Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Kiedy piszesz fanfika bez tekstu źródłowego wychodzi właśnie coś takiego.
Nie zrozumcie mnie źle, gdybym była zżyta z postaciami pewnie zarwałabym dla tej książki noc i chwaliła ją za subtelne i niejednoznaczne podejście do emocji i relacji i za przejmujące niedopowiedzenia i nieporozumienia rozwiązane przez dobrą komunikację.
No ale nie byłam zżyta z postaciami. Nie obchodziły mnie ich rozterki, nie znałam ich historii życiowych, żeby głęboko rozumieć ich zachowanie, nie spędziłam bezsennych nocy rozkminiając ich życie wewnętrzne i dyskutując o nich z nieznajomymi w internecie. Słowem, nie znałam tekstu źródłowego, w którym byłaby jakaś akcja, w którym coś by się działo i który sprawiłby, że pokochałam te postaci. Oryginalnego pierwowzoru, który nie pozostawiałby miejsca na wszystko to, co uzupełniłaby mi ta książka-fanfik, dając mi ostateczną, fanowską satysfakcję.
Piszę to z ciężkim sercem, bo bardzo dobrze czytało mi się Normalnych ludzi, ale to nie jest powieść, to symulakrum powieści.

Kiedy piszesz fanfika bez tekstu źródłowego wychodzi właśnie coś takiego.
Nie zrozumcie mnie źle, gdybym była zżyta z postaciami pewnie zarwałabym dla tej książki noc i chwaliła ją za subtelne i niejednoznaczne podejście do emocji i relacji i za przejmujące niedopowiedzenia i nieporozumienia rozwiązane przez dobrą komunikację.
No ale nie byłam zżyta z postaciami. Nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Długo się rozkręca, ale warto odczekać swoje.

Długo się rozkręca, ale warto odczekać swoje.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To, że to nowelizacja sztuki wiele wyjaśnia. Koncept - super. Fabuła - prosta, przewidywalna, ale w miarę okej. Forma? Powinna była zostać sztuką, a skrupulatne opisy ubrań każdej z postaci powinny były pozostać didaskaliami.

To, że to nowelizacja sztuki wiele wyjaśnia. Koncept - super. Fabuła - prosta, przewidywalna, ale w miarę okej. Forma? Powinna była zostać sztuką, a skrupulatne opisy ubrań każdej z postaci powinny były pozostać didaskaliami.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Mialo byc z ekspertami z roznych dziedzin, zaczynamy z pracownikiem SOR, a potem co...? Intelektualisci, artysci, dziennikarze. Smiac sie chcialo przez lzy czytajac niektore rozmowy, np o spedzaniu lockdownu w willi na wloskiej wsi czy inszej daczy. Jak obnizylam oczekiwania czytalo sie przyjemnie, ot akurat takie bajo jajo na plaze.

Mialo byc z ekspertami z roznych dziedzin, zaczynamy z pracownikiem SOR, a potem co...? Intelektualisci, artysci, dziennikarze. Smiac sie chcialo przez lzy czytajac niektore rozmowy, np o spedzaniu lockdownu w willi na wloskiej wsi czy inszej daczy. Jak obnizylam oczekiwania czytalo sie przyjemnie, ot akurat takie bajo jajo na plaze.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Piekna.

Piekna.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Autorka chyba zapomniala o tym jak wygladaly komorki w 2001 i jak sie z ich korzystalo... Stanowczo za duzo bohaterow przywiqzuje w tej ksiazce zbyt duza wage do komorek jakby co najmniej mieli tam twittery i instagramy, a nie co najwyzej gre w weza.

Autorka chyba zapomniala o tym jak wygladaly komorki w 2001 i jak sie z ich korzystalo... Stanowczo za duzo bohaterow przywiqzuje w tej ksiazce zbyt duza wage do komorek jakby co najmniej mieli tam twittery i instagramy, a nie co najwyzej gre w weza.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Duży skok jakościowy od "Wiecznego Grunwaldu". Kaszalot i Wenus z Willendorfu to spory progres względem wystających z ziemi sutków Matki Polski, ale to wciąż proza wybitnie męska, w najgorszym tego wyrażenia znaczeniu. Za fabułę i opis przedwojennej Warszawy dałabym dwie gwiazdki więcej, gdyby nie niesmak, który mi pozostał po niektórych scenach. (Nie wiem jak należałoby pisać o przemocy wobec kobiet, żeby jej nie sankcjonować, ale Twardoch tego też jeszcze nie wie.)

Duży skok jakościowy od "Wiecznego Grunwaldu". Kaszalot i Wenus z Willendorfu to spory progres względem wystających z ziemi sutków Matki Polski, ale to wciąż proza wybitnie męska, w najgorszym tego wyrażenia znaczeniu. Za fabułę i opis przedwojennej Warszawy dałabym dwie gwiazdki więcej, gdyby nie niesmak, który mi pozostał po niektórych scenach. (Nie wiem jak należałoby...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nareszcie wiem z czego zrzynało "Podkrzywdzie". Nie można Miłoszowi odmówić dobrego pióra i wspaniałego warsztatu, szkoda tylko, że temat tak bardzo nieinspirujący.

Wszystkie sceny polowań na przemian nudzące do łez, groteskowe w detalach i obrzydliwe w uwielbieniu dla zabijania.

Jedyne, co ratowało tę książkę to Magdalena, Barbarka i zadarta spódnica babci Misi.

Nareszcie wiem z czego zrzynało "Podkrzywdzie". Nie można Miłoszowi odmówić dobrego pióra i wspaniałego warsztatu, szkoda tylko, że temat tak bardzo nieinspirujący.

Wszystkie sceny polowań na przemian nudzące do łez, groteskowe w detalach i obrzydliwe w uwielbieniu dla zabijania.

Jedyne, co ratowało tę książkę to Magdalena, Barbarka i zadarta spódnica babci Misi.

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Słodziutki. Biografia cukru Dariusz Kortko, Judyta Watoła
Ocena 6,8
Słodziutki. Bi... Dariusz Kortko, Jud...

Na półkach: ,

Odrobinę chaotyczna, ale warto przeczytać.

Odrobinę chaotyczna, ale warto przeczytać.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Temat niezwykle ciekawy, ale jakoś tak przaśnie i bez polotu...

Piękne zdjęcia.

Temat niezwykle ciekawy, ale jakoś tak przaśnie i bez polotu...

Piękne zdjęcia.

Pokaż mimo to

Okładka książki Cięcie - włosy ludu polskiego Joanna Ambroz, Paweł Ziegler
Ocena 6,3
Cięcie - włosy... Joanna Ambroz, Pawe...

Na półkach: ,

Słabiutka książeczka. Faktów jak na lekarstwo, liźnięcie tematu. Na 23 niepełne strony tekstu większość to wywody autora o nie wiadomo czym, pseudo-filozoficzne blogo-przemyślenia bez szkieletu metodologicznego, niepodparte naukowo wypociny z pogranicza języko- i kulturoznawstwa. Ponoć materiału było sporo, o czym świadczy nawet bogata bibliografia tematu, dlaczego więc nie ma tego w książce, a w zamian serwuje się czytelnikowi jakieś wypełniacze?

Moja pierwsza skucha ze strony wydawnictwa BOSZ.

Słabiutka książeczka. Faktów jak na lekarstwo, liźnięcie tematu. Na 23 niepełne strony tekstu większość to wywody autora o nie wiadomo czym, pseudo-filozoficzne blogo-przemyślenia bez szkieletu metodologicznego, niepodparte naukowo wypociny z pogranicza języko- i kulturoznawstwa. Ponoć materiału było sporo, o czym świadczy nawet bogata bibliografia tematu, dlaczego więc nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przeczytałam po tym, jak urzekła mnie dość głupiutka, ale urocza i zaskakująco wzruszająca filmowa wersja What's Your Number z Anną Faris i Chrisem Evansem, ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że to ta rzadka sytuacja kiedy ekranizacja zdecydowanie przewyższa literacki pierwowzór.

Filmowa Ellie jest może trochę niepoważna, ale ma jakąś osobowość, którą może zauroczyć swojego przystojnego półnagiego sąsiada; nie można tego powiedzieć o książkowej Delilah, której czysta głupota wypływa z każdej strony i sieje poważny zamęt w immersyjności książki. Film, choć sam ma już problemy z wiarygodnością, mocno obniżył poziom zawieszenia niewiary potrzebny przy czytaniu książki. Do tej pory nie mogę uwierzyć w niektóre bzdurne kłopoty, w które wplątała się bohaterka.

Niemniej była to przyjemna lektura na wieczorną podróż pociągiem, choć film zdecydowanie lepszy (na korzyść filmu oczywiście można zaliczyć półnagiego Chrisa Evansa...).

Przeczytałam po tym, jak urzekła mnie dość głupiutka, ale urocza i zaskakująco wzruszająca filmowa wersja What's Your Number z Anną Faris i Chrisem Evansem, ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że to ta rzadka sytuacja kiedy ekranizacja zdecydowanie przewyższa literacki pierwowzór.

Filmowa Ellie jest może trochę niepoważna, ale ma jakąś osobowość, którą może zauroczyć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie wiem co to było, ale raczej nie reportaże... Prędzej opowiadania. Średniej jakości.

Nie wiem co to było, ale raczej nie reportaże... Prędzej opowiadania. Średniej jakości.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Żenada. Nieprzejrzysta, bez faktów, bez przypisów, nafaszerowana "złotymi myślami" autorki, w których wyraża swoją prywatną i zupełnie ignorancką opinię na tematy, na które nie ma pojęcia. Po piątym zdaniu o tym, jak to w przeszłości wszyscy chodzili brudni i śmierdzieli, ale jednak mieli miejskie łaźnie, ale nie prali bielizny, ale za mycie wystarczała zmiana koszuli, miałam ochotę wyrzucić książkę za okno pociągu. W rozdziałach o modzie i toalecie więcej ordynarnych i tępych uwag o tym jak to kobiety uniwersalnie kochają się stroić i ileż to nie mają par butów, niż faktów dotyczących historycznych kobiecych strojów i kosmetyków. Ta książka to strata czasu i papieru.

Żenada. Nieprzejrzysta, bez faktów, bez przypisów, nafaszerowana "złotymi myślami" autorki, w których wyraża swoją prywatną i zupełnie ignorancką opinię na tematy, na które nie ma pojęcia. Po piątym zdaniu o tym, jak to w przeszłości wszyscy chodzili brudni i śmierdzieli, ale jednak mieli miejskie łaźnie, ale nie prali bielizny, ale za mycie wystarczała zmiana koszuli,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Apologia, wybielanie, fantazyjne snucie domysłów na temat motywacji poety... Ni to biografia, ni to interpretacja, ta ostatnia bez ładu, składu, myśli przewodniej, ani jakiegokolwiek kręgosłupa. Ot, takie chronologiczne opisywanie poszczególnych tekstów w oparciu o wybrane fragmenty biografii autora.

Celina Mickiewiczowa polską Berthą Mason, szaloną kobietą może nie na strychu, ale w sekcie, niegodna roli potulnej żony wielkiego wieszcza, uprzykrzająca mężowi życie czymś tak przyziemnym jak upominanie się o pieniądze na życie...

I jeszcze te komunistyczne pochwały dla mickiewiczowskiego socjalizmu... Kto by pomyślał...

Apologia, wybielanie, fantazyjne snucie domysłów na temat motywacji poety... Ni to biografia, ni to interpretacja, ta ostatnia bez ładu, składu, myśli przewodniej, ani jakiegokolwiek kręgosłupa. Ot, takie chronologiczne opisywanie poszczególnych tekstów w oparciu o wybrane fragmenty biografii autora.

Celina Mickiewiczowa polską Berthą Mason, szaloną kobietą może nie na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Genialna.

Genialna.

Pokaż mimo to

Okładka książki Harry Potter i Przeklęte Dziecko J.K. Rowling, Jack Thorne, John Tiffany
Ocena 6,2
Harry Potter i... J.K. Rowling, Jack ...

Na półkach: ,

Śmiałam się przez łzy. Mogłabym długo pisać o tym jaki to słaby fanfik (a jako żyję, przeczytałam ich wiele, większość znacznie lepszą od tej sztuki), jakie to odgrzewanie kotleta, ale zamiast tego przejdę do konkretów.

Najpierw plusy, bo mniej, i w sumie ciekawsze. Po pierwsze, Scorpius Malfoy jest najlepszym, co przytrafiło się tej produkcji, uwielbiam chłopaka. Po drugie, dorosła świta Harry'ego jest poprowadzona dość interesująco, ich ścieżki kariery i sposób w jaki się zmienili od czasów książek są nawet zajmujące. Bardzo duży plus stawiam interakcji z Draco Malfoyem, fajnie było zobaczyć jak wszyscy dojrzalej odnoszą się do siebie i jakoś znajdują wspólny język. Bardzo ciekawa była też konfrontacja z horrorem dzieciństwa Harry'ego i jak przyczynił się do niego Dumbledore - nareszcie ktoś spojrzał na to, co robili Dursleyowie przytomnie, a nie tylko jak na pastiszowe złe wujostwo w książce dla dzieci. No i na koniec, alternatywna Hermiona i alternatywny Snape - genialne, choć w swej istocie strasznie fanfikowo-merysujkowe.

Reszta? Fabuła to jakaś totalna bzdura, nafaszerowana dziurami jak szwajcarski ser, żadnych nowych wątków, wciąż kręcenie się wokół jednego i tego samego. Praktycznie żadnych nowości w świecie przedstawionym, a to właśnie świat magii był w tych książkach najciekawszy. Brak konsekwencji! Dzieciaki Potterów i Weasleyów to pojawiają się, to znikają, w którymś momencie miałam wrażenie że autorzy zapomnieli, że Ron i Hermiona mieli też syna... Jakieś ohydne insynuacje o wątku romantycznym między czternastoletnim Albusem a dwudziestoparoletnią Delphi. Cały pierwszy akt był niezwykle depresyjny, głównie przez to jak zachowuje się dzieciarnia Pottero-Weasleyów, która wyrosła na bandę bigotów. Sceny akcji żenujące, a pojedynki? Wydawać by się mogło, że dorośli czarodzieje, a zwłaszcza Harry, który rzekomo stoi na czele Aurorstwa, potrafią się odrobinę lepiej pojedynkować.

Ogólnie, to niezwykle słaby powrót do świata magii, gorszy nawet niż się spodziewałam, a ratuje go jedynie Scorpius i kilka fabularnych smaczków (jak choćby rebel duo Granger-Snape i ich przydupas, Ron), które mam nadzieję ktoś wykorzysta do napisania jakichś dobrych fanfików. Jeśli nie, to zawsze pozostaje moje ulubione canon divergence, czyli Epilogue? What Epilogue?

Śmiałam się przez łzy. Mogłabym długo pisać o tym jaki to słaby fanfik (a jako żyję, przeczytałam ich wiele, większość znacznie lepszą od tej sztuki), jakie to odgrzewanie kotleta, ale zamiast tego przejdę do konkretów.

Najpierw plusy, bo mniej, i w sumie ciekawsze. Po pierwsze, Scorpius Malfoy jest najlepszym, co przytrafiło się tej produkcji, uwielbiam chłopaka. Po...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bardzo wartościowa książka, napisana przejrzyście i przystępnie.

Mieszkam w okolicy Śląska i często w dyskusjach na temat feminizmu przywoływany jest odwieczny argument "a te feministki to chcą równouprawnienia, ale do kopalni na dół by nie zjechały." Otóż właśnie zjechałyby, gdyby im było wolno. Zakaz pracy "na dole" dla kobiet został w Polsce wprowadzony w 1924 i z wyjątkiem kilku lat w dobie planu sześcioletniego (dokładnie między 1951 a 1957), obowiązywał aż do 2008, kiedy ktoś wreszcie zrozumiał, że zakazywanie jakiejkolwiek pracy, a już na pewno tak dobrze płatnej i prestiżowej, jaką była praca górnika, to jawna dyskryminacja. Dopiero osiem lat temu! W latach 50tych pod ziemią pracowało blisko tysiąc kobiet, które chwaliły sobie tę pracę, ponieważ była paradoksalnie lżejsza (i zdecydowanie bardziej intratna) niż ciężka praca np. w sortowni. W trakcie postalinowskiej odwilży wszystkie zostały zwolnione lub przeniesione na inne stanowiska, a o ich istnieniu zapomniano - do tego stopnia, że na początku XXI wieku, kiedy autorka przeprowadzała z nimi wywiady, o ich krótkiej przygodzie "pod ziemią" nierzadko wiedziała tylko najbliższa rodzina. Nic dziwnego, że teraz Ślązacy i Ślązaczki do krytyki feminizmu używają nieprawdziwego argumentu, który jednakże zamyka wszystkim usta, ponieważ nikt nie wie, ani nie pamięta, jaka była prawda.

Chociażby za te informacje, ale również za wiele ciekawych wniosków na temat podłoża polskiej niechęci do kobiecej emancypacji, warto sięgnąć po książkę Małgorzaty Fidelis. Pisana jest ewidentnie pod anglojęzycznego czytelnika niezaznajomionego z polską historią, ale wychodzi to jej na plus, ponieważ jest dostępna nawet i dla osób nieinteresujących się historią najnowszą. Autorka dochodzi do bardzo konkretnych wniosków, które są logiczne i czytelnie przedstawione. Polecam dla każdego, kto chciałby zrozumieć obecną sytuację kobiet w Polsce, a także podwaliny polskiego feminizmu.

Bardzo wartościowa książka, napisana przejrzyście i przystępnie.

Mieszkam w okolicy Śląska i często w dyskusjach na temat feminizmu przywoływany jest odwieczny argument "a te feministki to chcą równouprawnienia, ale do kopalni na dół by nie zjechały." Otóż właśnie zjechałyby, gdyby im było wolno. Zakaz pracy "na dole" dla kobiet został w Polsce wprowadzony w 1924 i z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Warto poczekać, aż rozwinie się akcja; senne wprowadzenie procentuje, odpłaca się z nawiązką. Baśniowy klimat, pięknie zarysowane postaci, intryga dopięta na ostatni guzik, ale nieprzekombinowana. Czytało się wyśmienicie.

Warto poczekać, aż rozwinie się akcja; senne wprowadzenie procentuje, odpłaca się z nawiązką. Baśniowy klimat, pięknie zarysowane postaci, intryga dopięta na ostatni guzik, ale nieprzekombinowana. Czytało się wyśmienicie.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bardzo przyjemna książka, choć moim zdaniem nie wyczerpała tematu, pozostała trochę powierzchowna.
Minus za redakcję - dramat.

Bardzo przyjemna książka, choć moim zdaniem nie wyczerpała tematu, pozostała trochę powierzchowna.
Minus za redakcję - dramat.

Pokaż mimo to