-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Czartoryska. Historia o marzycielce“ Moniki RaspenLubimyCzytać1
-
Artykuły„Dwie splecione korony”: mroczna baśń Rachel GilligSonia Miniewicz1
-
ArtykułyZbliżają się Międzynarodowe Targi Książki w Warszawie! Oto najważniejsze informacjeLubimyCzytać2
-
ArtykułyUrban fantasy „Antykwariat pod Salamandrą”, czyli nowy cykl Adama PrzechrztyMarcin Waincetel2
Biblioteczka
2024-05-14
2024-04-24
Nie ma się co czarować, że jako ludzkość mamy pamięć złotej rybki. O ile chowanie urazy wychodzi nam całkiem nieźle, tak z zapamiętaniem dobrych rad bywa różnie. Dlatego powstają książki takie jak „Tego nie kupisz za pieniądze”, której autorem jest kanadyjski prawnik Robin Sharma. Mam takie osobiste przeczucie, że to jego indyjskie korzenie sprawiły, że od 25 roku życia pisze książki, które zajmują się rozwojem osobistym, a ponieważ to bardzo oczytany osobnik, jego prace są esencjonalne i popularne na całym świecie. Na bazie setek przyswojonych tytułów stworzył swoją własną filozofię życia, którą chętnie się dzieli. Ósemka Wspaniałych to skondensowana prawda o dobrym życiu, w którym pieniądze nie są celem samym w sobie. Rozwój, dobrostan, rodzina, rzemiosło, pieniądze, społeczność, przygoda i służba to elementy składowe drogi, która pozwoli dostrzec drobnostki o strategicznym znaczeniu, czyniąc Twoje życie o niebo lepszym. To jakby z maluszka przesiąść się Mercedesa klasy S, oczywista oczywistość, że jakość robi różnicę. Krótkie rozdziały są stworzone do porannego czytania, czy to zaraz po przebudzeniu, czy też przy śniadaniu (rozdział zamiast scrollowania SM, serdecznie polecam ;) „Tego nie kupisz za pieniądze” to książka, która przypomina o prostych zasadach, które wprowadzone w życie, zmienią je na lepsze. Bardzo mądra, bardzo życiowa, bardzo na czasie. Jedyny minus, jaki dostrzegam to brak bibliografii, do której można potem wrócić, bez wertowania znaczników. Ogólnie mocna polecajka!
IG @angelkubrick
Nie ma się co czarować, że jako ludzkość mamy pamięć złotej rybki. O ile chowanie urazy wychodzi nam całkiem nieźle, tak z zapamiętaniem dobrych rad bywa różnie. Dlatego powstają książki takie jak „Tego nie kupisz za pieniądze”, której autorem jest kanadyjski prawnik Robin Sharma. Mam takie osobiste przeczucie, że to jego indyjskie korzenie sprawiły, że od 25 roku życia...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-17
Małymi krokami zbliża się długi weekend majowy. Jak co roku, spora grupa ludzi zorganizuje sobie sprytny urlop i trzy dni wolnego zamieni się w tydzień. Może pojawić się tylko jeden mały problem. Pies. Z doświadczenia powiem, że nie jest łatwo. Nieraz prosiliśmy rodzinę lub znajomych o opiekę nad Dżambrem, bo trudno było zabrać się w drogę z owczarkiem belgijskim. Przepisy są przeróżne. Najwięcej nieporozumień dotyczyło kagańca, w Polsce zwraca się na to uwagę bardzo często, natomiast na Słowacji kazali nam „to” zdjąć z kufy. Oliwia w swojej książce „Wędrówki z psem. 87 psiolubnych miejsc w Polsce” wspomina o totalnej dezinformacji. Nie ma nic gorszego, niż sprawdzenie w Internecie, czy w dane miejsce można wejść z psem, a na miejscu okazuje się, że o wejściu można zapomnieć. Myślę, że to nie był odosobniony przypadek. Dlatego powstał jedyny w swoim rodzaju przewodnik, a w nim aż 87 miejscówek, do których z czworonogami można wejść bez żadnego przypału, na legalu.
Szlaki, zamki, trasy wzdłuż jezior i rzek, a nawet w miejsce, gdzie można zobaczyć zachowany mur berliński, od gór po morze, gdzie Was nogi i łapy poniosą. Sam konkret. Lokalizacja, dojazd, parking, orientacyjny czas zwiedzania, koszty, dodatkowe informacje, a także atrakcje w pobliżu. Często załączone są mapki z trasami. Dodatkowo psiolubne noclegi. Naprawdę solidnie wykonana robota, zarówno autorów (zdjęcia Łukasz Maksymowicz), jak i wydawcy. Bonę i Colę, oraz ich właścicieli znajdziecie na profilu @wedrowkizpsem
Jeszcze przed długim weekendem polecam zajrzeć do księgarń, bo to książka pełna inspiracji, nawet dla tych, którzy podróżują samotnie :) Polecam!
IG @angelkubrick
Małymi krokami zbliża się długi weekend majowy. Jak co roku, spora grupa ludzi zorganizuje sobie sprytny urlop i trzy dni wolnego zamieni się w tydzień. Może pojawić się tylko jeden mały problem. Pies. Z doświadczenia powiem, że nie jest łatwo. Nieraz prosiliśmy rodzinę lub znajomych o opiekę nad Dżambrem, bo trudno było zabrać się w drogę z owczarkiem belgijskim. Przepisy...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-11-19
Problem z naszymi emocjami jest taki, że nie bardzo wiemy, jak o nich mówić. Upychamy je sobie gdzieś po kątach świadomości, a ta nie działa jak czarna dziura, niestety. Nawarstwione w jakimś momencie wybuchają, a potem zostaje już tylko sprzątanie po rozlanym mleku. Nic przyjemnego. Emocje, jako coś czysto abstrakcyjnego, można sobie wizualizować i wcale nie trzeba być artystą, żeby z efektów swojej pracy czerpać realną korzyść. W niezwykle ciekawą podróż w głąb siebie zaprasza Rukmini Poddar, artystka, której twórczość łączy ze sobą podstawy psychologii z całkiem niezłym storytellingiem.
„Narysuj swoje uczucia” to nic innego jak kreatywny dziennik, który krok po kroku pomaga spojrzeć na siebie z zupełnie innej perspektywy. Będziecie zaskoczeni, jak wiele środków artystycznego wyrazu macie do dyspozycji. Pośród kolejnych ćwiczeń z udziałem kredek, pisaków czy farb, trzeba będzie sobie jasno odpowiedzieć na naprawdę patowe pytania, choćby takie — którą część siebie wciąż uczysz się kochać, albo którą część siebie zaniedbujesz? Tu następuje ekstremalna trudność, czyli bycie ze sobą szczerym, bo żeby wszystkie te ćwiczenia zadziałały, szczerość jest absolutną koniecznością. I jeśli teraz myślisz sobie, eee, co w tym trudnego, to osobiście serdecznie Ci gratuluję...
Oprócz oczywistej korzyści terapeutycznej dziennik „Narysuj swoje uczucia” uczy kreatywności, która wyzwala się naturalnie, a dzięki tej książce ma na to wiele przestrzeni. Ty dodaj do tego swój czas i uwierz mi, zadzieje się magia. Głowa wpada na najlepsze pomysły, kiedy Tobie wydaje się, że właśnie o niczym nie myślisz :) Cudowna rzecz, którą z przyjemnością polecam. Kocham takie publikacje <3
IG @angelkubrick
Problem z naszymi emocjami jest taki, że nie bardzo wiemy, jak o nich mówić. Upychamy je sobie gdzieś po kątach świadomości, a ta nie działa jak czarna dziura, niestety. Nawarstwione w jakimś momencie wybuchają, a potem zostaje już tylko sprzątanie po rozlanym mleku. Nic przyjemnego. Emocje, jako coś czysto abstrakcyjnego, można sobie wizualizować i wcale nie trzeba być...
więcej mniej Pokaż mimo to
Czy Twoje dziecko ma tendencję do burczenia, kiedy je o coś pytasz, a wyartykułowanie pełnego zdania graniczy z cudem? A może wybucha złością, kiedy po raz dziesiąty upominasz je, żeby się ogarnęło, bo czas ucieka... A może Ty się złościsz, kiedy widzisz je, jak kolejną godzinę spędza na Robloxie?
To jest ta chwila, w której dobrze byłoby przejść się na wspólny spacer i pogadać (i celowo wspominam spacer, bo to ten moment kiedy można gadać, idąc i patrząc przed siebie, bo tak jest łatwiej pozbyć się wątpliwości, lęków i złości, tych stanów emocjonalnych, które gdzieś tam w głowie zalegają i zmieniają sposób patrzenia na świat).
„Miej lepszy dzień” to książka napisana przez młodego, walijskiego lekarza. Dr Alex George jest ambasadorem ds. zdrowia psychicznego młodzieży w Wielkiej Brytanii i stworzył on poradnik, który może pomóc nie tylko młodzieży, ale i dorosłym, kiedy Ci zechcą się z nim zapoznać. Sprawy, na które dorośli nie zwracają nawet uwagi, w umyśle dziecka urastają do niewyobrażalnych problemów, z którymi nie sposób się zmierzyć. Czy dzieci o tym mówią? Oczywiście, że nie, a przynajmniej nie rodzicom. Czasem sygnalizuje, złością, burczeniem pod nosem, prokrastynacją.
W swojej książce dr Alex zwraca się bezpośrednio do młodego odbiorcy, przedstawiając mu konkretne sytuacje, tłumacząc je, a następnie podsuwając koła ratunkowe, które omówił w jednym z pierwszych rozdziałów. Zrobił to w niezwykle prosty, rozumiały a przy tym momentami nawet zabawny sposób. To emocjonalny elementarz i gigantyczne wsparcie dla dziecka i rodziców. Premiera już 17 maja, bardzo proszę, zapamiętajcie ten tytuł.
IG @angelkubrick
Czy Twoje dziecko ma tendencję do burczenia, kiedy je o coś pytasz, a wyartykułowanie pełnego zdania graniczy z cudem? A może wybucha złością, kiedy po raz dziesiąty upominasz je, żeby się ogarnęło, bo czas ucieka... A może Ty się złościsz, kiedy widzisz je, jak kolejną godzinę spędza na Robloxie?
To jest ta chwila, w której dobrze byłoby przejść się na wspólny spacer i...
2023-03-22
Jestem przekonana, że na widok kolejnej książki z dobrymi radami na żyćko reagujecie jak atakowany jeżozwierz, ale spoko, siedząc w pozycji kwiatu lotosu, jestem przygotowana na ten iglany masaż, serio, wytrzymam to (czy już mogę reklamować Pranamat?) ;)
„Poczuj się dobrze” to kolejna popandemiczna książka, której treść niczym Was nie zaskoczy, jeżeli macie już za sobą lekturę kilku innych, podobnych poradników, i wewnętrznie czujecie, że tej wiedzy już dość. Są jednak ludzie, którzy czytają naprawdę dużo, a im więcej czytają, tym wydaje im się, że mniej wiedzą. To ja. Takie powtórzenie materiału to złoto, dlatego mnie o zdrowym odżywianiu, śnie, piciu wody, przytulaniu, wdzięczności, życzliwości, oddechu, uśmiechaniu, przytulaniu, wiem, że było, medytacjach, śpiewaniu czy czytaniu, nomen omen, czytało się dobrze. Mało tego.
Uważam, że to jest genialna książka, dla tych, co czytać nie lubią, albo nie mają na to czasu, albo sięgają po książkę tylko w kibelku (proszę się nie oburzać, na tronie czyta naprawdę spory odsetek czytelników, a ja przy tej okazji zaapeluję o rozsądek, bo to nie jest zdrowe dla mięśni dna miednicy, Waszej miednicy OfC!). Rozdziały są mega krótkie, trzy, cztery strony plus linki do „dowiedz się więcej”, idealna ilość dla nielubiących zbyt długo zagłębiać się w jakiś temat.
Treści podane ze smakiem a co ważniejsze, wszystkie triki sprawdzone przez autorkę osobiście, co tylko podkreśla autentyczność podtytułu — 52. sposoby na poprawę jakości życia. Dodam, że da się to ogarnąć nieco szybciej. Bonusem są fajne, liniowe ilustracje, które dla odstresowania, można pokolorować. Jest też całkiem sporo miejsca na notatki własne, jeśli więc coś Was ciśnie, wylejcie to na papier, ten przyjmuje wszystko. Brawka dla autorki okładki, Katarzyny Bućko, piękna jest.
IG @angelkubrick
Jestem przekonana, że na widok kolejnej książki z dobrymi radami na żyćko reagujecie jak atakowany jeżozwierz, ale spoko, siedząc w pozycji kwiatu lotosu, jestem przygotowana na ten iglany masaż, serio, wytrzymam to (czy już mogę reklamować Pranamat?) ;)
„Poczuj się dobrze” to kolejna popandemiczna książka, której treść niczym Was nie zaskoczy, jeżeli macie już za sobą...
2023-02-08
Nie mam najmniejszej wątpliwości, że oto pojawiła się najważniejsza książka tego roku, która może zmienić życie wielu seniorów oraz ich rodzin, na znośniejsze i przyjemniejsze, a wszystko to dzięki ogromnemu samozaparciu i dobrej woli kobiety, która zdecydowała się podzielić tym, jak widzi, odbiera i czuje świat, który JEST INNY niż ten, do którego przywykliśmy.
Nasze społeczeństwo starzeje się w zastraszającym tempie i to się raczej nie zmieni. Coraz częściej w gabinecie lekarskim będzie można usłyszeć diagnozę — DEMENCJA. Będzie ona dotyczyć Twojej babci, dziadka, wujka, ale też Twojej matki lub ojca (sama autorka została zdiagnozowana w wieku 58. lat). Lekarze POWINNI umieć prawidłowo przekazać tę informację, bo to od nich zależy, czy wzmocnią pacjenta, czy też sprawią, że załamie się zupełnie już na starcie. Forma słowna, w jaką ubiera się tę chorobę, na ten moment, pozostawia wiele do życzenia. Drugą niezwykle ważną kwestią jest uświadomienie rodziny, że demencja to ZABURZENIE NEUROLOGICZNE, a nie choroba psychiczna.
To, czego nie ma w książce, a co mogę powiedzieć z posiadanych informacji na temat poszczególnych znanych mi przypadków — to wybór leków, jakie aplikuje się chorym. Czasem ten wybór i dawki w szybkim tempie po prostu zabijają, bo są za duże, bardzo szybko z człowieka robi się roślinka, a potem już z górki. Zawsze KONSULTUJCIE leki i dawki u kilku lekarzy! Demencja to coś, co cały czas poznajemy, posiadanie jej nie oznacza końca życia!
Trzecią istotną kwestią jest brak diagnozy, bo nie każdy senior do lekarza pójdzie, jak dajmy na to moja Babcia, która w styczniu skończyła już 88 lat :) Z wiekiem zmienia się wiele rzeczy, zmysły nie działają już tak jak dawniej, humory występują częściej, częściej też pojawiają się zachowania, których młody człowiek nie rozumie. Po przeczytaniu tej książki zupełnie inaczej podejdziecie do swoich sędziwych członków rodziny, ale też sąsiadów, którzy gdzieś tam za ścianą ŻYJĄ.
Wartość tej książki nie da się przeliczyć na żadne pieniądze. Pozycja obowiązkowa.
IG @angelkubrick
Nie mam najmniejszej wątpliwości, że oto pojawiła się najważniejsza książka tego roku, która może zmienić życie wielu seniorów oraz ich rodzin, na znośniejsze i przyjemniejsze, a wszystko to dzięki ogromnemu samozaparciu i dobrej woli kobiety, która zdecydowała się podzielić tym, jak widzi, odbiera i czuje świat, który JEST INNY niż ten, do którego przywykliśmy.
Nasze...
2022-07-01
Mój kot postanowił umrzeć. Prawie nie wychodził z kartonu i w nosie miał jedzenie. Nawet od wody/mleka uciekał jak diabeł od święconej wody. A kiedy coś zjadł, po niedługim czasie treść żołądka lądowała na dywanie. Takie to rozkoszne życie staruszka. Jest tylko jedno ALE. Nie można ot, tak wziąć i umrzeć, zwłaszcza kotu.
Jedna głowa nie jest w stanie ogarnąć kociej egzystencji, ale zawsze można próbować. W momentach krytycznych sięgałam po lekturę „Rozmów z kotem” Małgorzaty Biegańskiej-Hendryk, która opanowała na tyle kocie reakcje i zachowania, że postanowiła podzielić się tą niemal tajemną wiedzą ze światem, i wyszedł z tego bardzo praktyczny, ale też niesamowicie klimatyczny podręcznik z instrukcją obsługi kota. Autorka jest dyplomowaną behawiorystką, a wieloletnia praktyka uczyniła z niej istotę magiczną, która jak nikt inny, tłumaczy wszystkie kocie fanaberie. Mnóstwo wiedzy praktycznej, dużo ciekawostek i tytułowe rozmowy z kotem. Jeśli macie jakieś futro na pokładzie to serdecznie polecam Wam zapoznać się z tą pozycją, bo one też mają chwile słabości, też dopadają je choroby, zmienia się ich zachowanie, a przede wszystkim od pewnego momentu starzeją się jak wszystko żywe na tym świecie, i choć to najtrudniejszy okres w życiu zarówno kota, jak i człowieka, to dobrze jest go przejść DOBRZE, z godnością, poszanowaniem, zrozumieniem i oceanem cierpliwości za pasem.
IG @angelkubrick
Mój kot postanowił umrzeć. Prawie nie wychodził z kartonu i w nosie miał jedzenie. Nawet od wody/mleka uciekał jak diabeł od święconej wody. A kiedy coś zjadł, po niedługim czasie treść żołądka lądowała na dywanie. Takie to rozkoszne życie staruszka. Jest tylko jedno ALE. Nie można ot, tak wziąć i umrzeć, zwłaszcza kotu.
Jedna głowa nie jest w stanie ogarnąć kociej...
2022-05-22
Wczoraj w moim mieście odbył się I Dzień Bieszczadzki „Przystanek Przemyśl”, który jest przedsmakiem festiwalu w Cisnej — „Natchnieni Bieszczadem ”, w tym roku już po raz XIV. Ciśnie mi się na usta pytanie, dlaczego tak późno, ale jak to mówią, lepiej późno niż wcale. Gdyby jednak komuś wybitnie nie odpowiadał kiermaszowy klimat tego przedsięwzięcia, polecam zaopatrzyć się w najnowszy „Slow Przewodnik. Bieszczady”, dobre buty, wygodne ubranie oraz masę pozytywnej energii, i samemu na nowo odkryć ten wyjątkowy skrawek naszego kraju.
Kiedy już mówimy o muzyce, nie sposób nie wspomnieć o jednym z pierwszych polskich zespołów punkrockowych. KSU i ich Wolna Republika Bieszczad dziś z niejednego słuchacza wyciska łzy wzruszenia, wystarczy otworzyć YT i poczytać komentarze pod akustyczną wersją „Moich Bieszczad”. Teksty Macieja Augustyna mają vibe, jakich nie mają współczesne polskie utwory. Natomiast dzięki Staremu Dobremu Małżeństwu po zielonych połoninach fruwają bieszczadzkie anioły, które uwidaczniają się czasem w malarstwie lub rzeźbie, stanowiąc oryginalną pamiątkę z wakacji.
Cudne, nieodkryte przez nikogo manowce przyciągały do siebie niejednego włóczęgę, który na tych ziemiach zyskiwał nową tożsamość. Jednym z ciekawszych bieszczadzkich zakapiorów był Juliusz Wasik, Król Włóczęgów, który żył na brzegu solińskiego jeziora w domu zbudowanym wyłącznie z materiału wyrzuconego na brzeg. Tu też ukojenie znalazł perkusista zespołu Dżem, Michał „Gier” Giercuszkiewicz, który przed śmiercią zdążył wydać jeszcze solowy album.
Jadąc w góry, warto na dłużej zatrzymać się w Sanoku, gdzie w Muzeum Historycznym znajduje się największa na świecie galeria Zdzisława Beksińskiego (to zbiór około 600 prac autora). Malarz nietuzinkowy, którego tragiczny los można obejrzeć w filmie „Ostatnia rodzina ”. Autor książki opowiada o popularnych miejscach, ale też wskazuje alternatywy, tak się dzieje przy okazji opowieści o zaporze solińskiej, i mniej odwiedzanej zaporze wodnej w Myczkowicach. Dużo jest tu też historii o ludziach, których już nie ma, ale o tym przeczytajcie sami.
IG @angelkubrick
Wczoraj w moim mieście odbył się I Dzień Bieszczadzki „Przystanek Przemyśl”, który jest przedsmakiem festiwalu w Cisnej — „Natchnieni Bieszczadem ”, w tym roku już po raz XIV. Ciśnie mi się na usta pytanie, dlaczego tak późno, ale jak to mówią, lepiej późno niż wcale. Gdyby jednak komuś wybitnie nie odpowiadał kiermaszowy klimat tego przedsięwzięcia, polecam zaopatrzyć się...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-05-20
Kiedy czytam, że w kuchni nie ma zasad, a przepisy zatytułowane są: „marynowane cokolwiek ” lub „podstawowy bulion z czegokolwiek ”, to już wiem, że muszę tę książkę mieć u siebie, gdyż kocham dania z czegokolwiek. To tajemnica mojej kuchni, i powód dietetycznej klęski, bo gotuję z tego co jest, nigdy nie mam wszystkiego i zdecydowanie daleko mi do planowania menu. NIE MA ZASAD to dobra zasada, jest tylko jedno ALE.
Podstawą są podstawy i to trzeba mieć w jednym paluszku. Do gotowania potrzeba jest kuchenna intuicja i myślenie, bez tego żaden przepis nie zagwarantuje sukcesu.
Joshua Weissman namawia do przygotowywania w domu tych składowych jadłospisu, które zazwyczaj kupujemy gotowe. Zapewni to o wiele lepszą jakość podawanych dań i większą satysfakcję z samego procesu gotowania. Kiedy już nauczymy się tworzyć proste jedzenie, stworzenie czegoś bardziej skomplikowanego nie nastręczy problemu, bo jak twierdzi Joshua "jedzenie trzeba budować", najlepiej od samego początku.
Z tym młodym arcymistrzem kuchni zrobimy swoje marynaty, kiszonki, dżemy, masła, buliony, mozzarellę, ricottę i chleb <3 Ukłony za zdjęcia zakwasu dzień po dniu, dla zakwasowego nowicjusza jest to ogromnie pomocne, bo zakwas to niemal dzika istota, którą trudno okiełznać :)
Duży format książki, niezwykle apetyczne zdjęcia, dobrze rozpisane przepisy zachęcają do spędzenia większej ilości czasu w kuchni, przyrządzając na przykład ciasta z kurczakiem w maślanej polewie z miodem albo zwyczajne kluchy, chociaż te najlepiej robi Babcia <3 :)
IG @angelkubrick
Kiedy czytam, że w kuchni nie ma zasad, a przepisy zatytułowane są: „marynowane cokolwiek ” lub „podstawowy bulion z czegokolwiek ”, to już wiem, że muszę tę książkę mieć u siebie, gdyż kocham dania z czegokolwiek. To tajemnica mojej kuchni, i powód dietetycznej klęski, bo gotuję z tego co jest, nigdy nie mam wszystkiego i zdecydowanie daleko mi do planowania menu. NIE MA...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-04-07
W roku 1962 do polskich mieszkań trafiły dwa projekty foteli wypoczynkowych, które miały swoją chwilę sławy (‚chwila’ w przypadku modelu 366 trwała dwadzieścia lat), a potem stało się to, co z niemal każdym meblem z epoki PRL-u, albo poszły z dymem, albo stanęły koło osiedlowej wiaty.
Wyrzucając śmieci, można było sobie przycupnąć i poczuć powiew przeszłości. Całkiem sporo tego było, bo sam projekt Józefa Chierowskiego wytwarzany przez Dolnośląską Fabrykę Mebli w Świebodzicach, w pierwszym rzucie rozszedł się w liczbie miliona egzemplarzy. Podobny sukces odniósł fotel Hanny Lis, pieszczotliwie zwany »liskiem«. Do dziś, oglądając polskie urbexy, można na nie natrafić. Tych wyrzuconych na śmietnik jest już znacznie mniej albo wcale, ponieważ historia kołem się toczy i tak właśnie oba meble znów stały się pożądane. Wyremontowanym wnętrzom kamienic nadają ponadczasowego charakteru. Po renowacji ten często wątpliwie pachnący, wysiedziany fotel kosztuje od 700 do 1000 złotych, czyli wcale nie tak mało. Odnowione elementy drewniane, zmienione pasy i pianki, a na koniec zupełnie nowa tkanina obiciowa i efekt wow gwarantowany. Czy można go osiągnąć nieco taniej? Nawet dużo taniej? Owszem!
Wystarczy kilka prostych narzędzi i trochę chęci. Nawet materiały można znaleźć za grosze, wykorzystując wciąż nieźle zaopatrzone sklepy z odzieżą używaną. Kluczem do sukcesu jest książka, która krok po kroku nauczy Cię zmieniać stare graty w ekskluzywne meble użytkowe. Jej autorem jest Aleksander Kądziela i to on zdradza arkana sztuki tapicerskiej, zaś fotografie Michała Lichtańskiego ułatwiają zrozumienie tego, o czym pisze autor. W „Tapiceruj!” znajdziesz aż 21 projektów krok po korku, w tym te najbardziej popularne, tak, Chierowski też tu jest :)
W roku 1962 do polskich mieszkań trafiły dwa projekty foteli wypoczynkowych, które miały swoją chwilę sławy (‚chwila’ w przypadku modelu 366 trwała dwadzieścia lat), a potem stało się to, co z niemal każdym meblem z epoki PRL-u, albo poszły z dymem, albo stanęły koło osiedlowej wiaty.
Wyrzucając śmieci, można było sobie przycupnąć i poczuć powiew przeszłości. Całkiem sporo...
2021-12-08
Kiedyś ktoś zapytał na Instagramie, czego obawiam się w przyszłości. Dla mnie odpowiedź była prosta, niedołężności ciała, ściślej mówiąc, mózgu. I nie chodzi tu tylko o zanikanie wspomnień. Choroba, która trawi nasz najważniejszy narząd, jest wyjątkowo okrutna. Najpierw zapomina się imienia dziecka, potem nie wie się, jaki jest rok, potem wychodząc, gubi się drogę do domu, a na koniec łóżko zamienia w toaletę, bo mózg ignoruje już najbardziej podstawowe sygnały ciała. Widziałam to, dlatego strach przed chorobą Alzheimera przeraża mnie najmocniej na świecie. Ten sam strach dotknął Maxa Lugavere, kiedy w wieku 58 lat [!] zachorowała jego matka, i ten sam strach napędzał determinację, z jaką autor analizował każdy artykuł z badaniami nad tą chorobą. Lata analiz, rozmów z lekarzami i naukowcami zaowocowały wspaniałą książką, z którą zdecydowanie warto się zapoznać.
Dopiero w połowie lat dziewięćdziesiątych XX wieku potwierdzono, że neurogeneza nie jest procesem zachodzącym jedynie w wieku embrionalnym. Neurony tworzą się przez cały czas, aż do śmierci, a im więcej wytworzymy między nimi powiązań, tym sprawniejszy będzie nasz mózg. Jeżeli dodamy do tego odpowiednią dietę i minimalny wysiłek fizyczny, choroba Alzheimera nigdy nas nie dotknie. Max Lugavere podaje nam na tacy gotowe rozwiązania, poparte wieloma badaniami.
W książce znajdziemy wiele ciekawych informacji na temat wyboru i sposobu odżywiania. Każdy proces jest wytłumaczony w sposób przyswajalny przez przeciętnego człowieka. Nie ze wszystkimi argumentami się zgadzam (np. z tym że tylko mięso jest pełnowartościowym źródłem tłuszczy nasyconych), nie mniej spostrzeżenia zawarte w poszczególnych rozdziałach są dla mnie niezwykle cenne i większość z nich znajdzie zastosowanie w życiu codziennym. Czuję się trochę tak, jak człowiek, który dostał w końcu najlepszą instrukcję obsługi swojego osobistego procesora. Świetna książka!
@angelkubrick
Kiedyś ktoś zapytał na Instagramie, czego obawiam się w przyszłości. Dla mnie odpowiedź była prosta, niedołężności ciała, ściślej mówiąc, mózgu. I nie chodzi tu tylko o zanikanie wspomnień. Choroba, która trawi nasz najważniejszy narząd, jest wyjątkowo okrutna. Najpierw zapomina się imienia dziecka, potem nie wie się, jaki jest rok, potem wychodząc, gubi się drogę do domu,...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-11-26
Najlepszym sposobem na poznawanie danego kraju, poza podróżą do niego, jest zasmakowanie w jego kuchni.
Wioleta Błazucka, autorka kanały "Pierogi z kimchi" odsłania przed czytelnikiem tajniki kuchni koreańskiej, udowadniając, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie.
Moim pierwszym orientalnym daniem były placki z warzywami - jacze-czon, które są proste w wykonaniu i mimo prostoty, smakują obłędnie. Smak i chrupkość tego dania zwalają z nóg.
Po raz pierwszy zjadłam też kimchi i już wiem, że to jest "moje" danie. Całe szczęście w książce znajduje się przepis, który wyniesie moje kulinarne zapędy na wyższy poziom :)
Przepisy ułożone są stopniami trudności, które pozwalają poznawać kuchnię koreańską na spokojnie. Wszystkie produkty użyte w przepisach można znaleźć w sklepach stacjonarnych i internetowych. Książka w twardej oprawie, z dużą ilością zdjęć. Polecam!
IG @angelkubrick
Najlepszym sposobem na poznawanie danego kraju, poza podróżą do niego, jest zasmakowanie w jego kuchni.
Wioleta Błazucka, autorka kanały "Pierogi z kimchi" odsłania przed czytelnikiem tajniki kuchni koreańskiej, udowadniając, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie.
Moim pierwszym orientalnym daniem były placki z warzywami - jacze-czon, które są proste w wykonaniu i mimo...
2021-12-03
Aksamitny mus z białej czekolady podany z języczkami mlecznej czekolady na jabłkowych piórkach, z brzoskwiniowo-ananasową konfiturą. Zrobiłam, pyszota.
Podane z miłością, bo jedzeniem też mówi się "kocham Cię" :) Tak twierdzi Jamie Olivier i ja się z nim zgadzam, jak nigdy :)
Ostatni rok pokazał, jak ważną czynnością jest wspólne spożywanie posiłków. Kluczowe słowo - RAZEM obejmuje nie tylko członków rodziny, lubimy jeść w towarzystwie innych (restauracje, bary, kawiarnie), bo razem smakuje lepiej.
Najnowsza książka Jamiego jest symfonią smaków, kolorów i bardzo dopracowanych zdjęć. Baza inspiracji na wspólne spotkania, na których jedzenie jest dodatkiem. Łatwe, szybkie przepisy nikomu nie powinny sprawić problemu. Mamy się dobrze bawić, a nie ślęczeć nad garnkami. Plusem są wskazówki, jak zamienić dania w vege. Z oczywistych powodów to będzie też dobra książka dla zabieganych. Pozwoli przygotować dobre jedzenie w kilka chwil. Jamie jak zawsze nie zawodzi. Ode mnie duża polecajka!
Aksamitny mus z białej czekolady podany z języczkami mlecznej czekolady na jabłkowych piórkach, z brzoskwiniowo-ananasową konfiturą. Zrobiłam, pyszota.
Podane z miłością, bo jedzeniem też mówi się "kocham Cię" :) Tak twierdzi Jamie Olivier i ja się z nim zgadzam, jak nigdy :)
Ostatni rok pokazał, jak ważną czynnością jest wspólne spożywanie posiłków. Kluczowe słowo -...
2021-11-23
Dla mnie książki Bartka Kieżuna to jest zawsze przygoda 10/10. To najlepsze książki kulinarne, które bezwstydnie wymykają się proponowanej kategorii. "Hiszpania do zjedzenia" to wyprawa na Półwysep Iberyjski, odkrywanie najsmaczniejszych dań hiszpańskich oraz poznawanie architektury i sztuki arabskiej, która jest ściśle związana z tą ziemią. Historia miejsc, ludzi, budynków, okraszona wielkoformatowymi zdjęciami albumowymi, uzupełniona o przepisy, które może wykonać każdy. Jedzenie jest proste i smaczne, w większości oparte na kuchni roślinnej, choć są też owoce morza i mięso, ale nie ma tego wiele.
Autor odważnie komentuje zmiany, jakie zaszły na przestrzeni wieków, które korzystnie bądź nie, wpłynęły nie tylko na sam Półwysep, ale też kuchnię tego regionu. Czytelnik dowie się na przykład, dlaczego hiszpańskie papryczki chili nie są już tak ostre jak pierwotne, meksykańskie. Takie dane wykraczają poza zwykłą książkę kucharską, są wartością dodaną, którą naturalnie przyswajamy w trakcie przygotowywania potrawy. Cenne są też informacje o książkach czy filmach związanych z hiszpańskimi miejscówkami (urzekła mnie notka o Scarlett Johansson :D).
"Hiszpania do zjedzenia" utrzymana jest w jakości i formacie swoich poprzedniczek (dla przypomnienia, zjadamy też Włochy, Stambuł i Portugalię). Kultura i sztuka pełną gębą. Mnie brakuje tylko Włoch, ale... dostanę je na imieniny :) Bardzo serdecznie Wam polecam to cudo.
IG @angelkubrick
Dla mnie książki Bartka Kieżuna to jest zawsze przygoda 10/10. To najlepsze książki kulinarne, które bezwstydnie wymykają się proponowanej kategorii. "Hiszpania do zjedzenia" to wyprawa na Półwysep Iberyjski, odkrywanie najsmaczniejszych dań hiszpańskich oraz poznawanie architektury i sztuki arabskiej, która jest ściśle związana z tą ziemią. Historia miejsc, ludzi,...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-10-16
Jaka jest Wasza ulubiona wersja podania ziemniaka? I dajcie znać, jak się u Was na niego mówi (uwielbiam Polskę za regionalizmy) :) U mnie Babcia dla nas gotowała ZIEMNIAKI, ale kurom to już KARTOFLE :D Skąd u niej taki podział, nie wiem, wiem za to na pewno, że dobre ziemniaki wielbię jak czekoladę :D i jeśli przez jakiś czas ich nie jem, to dosłownie za mną chodzą. Miłością prawdziwą darzą to warzywo również dwie Panie, Kasia i Zosia Pilitowskie, które w jednej księdze zebrały kilkadziesiąt przepisów z PYRĄ w roli głównej. Przypomniały mi dzieciństwo, kiedy jednym z dań obiadowych były szare kluski z serem i skwarkami, o borze zielony, uwielbiałam! Gdyby nie to, że trzeba się trochę namachać przy tarce, robiłabym nawet dwa razy w tygodniu!
W książce znajdziemy krótką historię tej uroczej BULWY, jej wartości odżywcze, które wbrew przyjętym opiniom, posiada i to nie mało, oraz klasyfikację kulinarną ziemniaków, która przydaje się, kiedy chcemy, żeby zrobiona potrawa nie tylko smakowała, ale też wyglądała, bo choć dania z udziałem GRULA wydają się proste, trzeba mieć wiedzę i doświadczenie, żeby dobrze je przygotować, a BARABOLA bywa zdradliwa. Przekonał się o tym sam Mistrz Makłowicz, kiedy na Litwie kręcił odcinek o kartaczach (zwanych też cepelinami). Koniec końców ulepić je musiała gospodyni ;) Przynajmniej tak opowiadała nam przewodniczka, podczas naszej litewskiej wyprawy. W tej książce również znajdziecie na nie recepturę, może Wam uda się je zrobić idealnie, ja będę próbować :D
Jeżeli chodzi o przepisy to znajdziecie tu dania wegeratiańskie (większość przepisów zawiera w sobie jajka, śmietanę, sery, mleko, jogurt lub masło, veganie tego nie jedzą, co prawda można to zastąpić, ale smak już nie będzie taki sam, nie zawsze zresztą się da).
Książkę polecam, bo to skarbnica łatwych i pysznych obiadów, nie ukrywajmy, również dla tych, którzy mają ograniczony budżet.
IG @angelkubrick
Jaka jest Wasza ulubiona wersja podania ziemniaka? I dajcie znać, jak się u Was na niego mówi (uwielbiam Polskę za regionalizmy) :) U mnie Babcia dla nas gotowała ZIEMNIAKI, ale kurom to już KARTOFLE :D Skąd u niej taki podział, nie wiem, wiem za to na pewno, że dobre ziemniaki wielbię jak czekoladę :D i jeśli przez jakiś czas ich nie jem, to dosłownie za mną chodzą....
więcej mniej Pokaż mimo to
Jakiś czas temu ukazała się książka, którą bardzo gorąco polecałam. "Kwitnący umysł" pokazuje, jak wiele dobrego daje nam ziemia, a mówiąc dobitniej, ile dobra niesie ze sobą grzebanie w niej i pielęgnacja posadzonych roślin, ich obserwacja i ewentualne późniejsze zbiory. Wczoraj swoją premierę miał tytuł, który jest wysoce koherentny z pozycją ww. Sebastian Kulis, autor profilu @roslinneporady pod flagą @wydawnictwo_buchmann wydał książkę, która krok po kroku, w zasadzie miesiąc po miesiącu, podpowiada co siać, gdzie sadzić, jak pielęgnować, kiedy przycinać, nawozić, spulchniać, a nawet kiedy nie robić NIC, co też jest szalenie ważne! Zwłaszcza w październiku. Mówię o tym nie bez przyczyny, bo nie dalej jak wczoraj przez okno obserwowałam szaloną kobietę, która wyrzuciła z działki wszystkie obcięte gałązki, przegrabiła co się dało, do gołej ziemi, i w ostatnim momencie udało się ją zastopować, bo inaczej obcięłaby drzewka do imentu. Taki z niej ogrodnik jak z koziego zadka trąbka. Nie bądźcie tacy jak ona, czytajcie Roślinne Porady :)
Profil Sebastiana obserwuję od dawna (bardzo lubiłam jego kurki :) i zacna część screenów w moim telefonie to zrzuty ekranu z jego instastory, bo to tam dzielił się swoimi radami na temat ogrodu. Dzięki tej książce nie tracę czasu na przeszukiwanie czeluści smartfona, bo cała jego wiedza jest pod ręką, uporządkowana rozdziałami. Imponuje mi holistyczne podejście autora do Natury. Ta książka to nie tylko tipy jak hodować roślinki, ale też co sadzić, by ogród był przyjazdy dla zwierząt i owadów. Jakich roślin nie wybierać, np. na żywopłoty, a jakie świetnie się sprawdzają w tej roli. To właśnie Sebastian wciąż mówi o kwietnych łąkach i korzyściach z nimi związanych. Powoli wybija ludziom z głowy trawniki ścięte do zera, bo ogród jak od linijki nie jest najlepszym miejscem wypoczynku dla nas, ani najlepszym domem dla istot mniejszych, i równie ważnych w tym ekosystemie. Bonusem są przepisy na pyszne dania wegetariańskie. Wydanie jest tak piękne, że gdybyście szukali prezentu dla początkującego ogrodnika, to ta książka będzie jak znalazł. Polecam!
IG @angelkubrick
Jakiś czas temu ukazała się książka, którą bardzo gorąco polecałam. "Kwitnący umysł" pokazuje, jak wiele dobrego daje nam ziemia, a mówiąc dobitniej, ile dobra niesie ze sobą grzebanie w niej i pielęgnacja posadzonych roślin, ich obserwacja i ewentualne późniejsze zbiory. Wczoraj swoją premierę miał tytuł, który jest wysoce koherentny z pozycją ww. Sebastian Kulis, autor...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-07-08
A gdyby tak w wakacje zrobić coś zupełnie nowego? Gdyby obudziła się w Tobie taka silna potrzeba, to ja polecam Ci książkę, która sprawi, że:
- wyżyjesz się fizycznie
- uspokoisz skołatane nerwy
- zrobisz cos praktycznego do domu lub mieszkania
- większą miłością obdarzysz drzewa
- poczujesz przypływ dumy i zwiększy się Twoje poczucie wartości.
Wszystko za sprawą Kasi Sawko i książki "Sęk w tym. Stolarka dla początkujących". Na samym początku muszę zaznaczyć, że obróbka drewna nie jest układaniem klocków lego. Wióry lecą, iskry się sypią, można stracić oko lub palec. Przed przystąpieniem do zabawy zabezpieczamy oczy i usta (pył wdychany w większych ilościach szkodzi), i uruchamiamy zdrowy rozsądek. Oczywistą oczywistością jest, że drinki i pogaduszki z koleżanką w tym samym czasie odpadają. Spokój, koncentracja, energia do działania wskazane.
Co znajduje się w książce? Gatunki i charakterystykę drewna, narzędzia potrzebne do obróbki desek, rodzaje połączeń, zabezpieczeń, rutynowe czynności stolarskie, a także kilka instrukcji wykonania poszczególnych mebli czy dodatków do domu. Wszystko opisane słownie i pokazane na rysunkach, krok po kroku, po to, by nawet ktoś taki, kto miał zerową styczność ze stolarką — PORADZIŁ SOBIE.
To co? Zaczynasz zabawę z obróbką drewna?
IG @angelkubrick
A gdyby tak w wakacje zrobić coś zupełnie nowego? Gdyby obudziła się w Tobie taka silna potrzeba, to ja polecam Ci książkę, która sprawi, że:
- wyżyjesz się fizycznie
- uspokoisz skołatane nerwy
- zrobisz cos praktycznego do domu lub mieszkania
- większą miłością obdarzysz drzewa
- poczujesz przypływ dumy i zwiększy się Twoje poczucie wartości.
Wszystko za sprawą Kasi...
2021-06-09
Gdyby mnie ktoś kiedyś zapytał, jak uwolnić się od stresu, powiedziałabym mu wprost, idź na spacer! Do lasu idź, odetchnij! I byłaby to najlepsza i najbardziej adekwatna do sytuacji odpowiedź, mimo iż wypowiedziana zupełnie intuicyjnie. Dlaczego trafna? Otóż prawidłowy ODDECH ma niebagatelne znaczenie w procesie uwalniania głowy od stresujących myśli. Siedzący tryb życia i bieg szczurów sprawia, że zapominamy oddychać PRAWIDŁOWO. Oddech XXI wieku jest płytki jak tułowicki talerzyk deserowy z kompletu babci Jadzi. Na dobrą sprawę nawet to jest dla naszego organizmu powodem do stresu, bo oddychając w ten sposób (gdy unosi się tylko klatka piersiowa) nie dostarczamy odpowiedniej ilości tlenu naszym narządom.
Jednym ze skutecznych sposobów regulacji swoich emocji jest opanowanie technik oddechowych. Innymi słowy, warto co jakiś czas oddychać brzuchem, niech się unosi i opada, a my, myśląc o oddychaniu, uwalniamy głowę od chaosu. Równie zbawienny jest kontakt z przyrodą. Zieleń lasu i jego niepowtarzalny zapach od zawsze wpływały kojąco na nerwy. Tam też, zupełnie naturalnie, oddychamy głębiej, uwalniając nagromadzoną parę.
Książka Kjell Hovik i Jennifer Love w pierwszej części opowiada nam o całym zjawisku, jakim jest stres, a w drugiej, na konkretnych przykładach, przy użyciu metody pięciu kroków, przeprowadza przez konkretne sytuacje życiowe i ich teoretyczne rozwiązania. Podkreślam TEORETYCZNE, bo każdy z nas jest inny i inaczej odbiera zarówno sytuacje stresowe jak i sugestie ich rozwiązania. Ten materiał nie trafi do wszystkich tak samo, tego jestem więcej niż pewna. Mimo to dobrze się czasem zmierzyć z tego typu lekturą. A może stanie się cud :)
IG @angelkubrick
Gdyby mnie ktoś kiedyś zapytał, jak uwolnić się od stresu, powiedziałabym mu wprost, idź na spacer! Do lasu idź, odetchnij! I byłaby to najlepsza i najbardziej adekwatna do sytuacji odpowiedź, mimo iż wypowiedziana zupełnie intuicyjnie. Dlaczego trafna? Otóż prawidłowy ODDECH ma niebagatelne znaczenie w procesie uwalniania głowy od stresujących myśli. Siedzący tryb życia i...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-06-02
Poprzedni rok bez skrupułów odsłonił wszystkie braki w obecnym systemie edukacji. "Czy mnie widać, czy mnie słychać?" było najczęściej wypowiadanym pytaniem ever i chyba nikt nie kojarzy go dobrze, bo wiadomo, jaka była statystyczna odpowiedź.
Niekompatybilność wielopoziomowa, gdzie sprzęt czy oprogramowanie to ledwie czubek góry lodowej. Najbardziej niekompatybilni w tym wszystkim okazali się rodzice, bo oto diametralnie zmienił się ich model wychowawczy.
Komputer, do tej pory źródło rozrywki i monstrum do marnotrawienia czasu, staje się nagle pełnoprawnym centrum edukacyjnym. Teraz nakłoń tu dziecko do dobrowolnego siedzenia przed nim i efektywnej nauki, gdy wystarczy jeden klik, by przenieść się na Facebooka czy inną platformę.
Wszyscy w tej bajce są zagubieni, choć to rodzice dostają największe cięgi. Nie dość, że sytuacja zmusiła ich do weryfikacji poglądów, to jeszcze muszą wykazać maksymalną czujność, by nie zgubić dziecka w sieci.
Zyta Czechowska, nauczycielka roku 2019 wraz z Mikołajem Marcelim, ekspertem w dziecinie nauczania, opracowali poradnik, który oswoi rodziców z obecną rzeczywistością. Nowe technologie niosą wiele ciekawych rozwiązań, jednak jak wszystko, mają też ciemne strony. Teraz nie tylko warto wiedzieć więcej, ale wręcz obowiązkowo należy wiedzieć, co może zagrażać młodszym użytkownikom Internetu. Świadome korzystanie z zasobów sieci to coś, co można wypracować, bez nadmiernej kontroli, krzyków i presji. To właśnie podpowiada książka "Jak nie zgubić dziecka w sieci".
IG @angelkubrick
Poprzedni rok bez skrupułów odsłonił wszystkie braki w obecnym systemie edukacji. "Czy mnie widać, czy mnie słychać?" było najczęściej wypowiadanym pytaniem ever i chyba nikt nie kojarzy go dobrze, bo wiadomo, jaka była statystyczna odpowiedź.
Niekompatybilność wielopoziomowa, gdzie sprzęt czy oprogramowanie to ledwie czubek góry lodowej. Najbardziej niekompatybilni w tym...
„Rozkosz” Caro Bukowski to książka dość osobliwa, ma plusy i minusy. Skupmy się na plusach. Opowiadania są bardzo krótkie i w zasadzie sprowadzają się do opisania miejsca spotkania kochanków i samego zdarzenia, którym jest, jak się można domyśleć po tytule, zbliżenie intymne, głównie między kobietą a mężczyzną. Raz, dwa, trzy, rękę w majtkach trzymasz Ty! Scena po scenie. Żadnych zaskoczeń.
Ogromnym plusem jest tu zwrócenie uwagi na bardzo naturalną cechę naszych narządów, choćby zapach, który tu określany jest mianem ostrygowo-słodkim, przeważnie. I nie jest to zapach, który odrzuca, wręcz przeciwnie. Innymi słowy, zapach ci p ki jest OK, podobnie jak smak, lekko kwaśny (bardzo dobrze, to gwarantuje zdrowie obojga partnerów, naturalna ochrona działa ;) Żeby nie było, o narządach męskich też jest :)
Słowem normalizacja cech poszczególnych części naszego ciała jak najbardziej na plus. Druga sprawa to symptomy naszego ciała w poszczególnych dniach cyklu (kiedy bolą piersi, kiedy łech ta cz ka jest bardziej wrażliwa, faceci powinni o tym wiedzieć), więc walor edukacyjny jest. Różnorodność i pomysły na zbliżenia też zadowalają.
Czy pod wpływem czytania jedna ręka wędruje pod kołderkę? Niestety nie. Jak to uzasadnił kiedyś w swojej wypowiedzi świetny seksuolog, Andrzej Gryżewski, autor bestsellerowych książek „Sztuka obsługi penisa” 1 i 2, oraz „Sztuka obsługi waginy”, kobieta potrzebuje nieco dłuższą drogę rozpędu, by swobodnie poszybować w krainę rozkoszy. Nawet jeśli to jest opis w literaturze. W „Rozkoszy” dostajemy od razu scenę finalną. Czyta się to mechanicznie, bez emocji, a emocje to podstawa, jak w życiu, tak i w snutych opowieściach literackich. A co ze słowami? Zagraniczne zapożyczenia ładnie wyglądają, ale czy to dodaje klimatu? Nie. Jeśli sięgniecie po ten naprawdę ładnie wydany tom, to tylko na własną odpowiedzialność :)
IG @angelkubrick
„Rozkosz” Caro Bukowski to książka dość osobliwa, ma plusy i minusy. Skupmy się na plusach. Opowiadania są bardzo krótkie i w zasadzie sprowadzają się do opisania miejsca spotkania kochanków i samego zdarzenia, którym jest, jak się można domyśleć po tytule, zbliżenie intymne, głównie między kobietą a mężczyzną. Raz, dwa, trzy, rękę w majtkach trzymasz Ty! Scena po scenie....
więcej Pokaż mimo to