-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński2
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1156
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać409
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński22
Biblioteczka
2017-09-25
2017-09-18
2017-04-17
2017-04-12
2015-08-06
2015-07-08
2015-07-06
2015-07-02
2015-04-06
2015-04-02
2015-02-18
2015-02-14
2014-09-29
2014-08-04
Zwykle recenzję przeczytanej książki rozpoczynam od krótkiej notki o autorze. Niestety, w przypadku "Dziecię ognia" nie mogę tego zrobić, gdyż wydawca poskąpił informacji o panu Connollym, toteż przejdę od razu do rzeczy.
Jeśli przyszłoby mi wskazać powód dla którego sięgnąłem po nową pozycję Fabryki słów, to byłby to fakt, że zdybałem ją na półce opatrzonej tytułem "nowości" w mojej bibliotece.
Główny bohater to Ray Lilly, człowiek - co tu dużo mówić - z mroczną przeszłością, któremu do nieskazitelnej opinii bardzo daleko. Niemniej, Ray chce zerwać z dawnym życiem pragnąc zostać kimś innym, lepszym. Dlaczego? Jakie wydarzenia spowodowały taką przemianę u naszego bohatera? Tego, niestety autor - z niewiadomych przyczyn - nie wyjaśnia. A szkoda, bo przez to ciężko pojąć jakimi motywami się kieruje.
Niemal cała historia rozgrywa się w prowincjonalnym miasteczku Hammer Bay na pozór niczym nie różniącym się od innych, podobnych miejsc. Jednak kiedy Ray dociera do miasta bardzo szybko uświadamia sobie, że coś z tym miejscem jest nie tak. I to bardzo, skoro dzieci płoną żywcem, a dorosłym nieznana moc kasuje pamięć o tych wydarzeniach.
I taki jest właśnie wątek przewodni "Dziecię ognia". Ray musi rozwikłać zagadkę znikających dzieci nie dając się zabić. A nie jest to łatwe, gdy nawet lokalna policja chce twojej śmierci. Co ciekawe lekturze występuje także polski wątek.
Całość składa się z dziewiętnastu rozdziałów i krótkiego podziękowania. Rozdziały zbudowane są w ten sposób, że na końcu niemal każdego występuje cliffhanger [zawieszenie akcji w kluczowym momencie], co sprawia, iż występuje w książce zjawisko "jeszcze jednego rozdziału". Po względem technicznym lektura prezentuje się dość słabo. Ilustracja nijak ma się do zawartości książki, okładka jest miękka - łatwo będzie ją zniszczyć. Do tego - wspomniany wyżej - brak informacji o autorze.
Co trzeba oddać Connollyem to fakt, że jego "Dziecię ognia" czyta się naprawdę szybko. Jest zasługa prostego, nierzadko potocznego języka. Początkowo, przez pierwsze kilkanaście stron akcja rozpędza się dość wolno, by przyśpieszyć, następnie zwolnić i doczłapać jakoś do finału. Nie jest to książka bardzo dobra, ciężko nazwać ją też dobrą. Autor to raczej przeciętny rzemieślnik, nie artysta.
Polecam ją osobom, które akurat nie mają pod ręką innej pozycji do przeczytania. W przeciwnym wypadku - "Dziecię ognia" można śmiało odpuścić, między innym dlatego, że cena jest dosyć wygórowana.
Mateusz
Zwykle recenzję przeczytanej książki rozpoczynam od krótkiej notki o autorze. Niestety, w przypadku "Dziecię ognia" nie mogę tego zrobić, gdyż wydawca poskąpił informacji o panu Connollym, toteż przejdę od razu do rzeczy.
Jeśli przyszłoby mi wskazać powód dla którego sięgnąłem po nową pozycję Fabryki słów, to byłby to fakt, że zdybałem ją na półce opatrzonej tytułem...
2014-07-22
"Wiecie co? To wszystko prawda. Wasze najgorsze lęki, począwszy od teorii spiskowych, poprzez potwory pod łóżkiem, duchy, ghule po wielomackowe koszmary".
"Człowiek ze złotym amuletem" to (niestety!) ostania książka jaka została wydana w Polsce poczytnego za granicą Simona R. Greena. Sięgnąłem po nią z dwóch powodów. Po pierwsze bardzo podobał mi się inny cykl autora "Nightside" (jedynie trzy tomy wydane w Polsce). Po drugie zaś, książkę nabyłem po bardzo okazyjnej cenie. Nie zwlekając zbytnio zabrałem się do lektury.
Akcja powieści toczy się we współczesnym Londynie. Historię poznajemy z perspektywy tajnego agenta terenowego Eddiego Drooda (w niektórych kręgach zwanego Szamanem Bondem), członka dumnej rodziny, która od wieków chroni świat przed największymi plugastwami tego świata. Eddie jest odszczepieńcem, nie mieszka w rodzinnej Rezydenci jak pozostali, ale w mieście, gdzie monitoruje pewien rejon na którym wykonuje zadania zlecone mu przez rodzinę.
Jest to typowa książka spod pióra Greena. Płynna akcja, niebanalne postacie, plastyczny, cięty język, wielka dawka ironicznego humoru i wiele trupów jakie zostawia główny bohater po swym przejściu to znaki firmowe autora. Niemała gamma postaci drugoplanowych przytłacza swą ilością, niemniej przyznaję, że wszystkie są bardzo ciekawe i na swój sposób wyjątkowe, np. seryjny morderca pan Ciachacz. Nie da się ukryć, że książka bardzo przypomina serię "Nightside" na bardzo wielu płaszczyznach. Uważny czytelnik, znajdzie jedno bądź dwa odniesienia do wspomnianego cyklu napisane w tak subtelny sposób, że uśmiech od ucha do ucha gwarantowany w trakcie czytania. Uwaga, trzeba się skupić, by je znaleźć.
"Pracownicy Zbrojowni rekrutowali się spośród całej rzeszy starających się o tę pracę, pieczołowicie wyselekcjonowanych członków rodziny, którzy ujawniali niebezpiecznie wysoki poziom inteligencji w połączeniu z niezdrową ciekawością i całkowitym brakiem instynktu samozachowawczego".
Książka od strony technicznej to typowe wydanie Fabryki Słów, a więc bardzo solidnie. Okładka jest klimatyczna i przyciąga uwagę, opis na tylnej okładce także. W samym tekście zauważyłem nie więcej jak trzy, cztery literówki. Niemiłym zaskoczeniem dla fanów FS może być fakt, że lektury nie wzbogacono o klimatyczne ilustracje rozrzucone w różnych częściach tekstu, jak wydawca ma to w zwyczaju. Mi osobiście ten fakt nie przeszkadzał.
Fani Simona Greena będą w siódmym niebie. Ja sam uważam "Człowieka ze złotym amuletem" za pozycję bardzo udaną z intrygująco utkanym wątkiem miłosnym, którego bym się po autorze nie spodziewał. Liczącą pięćset stron książkę pochłonąłem bardzo szybko. Wielka szkoda, że Fabryka Słów nie zdecydowała się wydać kontynuacji, mimo wcześniejszych zapewnień, bo chętnie wróciłbym do świata Eddiego Drooda.
Mateusz
"Wiecie co? To wszystko prawda. Wasze najgorsze lęki, począwszy od teorii spiskowych, poprzez potwory pod łóżkiem, duchy, ghule po wielomackowe koszmary".
"Człowiek ze złotym amuletem" to (niestety!) ostania książka jaka została wydana w Polsce poczytnego za granicą Simona R. Greena. Sięgnąłem po nią z dwóch powodów. Po pierwsze bardzo podobał mi się inny cykl autora...
2014-07-20
2014-07-18
2014-07-12
"Czarna Bandera" nie jest moim pierwszym spotkaniem z prozą Jacka Komudy. Wcześniej spędziłem bardzo przyjemne chwile z "Samozwańcem", "Wilczym Gniazdem", "Opowieściami z Dzikich Pól" czy utrzymaną w podobnym marynistycznym nurcie co do recenzowanej pozycji dwutomowej powieści "Galeony Wojny". Nie obce są mi także powieści "Bohun", "Czarna szabla", "Banita" czy "Zborowski". Niestety z uwagi na ograniczony czas, nie miałem jeszcze styczności z nowymi książkami autora - "Ostatni honorowy" i "Hubal" oraz nieco starszymi pozycjami, które nie są już dostępne w pierwotnym obiegu. "Czarna Bandera" trafiła w moje ręce w Święta Wielkanocne A.D. 2017. Czy były one udane?
Wpierw konieczne jest zaprezentowanie struktury książki. Nie jest to powieść, a zbiór sześciu opowiadań. Słowa uznania należy skierować do wydawcy. Książka została przygotowana w atrakcyjnej oprawie wizualnej za którą stoi niezastąpiony Piotr Cieśliński. Tusz jest solidny, nie rozmazuje się od trzymania książki.
Warsztat jakim operuje autor jest mi dobrze znany, czułem się zatem "jak w domu" już po kilku pierwszych przeczytanych stronach. Czyta się w ekspresowym tempie. Środowisko pirackie przedstawiono wprost wybornie. Jest to zasługą ostrego, ciętego języka i plastycznych opisów. Co ciekawe, autor, korzysta bezpośrednio z magii i mistycyzmu. Wzbudziło to moją konsternację, albowiem Jacek Komuda jest osobą, która unika sił nadprzyrodzonych w swojej twórczości. Warto zauważyć, że główni bohaterowie każdego (za wyjątkiem jednego) z opowiadań są na wskroś źli i plugawi. Zwykle na końcu z poszczególnych historii spotykają ich straszliwe rzeczy. Nie powiem, że im nie współczułem, ponieważ, wydaje mi się, że żaden człowiek nie powinien doznawać takich okropności. Jednakowoż czułem, że w pełni zasłużyli na to co im się przytrafiło.
Konkludując, muszę stwierdzić, że "Czarna Bandera" to jedna z najlepszych książek Jacka Komudy. Zdecydowanie wybór tegorocznej świątecznej lektury był dobry. Nie pozostaje mi nic innego jak zorganizować odpowiednią ilość czasu na "Ostatniego honorowego" i "Hubala".
"Czarna Bandera" nie jest moim pierwszym spotkaniem z prozą Jacka Komudy. Wcześniej spędziłem bardzo przyjemne chwile z "Samozwańcem", "Wilczym Gniazdem", "Opowieściami z Dzikich Pól" czy utrzymaną w podobnym marynistycznym nurcie co do recenzowanej pozycji dwutomowej powieści "Galeony Wojny". Nie obce są mi także powieści "Bohun", "Czarna szabla", "Banita" czy...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to