-
ArtykułyLiteracki kanon i niezmienny stres na egzaminie dojrzałości – o czym warto pamiętać przed maturą?Marcin Waincetel12
-
ArtykułyTrendy kwietnia 2024: młodzieżowy film, fantastyczny serial, „Chłopki” i Remigiusz MrózEwa Cieślik2
-
ArtykułyKsiążka za ile chcesz? Czy to się może opłacić? Rozmowa z Jakubem ĆwiekiemLubimyCzytać1
-
Artykuły„Fabryka szpiegów” – rosyjscy agenci i demony wojny. Polityczny thriller Piotra GajdzińskiegoMarcin Waincetel2
Biblioteczka
Książkę słuchało mi się bardzo przyjemnie - nieco rozwlekły, konwersacyjny, miejscami poetycki sposób prowadzenia narracji. Mógłby mnie może irytować gdybym musiał go czytać. Pochodzę z Wiślanii (tak autor nazywa tereny rdzennie polskie) więc wiele z faktów i anegdot przytoczonych w książce było dla mnie czymś nowym. Niemniej ten, kto szuka w książce kompendium wiedzy na temat Ziem Odzyskanych może się rozczarować - to bardziej próba szukania tożsamości niż książka historyczna.
Książkę słuchało mi się bardzo przyjemnie - nieco rozwlekły, konwersacyjny, miejscami poetycki sposób prowadzenia narracji. Mógłby mnie może irytować gdybym musiał go czytać. Pochodzę z Wiślanii (tak autor nazywa tereny rdzennie polskie) więc wiele z faktów i anegdot przytoczonych w książce było dla mnie czymś nowym. Niemniej ten, kto szuka w książce kompendium wiedzy na...
więcej mniej Pokaż mimo to
Autor definiuje "Epokę Wykładniczą" jako okres, w którym nowe technologie, głównie cyfrowe, rozwijają się z wykładniczą szybkością. Tymczasem instytucje naszego społeczeństwa ewoluują w tempie liniowym, co prowadzi do powstania "Luki Wykładniczej" - rozbieżności między postępem technologicznym a społeczno-polityczną rzeczywistością, w której żyjemy. Książka, moim zdaniem, jest znakomita. Azhar wykazuje się spójnym i zdyscyplinowanym podejściem, unikając typowego dla tego rodzaju literatury błędu: mam jedną ciekawą myśl więc teraz muszę ją obudować różnymi ogólnikami by wyszło 300 stron.
W ostatniej części książki autor prezentuje spójne i przekonujące rozwiązania problemu Luki Wykładniczej. Opisuje zasady, które powinny kierować narzucaniem reguł megakorporacjom epoki wykładniczej, by służyły przede wszystkim utrzymaniu spójności społecznejone nie tylko ich zyskom. Przykładem jest zasada interoperacyjności: jeżeli użytkownik korzysta z jednej sieci społecznościowej, komunikatora czy serwisu, może on swobodnie przenieść się do innego, zachowując całą historię i kontakty. Przykładowo, będąc użytkownikiem WhatsAppa, można wysyłać wiadomości do osób korzystających z Signalu. Pracując w Uberze, można przenieść się do Bolta, zachowując historię i rekomendacje. Utopia? Autor przypomina, że początkowo sieci komórkowe były izolowanymi silosami, gdzie komunikacja była możliwa tylko w ich obrębie. To rząd wprowadził obowiązek interoperacyjności między sieciami, co obecnie jest standardem.
Jedynym aspektem, do którego mógłbym się przyczepić, jest fakt, iż autor nie poświęca zbyt wiele uwagi sztucznej inteligencji, sprawiając wrażenie, jakby pisał książkę przed erą rewolucji AI. Jednak na rynku istnieje już wiele publikacji skoncentrowanych wyłącznie na tym temacie.
Autor definiuje "Epokę Wykładniczą" jako okres, w którym nowe technologie, głównie cyfrowe, rozwijają się z wykładniczą szybkością. Tymczasem instytucje naszego społeczeństwa ewoluują w tempie liniowym, co prowadzi do powstania "Luki Wykładniczej" - rozbieżności między postępem technologicznym a społeczno-polityczną rzeczywistością, w której żyjemy. Książka, moim zdaniem,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Czytając Folletta, odnoszę wrażenie, jakbym jadł pomidorówkę - to żadne wyszukane danie, wręcz banalne, ale przywołuje przyjemne skojarzenia z dzieciństwa i nadal smakuje dobrze. Pomimo tego, że bohaterowie są płascy i szablonowi, a akcja wydaje się konstruowana przy pomocy Excela (musi być 20% romansu, 30% konfliktu, 30% odniesień historycznych, 10% feminizmu, krzywda dziecka, zdrada, mądra kobieta, uparty starzec, itd.), nadal daję się wciągnąć. Przeczytałem wszystkie historyczne 'cegły' autorstwa Folletta i wyraźnie dostrzegam powtarzający się wzór. Jest to nieco irytujące, ale jak autor z rozbrajającą szczerością stwierdza: "stan mojego konta wskazuje, że czytelnicy cenią sobie mój sposób pisania powieści". Bardziej interesuje mnie, na ile autor oddaje realia historyczne opisywanych epok. Z jednej strony, w książkach widnieją nazwiska wielu konsultantów historycznych. Z drugiej jednak, o ile sam coś wiem na te tematy, wydaje mi się to mocno anachroniczne. To dla mnie istotne, bo jeśli książka nie ma walorów edukacyjnych z zakresu historii, to staje się tylko zwykłym czytadłem, sposobem na wypełnienie czasu. Wielkich walorów literackich bym jej nie przypisywał. Ciekaw jestem, czy istnieją prace, które analizowałyby powieści Folletta pod kątem poprawności historycznej.
Czytając Folletta, odnoszę wrażenie, jakbym jadł pomidorówkę - to żadne wyszukane danie, wręcz banalne, ale przywołuje przyjemne skojarzenia z dzieciństwa i nadal smakuje dobrze. Pomimo tego, że bohaterowie są płascy i szablonowi, a akcja wydaje się konstruowana przy pomocy Excela (musi być 20% romansu, 30% konfliktu, 30% odniesień historycznych, 10% feminizmu, krzywda...
więcej Pokaż mimo to