Brytyjska autorka komedii romantycznych. Na swoim koncie ma już ok. 12 powieści. Jej twórczość jest zbliżona tematycznie do powieści takich autorek jak Helen Fielding (Dziennik Bridget Jones),Lauren Weisberger (Diabeł ubiera się u Prady) czy Candace Bushnell (Za wszelką cenę). Szczęśliwa żona i matka trójki dzieci.http://www.jennycolgan.com/
Obecnie staram się nadrobić moje czytelnicze zaległości. Jedną z takich książek jest niewątpliwie pozycja Jenny Colgan "Spotkajmy się w kawiarni". Próbowałam ją przeczytać daaaawno temu, ale chyba to nie był odpowiedni czas na tę książkę.
Wreszcie się udało. Zasiadłam do lektury i przeczytałam ją od deski do deski. Teraz, z perspektywy, myślę sobie, jak to czasem recenzje bywają subiektywne i krzywdzące. Z pewnością moja pierwsza lektura nie wygenerowałaby takich emocji, jakie czuję teraz. Dawniej irytowały mnie przepisy, których nie lubię w książkach. Obecnie, uważam, że to doskonały koncept w tej książce.
Okładka cukierkowa, absolutnie nie w moim klimacie. Fabuła też bardzo cukierkowa, ale ileż miałam przyjemności z czytania tych banałów. Naprawdę książka idealnie wpisała się w mój nastrój i w leniwe popołudnia, które ostatnio przytrafiały mi się dość często.
Główna bohaterka, Issy, zwolniona z pracy, postanawia otworzyć własny interes. Chce piec babeczki i otworzyć cukiernię, miejsce, w którym każdy będzie mógł się zatrzymać, wypić dobrą kawę i zjeść przepyszne ciastko. W dobie dzisiejszych zdrowych składników dziewczyna nie ma łatwo, ponieważ używa do pieczenia produktów znanych wszystkim, ale niekoniecznie zdrowych.
W fabułę wpleciono oczywiście wątek miłosny i kilka ciekawych wątków pobocznych. Książka napisana jest naprawdę zgrabnie. Nie mam poczucia, że powinnam się czepiać, choć zdaję sobie sprawę, że to nie jest lektura dla każdego. Sama z pewnością, jakiś czas temu, nie przebrnęłabym przez nią. Jeśli jednak macie ochotę na chwilę relaksu z cukierkowym tłem, słodkim zakończeniem i niezwykle smakowitym wątkiem kulinarnym, to myślę, że ta książka jest właśnie dla Was!
Największym plusem tej książki są przepisy. Babeczki w tle robią niesamowity klimat. Cukiernia Issy kojarzy mi się trochę z Cupcake Corner Bakery. O tak, są rewelacyjni.
Historia sama w sobie jest ciekawa, lecz momentami robiło się nudno. Naiwność głównej bohaterki była czasem wkurzająca. Podobnie jak niezdecydowanie Austina. A 10-letnie dziecko, którym rzekomo był Darny, nie zachowywałoby się tak jak on. W tym wieku dzieci potrafią już wiązać sobie sznurowadła i samodzielnie się wykąpać. Serio. Z kolei mały Louis niby miał 2 lata a zachowywał się jakby miał co najmniej 3-4. Może to szczegóły, ale jednak dla mnie istotne.
Poza tym historia jak najbardziej romantyczna. Różne wątki, nie tylko miłość głównej bohaterki, ale też jej koleżanek. Wątek przyjaźni, pomocy drugiemu człowiekowi, szczególnie temu w potrzebie. Bardzo pozytywna książka. Fajnie wiedzieć, że na świecie są jeszcze tacy ludzie.
Książka jak najbardziej lekka, przyjemna i odprężająca. Nie trzeba się przy niej zbytnio wysilać. Pełen relaks.