy info ze dzieki temu urzdadzeniu mamy bardzo szczegółowy obraz CIENIA NEUTRONOWEGO. Teraz pytanko, to w koncu neutriny czy neutrony? Podobnie zagwostka była przy zdaniu opisujacym z czego składa się logo, tylko tych autorka używa słow: " splecionych łamanych", ale co bylo łamane i splecione? W pewnym momencie skonsultowałam się ze znajomym żołnierzem, który jest jeszcze w czynnej służbie, odnosnie zwrotu jakiego użył szeregowy odnosnie do Pani Kapitan : " ... -słyszałeś zapewne o projekcie Alfa Centauri? - Tak jest, madam -Całkowicie go zaskoczyła". Zatem ŻADEN żołnierz nie uzył by takiego zwrotu do swojej przełożonej w stopniu KAPITANA! To co mnie równiez irytowało to mnogość zbędnych opisów, znowuż tam gdzie powinny być dostawaliśmy jedno góra dwa zdania. Np opis reakcji muchy siedzącej na ścianie, na to gdy szeregowy Doman wrzucił puszkę do śmietnika, jest dosyć szczegółowo przedstawiony. (Chociaż musze przyznać, że ten fragment był jednym z ciekawszych w książce) Znowuż czekałam do końca, aż dowiem się co konkretnie stało się, że pojawiły się mutację i tego nie dostałam. Zakończenie jak już wspomniałam, gdybym spotkała jedynego wybawiciela świata i dowiedziała się, że dokonał takiego wyboru jak w tym opowiadaniu, czyli skazuje ludzi na dalsze cierpienie żeby podnieść swoje ego zamiast jednym kliknieciem wybawić caly świat, najzwyczajniej usunęłabym takiego pasożyta, żeby swojej głupoty nie przekazywał w genach następnym pokoleniom (bo takich durnych wpadek było wiecej jak np z niedzwiedziem, ale to juz zbyt duz bedzie opowiedziane). Reasumując, w tym fragmencie wygrywaja stworzenia: mucha w roli głównej oraz potwór z okładki czyli Tena, szkoda że bylo jej tak mało. Osobiście nie wróce do tej lektury, mam nadzieje że w przyszłości autorka będzie robić dokładniejszy research podczas pisania (bo jednak pomysł był świetny z ogromnym potencjałem, który nie został wykorzystany), a reszcie jesli chcecie przeczytać nie będę nikogo powstrzymywać, ani odradzać,jednak ponoć wolna wola rządzi.

Książkę Gen 56 przeczytałam w ramach BOOK TOURA organizowanego przez sama autorkę oraz Oliwie Tybuleicz(ktorej książki baardzo lubie i z chęcią wracam do baru Luna <3). Co do Genu Adrianny Biełowiec dostajemy SCI-Fi, w którym główym bohaterem okazuje się szeregowiec Alex, który zamiast trafic pod sąd wojenny, zostaje wysłany na misję, wszystko to dzieje sie podczas 4 wojny...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dzięki klubowi książki Bookieciarnia i wydawnictwu Skarpa Warszawska miałam okazje przeczytać drugi tom cyklu „W objeciach magii” pt. „Syrena z błękitnej toni” autorstwa Kerrelyn Sparks.
Pierwsze czego dowiadujemy się z prologu to: „... Dwa razy do roku jeden z dwu księżyców Aerthlanu zaćmiewa albo-jak mówią tutejsi - „obejmuje” drugi. Podczas Objęcia rodzą się dzieci obdarzone magiczną mocą, z tej okoliczności zwane Objętymi. Większość władców z kontynentu wyszukuje je, by pozbawić życia. Część nowo narodzonych Objętych potajemnie trafia na Wyspę Księżyców, gdzie może bezpiecznie dorastać...”
W taki oto sposób na wyspę trafia pięć dziewcząt: Luciana, Brigitta, Gwennore, Sorcha i Maeve. Wychowują się tam jak siostry, nie znając swojego pochodzenia ani rodzin. Jedyne czego są świadome to to, że każda jest Objętą.

To było moje pierwsze spotkanie z twórczością tej autorki. Zaskoczyła mnie kreacją głównej bohaterki, która mimo młodego wieku okazała się bardzo dojżała i zaradna. Do samego końca trzymałam za nią kciuki i nie zawiodłam się.
W tej powieści jest przyjaźń, miłość, walka, magia, szokujące tajemnice i nie tylko. Jest tego o wiele więcej.
Jeśli jesteście miłośnikami fantasy, połączonego z przygodą i romansem to będzie idealna pozycja dla was.
Biorąc ten tom w dłonie, spodziewajcie się powieści trzymającej w napięciu i emocjach, przy której można odpocząć. Podczas czytania zostaniecie wchłonięci, zapominając o rzeczywistości, a zakończenie was zaskoczy.

Dzięki klubowi książki Bookieciarnia i wydawnictwu Skarpa Warszawska miałam okazje przeczytać drugi tom cyklu „W objeciach magii” pt. „Syrena z błękitnej toni” autorstwa Kerrelyn Sparks.
Pierwsze czego dowiadujemy się z prologu to: „... Dwa razy do roku jeden z dwu księżyców Aerthlanu zaćmiewa albo-jak mówią tutejsi - „obejmuje” drugi. Podczas Objęcia rodzą się dzieci...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Powieść lekka, puchata jak podusia z kocykiem jesiennym, podczas czytania czułam jakbym sie w nią wtulała i zatapiała, a do ucha mruczał wiatr. Świetny humor w środku, nawet fantasta znajdzie dla siebie malenki rąbek fantastyki, uwielbiam Autorkę za wiatr i nie tylko. Na szczeście Kornel jest tylko na kartach tej opowieści, bo gdybym go spotkała na żywo, to nie ręcze za siebie!!! Dobrusia za to cudowna , laee moje serce skradli dziadkowie, niesamowita Łucja i przekochany Mirek. Z ogromną przyjemnością spotkałabym ich na swojej drodze i zaprosiła do swojego życia. :D Uwielbiam tak mega zakręcone osoby.
Jedynym minusem jest to, żę wszystko zadziało się zbyt szybko, książka zbyt cienka itp ;)

Powieść lekka, puchata jak podusia z kocykiem jesiennym, podczas czytania czułam jakbym sie w nią wtulała i zatapiała, a do ucha mruczał wiatr. Świetny humor w środku, nawet fantasta znajdzie dla siebie malenki rąbek fantastyki, uwielbiam Autorkę za wiatr i nie tylko. Na szczeście Kornel jest tylko na kartach tej opowieści, bo gdybym go spotkała na żywo, to nie ręcze za...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Niesamowite opowiadnia. Autor trzyma poziom. Wyciska z czytającego wszelkie możliwe emocje, jakie istnieją, te dobre jak i te źle zaczynając od wzruszenia, śmiechu po wscieklosc. Chve więcej! 😁

Niesamowite opowiadnia. Autor trzyma poziom. Wyciska z czytającego wszelkie możliwe emocje, jakie istnieją, te dobre jak i te źle zaczynając od wzruszenia, śmiechu po wscieklosc. Chve więcej! 😁

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

No po prostu WOW! NAJLEPSZY TOM ZE WSZYSTKICH, jak do tej pory. Jest Strzygon Bezmir, którego uwielbiam. Są dwa wodniki, które oczarowaly mnie swoją "inteligencją", elokwencją, i słownictwem 😍. Czarna rozpacz, gdy książka dobiegła końca.

No po prostu WOW! NAJLEPSZY TOM ZE WSZYSTKICH, jak do tej pory. Jest Strzygon Bezmir, którego uwielbiam. Są dwa wodniki, które oczarowaly mnie swoją "inteligencją", elokwencją, i słownictwem 😍. Czarna rozpacz, gdy książka dobiegła końca.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Niesamowite opowiadnia, aż się chve zeny każde powstało jako oddzielny tom uniwersum. Niby można czytać poza cyklem, ale wydaje mi się, że jednak większą przyjemność jest gdy zna się pierwszy tom.

Niesamowite opowiadnia, aż się chve zeny każde powstało jako oddzielny tom uniwersum. Niby można czytać poza cyklem, ale wydaje mi się, że jednak większą przyjemność jest gdy zna się pierwszy tom.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Drugi tom, lepszy od pierwszego. To co się dzieje w tej książce, przechodzi najśmielsze wyobrażenia czego można by się spodziewać po Marku Lichockim. Czytam i już wpadłam po same uszy w uniwersum Powiernika 😍😁

Drugi tom, lepszy od pierwszego. To co się dzieje w tej książce, przechodzi najśmielsze wyobrażenia czego można by się spodziewać po Marku Lichockim. Czytam i już wpadłam po same uszy w uniwersum Powiernika 😍😁

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Po prostu WOW! Ostatnimi czasu lubię sobie posiedzieć w klimatach słowiańskich. Ale to co dostałam w Powierniku przerosło moje wyobrażenia. W życiu bym się nie spodziewała, że slowianski Urban fantasy tak bardzo wejdzie mi w głowę (i nie będzie chciało wyjść). Główny bohater jest swietny, nie wiedzieć czemu strasznie mi przypomina samego autora 😁! Ale jak narazie moim numerem jeden jest Aśka, za jej podejście i humor. Witek jest przesłodki po prostu 😍. Dziękować chcę autorowi, też za pojawienie się Miłej, takiego stróża chciałby mieć każdy, a ja w szczególności. O wszystkich postaciach, stworach itp można by gadać non stop, takie są niesamowite i tyle ich jest. Ale sama musiałam kilka razy zmieniać tekst, żeby nie sypać spojlerami (których osobiście nie lubię, przed przeczytaniem ksiażki). Woec jeśli kochacie słowiański klimaty, tematy, wierzenia i tym podobne to cykl o Marku Lichockim to jest takie "musz mieć, muszę przeczytać, MUSZĘ POSIADAĆ". No więc szkoda czasu na gadanie, trzeba iść do następnego tomu! Bo już pazurki same drapią za tą książka, ciekawość zrzera od środka, co tam będzie dalej! Jedno co wiem w tej chwili, to to, że gdy ten cykl dobiegnie końca, na bank będzie mega kac.

Po prostu WOW! Ostatnimi czasu lubię sobie posiedzieć w klimatach słowiańskich. Ale to co dostałam w Powierniku przerosło moje wyobrażenia. W życiu bym się nie spodziewała, że slowianski Urban fantasy tak bardzo wejdzie mi w głowę (i nie będzie chciało wyjść). Główny bohater jest swietny, nie wiedzieć czemu strasznie mi przypomina samego autora 😁! Ale jak narazie moim...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Cymanowski Młyn Stefan Darda, Magdalena Witkiewicz
Ocena 6,5
Cymanowski Młyn Stefan Darda, Magda...

Na półkach: , ,

Niesamowicie wciąga, im dalej tym lepiej i mocniej.

Niesamowicie wciąga, im dalej tym lepiej i mocniej.

Pokaż mimo to

Okładka książki Cymanowski chłód Stefan Darda, Magdalena Witkiewicz
Ocena 6,6
Cymanowski chłód Stefan Darda, Magda...

Na półkach: , ,

Świetna powieść, niesamowicie wciągająca. Drugi tom lepszy od pierwszego.

Świetna powieść, niesamowicie wciągająca. Drugi tom lepszy od pierwszego.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Cudowny początek niesamowitej historii. Świetne rozpoczęcie jednej z lepszych trylogii według mnie.

Cudowny początek niesamowitej historii. Świetne rozpoczęcie jednej z lepszych trylogii według mnie.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To chhba najsłabszy tom z całej trylogii, ale mimo wszystko i tak świetny a czas spędzony z tą książka był boski.

To chhba najsłabszy tom z całej trylogii, ale mimo wszystko i tak świetny a czas spędzony z tą książka był boski.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Świetnie napisana. I to tak bardzo dobrze, że długi czas o niej się pamięta i szuka podobnych, niestety żadna nie dorównuje jakości.

Świetnie napisana. I to tak bardzo dobrze, że długi czas o niej się pamięta i szuka podobnych, niestety żadna nie dorównuje jakości.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Niesamowita książka. Wciągająca tak bardzo że po pierwszych stronach nie da się jej odłożyć. A gdy się ją skończy, to czym prędzej biegnie natychmiast po nastekna część. A nie, zapomniałam, że to ostatni Tom i w tym momencie zaczyna sie czarna rozpacz i kac po książkowy. Jak zawsze po świetnej serii napisanej tak niesamowicie.

Niesamowita książka. Wciągająca tak bardzo że po pierwszych stronach nie da się jej odłożyć. A gdy się ją skończy, to czym prędzej biegnie natychmiast po nastekna część. A nie, zapomniałam, że to ostatni Tom i w tym momencie zaczyna sie czarna rozpacz i kac po książkowy. Jak zawsze po świetnej serii napisanej tak niesamowicie.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Niesamowita książka. Wciągająca tak bardzo że po pierwszych stronach nie da się jej odłożyć. A gdy się ją skończy, to czym prędzej biegnie natychmiast po nastekna część.

Niesamowita książka. Wciągająca tak bardzo że po pierwszych stronach nie da się jej odłożyć. A gdy się ją skończy, to czym prędzej biegnie natychmiast po nastekna część.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Niesamowita książka. Wciągająca tak bardzo że po pierwszych stronach nie da się jej odłożyć. A gdy się ją skończy, to czym prędzej biegnie natychmiast po nastekna część.

Niesamowita książka. Wciągająca tak bardzo że po pierwszych stronach nie da się jej odłożyć. A gdy się ją skończy, to czym prędzej biegnie natychmiast po nastekna część.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Niesamowita książka. Wciągająca tak bardzo że po pierwszych stronach nie da się jej odłożyć. A gdy się ją skończy, to czym prędzej biegnie natychmiast po nastekna część.

Niesamowita książka. Wciągająca tak bardzo że po pierwszych stronach nie da się jej odłożyć. A gdy się ją skończy, to czym prędzej biegnie natychmiast po nastekna część.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jak niektórym wiadomo, jestem członkinią klubu recenzenckiego „Smocze Języki”. Jakiś czas temu jedna z naszych smoczyc dopuściła się „karygodnego czynu” i zadebiutowała w świecie fantastyki książką o tajemniczym tytule ”Patrycjuszka. Choćby na koniec świata”. Z przyjemnością i ogromną ciekawością zgłosiłam się do przeczytania owego utworu.
Nieśmiałe, delikatne dziewczę, córka przesławnego kupca bławatnego Derrisa Tessaro,
o pięknym imieniu Eurein, oczekuje na ślub z ukochanym szlachcicem Laasem Montesverem. Jednak pewnego dnia dziewczyna otrzymuje od teścia list, w którym zostaje poinformowana, że narzeczony nie żyje. W tej sytuacji można by się spodziewać załamywania dłoni i rozpaczy u naszej bohaterki. Jednak w tym momencie Eurein, nie wierząc w śmierć narzeczonego, zatrudnia Avero an Daara – jednego z najdroższych najemników, jacy kiedykolwiek stąpali po ziemi – i wyrusza z nim na Pustkowia w poszukiwaniu mężczyzny bliskiego jej sercu. Podróż nie będzie należała do przyjemnych ani łatwych, co tylko wzmocni naszą bohaterkę, popchnie wręcz do doskonalenia siebie – zarówno ducha, jak i ciała. Nikt nie wierzy w to, że jej ukochany nadal żyje, dlatego też pomoc pół-Amaina będzie na wagę złota. Jednak oprócz Avero dziewczyna na swej drodze napotyka jedyną osobę, która mogłaby nazwać siebie lepszym wojownikiem, będącą zarazem jego nauczycielem i przyjacielem – a przy okazji pełnokrwistym Amainem o imieniu Kasaar. To postać drugoplanowa, która jest jednocześnie jedną z moich ulubionych, i za to, w jaki sposób wykreowała go pisarka, będę jej wdzięczna po wsze czasy.

Tu przytoczę słowa Avaro skierowane do Eurein, które są najlepszym dowodem na jego brak wiary w powodzenie wyprawy:
„Zrobię co trzeba (…). Pójdziemy tropem, który wskazałaś. Zapewnię ci bezpieczeństwo. (...) A Ty przygotuj się, że szukamy trupa.”

Czego tu nie znajdziecie – są przygody, niebezpieczeństwa, potwory (nie tylko w zwierzęcej postaci), a nawet problemy polityczne kraju króla Durwaina w formie spisku. Wszystko to, plus brak wiary najbliższych w powodzenie wyprawy, odmienią skromną i nieśmiałą niewiastę, jaką była na początku córka kupca i z delikatnego różanego pąka przemieni się w piękny kwiat. Jednak już nie taki bezbronny jak wcześniej, lecz uzbrojony w kolce. Kto i jak pomoże rozwinąć się głównej postaci? Tego możecie dowiedzieć się z książki Karoliny, z zapartym tchem połykając rozdział za rozdziałem.

Muszę wspomnieć też o drugoplanowym bohaterze, który zapewne skradnie serce każdemu czytającemu i ja nie jestem tu wyjątkiem. Współtowarzysz, pupil i broń, tymi wszystkimi słowami można określić żmijuna – latającego gada (wyglądem przypominającego skrzyżowanie smoka i ptaka), który nie odstępuje najemnika ani na krok. Potrafi być słodki jak kot – jeśli potrzebne komuś towarzystwo, on zawsze jest na wezwanie, a zarazem jest jak niesamowita broń – niemal nie do pokonania. Kto by nie chciał mieć u swego boku takiego skarbu: wiernego, lojalnego, a nawet mogę dodać, że kochającego towarzysza?

Świat przedstawiony jest w stylu średniowiecznym, dlatego też mamy tu pojedynki, pościgi konne i tym podobne. Różnorodność ras także tutaj występuje, jednak nie są one magiczne, no może poza Amainami – długowiecznymi, bardzo silnymi i inteligentnymi. Opisy są tak wyważone, że nie zanudzą i nie będą powodowały przeskakiwania kilku linijek tekstu, żeby dowiedzieć się, co będzie dalej. Jest ich tyle, ile akurat wymaga tego sytuacja, ni mniej, ni więcej. Podróżując z bohaterami, oczyma wyobraźni widzimy, co znajduje się wkoło, a opisy stworów są wręcz realistyczne, jakby przemykały obok. Wszystkie postaci tak genialnie scharakteryzowane, że po zamknięciu powiek ma się je od razu przed oczami. Jednak czegoś mi brakuje, mimo tych wspaniałych opisów w pewnych momentach było dla mnie zbyt mało mocy. Jakby podczas ataków, walk i kłótni zbyt słabo odczuwalna była groza i brutalność. Na przykład nie czułam strachu w momencie, gdy wokół groty przemieszczały się nieznane mi potwory i strach głównej bohaterki nie powodował u mnie gęsiej skórki czy obawy o jej życie. Potrafię jednak wybaczyć to powieściopisarce, z nadzieją, że w następnych tomach – oprócz tego, co już dostałam, czyli cudownej przygody i podróży – być może pojawi się ta odrobina grozy i brutalności.

Autorka kupiła mnie także językiem, którym charakteryzuje się ten tom. Jest przystępny, bez udziwnień, pompatyczności czy też stylizowania na średniowieczny. Dzięki temu zabiegowi powieść czyta się płynnie i tak lekko, że ani człowiek się nie obejrzy, a jest już na ostatniej stronie, dysząc z wściekłości, że to już koniec, a dalszych losów postaci jeszcze nie ma w księgarni!

Poza tym ogromnym plusem są rysunki przygotowane własnoręcznie przez pisarkę, a że uwielbiam takie dodatki w książkach, z zachwytem oglądałam owe ryciny, jak i mapę świata, również zamieszczoną na jednej ze stron. Okładka co do milimetra jest również dziełem graficzki-pisarki. Na pierwszy rzut oka niby zwykła oprawa w czerni. Jednak podczas czytania, im dalej brnie się w fabułę, tym bardziej zaczyna się rozumieć, czego właściwie dotyczy, i jak ważna dla całej historii jest ilustracja z obwoluty.

Podsumowując, „Patrycjuszka. Choćby na koniec świata” jest typowym low fantasy, w którym znajdziecie trochę przygody, szczyptę romansu, odrobinę spisku politycznego, krztynę historii i o wiele, wiele więcej, ponieważ jak wiadomo – ilu czytelników, tyle różnych spojrzeń na opowieść. Polecam każdemu dorosłemu czytelnikowi, którego zainspiruje okładka, bądź wciągnie opis. Wejdźcie zatem do świata Avaroth, choć nie gwarantuję, że wyjdziecie z niego cali.

Jak niektórym wiadomo, jestem członkinią klubu recenzenckiego „Smocze Języki”. Jakiś czas temu jedna z naszych smoczyc dopuściła się „karygodnego czynu” i zadebiutowała w świecie fantastyki książką o tajemniczym tytule ”Patrycjuszka. Choćby na koniec świata”. Z przyjemnością i ogromną ciekawością zgłosiłam się do przeczytania owego utworu.
Nieśmiałe, delikatne dziewczę,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czytałam tę książkę z polecenia kilku osób. Miało być strasznie, przerażająco. Było przeciętnie, od taka cienka książeczka jako przerywnik między czymś mocniejszym :) Ale nie moge powiedzieć, że czas na czytanie był straconym.

Czytałam tę książkę z polecenia kilku osób. Miało być strasznie, przerażająco. Było przeciętnie, od taka cienka książeczka jako przerywnik między czymś mocniejszym :) Ale nie moge powiedzieć, że czas na czytanie był straconym.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jakiś czas temu Angelologia mignęła mi w internetach. Nie ukrywam, że jestem Sroka okładkową więc od razu przykuła moja uwagę. Wpadła w moje ręce i wylądowała na półce, wśród innych zdobyczy z łatką " do przeczytania". W tym miesiącu zdarzyło się, że częścią wyzwania czytelniczego, w którym biorę udział był czarny kolor okładki. Obecna tu pozycja wpasowuje się idealnie w wymagania. Więc nie czekając na zaproszenie, owacje na stojąco sięgnęłam po nią. Jakaż euforia mnie ogarnęła, że w końcu mogę zasiąść do wyczekiwanej książki. Strasznie byłam ciekawa jak bardzo mi się spodoba 😍Oczywiście odrobinę o niej poczytałam, sprawdziłam opinie tu i tam. Książkę obejrzałam z każdej możliwej strony, na okładce również są dodane opinie, które ogromnie mi się spodobały i zachęciły do czytania.
I w tym momencie kończy się mój zachwyt 😔
Książka ma ciut ponad 500 stron. Z czego przez pierwsze 400 czekałam aż coś się wydarzy. Aż będzie jakiś płomyk bądź maleńka iskierka, która wzbudzi we mnie to coś, to uczucia że chce się wejść w książkę żeby dotrzeć jak najszybciej do końca. Nie lubię więc i nie będę opowiadać szczegółów ani spojlerowac. Jedynie mogę napomknąć, że książka miała prawic o nauce o aniołach, o wojnie między gatunkami takimi jak ludzie, anioły i mieszańce, która trwa od wieków. Miał być jakiś romans w tle. Miała być wielka wyprawa. Miała hipnotyzować. Specjalnie dodaje zdjęcie okładki żebyście mogli przeczytać odrobinkę opinii, które popchnęły mnie właśnie do czytania. A czego wgl nie znalazłam w tej książce.
To co było to ogrom opisów wszystkiego w koło, szczegółowo. Opis klasztoru, opis miejsc w których akurat przebywali bohaterowie w danym momencie, opis widoków z okien, opis opis, opis, a gdzie akcja, a gdzie hipnoza, a gdzie chociażby ten jakiś romans. Niestety to co powinno być przedstawione pozostało opisane kilka słowami. Gdyby wyrzucić opisy widoków, ulic, budynków i wszystkiego co zbędne książka miałaby jakieś max 200 stron. Ja rozumiem, że trzeba pokazać czytającemu jak wygląda przedstawiany świat w książce. Ale nie za cenę całej reszty, której też się oczekuje, a dostaje jedynie przedsmak tego czego zabrakło w dużej mierze.
Ciężko jest coś napisać, bo i w książce za wiele nie było. Na kartach spodziewałam się opisów aniołow, mieszańców jak z nimi walczyć itp a dostałam cytaty z Biblii Tysiąclecia, Starego Testamentu, Księgi Henocha itp no i to co opisałam wyżej. Zawiodłam się niemiłosiernie.
Do ostatniego słowa czekałam na WOW. Niestety niedoczekalam się. Mimo, że coś tam zaczęło się dziać na ostatnich 100 stronach, niestety nie zrekompensowało mi tego że męczyłam się przez te 400 stron. Z ciezkim sercem i czystą duszą stwierdzam, że nie polecam tej książki. Mimo przeogromnych chęci oraz takiego przeogromnego zapału gdy do niej zasiadałam. 💔

Jakiś czas temu Angelologia mignęła mi w internetach. Nie ukrywam, że jestem Sroka okładkową więc od razu przykuła moja uwagę. Wpadła w moje ręce i wylądowała na półce, wśród innych zdobyczy z łatką " do przeczytania". W tym miesiącu zdarzyło się, że częścią wyzwania czytelniczego, w którym biorę udział był czarny kolor okładki. Obecna tu pozycja wpasowuje się idealnie w...

więcej Pokaż mimo to