-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński7
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać455
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2020-04-20
2020-04-20
2020-04-20
2020-03-20
2020-03-20
2020-03-20
2020-03-20
2020-09-04
2020-10-08
2020-02-26
2020-09-23
Nie podołałam, choć bardzo chciałam.
Byłam bardzo pozytywnie nastawiona na tę książkę i w ogóle całą serię. Planowałam ją kupić, ale szczęśliwie trafiłam na nią w bibliotece i od razu wypożyczyłam. Chwilę poczekała, aż przeczytałam resztę, wreszcie nadszedł jej czas, zaczęłam czytać i... dostałam tak wielkiej blokady czytelniczej, że leczę ją aż do teraz. Niestety, nie dałam rady dobrnąć do końca, choć przyrzekam! naprawdę próbowałam. Czytałam ją na siłę, choć moje myśli cały czas uciekały w inną stronę, nie mogłam się skupić, bo tekst był tak tragicznie nudny. Widziałam opinię, że historia rozkręca się nieco po 80 stronie. Nie rozkręca się. Dobrnęłam do większej połowy i dałam sobie spokój.
,,Księga luster" dla mnie jest książką bardzo nieciekawą, bardzo nieinteresującą i bardzo nudną. To jeden z niewielu przypadków, gdy muszę powiedzieć, że to literatura, z której ja zdecydowanie wyrosłam i która skierowana jest do o wiele młodszych czytelników, choć dalej będę murem stała za pozycjami "dla młodzieży", które w dalszym ciągu uwielbiam i uważam, że w dużej części są uniwersalne i powinny nie być przypisane do żadnej grupy wiekowej. O tym powiedzieć tego nie mogę.
Historia jest powolna, coś się tam dzieje, ale nie jest to nic wielkiego. Nic nie sprawia, by książkę chciało się dłużej czytać, nic nie zachęca do przewracania stron, bohaterowie są, ale średni i wyjątkowo niedojrzali, choć główna bohaterka ma 17 lat!!! 17. Nie 10, nie 12, nie 15, ale 17 i to już jest dla mnie próg, w którym takie głupoty, o jakich pisane było w książce, powinny jej dawno nie dotyczyć.
Nie mogę nawet powiedzieć nic więcej o tej książce, bo nie działo się tam absolutnie nic. Jedyne, co jest w stanie zapewnić ta książka, to blokadę czytelniczą, którą będziecie leczyć długi czas. Dojrzalszym czytelnikom serdecznie odradzam, młodszym... nie wiem, nawet w młodszym wieku nie poświęciłabym jej nawet zerknięcia.
Nie podołałam, choć bardzo chciałam.
Byłam bardzo pozytywnie nastawiona na tę książkę i w ogóle całą serię. Planowałam ją kupić, ale szczęśliwie trafiłam na nią w bibliotece i od razu wypożyczyłam. Chwilę poczekała, aż przeczytałam resztę, wreszcie nadszedł jej czas, zaczęłam czytać i... dostałam tak wielkiej blokady czytelniczej, że leczę ją aż do teraz. Niestety, nie...
2020-06-30
Mam duży problem z oceną tej książki, bo choć czytało mi się ją szybko i przyjemnie, zdecydowanie mnie wciągnęła, porwała w swój świat na kilka miłych godzin, to jest w niej coś, co sprawia, że w moich myślach ta książka jest dziwnie... wyblakła.
Nie wiem dlaczego, bo nie mam do niej większych uwag, nie zauważyłam żadnych rażących błędów, normalnie nawet bym się nie zastanawiała nad nią zbyt długo, ale gdy przyszło do oceny, miałam problem, by z czystym sumieniem wystawić te 7 gwiazdek. Chyba po prostu zabrakło mi tego czegoś, co uczyniłoby tę książkę wyjątkową dla mnie, inną, specjalną, cudowną. Tutaj wszystko jest poprawne, jest dobre, ale zabrakło mi tej iskierki. Książka mnie wciągnęła, ale nie oczarowała.
Bohaterowie są naprawdę sympatyczni i z całego serca im kibicowałam, ale w tej części nie podbili mojego serca, na ich zdecydowany minus wpłynęło zagranie autorki z "podwójnymi romansami". Oboje ciągną do siebie, widać chemię iskrzącą między nimi, zalążek naprawdę uroczego związku, ale gdzieś z boku są osoby, które również są dla nich ważne, z którymi ich coś łączy i dla mnie osobiście jest to bardzo męczące, nie pozwala mi się wczuć w ich relację, bo czuję, że zaraz będzie jakiś problem, zaraz ktoś im przeszkodzi, zaraz będą musieli podejmować wybór między jedną a drugą osobą. Bardzo tego nie lubię.
Książkę polecam, bo choć mój odbiór jest dosyć niejasny, to nie mogę zaprzeczyć, że jest to dobra książka. Nie jest "zapychaczem", który tylko można przeczytać i nic z niego nie zapamiętać, rzucić w kąt pamięci, co to, to nie, myślę, że jeśli lubicie ten typ fantastyki, a ja lubię, to będziecie bardzo zadowoleni.
Mam duży problem z oceną tej książki, bo choć czytało mi się ją szybko i przyjemnie, zdecydowanie mnie wciągnęła, porwała w swój świat na kilka miłych godzin, to jest w niej coś, co sprawia, że w moich myślach ta książka jest dziwnie... wyblakła.
Nie wiem dlaczego, bo nie mam do niej większych uwag, nie zauważyłam żadnych rażących błędów, normalnie nawet bym się nie...
2020-03-26
Cykl "Grisza" jest naprawdę dobrą serią, choć nie najlepszą, jaką w życiu czytałam. Ma ciekawie skonstruowany świat, ale czegoś mi tutaj zabrakło, jakiejś iskry, dzięki której pochłaniałabym tę serię bez wytchnienia i chciała jeszcze. W tym przypadku tego nie było, książki były w porządku, czasami czytało mi się je nieco opornie i bez przekonania, ale nie należały do nudnych i pozbawionych polotu. Były po prostu dobre.
Do samego końca postać Aliny i Mala były dla mnie całkowicie nieprzekonujące. Wśród wszystkich postaci, które mieliśmy w całej serii, ta dwójka była jedną z najmniej ciekawych, posunęłabym się wręcz do stwierdzenia, że byli wyblakli, jakbym patrzyła na nich przez mgłę. Nie byli postaciami, których się nienawidzi lub nie cierpi, nie byli tragiczni, tym samym nie zdobywając sympatii, nawet cienia jakiegokolwiek uczucia. Po prostu byli.
Były momenty, w których bywało mi ich szkoda, jednak ze wzgląd na sytuacje, w jakich się znajdowali, ciężar decyzji, który mogliśmy sobie wyobrażać, a nie poprzez związanie się z postaciami.
Natomiast na wielkie uznanie zasługują postaci Nikołaja, Zmrocza czy Genyi.
Każde z nich było ciekawą osobistością, kolejno: charyzmatyczną, fascynującą i zdeterminowaną. To właśnie ta trójka, w przeciwieństwie do Mala i Aliny... może nie skradła moje serce, ale uczyniła tę serię ciekawszą, wartą przewracania kolejnych stron.
I choć zakończenie ostatecznie było całkiem przyjemne, to nie mogę się oprzeć poczuciu... niespełnienia? Rozczarowania?
W pewnym momencie poczułam się trochę oszukana. Swoją przygodę z twórczością autorki zaczęłam od "Szóstki wron", gdzie przedstawienie Aliny pozostawiło swego rodzaju "spoiler" do tego, co się wydarzy. I właśnie to motywowało mnie do skończenia tej książki. Wyjątkowo chciałam zobaczyć to nie do końca dobre zakończenie, te wymagające poświęcenia, które przełamałoby trochę schematyczność tego typu serii. Zakończenie było zgrabnie napisane, miłe i naprawdę dobrze życzyłam naszej dwójce bohaterów w dalszym życiu, zostałam poniekąd udobruchana, to jednak wciąż chętnie zobaczyłabym zakończenie w nieco bardziej dramatycznej wersji, mniej naciąganej do szczęśliwego happy endu.
Mimo tego ,,Zniszczenie i odnowa" jest dobrym zwieńczeniem historii, a opowiadanie, które dostajemy na końcu... Jest bardzo przykre, ale daje dużo do zrozumienia. Podobało mi się chyba najbardziej z całej tej książki.
Tutaj nie ma czego polecać, jeśli zaczęło się czytać cykl o Griszach, to obowiązkiem jest go dokończyć. Jeśli poprzednie tomy wam się podobały, to ten nie będzie rozczarowaniem.
Cykl "Grisza" jest naprawdę dobrą serią, choć nie najlepszą, jaką w życiu czytałam. Ma ciekawie skonstruowany świat, ale czegoś mi tutaj zabrakło, jakiejś iskry, dzięki której pochłaniałabym tę serię bez wytchnienia i chciała jeszcze. W tym przypadku tego nie było, książki były w porządku, czasami czytało mi się je nieco opornie i bez przekonania, ale nie należały do...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-04-07
Naprawdę nie wiem dlaczego, nie mam pojęcia, czym to było spowodowane, ale do większej połowy ta książka KOSZMARNIE mnie wymęczyła. Dosłownie nie byłam w stanie przeczytać kilku stron, by moje myśli co 10 sekund nie odlatywały w inną stronę, by moje ręce nie pchały się do czegokolwiek innego, a oczy nie próbowały dopatrzyć się czegoś ciekawego w suficie.
I, przykro mi, ale nie potrafię podać konkretnego powodu. Było coś takiego w tekście, co stało się dla mnie bardzo męczące i ciężkie, mimo że czysto teoretycznie takie nie było.
Safi, Merik - fragmenty z nimi były meh.
Vivia - no, tu już troszkę lepiej.
Aeduan i Iseult - to jedyne części książki, na które czekałam i które były dla mnie ciekawe oraz będące w stanie porwać.
Ogólnie książka wypada tak sobie. Nie jest zła, zdecydowanie ratuje ją końcówka, która robi się bardzo dynamiczna i wciągająca. Wreszcie spędziłam wieczór nie próbując znaleźć sobie jakiegoś innego zajęcia, tylko z przyjemnością zagłębiłam się w historię.
Wiadomo - jako kontynuację warto przeczytać, nie mogę powiedzieć, że nie, choć nie jestem z niej do końca zadowolona. Trzeci tom grzecznie czeka na półce, za jakiś czas po niego sięgnę. Zwłaszcza dla wspomnianej dwójki postaci!
Naprawdę nie wiem dlaczego, nie mam pojęcia, czym to było spowodowane, ale do większej połowy ta książka KOSZMARNIE mnie wymęczyła. Dosłownie nie byłam w stanie przeczytać kilku stron, by moje myśli co 10 sekund nie odlatywały w inną stronę, by moje ręce nie pchały się do czegokolwiek innego, a oczy nie próbowały dopatrzyć się czegoś ciekawego w suficie.
I, przykro mi, ale...
2020-03-27
2020-01-17
,,Cień i kość" na mojej liście "do przeczytania" figurowała już od paru dobrych lat, zawsze jednak czułam jakąś dozę niepewności. To była kolejna z tego typu książek, które, sugerując się opiniami, mogły mi się albo bardzo spodobać, albo okropnie rozczarować.
W końcu jednak zdecydowałam się po nie sięgnąć, głównie po tym, jak bardzo zachwyciłam się ,,Królestwem kanciarzy", a zarzut, że w dużej mierze skusiła mnie okładka jest bezpodstawny.
No dobrze, nie jest. Ale proszę tylko spojrzeć, jak piękna jest ta okładka i jak cudownie się prezentuje - nie mogłam, po prostu NIE MOGŁAM nie mieć jej na swojej półce.
Oczywiście przed kupnem udało mi się przeczytać pewien fragment książki, mimo wszystko miałam obawy, że może być jedną wielką klapą, banalną, płytką historyjką, ale ostatecznie przekonałam się, że warto spróbować.
Książka jest naprawdę w porządku. To jedna z tych pozycji w fantastyce, które oceniam jako po prostu dobre/bardzo dobre. Do których nie mam jakichś wielkich uwag, ogromnych zarzutów, ale też nie będzie należeć do tych, nad którymi pieję z zachwytu i bez zawahania daję im pozycję "ulubionej".
Nie. Ta historia jest bardzo poprawna, jest ciekawa, szybciutko się ją czyta, a samo czytanie sprawia przyjemność. Nie męczyłam się absolutnie przy tej książce, ale również nie przeżywałam jej wewnętrznie. Czuję się zaspokojona, czuję, że przeczytałam coś, co było tego warte i cieszę się, że mam tę pozycję na swojej półeczce (jak zresztą całą resztę serii) i w najbliższym czasie z przyjemnością sięgnę po kontynuację, ale nie uważam, by to była książka wybitna i odmieniająca moje książkowe życie. Bohaterowie byli w porządku, ale mnie nie zachwycili, nie zdążyłam się z nikim zżyć i nikogo nie obdarzyłam wielką sympatią.
To nie jest jedna z wielu banalnych, pustych i prostych historyjek. Jest ciekawa, nie męczy czytelnika, przynajmniej nie mnie, pozwala na chwilę oderwać się od całego świata, ale nie jest arcydziełem.
Ale takich książek też potrzebujemy w swoim życiu!
Z mojej strony mogę ją bardzo polecić. Jeśli komuś podobała się "Szóstka wron" oraz "Królestwo kanciarzy", to myślę, że ta seria też może się podobać, chociaż uważam, że odstaje trochę od wymienionych tytułów. Tamte dwie pozycje uważam za jeszcze lepsze, zwłaszcza "Królestwo", które, jak już wspominałam, wywarło na mnie ogromne wrażenie, jeszcze bardziej interesujące i rozbudowane. Myślę, że dobrze jest zapoznać się z całą twórczością tej autorki, by dostrzec, jak znacząco rozwinął się i zmienił jej styl pisania, co obserwuje się z wielką przyjemnością.
,,Cień i kość" na mojej liście "do przeczytania" figurowała już od paru dobrych lat, zawsze jednak czułam jakąś dozę niepewności. To była kolejna z tego typu książek, które, sugerując się opiniami, mogły mi się albo bardzo spodobać, albo okropnie rozczarować.
W końcu jednak zdecydowałam się po nie sięgnąć, głównie po tym, jak bardzo zachwyciłam się ,,Królestwem...
2020-02-19
2020-03-15
2020-06-14
Kurczę, mam naprawdę ogromny dylemat przed ocenieniem tej książki. Waham się między 6 a 7 gwiazdkami, bo niby zarwałam noc dla tej książki i czytało mi się ją naprawdę dobrze, to jednak odsuwając na bok przyjemność czytania, widziałam w niej naprawdę sporo wad. Ustalmy, że będzie to książka dobra +.
Kiedy zaczęłam czytać tę książkę, wyjątkowo szybko od czasu wydania, zawsze zamawiam nowości jak najprędzej, a potem odczekują u mnie na półce pół roku, jednak tym razem postanowiłam się zmobilizować i pochłonęłam tę książkę w jeden dzień i jedną noc, byłam... średnio zadowolona. Zaczęło się dosyć dennie i płytko, Lou wydawała mi się taką nową (zabijcie mnie, bo nie mogę sobie przypomnieć imienia, a naprawdę nie chce mi się teraz sprawdzać, może kiedyś to zaktualizuję) bohaterką z książek Sarah J. Mass, a tej zdecydowanie nie jestem fanką, było dużo niejasności i dróg na skróty.
Ale z biegiem książki zaczęło się robić naprawdę przyjemnie. Lou może nie jest ideałem bohaterki, który lubię, ale przestała mnie tak drażnić i choć nie była do końca autentyczna w moich oczach, to były momenty, kiedy była całkiem sympatyczna. Podobne odczucia mam co do Reida. Nie jest tragiczną postacią, ale nie jest męskim bohaterem, którego mogłabym pokochać. I choć ich związek zaczął się dość dziwnie i w moim mniemaniu zupełnie idiotycznie, to były sceny między tą dwójką, które były naprawdę urocze albo rozkosznie zabawne, którymi nawet się emocjonowałam, ale, niestety, były i takie, które były dla mnie zupełnie bezpłciowe i puste, a były to sceny w teorii bardziej "emocjonalne i poruszające".
Dużym minusem tej książki jest ogromne chodzenie na skróty. W wielu sytuacjach miałam wrażenie, że autorka nie ma pomysłu, jak wprowadzić daną rzecz do fabuły i wymyśla najprostsze rozwiązanie, by potem, w trakcie historii, stwierdzić, że "o, może to połączymy tak!", co jednak nie wygląda jak zaplanowane od początku do końca, tylko jak nagły, szybki pomysł, który może jakoś to wszystko spiąć w plus minus logiczną całość. Problem tkwi w tym, że to bardzo mocno widać i jest to męczące. Te rozwiązania bywały naprawdę niesamowicie płytkie i... może nawet głupie? W porównaniu z innymi książkami, które miałam przyjemność czytać, a które oferowały bardzo rozbudowane światy oraz systemy magii, ogranie tego wszystkiego w jedną, spójną, fascynującą całość, ta wypada naprawdę słabiutko i nie oferuje niczego nowego ani innowacyjnego.
Ta książka nie jest zła, na pewno nie najgorsza w tym gatunku, bo znam wiele tragiczniejszych tytułów i ta stoi z pewnością wyżej od nich, ale biorąc pod uwagę jej wady - do tych najlepszych też się nie zalicza. Jest po prostu dobrą, przyjemną, dosyć ciekawą lekturą, którą czyta się szybciutko i dla której można zarwać nockę, będę ją nawet miło wspominać, ale miejsca w moim książkowym serduszku na pewno nie zajmie.
Kurczę, mam naprawdę ogromny dylemat przed ocenieniem tej książki. Waham się między 6 a 7 gwiazdkami, bo niby zarwałam noc dla tej książki i czytało mi się ją naprawdę dobrze, to jednak odsuwając na bok przyjemność czytania, widziałam w niej naprawdę sporo wad. Ustalmy, że będzie to książka dobra +.
Kiedy zaczęłam czytać tę książkę, wyjątkowo szybko od czasu wydania, zawsze...
2020-06-18
Trochę ciężko jest mi narzekać i krytykować tę książkę biorąc pod uwagę uczucia, jakimi darzę animację studia Ghibli i która od lat plasuje się wśród moich ulubionych bajek, którą oglądałam wielokrotnie i którą jeszcze wielokrotnie obejrzę.
To absolutnie nie jest zła książka. Jest dobra na odstresowanie się, na przeczytanie czegoś lekkiego, bo język, choć plastyczny i zręcznie operowany, nie blokuje czytelnika, wręcz przeciwnie, sprawia, że książkę pochłania się w chwilę. Jest dobra na spędzenie miłego wieczoru, ale...
No właśnie, jest jakieś ale.
Nie da się ukryć, że czytając ,,Ruchomy zamek Hauru" w głowie miałam sceny z bajki, słyszałam głosy postaci, widziałam dokładnie to, co robiły, jak się zachowywały. A jednak, mam wrażenie, że tym razem animacja zdecydowanie przeważa nad książką. Z pewnością jest o wiele bardziej logiczna, choć i w animacji miałam lekkie zastrzeżenia co do logiki, ale puszczałam to gdzieś bokiem. W książce, niestety, nie potrafię. Wiele rzeczy dzieje się kompletnie bez sensu, inne z kolei potraktowane są "po łebkach", niby coś jest wspomniane, niby wytłumaczone, ale wszystko dzieje się bardzo szybko, bardzo chaotycznie, bez ładu i składu. Tak naprawdę w książce żadna postać nie zyskała mojej sympatii, gdzie normalnie Hauru uwielbiam, a Sophie darzę dużą sympatią. Tutaj byli... meh. Hauru wbrew swojej bardzo charyzmatycznej osobie był bardzo... nijaki. Zrobienie z niego nałogowego miłośnika kobiet również nie przysporzyło mu mojej sympatii, bo tak jak wiele innych rzeczy - było po prostu bez sensu. Sophie zaś, kolejny raz powtórzę to nieszczęsne niestety, traci w książce równie dużo, co Hauru, w bajce cieszyły mnie momenty, gdy ze starowinki zmieniała się mniej lub bardziej w młodszą wersję siebie, zachowywała się dojrzalej, subtelniej, tutaj była tylko dosyć irytującą staruszką, która może i chce dobrze, ale przy tym kompletnie nie myśli, nie zastanawia się i robi wszystko, bo może i chce.
Jedynie postać Michaela jest naprawdę w porządku, ale nie mam tutaj nic więcej do dodania. Jest sympatyczną postacią.
Zakończenie również nie jest mocną stroną tej powieści, wszystko dzieje się jeszcze szybciej, niż przez całą książkę, nagle dostajemy szczęśliwe zakończenie, które przez resztę książki absolutnie nie było zapowiadane, nie dostawaliśmy praktycznie żadnych scen, które sugerowałyby o uczuciu łączącym Sophie i Hauru i... jestem okropnie rozczarowana, jak się teraz zastanawiam.
Czytało mi się tę książkę dobrze, naprawdę, i chciałam wystawić jej dobrą ocenę, ale myślę, że zrobiłabym to z sentymentu i jakiejś tkliwości, która nachodzi mnie, gdy pomyślę o tym tytule. Ale im dłużej się zastanawiam, tym więcej wad i niedociągnięć widzę, które nie pozwalają mi ocenić jej wyżej, niż to, co dostała, bo byłoby to niesprawiedliwe. Są lepsze książki, na pewno. Jeśli jest się fanem animacji o tym tytule - warto przeczytać, bo mimo wszystko były to dla mnie mile spędzone chwile i nie żałuję, że tę książkę przeczytałam. Dużym plusem jest kilka scen, których animacja nie zawierała, ciekawym było dowiedzieć się czegoś więcej o rodzinie Sophie, jej siostrach, jej przeszłości i zajęciach przed spotkaniem Wiedźmy z Pustkowia i klątwie, która zmusiła ją do opuszczenia domu. Choćby dla takich ciekawostek uważam, że warto, ale jeśli nie oglądaliście tej animacji lub nie jesteście jej fanem - uważam, że można po tę książkę sięgnąć, ale bez większych oczekiwań.
Ja oczekiwałam chyba czegoś ciutek innego.
Trochę ciężko jest mi narzekać i krytykować tę książkę biorąc pod uwagę uczucia, jakimi darzę animację studia Ghibli i która od lat plasuje się wśród moich ulubionych bajek, którą oglądałam wielokrotnie i którą jeszcze wielokrotnie obejrzę.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toTo absolutnie nie jest zła książka. Jest dobra na odstresowanie się, na przeczytanie czegoś lekkiego, bo język, choć plastyczny i...