-
ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
-
Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz2
-
ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński13
Biblioteczka
2023-09
Dzięki klubowi książki Bookieciarnia i wydawnictwu Skarpa Warszawska miałam okazje przeczytać drugi tom cyklu „W objeciach magii” pt. „Syrena z błękitnej toni” autorstwa Kerrelyn Sparks.
Pierwsze czego dowiadujemy się z prologu to: „... Dwa razy do roku jeden z dwu księżyców Aerthlanu zaćmiewa albo-jak mówią tutejsi - „obejmuje” drugi. Podczas Objęcia rodzą się dzieci obdarzone magiczną mocą, z tej okoliczności zwane Objętymi. Większość władców z kontynentu wyszukuje je, by pozbawić życia. Część nowo narodzonych Objętych potajemnie trafia na Wyspę Księżyców, gdzie może bezpiecznie dorastać...”
W taki oto sposób na wyspę trafia pięć dziewcząt: Luciana, Brigitta, Gwennore, Sorcha i Maeve. Wychowują się tam jak siostry, nie znając swojego pochodzenia ani rodzin. Jedyne czego są świadome to to, że każda jest Objętą.
To było moje pierwsze spotkanie z twórczością tej autorki. Zaskoczyła mnie kreacją głównej bohaterki, która mimo młodego wieku okazała się bardzo dojżała i zaradna. Do samego końca trzymałam za nią kciuki i nie zawiodłam się.
W tej powieści jest przyjaźń, miłość, walka, magia, szokujące tajemnice i nie tylko. Jest tego o wiele więcej.
Jeśli jesteście miłośnikami fantasy, połączonego z przygodą i romansem to będzie idealna pozycja dla was.
Biorąc ten tom w dłonie, spodziewajcie się powieści trzymającej w napięciu i emocjach, przy której można odpocząć. Podczas czytania zostaniecie wchłonięci, zapominając o rzeczywistości, a zakończenie was zaskoczy.
Dzięki klubowi książki Bookieciarnia i wydawnictwu Skarpa Warszawska miałam okazje przeczytać drugi tom cyklu „W objeciach magii” pt. „Syrena z błękitnej toni” autorstwa Kerrelyn Sparks.
Pierwsze czego dowiadujemy się z prologu to: „... Dwa razy do roku jeden z dwu księżyców Aerthlanu zaćmiewa albo-jak mówią tutejsi - „obejmuje” drugi. Podczas Objęcia rodzą się dzieci...
2022-11
Powieść lekka, puchata jak podusia z kocykiem jesiennym, podczas czytania czułam jakbym sie w nią wtulała i zatapiała, a do ucha mruczał wiatr. Świetny humor w środku, nawet fantasta znajdzie dla siebie malenki rąbek fantastyki, uwielbiam Autorkę za wiatr i nie tylko. Na szczeście Kornel jest tylko na kartach tej opowieści, bo gdybym go spotkała na żywo, to nie ręcze za siebie!!! Dobrusia za to cudowna , laee moje serce skradli dziadkowie, niesamowita Łucja i przekochany Mirek. Z ogromną przyjemnością spotkałabym ich na swojej drodze i zaprosiła do swojego życia. :D Uwielbiam tak mega zakręcone osoby.
Jedynym minusem jest to, żę wszystko zadziało się zbyt szybko, książka zbyt cienka itp ;)
Powieść lekka, puchata jak podusia z kocykiem jesiennym, podczas czytania czułam jakbym sie w nią wtulała i zatapiała, a do ucha mruczał wiatr. Świetny humor w środku, nawet fantasta znajdzie dla siebie malenki rąbek fantastyki, uwielbiam Autorkę za wiatr i nie tylko. Na szczeście Kornel jest tylko na kartach tej opowieści, bo gdybym go spotkała na żywo, to nie ręcze za...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-10-04
2022-09
Niesamowite opowiadnia. Autor trzyma poziom. Wyciska z czytającego wszelkie możliwe emocje, jakie istnieją, te dobre jak i te źle zaczynając od wzruszenia, śmiechu po wscieklosc. Chve więcej! 😁
Niesamowite opowiadnia. Autor trzyma poziom. Wyciska z czytającego wszelkie możliwe emocje, jakie istnieją, te dobre jak i te źle zaczynając od wzruszenia, śmiechu po wscieklosc. Chve więcej! 😁
Pokaż mimo toNo po prostu WOW! NAJLEPSZY TOM ZE WSZYSTKICH, jak do tej pory. Jest Strzygon Bezmir, którego uwielbiam. Są dwa wodniki, które oczarowaly mnie swoją "inteligencją", elokwencją, i słownictwem 😍. Czarna rozpacz, gdy książka dobiegła końca.
No po prostu WOW! NAJLEPSZY TOM ZE WSZYSTKICH, jak do tej pory. Jest Strzygon Bezmir, którego uwielbiam. Są dwa wodniki, które oczarowaly mnie swoją "inteligencją", elokwencją, i słownictwem 😍. Czarna rozpacz, gdy książka dobiegła końca.
Pokaż mimo toNiesamowite opowiadnia, aż się chve zeny każde powstało jako oddzielny tom uniwersum. Niby można czytać poza cyklem, ale wydaje mi się, że jednak większą przyjemność jest gdy zna się pierwszy tom.
Niesamowite opowiadnia, aż się chve zeny każde powstało jako oddzielny tom uniwersum. Niby można czytać poza cyklem, ale wydaje mi się, że jednak większą przyjemność jest gdy zna się pierwszy tom.
Pokaż mimo toDrugi tom, lepszy od pierwszego. To co się dzieje w tej książce, przechodzi najśmielsze wyobrażenia czego można by się spodziewać po Marku Lichockim. Czytam i już wpadłam po same uszy w uniwersum Powiernika 😍😁
Drugi tom, lepszy od pierwszego. To co się dzieje w tej książce, przechodzi najśmielsze wyobrażenia czego można by się spodziewać po Marku Lichockim. Czytam i już wpadłam po same uszy w uniwersum Powiernika 😍😁
Pokaż mimo to2022-07
Po prostu WOW! Ostatnimi czasu lubię sobie posiedzieć w klimatach słowiańskich. Ale to co dostałam w Powierniku przerosło moje wyobrażenia. W życiu bym się nie spodziewała, że slowianski Urban fantasy tak bardzo wejdzie mi w głowę (i nie będzie chciało wyjść). Główny bohater jest swietny, nie wiedzieć czemu strasznie mi przypomina samego autora 😁! Ale jak narazie moim numerem jeden jest Aśka, za jej podejście i humor. Witek jest przesłodki po prostu 😍. Dziękować chcę autorowi, też za pojawienie się Miłej, takiego stróża chciałby mieć każdy, a ja w szczególności. O wszystkich postaciach, stworach itp można by gadać non stop, takie są niesamowite i tyle ich jest. Ale sama musiałam kilka razy zmieniać tekst, żeby nie sypać spojlerami (których osobiście nie lubię, przed przeczytaniem ksiażki). Woec jeśli kochacie słowiański klimaty, tematy, wierzenia i tym podobne to cykl o Marku Lichockim to jest takie "musz mieć, muszę przeczytać, MUSZĘ POSIADAĆ". No więc szkoda czasu na gadanie, trzeba iść do następnego tomu! Bo już pazurki same drapią za tą książka, ciekawość zrzera od środka, co tam będzie dalej! Jedno co wiem w tej chwili, to to, że gdy ten cykl dobiegnie końca, na bank będzie mega kac.
Po prostu WOW! Ostatnimi czasu lubię sobie posiedzieć w klimatach słowiańskich. Ale to co dostałam w Powierniku przerosło moje wyobrażenia. W życiu bym się nie spodziewała, że slowianski Urban fantasy tak bardzo wejdzie mi w głowę (i nie będzie chciało wyjść). Główny bohater jest swietny, nie wiedzieć czemu strasznie mi przypomina samego autora 😁! Ale jak narazie moim...
więcej mniej Pokaż mimo to2022
Niesamowicie wciąga, im dalej tym lepiej i mocniej.
Niesamowicie wciąga, im dalej tym lepiej i mocniej.
Pokaż mimo to2022
Świetna powieść, niesamowicie wciągająca. Drugi tom lepszy od pierwszego.
Świetna powieść, niesamowicie wciągająca. Drugi tom lepszy od pierwszego.
Pokaż mimo to
Książkę Gen 56 przeczytałam w ramach BOOK TOURA organizowanego przez sama autorkę oraz Oliwie Tybuleicz(ktorej książki baardzo lubie i z chęcią wracam do baru Luna <3). Co do Genu Adrianny Biełowiec dostajemy SCI-Fi, w którym główym bohaterem okazuje się szeregowiec Alex, który zamiast trafic pod sąd wojenny, zostaje wysłany na misję, wszystko to dzieje sie podczas 4 wojny światowej w 2085r. Niestety jak można się domyśleć coś poszło nie tak i chłopak po przebudzeniu znajduje sie na nieznanej planecie, nie wie który jest rok (a mamy 2165) i gdzie podziali się wszyscy ludzie. Wszystko ładnie, pięknie baaa, nawet zaczynam odczuwac sympatie do Aksel, niestety na tym kończy sie lubienie. To co dostajemy, pozostawia ogromny niedosyt, nie dość że wygląda jakby fragment został wyrwany z czegoś większego, to na dodatek po przeczytaniu zakończenia dostajemy potwierdzenie do wczesniejszych odczuć, że głowny bohater jest totalnym idiotą. Po za tym, że nie potrafi samodzielnie myśleć, robi to co mu sie karze, przykładem jest to iż po przbudzeniu wskakuje w jakiś nieznany egzoszkielet (zwany zbroją), obcy ludzie każą mu zabijać mutanty, to ten leci i zabija, nie pytając co się stało, dlaczego trzeba ich zabijaćg i gdzie do cholery się znajdujemy. Do tego dochodzą zwroty jezykowe, którymi zasypuje nas autorka. Na poczatku młodziezowy żargon, wczytując się w rozmowy szeregowców mamy typową przepychankę słowną jak naszej dzisiejszej młodzieży. Za chwile ci sami żołnierze tytułowali siebie słowem "kamrat"/"Kamraci" jak z typowej powieści przygodowej na morzu wśród piratów. Z tego przeskakujemy na typowy styl "Kosmiczny", w ktorym też do końca nie wszystko sie łączy np w jednym fagmencie jest mowa o uzyciu wizji neutrinowej, bo pancerz posiada bardzo czuly dektektor na neutrina, a za momencic dostajemy info ze dzieki temu urzdadzeniu mamy bardzo szczegółowy obraz CIENIA NEUTRONOWEGO. Teraz pytanko, to w koncu neutriny czy neutrony? Podobnie zagwostka była przy zdaniu opisujacym z czego składa się logo, tylko tych autorka używa słow: " splecionych łamanych", ale co bylo łamane i splecione? W pewnym momencie skonsultowałam się ze znajomym żołnierzem, który jest jeszcze w czynnej służbie, odnosnie zwrotu jakiego użył szeregowy odnosnie do Pani Kapitan : " ... -słyszałeś zapewne o projekcie Alfa Centauri? - Tak jest, madam -Całkowicie go zaskoczyła". Zatem ŻADEN żołnierz nie uzył by takiego zwrotu do swojej przełożonej w stopniu KAPITANA! To co mnie równiez irytowało to mnogość zbędnych opisów, znowuż tam gdzie powinny być dostawaliśmy jedno góra dwa zdania. Np opis reakcji muchy siedzącej na ścianie, na to gdy szeregowy Doman wrzucił puszkę do śmietnika, jest dosyć szczegółowo przedstawiony. (Chociaż musze przyznać, że ten fragment był jednym z ciekawszych w książce) Znowuż czekałam do końca, aż dowiem się co konkretnie stało się, że pojawiły się mutację i tego nie dostałam. Zakończenie jak już wspomniałam, gdybym spotkała jedynego wybawiciela świata i dowiedziała się, że dokonał takiego wyboru jak w tym opowiadaniu, czyli skazuje ludzi na dalsze cierpienie żeby podnieść swoje ego zamiast jednym kliknieciem wybawić caly świat, najzwyczajniej usunęłabym takiego pasożyta, żeby swojej głupoty nie przekazywał w genach następnym pokoleniom (bo takich durnych wpadek było wiecej jak np z niedzwiedziem, ale to juz zbyt duz bedzie opowiedziane). Reasumując, w tym fragmencie wygrywaja stworzenia: mucha w roli głównej oraz potwór z okładki czyli Tena, szkoda że bylo jej tak mało. Osobiście nie wróce do tej lektury, mam nadzieje że w przyszłości autorka będzie robić dokładniejszy research podczas pisania (bo jednak pomysł był świetny z ogromnym potencjałem, który nie został wykorzystany), a reszcie jesli chcecie przeczytać nie będę nikogo powstrzymywać, ani odradzać,jednak ponoć wolna wola rządzi.
Książkę Gen 56 przeczytałam w ramach BOOK TOURA organizowanego przez sama autorkę oraz Oliwie Tybuleicz(ktorej książki baardzo lubie i z chęcią wracam do baru Luna <3). Co do Genu Adrianny Biełowiec dostajemy SCI-Fi, w którym główym bohaterem okazuje się szeregowiec Alex, który zamiast trafic pod sąd wojenny, zostaje wysłany na misję, wszystko to dzieje sie podczas 4 wojny...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to