-
ArtykułyKsiążka: najlepszy prezent na Dzień Matki. Przegląd ofertLubimyCzytać1
-
ArtykułyAutor „Taśm rodzinnych” wraca z powieścią idealną na nadchodzące lato. Czytamy „Znaki zodiaku”LubimyCzytać1
-
ArtykułyPolski reżyser zekranizuje powieść brytyjskiego laureata Bookera o rosyjskim kompozytorzeAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Czartoryska. Historia o marzycielce“ Moniki RaspenLubimyCzytać1
Biblioteczka
2024-04-17
2023-03-08
„Słońce, morze, gwiazdy. Kojąca podróż przez starożytne prawdy” to bardziej album niż książka i w sumie nie wiadomo, do jakiego odbiorcy jest skierowana. Najbezpieczniej umieścić ją w dziale poradników, tylko taka kategoryzacja może znacząco ograniczyć krąg czytelników.
W moim odczuciu uniwersalne prawdy, którymi ozdobione są poszczególne ilustracje, są tylko motorem napędowym do głębszych przemyśleń a przede wszystkim dyskusji, takiej szczerej rozmowy o emocjach. Przestrzeń, jaką oferują obrazy Iulii Bochis pozwala się wyciszyć i uwolnić od natłoku myśli. Emocje uwolnione tworzą wolne miejsce w głowie, a to pozwala na dalszy, swobodny rozwój. Jeżeli więc macie umiejętność wyrażania emocji słowami (co wbrew pozorom nie jest takie powszechne), to ta książka jest dla Was. Można ją spokojnie wykorzystać do rozmów zarówno z dzieckiem, jak i dorosłym. Głównie po to została stworzona. Zachęcam do zapoznania się z nią, zwłaszcza że wydanie zwala z nóg :)
„Słońce, morze, gwiazdy. Kojąca podróż przez starożytne prawdy” to bardziej album niż książka i w sumie nie wiadomo, do jakiego odbiorcy jest skierowana. Najbezpieczniej umieścić ją w dziale poradników, tylko taka kategoryzacja może znacząco ograniczyć krąg czytelników.
W moim odczuciu uniwersalne prawdy, którymi ozdobione są poszczególne ilustracje, są tylko motorem...
2022-12-02
Wiele razy zastanawiałam się nad zakupem książek BUSEM PRZEZ ŚWIAT, ale trochę bałam się rozczarowania. Kiedy jednak zobaczyłam jedną z nich leżącą w kołobrzeskiej bibliotece, nie mogłam sobie odmówić zajrzenia do jej wnętrza. Pierwsze wrażenie bardzo pozytywne. Książka jest ładnie wydana, na dobrej jakości papierze i ma mnóstwo kolorowych zdjęć. Ujęcia z The Wave zapierają dech w piersi, nawet nie mogę sobie wyobrazić emocji, jakie towarzyszą zobaczeniu Fali na żywo. Sporo jest tu takich miejsc, o których w zwykłych przewodnikach nie usłyszycie. Karol i Ola w podróży nie uznają pośpiechu, co przekłada się na niezwykłość miejscówek, w jakie kieruje ich los, bo oprócz z góry założonego planu chętnie jadą w miejsca, które polecają im spotkani po drodze ludzie. Fajna jest ta spontaniczność.
O Drodze 66 powstawały piosenki, filmy a sam Steinbeck nazwał ją Drogą Matką. Główna arteria Ameryki łączyła osiem stanów i aż trzy strefy czasowe. Droga gęsta od ludzkich historii, droga, która zmienia losy ludzi do dziś, mimo że niektóre jej fragmenty już dawno porosły trawą lub przestały istnieć. Co ważne, powoli znikają też ludzie, którzy pamięć o tej historycznej trasie przez stany utrzymują przy życiu. Kiedy oni zgasną, zgaśnie też część historii tego miejsca.
Książka jest literalnym zapisem busowych filmów, rozdziały są krótkie, treść typowo pamiętnikowa, momentami osobista, na pewno przyjemna w odbiorze dla tych, którzy pojawili się na drodze Karola i Oli. Jeśli ktoś wybiera się w podobną podróż, to ta pozycja jest wręcz obowiązkowa. Cieszą też nawiązania do filmów, z przyjemnością obejrzałam wczoraj „Bagdad Café” z roku 1987, niby komedia, a naprawdę mocny, feministyczny manifest. Klimat Drogi 66 oddany mistrzowsko. Lektura na jedno posiedzenie, chętnie widziałabym więcej ich książek w bibliotece.
IG @angelkubrick
Wiele razy zastanawiałam się nad zakupem książek BUSEM PRZEZ ŚWIAT, ale trochę bałam się rozczarowania. Kiedy jednak zobaczyłam jedną z nich leżącą w kołobrzeskiej bibliotece, nie mogłam sobie odmówić zajrzenia do jej wnętrza. Pierwsze wrażenie bardzo pozytywne. Książka jest ładnie wydana, na dobrej jakości papierze i ma mnóstwo kolorowych zdjęć. Ujęcia z The Wave zapierają...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-08-15
Przed nami ostatnie dwa tygodnie wakacji, a ja znowu nurkuję na sucho w kolejnym Slow przewodniku, planując jesienne podróże weekendowe, gdyż mam głęboką nadzieję, że obecna kontuzja już mi na to pozwoli. Po raz kolejny miałam dużą przyjemność w trakcie czytania o miastach i miasteczkach Dolnego Śląska, które z taką łatwością przedstawia autor tej książki, Peter Zralek, a co najważniejsze, wciąż dowiaduję się nowych dla mnie rzeczy, choćby tej, że przegapiłam ręczne zapalanie 98. latarni we wrocławskim Ostrowie Tumskim (Dobrusia, jak to się stanęło?! :)
Wrocław rozpoczyna tę podróż, a ściślej mówiąc, rozpoczynają ją krasnale artysty Tomasza Moczka, który pozwala wejść do swojego atelier, by poznać całą ich historię. Z lotu ptaka można zobaczyć też Sępolno, które zadziwia zarówno symetrią, jak i stanem zadrzewieniem (oby jak najdłużej!). To jedyne w swoim rodzaju, na skalę europejską, osiedle zamieszkiwało wiele sław, w tym Marek Hłasko. Piękny chłopiec z pięknej okolicy :) Z innych miast mocno zaciekawiła mnie Legnica z jej Małą Moskwą, a także Głogów, który w trakcie oblężenia wojsk rosyjskich, stracił aż 95% zabudowy. Co ciekawe, pozostałe ruiny rozebrano do ostatniej cegły, które potem budowały nową Warszawę. Biednemu to zawsze... Hitem jest dla mnie Lubiąż i jego gigantyczny wręcz klasztor cystersów, który mam marzenie odwiedzić, póki jeszcze widoczne są ślady jego dawnej świetności. W głowie się nie mieści, że tak wspaniały obiekt niszczeje, z drugiej jednak strony rozumiem ciężar decyzji, może więc dobrze, że dusze tych, którzy oddali tam życie, będą miały święty spokój. Autor, oprócz ciekawych miejscówek, zamieścił też informacje o tym, gdzie dobrze zjeść i gdzie odpocząć. Informacje uzupełniają piękne, kolorowe zdjęcia. Nic tylko ruszyć się z domu w ten świat :)
IG @angelkubrick
Przed nami ostatnie dwa tygodnie wakacji, a ja znowu nurkuję na sucho w kolejnym Slow przewodniku, planując jesienne podróże weekendowe, gdyż mam głęboką nadzieję, że obecna kontuzja już mi na to pozwoli. Po raz kolejny miałam dużą przyjemność w trakcie czytania o miastach i miasteczkach Dolnego Śląska, które z taką łatwością przedstawia autor tej książki, Peter Zralek, a...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-06-01
Znam ludzi, którzy na planowanie wycieczki poświęcają więcej czasu niż trwa sama wycieczka, ale rozumiem, że sprawia im to przyjemność, bo inaczej nie uwierzę, że siedzieliby po nocach z nosem w kompie i setką otwartych okienek z atrakcjami, mapami i przejazdami komunikacją publiczną ;) Dla tych, którzy nie mają na to czasu albo którym planowanie kojarzy się z karą za grzechy, polecam gotowca. Monika Stolarska i Paweł Gaik zrobili wszystko za Was. Pojechali, sprawdzili, posmakowali, pospacerowali, porobili foty, a wszystkie najlepsze miejscówki umieścili w publikacji „Odetchnij od miasta. Góry”, jak się okazuje, to już piąty tom z tej podróżniczej serii.
Jedyne co trzeba zrobić, to podjąć decyzję, w jakie góry się udać, bo od tego zależy ekwipunek, który wypadałoby ze sobą zabrać. Autorzy podpowiadają nawet i to (aż dziw bierze, że nie ma tu checklisty). Na szlaku może przydarzyć się wszystko, dobrze jest mieć nie tylko ubranie, posiłek czy apteczkę, ale też ubezpieczenie. Od siebie gorąco polecam wyrobienie sobie legitymacji PTTK, płaci się około 60 PLN rocznie a dodatkowe ubezpieczenie w podróży bezcenne. Wiem co mówię, skorzystałam z niego dwa razy.
Mniej uczęszczane szlaki, wyjątkowe miejsca noclegowe, jedzeniowe oazy rozpusty, ciekawostki okolicznościowe i znane postacie opowiadające o naturze, wszystko to znajdziecie w publikacji „Odetchnij od miasta. Góry”. Wakacje już za kilkanaście dni ;) To gdzie jedziecie?
IG @angelkubrick
Znam ludzi, którzy na planowanie wycieczki poświęcają więcej czasu niż trwa sama wycieczka, ale rozumiem, że sprawia im to przyjemność, bo inaczej nie uwierzę, że siedzieliby po nocach z nosem w kompie i setką otwartych okienek z atrakcjami, mapami i przejazdami komunikacją publiczną ;) Dla tych, którzy nie mają na to czasu albo którym planowanie kojarzy się z karą za...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-05-22
Wczoraj w moim mieście odbył się I Dzień Bieszczadzki „Przystanek Przemyśl”, który jest przedsmakiem festiwalu w Cisnej — „Natchnieni Bieszczadem ”, w tym roku już po raz XIV. Ciśnie mi się na usta pytanie, dlaczego tak późno, ale jak to mówią, lepiej późno niż wcale. Gdyby jednak komuś wybitnie nie odpowiadał kiermaszowy klimat tego przedsięwzięcia, polecam zaopatrzyć się w najnowszy „Slow Przewodnik. Bieszczady”, dobre buty, wygodne ubranie oraz masę pozytywnej energii, i samemu na nowo odkryć ten wyjątkowy skrawek naszego kraju.
Kiedy już mówimy o muzyce, nie sposób nie wspomnieć o jednym z pierwszych polskich zespołów punkrockowych. KSU i ich Wolna Republika Bieszczad dziś z niejednego słuchacza wyciska łzy wzruszenia, wystarczy otworzyć YT i poczytać komentarze pod akustyczną wersją „Moich Bieszczad”. Teksty Macieja Augustyna mają vibe, jakich nie mają współczesne polskie utwory. Natomiast dzięki Staremu Dobremu Małżeństwu po zielonych połoninach fruwają bieszczadzkie anioły, które uwidaczniają się czasem w malarstwie lub rzeźbie, stanowiąc oryginalną pamiątkę z wakacji.
Cudne, nieodkryte przez nikogo manowce przyciągały do siebie niejednego włóczęgę, który na tych ziemiach zyskiwał nową tożsamość. Jednym z ciekawszych bieszczadzkich zakapiorów był Juliusz Wasik, Król Włóczęgów, który żył na brzegu solińskiego jeziora w domu zbudowanym wyłącznie z materiału wyrzuconego na brzeg. Tu też ukojenie znalazł perkusista zespołu Dżem, Michał „Gier” Giercuszkiewicz, który przed śmiercią zdążył wydać jeszcze solowy album.
Jadąc w góry, warto na dłużej zatrzymać się w Sanoku, gdzie w Muzeum Historycznym znajduje się największa na świecie galeria Zdzisława Beksińskiego (to zbiór około 600 prac autora). Malarz nietuzinkowy, którego tragiczny los można obejrzeć w filmie „Ostatnia rodzina ”. Autor książki opowiada o popularnych miejscach, ale też wskazuje alternatywy, tak się dzieje przy okazji opowieści o zaporze solińskiej, i mniej odwiedzanej zaporze wodnej w Myczkowicach. Dużo jest tu też historii o ludziach, których już nie ma, ale o tym przeczytajcie sami.
IG @angelkubrick
Wczoraj w moim mieście odbył się I Dzień Bieszczadzki „Przystanek Przemyśl”, który jest przedsmakiem festiwalu w Cisnej — „Natchnieni Bieszczadem ”, w tym roku już po raz XIV. Ciśnie mi się na usta pytanie, dlaczego tak późno, ale jak to mówią, lepiej późno niż wcale. Gdyby jednak komuś wybitnie nie odpowiadał kiermaszowy klimat tego przedsięwzięcia, polecam zaopatrzyć się...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-04-25
W poniedziałkowe przedpołudnie chciałabym zwrócić Waszą uwagę na książkę, która otwiera wiele drzwi, przede wszystkim te, za którymi ukryty jest głęboki relaks.
Dziś swoją premierę mają cztery Slow przewodniki. W tym tygodniu pokażę Wam dwa, Beskid Niski i Bieszczady, czyli te góry, które wielbię najbardziej. Czy kupując nową książkę, patrzycie na jej wymiary? Mnie nie często się to zdarza, więc czasem wynika pewne zaskoczenie, jak w tym przypadku. To nie są książki, które zabierzemy ze sobą do plecaka (w którym każdy gram ma znaczenie), chyba że mamy mięśnie ze stali, które się nie męczą. Slow przewodniki, jak na przewodniki, są po prostu zbyt duże, za to idealne do przeglądania w domowych pieleszach, w których najlepiej rozplanowuje się każdy etap górskiej wyprawy.
Katarzyna Zaparaniuk w sposób niezwykle interesujący przedstawia nam swój ukochany Beskid Niski, gdzie sama prowadzi ekologiczną winnicę. Zaczyna od królewskiego miasta Grybowa a kończy na Rymanowie-Zdroju. Historia Beskidu to opowieść O LUDZIACH, którzy tu żyli i miejscowościach, których już nie ma. Na marginesie dodam, że ten przewodnik wymusił na mnie wyprawę do bibliotek przemyskich, gdzie między innymi znalazłam „Pusty las” Moniki Sznajderman, który jest kontynuacją opowieści o Beskidzie, a na wyklejce jest mapka, która pozwala lepiej zwizualizować sobie szlak, jakim prowadzi nas Katarzyna Zaparaniuk. Wracając do przewodnika. Tu też znajdziemy ciekawie przedstawione mapki, które bardzo ułatwią niejedną wyprawę. Historia Łemków przeplata się ze współczesnością. Zadziwiające jest to, jak wiele ludzi z miasta przeniosło swoje życie w te regiony, i jak wiele z nich próbuje zachować PAMIĘĆ o poprzednich mieszkańcach. Zachwycam się doborem fotografii, których jest tu niezliczona ilość. Mnogość inspiracji nie tylko do wspólnych wycieczek, przyprawia o zawrót głowy. Mocno zachęcam do przejrzenia tego wydania w księgarniach stacjonarnych, zakochacie się :)
IG @angelkubrick
W poniedziałkowe przedpołudnie chciałabym zwrócić Waszą uwagę na książkę, która otwiera wiele drzwi, przede wszystkim te, za którymi ukryty jest głęboki relaks.
Dziś swoją premierę mają cztery Slow przewodniki. W tym tygodniu pokażę Wam dwa, Beskid Niski i Bieszczady, czyli te góry, które wielbię najbardziej. Czy kupując nową książkę, patrzycie na jej wymiary? Mnie nie...
2020-09-05
IG @angelkubrick
Na moich półkach piętrzą się przewodniki różnej maści, jednak to, co wydało niedawno wydawnictwo Almapress jest inne, niż wszystkie, począwszy od formatu, a skończywszy na treści. Książka podzielona jest na rozdziały, które ukazują najlepsze widoki mijane na co dzień, smaki, które absolutnie należy poznać, będąc w Paryżu, ciekawe miejsca dawniej i dziś, to, co pomijane jest w tradycyjnych przewodnikach, czyli miasto nocą, oraz piękno i funkcjonalność ciągu komunikacyjnego (warto wspomnieć, że paryskie metro to ponad trzysta stacji a wejścia do niektórych z nich to prawdzie dzieła sztuki).
W magiczną podróż po Paryżu zabiera nas Alastair Horne, dziennikarz, podróżnik oraz wykładowca i doktorant w British Library i Bath Spa University. Miłośnik Paryża, który od 20 lat odwiedza to miasto regularnie.
Dla książkowych freaków są też wyszczególnione księgarnie i antykwariaty, do których należy wejść i poczuć magię inkunabułów. Podróż bez degustacji lokalnych produktów to nie podróż, tak więc o jedzeniu jest tu całkiem sporo a Paryż to nie tylko kawa i croissanty. Szanuję. Jakby nie patrzeć, ponad dwieście zdjęć wzbudza w człowieku chęć podróży i tęsknotę za pięknem, którego pragnie się doświadczyć na własnej skórze. Oprócz tego warto zwrócić uwagę na format. Przyznam, że odkąd wzięłam do ręki ten przewodnik, sama mam ochotę na wydanie czegoś podobnego. Zdjęcie i krótki opis. To się przyjemnie czyta i jeszcze przyjemniej ogląda :)
IG @angelkubrick
Na moich półkach piętrzą się przewodniki różnej maści, jednak to, co wydało niedawno wydawnictwo Almapress jest inne, niż wszystkie, począwszy od formatu, a skończywszy na treści. Książka podzielona jest na rozdziały, które ukazują najlepsze widoki mijane na co dzień, smaki, które absolutnie należy poznać, będąc w Paryżu, ciekawe miejsca dawniej i dziś,...
Małymi krokami zbliża się długi weekend majowy. Jak co roku, spora grupa ludzi zorganizuje sobie sprytny urlop i trzy dni wolnego zamieni się w tydzień. Może pojawić się tylko jeden mały problem. Pies. Z doświadczenia powiem, że nie jest łatwo. Nieraz prosiliśmy rodzinę lub znajomych o opiekę nad Dżambrem, bo trudno było zabrać się w drogę z owczarkiem belgijskim. Przepisy są przeróżne. Najwięcej nieporozumień dotyczyło kagańca, w Polsce zwraca się na to uwagę bardzo często, natomiast na Słowacji kazali nam „to” zdjąć z kufy. Oliwia w swojej książce „Wędrówki z psem. 87 psiolubnych miejsc w Polsce” wspomina o totalnej dezinformacji. Nie ma nic gorszego, niż sprawdzenie w Internecie, czy w dane miejsce można wejść z psem, a na miejscu okazuje się, że o wejściu można zapomnieć. Myślę, że to nie był odosobniony przypadek. Dlatego powstał jedyny w swoim rodzaju przewodnik, a w nim aż 87 miejscówek, do których z czworonogami można wejść bez żadnego przypału, na legalu.
Szlaki, zamki, trasy wzdłuż jezior i rzek, a nawet w miejsce, gdzie można zobaczyć zachowany mur berliński, od gór po morze, gdzie Was nogi i łapy poniosą. Sam konkret. Lokalizacja, dojazd, parking, orientacyjny czas zwiedzania, koszty, dodatkowe informacje, a także atrakcje w pobliżu. Często załączone są mapki z trasami. Dodatkowo psiolubne noclegi. Naprawdę solidnie wykonana robota, zarówno autorów (zdjęcia Łukasz Maksymowicz), jak i wydawcy. Bonę i Colę, oraz ich właścicieli znajdziecie na profilu @wedrowkizpsem
Jeszcze przed długim weekendem polecam zajrzeć do księgarń, bo to książka pełna inspiracji, nawet dla tych, którzy podróżują samotnie :) Polecam!
IG @angelkubrick
Małymi krokami zbliża się długi weekend majowy. Jak co roku, spora grupa ludzi zorganizuje sobie sprytny urlop i trzy dni wolnego zamieni się w tydzień. Może pojawić się tylko jeden mały problem. Pies. Z doświadczenia powiem, że nie jest łatwo. Nieraz prosiliśmy rodzinę lub znajomych o opiekę nad Dżambrem, bo trudno było zabrać się w drogę z owczarkiem belgijskim. Przepisy...
więcej Pokaż mimo to