Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

No i przeczytałam. W myśl zasady, że gdy emocje opadną, też chętnie poznam książkę, która na wielu portalach społecznościowych była publikowana, obfotografowywana i zachwalana. Zwykle staram się poznać fenomen takich 'perełek'.

Nie ukrywam, że pastelowa i klimatyczna okładka książki "Gniazdo", którą popełniła Cynthia D'Aprix Sweeney nie uwiodła mnie, aczkolwiek muszę przyznać, że na zdjęciach okładka prezentuje się imponująco. Jako pozycja dla estetów - nadaje się idealnie!

Zawartość to dla mnie sprawa dość dyskusyjna. Różni recenzenci oceniając ją, używają haseł: "klasyka literatury amerykańskiej", a także "niebywały portret dysfunkcyjnej rodziny". Jestem w stanie zgodzić się z tymi opiniami, aczkolwiek wiele mi w tej powieści brakuje. Zapewne zbyt wiele oczekiwałam na starcie i autorka nie sprostała moim oczekiwaniom.

Jeśli ktoś miał do czynienia z literaturą amerykańską, zdaje sobie sprawę, że to specyficzna proza. Mam poczucie, że pod prostą historią ukrywa się często siermiężna narracja. Lubię od czasu do czasu sięgać po powieści amerykańskich twórców, by oczyścić umysł. To taki mój prywatny paradoks, który zawsze się sprawdza, gdy polska proza (a szczególnie literatura kobieca) przytłoczy mnie swoją infantylnością. Żeby nie było - ja lubię czytać polskie autorki współczesne! Lubię je bardzo, ale inność mnie pociąga i zawsze chętnie oderwę się od tej mojej polskiej lekkości.

Fabuła jest dość prosta, rodzina Plumbów i jej oczekiwania wobec Gniazda zajmują całą powieść. Czy mnie to zaskoczyło? Zdecydowanie nie, bo i w polskim piekiełku mamy do czynienia z podobnymi historiami. Chyba właśnie na treści zawiodłam się najbardziej. Nie poczułam klimatu, który bardzo lubię.. nie poczułam amerykańskiej świeżości. Zdecydowanie w moim odczuciu fabuła pozostawia wiele do życzenia.

Niemniej jednak zachęcam każdego, kto chciałby spróbować swojej przygody z prozą amerykańską do konfrontacji. W końcu, nawet jeśli treść okaże się kiepska, to grzbiet okładki w piękny sposób ozdobi domową biblioteczkę.

No i przeczytałam. W myśl zasady, że gdy emocje opadną, też chętnie poznam książkę, która na wielu portalach społecznościowych była publikowana, obfotografowywana i zachwalana. Zwykle staram się poznać fenomen takich 'perełek'.

Nie ukrywam, że pastelowa i klimatyczna okładka książki "Gniazdo", którą popełniła Cynthia D'Aprix Sweeney nie uwiodła mnie, aczkolwiek muszę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Muszę przyznać, że zależało mi na przeczytaniu książki tej autorki, ponieważ bardzo wiele pozytywnych opinii słyszałam o jej prozie. No i teraz mogę stwierdzić, że zasłużenie. Fabuła prosta, ale bardzo przyjemna. Opowiada historię kilku bohaterów, którzy nie zostali jednoznacznie ocenieni przez narratora, choć nie są to bohaterowie nieskazitelni. Właśnie to spodobało mi się najbardziej w trakcie mojego czytania.

Mamy do czynienia z kilkoma bohaterami. Główną postacią jest Zuza, która romansuje z żonatym mężczyzną, licząc na to, że jej życie się ułoży i że miłość pokona wszelkie przeciwności losu. Jej kochanek Robert i jego żona również są przedstawieni w powieści w dość interesujący sposób. Nie jest to małżeństwo idealne, ale też nie należy do tych z klucza nieudanych. Poznajemy też historię Joanny, kuzynki Zuzy, która jako rasowa karierowiczka dąży do spełnienia, odkładając macierzyństwo na potem, co nie odpowiada jej mężowi.

Myślę sobie, że głównym motywem tej fabuły jest to, iż żadna z postaci w książce nie jest doskonała. Każda chce dobrze, każda stara się jak najlepiej korzystać z życia, ale bywa różnie. Zatem to książka dla każdej kobiety, bo choć nie opowiada o tym, o czym czyta się najprzyjemniej - o doskonałym życiu, to zachęca prawdą, która pojawia się niemal na każdej stronie powieści.

Zachęcam ciepło do lektury, bo przecież nie jesteśmy idealni. Warto i o tym poczytać, by sobie uświadomić, że błądzić jest rzeczą ludzką, ważne jest to, jak z popełnionych błędów potrafimy wybrnąć, jak umiemy się podnieść i dalej żyć..

Muszę przyznać, że zależało mi na przeczytaniu książki tej autorki, ponieważ bardzo wiele pozytywnych opinii słyszałam o jej prozie. No i teraz mogę stwierdzić, że zasłużenie. Fabuła prosta, ale bardzo przyjemna. Opowiada historię kilku bohaterów, którzy nie zostali jednoznacznie ocenieni przez narratora, choć nie są to bohaterowie nieskazitelni. Właśnie to spodobało mi się...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Tamtego lata Maggie Cox, Jane Porter, Susan Stephens
Ocena 6,4
Tamtego lata Maggie Cox, Jane Po...

Na półkach:

Lato w pełni, zatem kontynuuję promowanie letnich pozycji książkowych. Tym razem bardzo przyjemna pozycja z serii OPOWIEŚCI Z PASJĄ - "Tamtego lata" czyli trzy historie, trzech różnych autorek: Susan Stephens, Jane Porter i Maggie Cox. Wszystkie fabuły związane są z Grecją i jej pięknymi krajobrazami. Przyznam szczerze, że czytając tę książkę miałam wrażenie, że mój umysł naprawdę się relaksuje i odpoczywa.

Trzy historie, które oczywiście wzbudzają emocje i powodują szybsze bicie serca. Trzy romanse, które charakteryzują się greckim temperamentem i charyzmą. Myślę, że to odpowiednia pozycja dla kobiet lubiących wakacyjne fabuły.

Tym razem mam ogromną trudność, by pisać o treści, bo jest dość banalna (to nie jest zarzut). Chciałabym docenić subiektywny odbiór tej książki. Zadziwiające jest, podczas czytania to, że czytelnik wtapia się w treść do tego stopnia, iż ma poczucie, że sam znajduje się na słonecznej plaży, poznaje greckie zakątki i zwyczaje. Kończąc lekturę, miałam poczucie, że wróciłam z bardzo przyjemnych wakacji.

Zdaję sobie sprawę, iż banalny romans nie jest w stanie zainteresować wielu czytelników. Seria OPOWIEŚCI Z PASJĄ ma w sobie faktycznie pasję, którą podczas czytania jestem w stanie wyczuć. Historie opisywane przez poszczególne autorki mają niezwykle obrazowe treści. Wątki, czasem banalne, nadawałyby się na niejeden ciekawy film. Mam słabość do tej serii, co podkreślam już nie pierwszy raz. Tym bardziej, gdy za oknem mamy również słoneczną pogodę i nie zawsze jest werwa, by robić coś kreatywnego, albo czytać mądre wywody i niebanalne treści. "Tamtego lata" to tak naprawdę idealna książka na wakacje!

Lato w pełni, zatem kontynuuję promowanie letnich pozycji książkowych. Tym razem bardzo przyjemna pozycja z serii OPOWIEŚCI Z PASJĄ - "Tamtego lata" czyli trzy historie, trzech różnych autorek: Susan Stephens, Jane Porter i Maggie Cox. Wszystkie fabuły związane są z Grecją i jej pięknymi krajobrazami. Przyznam szczerze, że czytając tę książkę miałam wrażenie, że mój umysł...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tym razem znów podkreślę moją fascynację Nowym Jorkiem. Bardzo możliwe, że pierwsze zauroczenie poczułam, oglądając "Seks w wielkim mieście", ale fascynuje mnie również różnorodność i pewnego rodzaju nieskrępowanie, które łączę z tym miastem. Nie wyobrażam sobie tam żyć, acz bardzo chętnie stanęłabym kiedyś na chodniku, w samym centrum Manhattanu, by poczuć ten pęd, który towarzyszy wszystkim jego mieszkańcom.

Moją ciekawość, wobec powyższego, wzbudziła książka Magdaleny Rittenhouse "Nowy Jork. Od Mannahatty do Ground Zero". Nie ukrywam, że spodziewałam się, iż ta pozycja nie będzie należała do łatwych książek, jednak muszę przyznać, że chyba byłam w błędzie. Narracja bardzo mi odpowiadała. Nie nosiła znamion rozprawy naukowej. Treści zawierały sporo przypisów, ale wszystkie rozdziały okraszone były ciekawostkami, które czytało się naprawdę przyjemnie.

Poznałam sporo fascynujących historii i smaczków, o których nie dowiedziałabym się z żadnego innego źródła, które nie byłoby naukową rozprawą. Mam poczucie, że to bardzo wartościowa pozycja. Autorka podaje sporo informacji, które nie przytłaczają, ponieważ są bardzo zgrabnie obudowane. Opisuje architekturę, kulturowe powiązania mieszkańców NY, obyczaje i historię miasta.

Czytając, miałam nieodparte wrażenie, że autorka doskonale uzasadniła, dlaczego to miasto jest legendą? Skąd jego ogromny potencjał? Muszę też dodać, że wiarygodności dodało to, iż autorka wplatała w tekst również swoje odczucia i subiektywne historie.

Książkę naprawdę bardzo doceniam. Uważam, że to jedna z lepszych pozycji o tak szeroko potraktowanej tematyce. Mamy tu wątki podróżnicze, historyczne, obyczajowo-kulturowe, emocjonalne i wiele, wiele innych. Dzięki temu śmiało mogę tę pozycję polecać nawet najbardziej wymagającym czytelnikom. Muszę podkreślić również imponującą oprawę graficzną: twarda okładka, ilustracje poprzedzające rozdziały. Wszystko w tej książce jest dopracowane do perfekcji. Polecam ją gorąco. Nie zawiedziecie się na pewno.

Tym razem znów podkreślę moją fascynację Nowym Jorkiem. Bardzo możliwe, że pierwsze zauroczenie poczułam, oglądając "Seks w wielkim mieście", ale fascynuje mnie również różnorodność i pewnego rodzaju nieskrępowanie, które łączę z tym miastem. Nie wyobrażam sobie tam żyć, acz bardzo chętnie stanęłabym kiedyś na chodniku, w samym centrum Manhattanu, by poczuć ten pęd, który...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka Anny Birger "Skrywana przeszłość" to propozycja dla osób, które lubią zmierzyć się z ciekawą fabułą, zawierającą retrospekcję osadzoną w czasie II wojny światowej.

Muszę przyznać, że to dla mnie bardzo przyjemne zaskoczenie. Okładka sugerowała raczej kobiecą lekturę, nawiązującą do jakiejś tajemnicy z przeszłości. To proza, którą lubię najbardziej. Lubię czytać treści, gdy wiem, że fabuła jest osadzona w różnym czasie i w innych przestrzeniach. Chyba po prostu lubię pozycje, które zawierają w sobie elementy sagi rodzinnej, gdzie wiem, że losy prababki i jej decyzje rzutują na resztę rodziny, gdy tajemnice z przeszłości zmieniają losy bohaterów współczesnych. W książce Anny Birger odnalazłam jeszcze więcej..

Tym razem okładka była dobrym tropem. Zapowiadało się na ciekawe czytadło, ale zaskoczyła mnie bardzo treść, którą autorka przemyciła. Mam poczucie, że czytając, dostałam dużo więcej, niż na początku się spodziewałam, bowiem historia z przeszłości zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie. Uważam, że nawiązanie do wojny i ludzkich dramatów z nią związanych jest naprawdę godne szacunku. Cieszę się, że autorka nie ucieka od trudnych tematów.

Ostatnimi czasy zastanawiałam się, co będzie, gdy pokolenie naszych dziadków odejdzie z tego świata? Jak my odniesiemy się do historii? Jedynym racjonalnym pomysłem, który przychodzi mi do głowy, są właśnie historie ludzi, które zostaną zapisane. To z nich laik będzie mógł zaczerpnąć te najciekawsze wiadomości i smaczki, które jeszcze dziś możemy usłyszeć od pokolenia naszych dziadków i pradziadków. Miłośnik historii sięgnie oczywiście do innych źródeł - do literatury fachowej. Gdzie zaś informacje odnajdzie zwykły człowiek, który nie ma w sobie zamiłowania do suchych faktów? Myślę, że ta pozycja to doskonała próba odpowiedzi na potrzebę grupy społecznej, która historię docenia dzięki opowieściom. Polecam tę prozę, bo jest niezobowiązująca. Nie potrafię ocenić, czy fakty historyczne zawarte w książce są rzetelnie przekazane, ale przecież naszych dziadków też nikt nie sprawdza. Fakty można zawsze doczytać.

Mam świadomość, że nie wszyscy lubią taką literaturę latem, ale uwierzcie, że warto zajrzeć pod okładkę. To naprawdę dobrze napisana powieść. Schludna, zaskakująca i nieprzewidywalna. Chyba prawdziwym czytelnikom zawsze mało takich doznań, nieprawdaż?

Książka Anny Birger "Skrywana przeszłość" to propozycja dla osób, które lubią zmierzyć się z ciekawą fabułą, zawierającą retrospekcję osadzoną w czasie II wojny światowej.

Muszę przyznać, że to dla mnie bardzo przyjemne zaskoczenie. Okładka sugerowała raczej kobiecą lekturę, nawiązującą do jakiejś tajemnicy z przeszłości. To proza, którą lubię najbardziej. Lubię czytać...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka zagadka. Książka, która po raz kolejny uświadomiła mi, że nie można po pierwszych stronach odrzucać czytanej lektury. Książka, która wbiła mnie w fotel i zaskoczyła do tego stopnia, że nie mogę wyjść z podziwu, jak autorka wymyśliła taką fabułę? Myślę tu o pozycji "Urlop nad morzem" Agnieszki Pietrzyk.

Nie ukrywam, że sięgnęłam po tę lekturę, bo akurat nie miałam nic innego pod ręką i bardzo zawiodły mnie pierwsze strony. No cóż, z miłości do czytania i z braku alternatywy brnęłam dalej w treść zaproponowaną przez autorkę. W pewnym momencie zorientowałam się, że czytam, myśląc, że fabuła to jakiś żart, podchodziłam do treści ironicznie, choć coraz bardziej intrygował mnie ciąg dalszy. Kpina przerodziła się w zainteresowanie, aż w efekcie.. Muszę przyznać, że to dość ciekawa propozycja na wakacyjny weekend.

Wyobraźcie sobie sytuację, w której główni bohaterowie rezygnują z atrakcyjnych wczasów, zaszywają się w domu przyjaciółki, w którym myszkują i znajdują.. No właśnie, nie będę zdradzała szczegółów, bo to, o czym jest ta książka, powinno zostać tajemnicą. Myślę, że dużo fajniej będzie się ją czytało, gdy nie zdradzę tych istotnych drobiazgów.

W każdym razie fabuła jest banalna tylko z pozoru. W treści można odnaleźć także wątek kryminalny. Główni bohaterowie zaczynają prowadzić śledztwo, które doprowadzi ich do zaskakującej pointy. Nie twierdzę, że to mistrzowski kryminał, ale w odniesieniu do moich pierwszych wrażeń naprawdę pozytywnie zaskoczyła mnie całość. W tak niedużej formie udało się zawrzeć naprawdę sporo ciekawych zwrotów akcji. Co więcej, fabuła nie jest przewidywalna, dzięki czemu lekturę czyta się z zainteresowaniem.

Cieszę się, że w efekcie pozytywnie będę wspominać książkę Agnieszki Pietrzyk. Jej treść okazała się być miłym czytelniczym zaskoczeniem.

Książka zagadka. Książka, która po raz kolejny uświadomiła mi, że nie można po pierwszych stronach odrzucać czytanej lektury. Książka, która wbiła mnie w fotel i zaskoczyła do tego stopnia, że nie mogę wyjść z podziwu, jak autorka wymyśliła taką fabułę? Myślę tu o pozycji "Urlop nad morzem" Agnieszki Pietrzyk.

Nie ukrywam, że sięgnęłam po tę lekturę, bo akurat nie miałam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przyznam szczerze, że książka "Za milion dolarów" Susan Mallery to literatura bardzo lekka i czyta się ją naprawdę dobrze. Książki z cyklu OPOWIEŚCI Z PASJĄ zwykle zawierają trzy historie. Czytałam już niejedną z tej serii pozycję, gdyż uważam, że to lektura idealna na lato, gdy mamy ochotę na niezobowiązującą fabułę.

Tym razem spotkałam się z nieco innym rozwiązaniem. Nie są to tak zupełnie odrębne treści. Poznajemy historię trzech sióstr, które są ze sobą bardzo związane. Kobiety, przeżywając zupełnie odmienne przygody, spotykają mężczyzn, z którymi chcą spędzić resztę życia. Proza naprawdę banalna, ale cóż.. Nie ukrywam, że i po taką czasem lubię sięgnąć.

Bardzo podobało mi się, że autorka faktycznie stworzyła zupełnie odmienne historie, zbudowała inne osobowości i poprowadziła fabułę inaczej. Treść nie jest zaskakująca, ale intryguje i zachęca do przeczytania całości. Lubię tę serię za to, że zwykle jest bardzo obrazowa. Czytając, mogę sobie wyobrazić film, który powstałby na podstawie treści.

Wątek, który się powtarza w każdym z opowiadań, dotyczący oferty poślubienia pewnego mężczyzny za milion dolarów, jest tylko wstępem do bardzo ciekawych perypetii trzech sióstr. Nie są one materialistkami, zatem pieniądze okazują się najpierw intrygującą zabawą, aż wreszcie, niechcianym balastem. Jednak myślę, że najważniejsza w tej serii trzech opowiadań jest miłość i uczciwość, która kieruje kobietami. Jak wygląda kwestia mężczyzn? Oni są zdecydowanie nieufni i bardzo negatywnie nastawieni do kobiet i do ich uczciwości. Tak w ogromnym skrócie wygląda główny wątek trzech historii.

Myślę, że warto zanurzyć się w tej lekturze. Tym bardziej, że tegoroczne lato nas nie rozpieszcza i należy zadbać o to, by spędzić je z przyjemnością. Uważam, że taka książka to adekwatny atrybut na wakacje dla każdej miłośniczki romansów.

Przyznam szczerze, że książka "Za milion dolarów" Susan Mallery to literatura bardzo lekka i czyta się ją naprawdę dobrze. Książki z cyklu OPOWIEŚCI Z PASJĄ zwykle zawierają trzy historie. Czytałam już niejedną z tej serii pozycję, gdyż uważam, że to lektura idealna na lato, gdy mamy ochotę na niezobowiązującą fabułę.

Tym razem spotkałam się z nieco innym rozwiązaniem. Nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

No i wreszcie udało się dostać ostatnią z serii książkę Magdaleny Witkiewicz "Szczęście pachnące wanilią". No i wreszcie mogłam się w niej zatopić i poczytać coś, co rozluźnia mnie bez reszty. Przyznam szczerze, że zapał do czytania książek tej autorki mam ogromny, choć wiem, że ta proza nie jest wyszukaną i ambitną propozycją dla intelektualistów. W żadnym razie nie deprecjonuję jej i nie zniechęcam do czytania, bo na mnie działa naprawdę rozluźniająco i z pewnością po kolejną propozycję autorki sięgnę bez zastanowienia.

Tym razem poznajemy losy kilku kobiet, które osnute są wokół pewnej kawiarni. Fabuła jest bardzo zbliżona do książki, którą czytałam ostatnio "Spotkajmy się w kawiarni" Jenny Colgan, ale Magdalena Witkiewicz cały czas urzeka mnie swoim dowcipem sytuacyjnym i żartami, które z pewnością za jakieś dwadzieścia lat będą niezrozumiałe dla kolejnego pokolenia czytelników, ale na mnie działają bezbłędnie.

Tę książkę czyta się naprawdę jednym tchem. Trochę sprawia wrażenie, jakbyśmy słuchali ploteczek z naszego osiedla, okraszonych ciekawymi dygresjami i pikantnymi szczegółami. Myślę, że dlatego ta proza tak porywa, bo przecież kobiety lubią opowiadać sobie podobne historie. Ta książka jest odpowiedzią na naszą codzienność. A jeszcze do tego kończy się dobrze, więc czego więcej chcieć od takiej lekturki?

Po "Milaczku" i "Pannach roztropnych" spodziewałam się tej lekkości, jaką spotkałam w trzeciej części. Być może jest ona trochę infantylna, czy nawet banalna, ale cały czas podkreślam, że nie zamieniłabym tej prozy na nic innego. Mam słabość do tego poczucia humoru i dystansu bohaterów książki do świata. Ta proza bucha optymizmem, jest pełna ciepła i życzliwości. Lektura idealna na słoneczną majówkę, albo na przyjemne popołudnie przy kawce. Zachęcam gorąco do rozsmakowania się w całej serii, bo uwierzcie, że te książki niosą bardzo ciepłe emocje.

No i wreszcie udało się dostać ostatnią z serii książkę Magdaleny Witkiewicz "Szczęście pachnące wanilią". No i wreszcie mogłam się w niej zatopić i poczytać coś, co rozluźnia mnie bez reszty. Przyznam szczerze, że zapał do czytania książek tej autorki mam ogromny, choć wiem, że ta proza nie jest wyszukaną i ambitną propozycją dla intelektualistów. W żadnym razie nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Seria "LENIWA NIEDZIELA" ma przeurocze okładki. Postanowiłam zmierzyć się z jedną z polskich powieści, by sprawdzić, jaka to literatura? Czy faktycznie nadaje się na leniwe, niedzielne popołudnia? Na swój warsztat wzięłam prozę Aleksandry Domańskiej "Ulica Pogodna" i muszę przyznać, że fabuła była dla mnie sporym zaskoczeniem.

Książka opowiada historię dziewczyny, która postanawia zmienić swoje życie. Pod wpływem impulsu zrywa z poukładaną teraźniejszością na rzecz przyszłości niepoznanej. Marta ma dobrą pracę, interesującego partnera, obraca się wśród intelektualistów, którzy w doskonały sposób kreują swoje zachowanie. Potrafią grać i nakładać maski. Zachowują się zwykle sztucznie. Kobiecie przestaje odpowiadać taka codzienność. Czuje, że w jej życiu nie dzieje się nic, z czego mogłaby być dumna. Została wtłoczona w ciasne ramy konwenansów, które zaczęły ją przytłaczać.

Rozwiązaniem staje się ulica Pogodna, która daje Marcie chwile wytchnienia. Kobieta coraz częściej na nią trafia, poznając kolejne, intrygujące i szczere osoby. Dostaje tam to, czego nie otrzymała w swoim dotychczasowym życiu - zrozumienie. Tak niewiele i wiele zarazem! Okazuje się, że dla tego miejsca jest w stanie rzucić dotychczasową pracę i przekwalifikować się, a w efekcie czuć się kobietą spełnioną i docenioną.

Mam poczucie, że to bardzo ciekawa propozycja, choć przyznam, że sama narracja i styl autorki trochę mnie zmęczyły. Książka o ciekawej problematyce, zaskakującej fabule, napisana jest tak bardzo formalnie i sucho. Subiektywnie, miałam chwile, gdy nie radziłam sobie z przyswajaniem treści. Trochę to nie moja estetyka, choć podziwiam pomysłowość autorki.

Seria "LENIWA NIEDZIELA" ma przeurocze okładki. Postanowiłam zmierzyć się z jedną z polskich powieści, by sprawdzić, jaka to literatura? Czy faktycznie nadaje się na leniwe, niedzielne popołudnia? Na swój warsztat wzięłam prozę Aleksandry Domańskiej "Ulica Pogodna" i muszę przyznać, że fabuła była dla mnie sporym zaskoczeniem.

Książka opowiada historię dziewczyny, która...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tym razem poradnikowo. W związku z moim stanem, od czasu do czasu lubię sięgać po książki związane ze świadomym rodzicielstwem, wychowaniem dziecka i jego rozwojem. Tym razem sięgnęłam po pozycję Agnieszki Stein "Dziecko z bliska. Zbuduj szczęśliwą relację". Autorkę znam z wywiadów, które udało mi się przeczytać na różnych portalach. Mam poczucie, że jest to bardzo świadoma kobieta. Byłam ciekawa, jakie porady zaprezentuje w swojej książce? Chyba mogłam się spodziewać tego, z czym się spotkałam, przerzucając kolejne strony.

Książka o rodzicielstwie bliskości, które uczy absolutnej tolerancji i podejścia do dziecka, jak do równorzędnego człowieka. Wiele pomysłów zapadło w mojej głowie na dłużej i szczerze, mam nadzieję, że będę potrafiła zastosować je w mojej codzienności. Rodzicielstwo bliskości bardzo do mnie przemawia, choć nie jestem w nie ślepo zapatrzona.

Mam poczucie, że po modzie na bezstresowe wychowanie należy z umiarem dozować każde koncepcje, które próbują bardzo skrajnie podchodzić do wychowania dziecka. Podoba mi się pomysł, żeby dziecka nie karać, choć z natury rzeczy - w jaki sposób uspołeczniać? Zdaję sobie sprawę, że pewne normy, którymi dysponuje nasze środowisko mogą być przegadane, omówione, zaakceptowane, bo zrozumiane, zaś inne po prostu są i trudno je przyswoić za pomocą rozumu młodego człowieka. Niemniej jednak, będziemy próbować tego rodzicielstwa bliskości, bo niezwykle mnie ujęło porównanie małego dziecka do dorosłego, równorzędnego partnera.

Książkę chciałabym polecić rodzicom poszukującym swojej drogi w tej nowej roli. Bycia matką i ojcem musimy się przecież nauczyć sami. Zwykle jest tak, że oceniająco i krytycznie podchodzimy do rodzicielstwa naszych rodziców. Staramy się często nie popełnić błędów, które nam przeszkadzały, ale zwykle właśnie z tego wychowania bierzemy przykład, nie mając świadomości, do jakich wartości, poza tymi, które poznaliśmy, możemy się odnieść. Ta książka przedstawia jedną z wielu perspektyw bycia rodzicem. Pokazuje nam jedną z dróg. Być może właśnie w niej odnajdziecie swoją drogę?

Tym razem poradnikowo. W związku z moim stanem, od czasu do czasu lubię sięgać po książki związane ze świadomym rodzicielstwem, wychowaniem dziecka i jego rozwojem. Tym razem sięgnęłam po pozycję Agnieszki Stein "Dziecko z bliska. Zbuduj szczęśliwą relację". Autorkę znam z wywiadów, które udało mi się przeczytać na różnych portalach. Mam poczucie, że jest to bardzo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ciekawie zapowiadała się książka Becky Wade "Uparte serce", którą postanowiłam przeczytać. Słyszałam także wiele ciepłych słów na temat Wydawnictwa Święty Wojciech. Przyznam szczerze, że urokliwa okładka, ciekawy opis i interesujące zdania, wyrwane z kontekstu, które bardzo lubię czytać, okazały się niekoniecznie wiarygodne.

Fabuła całości jest całkiem przyjemna. Główna bohaterka poznaje przystojnego mężczyznę, który sporo przeszedł i postanowił wycofać się z życia. Kate czuje, że musi pomóc Mattowi. Jest przekonana, że nie bez powodu Bóg postanowił zaingerować w jej życie..

No i tu mi trochę zaczęło zgrzytać. Być może to właśnie specyfika publikacji tego Wydawnictwa, ale bardzo dużo mamy ingerencji samego Boga w losy tej dwójki bohaterów. Nie mam nic przeciwko tej koncepcji, sama jestem wierząca, ale przez tę sporą ilość wstawek związanych z ogólnie pojętym hasłem: "Bóg tak chciał", nie potrafiłam odnaleźć się na kolejnych stronach książki.

Fabuła wymknęła się mojej percepcji. Proza życia stała się jakaś transcendentna, ale w banalny, wręcz kiczowaty sposób. Ogólny zamysł, który być może miał sens, został potraktowany bardzo dosadnie. W pewnym momencie Bóg prowadził główną bohaterkę niemal za rękę, zaś ona podporządkowała mu wszystko, nawet swoje uczucia względem Matta. Poświęciła je, by wykonać zadanie, które jej powierzono.

Dziwna książka. Naprawdę nie spotkałam się jeszcze z taką literaturą i muszę przyznać, że nie wiem, czy miałabym ochotę poznać kolejną pozycję o podobnym rozwiązaniu w fabule. Zdecydowanie wolę mieć świadomość, że to od bohaterów i ich intelektu zależy, jak postąpią. Tym bardziej, że nigdy nie lubiłam w literaturze toposów w stylu człowiek - Boże igrzysko.

Jeśli chcecie się przekonać, o czym piszę - spróbujcie, być może Wam książka przypadnie do gustu, bo prawdę mówiąc jest ona lekka i bardzo szybko można się w niej zatopić. To co mi nie odpowiadało, być może Wam się spodoba.

Ciekawie zapowiadała się książka Becky Wade "Uparte serce", którą postanowiłam przeczytać. Słyszałam także wiele ciepłych słów na temat Wydawnictwa Święty Wojciech. Przyznam szczerze, że urokliwa okładka, ciekawy opis i interesujące zdania, wyrwane z kontekstu, które bardzo lubię czytać, okazały się niekoniecznie wiarygodne.

Fabuła całości jest całkiem przyjemna. Główna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Ludzka rzecz" Pawła Potoroczyna to książka specyficzna. Nieludzko dobra, choć trudna. Czyta się ją, mając poczucie, że w tak niedużym formacie zawarte zostało wszystko. Cała wiedza, dotycząca obecnego świata, sprowadzona do tak niewielkiej przestrzeni Piórkowa.

Trudno mi o niej pisać, ponieważ zakładam, że każdy czytelnik musi się do tej prozy ustosunkować indywidualnie. Mam tu na myśli własny koncept, który podczas czytania buduje nasze emocje i pozwala na lepszy odbiór, a także motywuje do przerzucania kolejnych stron lektury.

Nie ukrywam, że miałam chwile przestoju, musiałam intensywniej mobilizować się do pracy z książką. Tak, do pracy z książką, ponieważ nie miałam poczucia, że jest to lektura do poczytania, do poduszki, taka luźna fikcja. Sporo u Potoroczyna filozofii, niekoniecznie dla mnie czytelnej, nie zawsze miałam świadomość, do czego autor chce nawiązać, a mam poczucie, że w tej lekturze nic nie dzieje się bez powodu. To było frustrujące. Nie lubię nie wiedzieć, zresztą to chyba naturalna cecha każdego odbiorcy.

Ludzkie rzeczy, o których mowa to cechy i wartości, które nas budują. Są one zarówno pozytywne, jak i negatywne. Autor podchodzi do nich z dystansem, co sprawia, że sami możemy również się do nich w jakimś stopniu odnieść. Ta książka nic nie narzuca. Takie podejście jest dla mnie dużo bardziej przyjemne. Nie lubię despotycznych fabuł, gdzie prawda jest tylko jedna, a filozofia nazbyt czytelna.

Książkę polecam, choć wiem, że nie należy do tych łatwych. Myślę, że warto spróbować swoich sił z prozą polską takiego kalibru, by poznać specyfikę myślenia twórców, których można nazwać indywidualistami.

"Ludzka rzecz" Pawła Potoroczyna to książka specyficzna. Nieludzko dobra, choć trudna. Czyta się ją, mając poczucie, że w tak niedużym formacie zawarte zostało wszystko. Cała wiedza, dotycząca obecnego świata, sprowadzona do tak niewielkiej przestrzeni Piórkowa.

Trudno mi o niej pisać, ponieważ zakładam, że każdy czytelnik musi się do tej prozy ustosunkować indywidualnie....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Obecnie staram się nadrobić moje czytelnicze zaległości. Jedną z takich książek jest niewątpliwie pozycja Jenny Colgan "Spotkajmy się w kawiarni". Próbowałam ją przeczytać daaaawno temu, ale chyba to nie był odpowiedni czas na tę książkę.

Wreszcie się udało. Zasiadłam do lektury i przeczytałam ją od deski do deski. Teraz, z perspektywy, myślę sobie, jak to czasem recenzje bywają subiektywne i krzywdzące. Z pewnością moja pierwsza lektura nie wygenerowałaby takich emocji, jakie czuję teraz. Dawniej irytowały mnie przepisy, których nie lubię w książkach. Obecnie, uważam, że to doskonały koncept w tej książce.

Okładka cukierkowa, absolutnie nie w moim klimacie. Fabuła też bardzo cukierkowa, ale ileż miałam przyjemności z czytania tych banałów. Naprawdę książka idealnie wpisała się w mój nastrój i w leniwe popołudnia, które ostatnio przytrafiały mi się dość często.

Główna bohaterka, Issy, zwolniona z pracy, postanawia otworzyć własny interes. Chce piec babeczki i otworzyć cukiernię, miejsce, w którym każdy będzie mógł się zatrzymać, wypić dobrą kawę i zjeść przepyszne ciastko. W dobie dzisiejszych zdrowych składników dziewczyna nie ma łatwo, ponieważ używa do pieczenia produktów znanych wszystkim, ale niekoniecznie zdrowych.

W fabułę wpleciono oczywiście wątek miłosny i kilka ciekawych wątków pobocznych. Książka napisana jest naprawdę zgrabnie. Nie mam poczucia, że powinnam się czepiać, choć zdaję sobie sprawę, że to nie jest lektura dla każdego. Sama z pewnością, jakiś czas temu, nie przebrnęłabym przez nią. Jeśli jednak macie ochotę na chwilę relaksu z cukierkowym tłem, słodkim zakończeniem i niezwykle smakowitym wątkiem kulinarnym, to myślę, że ta książka jest właśnie dla Was!

Obecnie staram się nadrobić moje czytelnicze zaległości. Jedną z takich książek jest niewątpliwie pozycja Jenny Colgan "Spotkajmy się w kawiarni". Próbowałam ją przeczytać daaaawno temu, ale chyba to nie był odpowiedni czas na tę książkę.

Wreszcie się udało. Zasiadłam do lektury i przeczytałam ją od deski do deski. Teraz, z perspektywy, myślę sobie, jak to czasem recenzje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Miasto ryb" to książka nieszablonowa. Z pewnością Natalka Babina miała na nią pomysł, który nie musi trafić do serc większości, bo jest nowatorski. Nie zmienia to faktu, że jako "coś innego" książka jest godna polecenia.

Zacznę od tego, że mamy do czynienia z powieścią białoruską. Ten fakt doskonale uświadomi każdemu tę niepowtarzalność. Fabuła zbudowana jest z krótkich rozdziałów, napisanych z reporterską precyzją, co sprawia, że poznajemy tę inną codzienność bardzo skrupulatnie i trochę wyrywkowo. Wioska Dobratycze to miejsce akcji i przestrzeń absolutnie eklektyczna, łącząca w sobie stare przesądy ze współczesną technologią, Internetem i niezwykłą mieszaniną kultur, czy języków.

Dla mnie ta fabuła trochę zakrawa na powieść kryminalną, trochę na fikcję, wręcz nierealną, ale przede wszystkim ukazuje inność, jakiej nie znałam do tej pory. Sposób prowadzenia narracji zachęcał do czytania kolejnych epizodów. Z niegasnącą energią przemierzałam kolejne strony treści, by poczuć pewnego rodzaju zwątpienie. W końcu współczesność otwiera nasze horyzonty na inność, ale czy pozwala nam łączyć w takim stopniu, w jakim przedstawia to autorka, stare z nowym?

Śmieszne, aczkolwiek prawdziwe są wątki związane z różnicą pokoleniową pomiędzy bohaterami lektury i z siłą fizyczną, której mnóstwo mają starsze kobiety, przyzwyczajone do ciężkiej pracy, zaś młode dziewczyny mają jej zdecydowanie mniej. Intrygujące są też obrzędy i zwyczaje panujące wśród starszyzny. Być może są one znane dziś wyłącznie tym, którzy mają kontakt z tym najstarszym pokoleniem.

Czytając miałam poczucie, że ten opis Białorusi jest połączeniem "Chłopów" Reymonta ze współczesnym reportażem nawiązującym do wielokulturowości i współczesności, które możemy spotkać pod strzechą. Dziwne. Trudne. Czasem zabawne i nierzeczywiste.

To dość oryginalna, aczkolwiek bardzo pouczająca treść. Myślę, że warto spróbować poznać współczesną Białoruś. Tym bardziej, że zakładam, iż dla wielu będzie to wędrówka w czasie i zupełnie inna przygoda z lekturą niż dotychczasowa podróż w krainę zwykle oswojoną i znaną.

"Miasto ryb" to książka nieszablonowa. Z pewnością Natalka Babina miała na nią pomysł, który nie musi trafić do serc większości, bo jest nowatorski. Nie zmienia to faktu, że jako "coś innego" książka jest godna polecenia.

Zacznę od tego, że mamy do czynienia z powieścią białoruską. Ten fakt doskonale uświadomi każdemu tę niepowtarzalność. Fabuła zbudowana jest z krótkich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka Debbie Macomber "Zielony zakątek" to bardzo ciekawa propozycja dla wszystkich, którzy z radością wczytują się w powieści obyczajowe. Tym razem proponuję Wam pozycję, która nie jest tak oczywista, pomimo pięknej okładki.

Autorka tworzy w swojej fabule losy prawie całego małego miasteczka. Poznajemy bardzo wiele postaci, zaś ich losy przeplatają się tak, że trudno rozszyfrować, czy jakiś wątek jest motywem przewodnim. Czyta się tę powieść bardzo szybko i z ogromnym zainteresowaniem.

Muszę przyznać, że Cedar Cove, czyli Zatoka cedrów to przestrzeń bardzo sprzyjająca charakterystycznej obyczajówce. Mieszkają w niej ludzie bogaci, rodziny po przejściach, kobiety samotne i mężczyźni, którzy poszukują tej drugiej połówki. Losy bohaterów splatają się ze sobą tworząc bardzo interesujący kolaż.

Autorka daje czytelnikowi do zrozumienia, że ta książka to zaledwie część tego, co faktycznie może się wydarzyć w każdym miasteczku. Zostawia niedomknięte drzwi, co sprawia wrażenie, że jeszcze dopisze ciąg dalszy. Nie ukrywam, że chętnie dowiedziałabym się jak mogłyby się potoczyć losy moich ulubionych bohaterów.

Co więcej, mamy tu do czynienia zarówno z przygodami nastoletnich postaci, są osoby młode, dojrzałe, a także wątki, które zainteresują kogoś w podeszłym wieku. Uważam, że to książka bardzo uniwersalna, napisana dla każdego. Niewątpliwie mamy w niej do czynienia z kunsztem autorskim, ponieważ pomysły i lekkość pióra bardzo korzystnie wpływają na odbiór całości.

Wątków, jak już pisałam, jest bardzo wiele. Spotykamy kobietę, która podejmuje w swoim życiu złe decyzje i boi się zaufać kolejnemu mężczyźnie, choćby dlatego, że ma malutką córeczkę. Spotykamy amanta, świadomego swojego uroku, który poznał po raz pierwszy kobietę niezainteresowaną jego wdziękami. Poznajemy (ze znalezionych pod podłogą listów) losy pewnej zakochanej pary, którą rozdzieliła wojna, a także - dla kontrastu - współczesną nastoletnią miłość, poddaną próbie odległości. Jak potoczą się te wszystkie historie? Myślę, że warto sięgnąć pod okładkę i poznać ich rozwinięcie.

To naprawdę dobra propozycja dla wszystkich, którzy cenią sobie lekką obyczajową fabułę. Nie ukrywam, że bardzo lubię takie propozycje, dlatego zachęcam do lektury, tym bardziej, że pogoda rozpieszcza nas okazjonalnie, a książkę możemy sobie dozować wtedy, kiedy tylko mamy na to ochotę.

Książka Debbie Macomber "Zielony zakątek" to bardzo ciekawa propozycja dla wszystkich, którzy z radością wczytują się w powieści obyczajowe. Tym razem proponuję Wam pozycję, która nie jest tak oczywista, pomimo pięknej okładki.

Autorka tworzy w swojej fabule losy prawie całego małego miasteczka. Poznajemy bardzo wiele postaci, zaś ich losy przeplatają się tak, że trudno...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wiosna zachęca do nadrabiania zaległości w kategorii lektur łatwych i przyjemnych. Książka "Przytul mnie" Moniki Rebizant-Siwiło dość długo leżała na mojej półce i czekała na swoją kolej, bo przyznam szczerze, że ilekroć zaglądałam pod okładkę, przerażała mnie okrutnie mała czcionka. Jednak nie ukrywam, że podskórnie czułam, że warto po tę pozycję sięgnąć i zupełnie niedawno nadszedł jej czas.

Fabuła, z którą się zmierzyłam, jest bardzo rozbudowana. Niby główny wątek dotyczy kilku osób, ale rozłożony jest w czasie i prowokuje do poznawania kolejnych bohaterów, którzy się w książce pojawiają. Nie ukrywam, że w pewnym momencie sama się zapętliłam, ale to zmobilizowało mnie do uważnego czytania. Okazało się, że książka wcale banalna nie jest.

Nie będę dopisywać do treści dodatkowej filozofii, że porusza problematykę przemilczaną, związaną z przemocą wobec kobiet, etc. Muszę przyznać, że historia miłosna, na którą w gruncie rzeczy liczyłam, jest tu naszpikowana naprawdę ciekawymi zdarzeniami. Nie jest banalna i oczywista, a po lekturze rozumiem, dlaczego czcionka była tak niewielka.

Treści w tej niegrubej lekturze jest naprawdę sporo i z pewnością żaden czytelnik nie znudzi się podczas lektury. Autorka o to zadbała bardzo precyzyjnie. Szczęśliwe zakończenia, które każdy, widząc taką okładkę, jest w stanie przewidzieć, to zaledwie mała cząstka tego, czego możemy się spodziewać. Reszta fabuły jest prawdziwym zaskoczeniem.

Myślę, że jeśli lubicie wielowątkowość, historie miłosne, trochę faktów natury społecznej, psychologiczniej i subtelne nawiązania do wątków historycznych, to będzie to pozycja właśnie dla Was.

Jest jedna kwestia, która mnie denerwowała podczas czytania, ale wynika ona raczej z mojego charakteru. Chodzi o fakt, iż główna bohaterka czasem zachowuje się jak dziecko, nie zaś jak dojrzała kobieta. Uważam, że to jest w lekturze do przejścia, ponieważ jej charakter uwydatnia spójność z fabułą. Zakładam, że silna kobieta zupełnie inaczej pokierowałaby swoim życiem. Co w efekcie jest bardzo fajne, bo przecież każdy z nas jest inny i ta książka również tę inność potrafią uwydatnić.

Wiosna zachęca do nadrabiania zaległości w kategorii lektur łatwych i przyjemnych. Książka "Przytul mnie" Moniki Rebizant-Siwiło dość długo leżała na mojej półce i czekała na swoją kolej, bo przyznam szczerze, że ilekroć zaglądałam pod okładkę, przerażała mnie okrutnie mała czcionka. Jednak nie ukrywam, że podskórnie czułam, że warto po tę pozycję sięgnąć i zupełnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W książce Romy Ligockiej "Droga Romo" odnalazłam coś, co mnie uwiodło. Zacznę może od tego, że oglądałam krótki wywiad z autorką, która wywołała dość skrajne emocje w mojej głowie. Nie poczułam jej przekazu, aczkolwiek poczułam, że muszę przeczytać tę książkę.

Fabuła zapowiadała się dość intrygująco. Miał być to dialog młodej dziewczyny z dorosłą i doświadczoną kobietą. Zabieg zapowiadał się o tyle ciekawie, o ile uświadomimy sobie, że tak naprawdę chodzi o jedną postać. Młodość i brak doświadczenia, a także dojrzałe i przeżyte już emocje. Mam wrażenie, że to naprawdę interesujący motyw, ponieważ samej zdarza mi się bardzo często spoglądać na swoje życie z perspektywy. Młodość kieruje się swoimi wartościami, które tak naprawdę są zupełnie inne niż wartości dominujące w życiu osoby dorosłej.

Czasem zdarza mi się myśleć o naiwności, która była specyficzna dla tego okresu, czasem o beztrosce, ale przecież wtedy dominował w mojej głowie bunt i nigdy nie dopuściłabym do głosu osoby, która chciałaby kierować moim życiem. To był czas prób i błędów, z których mogłam wyciągnąć wnioski na przyszłość.

Ta książka właśnie o tym opowiada. Jest idealna dla wszystkich, którzy mają chęć dominować w życiu młodych ludzi. Niech uświadomią sobie, jak trudno było im dopuścić do głosu starszych i doświadczonych. Zauroczyła mnie ta fabuła. Po raz pierwszy do książki podeszłam tak bardzo osobiście, odszukując w niej to, co w moim życiu również jest zauważalne.

Z perspektywy czasu nasze życie bywa czasem śmieszne i nieprzemyślane, bywa radosne, pełne skrajnych emocji, bywa też depresyjne i nieudane, ale z pewnością zawsze jest NASZE. Nie wierzę, że ktokolwiek jest w stanie podporządkować się czemuś, co nie wynika z jego przekonań. Błędy - musimy je popełniać i choć wydają się często z perspektywy głupie, to i tak je popełniamy. W końcu mamy do tego prawo.

Za to pokochałam tę książkę. Jest ona napisana z dużo szerszej perspektywy, ponieważ główną bohaterkę dzieli kilkadziesiąt lat, ale myślę, że to doskonała pozycja, by uświadomić sobie, że w naszym życiu decydujemy my i zawsze to my ponosimy wszelkie konsekwencje, dlatego nie warto delegować decyzji na innych, na najbliższych, bo i tak to wyłącznie my jesteśmy w konsekwencji za nie odpowiedzialni.

Ta książka jest swoistego rodzaju autoanalizą, którą i my od czasu do czasu powinniśmy sobie zafundować. Uważam, że to rewelacyjna pozycja. Godna polecenia, choć opowiada o życiu trudnym. Nie zmienia to faktu, że warto się oddać tej lekturze. Bardzo gorąco do niej zachęcam!

W książce Romy Ligockiej "Droga Romo" odnalazłam coś, co mnie uwiodło. Zacznę może od tego, że oglądałam krótki wywiad z autorką, która wywołała dość skrajne emocje w mojej głowie. Nie poczułam jej przekazu, aczkolwiek poczułam, że muszę przeczytać tę książkę.

Fabuła zapowiadała się dość intrygująco. Miał być to dialog młodej dziewczyny z dorosłą i doświadczoną kobietą....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dziś o książce, która bardzo intrygowała mnie, gdy o niej usłyszałam. Tym bardziej, że mam świadomość, iż autorka jest osobą piszącą w sposób wielowymiarowy. Dotyka wielu problemów, zarysowuje intrygującą fabułę i potrafi zainteresować opowiadaną treścią. Myślę tu o książce Antoinette van Heugten "Smak tulipanów". Ważny jest też dla mnie sam tytuł, który pozwala na uruchomienie wyobraźni już przed lekturą.

Teraz trochę o fabule. Nie ukrywam, że najbardziej intrygująca była główna historia i jej odniesienia do przeszłości. Trochę zignorowałam wątki, które mi nie pasowały, by cieszyć się ciekawą opowieścią autorki.

Główna bohaterka Nora doznaje traumy. Wracając do domu odnajduje zamordowaną matkę, nieżyjącego obcego człowieka, ale nigdzie nie dostrzega swojej malutkiej córeczki Rose. Sprawa zaczyna się komplikować, ponieważ wezwana przez kobietę policja w dziwny sposób prowadzi dochodzenie. Wiemy, że robią wszystko, co tylko w ich mocy, a tak naprawdę nie robią absolutnie nic.

Młoda matka postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i postanawia rozpocząć swoje prywatne dochodzenie. Zaczyna od poszukiwań wokół siebie i powoli, acz skutecznie poznaje historię rodziny, która sięga aż czasów II wojny światowej.

Nie ukrywam, że z zapartym tchem poznawałam jej kolejne wnioski. Tym bardziej, że akcja książki toczyła się wielowątkowo, kolejne rozdziały dotyczyły innych bohaterów, zaś połączyć je mogła dopiero końcówka lektury, gdy już wszystkie drogi zaczęły się ze sobą przeplatać. Myślę, że to bardzo ciekawy pomysł na przekazanie treści. Tym bardziej, że historie rodzinne bywają opisywane naprawdę różnie. Nie zawsze jest to tak atrakcyjne, jak w tym przypadku.

Z pełną odpowiedzialnością chciałabym Wam polecić tę lekturę. Być może nie jest ona zachwycająca, jeśli chodzi o pewne detale. Zaczęłam się zastanawiać, dlaczego tak niewiele dzieje się w fabule ze strony policji, która powinna stanąć na rzęsach, by pomóc matce odzyskać dziecko, ale rozumiem zamysł autorki i jestem w stanie przymknąć na ten szczegół swoje oko. Nie zmienia to faktu, iż pomysł na stworzenie takiej treści urzekł mnie i będę tę lekturę polecać dalej.

Dziś o książce, która bardzo intrygowała mnie, gdy o niej usłyszałam. Tym bardziej, że mam świadomość, iż autorka jest osobą piszącą w sposób wielowymiarowy. Dotyka wielu problemów, zarysowuje intrygującą fabułę i potrafi zainteresować opowiadaną treścią. Myślę tu o książce Antoinette van Heugten "Smak tulipanów". Ważny jest też dla mnie sam tytuł, który pozwala na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Erica Spindler to autorka, o której czytałam bardzo dużo. Wiem, że jej książki cieszą się sporym powodzeniem. To typ prozy, której jestem ciekawa, ale unikam. Ponieważ niekoniecznie jest to literatura należąca do moich ulubionych gatunków.

Ostatnio wydano sporo pozycji autorki, co zmotywowało mnie do spróbowania jej pióra. Sięgnęłam po książkę "W milczeniu" i chętnie podzielę się z Wami moimi wrażeniami.

Zacznę od tego, że nie potrafiłam się od tej książki oderwać. Autorka pisze w tak interesujący sposób, że nie miałam serca odłożyć lektury na dłużej. Bardzo lubię to uczucie, bo ono jest pierwszym wyznacznikiem tego, że książka ma to coś, co mnie do niej przyciąga.

Fabuła zapowiadała się dość interesująco, a jej napięcie dodatkowo cały czas rosło. Był moment, w którym wierzyłam, że wiem już wszystko, że rozgryzłam przedstawianą systematycznie historię, ale okazało się, że to tylko złudzenie, co jest mocną stroną lektury.

Główna bohaterka, Avery Chauvin, wraca do rodzinnego miasteczka, by uporządkować rzeczy po śmierci ojca. Powrót kobiety jest pierwszym krokiem w stronę prawdy. Okazuje się, że słusznie nie potrafi uwierzyć, iż jej ojciec popełnił samobójstwo. Zmysł dziennikarski i trauma po stracie ojca nie pozwalają Avery bezczynnie zaakceptować rzeczywistości. Zaczyna szukać prawdy, która pozwoli jej zrozumieć funkcjonowanie Cypress Springs - jej rodzinnego miasteczka.

Książkę polecam miłośniczkom zagadkowych powieści. Myślę, że to naprawdę ciekawa propozycja dla każdego, kto ma ochotę na prostą w odbiorze, ale niekoniecznie oczywistą fabułę. Sama chętnie sięgnę po inną próbkę pióra Spindler, ponieważ uważam, że jest to bardzo ciekawa alternatywa dla krwawych skandynawskich kryminałów.

Erica Spindler to autorka, o której czytałam bardzo dużo. Wiem, że jej książki cieszą się sporym powodzeniem. To typ prozy, której jestem ciekawa, ale unikam. Ponieważ niekoniecznie jest to literatura należąca do moich ulubionych gatunków.

Ostatnio wydano sporo pozycji autorki, co zmotywowało mnie do spróbowania jej pióra. Sięgnęłam po książkę "W milczeniu" i chętnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Magdalena Witkiewicz i jej kolejna książka "Pierwsza na liście" wywołała wiele emocji podczas mojego czytania. Nie nastawiałam się na interesującą fabułę, ale na przyjemne czytadło. Okazało się jednak, że fabuła mnie zaskoczyła. Tym razem autorka porusza sprawy ważne i ważniejsze. Nie stroni od emocji, które mają zmusić odbiorcę do swego rodzaju przemyśleń. Przyznam, że i ja się temu poddałam.

Muszę przyznać, że to pierwsza od długiego czasu książka, którą czytałam, poruszająca kwestię dotyczącą śmierci, jej przeróżne aspekty i sytuacje, które następują chwilę po.. gdy odchodzi osoba nam bliska, a nasze życie toczy się dalej. To bardzo trudny temat, który został potraktowany pobieżnie, ale też na tyle obrazowo, by zrozumieć pewne przyczynowo-skutkowe następstwa w życiu poszczególnych bohaterów.

Każdy z nas, prędzej czy później, będzie musiał zmierzyć się z tą trudną rzeczywistością. Nie życzę jej nikomu, ale z taką świadomością dużo łatwiej jest pomyśleć o byciu dobrym człowiekiem. Właśnie o tym jest ta książka, o poszukiwaniu ludzi i odnajdywaniu w nich tego, co dobre. Często dopiero pod wpływem sytuacji kryzysowych mamy świadomość tego, że dobroć jest nam tak bardzo potrzebna, a bezinteresowna pomoc bywa ratunkiem dla każdego, kto ma słabszy moment w życiu.

Główna bohaterka książki.. hmm.. jest ich kilka, ponieważ autorka posługuje się narracją pierwszoosobową, w zależności od rozdziału przybliża nam jedną z kobiet, które tworzą wzajemną zależność między sobą. To ciekawe, ponieważ uatrakcyjnia odbiór tekstu. Mamy poczucie, że poznajemy nowe osoby, a fabuła zaczyna nam się sklejać z tych odrębnych, poznanych przez nas historii. W każdym razie każda z głównych bohaterek jest kobietą po przejściach. Bystrą i rezolutną, ale też potrzebującą pomocy.

Myślę, że to naprawdę wartościowa pozycja. Chciałabym ją polecić wszystkim, którzy nie mieli jeszcze przyjemności zapoznać się z jej treścią. Być może właśnie tak opowiedziana historia pozwoli na głębsze przemyślenia odnośnie własnych problemów i potrzeb. Na pewno warto się z tą prozą zapoznać.

Magdalena Witkiewicz i jej kolejna książka "Pierwsza na liście" wywołała wiele emocji podczas mojego czytania. Nie nastawiałam się na interesującą fabułę, ale na przyjemne czytadło. Okazało się jednak, że fabuła mnie zaskoczyła. Tym razem autorka porusza sprawy ważne i ważniejsze. Nie stroni od emocji, które mają zmusić odbiorcę do swego rodzaju przemyśleń. Przyznam, że i...

więcej Pokaż mimo to