Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Tak ciężko jest mi obiektywnie ocenić "McDusię", głównie przez wzgląd na wielki sentyment, jakim darzę całą Jeżycjadę.
Jak zwykle, miło było wrócić do tego ciepłego domu Borejków, znowu usiąść przy ich kuchennym stole i znaleźć własne miejsce wśród bohaterów. Ten klimat, wciąż "jeżycjadowy".
Książka nastroiła mnie bardzo pozytywnie, co zresztą często mi się zdarza w przypadku dzieł pani Musierowicz.
Ciężko mi jest ją ocenić w porównaniu z innymi powieściami z serii, jeszcze jej nie przetrawiłam, ale, jejku jak wspaniale było wrócić znowu na ulicę Roosvelta 5 :)

Tak ciężko jest mi obiektywnie ocenić "McDusię", głównie przez wzgląd na wielki sentyment, jakim darzę całą Jeżycjadę.
Jak zwykle, miło było wrócić do tego ciepłego domu Borejków, znowu usiąść przy ich kuchennym stole i znaleźć własne miejsce wśród bohaterów. Ten klimat, wciąż "jeżycjadowy".
Książka nastroiła mnie bardzo pozytywnie, co zresztą często mi się zdarza w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Książka, która zdecydowanie nie należy do lekkich. Były chwile, kiedy mimowolnie wchodziłam w świat bohaterów, chłonęłam każde zdanie narratora, ale były też chwile, gdy po przeczytaniu jednej strony stwierdzałam, że moje myśli odpłynęły (ach, te lektury obowiązkowe!). Wśród moich rówieśników nie znalazłam ani jednej osoby, której "Dżuma" spodobałaby się chociaż w małym stopniu. Myślę, że po prostu nie dorośliśmy do tego typu książek.
Mam pragnienie, by dokładnie omówić "Dżumę", rozebrać ją na czynniki pierwsze. Wydaję mi się, że to pozwoli zrozumieć mi bardziej książkę. Chwilami miałam wrażenie, że powieść jest filozoficzna. Zapiski Tarrou, rozważania narratora i rozmowy doktora Rieux. Niewątpliwie, według mnie, uroku książce dodała postać Granda. I to, że mogliśmy być świadkami rozwoju wielu osób, poprzez dżumę.
Na pewno warto przeczytać, jestem przekonana, ale trzeba do "Dżumy" dorosnąć.

Książka, która zdecydowanie nie należy do lekkich. Były chwile, kiedy mimowolnie wchodziłam w świat bohaterów, chłonęłam każde zdanie narratora, ale były też chwile, gdy po przeczytaniu jednej strony stwierdzałam, że moje myśli odpłynęły (ach, te lektury obowiązkowe!). Wśród moich rówieśników nie znalazłam ani jednej osoby, której "Dżuma" spodobałaby się chociaż w małym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

"Chata na zawsze zmieni sposób, w jaki myślisz o Bogu." - głosi napis na okładce, tuż pod nazwiskiem autora. I tak się właśnie stało w moim przypadku. Mam w głowie (i sercu) obraz jedności trzech osób (jeśli tak można określić Boga): Taty, Jezusa i Sarayu.

Jestem niewymownie szczęśliwa, że przeczytałam "Chatę" w okresie, w którym przygotowuję się do bierzmowania. Książka odpowiedziała na wiele moich pytań, rozwiała wątpliwości. Dowiedziałam się prostej prawdy o Bogu i spędzając czas z bohaterami w pewnym sensie, bo człowiek nie może pojąć tego w pełni, pojęłam istotę Trójcy Świętej. Bóg Ojciec jakąkolwiek przyjmował postać zawsze był po prostu Tatą i pozostanie Nim, dla mnie, na zawsze.


A ta książka bardzo długo leżała samotnie na półce, czekając na odpowiedni moment. Kiedy przechodziłam obok tej półki poczułam, że muszę ją przeczytać. To na pewno sprawka Taty, a może Jezusa, albo Sarayu?


Kiedy czytałam "Chatę" potrafiłam się śmiać, płakać. Czasami za gardło ściskał mnie żal. Chwilami wraz z Mackiem dopytywałam się Boga, nie mogąc zrozumieć dlaczego robi tak, a nie inaczej. Treści przekazywanych w książce po prostu nie da się opisać, ten kto nie przeczyta, nie zrozumie.

Czy warto po nią sięgnąć? Absolutnie tak. Zapewniam, że może spodobać się też osobą wątpiącym, czy niepraktykującym, a nuż może i także zmieni podejście ateistów? Spróbować zawsze warto.

"Chata na zawsze zmieni sposób, w jaki myślisz o Bogu." - głosi napis na okładce, tuż pod nazwiskiem autora. I tak się właśnie stało w moim przypadku. Mam w głowie (i sercu) obraz jedności trzech osób (jeśli tak można określić Boga): Taty, Jezusa i Sarayu.



Jestem niewymownie szczęśliwa, że przeczytałam "Chatę" w okresie, w którym przygotowuję się do bierzmowania. Książka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Według mnie książka krótko, ale właściwie została opisana przez Kosę - Stary człowiek i nuda. Możliwe, że "Stary człowiek i morze" zostałby zaakceptowany przez fanów rybołówstwa, ale też nie jestem do końca przekonana. Ilekroć sięgałam po książkę, czy to był ranek, popołudnie czy wieczór oczy same mi się zamykały. Nawet nie wiecie jak się cieszę, że wreszcie skończyłam tą książkę. Zastanawia mnie tylko jedno: co sobie myślą ludzie, którzy dodają takie książki do spisu lektur obowiązkowych?

Nie lubię być zanadto krytyczna, a zawsze wypisuję plusy i minusy książki. Podobały mi się niektóre przemyślenia Santiaga, które były jednak dość krótkie. Lektura, całe szczęście, nie była obszerna.

Według mnie książka krótko, ale właściwie została opisana przez Kosę - Stary człowiek i nuda. Możliwe, że "Stary człowiek i morze" zostałby zaakceptowany przez fanów rybołówstwa, ale też nie jestem do końca przekonana. Ilekroć sięgałam po książkę, czy to był ranek, popołudnie czy wieczór oczy same mi się zamykały. Nawet nie wiecie jak się cieszę, że wreszcie skończyłam tą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

"Buszujący w zbożu" jest moją lekturą, a i tak wcześniej zamierzałam przeczytać tą książkę także byłam do niej nastawiona dość optymistycznie. Potem przeczytałam kilka opinii i na ich podstawie stwierdziłam, że nie będzie ona fenomenem, a raczej, że nie jest w moim stylu.

Zachowanie Holdena czasami tak mnie denerwowało, że nie mogłam znieść narracji pierwszoosobowej. Chwilami zastanawiam się, podobnie jak siostra głównego bohatera, co ten chłopka naprawdę lubi. Kino? Nie. Teatr? Nie. Nic mu nie pasuje. Jest sam - źle. Jest z kimś też źle. Większość społeczeństwa, według niego, to bubki, jak sam ich określił. Język w ogóle mi się nie podobał. Kiedy czytałam książkę dłużej w głowie miałam przekleństwa i ten jego specyficzny sposób mówienia, taki nonszalancki. W ogóle książka przez jakiś czas tak na mnie wpłynęła, odsłoniła, niekoniecznie pozytywne pragnienia, których nigdy wcześniej nie miałam. Nie czuję bym wyniosła z niej coś konkretnego.

A co mi się podobało? Cóż, odnosiłam wrażenie, że książka mi "płynie". Nie wiem jak to inaczej określić, bo chociaż nie było w niej nic ciekawego nie męczyła mnie jakoś specjalnie. Były tez ciekawe fragmenty jak, na przykład przemówienie pana Antoliniego.

Po skończeniu "Buszującego w zbożu" odniosłam wrażenie, że książka była o wszystkim i o niczym. Zawsze jednak warto zapoznać się z klasyką.

Dowiedziałam się, że zabójca Lennona uwielbiał "Buszującego w zbożu" i inspirował się tą książką. Słyszałam, że zabił beatlesa na podstawie 27 rozdziału, patrzę, a tam... nie ma 27 rozdziału! Dochodząc do wiarygodniejszych źródeł dowiedziałam się, że Rozdział 27 to film właśnie o Marku Chapmanie - zabójcy Lennona. To taka ciekawostka związana z książką. :)

"Buszujący w zbożu" jest moją lekturą, a i tak wcześniej zamierzałam przeczytać tą książkę także byłam do niej nastawiona dość optymistycznie. Potem przeczytałam kilka opinii i na ich podstawie stwierdziłam, że nie będzie ona fenomenem, a raczej, że nie jest w moim stylu.



Zachowanie Holdena czasami tak mnie denerwowało, że nie mogłam znieść narracji pierwszoosobowej....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Adolf Hitler. Pierwsze skojarzenia jakie mogą wpaść nam do głowy po usłyszeniu tego nazwiska to potwór, tyran, morderca. Nie zaprzeczałabym przed przeczytaniem tej książki i po przeczytaniu. Różnica polega na tym, że przed przeczytaniem powieści Schmitta tkwiłam w błędnym przekonaniu, że Hitler urodził się mordercą, albo (jeszcze gorzej!) nie zastanawiałam się nad tym jakoś specjalnie. Był sobie taki okropny Hitler, dobrze, że już go nie ma. Ale czy Hitler nie był kiedyś taki sam jak my? Może po prostu źle wybrał?

Od pierwszych linijek książki postać Hitlera nie przypadła mi do gustu. Być może przez uprzedzenie, nie jestem pewna. Adolfa H. też jakoś specjalnie nie ubóstwiałam, ale z każdą przewracaną stroną mogłam być świadkiem rozwoju Adolfa H. i procesu wręcz przeciwnego w przypadku Hitlera. Były wątki ciekawe i mniej ciekawe, ale całość prowadziła do jednej - według mnie - słusznej tezy: każdy z nas może być Hitlerem. Każdy z nas może być zabójcą mordercą, a wpływa na to wiele czynników.

Kiedy trochę oswoiłam się z postacią Hitlera i (wreszcie!) ujrzałam w nim człowieka było tylko lepiej. Starałam się zrozumieć postępowanie Hitlera, ale nigdy go nie usprawiedliwiać. No bo jak w ogóle można coś takiego usprawiedliwić? I jeszcze jedna sprawa. Większość osób, które czynią zło nie myślą sobie:"A zrobię sobie coś złego, mam na to ochotę". Hitler myślał, że robi dobrze, był z siebie dumny, oczyści naród z Żydów i kalek. To był końcowy efekt i my, kojarzymy postać Hitlera, właśnie z tym końcowym efektem, ale jeśli chcecie być świadkami całego procesu polecam książkę.

Ciekawie robi się kiedy ścieżki dwóch Hitlerów rozchodzą się. Stają się wręcz przeciwieństwami. Ale nie będę za dużo pisała, bo nie chcę zdradzić zbyt wiele. Myślę, że warto. Takie małe uświadomienie dla nas wszystkich, które niewątpliwie może zaboleć.


Zabawne jest to, że czytając posłowie identyfikowałam się trochę z autorem. Jego przyjaciele odradzali mu napisania tej książki. Podobnie reagowali ludzie kiedy mówiłam im, że czytam "Przypadek Adolfa H." No bo jak to? Czytać książki o Hitlerze? Tym zabójcy, mordercy i tyranie?

Adolf Hitler. Pierwsze skojarzenia jakie mogą wpaść nam do głowy po usłyszeniu tego nazwiska to potwór, tyran, morderca. Nie zaprzeczałabym przed przeczytaniem tej książki i po przeczytaniu. Różnica polega na tym, że przed przeczytaniem powieści Schmitta tkwiłam w błędnym przekonaniu, że Hitler urodził się mordercą, albo (jeszcze gorzej!) nie zastanawiałam się nad tym jakoś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książka przeznaczona dla młodszych czytelników. Nie wiem, czy ja już wyrosłam, ale na tle innych pozycji Gaardera, według mnie, wypada słabo.

Książka przeznaczona dla młodszych czytelników. Nie wiem, czy ja już wyrosłam, ale na tle innych pozycji Gaardera, według mnie, wypada słabo.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Medalionów do łatwych pozycji, zaliczyć nie można. Książka tak mnie poruszyła, że po pierwszym rozdziale, czy też opowieści byłam blada. Blada i przerażona. I chociaż nigdy jakoś specjalnie tematy wojenne mnie nie pociągały to Medaliony do mnie dotarły. Bohaterowie opowiadali o swoich przeżyciach w prawdziwy sposób. Szybko wypowiadane słowa, chwile zadumy, rozmyślanie co warto powiedzieć, a co warto pominąć, intymne wyznania, łzy. Myślałam, że nie przebrnę głównie z tego powodu, że wydarzenia były okropne. Ja nie miałam odwagi tego czytać, a ktoś inny to przeżywał. Zastanawiam się jak człowiek człowiekowi, może zgotować taki los?

Medalionów do łatwych pozycji, zaliczyć nie można. Książka tak mnie poruszyła, że po pierwszym rozdziale, czy też opowieści byłam blada. Blada i przerażona. I chociaż nigdy jakoś specjalnie tematy wojenne mnie nie pociągały to Medaliony do mnie dotarły. Bohaterowie opowiadali o swoich przeżyciach w prawdziwy sposób. Szybko wypowiadane słowa, chwile zadumy, rozmyślanie co...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Kandyda zamierzałam przeczytać w jeden wieczór, ewentualnie dwa, bo jest to bardzo cienka książka. Niestety, Kandyd tak mi się dłużył, że odkładałam go, zaczynam inną książkę. Potem znowu przeczytałam kilka rozdziałów. I tak w kółko.
Pewnego wieczoru powzięłam postanowienie skończyć Kandyda i udało mi się. A kiedy przewróciłam ostatnią stronę, uśmiechnęłam się i zatęskniłam. Chociaż całość nie specjalnie mnie wciągnęła, a główny bohater bywał bardzo irytujący, szczególnie pod koniec utworu, to zorientowałam się o co chodziło, co autor chciał przekazać czytelnikowi. Świat pełen jest nienawiści, a pragnienia człowieka nigdy nie zostaną zaspokojone. Mimo to, trzeba marzyć. Człowiek jest kowalem własnego losu. Refleksja, która mnie ogarnęła czytając ostatnie słowa Kandyda, była po prostu magiczna.
Nie zamierzam podważać autorytetu Woltera. Być może wielu rzeczy nie rozumiem, może muszę do niej dorosnąć, dlatego nie będę oceniała książki. Kiedyś przeczytam ją ponownie.

Kandyda zamierzałam przeczytać w jeden wieczór, ewentualnie dwa, bo jest to bardzo cienka książka. Niestety, Kandyd tak mi się dłużył, że odkładałam go, zaczynam inną książkę. Potem znowu przeczytałam kilka rozdziałów. I tak w kółko.
Pewnego wieczoru powzięłam postanowienie skończyć Kandyda i udało mi się. A kiedy przewróciłam ostatnią stronę, uśmiechnęłam się i...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Mikołajek René Goscinny, Jean-Jacques Sempé
Ocena 7,7
Mikołajek René Goscinny, Jean...

Na półkach: , , ,

Mikołajek to przyjemna książka, którą szybko się czyta. Myślę jednak, ze jest przeznaczona dla młodszych chłopców, chociaż dziewczynki na pewno znajdą w niej coś dla siebie. Trochę żałuję, ze nie przeczytałam Mikołajka w młodszym wieku. Pewnie bardziej by mi się spodobał, a teraz nie jestem zachwycona. Z kolei ilustracje okropnie mi się podobają. Wielki ukłon dla pana Sempé :)

Mikołajek to przyjemna książka, którą szybko się czyta. Myślę jednak, ze jest przeznaczona dla młodszych chłopców, chociaż dziewczynki na pewno znajdą w niej coś dla siebie. Trochę żałuję, ze nie przeczytałam Mikołajka w młodszym wieku. Pewnie bardziej by mi się spodobał, a teraz nie jestem zachwycona. Z kolei ilustracje okropnie mi się podobają. Wielki ukłon dla pana Sempé :)

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Po przeczytaniu "Córki czarownic", a teraz "Tam gdzie spadają anioły" stwierdzam, że bardzo podoba mi się fantastyka w wydaniu Doroty Terakowskiej. Ja, która za fantastyką nie przepadam, odnalazłam w jej książkach ważne, życiowe prawdy i,może dlatego "Tam gdzie spadają anioły" spodobała mi się. Bardzo.
Anioły zawsze mnie interesowały i po przeczytaniu tej książki jeszcze bardziej mnie intrygują. Terakowska chwilami pozytywnie mnie zaskakiwała. Trochę zadumy, nad człowiekiem, nad aniołem, nad złem i dobrem, nad światem i tajemnicą.
Na pewno warto przeczytać.

Po przeczytaniu "Córki czarownic", a teraz "Tam gdzie spadają anioły" stwierdzam, że bardzo podoba mi się fantastyka w wydaniu Doroty Terakowskiej. Ja, która za fantastyką nie przepadam, odnalazłam w jej książkach ważne, życiowe prawdy i,może dlatego "Tam gdzie spadają anioły" spodobała mi się. Bardzo.
Anioły zawsze mnie interesowały i po przeczytaniu tej książki jeszcze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

"Kłamczucha w opałach" jest pierwszą, przeczytaną przeze mnie książką Meg Cabot. Nie zachwyciła mnie. To chyba mało powiedziane. Nigdy nie przepadałam za płytkimi książkami dla młodzieży. Katie denerwowała mnie tak bardzo, że chwilami chciałam wyrzucić książkę i nie musieć więcej czytać o jej perypetiach. Wciągnęła mnie, nie zaprzeczę, byłam ciekawa jak Katie wybranie ze wszystkich swoich kłamstw, ale ani przez chwilę nie poczułam do niej sympatii. Niby każdy zasługuje na drugą szansę, to nie zmienia faktu, że zachowanie głównej bohaterki wkurzało mnie okropnie. Dobrnęłam dzięki Tommy'emu, który był, chyba, jedyną normalną osobą w tym mieście pełnym zakochanych w sobie wariatów. Uh, jak ja nie lubię takich książek!

"Kłamczucha w opałach" jest pierwszą, przeczytaną przeze mnie książką Meg Cabot. Nie zachwyciła mnie. To chyba mało powiedziane. Nigdy nie przepadałam za płytkimi książkami dla młodzieży. Katie denerwowała mnie tak bardzo, że chwilami chciałam wyrzucić książkę i nie musieć więcej czytać o jej perypetiach. Wciągnęła mnie, nie zaprzeczę, byłam ciekawa jak Katie wybranie ze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Absolutnie zgadzam się z opinią Idan - książki nie ma co porównywać ze "Zmierzchem". Na początku zdarzało mi się zapominać o tym, że książkę napisała Stephenie Meyer. Potem zaczęłam dostrzegać podobieństwa, chociaż mało rzucające się w oczy.
Nie będę się długo rozwodzić na temat fabuły. Napiszę tylko, że dzięki "Intruzowi" spojrzałam na człowieka z dystansem. Dostrzegłam jego wady i zalety, ale nie tylko... dostrzegłam jak cudownie jest być człowiekiem. Zmysły, zdolność czucia, wspomnienia, emocje - to wszystko jest zarówno piękne, jak i bolesne. I właśnie to jest cudowne, że nie wszystko jest doskonałe.
Łamałam sobie głowę zastanawiając się nad zakończeniem. Zdawało mi się, że nie ma dobrego wyjścia z sytuacji. Zdaję mi się, że się pomyliłam, ale nie jestem do końca przekonana. Polecam z całego serca, nawet antyfanom twórczości Meyer, może po przeczytaniu "Intruza" zmienią zdanie.

Absolutnie zgadzam się z opinią Idan - książki nie ma co porównywać ze "Zmierzchem". Na początku zdarzało mi się zapominać o tym, że książkę napisała Stephenie Meyer. Potem zaczęłam dostrzegać podobieństwa, chociaż mało rzucające się w oczy.
Nie będę się długo rozwodzić na temat fabuły. Napiszę tylko, że dzięki "Intruzowi" spojrzałam na człowieka z dystansem....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

"Córka czarownic" to moja pierwsza przeczytana książka tej autorki i dzięki niej, na pewno wezmę się za następne.
Nie od razu weszłam w ten magiczny a, a zarazem zwykły świat. Nigdy nie przepadałam, jakoś specjalnie za książkami fantastycznymi, ale "Córkę czarownic" czytałam jak baśń, przekonana wręcz, że nastąpi szczęśliwe zakończenie. Niektóre momenty były, według mnie, nudne, ale to sprawiało, że chciałam szybciej czytać, by wreszcie dowiedzieć się jakim sposobem Wielkie Królestwo zostanie ocalone. Sama postać Dziecka, Dziewczynki,Panienki, Dziewczyny, aż wreszcie Luelle,nie podobała mi się tak, jakbym tego chciała. Dziewczyna przechodziła metamorfozy, aż w końcu nauczyła się najważniejsze rzeczy - miłości. Ta książka może przedstawiać nas. Każdy ma wady i każdy stara się przezwyciężać swoje słabości. Luelle się udało. O ile głównej bohaterki, nie polubiłam, aż tak bardzo, to spodobała mi się, można by powiedzieć, tragiczna postać Ajoka, któremu ostatecznie udało się osiągnąć szczęście. Zakończenie było, nie takie jakim je sobie wyobrażałam, ale może to dobrze? Autorka trochę mnie zaskoczyła.
Podsumowując "Córka czarownic" jest warta przeczytania. Każdego z nas, na pewno czegoś nauczy.

"Córka czarownic" to moja pierwsza przeczytana książka tej autorki i dzięki niej, na pewno wezmę się za następne.
Nie od razu weszłam w ten magiczny a, a zarazem zwykły świat. Nigdy nie przepadałam, jakoś specjalnie za książkami fantastycznymi, ale "Córkę czarownic" czytałam jak baśń, przekonana wręcz, że nastąpi szczęśliwe zakończenie. Niektóre momenty były, według mnie,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Rekomendacje zapewniały, że książka to fenomen. Doskonała, świetna, wspaniała i być może dlatego się zawiodłam.
Powieść z początku mnie nużyła. "Ni to ciekawe, ni wciągające" - myślałam. Pomyliłam się. Książka i owszem, jest ciekawa i wciągająca, ale na swój własny, specyficzny sposób.
Plusami "Sprawiedliwości owiec" są na pewno takie postacie jak Melmoth Wędrowiec, Otello czy Panna Maple. I cała ta tajemnicza otoczka wokół śmierci pasterza. Ale coś, to, co mnie ostatecznie przekonało by dać trzy gwiazdki, a nie dwie to sposób w jaki autorka uświadamia czytelnikowi prawdę na temat ludzi, pokazując w wielu momentach jakimi są głupcami. To była ta filozoficzna refleksja, myślę jednak, że było jej trochę za mało.
Tak jak stwierdziłam już na początku książka podobała mi się, ale nie zachwyciła, tak jak się tego spodziewałam. Na pewno za jakiś czas sięgnę po "Triumf owiec", bo, bądź co bądź, spodobały mi się przygody owiec z Glennkill.

Rekomendacje zapewniały, że książka to fenomen. Doskonała, świetna, wspaniała i być może dlatego się zawiodłam.
Powieść z początku mnie nużyła. "Ni to ciekawe, ni wciągające" - myślałam. Pomyliłam się. Książka i owszem, jest ciekawa i wciągająca, ale na swój własny, specyficzny sposób.
Plusami "Sprawiedliwości owiec" są na pewno takie postacie jak Melmoth Wędrowiec,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

"Cień wiatru" należy do tego rodzaju książek, po których przeczytaniu ostatniego słowa wzrok mam wciąż wbity w kartkę, a na ustach uśmiech.
Na początku główny bohater pokazuje nam swoje otoczenie, w którym żyje. Później, razem z Danielem Sempre odkrywamy historię jednej z powieści, którą jedenastolatek znalazł na Cmentarzu Zapomnianych Książek. Razem z Danielem czytelnik przemierza ulice Barcelony, w poszukiwaniu śladów niejakiego Juliana Caraxa - autora "Cienia wiatru". Snujemy domysły, zastanawiamy się, poznajemy tajemnice młodego pisarza. Dochodzimy do punktu kulminacyjnego. Zakończenie jest pełne akcji i napięcia. Można by powiedzieć, że wręcz mistrzowskie.
"Cień wiatru" jest trzecią przeczytaną przeze mnie książką tego autora, zaraz po "Marinie" i "Księciu Mgły". Moim zdaniem jest na poziomie "Mariny", a może i nawet lepsza, dlatego też bez skrupułów daję cztery gwiazdki, a "Cień wiatru oczywiście polecam :)

"Cień wiatru" należy do tego rodzaju książek, po których przeczytaniu ostatniego słowa wzrok mam wciąż wbity w kartkę, a na ustach uśmiech.
Na początku główny bohater pokazuje nam swoje otoczenie, w którym żyje. Później, razem z Danielem Sempre odkrywamy historię jednej z powieści, którą jedenastolatek znalazł na Cmentarzu Zapomnianych Książek. Razem z Danielem czytelnik...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Dzięki tej książce powoli, krok po kroku wraz z autorką dochodziłam do prawd wiary katolickiej, do faktów o Jezusie. Nie można tego wytłumaczyć ot tak sobie, Jezus jest Bogiem, bo jest. W książce rozważane były różne opcje i, najczęściej, metodą dedukcji dochodziliśmy do jasnych przejrzystych prawd wiary katolickiej. Dużo się dowiedziałam. I dobrze, bo chcę wiedzieć dlaczego wierzę. Chcę wiedzieć jak to się stało, że Jezus zmartwychwstał. Kiedy będę miała okazję dyskutowania z jakimś ateistą już wiem jakimi konkretnymi przykładami mogę się poprzeć.

Polecam wszystkim katolikom i niekatolikom. Przede wszystkim ludziom, którzy chcą by ich wiara stała się większa, pełniejsza i bardziej uzasadniona.

Dzięki tej książce powoli, krok po kroku wraz z autorką dochodziłam do prawd wiary katolickiej, do faktów o Jezusie. Nie można tego wytłumaczyć ot tak sobie, Jezus jest Bogiem, bo jest. W książce rozważane były różne opcje i, najczęściej, metodą dedukcji dochodziliśmy do jasnych przejrzystych prawd wiary katolickiej. Dużo się dowiedziałam. I dobrze, bo chcę wiedzieć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

Książka bardzo przyjemna, ale powiem szczerze, że po Gaarderze spodziewałam się czegoś więcej. Była tajemnica, ale jakby odsunięta na bok, a wszystkie cudowne prawdy o życiu autor przekazał mi już w poprzednich książkach. Chociaż było coś jeszcze dzięki czemu dostrzegłam jak cudownie jest być człowiekiem. Książki Gaardera zawsze poruszają moją duszę. I tak było tym razem.

Książka bardzo przyjemna, ale powiem szczerze, że po Gaarderze spodziewałam się czegoś więcej. Była tajemnica, ale jakby odsunięta na bok, a wszystkie cudowne prawdy o życiu autor przekazał mi już w poprzednich książkach. Chociaż było coś jeszcze dzięki czemu dostrzegłam jak cudownie jest być człowiekiem. Książki Gaardera zawsze poruszają moją duszę. I tak było tym razem.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Nie miałam odwagi dać niższej oceny. Szczerze, to mam mieszane uczucia, ale pięć gwiazdek należało się, bo fabuła tak mnie wciągnęła, że nie mogłam się od książki oderwać. Podobała mi się tajemnica. Zauważyłam, że jak czytam książkę, w której nie ma żadnej tajemnicy, wydaję mi się być nudna (to pewnie przez to "gaarderowską" manię).
To jest pierwsza książka Zafona, którą czytałam i z przyjemnością się gnę po następne. Z jednej strony przeszkadza mi strach, niepokój jaki wciąż we mnie pozostał po przeczytaniu książki, z drugiej strony ja boję się wielu rzeczy (podobno), a książka wcale nie jest straszna. Być może, ale na pewno trzyma w napięciu.
Na koniec dodam, że nie należy zaczynać czytać tej pozycji, kiedy ma się dużo na głowie. Na pewno się nie wyrobicie, uwierzcie. Wiem z własnego doświadczenia:)

Nie miałam odwagi dać niższej oceny. Szczerze, to mam mieszane uczucia, ale pięć gwiazdek należało się, bo fabuła tak mnie wciągnęła, że nie mogłam się od książki oderwać. Podobała mi się tajemnica. Zauważyłam, że jak czytam książkę, w której nie ma żadnej tajemnicy, wydaję mi się być nudna (to pewnie przez to "gaarderowską" manię).
To jest pierwsza książka Zafona, którą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

W książce zawarte są wspomnienia połączone z komentarzami autora. Paush miał raka, ale był człowiekiem, który od początku do końca żył i niewątpliwie chciał wykorzystać życie do końca. Nie było łez, rozżaleń jak ciężko jest być chorym, on żył pełnią życia i chciał swoim bliskim pozostawić jak najmilsze wspomnienia o sobie.

W książce zawarte są wspomnienia połączone z komentarzami autora. Paush miał raka, ale był człowiekiem, który od początku do końca żył i niewątpliwie chciał wykorzystać życie do końca. Nie było łez, rozżaleń jak ciężko jest być chorym, on żył pełnią życia i chciał swoim bliskim pozostawić jak najmilsze wspomnienia o sobie.

Pokaż mimo to