-
ArtykułyPlenerowa kawiarnia i czytelnia wydawnictwa W.A.B. i Lubaszki przy Centrum Nauki KopernikLubimyCzytać2
-
ArtykułyW świecie miłości i marzeń – Zuzanna Kulik i jej „Mała Charlie”LubimyCzytać4
-
ArtykułyZaczytane wakacje, czyli książki na lato w promocyjnych cenachLubimyCzytać2
-
ArtykułyMa 62 lata, jest bezdomnym rzymianinem, pochodzi z Polski i właśnie podbija włoską scenę literackąAnna Sierant7
Biblioteczka
2021-10
Po raz kolejny, zachwycam się nią i dorzucam swoje wersy do pieśni pochwalnej na cześć Feliksa Kresa i jego dzieła. Jak dobrze, że ta seria nie zniknęła w pomroce dziejów. Jak dobrze, że autor postanowił ją dokończyć, a Fabryka Słów wydać. Jak dobrze, że trafiłem do Grombelardu, gdzie legendy nie tylko krążą z ust do ust, ale spotkać je można na górskim szlaku. Choć jak udowadnia autor, w Księdze Całości nawet bycie legendą nie gwarantuje długiego i beztroskiego życia. Wręcz przeciwnie.
Po raz kolejny, zachwycam się nią i dorzucam swoje wersy do pieśni pochwalnej na cześć Feliksa Kresa i jego dzieła. Jak dobrze, że ta seria nie zniknęła w pomroce dziejów. Jak dobrze, że autor postanowił ją dokończyć, a Fabryka Słów wydać. Jak dobrze, że trafiłem do Grombelardu, gdzie legendy nie tylko krążą z ust do ust, ale spotkać je można na górskim szlaku. Choć jak...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-10
Lubię legendy. Jest w nich często element prawdy, baza, na której się opierają. Jest trochę ludowej mądrości i spora dawka zwykłego, dziadowskiego pierdzielenia, przekazywanego z pokolenia na pokolenie, z ust do ust. Jest też coś nieuchwytnego, bo nigdy do końca nie wiadomo, w jakiej proporcji wymieszano te składniki i gdzie kończy się prawda, a zaczyna bajanie.
⠀
Zresztą, czasem legendy są jedynym, co godne uwagi. Wszak bez legend, Grombelard to tylko deszcz i wiatr. Wierz mi, przesiedziałem w tamtejszych górach kilka ostatnich tygodni.
⠀
Przepadłem, zakochałem się, nie ma mnie. „Grombelardzka legenda. Serce gór” to trzecia część cyklu tak rozbudowanego, tak odważnego i bezkompromisowego, że tylko wytrawny rzemieślnik może się go podjąć. Feliks Kres takim rzemieślnikiem jest i chwała mu za to.
Lubię legendy. Jest w nich często element prawdy, baza, na której się opierają. Jest trochę ludowej mądrości i spora dawka zwykłego, dziadowskiego pierdzielenia, przekazywanego z pokolenia na pokolenie, z ust do ust. Jest też coś nieuchwytnego, bo nigdy do końca nie wiadomo, w jakiej proporcji wymieszano te składniki i gdzie kończy się prawda, a zaczyna bajanie.
⠀
Zresztą,...
2021-10-11
Dobitnie uświadomiono mi, że za każdym razem, kiedy odwlekamy coś w czasie lub unikamy działania, stoi za tym... lęk. Przed porażką, osądem, wysiłkiem lub jakimkolwiek dyskomfortem. Na szczęście wiem również, że lęk jest tylko (i aż) uczuciem, natomiast to, co z nim zrobię, to moja własna decyzja.
Przeczytałem „Poradnik skutecznego działania – jak nie przekładać spraw na potem w obliczu prokrastynacji”, bo mam z tym ogromny problem i szukam pomocy. Jestem jednak realistą i potrzebne mi naukowe podejście, nie wyświechtane frazesy. Jeżeli Tobie również, czytaj dalej.
Poradnik jest szyty na miarę tych, którzy chcą zrobić coś ze swoim utrudniającym życie odwlekaniem, a z drugiej strony nie brnąć przez opasłe tomiszcze, które… no właśnie – zniechęceni, odłożą na później. Niecałe dwieście stronic przeprowadza nas przez psychologiczne wytłumaczenie nieznośnego nawyku prokrastynacji. Ciekawym uzupełnieniem są wywiady i historie znanych osób, które również zmagają się z tym upiorem i nierzadko mają własne, ciekawe sposoby na jego przepędzanie.
Bezsprzecznym plusem książki jest sposób ugryzienia tematu: niewiele tam radosnej, motywacyjnej gadki pod hasłem „możesz wszystko”. Zamiast tego jasno wyłożone zostały mechanizmy psychologiczne oraz koncepcje ujarzmienia prokrastynacji. Już samo rozłożenie problemu na czynniki pierwsze i przyjrzenie się z boku psikusom, jakie płata nam mózg, pozwala wyłapać je we własnej głowie.
Sercem i najcenniejszą częścią jest „narzędziownik”, w którym znalazłem ćwiczenia oraz celne porady. Niektóre wymagają zainwestowania czasu, inne wdrożyć można od zaraz. I jak wiadomo, u jednych zadziałają, u innych nie. Bo nie ma dwóch takich samych osób.
Dobitnie uświadomiono mi, że za każdym razem, kiedy odwlekamy coś w czasie lub unikamy działania, stoi za tym... lęk. Przed porażką, osądem, wysiłkiem lub jakimkolwiek dyskomfortem. Na szczęście wiem również, że lęk jest tylko (i aż) uczuciem, natomiast to, co z nim zrobię, to moja własna decyzja.
Przeczytałem „Poradnik skutecznego działania – jak nie przekładać spraw na...
2021-10-01
„Na początku i końcu zawsze jest tylko lęk.”
⠀
Kiedy zastanowić się nad tymi słowami, łatwo dostrzec, jak wiele w nich prostej prawdy. W małej skali, życie ludzkie zaczyna się od lęku przed nowym światem poza łonem matki. Światem, którego nie znamy i nie zrozumiemy, dopóki nie minie wiele lat. U progu śmierci, lęk przed nieznanym powraca do człowieka jak echo dzieciństwa, bo przecież im człowiek starszy, tym bardziej przypomina właśnie dziecko.
⠀
Rozszerzając tę myśl na ludzki gatunek, ewolucja zapaliła w naszych umysłach iskrę świadomości i rzuciła w nieznane. Zbyt mądrych, by stać się biernymi obserwatorami świata, zbyt głupich, by go pojąć. Z czasem nauczyliśmy się zasad gry, ba, ustanowiliśmy własne.
⠀
A gdyby tak obedrzeć ludzkość z tego, co przez wieki stworzyła, odebrać jej prymat, pozbawić „mędrca szkiełka i oka”? Co nam zostanie prócz pierwotnego lęku?
Zacznę od końca i od razu powiem, że „Lęk” to bardzo dobra książka i moje oczekiwania zostały zaspokojone, a obawy rozwiane.
⠀
W nieokreślonej przyszłości Ziemia zrzuca z siebie człowieka niczym uciążliwego robala. Niedobitki zamiast budować nowe wspólnoty, zaszywają się w samotniach. Wielki świat znów jest dziki i nieznany. A nieznane wywołuje lęk. Całe spektrum lęku. W tej nowej rzeczywistości przeraża wszystko. Samotność. Choroba. Ciemność. Burza. Przeraża nawet bezbronna młoda dziewczyna, pukająca do drzwi w środku nocy. Czy należy się jej bać? Tego dowiecie się z lektury.
⠀
Zarzucają Tomkowi Sablikowi, że za wolno, że za długo, że niejasno. A ja to lubię. Strach niebędący trupem w szafie, czy dyndającym samowolnie żyrandolem. Lęk pełzający pod łóżkiem podczas ciemnej nocy, wkradający się między pocałunki kochanków, wijący w trzewiach, odbijający w oczach, które spoglądają na bezkresną, czarną noc. Lęk człowieka samotnego w towarzystwie, obcego w świecie, którego jeszcze niedawno był panem, lęk człowieka tracącego zmysły i gubiącego wartości.
⠀
Jeżeli czujesz podobnie, to „Lęk” przemówi do Ciebie tak samo silnie, jak do mnie.
„Na początku i końcu zawsze jest tylko lęk.”
⠀
Kiedy zastanowić się nad tymi słowami, łatwo dostrzec, jak wiele w nich prostej prawdy. W małej skali, życie ludzkie zaczyna się od lęku przed nowym światem poza łonem matki. Światem, którego nie znamy i nie zrozumiemy, dopóki nie minie wiele lat. U progu śmierci, lęk przed nieznanym powraca do człowieka jak echo dzieciństwa,...
Spisek. Trucizna. Śmierć. Jakie to było przyjemne!
Myślałem, że czeka mnie urocza i brokatowa historia o śpiewających, zaklętych syrenach i przystojnych książętach. Najnowsza powieść Magdaleny Kubasiewicz rzuca jednak iluzję i podobnie jak te właściwe, mityczne syreny, zwodziły marynarzy, tak wodzi za nos czytelnika i nie daje tego, co sugeruje okładka. Oj, jak dobrze!
Co jest najdroższe na świecie? Wiedza. Czego ludzie pożądają najbardziej? Władzy. O tych dwu rzeczach mówi opowieść. Sieldige, gdzie rozgrywa się historia, jest w dziejowym momencie. Otruto władcę, ktoś próbuję zgładzić potencjalnych sukcesorów, a wrogowie z zewnątrz już zacierają ręce. Ci, którzy mają moc przywrócenia porządku, będą musieli położyć na szali własne życie. A przy okazji, odkryją prawdę o sobie.
Siła tej książki zasadza się na dwóch filarach. Pierwszym jest zmyślnie poprowadzona, dworska intryga. Kolejnym magia i tajemnica, której odkrywanie wraz z bohaterami przynosi wiele satysfakcji. Oba wątki są ze sobą nierozerwalnie związane, jednak mnie bardziej ujął ten drugi. Opuszczona, przesycona starą magią wyspa, na której równie dobrze znaleźć można odpowiedzi na pytania, jak i własną śmierć, nawiązuje do najlepszych tradycji klasycznych powieści fantasy. Miłośnicy gatunku będą zadowoleni.
Spisek. Trucizna. Śmierć. Jakie to było przyjemne!
Myślałem, że czeka mnie urocza i brokatowa historia o śpiewających, zaklętych syrenach i przystojnych książętach. Najnowsza powieść Magdaleny Kubasiewicz rzuca jednak iluzję i podobnie jak te właściwe, mityczne syreny, zwodziły marynarzy, tak wodzi za nos czytelnika i nie daje tego, co sugeruje okładka. Oj, jak dobrze!
Co...
To wznowiona przez Wydawnictwo Vesper klasyczna opowieść, leżąca u podstaw wszystkich literackich fantazji na temat podróży w czasie. Fabuła trąci myszką. Mechanizm działania samego wehikułu u współczesnego człowieka wywołuje uśmiech politowania. Jednak idea opisana w tej książce jest niezmienna. Nie zestarzała się ani o rok, choć minęło ich ponad sto. Jak dobrze było poznać tę historię!
To wznowiona przez Wydawnictwo Vesper klasyczna opowieść, leżąca u podstaw wszystkich literackich fantazji na temat podróży w czasie. Fabuła trąci myszką. Mechanizm działania samego wehikułu u współczesnego człowieka wywołuje uśmiech politowania. Jednak idea opisana w tej książce jest niezmienna. Nie zestarzała się ani o rok, choć minęło ich ponad sto. Jak dobrze było...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Nerwy napięte do granic wytrzymałości i nieustanna czujność. Przyjaciele, którzy muszą zabić, by przeżyć. Uśmiechnięte zwykle twarze, teraz z zaciśniętymi szczękami i umazane krwią. Młodość, którą brutalnie przerwał opresyjny aparat państwa. Niewinność, zdeptana i pogrzebana w jednej chwili. Nie ma miejsca na sentymenty, bo to Battle Royale.
Shuya i reszta jego klasy mieli pecha zostać wybranymi do corocznej gry, prowadzonej pod pretekstem szkoleń wojskowych. Kilkudziesięciu uczniów porywa się i zmusza do walki na śmierć i życie, aż ocaleje tylko jeden. Młodzi ludzie nie mają wielkiego wyboru. Zostaje im mordować swoich kolegów ze szkolnej ławy, albo samemu dać się zabić.
Absurdalna z początku sytuacja. Bo przecież w jaki sposób znajomi ze szkoły mają przemienić się w zabójców? Aż chce się wierzyć, że zaczną współpracować, obmyślą plan wspólnego ocalenia i zbuntują przeciw systemowi. Fabuła powieści jednak brutalnie ukazuje, jak wiele zrobi człowiek w obliczu zagrożenia życia. Jak szybko pierwotny instynkt przetrwania przejmuje kontrolę nad racjonalną częścią umysłu. Jak strach bierze górę nad wszelkimi innymi emocjami i pomaga bić, strzelać, tłuc, miażdżyć, mordować.
Właśnie dlatego powiedzieć, że to książka o zabijaniu, to nie powiedzieć nic. Sceny niczym nieskrępowanej brutalności występują tu na każdym kroku, osaczenie i napięcie sięgają zenitu. Ale największa tragedia tej historii rozgrywa się w głowach bohaterów. Wczoraj koleżanek i kolegów, dzisiaj zdesperowanych, walczących o przetrwanie bestii.
Nerwy napięte do granic wytrzymałości i nieustanna czujność. Przyjaciele, którzy muszą zabić, by przeżyć. Uśmiechnięte zwykle twarze, teraz z zaciśniętymi szczękami i umazane krwią. Młodość, którą brutalnie przerwał opresyjny aparat państwa. Niewinność, zdeptana i pogrzebana w jednej chwili. Nie ma miejsca na sentymenty, bo to Battle Royale.
Shuya i reszta jego klasy mieli...
Mówią, że sztuka wymaga poświęceń. Czasem brakuje tylko dookreślenia, kto i co będzie musiał poświęcić...
⠀
Jak sprawnie poprowadzić czytelnika przez zagadkę kryminalną, w której kolejne poszlaki wskazują na ingerencję mrocznych sił, a rozwiązanie przyprawia o zawrót głowy? Zapytajcie Grzegorza Kopca , powinien coś wiedzieć na ten temat
⠀
Książka ma bardzo trafny tytuł, bo oprócz tych makabrycznych, krwawych eksperymentów, czuję, że na mnie też przeprowadzono swego rodzaju eksperyment. Z ciekawej, acz bardzo przyziemnej historii śledczej, książka zamienia się w opowieść balansującą na granicy szaleństwa. Zamyka ją klamra, będąca hołdem dla literatury grozy i jednocześnie - przynajmniej w moim odczuciu – sporym zaskoczeniem.
⠀
Jak zawsze przy rozliczaniu powieści spod znaku grozy muszę zadać sobie pytanie – czy przeraża? U mnie nie wywołała tego najbardziej pożądanego, atawistycznego lęku, który uderza w schowane gdzieś pod powłoką codzienności instynkty. Chyba nie takie zresztą było jej założenie. Zdecydowanie jednak przeraża makabrą ludzkiego okrucieństwa... które nie do końca ma ludzkie pochodzenie. Przeczytajcie!
Mówią, że sztuka wymaga poświęceń. Czasem brakuje tylko dookreślenia, kto i co będzie musiał poświęcić...
⠀
Jak sprawnie poprowadzić czytelnika przez zagadkę kryminalną, w której kolejne poszlaki wskazują na ingerencję mrocznych sił, a rozwiązanie przyprawia o zawrót głowy? Zapytajcie Grzegorza Kopca , powinien coś wiedzieć na ten temat
⠀
Książka ma bardzo trafny tytuł, bo...
Szesnastoletni Steve Harmon jest sądzony za współudział w napadzie i morderstwie. Grozi mu kara śmierci, która jak cień rzuca się na dopiero rozpoczęte życie czarnoskórego chłopca. Życie, w którym Steve marzy o byciu filmowcem, a które decyzją ławy przysięgłych może rychło zgasnąć. By poradzić sobie z tym, co dzieje się wokół niego, a może przede wszystkim wewnątrz młodzieńczego umysłu, postanawia spisywać wydarzenia. Nadaje im formę scenariusza filmowego, będąc jednocześnie głównym aktorem tej smutnej produkcji.
⠀
Steve czuje, że ludzie widzą w nim potwora. Jednak prawdziwym monstrum jest amerykański wymiar sprawiedliwości, który nie patrzy na człowieka przez pryzmat jego winy czy niewinności. Nie, on chce po prostu przemielić go w pełnej zepsutych zębów paszczy i wypluć. Do więzienia, z powrotem na ulicę, nieistotne!
⠀
Przeczytałem i nie potrafię powiedzieć, czy mi się podobało. Steve nie wzbudził mojej sympatii, tak naprawdę mam poczucie, że nadal nic o nim nie wiem. Zadaję sobie nawet pytanie, czy miałem go w ogóle poznać? Może Steve to wszyscy zagubieni ludzie wrzuceni w machinę prawa, a on symbolizuje jednocześnie każdego i nikogo?
⠀
Strach, niepewność, poczucie niesprawiedliwości i beznadziei. Tyle obaw w tak młodym umyśle. Nawet, jeżeli forma scenariusza mnie nie przekonuje, to historia wyzwala ogromny ładunek emocjonalny, dla którego warto poświęcić swój czas.
Szesnastoletni Steve Harmon jest sądzony za współudział w napadzie i morderstwie. Grozi mu kara śmierci, która jak cień rzuca się na dopiero rozpoczęte życie czarnoskórego chłopca. Życie, w którym Steve marzy o byciu filmowcem, a które decyzją ławy przysięgłych może rychło zgasnąć. By poradzić sobie z tym, co dzieje się wokół niego, a może przede wszystkim wewnątrz...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Przez brudną szybę do pokoju zagląda zbłąkany promień słońca. Rozświetla wolno opadający kurz. Pada na stojące pod ścianą łóżko. Puste, jak wszystkie w tym domu. Podłoga od dawna nie skrzypi pod niczyją stopą.
Cisza.
Ściany stoją zimne i milczące.
Choć gdyby mogły, krzyczałyby ostrzeżenie.
⠀
W tej samej chwili pewien młody mężczyzna nieopodal słyszy dobiegające skądś klaskanie. Jeszcze nie wie, jak marny jego los.
⠀
Tomasz Kozioł w „Dziewczynie, która klaszcze” opisał cierpienie, szaleństwo i żal tak silne, że przybierają niemal materialną postać. Debiutujący na rynku polskiej grozy autor nie zaskakuje rewolucyjnym pomysłem na opowieść. Jest opuszczona posiadłość i zło, które pragnie wyrównać rachunki z żyjącymi.
⠀
To, co zrobiło na mnie wrażenie, to podszewka tej historii. Za pozornie sztampowym horrorem kryje się smutna i przytłaczająca historia ludzkiej krzywdy i obojętności.
Przez brudną szybę do pokoju zagląda zbłąkany promień słońca. Rozświetla wolno opadający kurz. Pada na stojące pod ścianą łóżko. Puste, jak wszystkie w tym domu. Podłoga od dawna nie skrzypi pod niczyją stopą.
Cisza.
Ściany stoją zimne i milczące.
Choć gdyby mogły, krzyczałyby ostrzeżenie.
⠀
W tej samej chwili pewien młody mężczyzna nieopodal słyszy dobiegające skądś...
Zmierzch. Nad wciąż zatłoczonymi uliczkami Kairu wibruje rozgrzane powietrze, unosi się mozolnie, by oddać zebrany w ciągu dnia słoneczny żar. Handel trwa w najlepsze, bo dopiero teraz da się złapać oddech, teraz można pracować albo rabować, wedle uznania. Kiedy cienie się wydłużają, nastaje dobry czas dla złodziei. W mroku oczy pozwalają się zwodzić, a umysły mamić.
Osiemnastowieczny Kair to miejsce niebezpieczne, ale stwarzające wiele możliwości. Nahri wie o tym doskonale i bez skrupułów żeruje na ludzkiej naiwności, wykorzystując fakt, że ludzie nadal wierzą w demony i magię. Ona ma się jedynie za zmyślną oszustkę, która zna kilka zręcznych sztuczek. Nawet nie wie, jak bardzo się myli!
Chakraborty zastosowała stary jak sama fantastyka i oklepany motyw – od zera do bohatera, w którym razem z postacią dziwujemy się światu i odkrywamy kolejne tajemnice. Ale zrobiła to dobrze! Pustynia to miejsce ułudy, pięknie wykorzystane i dające magiczne tło wydarzeniom. Kiedy przewracam strony Miasta Mosiądzu, czuję piasek między palcami i widzę pot na skroniach bohaterów. Słyszę, jak wysuszone gardła przełykają ślinę, by w odpowiedzi na nowe cuda wyrazić zdziwienie, zachwyt, lęk.
Dzieje się wiele i dzieje się szybko. Wątek miłosny jest bezczelnie oczywisty i nieporadny, jak czasem nieporadne są uczucia młodych ludzi, którym nikt wcześniej miłości nie pokazał. Nie lubię słownych przepychanek, które mają niezauważenie prowadzić od niechęci do zakochania, a rażą jak potraktowane kolorowym tuszem. Jednak im dalej, tym lepiej, bo Dewabad, tytułowe Miasto Mosiądzu, stoi spiskami, polityką i wojenkami. A te ukazane są cudownie.
Zmierzch. Nad wciąż zatłoczonymi uliczkami Kairu wibruje rozgrzane powietrze, unosi się mozolnie, by oddać zebrany w ciągu dnia słoneczny żar. Handel trwa w najlepsze, bo dopiero teraz da się złapać oddech, teraz można pracować albo rabować, wedle uznania. Kiedy cienie się wydłużają, nastaje dobry czas dla złodziei. W mroku oczy pozwalają się zwodzić, a umysły...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Bydgoszcz.
Brzydgoszcz.
Kiepskie miejsce na miłość, złe dla poszukujących wiary, najgorsze miejsce pod słońcem, by zaczynać nowe życie.
⠀
Bo w Bydgoszczy pada deszcz, a w tym deszczu, w tej Brzydgoszczy, gubią się imiona i zacierają się twarze. W tej kurwa Bydgoszczy, gdzie możesz sobie szukać miłości, wiary, nowego życia, ale jakkolwiek byś nie próbował, znajdziesz tylko Koniec.
⠀
Zniknęła Ania. Jedyne, co wiadomo, to że do Bydgoszczy wyjechała. W ślad za nią zdążają nie mniej zagubiony ksiądz, uciekinierka z tonącego statku pod nazwą związek i cichy adorator niemota. Piękna kompania.
⠀
– Czy którekolwiek coś zdziała?
– A czy to w ogóle ważne?
⠀
„Koniec” to podróż po krainie ludzkich słabości, złudzeń, rozczarowań. Wszyscy główni bohaterowie są początkowo godni uwagi, ale na przestrzeni opowieści wymalowani nijak, co przekornie uważam za doskonały zabieg. Bydgoszcz w wydaniu Bartka Grubicha jest bowiem przytłaczającą enklawą rozkładu i beznadziei, w której wszystko kurczy się i marnieje. Charakter, ambicje, a przede wszystkim wola postaci załamują się i słabną z każdym krokiem i każdym dniem. A tych jest tysiąc… lub może ledwie kilka? Nic tu nie jest oczywiste, niczego nie można być pewnym. „Koniec” to nie jest książka, którą da się złapać za okładkę i wytrząsnąć z niej odpowiedzi.
⠀
Bez wątpienia nie każdy się w tej historii zanurzy i wyjdzie zadowolony. Bo onirycznie, bo pełno niedopowiedzeń, a konkretów mało. Nie huczy grande finale, nie ma pacnięcia się w czoło z gromkim „a więc to tak!”. Rozumiem to. Dla mnie osobiście kurtyna opadła w sposób niedający satysfakcji, ale właściwy. Najgorszym możliwym zakończeniem byłoby znaleźć tę zagubioną dziewczynę… tę, jak jej tam było… nie pamiętam… zresztą, nieważne.
⠀
PS. Klaun skradł mi serce i utopił je w smole. Jestem kontent.
Bydgoszcz.
Brzydgoszcz.
Kiepskie miejsce na miłość, złe dla poszukujących wiary, najgorsze miejsce pod słońcem, by zaczynać nowe życie.
⠀
Bo w Bydgoszczy pada deszcz, a w tym deszczu, w tej Brzydgoszczy, gubią się imiona i zacierają się twarze. W tej kurwa Bydgoszczy, gdzie możesz sobie szukać miłości, wiary, nowego życia, ale jakkolwiek byś nie próbował, znajdziesz tylko...
Są takie książki, których przeczytanie chodzi nam po głowie, siedzi gdzieś z tyłu czaszki, kłuje lekkim wyrzutem sumienia, ale… nie na tyle mocnym, by rozpocząć przygodę.
⠀
Taka właśnie była moja relacja z „Diuną” Franka Herberta, ikoną science – fiction, książką wręcz legendarną. Od dawna na liście, cała seria ma już zresztą stałe miejsce w koszyku na Allegro. I nic.
⠀
Aż tutaj, bum! Powieść graficzna! Jej twórcy wykonali pracę, za którą należy im się wielka pochwała. Epopeja odstraszająca rozmachem i rozmiarem, przekuta w przyjazną czytelnikowi, obrazową wersję. To wielka zasługa oddana upowszechnianiu literatury sci-fi, do której nadal wielu ludzi podchodzi jak pies do jeża. Pomijając wszelkie inne kwestie, najważniejszą rzeczą w tej książce jest fakt, że w ogóle powstała i oswaja czytelników, z których – jestem przekonany – wielu sięgnie później po oryginał.
⠀
Saga rodu Atrydów i pustynnej planety Arrakis dzieje się w nieokreślonej, ale bardzo odległej przyszłości. Arrakis jest jedynym źródłem najcenniejszej i najważniejszej substancji w kosmosie – melanżu. Nietrudno sobie wyobrazić, że tak cenne miejsce staje się źródłem politycznych przepychanek. Herbert na tej kanwie stworzył międzyplanetarną przygodę, w której doszukać się można elementów filozofii i mistycyzmu.
⠀
Co mi przeszkadza? Jedno słowo: czcionka. Mało przyjazna w czytaniu, niepotrzebnie udziwniona i męcząca oko. A może to po prostu domena komiksowych opowieści, do której nie nawykłem? Tak czy owak, cudowne, uruchamiające wyobraźnie rysunki miałaby lepsze uzupełnienie w czytelnych tekstach.
⠀
Pierwszy tom oryginalnej „Diuny” został podzielony na trzy części, a na kolejną będzie trzeba poczekać do następnego roku. Za tę powieść, choć nie jest idealna, dziękuję twórcom adaptacji oraz Wydawnictu Rebis, które zdecydowało się ją przenieść na polski rynek. Brawo!
Są takie książki, których przeczytanie chodzi nam po głowie, siedzi gdzieś z tyłu czaszki, kłuje lekkim wyrzutem sumienia, ale… nie na tyle mocnym, by rozpocząć przygodę.
⠀
Taka właśnie była moja relacja z „Diuną” Franka Herberta, ikoną science – fiction, książką wręcz legendarną. Od dawna na liście, cała seria ma już zresztą stałe miejsce w koszyku na Allegro. I nic.
⠀
Aż...
2021-04-09
„Przedsionek piekła” to książka niecodzienna, zarówno w kwestii konstrukcji, jak i poprowadzonej fabuły. Oto zostajemy rzuceni na wschodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych, do fikcyjnego miasta Exmore. Mrok, przemoc i obecność typów spod ciemnej gwiazdy przywołują z pamięci Gotham City. Także i tutaj polityka, nauka oraz zbrodniczy półświatek kotłują się i tkwią w pajęczynie zależności.
⠀
Przebywający w szpitalu psychiatrycznym dla przestępców Andrew Milton, bestialsko torturowana Kathleen Turner oraz potomek polskich emigrantów Janusz Szewczyk na pozór nie mają ze sobą nic wspólnego. Jak czas pokaże, ich ścieżki skrzyżują się, a konsekwencje tego odbiją szerokim echem.
⠀
Wejście w tę opowieść jest niełatwe, bo fabułę autor odsłania w sposób skomplikowany. Rozdziały dedykowane poszczególnym bohaterom rozmieszczone są w różnych miejscach na osi czasu, bez zasygnalizowania. Może to rodzić poczucie zagubienia i nieporządku, któremu sam początkowo uległem. Z biegiem przewracanych stron, z tych porozrzucanych puzzli wyłania się jednak historia o pogoni za wiedzą i władzą, o zemście, ale przede wszystkim - tak osobiście uważam – historia o wielkiej krzywdzie człowieka w obliczu tych poprzednich.
⠀
Dystopijna wizja, która zamiast w nieokreśloną przyszłość, zabiera nas do epoki pary, żelaza i węgla, w której bogowie – naukowcy przekazali ludziom technologie wykraczające poza ich rozumienie. Książka pełna okrucieństwa i łez, ukazująca do czego zdolny jest człowiek w pogoni za wiedzą. Nie bez wad, jednak wielu miłośników fantastyki odnajdzie przyjemność w czytaniu. Powiew świeżości!
„Przedsionek piekła” to książka niecodzienna, zarówno w kwestii konstrukcji, jak i poprowadzonej fabuły. Oto zostajemy rzuceni na wschodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych, do fikcyjnego miasta Exmore. Mrok, przemoc i obecność typów spod ciemnej gwiazdy przywołują z pamięci Gotham City. Także i tutaj polityka, nauka oraz zbrodniczy półświatek kotłują się i tkwią w pajęczynie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-04-09
Politycy, którzy dzięki zaawansowanej bazie danych obiecują Ci precyzyjnie to, co chcesz usłyszeć. Personalizacja treści w Internecie, wykrzywiająca Twój obraz rzeczywistości do tego stopnia, że tracisz zdolności poznawcze. Przeniesienie jaźni człowieka do sieci. Fake newsy tak realistyczne, że nie sposób odróżnić prawdy od fikcji.
⠀
Boję się wizji, którą roztoczył Michał Protasiuk w „Anatomii pęknięcia”. Tak nie powinien wyglądać świat. Dawno już zeszliśmy ze ścieżki zrównoważonego rozwoju, jednak w tej książce ludzkość postawiła stopę o krok za daleko.
⠀
Trudno mi sobie przypomnieć książkę, w której zupełnie nie utożsamiłbym się z bohaterami i nie uznał tego za wadę. Tak jednak było w przypadku „Anatomii”, bo to książka bardzo syntetyczna, a postacie w moim odczuciu są symbolami, marionetkami pewnych zjawisk.
⠀
Zbiór składa się z sześciu opowiadań, ukazujących druzgocący obraz niedalekiej przyszłości. Przyszłości, w której przeżyliśmy pandemię, lecz przeniesienie życia do sieci otworzyło drogę do digitalizacji umysłów i emocji. Zebrania wszystkiego co myślimy i czujemy w nieskończone, zerojedynkowe ciągi. Wreszcie przebudzenia się sztucznej inteligencji, w walce z którą jesteśmy skazani na niepowodzenie.
⠀
Mroczny to obraz i pełen gorzkich rozczarowań. Michał Protasiuk bezwzględnie ukazuje, dokąd jego zdaniem prowadzi kierunek, w którym zmierza świat. Choć książka jest przesiąknięta technologicznym słownictwem, nie brakuje tutaj filozoficznych rozważań. Trudna, ponura, ale zmuszająca do myślenia.
Politycy, którzy dzięki zaawansowanej bazie danych obiecują Ci precyzyjnie to, co chcesz usłyszeć. Personalizacja treści w Internecie, wykrzywiająca Twój obraz rzeczywistości do tego stopnia, że tracisz zdolności poznawcze. Przeniesienie jaźni człowieka do sieci. Fake newsy tak realistyczne, że nie sposób odróżnić prawdy od fikcji.
⠀
Boję się wizji, którą roztoczył Michał...
2021-03-20
„Czarna góra” to dwunasta odsłona światów Pilipiuka, serii opowiadań jednego z najlepszych rzemieślników słowa, jakich mogę jednym tchem wymienić. Tym razem dowiadujemy się, przede wszystkim, kim był oraz co robił sławny Paweł Skórzewski, zanim został doktorem Skórzewskim.
⠀
Czego by nie mówić, Andrzej Pilipiuk dobrym bajarzem jest. Wszystkie opowiadania spod jego pióra, obojętnie czy lepsze, czy gorsze, mają ten niezawodny sznyt, po którym poznać wprawnego wyrobnika. Godna podziwu wiedza historyczna, umiejętne wplatanie wątków fantastycznych, język plastycznie opisujący realia opowieści, wszystko to znajdziecie w historiach laureata literackiej nagrody Zajdla.
⠀
W tym zbiorze jakby mniej fantastyki, mniej efekciarstwa, za to solidna porcja archeologicznych poszukiwań. Zdecydowanie najwięcej uwagi skupia na sobie tytułowe opowiadanie, w przemyślany sposób prowadzące czytelnika do stóp Czarnej Góry, zwodniczej, lecz przyciągającej wielką obietnicą. Wielu dało się jej zwieść i przypłaciło to życiem, lecz jak wiadomo, ludzka ciekawość bywa nieposkromiona.
⠀
Jest Piłsudski, jest poszukiwanie zaginionego utworu Vivaldiego, są przełomowe historyczne momenty, a w ich centrum nasi ulubieni bohaterowie. Czytanie opowiadań Pilipiuka to jak wejście do kapsuły czasu z panoramicznymi szybami. Czasem krajobraz mniej ciekawy, innym razem wybitnie cieszy oko, jednak przez cały czas towarzyszy czytelnikowi poczucie, że naprawdę dotyka historii i znajduje się w centrum wydarzeń. Wielka to sztuka w wykonaniu autora i wielka przyjemność dla czytelnika.
⠀
Czarna Góra może nie jest najlepszym ze światów Pilipiuka, ale światem, w którym miłośnicy jego rzemiosła z przyjemnością się zanurzą.
„Czarna góra” to dwunasta odsłona światów Pilipiuka, serii opowiadań jednego z najlepszych rzemieślników słowa, jakich mogę jednym tchem wymienić. Tym razem dowiadujemy się, przede wszystkim, kim był oraz co robił sławny Paweł Skórzewski, zanim został doktorem Skórzewskim.
⠀
Czego by nie mówić, Andrzej Pilipiuk dobrym bajarzem jest. Wszystkie opowiadania spod jego pióra,...
Agata po przejściu problemów psychicznych musi zmienić otoczenie i poszukać zwykłej, przyziemnej pracy, która osadzi ją w normalności. Zatrudnia się zatem na stanowisku woźnej w publicznym przedszkolu. Jak się okazuje, ta decyzja nie przyniesie jej ani krztyny normalności, zapoczątkuje za to ciąg niezwykłych wydarzeń. Angażując przy tym ukrywającą się na całym świecie magiczną społeczność i całą plejadę demonów oraz bóstw, rodem ze słowiańskich wierzeń.
⠀
Najpierw zdało mi się, że będzie to ciepła opowiastka o – nawiedzonym, co prawda - ale nie takim znowu groźnym przedszkolu. I o dzieciach, które sporadycznie przejawiają umiejętność telekinezy, telepatii albo innego tele. Potem okazało się, że na horyzoncie majaczą wydarzenia mające o wiele większy rozmach, a zmagania Agaty z ciemnymi siłami śledziłem z ochotą i szczerym zaangażowaniem. Z kolei finał zostawił mnie z poczuciem niedosytu.
⠀
Wzbierające jak ciemne chmury wydarzenia sprawiły, że szykowałem się na burzę z piorunami, której nie doczekałem. Może przedszkole, mimo świetnego pomysłu, nie jest wdzięcznym miejscem dla epickich wydarzeń? A może zakończenie to ledwie zapowiedź żywiołu? Podoba mi się natomiast swoboda, z jaką Kasia Wierzbicka snuje tę historię, podoba też humor, który dobrze kontrastuje z dramatycznymi wydarzeniami. Polubiłem się z Agatą i trzymałem za nią kciuki, choć czasem potrafiła być irytująca.
⠀
Mimo mankamentów, dobrze się bawiłem przy „Tajne przez magiczne” i czekam na kontynuację
Agata po przejściu problemów psychicznych musi zmienić otoczenie i poszukać zwykłej, przyziemnej pracy, która osadzi ją w normalności. Zatrudnia się zatem na stanowisku woźnej w publicznym przedszkolu. Jak się okazuje, ta decyzja nie przyniesie jej ani krztyny normalności, zapoczątkuje za to ciąg niezwykłych wydarzeń. Angażując przy tym ukrywającą się na całym świecie...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to