Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Zacznę od samego początku, a więc prologu. Bo to jeden z najbardziej intrygujących wstępów, jakie przeczytałem w ostatnim czasie. Mistrzowsko rozegrany, wciągający i dający obietnicę czegoś wyjątkowego w dalszej części książki 🥹

Śledzimy losy głównego bohatera niejako z dwóch perspektyw, bo Kavel jest jednym, ale na dobrą sprawę dwoma postaciami. Jego życia przedzieliło na pół dramatyczne doświadczenie, a od tamtej pory posiadł cenne umiejętności, za które płaci jednak wysoką cenę. Owe zdolności wykorzystuje jako detektyw, co przynosi mu sukcesy, ale i przysparza wrogów.

„Kroczący…” jest dla mnie dobrze wyważonym miksem fantastyki i powieści kryminalnej, choć przeważający jest tu wątek fantastyczny. Autor pieczołowicie przygotował tło fabularne, ożywiając świat i nadając mu głębię, co uwiarygodnia prowadzone przez bohatera, magiczne śledztwo. Atmosfera powieści jest ciężka, bardzo mroczna i – trudno to inaczej wyrazić – osnuta cieniami. Ta wyjątkowa, tajemnicza relacja z innymi bytami jest dodatkowym, ciekawie zaprezentowanym smaczkiem.

Muszę to napisać, bo znowu mam swoją ulubioną postać drugiego planu. Berra skradła mi serce. Kiedy Kavel zaczyna z nią rozmowę, wiem, że będzie ciekawie. Przeczytajcie, a dowiecie się, o co chodzi 😏

Książka zarówno dla fanów kryminalnych zagadek, jak i mrocznej fantasy. Czekam na drugi tom! 😍

Zacznę od samego początku, a więc prologu. Bo to jeden z najbardziej intrygujących wstępów, jakie przeczytałem w ostatnim czasie. Mistrzowsko rozegrany, wciągający i dający obietnicę czegoś wyjątkowego w dalszej części książki 🥹

Śledzimy losy głównego bohatera niejako z dwóch perspektyw, bo Kavel jest jednym, ale na dobrą sprawę dwoma postaciami. Jego życia przedzieliło na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Bardzo cenię, kiedy fantastyka porusza kwestie społeczne, odbijając w wykreowanym przez autora świecie obraz problemów rzeczywistego świata.

Tak właśnie jest w „Sokole”. Jednym z ciekawych motywów jest tutaj podział społeczeństwa na kasty. I tak Feniksy to grupa uprzywilejowanych, tytułowe Sokoły są wojownikami, a Wrony (to tytuł pierwszego tomu) zajmują się m.in… paleniem zwłok. Kraj boryka się bowiem z wyniszczającą zarazą. Ale ponieważ w każdej społecznej nizinie zdarzają się jednostki wybitne, mamy zawiązanie ciekawej historii. W drugim tomie czeka walkę o władzę, spiski, a akcja nabiera jeszcze szybszego tempa. Więcej nie zdradzę 🤭

W 2020 roku pojawiła się „Wrona”. Pamiętam, że spodobała mi się i szkoda, że przyszło nam czekać na kontynuację aż cztery lata. Uważam, że Margaret Owen zasługuje na więcej uwagi i więcej jej książek mogłoby pojawić się i u nas.

Wrona i Sokół pokazują nietypowy, zmyślnie zbudowany świat i dobrze wykreowanych bohaterów. Bardzo mi się podobało… nawet, jeśli musiałem sobie najpierw przypomnieć, o czym był pierwszy tom 😂

Bardzo cenię, kiedy fantastyka porusza kwestie społeczne, odbijając w wykreowanym przez autora świecie obraz problemów rzeczywistego świata.

Tak właśnie jest w „Sokole”. Jednym z ciekawych motywów jest tutaj podział społeczeństwa na kasty. I tak Feniksy to grupa uprzywilejowanych, tytułowe Sokoły są wojownikami, a Wrony (to tytuł pierwszego tomu) zajmują się m.in… paleniem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Anglicy walczą z Francuzami i Hiszpanami, a do tego pod kilami, to znaczy pod nogami, plączą się Holendrzy. Jakby tego było mało, swoje ambicje mają też piraci, dezerterzy i cała masa podejrzanych morskich wyjadaczy, a wszystko skąpane w magicznej otoczce Indii Zachodnich.

Poznajemy wcześniejsze losy Williama O’Connora, który bardzo szybko spełnia swoje marzenie o zostaniu kapitanem okrętu. Przy pomocy wiernych przyjaciół radzi sobie z bandytami, diabłami morskimi, duchami i nieznajomą Hiszpanką. Chociaż z tą ostatnią nie do końca. Puszczam oko do tych, którzy znają już dalsze losy Williama ;)

„Karaibska Krucjata” to opowieść pełna zwariowanych przygód, skąpana w iście „mortkowym”, ciepłym poczuciu humoru. Nie jest książką, która by mnie zachwyciła, ale z pewnością dała kilka godzin dobrej zabawy na dobrym poziomie.

I zakończę tak samo, jak poprzednio:
DLACZEGO TAK MAŁO MANUELI?!? 😫🤭🧡

Anglicy walczą z Francuzami i Hiszpanami, a do tego pod kilami, to znaczy pod nogami, plączą się Holendrzy. Jakby tego było mało, swoje ambicje mają też piraci, dezerterzy i cała masa podejrzanych morskich wyjadaczy, a wszystko skąpane w magicznej otoczce Indii Zachodnich.

Poznajemy wcześniejsze losy Williama O’Connora, który bardzo szybko spełnia swoje marzenie o zostaniu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie wiem, czy tego się spodziewałem i nie wiem, czy ktokolwiek mógłby. „Bezgłowy kurczak i wyczekiwana apokalipsa” okazała się czytelniczą jazdą bez trzymanki, bo czegokolwiek próbowałem się złapać, umykało w najmniej spodziewanej chwili. Opiszę doświadczenia, pytanie tylko, czy jesteście na nie gotowi… 😂

Oto w nieokreślonym miejscu na dysku świata – choć wiele wskazuje na jakąś alternatywę Szwecji (?) - przychodzi na świat bezgłowy kurczak. Ten niecodzienny fakt rozpoczyna lawinę wydarzeń, wskutek których razem z bohaterami przemierzamy czas, przestrzeń i inne wymiary, próbując uratować świat przed końcem. Pod ręką mamy istoty ludzkie, astralne, a nawet boskie.

Miłosz Horodyski pokusił się o książkę zwariowaną, zarówno w fabule, jak i konstrukcji. Mamy tekst podzielony na dość krótkie fragmenty, a koniec jednego za pomocą gry słów nawiązuje do początku następnego, co daje ciekawy efekt ciągłości, pomimo przeskoku akcji na innych bohaterów. Samej gry słowem jest w „Bezgłowym kurczaku…” naprawdę mnóstwo, a wszystko to okraszone humorem, który bardzo trafia w moje gusta, aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że nie zadowoli każdego. Tym, co może przeszkadzać, są wszechobecne porównania, służące zobrazowaniu sytuacji i emocji. W większości jednak trafne i tchnięte intelektem.

„Bezgłowy kurczak i wyczekiwana apokalipsa” jest książką, przy której można odetchnąć i dobrze się bawić, zachowując tyle czujności, by wyłapywać puszczane do czytelników oko. A jeżeli Miłosz Horodyski pośród swoich wielu pasji i talentów znajdzie czas na napisanie kolejnej powieści, na pewno nie zamierzam jej przegapić 🔥

Nie wiem, czy tego się spodziewałem i nie wiem, czy ktokolwiek mógłby. „Bezgłowy kurczak i wyczekiwana apokalipsa” okazała się czytelniczą jazdą bez trzymanki, bo czegokolwiek próbowałem się złapać, umykało w najmniej spodziewanej chwili. Opiszę doświadczenia, pytanie tylko, czy jesteście na nie gotowi… 😂

Oto w nieokreślonym miejscu na dysku świata – choć wiele wskazuje na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tam, gdzie barokowa, rozdarta polityczno – kościelnymi przepychankami Europa może stanowić tło dla fantastyki, tam siedzi sobie Marcin Świątkowski i wplata nitki niesamowitości w burzliwą historię naszego kontynentu. I robi to swietnie! 👏🧡

„Księstwo Różanego Krzyża”, bezpośrednia kontynuacja „Psów Pana”, znów przenosi nas do siedemnastowiecznej, targanej konfliktami Europy. W tej wersji rzeczywistości nazywana różnymi imionami magia przestaje być zakazaną przez kościół, bluźnierczą praktyką, a zostaje okrzyknięta błogosławieństwem. Oczywiście przeznaczonym wyłącznie dla tych, którzy są godni i… wygodni.

Moim zdaniem, książka nie tylko uniknęła „syndromu środkowego tomu”, ale przewyższa pierwszą część pod względem atrakcyjności i spójności. Realia historyczne – przynajmniej dla mnie, jako kompletnego laika – zostały oddane plastycznie i z dbałością o detale, a sama opowieść jest, żeby nie szukać okrągłych słów, po prostu bardzo solidnie napisana. Fakt, że to dopiero druga książka autora, może budzić uznanie.

Tam, gdzie barokowa, rozdarta polityczno – kościelnymi przepychankami Europa może stanowić tło dla fantastyki, tam siedzi sobie Marcin Świątkowski i wplata nitki niesamowitości w burzliwą historię naszego kontynentu. I robi to swietnie! 👏🧡

„Księstwo Różanego Krzyża”, bezpośrednia kontynuacja „Psów Pana”, znów przenosi nas do siedemnastowiecznej, targanej konfliktami...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Są pisarki i są tkaczki opowieści. Jedne posiadają dryg do pisania, drugie potrafią snuć historie, od których nie sposób się oderwać. A Beata Skrzypczak ma to wszystko.

Jestem szczęśliwy, że mogłem przeczytać tę opowieść, zanim otrzymała tak piękne opakowanie. Wzruszająca, głęboka, wspaniała!

Są pisarki i są tkaczki opowieści. Jedne posiadają dryg do pisania, drugie potrafią snuć historie, od których nie sposób się oderwać. A Beata Skrzypczak ma to wszystko.

Jestem szczęśliwy, że mogłem przeczytać tę opowieść, zanim otrzymała tak piękne opakowanie. Wzruszająca, głęboka, wspaniała!

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ogrom cierpienia na świecie, tempo życia, ból, choroby, przemijanie. Z drugiej strony na każdym kroku pokusy łatwej rozrywki, nałogów, zagłuszania strachu chwilowymi przyjemnościami. Żyjemy w trudnych czasach. Ale czy jakiekolwiek były łatwe?

Słyszałem o tym, że wiele osób praktykuje nowoczesny stoicyzm, ale niewiele mi to mówiło. Moja znajomość tematu ograniczała się do tego, że można mieć „stoicki spokój”. We współpracy z Wydawnictwem Onepress trafiła do mnie książka „Myśl jak rzymski cesarz” i nawet nie myślałem, że tak celnie uderzy.

Historia Marka Aureliusza, rzymskiego cesarza i ostatniego z wielkich, starożytnych stoików, jest tłem do poznania filozofii, którą… warto poznać. Dla mnie jej założenia stały się inspiracją i liczę, że okażą się pomocne. Stoicyzm wymaga samokontroli i świadomości, ale podpowiada jak radzić sobie z bólem, przemijaniem, jak znosić cierpienie, nabrać dystansu do świata i czerpać prawdziwą radość z życia. Jak stawać się lepszym człowiekiem.

Napiszmy to, żeby była jasność. JARAM SIĘ książką o filozofii. Nigdy bym nie pomyślał.

Ogrom cierpienia na świecie, tempo życia, ból, choroby, przemijanie. Z drugiej strony na każdym kroku pokusy łatwej rozrywki, nałogów, zagłuszania strachu chwilowymi przyjemnościami. Żyjemy w trudnych czasach. Ale czy jakiekolwiek były łatwe?

Słyszałem o tym, że wiele osób praktykuje nowoczesny stoicyzm, ale niewiele mi to mówiło. Moja znajomość tematu ograniczała się do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Z fantasy jest tak, że zdecydowana większość klasycznych powieści została stworzona przez autorów wywodzących się z kultury anglosaskiej. Stąd najczęściej fantastyczne światy mniej lub bardziej, ale przypominają Europę wieków średnich. Niby zupełnie inne, ale wyraźnie da się w nich wyczuć oddech naszego kręgu kulturowego.

Tymczasem „Raybearer” to powiew zupełnie nowego świata. Uniwersum inspirowane wierzeniami zachodniej Afryki, na wskroś przesycone magią Czarnego Lądu, przeniesioną do fantastycznej krainy Aritsaru.

Od pierwszej strony poczułem, że to cos kompletnie różnego od wszystkiego, co znałem do tej pory. Tam niezwykłe wydarzenia nie są elementem świata przedstawionego. Duchy i magia zostały wszyte w tkaninę świata, która wymyka się pomiędzy palcami, gdy spróbować schwycić ją i przyjrzeć się bliżej, zbadać. To jest niesamowicie dobre doznanie.

Historia dziewczyny imieniem Tarisai niesie tajemnicę, niebezpieczeństwo, wewnętrzną walkę. I – co tu dużo mówić – jest po prostu wciągająco, chwytliwie i z polotem napisana.

Czekam na drugi tom!!!

Z fantasy jest tak, że zdecydowana większość klasycznych powieści została stworzona przez autorów wywodzących się z kultury anglosaskiej. Stąd najczęściej fantastyczne światy mniej lub bardziej, ale przypominają Europę wieków średnich. Niby zupełnie inne, ale wyraźnie da się w nich wyczuć oddech naszego kręgu kulturowego.

Tymczasem „Raybearer” to powiew zupełnie nowego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Anglia i żyjąca tuż obok zwykłych ludzi społeczność czarodziejów. W dobrej historii musi być jakiś konflikt i tutaj walczą ze sobą właśnie obdarzeni magią, dzielący się na czarnych i białych (bo jakżeby inaczej). W tym wszystkim główny bohater, którym jest młody Nathan. Jako nieślubny syn jednego z czarnych magów i jednocześnie pół-czarodziej, nie ma lekkiego życia. Mieszaniec. Zła krew, ot co. To jego losy będziemy śledzić.

Mimo, że opowieść wyraźnie skierowana jest do młodzieży, to jest w niej doza brutalności, która moim zdaniem podwyższa trochę wiek docelowego czytelnika. Co mnie zaskoczyło? W tego typu książkach akcja często pędzi na łeb na szyję, bardziej skupiając się na wydarzeniach, niż zagłębiając w profile psychologiczne i to, skąd „wzięli się” bohaterowie. Tutaj mamy tego obszerniejsze wyjaśnienie, jest jakby trochę wolniej, a tempo wchodzi na wyższy poziom bliżej końca, dając zapowiedź kolejnego tomu. Z drugiej strony szarpane, krótkie rozdziały niektórych mogą wybijać z rytmu i trochę przeszkadzać w odbiorze.

Przebija się wrażenie, że autorka czuła inspirację Harrym Potterem, ale wiecie co? Nie mam jej tego za złe. Dobra książka, czekam na ciąg dalszy!

Anglia i żyjąca tuż obok zwykłych ludzi społeczność czarodziejów. W dobrej historii musi być jakiś konflikt i tutaj walczą ze sobą właśnie obdarzeni magią, dzielący się na czarnych i białych (bo jakżeby inaczej). W tym wszystkim główny bohater, którym jest młody Nathan. Jako nieślubny syn jednego z czarnych magów i jednocześnie pół-czarodziej, nie ma lekkiego życia....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jeżeli tło książki opisywane jest jako „postapokaliptyczne realia upadającego pegeeru”, to wiedz, że coś się dzieje. Że to albo coś dziwacznego, albo wyjątkowego. Albo jedno i drugie.

Szarość ma wiele odcieni, ale mazurskie blokowisko funkcjonuje na wyższym poziomie szarości. Jest, że tak to nazwę, wiodącym kreatorem szarości. W tych przytłaczających realiach przychodzi żyć młodym bohaterom, którzy za swoją młodzieńczą ciekawość będą musieli zapłacić… dorastaniem?

Warto razem z Marzeną, Jackiem i Sewerynem przemierzyć kolejne piętra, starając się rozszyfrować tajemnice zamkniętej społeczności. Społeczności, która nie chce się dzielić swoimi sekretami, bo o pewnych rzeczach lepiej nie mówić, lepiej je przemilczeć.

Jeżeli tło książki opisywane jest jako „postapokaliptyczne realia upadającego pegeeru”, to wiedz, że coś się dzieje. Że to albo coś dziwacznego, albo wyjątkowego. Albo jedno i drugie.

Szarość ma wiele odcieni, ale mazurskie blokowisko funkcjonuje na wyższym poziomie szarości. Jest, że tak to nazwę, wiodącym kreatorem szarości. W tych przytłaczających realiach przychodzi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bagnem może być każda wioska i mała mieścina w Polsce. Wystarczy, że zamiast trampoliną do przyszłości, rozwoju, lepszego życia, staje się więzieniem i brakiem perspektyw. Często człowiek stara się wydostać z Bagna, a ono nie chce go wypuścić. Innym razem pozwala uciec na chwilę, żeby potem tym brutalniej rzucić na kolana i wciągnąć pod powierzchnię.

Czy spec od Premier League może z powodzeniem wkroczyć na pole literackie? Okazuje się, że tak. Ostatnio zrobił to Przemek Rudzki, autor książki pt. „Bagno. Czternaście historii o ucieczce”.

Wszystkie opowiadania są lekko i sprawnie napisane, choć uważam, że bez dwóch, trochę słabszych tekstów, zbiór obroniłby się jeszcze lepiej. Historie zasmuciły mnie, ale też wzruszyły. Bo są wśród nich także opowieści wlewające nadzieję w serce. Stwierdziłem po ich przeczytaniu, że nie jest tak źle, że szczęście i spełnienie to jednak nie kwestia tego gdzie los nas rzucił, ale co z tym zrobimy. I te optymistyczne opowiadania zapamiętam najbardziej.

Mój wniosek z tego zbioru: Bagno nie ma szerokości i długości geograficznej, nie ma tabliczki z nazwą miejscowości. Bagno jest wszędzie i nigdzie, bo przenosimy je razem ze sobą. Bagno to nie miejsce, bagno to stan umysłu.

Bagnem może być każda wioska i mała mieścina w Polsce. Wystarczy, że zamiast trampoliną do przyszłości, rozwoju, lepszego życia, staje się więzieniem i brakiem perspektyw. Często człowiek stara się wydostać z Bagna, a ono nie chce go wypuścić. Innym razem pozwala uciec na chwilę, żeby potem tym brutalniej rzucić na kolana i wciągnąć pod powierzchnię.

Czy spec od Premier...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Fantastyczne zwierzęta: Tajemnice Dumbledore’a. Scenariusz oryginalny Steve Kloves, J.K. Rowling
Ocena 7,4
Fantastyczne z... Steve Kloves, J.K. ...

Na półkach:

Tajemnice Dumbledore’a to trzecia część cyklu „Fantastyczne zwierzęta”, w którym młody magizoolog Newt Skamander uczestniczy w wydarzeniach decydujących o losie świata czarodziejów – i nie tylko. Tym razem czeka go wyjątkowa misja: powstrzymanie Gellerta Grindelwalda, potężnego czarodzieja ogarniętego szaleńczą ideą walki z mugolami. Czarodzieja, będącego utraconą miłością Albusa Dumbledore’a.

Do rąk czytelnika kolejny raz trafia scenariusz filmowy, co samo w sobie jest ciekawym zabiegiem, znajdującym pewnie zwolenników, jak i przeciwników. Ja staram się obrać tę historię z formy i skupić na treści.

W moim przypadku potwierdza się doświadczenie z filmu. Im mniej Newta, tym lepiej. Główny bohater jest bezbarwny i w zasadzie mógłby w tej opowieści w ogóle nie istnieć. Historia natomiast nabiera rumieńców, kiedy do głosu dochodzą Grindelwald i Dumbledore. Samego – w tej opowieści przyszłego – dyrektora Hogwartu mogłoby być więcej.

Plusem jest otwarcie uniwersum na szerszy świat. Mamy do czynienia z wyborami przewodniczącego Międzynarodowej Konfederacji Czarodziejów, odwiedzamy Niemcy i egzotyczny Bhutan. Są smaczki z młodości Dumbledore’a, jest legendarny Grindelwald i jego motywacje. Ogromną zaletą wydania są szkice planów filmowych, grafiki oraz komentarze aktorów. Wadą niekompatybilność z poprzednimi okładkami serii.

Nie jest to historia, która powala. Z drugiej strony, jeżeli tak jak ja, nadal czekacie na swój list z Hogwartu, to warto się w niej zanurzyć. Pozwala poczuć, że świat magii nie zamknął się wraz z końcem sagi o Harrym, ale nadal istnieje gdzieś blisko nas.

Tajemnice Dumbledore’a to trzecia część cyklu „Fantastyczne zwierzęta”, w którym młody magizoolog Newt Skamander uczestniczy w wydarzeniach decydujących o losie świata czarodziejów – i nie tylko. Tym razem czeka go wyjątkowa misja: powstrzymanie Gellerta Grindelwalda, potężnego czarodzieja ogarniętego szaleńczą ideą walki z mugolami. Czarodzieja, będącego utraconą miłością...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Miłość, śmierć + roboty. Oficjalna antologia Peter F. Hamilton, Ken Liu, John Scalzi, Michael Swanwick
Ocena 7,2
Miłość, śmierć... Peter F. Hamilton, ...

Na półkach: , ,

„Miłość, śmierć + roboty” to różnorodny zbiór opowiadań, opowiastek i scenariuszy, które posłużyły jako materiał twórcom netflixowego hitu o tym samym tytule. Doskonale się przy nim bawiłem, a jedno z opowiadań poruszyło mnie wyjątkowo i skłoniło do przemyśleń, czego nie spodziewałem się po tego typu historiach.

Do pracy nad zbiorem zostało zaprzęgniętych kilkunastu twórców, którzy swoje teksty w dużej mierze oparli o zderzenie człowieka z biotechnologią. Choć może bardziej właściwe byłoby użycie słowa „współistnienie”, bo technologia zrosła się już z człowiekiem nieodwracalnie.

Zachwyci Was opowiadanie „Trzy roboty”. To krótkie, zabawne CUDEŃKO, w którym nasi mechaniczni spadkobiercy pochylają się nad ludzkimi przedmiotami codziennego użytku. Jakie ślady pozostawimy po sobie my ludzie i jak ocenią je ci, którzy przyjdą po nas?

„Udanych łowów” to opowiadanie dobrze znanego Kena Liu, które nietypowo dla zbioru cofa nas w przeszłość. Jesteśmy świadkami zderzenia tradycyjnych, pełnych magii Chin z nadchodzącym z zachodu, rozbuchanym rozwojem gospodarczym. Są takie istoty, które nie mogą żyć, kiedy technologia zajmuje ich miejsce.

Te dwa opowiadania wspominam najlepiej. Choćby dla nich warto przeczytać ten zbiór, w którym wiele osób odnajdzie coś dla siebie.

„Miłość, śmierć + roboty” to różnorodny zbiór opowiadań, opowiastek i scenariuszy, które posłużyły jako materiał twórcom netflixowego hitu o tym samym tytule. Doskonale się przy nim bawiłem, a jedno z opowiadań poruszyło mnie wyjątkowo i skłoniło do przemyśleń, czego nie spodziewałem się po tego typu historiach.

Do pracy nad zbiorem zostało zaprzęgniętych kilkunastu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

„Końce świata” to podróż przez eony dziejów, poczynając od czasów, kiedy nasza planeta w niczym nie przypominała obecnej. Zanim Ziemię objęły rośliny i drzewa, zanim rozkwitły pierwsze kwiaty, w oceanach buchało i umierało życie, a nasza poczciwa planeta raz stawała się piekarnikiem, raz lodową pustynią. A życie, mimo wszystko, a może właśnie dlatego, rozkwitało na nowo.

To absolutnie niesamowite, jak wiele wyczytać można ze skał, jak odległy, a jednocześnie bliski obraz świata zakopany jest w ziemi pod naszymi stopami. Każdego dnia na całym globie ludzie idąc po bułki na śniadanie lub jadąc do pracy przemierzają dna pradawnych oceanów i gąszcze wymarłych tropikalnych lasów, nawet sobie tego nie uświadamiając.

Kocham książki, które pokazują mi, jak wielkim byłem ignorantem i wprowadzają do nowego świata. Peter Brannen wykonał wspaniałą pracę. Wziął mnie za rękę, przeprowadził po Stanach Zjednoczonych, po drodze pogawędził z naukowcami, palcem pokazywał gdzie mam patrzeć i na co zwrócić uwagę. Jestem jak dziecko w lunaparku: mam już mnóstwo wrażeń, ale chcę więcej!

„Końce świata” to podróż przez eony dziejów, poczynając od czasów, kiedy nasza planeta w niczym nie przypominała obecnej. Zanim Ziemię objęły rośliny i drzewa, zanim rozkwitły pierwsze kwiaty, w oceanach buchało i umierało życie, a nasza poczciwa planeta raz stawała się piekarnikiem, raz lodową pustynią. A życie, mimo wszystko, a może właśnie dlatego, rozkwitało na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Kiedy zobaczyłem, że Wydawnictwo Lira zapowiada książkę „Bogowie saren”, musiałem sprawdzić, co to takiego. Bo miałem poczucie, że ta opowieść jest dokładnie z mojej bajki! Opis, okładka, wszystko to zapowiadało ciekawą, osadzoną na polskiej ziemi, przepełnioną wątkami fantasy historię. Czy się spełniło? I tak, i nie!

Uciekamy fabułą w dość nieokreśloną przeszłość, kiedy Polskę porastała pierwotna – to słowo klucz dla tej książki i jeszcze się pojawi – puszcza, a liczne plemiona naszych przodków zajmowały się obroną swoich leśnych siedzib, zdobywaniem pożywienia i oddawaniem należnej czci bóstwom. I tak już niełatwe życie plemienia Strugi zostaje zakłócone przez drobny incydent, który zmusi członków społeczności do walki o przetrwanie. A ich przeciwnikiem nie będą moce wyłącznie ludzkie.

To teraz, czym dla mnie jest książka „Bogowie saren” i komu się spodoba. Jest ucieczką w czasy, kiedy rytm dnia i życia człowieka wyznaczała natura. Kiedy człowiek nie tyle był bardziej z nią związany, co realnie czuł się natury częścią. Jest legendą, ubraną w dialogi i ubraną w szaty książki, jest surową i pierwotną opowieścią o pierwotnych ludziach i ich surowym życiu. Jest wreszcie tęsknotą za czymś dawno i bezpowrotnie utraconym, czymś, co wymieniliśmy na wygodne łóżka, smartfony i podatek od nieruchomości.

Jeżeli jesteś głodny epickiej, pełnej zwrotów akcji przygody, nie sięgaj po tę książkę. Jeśli natomiast szukasz utraconego ducha jedności z przyrodą i chcesz na chwilę zanurzyć się w pierwotnej puszczy, by śladami plemienia Strugi poznać tajemnice ziemi goślińskiej, to opowieść dla Ciebie

Kiedy zobaczyłem, że Wydawnictwo Lira zapowiada książkę „Bogowie saren”, musiałem sprawdzić, co to takiego. Bo miałem poczucie, że ta opowieść jest dokładnie z mojej bajki! Opis, okładka, wszystko to zapowiadało ciekawą, osadzoną na polskiej ziemi, przepełnioną wątkami fantasy historię. Czy się spełniło? I tak, i nie!

Uciekamy fabułą w dość nieokreśloną przeszłość, kiedy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Sofja to młoda, wchodząca w dorosłość dziewczyna. Podążamy jej krokami po mieście znajomym i nieznanym równocześnie. W świecie, który zarówno dla niej, jak i dla nas stanowić będzie zagadkę. Świecie, gdzie rozbuchane siły przyrody malują zielone tło wydarzeń.

Radek Rak stworzył książkę inną niż „Baśń o wężowym sercu”, lecz wyczuwam w niej tego samego, nieuchwytnego ducha tęsknoty za czymś utraconym, a może zwyczajnie… nieosiągalnym? Wiem, że ta książka będzie wspaniałą przygodą, aż do samego końca... który swoją drogą nie nastąpi tak szybko, bo autor obiecuje nam trylogię!

Agla to wspaniała opowieść o przyjaźni, dorastaniu, radzeniu sobie z przeciwnościami losu, przetykana osobliwą fascynacją przyrodą i jej wytworami. Czekam na kolejną część z utęsknieniem.

Sofja to młoda, wchodząca w dorosłość dziewczyna. Podążamy jej krokami po mieście znajomym i nieznanym równocześnie. W świecie, który zarówno dla niej, jak i dla nas stanowić będzie zagadkę. Świecie, gdzie rozbuchane siły przyrody malują zielone tło wydarzeń.

Radek Rak stworzył książkę inną niż „Baśń o wężowym sercu”, lecz wyczuwam w niej tego samego, nieuchwytnego ducha...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

„Teoria względności” jest wielka. Dosłownie, gabaryt tej książki sprawia, że nie mieści się na moim regale. Znalazłem jej miejsce w pokoju dziecka, skąd notorycznie podkradam. Bo „Teoria” jest wielka także treścią.

Einstein powiedział, że jeżeli nie potrafisz wyjaśnić czegoś w prosty sposób, to tak naprawdę tego nie rozumiesz. Trochę kiepsko to o mnie świadczy. Bo gdybym miał uczciwie przyznać, czy potrafię prosto i zgrabnie wyjaśnić prawo ciążenia, albo teorię względności, to… no właśnie.

Dlatego z ochotą przerzucam kartki, bo takie usystematyzowanie wiedzy dobrze mi zrobi. Einstein był niezwykle ciekawą postacią, a jego wkład w rozwój nauki i cywilizacji nie podlega dyskusji. Książka ma postać albumu, w którym biografia splata się z naukowymi odkryciami. Informacje okraszone są naprawdę pięknymi ilustracjami, pod tym względem duży plus.

„Teoria względności” jest wielka. Dosłownie, gabaryt tej książki sprawia, że nie mieści się na moim regale. Znalazłem jej miejsce w pokoju dziecka, skąd notorycznie podkradam. Bo „Teoria” jest wielka także treścią.

Einstein powiedział, że jeżeli nie potrafisz wyjaśnić czegoś w prosty sposób, to tak naprawdę tego nie rozumiesz. Trochę kiepsko to o mnie świadczy. Bo gdybym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

„Pani Dobrego Znaku” to już piąta i szósta część Księgi Całości. Trochę bardziej militarna, Kres popisuje się w niej przeogromną wiedzą z zakresu taktyki wojskowej, uzbrojenia, żołnierskiego sznytu. Nadal nie zapomina jednak o pełnokrwistych postaciach i pełnej zaskoczeń fabule. O warsztacie literackim wspomnę tylko krótko: Feliks Kres wielkim pisarzem jest. Basta!

„Pani Dobrego Znaku” to już piąta i szósta część Księgi Całości. Trochę bardziej militarna, Kres popisuje się w niej przeogromną wiedzą z zakresu taktyki wojskowej, uzbrojenia, żołnierskiego sznytu. Nadal nie zapomina jednak o pełnokrwistych postaciach i pełnej zaskoczeń fabule. O warsztacie literackim wspomnę tylko krótko: Feliks Kres wielkim pisarzem jest. Basta!

Pokaż mimo to


Na półkach:

Są lata 80-te. Polska Rzeczpospolita Ludowa dogorywa, chociaż dyktatura proletariatu nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Kryzys, bieda, brak perspektyw.

Teraz wyobraź sobie, że jesteś małym chłopcem pośród szarych blokowisk. Cichym, niezdarnym i słabym. A, no i jesteś też synem peda*a. Nie, nie geja. Nie homoseksualisty. W komunistycznej nowomowie nie przewidziano określeń dla odmienności płciowej. Twój stary to głupi peda*. Tak przynajmniej wszyscy mówią, więc chyba muszą mieć rację, nie?

Nie chciałbym być Wojtkiem. Ani trochę. Być Wojtkiem to przeżywać każdy dzień kuląc się ze strachu, drżąc z niepewności, licząc na to, że zostanie się niezauważonym. Że wzrok tych wszystkich złych ludzi, którzy stanowią zagrożenie, ześliźnie się po nijakiej twarzy i chudych kolanach.

Swoją drogą, jak przerażająca to myśl: bycie zignorowanym i pominiętym, to najlepsze, na co możesz liczyć, najlepsze, co Cię może dzisiaj spotkać. Naprawdę, nie chciałbym być Wojtkiem.

I aż ciarki mnie przechodzą na myśl o tym, ilu takich Wojtków wychowało się na łonie Polski Ludowej. Że setki, tysiące Wojtków, Józków i Maryś dorastało w smrodzie wódki i papierosowego dymu, pod twardą ręką ojców dyktatorów i przy akompaniamencie propagandy Dziennika Telewizyjnego. I że – chcąc, nie chcąc – wielu z nich mając własne rodziny, nieświadomie przekazuje niechlubne tradycje kolejnemu pokoleniu.

Mimo tego, że smutno i przytłaczająco, to Marcin Grzelak bardzo dobrze poradził sobie w literackim debiucie. Historia jest wartko poprowadzona, choć jej kontekst przygniata. Cieszę się, że zdołałem się z nią zmierzyć!

Są lata 80-te. Polska Rzeczpospolita Ludowa dogorywa, chociaż dyktatura proletariatu nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Kryzys, bieda, brak perspektyw.

Teraz wyobraź sobie, że jesteś małym chłopcem pośród szarych blokowisk. Cichym, niezdarnym i słabym. A, no i jesteś też synem peda*a. Nie, nie geja. Nie homoseksualisty. W komunistycznej nowomowie nie przewidziano...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Miałem duże oczekiwania, które w trakcie trochę się - no właśnie - rozwodniły. Dużo informacji na temat biologii i systematyki zwierząt. Była nadzieja na ciekawy, fantastyczno-naukowy wątek, ale spodziewałem się czegoś więcej. Chociaż i tak przygody załogi i mimowolnych pasażerów Nautilusa czytało się przyjemnie. Piękna proza o czasach gentelmanów. Nie żałuję!

Miałem duże oczekiwania, które w trakcie trochę się - no właśnie - rozwodniły. Dużo informacji na temat biologii i systematyki zwierząt. Była nadzieja na ciekawy, fantastyczno-naukowy wątek, ale spodziewałem się czegoś więcej. Chociaż i tak przygody załogi i mimowolnych pasażerów Nautilusa czytało się przyjemnie. Piękna proza o czasach gentelmanów. Nie żałuję!

Pokaż mimo to