Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

"Nie sądziłam, że ten dzień tak szybko nadejdzie i przyjdzie mi pożegnać się z Illeą oraz rodziną Schreave. Nie ukrywam, że za każdym razem nie mogłam się doczekać kolejnego tomu. Miałam cichą nadzieję, że koniec nie nastąpi tak szybko, ale niestety wszystko, co dobre szybko się kończy."

http://zapiski-ksiazkoholiczki.blogspot.de/2016/08/korona-kiera-cass.html

"Nie sądziłam, że ten dzień tak szybko nadejdzie i przyjdzie mi pożegnać się z Illeą oraz rodziną Schreave. Nie ukrywam, że za każdym razem nie mogłam się doczekać kolejnego tomu. Miałam cichą nadzieję, że koniec nie nastąpi tak szybko, ale niestety wszystko, co dobre szybko się kończy."

http://zapiski-ksiazkoholiczki.blogspot.de/2016/08/korona-kiera-cass.html

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kiera Cass wraca z kolejną książką, z kolejnymi Eliminacjami, które zasadniczo nigdy więcej nie miały się powtórzyć. Autorka skradła moje serce i miałam nadzieję, że będzie mi dane spotkać się z mieszkańcami Illei ponownie.

http://zapiski-ksiazkoholiczki.blogspot.de/2016/08/nastepczyni-kiera-cass.html

Kiera Cass wraca z kolejną książką, z kolejnymi Eliminacjami, które zasadniczo nigdy więcej nie miały się powtórzyć. Autorka skradła moje serce i miałam nadzieję, że będzie mi dane spotkać się z mieszkańcami Illei ponownie.

http://zapiski-ksiazkoholiczki.blogspot.de/2016/08/nastepczyni-kiera-cass.html

Pokaż mimo to


Na półkach:

Jak tylko zapoznałam się z opisem książki wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Przyznam szczerze, że cała otoczka kryminalna, wprowadzenie i towarzyszące temu dalsze wydarzenia bardzo mnie ujęły. Sam autor Tony Parsons jest brytyjskim pisarzem i dziennikarzem. Karierę zawodową rozpoczął jako dziennikarz muzyczny w NME, pisząc o muzyce punk. Później pisał dla "Daily Telegraph", następnie dla „Daily Mirror”. Jest autorem bestselleru "Mężczyzna i chłopiec".

http://zapiski-ksiazkoholiczki.blogspot.de/2016/08/krwawa-wyliczanka-tony-parsons.html

Jak tylko zapoznałam się z opisem książki wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Przyznam szczerze, że cała otoczka kryminalna, wprowadzenie i towarzyszące temu dalsze wydarzenia bardzo mnie ujęły. Sam autor Tony Parsons jest brytyjskim pisarzem i dziennikarzem. Karierę zawodową rozpoczął jako dziennikarz muzyczny w NME, pisząc o muzyce punk. Później pisał dla "Daily...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jako osoba wiecznie negatywnie nastawiona do życia postanowiłam zabawić się w testera wielu motywujących do działania książek, które ostatnio zalewają rynek. Jako pierwsza na moim biurku pojawiła się książka pt. „Morze pomysłów na bezmiar szczęścia” Mr. Wonderful. Jako, że z natury jestem również dość ciekawska postanowiłam wygooglować kim jest owa Mr. Wonderful.

http://zapiski-ksiazkoholiczki.blogspot.de/2016/08/morze-pomysow-na-bezmiar-szczescia-mr.html

Jako osoba wiecznie negatywnie nastawiona do życia postanowiłam zabawić się w testera wielu motywujących do działania książek, które ostatnio zalewają rynek. Jako pierwsza na moim biurku pojawiła się książka pt. „Morze pomysłów na bezmiar szczęścia” Mr. Wonderful. Jako, że z natury jestem również dość ciekawska postanowiłam wygooglować kim jest owa Mr. Wonderful....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ciężko było mi uwierzyć, że to moje ostatnie spotkanie z Wiktorem Forstem. Jednak ten dzień nadszedł i musiałam się z nim zmierzyć. Nie powiem, że było łatwo, jednak Remigiusz ponownie stanął na wysokości zadania i nie pozwolił mi ograniczyć się do kilku stron dziennie. Samego autora już nie będę przedstawiać ponieważ w dość szybkim tempie stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych i płodnych polskich autorów. Nie pozwala o sobie zapomnieć na długo. Gdy jedna premiera jeszcze na dobrze nie ostygła pojawia się zapowiedź kolejnej. Jego grono fanów powiększa się z niebywałą prędkością.

http://zapiski-ksiazkoholiczki.blogspot.de/2016/08/trawers-remigiusz-mroz.html

Ciężko było mi uwierzyć, że to moje ostatnie spotkanie z Wiktorem Forstem. Jednak ten dzień nadszedł i musiałam się z nim zmierzyć. Nie powiem, że było łatwo, jednak Remigiusz ponownie stanął na wysokości zadania i nie pozwolił mi ograniczyć się do kilku stron dziennie. Samego autora już nie będę przedstawiać ponieważ w dość szybkim tempie stał się jednym z najbardziej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Amy Ewing nie przestaje zaskakiwać swoich czytelników. Czytając „Klejnot” myślałam, że autorka wyczerpała swoje możliwości i będzie jedynie rozwijać już opisane wątki. Jednak bardzo się myliłam. Akcja prowadzona jest sprawnie, dzięki temu czytelnik ma okazję odkrywać nowe sekrety, które prowadzą do coraz większej ilości pytań."

http://zapiski-ksiazkoholiczki.blogspot.de/2016/07/biaa-roza-amy-ewing.html

"Amy Ewing nie przestaje zaskakiwać swoich czytelników. Czytając „Klejnot” myślałam, że autorka wyczerpała swoje możliwości i będzie jedynie rozwijać już opisane wątki. Jednak bardzo się myliłam. Akcja prowadzona jest sprawnie, dzięki temu czytelnik ma okazję odkrywać nowe sekrety, które prowadzą do coraz większej ilości...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po przeczytaniu pierwszego tomu o przygodach Sofie i Agaty nie mogłam doczekać się kolejnego. Z pozoru oczywiste zakończenie nie dawało pisarzowi zbyt dużego pola do manewru. Sam autor kiedy nie pisze jest nauczycielem w Nowym Jorku. Ponadto uwielbia grać w tenisa. Od ponad dziesięciu lat nie przegrał ani razu, ale do czasu. A mianowicie do czasu aż zaczął pisać „Akademię dobra i zła”. Zajęcie to pochłonęło go bez reszty.

http://zapiski-ksiazkoholiczki.blogspot.de/2016/07/akademia-dobra-i-za-swiat-bez-ksiazat.html

Po przeczytaniu pierwszego tomu o przygodach Sofie i Agaty nie mogłam doczekać się kolejnego. Z pozoru oczywiste zakończenie nie dawało pisarzowi zbyt dużego pola do manewru. Sam autor kiedy nie pisze jest nauczycielem w Nowym Jorku. Ponadto uwielbia grać w tenisa. Od ponad dziesięciu lat nie przegrał ani razu, ale do czasu. A mianowicie do czasu aż zaczął pisać „Akademię...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Po raz kolejny mam okazję zaprezentować Wam opinię na temat książki, którą koniecznie trzeba przeczytać. Z twórczością autorki zapoznaję się od momentu wydania jej debiutu i z ręką na sercu mogę przyznać, że Agnieszka z każdą książką robi ogromne postępy. Gdy dowiedziałam się, że w przygotowaniu jest kolejna powieść, ucieszyłam się niezmiernie. Mimo to przyznam, że gdyby nie wcześniejsza wycieczka na Bałkany, pewnie nie podeszłabym do niej tak emocjonalnie. Już wcześniej miałam słabość do tego regionu, jednak nic nie zastąpi tego, co można zobaczyć, poczuć czy posmakować osobiście. Zapewne będzie to moja ulubiona książka, a raczej cykl, gdyż będą kolejne części.


Jak tylko zapoznałam się z notą o książce, dotyczącą historii z jaką będzie mi dane się zmierzyć, na usta cisnęły mi się słowa, a raczej tytuł bardzo znanego dzieła, czyli „Romeo i Julia”. Dwoje młodych ludzi, których uczucia zostają poddane ogromnej próbie i wielu przeciwnościom. Nieoczekiwana wojna, która stawia ich po dwóch stronach barykady. Czy mimo wszystkich kamieni rzucanych im pod nogi uczucie przetrwa to, co zgotował mu los?

„Najwięcej przeszkód mieszka w naszej głowie, więc rozwiązań szukaj w sercu.”


http://zapiski-ksiazkoholiczki.blogspot.de/2016/07/nie-czas-na-miosc-agnieszka-walczak.html

Po raz kolejny mam okazję zaprezentować Wam opinię na temat książki, którą koniecznie trzeba przeczytać. Z twórczością autorki zapoznaję się od momentu wydania jej debiutu i z ręką na sercu mogę przyznać, że Agnieszka z każdą książką robi ogromne postępy. Gdy dowiedziałam się, że w przygotowaniu jest kolejna powieść, ucieszyłam się niezmiernie. Mimo to przyznam, że gdyby...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

K.N. Hanner pochodzi z mazowsza i pisze pod pseudonimem. W wolnych chwilach oddaje się swojej pasji - pisaniu. Jest, jak sama mówi, miłośniczką psów, polskiego morza i Mazur oraz wielką fanką Avenged Sevenfold. Debiutowała na rynku wydawniczym książką „Na szczycie”. Tym razem powraca z czymś nowym bardziej mrocznym i bardziej erotycznym.

Ona młoda, ambitna i atrakcyjna dziewczyna po studiach. On szef ogromnej firmy, człowiek agresywny i brutalny skrywający pewien mroczny sekret. Co ich połączy? Jaką mroczną tajemnicę skrywa Adam? Czy ta znajomość ma szansę przerodzić się w coś więcej? Czyje serce zostanie złamane? Czy wszyscy wyjdą z tego bez szwanku? Kim jest tajemniczy Morfeusz?

http://zapiski-ksiazkoholiczki.blogspot.de/2016/07/sny-morfeusza-kn-hanner.html

K.N. Hanner pochodzi z mazowsza i pisze pod pseudonimem. W wolnych chwilach oddaje się swojej pasji - pisaniu. Jest, jak sama mówi, miłośniczką psów, polskiego morza i Mazur oraz wielką fanką Avenged Sevenfold. Debiutowała na rynku wydawniczym książką „Na szczycie”. Tym razem powraca z czymś nowym bardziej mrocznym i bardziej erotycznym.

Ona młoda, ambitna i atrakcyjna...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

„Potem ujrzałem:
Oto drzwi otwarte w niebie,
a głos, ów pierwszy, jaki usłyszałem,
jak gdyby trąby mówiącej ze mną, powiedział:
"Wstąp tutaj, a to ci ukażę, co potem musi się stać".
Doznałem natychmiast zachwycenia:
A oto w niebie stał tron
i na tronie [ktoś] zasiadał.”

-Apokalipsa św. Jana (Ap 4, 1-2)


Gołkowski, to nazwisko, którego chyba większości z Was nie muszę przedstawiać. Jeśli „Komornik” będzie pierwszą książką autora po którą sięgniecie to gwarantuję, że uzależnicie się i będziecie chcieli więcej.

Michał to z wykształcenia lingwista, z zamiłowania historyk wojskowości, z zawodu kabinowy ang-pol-ros. Przyznam szczerze, że „Komornik” to moja pierwsza książka tego autora jaką miałam okazję przeczytać. Od zawsze byłam ciekawa do czego czytelnicy tak lgną. Teraz już wiem i z ręką na sercu w tym krótkim wstępie mogę napisać, że to nie będzie ostatnia książka tego pisarza jaką przeczytam.

Co byście zrobili gdyby nastała biblijna apokalipsa? Gdy na świecie zapanowałby chaos, z nieba spadałyby gwiazdy a na ziemi pojawiliby się Komornicy na usługach „Góry” aby doprowadzić do ostatecznej eksterminacji. W skrócie ludzie od czarnej roboty.

reszta recenzji:http://polacyniegesi.qs.pl/recenzja-komornik-michal-golkowski/

„Potem ujrzałem:
Oto drzwi otwarte w niebie,
a głos, ów pierwszy, jaki usłyszałem,
jak gdyby trąby mówiącej ze mną, powiedział:
"Wstąp tutaj, a to ci ukażę, co potem musi się stać".
Doznałem natychmiast zachwycenia:
A oto w niebie stał tron
i na tronie [ktoś] zasiadał.”

-Apokalipsa św. Jana (Ap 4, 1-2)


Gołkowski, to nazwisko, którego chyba większości z Was nie muszę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Co się stanie, gdy życie ludzi zostanie zdominowane przez elektroniczne urządzenia osobiste? Gdy ich spersonalizowane telefony będą im podpowiadać, co powinni zjeść, w co się ubrać, gdzie pójść i z kim zaprzyjaźnić? Oto czasy, w których wielki koncern Gnosis, następca firm Apple i Google, wprowadził na rynek najbardziej rewolucyjne narzędzie wszech czasów: aplikację na telefon Lux. Ten innowacyjny program optymalizuje podejmowanie decyzji przez użytkownika, biorąc pod uwagę jego dobro i preferencje osobiste, co ma dać najlepsze możliwe rezultaty.

Przyznam szczerze, że sama nie jestem znawczynią tych wszystkich nowinek technologicznych. Mimo wszystko zdecydowałam się przeczytać tę książkę. Ciężko było mi zrozumieć politykę działania Luxa. Jednak książka została napisana w tak umiejętny sposób, że nie czułam się przytłoczona pojawiającymi się informacjami. Wyobraź sobie czasy, gdy nie zdajesz się na swoją intuicję, a na aplikację telefoniczną, która mówi ci, co i kiedy masz robić. Brzmi ciekawie. Oszczędność czasu, ekonomia. Ale teraz pomyśl sobie, że ludzie zaczynają ślepo ufać takiej aplikacji. To już staje się mniej zabawne. Prawda?

„Ile razy mi się zdaje, że już dochodzę do prawdy, przekonuję się, że mam tyle, co nic.”

Niestety, mniej więcej do połowy książki, czytanie dłużyło mi się niemiłosiernie. Akcja toczyła się strasznie wolno, nie miałam żadnego punktu zaczepienia, który by mnie zaintrygował i pochłonął. Jednak w drugiej połowie książki autorka nagle się obudziła i postanowiła przyśpieszyć akcję, przyciągając uwagę tych czytelników, którzy do tego momentu dotrwali. Tajemnice, zwroty akcji i miłość. Walka z ludźmi, którzy nie cofną się przed niczym, aby zapanować nad światem, zapanować na ludzkimi umysłami. Przyznam szczerze, że miałam ciarki na plecach, gdy czytałam o braku wolnej woli i świadomości tego, co się robi. Ludzkie roboty? Technologia gna jak szalona, więc może kiedyś fabuła opisywana w książce się ziści i ludzie będą zależni od aplikacji, a intuicja stanie się chorobą.

„Głos szeptał, żebym się nie martwiła, chociaż rozsądek mówił, że powinnam. Namawiał mnie, żeby zwolnić, kiedy akurat się spieszyłam; żebym była miła, gdy pałałam złością; żeby słuchać, gdy rozpaczliwie chciałam, by to mnie słuchano.”

Jest to historia, gdzie lojalność i uczciwość miesza się z chciwością i żądzą władzy. Rozpoczyna się w momencie, gdy główna bohaterka trafia do elitarnej akademii Theden. W opowiedzianej historii możemy zauważyć drugie dno, wyciągnąć z niej morał. Dodajmy do tego umiejętność kreowania postaci. Każda z nich ma inną osobowość. Jest wyjątkowa, a na pewno nie schematyczna. Są one oryginalne i jedyne w swoim rodzaju. Mamy, między innymi, Northa sprzeciwiającego się systemowi oraz Aurorę, początkowo wierną użytkowniczkę Luxa. Dziewczyna zmienia się, gdy poznaje prawdę na temat jego działania i celu, do którego ma posłużyć. Staje na drodze firmy Gnosis i poznaje prawdę nie tylko o aplikacji, ale również o sobie samej.

"-To o to tutaj chodzi? - spytałam. - O pieniądze?
- A nie jest tak, że zawsze chodzi o pieniądze?"

Książka ma niezbyt dobry start oraz nieciekawą okładkę. Jednak efekt końcowy jest taki, że powieść okazuje się być dobrym, ciekawym tekstem z ukrytym znaczeniem. Podsumowując, polecam fanom technologii i nie tylko. Każdy znajdzie tutaj coś dla siebie, bez względu na płeć.
Jestem ciekawa jaką kolejną książkę napisze autorka.

Co się stanie, gdy życie ludzi zostanie zdominowane przez elektroniczne urządzenia osobiste? Gdy ich spersonalizowane telefony będą im podpowiadać, co powinni zjeść, w co się ubrać, gdzie pójść i z kim zaprzyjaźnić? Oto czasy, w których wielki koncern Gnosis, następca firm Apple i Google, wprowadził na rynek najbardziej rewolucyjne narzędzie wszech czasów: aplikację na...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Nie oddam szczęścia walkowerem Agnieszka Jeż, Paulina Płatkowska
Ocena 6,1
Nie oddam szcz... Agnieszka Jeż, Paul...

Na półkach:

Po lekturze „P.S Kocham” cię oraz „Love, Rosie” myślałam, że więcej nie trafię na podobną historię. Myliłam się. Duet Jeż-Płatkowska to coś na co warto było czekać. Słodko-gorzka opowieść o sile przyjaźni, miłości oraz poszukiwaniu szczęścia. Debiutancka książka dwóch kobiet ze świata wydawniczego. Udowadniająca, że oprócz wydawania cudzych książek można napisać własną.
Paulina Płatkowska – absolwentka Katedry Teorii Literatury, Teatru i Filmu na Uniwersytecie Łódzkim; pracuje w branży wydawniczej od czwartego roku studiów. Prywatnie mama Zosi i Tereski, partnerka Waldka.
Agnieszka Jeż-Kaflik – absolwentka filologii polskiej i bałtyckiej na Uniwersytecie Warszawskim, od lat związana z branżą wydawniczą. Prywatnie mama Kaliny, Jeremiego i Jagody, żona Andrzeja.
Jak zareagowalibyście na spotkanie dawnego przyjaciela z lat szkolnych? Czy można odbudować utraconą przez czas przyjaźń?
„Nie oddam szczęścia walkowerem” to historia dwóch przyjaciółek - Magdy i Jagody, które przypadkiem spotykają się po latach.
Magda jest redaktorką zatrudnioną w piśmie katolickim. Udane życie zawodowe nie przekłada się jednak na satysfakcjonujące życie prywatne. Kobieta znajduje się na rozstaju dróg, a jej małżeństwo rozpada z hukiem. Przypadkowo poznaje Wiktora, do którego zaczyna czuć coś, czego nie powinna. W końcu on jest żonaty...
Czy Wiktor odejdzie od żony i postanowi związać się z Magdą? A może postawi na życie lekkoducha?
Jagoda z kolei, na łamach prasy kobiecej doradza czytelniczkom w sprawach sercowych. Jednak wszystko się zmienia w chwili, kiedy odkrywa, że jej serce bije mocniej do innego mężczyzny niż mąż, a małżeństwo to farsa. Gdy ona decyduje się na zakończenie tej farsy, mąż próbuje naprawić wspólne relacje.
Jak zakończą się związki przyjaciółek? Czy odnajdą upragnione szczęście?
Książka została napisana w efektowny sposób. Mam tu na myśli maile, które przyjaciółki wymieniają pomiędzy sobą.
Świetny pomysł a jeszcze lepsze wykonanie. .Sądziłam, że po przeczytaniu „Love, Rosie” nigdy więcej nie przeczytam książki napisanej na podobnym poziomie. Z humorem, ale i nutą goryczy.
„Nie oddam szczęścia walkowerem” to również historia o poszukiwaniu siebie i swojej kobiecości. O spełnianiu marzeń i dążeniu do szczęścia. Obie kobiety mimo świadomości, że źle robią, lądują w niebezpiecznych wręcz zakazanych związkach, których nie potrafią zakończyć. Odkrywają siebie na nowo, swoje pragnienia i potrzeby. Dominuje w nich dążenie do poczucia się na nowo kobietą a nie tylko kurą domową.
Czy to grzech? Jeżeli tak, to wina leży nie tylko po jednej stronie.
Gdyby w ognisku domowym ciągle płonął ogień, a nie tylko tlił się słabiutki żar, nie doszłoby do takich sytuacji.
Duet autorek świetnie wykreował bohaterki książki. Magdę - głęboko wierzącą redaktorkę w wydawnictwie katolickim, która mimo owej wiary decyduje się na związek z żonatym mężczyzną oraz Jagodę - wzorową matkę i żonę, znudzoną na wskroś odgrywaniem małżeńskiej farsy, która ucieczki od szarej codzienności szuka w ramionach zajętego Jerzego.
W książce znalazło się sporo ciekawych i życiowych sentencji. Akcja wydawała mi się bardzo realistyczna i prawdziwa. Dzięki formie w jakiej książka została stworzona, miałam okazję przyjrzeć się bliżej psychice bohaterek oraz emocjom jakie nimi targały. Ułatwiła mi to pierwszoosobowa narracja - to było świetne posunięcie.
Ale nie odbyło się również bez wad. Zaszokowało mnie, że Magda jako katoliczka, do tego kobieta zdradzona, decyduje się na związek z żonatym mężczyzną. Realne? Możliwe. Chociaż dla mnie trochę dziwne zwłaszcza że od rozstania z byłym już mężem minął krótki okres czasu. Na dodatek jej przyjaciółka wplątuje się w podobny układ. Mówi się, że nieszczęścia chodzą parami. Tylko czy można mówić tu o nieszczęściu? W pewnym stopniu tak, zwłaszcza, że z całej sytuacji na pewno ktoś wyjdzie ze złamanym sercem. Jak zareagują na to dzieci? Czy wyjdą z potyczek emocjonalnych swoich rodziców cało? Z pewnością nie. W końcu to one są najbardziej narażone na cierpienie. Bohaterki może nie są idealne ale są dzięki temu realistyczne. Popełniają błędy, stają się na nowo emocjonalnymi podlotkami.
Podsumowując:
Książkę polecam, mimo kilku wad czyta się ją szybko i z uśmiechem na twarzy ( ale nie zawsze). Jest to zdecydowanie książka na miarę Cecelii Ahern.
Historia o sile przyjaźni, walki o własne szczęście i walki z przeciwnościami losu.
Powieść w sam raz na wiosenne wieczory.
Natomiast teraz czekam na kolejną książkę w której pojawią się mężczyźni. Może partnerzy autorek napiszą coś razem?

Po lekturze „P.S Kocham” cię oraz „Love, Rosie” myślałam, że więcej nie trafię na podobną historię. Myliłam się. Duet Jeż-Płatkowska to coś na co warto było czekać. Słodko-gorzka opowieść o sile przyjaźni, miłości oraz poszukiwaniu szczęścia. Debiutancka książka dwóch kobiet ze świata wydawniczego. Udowadniająca, że oprócz wydawania cudzych książek można napisać własną....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przez jakiś czas bardzo wzbraniałam się przed książkami kryminalnymi. Nie czułam do nich pewnego rodzaju miłości, czy jakiegokolwiek uczucia. Podobno gusta zmieniają się wraz z wiekiem czytelnika i zaczyna on coraz więcej wymagać od książek. Tak samo było w moim przypadku. Nadal wzbraniam się przed SF, chociaż mam kilka książek tego gatunku w swojej biblioteczce. Natomiast, jeśli chodzi o kryminały, zaczynam je doceniać. Zwłaszcza jako pasjonatka, między innymi, kina akcji :)
Na swoim koncie nie mam zbyt wielu powieści kryminalnych, jednak nie spodziewałam się, że debiut może być tak dobry.

Steve Cavanagh w wieku 18 lat przeniósł się do Dublina. Chciał tam studiować Marketing i Zarządzanie, ale przez pomyłkę poszedł na Prawo. Jak sam twierdzi, podczas zapisów stanął w niewłaściwej kolejce. Następnie przeniósł się do Cardiff, gdzie ukończył studia podyplomowe. Zaczął pisać scenariusze, jednak wkrótce rzucił pisanie i skupił się na prawie. Jego debiutancka powieść „Obrona” jest pierwszym thrillerem z serii. Autor mieszka w Irlandii Północnej ze swoją żoną Tracy, dwójką małych dzieci i psem ratownikiem, który dotrzymuje mu towarzystwa, podczas gdy on pisze kolejne powieści. (wyd. Filia)

Eddie, kiedyś zawodowy oszust, który później został prawnikiem. Mija rok odkąd przysiągł sobie, że kończy z karierą prawniczą. Jednak, tym razem, nie ma wyjścia i musi poprowadzić jeden z najtrudniejszych procesów. Eddie ma 48 godzin, żeby wybronić Wołczeka w niemożliwym do obrony procesie o morderstwo - musi wygrać i ocalić życie córki.

Od dłuższego czasu, przy pisaniu recenzji, potrzebuję muzyki, która wpasowuje się w klimat przeczytanej książki. Dzięki temu mogę na nowo odtwarzać sceny z powieści :)
Tym razem słuchałam ścieżki z Dragon Age. Muzyka specyficzna, idealnie pasująca do książki. W każdym razie do części scen.

Przejdźmy zatem do meritum. Akcja od samego początku trzyma w napięciu. Ciągle gna, a liczne retrospekcje z przeszłości odkrywają nowe fakty, które rzucają światło na fabułę. Autor nie pozwala czytelnikowi nawet na chwilę złapać oddechu. Widać, że z zawodu jest prawnikiem i da się to wyraźnie wyczuć w książce.

Ponadto, główny bohater ma wyjątkowo bystry umysł, dzięki któremu nie raz udaje mu się wyjść z opresji. Zawdzięcza to, między innymi temu, w jaki sposób został wychowany. Mimo, że Eddie nie ma zbyt barwnej przeszłości, to nauki wpajane przez ojca, bardzo przydają się na sali sądowej. I nie tylko. Bowiem, według głównego bohatera, między oszustem, a prawnikiem nie ma aż tak dużej różnicy :)

Dzięki niemu miałam okazję dowiedzieć się, na co zwracać szczególną uwagę podczas rozmowy z obcymi ludźmi :) Bardzo przydatne i pouczające :) Ostatnio panuje moda na Coaching. Nie ukrywam, że mnie to odstrasza, ale by zagłębić się w psychikę człowieka, na takie wykłady do Eddiego chętnie bym poszła. Jednak wątpię, by chciał on takie coś prowadzić. W końcu jest bardzo specyficzny. Nie jest też idealny. Ma swoje nałogi i przyzwyczajenia, ale dzięki temu wydaje się realistyczny i nie da się go nie lubić :)
Na dodatkowy plus zasługują opisy, które są bardzo szczegółowe. W oczy rzucił mi się motyw ograniczonego czasu na wybronienie Wołczeka. Od razu skojarzyło mi się z filmem „48 godzin”, w którym Jack Cates, jedyny policjant, który ocalał ze strzelaniny z poszukiwanym mordercą, ma tylko 48 godzin, aby złapać przestępcę. Jest to dość popularny motyw. Ale dzięki temu akcja zarówno w filmie, jak i książce, nie zwalniała tempa.


"Obrona" już za mną. Przeczytałam ją jednym tchem. To kawał dobrej lektury. Jeśli Steve Cavanagh był w stanie stworzyć tak genialny debiut, to aż boję się pomyśleć, co będzie się działo w kolejnych jego książkach... Polecam.

Przez jakiś czas bardzo wzbraniałam się przed książkami kryminalnymi. Nie czułam do nich pewnego rodzaju miłości, czy jakiegokolwiek uczucia. Podobno gusta zmieniają się wraz z wiekiem czytelnika i zaczyna on coraz więcej wymagać od książek. Tak samo było w moim przypadku. Nadal wzbraniam się przed SF, chociaż mam kilka książek tego gatunku w swojej biblioteczce. Natomiast,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Klejnot”

Dzień dobry.
Zapraszam Was do przeczytania kolejnej recenzji. Dziś opowiem Wam o książce Amy Ewing pt. „Klejnot”. Autorka wychowała się w małym mieście w okolicach Bostonu, gdzie jej mama, będąca bibliotekarką, zaszczepiła w niej głęboką miłość do czytania. W 2000 roku przeniosła się do Nowego Jorku, gdzie rozpoczęła studia teatralne na Uniwersytecie Nowojorskim. Jednak jej kariera aktorska nie trwała długo. Pracowała, między innymi, jako asystent administracyjny. Była też nianią.

„Klejnot (ang. Jewel) oznacza bogactwo. Klejnot oznacza piękno. Klejnot oznacza arystokrację. Ale dla dziewcząt, takich jak Violet, oznacza niewolę. Violet, która urodziła się i wychowywała na Bagnie, została wyszkolona na surogatkę dla arystokracji, ponieważ w Klejnocie jedyną rzeczą ważniejszą od bogactwa jest potomstwo.

Książka jest bardzo emocjonalna. Pod całą fasadą fantastyki kryje się bardzo realistyczna historia, która mogłaby wydarzyć się naprawdę. Wyobraźcie sobie dziewczynkę, około 12-letnią, która zostaje zabrana rodzicom. Owa dziewczynka przez 4 lata szkolona jest na surogatkę dla bogaczy... Brutalne, ale wcale nie takie trudne do wyobrażenia. Na samą myśl mam ciarki. Traktowana jak rzecz/zabawka trafia na licytację, gdzie zostaje kupiona przez Księżną Jeziora.

Kupiona na aukcji surogatek przez Księżną Jeziora i przywitana uderzeniem w twarz, Violet (znana teraz jedynie jako nr 197) szybko poznaje brutalną prawdę, kryjącą się za błyszczącą fasadą Klejnotu: okrucieństwo, dwulicowość i skrywana przemoc, które stały się stylem życia arystokracji. Violet musi zaakceptować brutalną rzeczywistość… i starać się pozostać przy życiu.”(opis: wydawnictwo)

Autorka poruszyła w książce wiele ważnych kwestii, takich jak rodzina, bieda, bogactwo, miłość, przyjaźń, nienawiść i zaufanie. Z niebywałą precyzją opisuje emocje, jakie towarzyszą głównej bohaterce. Jej tęsknotę za rodziną, lęk oraz nienawiść. Brak zrozumienia swojej sytuacji. Dlaczego akurat ona musi tak cierpieć? Zaskoczenie i niezrozumienie tego, co czuje, gdy poznaje pewnego chłopaka. Nie wie, czym może być miłość oraz pożądanie. Chce tego spróbować, ale jednocześnie nie może.

„Klejnot” można uznać za książkę z morałem. Hasło, jakie by do niej pasowało to: „Pieniądze szczęścia nie dają”. Dają możliwości i lepszy byt, ale czy szczęście? Zależy to oczywiście od tego, jak dana osoba szczęście interpretuje. Jednak w książce jest jedynie źródłem luksusu, niczego więcej. W powieści świetnie zaprezentowano też podział społeczeństwa, od najbiedniejszych do najbogatszych :)

Jeśli chodzi o okładkę, wystarczy napisać „Niesamowita”.

Zdecydowanie polecam tę lekturę zarówno młodszym, jak i starszym czytelnikom. W końcu wiele bajek lub baśni, które czytaliśmy, inaczej interpretujemy z wiekiem. Taki jest „Klejnot”. Jest to książka, którą można przeczytać kilka razy i za każdym razem zrozumieć na inny sposób. Ponadto jest bardzo filmowa. Zdecydowanie powinna zostać przeniesiona na duży ekran :) Dodajmy do tego świetne opisy i prosty język oraz wyżej wymienione ukryte dno powieści.

„Klejnot”

Dzień dobry.
Zapraszam Was do przeczytania kolejnej recenzji. Dziś opowiem Wam o książce Amy Ewing pt. „Klejnot”. Autorka wychowała się w małym mieście w okolicach Bostonu, gdzie jej mama, będąca bibliotekarką, zaszczepiła w niej głęboką miłość do czytania. W 2000 roku przeniosła się do Nowego Jorku, gdzie rozpoczęła studia teatralne na Uniwersytecie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Rodzice Eden Munro rozwiedli się kilka lat temu. Po trzech latach ciszy ojciec zaprasza ją do siebie. Dziewczyna w końcu ulega namowom i wyrusza z Portland do Santa Monica w Kalifornii, by spędzić całe wakacje z nim i jego nową rodziną. Nie wie jeszcze, że ten wyjazd wywróci jej życie do góry nogami. Najstarszy z przyrodnich braci, Tyler Bruce, to zbuntowany nastolatek o wybuchowej naturze i wybujałym ego, jej kompletne przeciwieństwo. On i jego paczka biorą Eden pod swoje skrzydła, pozwalając jej doświadczyć zupełnie nowych przeżyć – imprez, plażowania i… łamania zasad. Tyler pozostaje dla niej zagadką, a im bardziej stara się go rozgryźć, tym mniej o nim wie. Czuje, że rodzi się między nimi coś więcej. A przecież nie powinna interesować się swoim przyrodnim bratem w ten sposób. To zakazane!

Ale jak powstrzymać uczucia, których nie da się opanować?

Trochę mi zajęło zanim zabrałam się za lekturę tej książki. I żałuję, że tak długo zwlekałam. Historia jaką stworzyła Estelle jest niesamowita, oryginalna, poruszająca, momentami zabawna i w 100% życiowa. Postacie, które pojawiają się w książce są tak realistyczne, że momentami zapominałam o tym, że czytam książkę, a nie czyjś pamiętnik. Jest dziewczyna i jest chłopak. Nigdy wcześniej się nie widzieli. Nagle okazuje się, że są przybranym rodzeństwem. Początkowa nienawiść przemienia się w uczucie. Uczucie, które nie ma prawa między nimi zaistnieć. W wyobraźni niejednokrotnie odtwarzałam wybrane sceny z książki. Mam nadzieję, że za ekranizację zabierze się reżyser od „Zostań, jeśli kochasz”.

Właściwie nie wiem, czego się spodziewałam przed przyjazdem do Los Angeles, ale jedno jest pewne: do głowy mi nie przyszło, że mój przyrodni brat okaże się szaleńcem.

Autorka świetnie opisała problematykę jaka towarzyszy w życiu niektórych nastolatków. Narkotyki, wieczne imprezy, problemy z wagą, zdrady, miłość, przyjaźń, przemoc w rodzinie. Idealnie też poradziła sobie z ukazywaniem emocji. Były one bardzo realistyczne, czego brakuje w wielu książkach.

Wybaczenie to nie jest coś, czego należy oczekiwać. Na to trzeba sobie zapracować.

Tyler jest typem spod ciemnej gwiazdy. Tajemniczym, wulgarnym, wrednym, ale to tylko taka gra. Do takich mężczyzn lgną kobiety. Chcą go zwyzywać, a później przytulić. Chcą go zrozumieć. Eden jest typem spokojnej dziewczyny, która przez pewien czas miała problemy z wagą. Mimo utraty zbędnych kilogramów, nadal czuje się niepewnie. Nigdy nie była typem imprezowiczki. Jednak zmiana miejsca zamieszkania, choć na krótko, zmienia ją bardzo. Zmienia jej charakter i podejście do życia. Dojrzewa.


Byłam w ogromnym szoku, gdy czytałam ostatnie zdania. W oczach pojawiły mi się łzy, a w głowie miałam tylko jedno zdanie: „To nie może się tak skończyć”. I mam nadzieję, że tak będzie. W końcu niedługo pojawi się kontynuacja. Do tego ta okładka... Jest cudowna, bardzo podobna do oryginału. Nie jest przekombinowana, taka delikatna. Idealna do tej książki i historii.


Udaje, jest jak aktor, który wciela się w rolę. Muszę wiedzieć, co dzieje się za kulisami, kiedy przedstawienie dobiega końca i kurtyna opada. Kim wówczas się staje?


Podsumowując. „Czy wspominałam, że Cię kocham?” jest książką obowiązkową zarówno dla fanów Young Adult, ale i dla osób, które uwielbiają realistyczne i przesiąknięte emocjami książki. Historia idealnie nadająca się na wielkie ekrany!

Rodzice Eden Munro rozwiedli się kilka lat temu. Po trzech latach ciszy ojciec zaprasza ją do siebie. Dziewczyna w końcu ulega namowom i wyrusza z Portland do Santa Monica w Kalifornii, by spędzić całe wakacje z nim i jego nową rodziną. Nie wie jeszcze, że ten wyjazd wywróci jej życie do góry nogami. Najstarszy z przyrodnich braci, Tyler Bruce, to zbuntowany nastolatek o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dzień dobry. Jestem właśnie po lekturze kolejnej, cudownej książki i zastanawiam się, czy coś stało się z moim gustem, czy po prostu mam szczęście do dobrych książek? Dzisiaj zaprezentuję Wam „Akademię Pennyroyal”, którą miałam okazję przeczytać, dzięki uprzejmości wydawnictwa Mamania. Była to ich pierwsza książka, jaką czytałam. Po lekturze doszłam do wniosku, że na pewno nie ostatnia. Autor jest twórcą scenariuszy do dziecięcych programów telewizyjnych, emitowanych na stacjach, takich jak Cartoon Network, Disney Channel, Disney XD, Disney UK, Discovery Kids Channel, The Hub i Nickelodeon. Jest scenarzystą uwielbianej przez dzieci bajki animowanej „My Little Pony: Przyjaźń to Magia”.

"Akademia Pennyroyal szuka odważnych dziewcząt, które chcą zostać księżniczkami, i śmiałych chłopców, którzy chcą zostać rycerzami.
Przybywajcie!"

W królestwie zjawia się bezimienna dziewczyna z lasu. Kim jest? Czy naprawdę niczego nie pamięta? Wstępuje ona do Akademii Pennyroyal, gdzie kadeci i kadetki szkolą się do walki ze smokami i wiedźmami. Przyjmuje nowe imię Evie i od samego początku musi znosić surowy reżim treningów pod okiem sierżant Wróżki. Zyskuje tu przyjaciół, ale też wrogów.

Podczas drogi do poznania losów swojej rodziny, Evie odkrywa moc ludzkiego współczucia, ale i mroczne tajniki magii. Gdy wiedźmy zaczną zagrażać jej nowemu światu, Evie pozna prawdę o wojnie między księżniczkami a wiedźmami, która ma o wiele bardziej osobisty charakter, niż kiedykolwiek mogłaby to sobie wyobrazić.

Jak tylko przeczytałam, że książka jest pisana w podobnym tonie, co (nie będę ukrywać) jedna z moich ulubionych serii, czyli Harry Potter, podeszłam do lektury z dużymi wymaganiami i oczekiwaniami. Jednak autor mnie nie rozczarował, a wręcz przeciwnie. Książka niesamowicie mnie wciągnęła. Był to przemiły powrót do czasów dzieciństwa, gdy z zapartym tchem czytało się baśnie oraz bajki. W książce mamy wiele odniesień do słynnych bajkowych księżniczek m.in. Kopciuszka, czy Śpiącej Królewny. Pojawiają się również niedosłowne porównania do innych bajek, jak Czerwony Kapturek.

Takie książki, jak „Akademia Pennyroyal”, idealnie nadają się dla każdej grupy wiekowej. Książka, w moim odczuciu, ma ukryte znaczenie. Motyw walki dobra ze złem, gdzie dobro zwycięża dzięki, między innymi współczuciu. Kolejne to pochodzenie księżniczek (bogate, czy biedne), które w akademii przestaje mieć znaczenie. Wszyscy są sobie równi.

Na ogromne brawa zasługuje również umiejętność kreowania postaci. Może i wszyscy pod względem wyglądu są idealni, jak to w bajkach, ale to jakimi cechami charakteru się odznaczają, było bardzo wyczuwalne. Nie tylko w dialogach. Każdy jest na swój sposób wyjątkowy i każdy ma inny cel, aby udać się do Akademii. Jednak dopiero podczas nauki okazuje się, która z dziewczyn jest godna miana księżniczki, a który z chłopców godny miana rycerza :)

Podsumowując, książka jak najbardziej godna polecenia i przeczytania. Nieważne ile masz lat. W końcu każdy z nas był kiedyś dzieckiem, a niektórzy nadal wewnętrznie się nim czują. Ja osobiście nadal lubię oglądać bajki Disneya i czytać podobne historie. Chociaż na chwilę mogę poczuć się jak dziecko, aby później wrócić do szarej rzeczywistości.

Dzień dobry. Jestem właśnie po lekturze kolejnej, cudownej książki i zastanawiam się, czy coś stało się z moim gustem, czy po prostu mam szczęście do dobrych książek? Dzisiaj zaprezentuję Wam „Akademię Pennyroyal”, którą miałam okazję przeczytać, dzięki uprzejmości wydawnictwa Mamania. Była to ich pierwsza książka, jaką czytałam. Po lekturze doszłam do wniosku, że na pewno...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Świetny dodatek do całej serii. Dzięki tej książce miałam okazję zobaczyć co czuł Aspen i Maxon :) Obie części w moim odczuciu napisane świetnie :) Szkoda tylko, że książka była taka cieniutka :) Na plus zasługują również dodatki, które zostały zamieszczone na samym końcu w tym playlista, pytania do Kiery Cass czy drzewa genealogiczne.

Świetny dodatek do całej serii. Dzięki tej książce miałam okazję zobaczyć co czuł Aspen i Maxon :) Obie części w moim odczuciu napisane świetnie :) Szkoda tylko, że książka była taka cieniutka :) Na plus zasługują również dodatki, które zostały zamieszczone na samym końcu w tym playlista, pytania do Kiery Cass czy drzewa genealogiczne.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Tym razem, dzięki uprzejmości wydawnictwa Akurat, miałam okazję zapoznać się z kolejną książką Gail McHugh (autorki Collide i Pulse). Było to dla mnie ogromne zaskoczenie, jak i wyróżnienie.
Sama autorka mówi o sobie, że jest czekoladoholiczką. Uwielbia wymyślać romantyczne historie. Mama trójki dzieci i od ponad piętnastu lat szczęśliwa żona.

„Amber” jest pierwszym tomem cyklu „Torn Hearts”, który przez New York Times został uznany za bestseller. Osierocona outsiderka Amber Moretti, która przez całe życie zmagała się z koszmarami dzieciństwa, pragnie za wszelką cenę rozpocząć nowe życie jako studentka. Kiedy pojawia się na uniwersytecie po raz pierwszy, spotyka dwóch mężczyzn, najlepszych przyjaciół, którzy rozświetlają jej mroczną egzystencję, nadając życiu Amber kolorów.

Po przeczytaniu dwóch pierwszych książek autorki nie mogłam doczekać się momentu, gdy będę miała okazję ponownie sięgnąć po jej twórczość. W Amber, w przeciwieństwie do Collide i Pulse, pojawia się narracja pierwszoosobowa. Przyznam, że nie przepadam za książkami, gdzie główny bohater jest narratorem. Tutaj jednak, dzięki temu, że mamy kilku bohaterów, a nie tylko jednego, było zupełnie inaczej. Przez to możemy obserwować pewne sytuacje z różnych perspektyw. Każdy jest inny, każdemu towarzyszą inne emocje.

Książka porusza tematy, które z pewnością są znane dla części czytelników. Są to m.in. narkotyki, przemoc, skomplikowana przeszłość, trudne decyzje, czy problemy w odnalezieniu się w nowej sytuacji. Opowiada o problemach, o skutkach źle podjętych decyzji i o uczuciach. To zdecydowanie jeden z lepszych new adult, jaki miałam okazję przeczytać. Nie zdziwiłabym się również, gdyby książka otrzymała plakietkę „erotyka”. Powodem jest bardzo duża ilość znaczących scen.

Co mnie zniechęciło? Jedynie postawa tytułowej bohaterki. A mianowicie jej niezdecydowanie. Wiadomo, że prędzej, czy później może ono doprowadzić do czegoś złego. Nie można mieć dwóch mężczyzn jednocześnie. To nierealne. Jest to jedyny mankament całej książki, osobowość głównej bohaterki.


Dwaj najlepsi przyjaciele i dziewczyna. Tajemnice, zakazana miłość i mroczne interesy.  Gail McHugh stanęła na wysokości zadania. "Amber" to zdecydowanie książka, jaką warto polecić czytelnikom erotyki, jak i fanom new adult. Oraz tym odważniejszym, którzy pomimo licznych scen erotycznych chcą poczytać o trudach i skutkach podejmowanych w życiu decyzji. Gorąco polecam.

Tym razem, dzięki uprzejmości wydawnictwa Akurat, miałam okazję zapoznać się z kolejną książką Gail McHugh (autorki Collide i Pulse). Było to dla mnie ogromne zaskoczenie, jak i wyróżnienie.
Sama autorka mówi o sobie, że jest czekoladoholiczką. Uwielbia wymyślać romantyczne historie. Mama trójki dzieci i od ponad piętnastu lat szczęśliwa żona.

„Amber” jest pierwszym tomem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jak widać w zatrważającym tempie nadrabiam wszelakie blogowe zaległości. W sumie to dobrze, nie? Dziś zaprezentuję Wam „Mroki 2” autorstwa Katarzyny Szewioła-Nagel, które miałam okazję przeczytać dzięki uprzejmości samej autorki. Co warto wiedzieć o samej twórczyni? Nie jest grafomanem chociaż stara się siebie tak określać. Nie pytajcie mnie czemu. Nie mam pojęcia. Z wykształcenia jest terapeutką zajęciową.  W Internecie możecie znaleźć bloga autorki, która pod pseudonimem Stagerlee, opisuje siebie jako: „Matkę, marudę i pisarkę amatora”.

Drugi tom „Mroków” opowiada o kolejnej, w sumie jednej z głównych postaci, czyli Lilian, która jest magiem.
Akcja dzieje się w tym samym czasie, co tom pierwszy. Dzięki temu zabiegowi mamy okazję lepiej przyjrzeć się wszystkim głównym bohaterom powieści. Gdyby autorka zdecydowała się na to wszystko w jednym tomie czytelnik najzwyczajniej w świecie by się pogubił, a tak informacje są dawkowane. W efekcie przy lekturze drugiego tomu wiele faktów nabiera większego i głębszego znaczenia. Lilian jest młodą kobietą obdarzoną niespotykanym talentem magicznym. Wbrew swej woli zostaje zamknięta w Szkole Magii w Stolicy. Jednak dłuższy brak wiadomości od matki zaczyna ją coraz bardziej nurtować i postanawia uciec ze szkoły. Chęć dowiedzenia się co dzieje się z rodzicielką, jest silniejsza od niej samej. Postanawia zatrudnić się w oberży, by przetrwać okres zimy. Szybko zaskarbia sobie sympatię i przychylność właściciela podrzędnej knajpki, jak i jej stałych bywalców. Śladem Lilian podąża szpieg Baronowej wraz z Alchemikiem. I nie oczekiwanie dziewczyna zyskuje wsparcie od kogoś, kto jest stałym gościem oberży... Ale to dopiero początek.

(...) Alchemika nie widywał. Zupełnie jakby rozpłynął się w powietrzu. Czasem ktoś wspominał przy partyjce kart, że widział na murach dziwnego osobnika z jarzącymi się w ciemności oczyma i kulą białej energii w dłoni, jakby oświetlał sobie nią drogę przez mrok. Tylko trudno było powiedzieć jaki mrok rozjaśniał, czy wieczornego nieba, czy własnej duszy, która była czarna jak grobowa ziemia.

Przejdźmy może do meritum. Na początek może co nieco o samej okładce. Jak każda z cyklu przedstawia głównego bohatera. Tym razem pojawia się na niej Lilian, która w moim odczuciu została przedstawiona wręcz idealnie i pasuje mi do jej książkowego odpowiednika. Także dla grafika należą się szczególne brawa! Żeby nie umniejszać samej autorce. Dla niej również ogromne brawa. Mimo przerwy w lekturze związanej z prywatnymi wydarzeniami, oczywiście nie zależnymi ode mnie, udało mi się ponownie dobrać do książki i jej lekturę ukończyć w zatrważająco szybkim czasie.

- Z dziewkami nigdy kłopotów nie ma - plasnął dużą dłonią o blat baru. - Z dziewkami jest ten luksus, że im płacisz i dostajesz co chcesz, z babami zaś żyć musisz.

Lilian jest typem wolnego ducha. Nie znosi zamkniętych pomieszczeń i ograniczania przestrzeni. Jednak zmuszona sytuacją, jaka ją spotkała, szuka pomocy w Szkole Magii. Jednak z czasem zaczyna jej brakować tej wolności i robi coś bardzo, ale to bardzo głupiego. Ale za nim do tego dojdzie to po drodze zdąży się wiele wydarzyć. Mamy okazję przyjrzeć się samej szkole od wewnątrz. Dzięki rewelacyjnym opisom można sobie wszystko wręcz idealnie wyobrazić. Fakt, momentami miałam wrażenie, że opisów było za dużo. Jednak bez nich czytelnik miałby suche dialogi w miejscach, o których tak naprawdę nic by nie wiedział. Chociaż i one są pisanie na wysokim poziomie. Idealnie oddają emocje jakie towarzyszą rozmówcom. Także jak widać dialogi nie mogą istnieć bez opisów. Ponadto samej postacie są jedyne w swoim rodzaju. Bardzo naturalne, w których istnienie gotowa byłabym uwierzyć. Nie każdy, kto wydaje się nam zły jest nim do końca. Przejawiają w małym stopniu ludzkie uczucia, ale to robią.
W przeciwieństwie do tomu pierwszego mamy tutaj bardziej rozbudowany wątek miłosny. Nie jest on przekombinowany ani nachalny. Także panowie nie powinni się czuć znudzeni czytaniem owych scen. Wręcz przeciwnie. Są bardzo naturalne.
Mroki to książka, którą trzeba czytać w skupieniu. Nie jest to jedno z czytadeł, które można przeczytać po łebkach, gdyż można przeoczyć dużo istotnych faktów, które jak wspominałam nabierają znaczenia z biegiem rozwijania się akcji.
Na koniec dodam, że lektura idealne, w moim odczuciu, nadaje się na ekranizację. Bardzo bym chciała to wszystko zobaczyć na dużym ekranie. Jednak nie wiem czy na pewno w wykonaniu polskich aktorów.

"Zakazane rzeczy smakują najlepiej, jak pudełko czekoladek podkradanych skrzętnie rodzicom, a złodziejaszek świadomy swego czynu, nadal siedzi pod stołem z umazaną ale szczęśliwą buzią."

Podsumowując z pierwszym tomem, drugi tom został bardziej rozbudowany. Mamy to trochę historii, a niektóre wątki, które były dla czytelnika nie do końca zrozumiałe, teraz nabierają sensu oraz nowego znaczenia. Sama jestem już po lekturze drugiego rozdziału ostatniego tomu trylogii. Co do drugiego tomu? Czytelników na pewno zbulwersuje zakończenie, a to nie koniec. Trzeci ma być jeszcze mroczny niż poprzednie. Na koniec dodam, że gdyby nie twórczość Katarzyny Szewioła-Nagel nigdy bym nie sięgnęła po fantastykę w takim wykonaniu. Swego czasu czytywałam głównie paranormale, ale to „Mroki” pokazały mi, że książki mogą być jeszcze ciekawsze. Gorąco polecam!

Jak widać w zatrważającym tempie nadrabiam wszelakie blogowe zaległości. W sumie to dobrze, nie? Dziś zaprezentuję Wam „Mroki 2” autorstwa Katarzyny Szewioła-Nagel, które miałam okazję przeczytać dzięki uprzejmości samej autorki. Co warto wiedzieć o samej twórczyni? Nie jest grafomanem chociaż stara się siebie tak określać. Nie pytajcie mnie czemu. Nie mam pojęcia. Z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dziś ponownie się spotykamy. Tym razem opowiem Wam o „Przewieszeniu”. Te osoby, które czytały moją recenzję „Ekspozycji”, wiedzą jak bardzo czekałam na jej kontynuację. Gdy tylko pojawiły się zapowiedzi wiedziałam, że muszę ją mieć. Było to do przewidzenia, zważywszy na zakończenie, jakie zafundował nam autor w części pierwszej. Samego Remigiusza chyba nie muszę przedstawiać. Każdy powinien go znać, czytać a przynajmniej kojarzyć ;) Gdy tylko książka trafiła w moje ręce, od razu chciałam zabrać się za czytanie. Jednak przytrzymały mnie trochę inne zobowiązania. Nie zmienia to faktu iż pochłonęłam książkę w niecałe dwa dni. Wiem, bywały większe rekordy, ale ogranicza mnie praca.

Te osoby, które mają za sobą lekturę pierwszego tomu zapewne kojarzą zakończenie. Jednak nie jest to koniec przygód komisarza Forsta. Rzekłabym, że to dopiero ich początek. Powraca, aby rozwiązywać kolejne, tajemnicze sprawy. Pojawiają się nowe poszlaki. Lecz tym razem Forst jest skazany tylko na siebie. Jak potoczą się losy komisarza? Czy znajdzie zabójcę? Odpowiedzi na te i inne pytania znajdziecie w książce. Ja Wam ich z pewnością nie zdradzę :)

„Nie możesz czuć się bezpieczny, komisarzu. Wiemy, gdzie mieszkasz. Wiemy, którędy jeździsz do pracy. Wiemy, gdzie szukać twojej rodziny.
- Jesteśmy Anonymous-dopowiedział Wiktor, rozkładając ręce. -Jesteśmy Legionem. Nie przebaczamy. Nie zapominamy. Spodziewajcie się nas.
W oczach Michała pojawiła się wściekłość.”

Nie ukrywam, że ciężko mi opisać to, co czułam czytając „Przewieszenie”. Niczym nie zaskakujący początek, nagle przeobraża się w typowy rollercoaster. Kiedy czytelnik myśli, że fabuła na chwilę się uspokoiła, to jest w błędzie. To tylko cisza przed burzą. Mróz jest mistrzem w tym, co robi, czego nie da się ukryć. Ponadto sam Forst przestaje ze wszystkiego wychodzić bez szwanku. Koniec jego roli superbohatera, ale nadal pozostaje równie cięty język i bystry umysł. Autor ponad to, daje nam szansę bliżej poznać sylwetkę samego komisarza, co jest niezwykle kuszące. Mistrzowsko sporządzane opisy to chyba kolejna ogromna zaleta pisarza, zaraz po świetnym kreowaniu postaci i tworzeniu fabuły. Umiejętność stworzenia mordercy niemal doskonałego i ukrycie jego tożsamości tak, że nie sposób domyślić się kto zabija, to nie lada sztuka. W końcu kryminał nie byłby kryminałem, gdybyśmy od razu znali sprawcę. Nie jestem ogromną znawczynią tego gatunku, a tę recenzję piszę na podstawie własnych odczuć. Autora zaś doceniam, między innymi, za umiejscowienie fabuły na terenie Polski. Nie stara się on stworzyć czegoś na wzór zachodnich publikacji. Poza swoim debiutem, po którym więcej już tego błędu nie powtórzył. Tworzy on coś swojego, nie ogranicza się i cały czas uczy. W książce, co chwilę pojawiały się nowe zwroty, zarówno ze slangu więziennego, jak i typowe dla „górołazów”. Natomiast tytuły książek nie pojawiają się przypadkowo.

Przewieszenie (przewieszka) – wybrzuszony fragment ścian skalnych. Stanowi część ściany nachyloną do poziomu pod kątem przekraczającym 90°. Może występować zarówno na otwartej ścianie, jak również w kominie, na żebrze.

Jestem ciekawa jaki tytuł będzie nosić tom trzeci :)

W książce tej pojawiały się momenty, gdy miałam ochotę rzucić nią o ścianę. Jednak ciekawa dalszych losów powstrzymywałam swoje zapędy i czytałam dalej. Jednym z takich momentów było spotkanie Forsta z mordercą. Jednak sytuacja ta pokazała też ludzką stronę komisarza. W końcu nikt nie jest nieomylny. Co by tu jeszcze napisać, aby zanadto nie zdradzić fabuły ani nie spojlerować…

Zakończenie książki. Tak, tutaj autor, w porównaniu z pierwszym tomem, poszedł na całość. Szczerze mówiąc, aż się boję, a jednocześnie jestem podekscytowana myślą, co może się stać w ostatnim tomie. Każdy z moich znajomych po zakończeniu książki był w ogromnym szoku i jedyne zdanie jakie teraz przychodzi mi do głowy (ocenzurowane), które może to opisać to: „Że co proszę?!”. Autor takim zakończeniem sprawił niespodziankę zapewne nie jednemu czytelnikowi. Ja byłam w takim szoku, że trochę potrwało zanim to do mnie dotarło. Mróz, masz u mnie przechlapane. Nie można tak się bawić uczuciami czytelników.
„-Koniec urlopu.
Głos Osicy nie pozostawiał złudzeń, że możliwe są jakiekolwiek pertraktacje.
-Dopiero co zamówiłem bilet na Bora-Bora-odparł Wiktor.
-Nie mam zamiaru słuchać twojego ględzenia- zastrzegł podinspektor. - Weź prysznic, wytrzeźwiej, a potem zasuwaj na Jagiellońską.
-Nie mam z czego trzeźwieć.
-Nie to chcę usłyszeć, komisarzu.
-Tak jest- odparł.
-Teraz lepiej-pochwalił go Osica.- Załóż tylko jakąś wyjściową koszulę. Będziemy mieć tu dzisiaj oblężenie.
-My też organizujemy konferencję prasową?
-Na Boga, nie. A nawet gdyby, po twoich ostatnich wybrykach na antenie NSI, nie dopuściłbym cię w pobliże obiektywu.
- Myślałem, że zrobiłem furorę.”


Ponadto uwielbiam te fragmenty, gdy w swoich książkach umieszcza postacie ze swoich innych utworów. W takim momencie mimo, że pojawia się tylko wzmianka o danej postaci, to znamy ją i możemy sobie łatwo wyobrazić. Nie jest to wtedy jeden z wielu anonimowych bohaterów.

Podsumowując, jest to kolejna świetna książka w wykonaniu Remigiusza. Zastanawiałam się, czy może pisać jeszcze lepiej. Myślę, że tak. Brak mi słów. Nie ukrywam, że pierwszy raz chyba mnie zatkało, gdy przeczytałam ostatnie zdania powieści. Mam tylko nadzieję, że szybko pojawi się ostatni tom. W końcu nie można pozwolić czytelnikom tak długo czekać.

Dziś ponownie się spotykamy. Tym razem opowiem Wam o „Przewieszeniu”. Te osoby, które czytały moją recenzję „Ekspozycji”, wiedzą jak bardzo czekałam na jej kontynuację. Gdy tylko pojawiły się zapowiedzi wiedziałam, że muszę ją mieć. Było to do przewidzenia, zważywszy na zakończenie, jakie zafundował nam autor w części pierwszej. Samego Remigiusza chyba nie muszę...

więcej Pokaż mimo to