-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać442
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant14
-
ArtykułyZapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
2022-03-09
2019-11-16
2019-05-26
2019-03-01
2017-05-09
2016-03-17
2016-01-03
2015-11-29
2015-11-26
2015-09-08
2015-04-19
2015-01-28
Miłość. Największa choroba, zakaźna, doprowadzająca do obłędu, a nawet śmierci. Amor deliria nervosa pochłonęła już niejednego, ale nie martwcie się. Istnieje lekarstwo na ten stan rzeczy. Remedium podawane każdemu mieszkańcowi Portland, gdy tylko ukończy odpowiedni wiek. Młoda dziewczyna nie może się już doczekać swojego zabiegu, nie może się doczekać, kiedy w końcu będzie szczęśliwa i spokojna. Odlicza miesiące, tygodnie, dni, jednak nawet nie wie kiedy uderzy w nią piorun. Amor deliria nervosa...
Jeśli ktoś śledzi karierę pana Christiana Bale'a, to wie, że ów aktor zagrał w filmie pod tytułem Equilibrium. Kocham ten film z całego swojego serca, widziałam go miliony razy. Jestem więcej, niż pewna, iż zdarzy mi się go obejrzeć jeszcze nie raz. Opowiada on historię pewnego kraju, zwanego Librią, gdzie wymyślono lekarstwo na uczucia. Każdego, kto odczuwał ścigano i mordowano. Dlaczego o nim wspominam? A no, gdyż pani Oliver niewątpliwie czerpała z niego inspirację przy tworzeniu swego dzieła. Na początku myślałam, że będzie to po prostu kopia, dlatego podchodziłam do tej pozycji jak kot do wody. Muszę przyznać, że myliłam się, ale dopiero po lekturze dowiedziałam się, jak bardzo. Jest to przykład książki, w której autorka udowadnia, że nawet raz przedstawiony pomysł można ukazać na nowo.
Lena, główna bohaterka powieści ma jeszcze kilka tygodni do swojego zabiegu. Nie może się go doczekać, tylko o nim ciągle myśli. W końcu nie będzie musiała odczuwać strachu przed chorobą, nie będzie musiała przestrzegać godziny policyjnej. Będzie mogła po prostu żyć. Wraz ze swa przyjaciółką, Haną, snują marzenia o swym przyszłym, nowym życiu. Na drodze dziewczyny jednak pojawia się on. Alex, chłopak, który burzy całkowicie jej światopogląd, chociaż właściwiej byłoby powiedzieć, że otwiera jej oczy, wyrywa z zaślepienia i pokazuje, co tak naprawdę jest ważne...
Książka wywarła na mnie ogromne wrażenie. Dawno żadna mnie tak nie porwała, nie uderzyła z całą swoją mocą, tak, że nie mogłam spać, gdyż musiałam wiedzieć, co będzie się działo dalej. To nie jest tandetna historyjka o miłości, jakich wiele mamy na naszym czytelniczym rynku. Jest to historia o dojrzewaniu, o buncie. Lauren Oliver napisała naprawdę dopracowaną powieść. Pod względem wykreowanego świata, nie mam się do czego przyczepić, a wręcz przeciwnie. Mogę go pochwalić. Nie mamy tutaj typowych kast, jednak podział na biednych i bogatych jest widoczny. Mieszkańcy nie mogą sami decydować o tym z kim chcą wziąć ślub, ani nawet ile maja mieć dzieci, a granice są zamknięte. Dorosłe życie zostaje z góry zaplanowane przez rząd podczas ewaluacji, ostatecznego testu przed zabiegiem.
Najbardziej urzekło mnie to, iż książka ta jest bardzo osobistą, intymną historią Leny, nastolatki uparcie dążącej do wybranego celu, której życie w pewnym momencie po prostu runie, jak zwykły domek z kart. Przebudzenie dziewczyny nie następuje gwałtownie. Walczy sama ze sobą, a jej konflikt wewnętrzny jest zarysowany rewelacyjnie, ponadto wątpliwości, które odczuwa ona, odczuwałam i ja. W końcu odkrywa, że to, czym karmiono ją od dzieciństwa, było po prostu papką na mózg. Książka napisana jest w narracji pierwszoosobowej, ale w dość specyficzny sposób. Autorka użyła czasu teraźniejszego, co przyznam szczerze, było zabiegiem idealnym. Na samym początku mnie drażniło, jednak po czasie, doszłam do wniosku, że tylko taka forma opowiedzenia historii ma sens. Przemyśleń Leny mogłoby być troszeczkę mniej, ale nie mogę się czepiać, gdyż dzięki temu ta postać została idealnie oddana. Brakowało mi jednak troszkę bardziej scharakteryzowanych Hany i Aleksa, a zwłaszcza tego drugiego.
Sama historia jest wzruszająca. Łzy leciały po moich policzkach niejednokrotnie, a na samej końcówce zamieniło się to w cichy szloch. Ponadto autorka zadbała o specyficzny klimat powieści, trzymający w napięciu, otoczony mgiełką tajemnicy, buntu i dorastania. Podsumowując, dawno nie czytałam nic tak rewelacyjnego. Dystopia to nie jest mój ulubiony gatunek, ale sięgam po niego, gdyż za każdym razem mam nadzieję, że mnie coś zaskoczy. W tym przypadku się udało, nawet jeśli pomysł ten już został przerobiony. Obawiam się kolejnej części, nie chcę, aby zatraciła swój intymny wyraz, mam jednak nadzieję, iż tak nie będzie.
____________
Recenzja własna: http://biblioteka-ell.blogspot.com/2015/01/lauren-oliver-delirium_30.html
Miłość. Największa choroba, zakaźna, doprowadzająca do obłędu, a nawet śmierci. Amor deliria nervosa pochłonęła już niejednego, ale nie martwcie się. Istnieje lekarstwo na ten stan rzeczy. Remedium podawane każdemu mieszkańcowi Portland, gdy tylko ukończy odpowiedni wiek. Młoda dziewczyna nie może się już doczekać swojego zabiegu, nie może się doczekać, kiedy w końcu będzie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-01-31
Malice, egoistyczna, złośliwa, zarozumiała czarownica, wyrzucona z Akademii Magii, wiedzie całkiem przyjemne życie. Zarabia kupę forsy, jako najemniczka, ma dom, który, otoczony wielkim trawiastym murem, jest dla niej azylem i schronieniem przed wścibskimi oczami sąsiadów. Jak się okazuje, nawet taka sielanka może zostać przerwana. A wystarczyły dwa słowa: sto tysięcy. Tyle bowiem miała zarobić nasza wiedźma za zadanie, które jest nie lada wyzwaniem. W ten oto sposób wyruszyła do krainy, zwanej Elegestią, w sam środek konfliktu między smokami a magami. Musi dostarczyć pewien przedmiot przywódczyni magów, ale zanim tam dotrze, czeka ją wiele przygód.
Moim ulubionym gatunkiem literatury, jak wszyscy wiedzą, jest fantasty. Ale co jest lepsze od fantasty? Przygodowe fantasy! Spod flagi magii jest książką, którą pochłonęłam w zadziwiającym tempie, nie mogąc się od niej oderwać. Pozycja ta, jest przygodowym fantasy w najlepszym tego słowa znaczeniu. Nic dziwnego, w końcu Malice nie jest typową Mary Sue literatury. Jak już zdążyliśmy się przekonać w poprzednim tomie, jest bohaterką, która potrafi zirytować, ma się ochotę ją porządnie trzasnąć. Za co? A za to, że jest taką egocentryczką i osobą, która ponad wszystko ceni sobie... uprzykrzanie życia innym, Bogu ducha winnym istotom.
Tym razem nie mamy do czynienia z opowiadaniami, a z powieścią. Uważam, że to wyszło na plus. Nie każdy bowiem lubi krótkie, oddzielne przygody. Akcja mknie do przodu, nie ma czasu na przestoje. Ciągle coś się dzieje, poznajemy nowych bohaterów, którzy przewijają się między stronicami powieści, dodając smaczku całej historii. Jedyną postacią, która pozostaje z nami na dłużej jest Jared, młody chłopak, którego Malice uratowała z rąk oprawców. Jego osoba otoczona jest nutką tajemnicy. Z początku "chłopiec do bicia" zmienia się w pewnego siebie mężczyznę. Sporym zaskoczeniem było dla mnie to, że Malice ma w sobie jakieś pozytywne uczucia. Nie spodziewałabym się tego po niej. Nie było to złe, wręcz przeciwnie. Mimo to, nadal nie straciła swojego specyficznego charakterku.
Nie zabrakło tutaj humoru. Zaśmiewałam się do łez, gdy okazało się, że zupka chińska robi niezłą furorę wśród mieszkańców Elegestii. Oczywiście, nasza Malice musiała się także popisać swoją umiejętnością rzucania uroków miłosnych, które miała opanowane do perfekcji. Do tego, pani Iga umieściła tutaj mnóstwo stworzeń, takich jak topielce, elfy, krasnoludy, trolle... czyli sama śmietanka. Nie jest tajemnicą, że ja wręcz kocham historię z tymi wszystkimi mityczno-fantastycznymi istotami, czym autorka zdobyła po raz kolejny moje serce. Jeśli oczekujemy wątków romantycznych, cóż, możemy się trochę zawieść. Być może coś się zaczyna dziać, jednak nie na tyle, by zwracać na to uwagę. Możliwe, że wątek będzie kontynuowany w następnych częściach, bo wszystko wskazuje na to, że takowe się pojawią.
Oczywiście nie obyło się bez minusów. Żałuję, że pani Iga nie pokusiła się o dokładniejsze opisanie Elegestii, bo wiemy tylko, że kraina zatrzymała się na etapie średniowiecza. Nie oczekiwałam, że dowiemy się czegokolwiek o historii, bądź zwyczajach panujących w tej krainie, gdyż Malice jest zbyt wielką ignorantką, by zapoznać się z książkami na temat miejsca, w które się udaje. Niemniej jednak widać, że autorka cały czas poprawia swój warsztat pisarski, rozwija się, więc myślę, że następnym razem dowiemy się więcej. Ponadto zakończenie całej historii wbiło mnie w fotel, gdyż zupełnie nie spodziewałam się takiego rozwiązania. Pozycję tę polecam, zwłaszcza osobom, które czytały Żyli niedługo i nieszczęśliwie. Jeśli jednak nie czytaliście pierwszego tomu, to zachęcam do nadrobienia zaległości. Obiecuję, że się nie znudzicie.
___________
http://biblioteka-ell.blogspot.com/2015/02/iga-wisniewska-spod-flagi-magii.html
Malice, egoistyczna, złośliwa, zarozumiała czarownica, wyrzucona z Akademii Magii, wiedzie całkiem przyjemne życie. Zarabia kupę forsy, jako najemniczka, ma dom, który, otoczony wielkim trawiastym murem, jest dla niej azylem i schronieniem przed wścibskimi oczami sąsiadów. Jak się okazuje, nawet taka sielanka może zostać przerwana. A wystarczyły dwa słowa: sto tysięcy. Tyle...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-02-04
2015-01-12
2014-06-03
Czy istnieje mężczyzna, dla którego wszystkie kobiety tracą głowę? Nawet nie znając go, są nim urzeczone, a jedno spojrzenie sprawia, że miękną im kolana? Czy ktoś taki nie wykorzysta swego uroku? Kiedy staje się twarzą w twarz z wilkiem należy mieć się na baczności.
Na przedmieściach Dublina zdarzyła się tragedia. Znaleziono zwłoki trzech kobiet - dwóch sióstr i ich ciotki. Okazuje się, że ciotka więziła swoje siostrzenice, lecz nie wiadomo było dlaczego. Niall, młody pracownik poczty w przegródce na odrzucone przesyłki odnajduje małą paczuszkę. Okazuje się, że jest to dziennik Fiony, jednej z sióstr. Notes ten skrywa tajemnicę tragicznego w skutkach romansu. Młody mężczyzna postanowił podążyć śladami Fiony i jej sióstr, odkrywając po kolei wszystkie części układanki.
Po przeczytaniu książki postanowiłam poczekać, zanim napiszę recenzję, gdyż zwykle pisząc pod wpływem emocji nie jestem zbyt obiektywna w swojej ocenie. Cóż, minęła ta chwila, a ja nadal jestem urzeczona historią, którą zaserwował pan Christian Moerk. Mogłabym wymieniać w nieskończoność jej wady, niedociągnięcia, przesadę, ale tego nie zrobię. Dlaczego? Ponieważ ta książka mnie poruszyła.
Tajemnica, to chyba coś, co lubi każdy. Wciąga i zatruwa umysł, a pragnienie by ją poznać pochłania bez reszty. Na tym właśnie bazuje Kochany Jim, na niedopowiedzeniach. Książka napisana została w niesamowicie ciekawy sposób, mianowicie poprzez narrację trzecioosobową gdy poznajemy historię Nialla oraz z perspektywy napisanych dzienników. Możemy w ten sposób zagłębić się w uczucia młodych kobiet, poznać ich emocje, żal i rozczarowania. Gdzieś przeczytałam, że dzienniki napisane przez dwie rożne kobiety wyglądają, jakby napisane przez jedną osobę. Całkowicie się z tym nie zgadzam.
Autor dodatkowo wplótł sprytnie irlandzki folklor między strony swojej powieści. Jim opowiada baśń, która jest niemniej urzekająca, niż on sam. Co zabawne, Christiam Moerk sprawił, że sama poczułam sympatię do wędrownego gawędziarza, którym był Jim. Z każdą kolejna stroną czułam się, jakbym stała obok, jakbym oczyma duszy widziała młodą przystojną twarz oraz trzy siostry, które kochały siebie ponad wszystko.
Akcja książki przez wszystkie strony toczy się takim samym tempem. Jest napisana w gawędziarskim stylu, współczesnym językiem, przez co czytało mi się ją bardzo dobrze. Jej mroczny klimat i tajemniczość dotykała mnie do głębi.
No dobrze, wymienię jednak kilka wad tej książki, aby nie było, że jest za słodko. W historii Nialla jest kilka... irracjonalnych faktów, które sprawiły, że się skrzywiłam podczas czytania. Dodatkowo dziewczynka, która chodziła do podstawówki była cwańsza, niż dorośli... chociaż to może akurat tak daleko od prawdy nie odbiega. Końcówka również mnie nie urzekła, była znośna, ale autor mógł ją bardziej dopracować. Mimo wszystko książkę polecam. Ja spędziłam z nią kilka miłych chwil.
http://biblioteka-ell.blogspot.com/2014/06/christian-moerk-kochany-jim.html
Czy istnieje mężczyzna, dla którego wszystkie kobiety tracą głowę? Nawet nie znając go, są nim urzeczone, a jedno spojrzenie sprawia, że miękną im kolana? Czy ktoś taki nie wykorzysta swego uroku? Kiedy staje się twarzą w twarz z wilkiem należy mieć się na baczności.
Na przedmieściach Dublina zdarzyła się tragedia. Znaleziono zwłoki trzech kobiet - dwóch sióstr i ich...
2015-01-02
Kto nie zna przygód chłopca, sieroty, z blizną na czole, który już jako niemowlę był sławniejszy, niż niejeden z gwiazdorów? Sądzę, że można by policzyć takie osoby na palcach jednej ręki. Sama jeszcze niedawno należałam do tych, którzy Harrego kojarzą tylko z filmu. I nie mogę uwierzyć w to, ile przez te lata traciłam!
Harry, jak już wspomniałam, to sierota. Został podrzucony do swej Mugolskiej rodziny, która, delikatnie mówiąc, nie bardzo cieszy się z takiej "niespodzianki". Koło chłopca zawsze dzieją się dziwne rzeczy, a to odrastają mu włosy, kiedy od razu się je obetnie, a to nagle potrafi wskoczyć na dach, albo w ZOO znika szybą. W dniu swych jedenastych urodzin wszystko się wyjaśnia - Harry jest czarodziejem. Trafia więc do Szkoły Magii i Czarodziejstwa, Hogwartu, by tam kształcić swe umiejętności. Ale i w szkole wydarzenia są niepokojące.
Zacznę od tego, że do Harrego Pottera zbierałam się dość długo. Nie mogłam jakoś podejść do tych książek, nie wiedziałam, z której strony je ugryźć, aż w końcu nadszedł Nowy Rok. Tak, to jest moje postanowienie, chyba jedyne, jakie zrobiłam, czyli nadrobić cały cykl. Kiedy otworzyłam pierwszą stronę tej części... wiedziałam już, że odpłynęłam, ale kiedy zagłębiałam się w całą tą historię, po prostu utonęłam.
Harry Potter jest skierowany głównie do młodszych czytelników, nie oznacza to jednak, że starsi nie będą się przy nim przednie bawić. Wręcz przeciwnie. Co mi się podobało? To, że oprócz głównego wątku, mamy mnóstwo pobocznych, które właściwie wysuwają się na pierwszy plan. Poznajemy codzienne życie dzieci w Hogwarcie, opisy lekcji, treningów quidditcha, to jak wszyscy spędzali wolny czas. Wątek główny z kolei posuwa się dość powolnie, jest tylko delikatnie napomknięty, aby wzbudzić co raz to większe napięcie i na końcu wybucha z całą siłą, sprawiając, że po moich plecach przebiegły dreszcze. Mało tego, każdy, nawet najdrobniejszy szczegół jest ważny!
Muszę również przyznać, że na tak niewielkiej objętości, pani Rowling potrafiła wykreować bardzo charakterystyczne postaci. Harry, który jest chłopcem tak zwykłym, że aż niezwykłym. Jest dzieckiem, ale za to jakim! Dociekliwym, zdeterminowanym i przede wszystkim stawiającym innych ponad siebie. Hermiona naprawdę jest przemądrzała, a Ron to ciapa, której ustępuje tylko Neville. Nie zapominajmy oczywiście o jednej z najciekawszych postaci tej serii, czyli Hagridzie. Olbrzym, który jest bardziej dzieckiem, niż dorosłym, od samego początku wzbudził moją sympatię.
Co do głównego wątku... nie wiem, czy powinnam go komentować. Jestem z tych osób, które najpierw obejrzały film. Nie pamiętałam z niego zbyt wiele, jednak końcówka była tak zaskakująca, więc niestety ją zapamiętałam. Myślę, że gdybym najpierw przeczytała książkę, osiągnęłabym ten efekt WOW, a dreszcze na moich plecach byłyby znacznie większe.
Nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała o minusach, bo w końcu nie ma takich rzeczy, które są bez wad. Troszkę ubawiło mnie, że trójka jedenastolatków jest sprytniejsza od dorosłych... ale w końcu to książka dla najmłodszych, więc chyba tak powinno być i nie powinnam się czepiać. Niestety, już tak po prostu mam.
Podsumowując, Harry Potter to lektura dla każdego i w każdym wieku. Myślę, że warto poznać tą historię, gdyż jest wyjątkowa. Film, w którym Harry jest drewniany i ma wiecznie zdziwioną minę nie umywa się do książki, gdzie ten sam młodzieniec jest o wiele bardziej... żywy. Czuję straszny niedosyt, dlatego zaraz sięgam po następną część, aby nic mi nie umknęło. Poza tym... to takie smutne, że nigdy nie dostałam listu do Hogwartu...
http://biblioteka-ell.blogspot.com/2015/01/j-k-rowling-harry-potter-i-kamien.html
Kto nie zna przygód chłopca, sieroty, z blizną na czole, który już jako niemowlę był sławniejszy, niż niejeden z gwiazdorów? Sądzę, że można by policzyć takie osoby na palcach jednej ręki. Sama jeszcze niedawno należałam do tych, którzy Harrego kojarzą tylko z filmu. I nie mogę uwierzyć w to, ile przez te lata traciłam!
Harry, jak już wspomniałam, to sierota. Został...
2014-10-07
2014-09-11
2014-09-08
Każdy, kto mnie zna, wie, że jestem ogromną fanką świata Zapomnianych Krain. Większość książek z tego Universum mi się podoba, ale potrafię także krytycznie podejść do rzeczonego tematu. Po Wojnę Pajęczej Królowej sięgnęłam pełna zapału i nadziei i... ani trochę się nie zawiodłam. Autor świetnie wykreował społeczność Mrocznych Elfów, nie odebrał im ich natury, a świetnie ją podkreślił. Mało tego, nie wszystko jest tu czarno - białe. W książce tej znajdziemy całą gamę odcieni szarości. Opisy codziennego życia urozmaicają powieść s sprawiają, że można poczuć się jak w Podmroku. Jedyną rzeczą, do której mogę się przyczepić są nudne opisy walk, bardzo schematyczne i nużące.
Jeśli ktoś lubuje się w okrutnym świecie Drowów, bądź po prostu lubi Universum Forgotten Realms to z całą pewnością mogę polecić tę powieść.
Każdy, kto mnie zna, wie, że jestem ogromną fanką świata Zapomnianych Krain. Większość książek z tego Universum mi się podoba, ale potrafię także krytycznie podejść do rzeczonego tematu. Po Wojnę Pajęczej Królowej sięgnęłam pełna zapału i nadziei i... ani trochę się nie zawiodłam. Autor świetnie wykreował społeczność Mrocznych Elfów, nie odebrał im ich natury, a świetnie ją...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to