-
ArtykułyCzytamy w weekend. 24 maja 2024LubimyCzytać69
-
Artykuły„Zabójcza koniunkcja”, czyli Krzysztof Beśka i Stanisław Berg razem po raz siódmyRemigiusz Koziński1
-
ArtykułyCzy to może być zabawna historia?Dominika0
-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant4
Biblioteczka
Najważniejsze! Nie czytać opisu! Jest tam spoiler, który zniszczy całą zabawę w lekturze! Całe szczęście, że ta seria jest tak dobra, iż nie potrzebuję żadnych opisów, by wiedzieć, czy warto czytać kolejne książki.
Niesamowita była ta część. Wywołała u mnie najwięcej reakcji w formie powiedzenia: "O, kurde!".
1. Alexia udowadnia non stop, że nawet ciąża jej nie zatrzyma. Ponownie musi sama ratować sytuację. Prawie sama, ponieważ dzieciofeler także lubi wtrącać swoje trzy grosze. Ciekawe czy wyrośnie na drugą Alexię?
2. Z mężem ma, jak zwykle, pełno prześmiesznych chwil. Po prostu pokochałam tę parę na amen.
3. W Bezwględnej nie poznajemy nowych bohaterów, jednakże ci, których już znamy, mają wiele do powiedzenia. Madame Lefoux, Ivy Tunstell, profesor Lyall, Biffy... każdy z nich niesamowicie ubarwia tą fantastyczną powieść. Zwłaszcza wszechwiedzący (czy aby na pewno?) lord Akeldama i ktoś z rodziny Loontwillów, kto zirytował mnie i Alexię do granic możliwości. Dla zwiększenia czytelniczego apetytu dodam, iż Lyall zaskakuje niesamowicie w tej przygodzie i sama nie wiedziałam, czy mu współczuć, czy się na niego gniewać... tak naprawdę, to liczyłam na niebywały romans (cóż ta seria ze mną robi?).
4. Tym razem nie podróżujemy tak dużo, natomiast dzieje się od groma. Poznajemy wiele tajemnic z przeszłości, które cały czas zaskakują i powodują wiele emocji w czytelniku. Współczucie, ukłucie w sercu, zaskoczenie, przestrach i wiele innych emocji może nam towarzyszyć przy tej przygodzie. Oczywiście akcji tu pełno i ani na chwilę nie odpoczywamy.
5. Wynalazków też nie brakuje, właściwie już na początku nas witają i towarzyszą przez większość powieści. Zwłaszcza jeden sprawia, iż szczena ląduje na podłodze.
6. Zagadka w tej części była pierwsza klasa, chociaż pewną jej niewielką część odgadłam na samym początku. Mimo tej odgadniętej cząsteczki autorka cały czas zwodziła mnie i Alexię za nos, przez co lądowałyśmy często w ślepym zaułku. Chyba, że czytaliście opis przed rozpoczęciem przygody, to wtedy cała zabawa przy rozwiązywaniu zagadki legła w gruzach.
7. Sam koniec utwierdził mnie w przekonaniu, że pewna grupa nadprzyrodzonych to zdziecinniałe dupki (kto by się po nich spodziewał dziecinnego zachowania?). Wznosiłam ręce w górę, jak Alexia, gdy w końcu wiedziałyśmy wszystko i... ach, szkoda gadać.
8. Na koniec oczywistą sprawą jest, że kochana Alexia zacznie rodzić w najmniej oczekiwanym momencie i najmniej oczekiwanym miejscu skończy. Obstawiałam, kto odbierze poród i trafiłam w dziesiątkę. Trudno było nie odgadnąć, kim będzie ta osoba, skoro wokół sami panowie, którzy najczęściej nic nie wiedzą o ciąży oraz porodzie.
Świetna część. Podobała mi się najbardziej, ponieważ rozwiązywanie tak naprawdę prostej zagadki było niezwykle skomplikowane. Bawiłam się przy tym rewelacyjnie!
No i kto robił ten opis?! Jasny gwint! Przecież psuje zabawę taki ogromny spoiler!
Najważniejsze! Nie czytać opisu! Jest tam spoiler, który zniszczy całą zabawę w lekturze! Całe szczęście, że ta seria jest tak dobra, iż nie potrzebuję żadnych opisów, by wiedzieć, czy warto czytać kolejne książki.
Niesamowita była ta część. Wywołała u mnie najwięcej reakcji w formie powiedzenia: "O, kurde!".
1. Alexia udowadnia non stop, że nawet ciąża jej nie zatrzyma....
Od razu zaznaczę, że jakoś bardzo mnie nie wciągnęła, lecz zasługuje na uwagę. Dodatkowo oglądnęłam cały pierwszy sezon serialu na podstawie tej książki, zanim ją ukończyłam, co tylko nakręcało mnie, żeby czytać dalej i porównać ze sobą.
1. Książka raczej skupia się na doktorze Ephraim'ie Goodweather. Miły, fajny facet, który stara się, jak może, by jego żona (irytująca kobieta) nie odebrała mu syna Zacka (podobny do ojca, spoko chłopak). Postać doktora bardzo przypadła mi do gustu, potrafi zapanować nad sytuacją, gdy inni panikują, mimo to zdarzają się mu chwile słabości, ale takie jak każdemu z nas. Osobiście uważam, że serialowy doktorek także się udał, nawet bardzo.
2. Profesor Abraham Setrakian - epicki staruszek, mój ulubieniec. Ciekawy, opanowany i jakże on ciacha te wampiry! Brawa! Muszę przyznać, że chciałabym przeczytać książkę tylko o jego losach w przeszłości, bo doprawdy jego historia potrafiła nieźle wciągnąć. Tutaj z przykrością muszę stwierdzić, że bardziej podobał mi się serialowy profesor.
3. Szczurołap równie ciekawy, co starszy pan. Swoje perfekcyjne umiejętności w chwytaniu gryzoni wykorzystuje w polowaniu na wampiry z wysoką skutecznością. W książce u mnie zajmuje miejsce numer 2 wśród ulubieńców. W serialu bardzo rozszerzyli wątek jego postaci, a nawet ją ulepszyli (myślę, że to zasługa utalentowanego Kevina Duranda). Tam jest moim ulubieńcem na równi z dziadkiem.
4. Reszta postaci jest także ciekawa, chociaż muszę przyznać, że w serialu są lepsi, mają charakter, a w książce czegoś im brak (może tchnienia w nich życia?) do perfekcji. Nie wspominając już, że w serialu dodano więcej postaci z czego hackerka jest nieźle zrobioną postacią, takiej bohaterki mi brakowało.
5. Postać Gusa była mało interesująca. Od taki dobry, latynoski gangster z niezbyt interesującym życiem. Jego fragmenty lekko mnie nudziły zarówno w książce, jak i w serialu.
6. Wampiry! Rewelacja! W końcu coś nowego w temacie wampirów, ale nie takich, gdzie dziewczyny wzdychają, lecz takich, gdzie te dziewczyny zasłaniają oczy! I w książce, i w serialu od razu poznałam w nich pewien specyficzny typ - nosferatu. No może takie zmodyfikowane nosferatu, albo takie nowoczesne. To się udało!
7. Od strony fabularnej było bardzo ciekawie i w książce, i w serialu. W książce rozpoczynamy przygodę z opowieścią Bube, babcią Abrahama, niezwykle intrygującą, trzymającą w napięciu, historię grozy. W serialu bardzo mi tego zabrakło, ponieważ to nadało Wirusowi klimatu. Potem w książce, wciąż w jej początku, był naprawdę dobry motyw z tajemniczym samolotem, gdzie zagadkową śmierć przeżyło tylko kilku pasażerów. Czytałam z wielkim napięciem, które opadało dość szybko, gdy zbyt długo książka skupiała tylko na tym. Następnie znowu było ciekawie i można było poczuć strach, a potem wróciło znudzenie. I tak było w kółko, zaintrygowana, znudzona, zaintrygowana, znudzona... Po prostu w niektórych fragmentach bohaterowie za długo stali w miejscu, nie posuwając się do przodu. Inaczej było w serialu, gdzie akcja momentami szła zbyt szybko, ale przynajmniej jej nie brakowało. Myślę, że jakby zmiksować książkę z serialem, to wyszłaby z tego niezwykle wciągająca opowieść.
8. Koniec niezbyt zaskakujący w obu przypadkach. Jego zbytnia przewidywalność troszeczkę mnie zniechęciła.
9. Styl pisania jest w porządku, bez rewelacji i bez katastrofy.
Ogółem jednak zachęcam do przeczytania książki. Osobiście bardziej podobał mi się serial (pod względem postaci, szybszej akcji), lecz książka wytłumaczyła mi sporo rzeczy, o których telewizyjny Wirus zapomniał, a były bardzo istotne. Krótko mówiąc, książka była bardzo dobra, lecz czegoś jej brakowało, by ożyła.
Od razu zaznaczę, że jakoś bardzo mnie nie wciągnęła, lecz zasługuje na uwagę. Dodatkowo oglądnęłam cały pierwszy sezon serialu na podstawie tej książki, zanim ją ukończyłam, co tylko nakręcało mnie, żeby czytać dalej i porównać ze sobą.
więcej Pokaż mimo to1. Książka raczej skupia się na doktorze Ephraim'ie Goodweather. Miły, fajny facet, który stara się, jak może, by jego żona (irytująca...