-
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński8 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać459 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
Ciąg dalszy niezwykłej tajemnicy i niebezpiecznej przygody! Po drugiej części utwierdzam się w przekonaniu, że książki interakcyjne są rewelacyjne. Szkoda, że tę książkę czyta się tak szybko.
1. Ryan oraz Sara bardzo zbliżają się do siebie zwłaszcza w tej części, dzięki czemu mamy świetny, zgrany duet detektywistyczny. Podobało mi się, jak nie zapominali o ostrożności, rozwiązując zagadkę. To jest coś, czego brakuje bohaterom licznych "bestsellerów", pędzących prosto w objęcia śmierci.
2. W tej części zaczynamy się dowiadywać więcej o postaciach pobocznych, które są powiązane ze sprawą. Okazuje się, że łączy ich niezwykła tajemnica. Oczywiście także oni stają się bardziej ostrożniejsi, przez co starają się utrudnić Ryan'owi i Sarze dążenie do prawdy.
3. Zaczynamy się więcej dowiadywać o samej Dolinie Szkieletów i o tym, czemu duch z dragi nie chce opuścić świata żywych.
4. Odkrywamy coraz to nowsze tajemnice, które całe szczęście rozwiązują się w tej części.
5. Moim zdaniem fabuła była bardzo dobra. Pierwsza część skupiała się na na tym, aby czytelnika przestraszyć grozą sytuacji, a druga na myślenie razem z Ryan'em nad zagadką, łączeniem odkrytych elementów w pełną historię. Nie brakowało oczywiście chwil pełnych napięcia, zwłaszcza gdy oglądamy filmiki Sary. Miałam nawet wrażenie, że były dłuższe, co wielce mnie uradowało.
6. Niestety akcja czasami się dłużyła, jednakże wynagradzano nam to poprzez zaskakujące momenty, czy ciekawymi wskazówkami, informacjami.
7. Koniec mnie zaskoczył, ponieważ spodziewałam się nieco innego, ale i tak był bardzo dobry.
Rewelacyjny pomysł z rozszerzeniem świata książki, jak pisałam przy pierwszej części. Powinno być więcej takich książek, a tradycyjne mole książkowe powinny być mniej zadufane i otworzyć się na nowe doświadczenia. Wiadomo, nie wiesz, czy ci się nie podoba, dopóki nie spróbujesz.
Ciąg dalszy niezwykłej tajemnicy i niebezpiecznej przygody! Po drugiej części utwierdzam się w przekonaniu, że książki interakcyjne są rewelacyjne. Szkoda, że tę książkę czyta się tak szybko.
1. Ryan oraz Sara bardzo zbliżają się do siebie zwłaszcza w tej części, dzięki czemu mamy świetny, zgrany duet detektywistyczny. Podobało mi się, jak nie zapominali o ostrożności,...
Nastawiłam się bardziej na kontynuację poprzedniej części i dokładniejsze wytłumaczenie, co działo się z Hunterem, kiedy zaginął. Byłam przekonana, iż autor pójdzie tą samą drogą, co poprzednio, jeżeli chodzi o akcję, jednakże zaskoczył mnie i zawiódł.
Spokojnie można czytać książkę bez przeczytania Metro 2033, albowiem nie nawiązuje w żaden znaczący sposób do wydarzeń z poprzedniej części, jak gdyby bohaterowie nie mieli pojęcia, co się działo.
1. Tradycyjna trzecioosobowa narracja Dmitry'a Glukhovsky'iego była jak zwykle bardzo przyjemna. Autor pisze płynnie i nie rzuca w książce skomplikowanym słownictwem, którego jednakże oczywiście mu nie brak. Miewał nudnawe fragmenty, ale na szczęście czytelnik spokojnie może przez nie szybko przejść, dzięki jemu umiejętnemu pisaniu.
2. Głównymi bohaterami, na których się skupił autor, są Homer oraz Sasha. Homer jest zwyczajnym staruszkiem, często mającym filozoficzne spojrzenie na świat i postanawiającym uwiecznić swoją przygodę i myśli na papierze (co może sugerować, iż jest odzwierciedleniem samego Glukhovsky'iego). Był bardzo sympatyczny, miał rozległą wiedzę o metrze, potrafił rozważnie myśleć, równocześnie starał się być w miarę odważny. Bardzo ciekawa charakterystyczna postać. Sasha... no niestety Sasha mnie zawiodła. Z początku bardzo podobało mi się, że potrafiła być silną dziewczyną i rozmawiała z ludźmi wprost. Była wtedy taką bohaterką, której od dłuższego czasu pragnęłam poznać. Niestety z czasem zaczęła być jak wszystkie inne wtórne bohaterki - lekkomyślna, nie potrafiąca się obronić z groźnej sytuacji, miłość zasłoniła jej oczy i oczywiście zbyt ufna, naiwna. Po prostu z czasem nie mogłam znieść fragmentów z nią, które mnie zwyczajnie nudziły. Może to wina tego, że to dopiero 17 letnia dziewczyna?
3. Drugoplanowa postać, Hunter, zdecydowanie na plus. Tajemniczy, małomówny, silny, konkretny brygadier. Od początku podobała mi się jego postać, która mówiła czytelnikowi: "Z czasem się dowiesz, kim jestem...". Oczywiście z poprzedniej części znamy tego pana bliżej, ale nie znamy go od momentu, gdy zniknął w Metrze 2033, co jak widać w tej części niesamowicie zmieniło Huntera. Niestety powieść nie skupia się na szczegółowym rozwianiu tej tajemnicy, więc na to nie ma co liczyć.
4. Poboczni bohaterowie bardzo barwni i ciekawi. Każdy inny, żaden nie był mdły. Bonusowo autor wstawił symbolicznie bohaterów poprzedniej części. Mimo wszystko, miło było chociaż dowiedzieć się, jak skończyli po poprzednich wydarzeniach.
5. Mutanty. Na nie się nastawiłam. Na wychodzenie na górę, na spotykaniu licznych dziwnych stworzeń, być może na jakieś oznaki, że Czarni przeżyli atak ludzi. Nie, nie i jeszcze raz nie. Mutanty nie grają tu głównej roli. Jest ich niewiele, spotykamy właściwie to, co moglibyśmy spotkać normalnie, czyli padlinożerców.
6. No to może jakaś akcja? No niezbyt. Jest pewien rodzaj poczucia, że czas pędzi, a bohaterzy nie poruszają się zbyt szybko. Jest tajemnica zniknięcia na dobre karawan, która zostaje rozwiana na długo przed zakończeniem książki (jak było mi smutno, że tak szybko). Zatem co zostaje? Filozoficzne myślenie, zastanawianie się nad egzystencjalnością człowieka, nad tym czym stali się teraz ludzie i czy jest szansa na zapamiętanie, że są ludźmi. Takie niestety gdybanie. W (tylko) tle oczywiście bohaterowie starają się rozwiązać poznany śmiertelny problem metra.
7. Mamy też wątek romantyczny, co najmniej mnie interesowało, jednak dziewczyny lubiące miłość od pierwszego wejrzenia i poświęcanie się dla drugiej połówki będą zachwycone i wzruszone. Dla mnie to było typowo infantylne zauroczenie.
8. Z poznanych nowych stacji najciekawsza była sama Sewastopolska (poznajemy ją na samym początku), Nagorna, ewentualnie Polianka (która miała krótki epizodzik). Jest jeszcze jedna stacja i wokół niej toczy się akcja, w której wszystko się zaczęło i wszystko się skończy, tak tajemniczo ujmując ;]
9. Koniec był dynamiczny i niesamowicie trzymał w napięciu. Rozstrzygnięcie śmiertelnie niebezpiecznej sytuacji, której wszystko wisiało na włosku, zapierało wdech w piersiach. Uda się im, czy zginą? - zapytuje się czytelnik. Epilog bardzo mi się spodobał, był w jakiś sposób smutny, a jego końcówka lekko niepokojąca (czekałam na to całą książkę).
Jak już pisałam, nastawiłam się na kontynuację poprzedniej książki, na mojego ulubieńca Artemkę, na mutanty, jednak to zdecydowanie, co innego, co nie oznacza, że coś złego. Metro 2034 bardzo mi się podobało, ale byłoby miło gdyby autor zaznaczył, iż tutaj nie będzie przygody pełnej niebezpiecznych sytuacji, mutantów, walki o przetrwanie na głównym planie, a będzie dużo o przemyśleniach filozoficznych, miłości, o gdybaniu. Mimo wszystko bardzo dobra książka, wciąga i daje trochę do myślenia.
Chociaż osobiście uważam, że bardziej do myślenia dawała poprzednia część, bardziej pokazywała, kim naprawdę jesteśmy.
Nastawiłam się bardziej na kontynuację poprzedniej części i dokładniejsze wytłumaczenie, co działo się z Hunterem, kiedy zaginął. Byłam przekonana, iż autor pójdzie tą samą drogą, co poprzednio, jeżeli chodzi o akcję, jednakże zaskoczył mnie i zawiódł.
Spokojnie można czytać książkę bez przeczytania Metro 2033, albowiem nie nawiązuje w żaden znaczący sposób do wydarzeń z...
Niestety nie ukończyłam tej książki. Bardzo się starałam i chciałam ją przeczytać do końca, ale w 1/3 stwierdziłam, że zamiast zapewnić mi rozrywkę pogłębiała nudę oraz męczyła.
1. Główna bohaterka detektyw Ann Lindell podchodzi do wszystkiego zbyt emocjonalnie. Zachowuje się, jak nastolatka, a nie jak dorosła matka, która pracuje już w policji wiele lat. Wymagam od takich postaci bardziej poważnego podejścia do zabójstwa, niż niepotrzebne zachwycanie się pięknem natury i emocjonalnego rozchwiania.
2. Za dużo postaci drugoplanowych, którzy są tacy sami i nie potrafią się niczym ciekawym wyróżnić. Po prostu byli mdli. Niestety można się pogubić w szwedzkich nazwiskach brzmiących dla mnie podobnie na pierwszy rzut oka.
3. Autor skupia się bardzo na błahostkach, bzdurach, aby zapełnić te prawie 400 stron. Myślę, że książka straciłaby połowę objętości, gdyby wyciąć te niepotrzebne nikomu długie opisy otoczenia ubrane w ładne, ale wiejące nudą słowa. Dodatkowo niepotrzebnie pokazywał nam życie prywatne detektyw Ann Lindell, które było mdłe i prymitywne.
4. Podobała mi się postać z dziwnym zachowaniem, wskazującym na problemy psychiczne. Myślę, że na niej powinien się skupić autor.
5. Jeżeli mordercą była osoba, którą podejrzewałam, to niestety jest to beznadziejna książka. Jeśli tak jest, to za szybko można się domyślić, a właściwie autor od razu nam mówi, kto zabił, mimo iż nie mówi tego wprost.
6. Zwykle bardzo się wczuwam w książkę, czasami wręcz w nią wchodzę, to tutaj nie potrafiłam złapać klimatu, którego chyba zwyczajnie nie było. Nic, ani nastroju grozy, ani tajemniczości. Nie wzbudziła we mnie nawet ciekawości.
7. Naprawdę, Kjell Eriksson, mogłeś sobie odpuścić te prymitywne zachowania głównej bohaterki, które mnie obrzydziły do jej osoby doszczętnie.
Zdecydowanie nie polecam. Jeśli jednak chcecie ją sprawdzić, to lepiej wypożyczyć z biblioteki, bądź z innego źródła, albowiem autor nie zasługuje nawet na złamanego grosza za takie marne wypociny.
Niestety nie ukończyłam tej książki. Bardzo się starałam i chciałam ją przeczytać do końca, ale w 1/3 stwierdziłam, że zamiast zapewnić mi rozrywkę pogłębiała nudę oraz męczyła.
1. Główna bohaterka detektyw Ann Lindell podchodzi do wszystkiego zbyt emocjonalnie. Zachowuje się, jak nastolatka, a nie jak dorosła matka, która pracuje już w policji wiele lat. Wymagam od...
Autorka pisze "niechlujnie", że też się tak wyrażę, jakby pisała to nastolatka, co niezbyt mi się przypodobało. Im bliżej końca, to tym bardziej tolerowałam ten styl pisania i nie zwracałam na to uwagi. Fabuła nie należy do oryginalnych, jednakże nie uważam, aby była beznadziejna. Autorka miała wiele ciekawych pomysłów, jak choćby lwiany, czy moi ulubieńcy "koniki" ;] Postacie były barwne i nawet nawet ciekawe na swój sposób. Niestety główna bohaterka mnie wkurzała i odrzucała swoją infantylnością. Była niezwykle irytująca, wielokrotnie miałam ochotę "wejść" w książkę, odepchnąć Anaelę i powiedzieć: "Weź się odsuń, bo zaraz wszystkich wymordujesz samą swoją głupotą!". O ludzie! Okropna po prostu była! Jeśli autorka zamierzała ją opisać tak, aby czytelnik łapał się za głowę z powodu jej zachowania, to gratuluję, udało się. Nie podobało mi się także zbyt duża uwaga zwrócona na sceny miłosne, czy wręcz erotyczne, wolę tylko wzmiankę o tym i ruszenie potem dalej w akcję, ale dziewczyny lubiące wyidealizowaną miłość spojrzą na te fragmenty przychylniej ;] A plusy? Przyjemnie się podróżowało z główną bohaterką (mimo jej głupoty) przez całą książkę. Akcja nie stała w miejscu, dzięki czemu była bardzo dynamiczna. Te nowości, które poznawało się równocześnie z Anaelą :] Próba dojścia do prawdy związanej ze "złym" Sellinarisem wciągnęła mnie niemiłosiernie, chociaż nie oszukujmy się, doświadczony czytelnik wie prawie od samego początku, iż wcale taki zły nie był. Koniec niestety mnie rozczarował, sam koniec związany z "Kasieńką" uważam za kompletnie zbędny, niezrozumiały, bezsensu. A wystarczyło zakończyć na konsekwencjach pojedynku, na który się tak długo czekało ;] Mimo wszystko proszę się nie zniechęcać, ponieważ jest to całkiem przyjemna, "niechlujna" lektura ;]
Autorka pisze "niechlujnie", że też się tak wyrażę, jakby pisała to nastolatka, co niezbyt mi się przypodobało. Im bliżej końca, to tym bardziej tolerowałam ten styl pisania i nie zwracałam na to uwagi. Fabuła nie należy do oryginalnych, jednakże nie uważam, aby była beznadziejna. Autorka miała wiele ciekawych pomysłów, jak choćby lwiany, czy moi ulubieńcy...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
PO PIERWSZE! Pierwszy tom jest zdecydowanie dopiero wstępem do historii, dlatego radzę mieć przygotowaną następną część, albowiem wciąga bardzo szybko, a to cieniutka książeczka. I tom może was nie usatysfakcjonować.
PO DRUGIE! Osobom wrażliwym z panicznym lękiem przed insektami (głównie chodzi o pająki), raczej odradzam. Lektura może być momentami dla was nieprzyjemna bądź nawet obrzydliwa. Ja nie przepadam za pająkami, ale te w książkach i filmach mnie nie ruszają (chyba że są NA książce :C).
Książka świetna dla "odmiennej" młodzieży ;] Jeżeli macie dość wiecznej, obrzydliwie romantycznej miłości (typu "Zmierzch", "Piękne Istoty") i tęsknimy za czystą przygodą z licznymi nadnaturalnymi postaciami oraz (nareszcie!) normalnym, nastoletnim bohaterem, to jest to pozycja dla was (i dla mnie).
1. Narracja "pamiętnikowa" prowadzona przez nastolatka nie jest może najwyższych lotów, ale nie można wymagać od nastolatka, by pisał niczym Tolkien, King czy Agatha Christie. Na szczęście czyta się dzięki temu bardzo lekko i szybko.
2. Prawdziwy cyrk odmieńców. Ciekawy, nietypowy pomysł, dla którego warto sięgnąć po tę pozycję. Sam motyw tego cyrku sprawia, iż nie jesteśmy w stanie przestać czytać.
3. Główny bohater niby był przeciętny, a mimo to nie był mdłą postacią. Część z nas może zobaczyć w nim siebie, ciekawskiego, młodego nastolatka, który miał bardzo nietypową fascynację. Zdecydowanie na plus, dzięki temu jest bardzo naturalny.
4. Barwni, niesamowici, nadnaturalni bohaterowie. Każdy ma swój nieprzeciętny charakter, urok oraz dar. No i oczywiście są odmieńcami tworzącymi niesamowity cyrk. Z niecierpliwością czekamy na ujrzenie każdego kolejnego "dziwadła".
5. Wampiry zdecydowanie nie przypominają tych "zmierzchowych". Polecam dla tych, którzy lubili klasyczne odzwierciedlenie, tutaj akurat z paroma ciekawszymi modyfikacjami (spokojnie, bez świecenia klatą).
6. Nie nudziłam się, a równocześnie nie było wiecznie wybuchów, pościgów, ani walki. Tempo w książce oceniam na umiarkowane. "Cyrk Odmienców" kusi nas swoimi tajemnicami i tradycyjną przygodą, w którą zostajemy wciągnięci bez litości razem z Darrenem. Potrafi także rozbawić licznymi śmiesznymi sytuacjami.
7. Lubicie pająki? To książka dla was.
Podsumowując, po przeczytaniu I tomu mam "głoda" na następny, ponieważ (jak wspomniałam na początku) jest jedynie wstępem do niezwykłej przygody Darrena. Czytało się bardzo przyjemnie i za szybko. Polecam każdemu, kto chce przeżyć barwną przygodę bez nierealnej, do bólu mdłej miłości na pierwszym planie.
PO PIERWSZE! Pierwszy tom jest zdecydowanie dopiero wstępem do historii, dlatego radzę mieć przygotowaną następną część, albowiem wciąga bardzo szybko, a to cieniutka książeczka. I tom może was nie usatysfakcjonować.
PO DRUGIE! Osobom wrażliwym z panicznym lękiem przed insektami (głównie chodzi o pająki), raczej odradzam. Lektura może być momentami dla was nieprzyjemna...
Rewelacyjny, oryginalny pomysł! To jest rozszerzenie świata książki, dzięki czemu mamy wrażenie, że to stało się naprawdę. Mamy sobie oto Dziennik Ryana dotyczący śledztwa w sprawie tajemnicy w Dolinie Szkieletów ORAZ mamy filmiki Sarah, dokumentujący owe śledztwo od jej strony, które zostały umieszczone w Internecie. Fabuła nie wydaje się czymś nowym, obawiam się, iż moje domysły, co do zakończenia historii okażą się prawdziwe. Jeśli tak, to będzie to przeciętna opowieść. Na razie jestem zdecydowanie zadowolona, uwielbiam motywy z nawiedzonymi miejscami, to mi się nigdy nie znudzi, a filmiki Sarah spotęgowały moje wrażenia, a właściwie to mój strach ;] Zwłaszcza ostatni materiał, który oglądałam w nocy. Widać, że książka skierowana jest do młodzieży, w końcu bohaterami są nastolatkowie, dlatego podejrzewam, iż pamiętnik pisany przez nastolatka może średnio się wielbicielom literatury grozy typu King, Graham itp. Nikt jednak nie powinien się spodziewać świetnego kunsztu literackiego po zwykłym, młodym chłopaku wielbiącym skrobać swe myśli na papierze. Historia nie jest dynamiczna, dowiadujemy się mało, a nasze pytania: "co, jak, dlaczego, po co?" wydają się nie mieć końca, ale to właśnie niewiedza i niepewność zabija nasz spokój oraz podsyca strach. Myślę jednak, że gdyby nie te filmiki, nie byłoby tego efektu. Jeżeli ktoś nie jest usatysfakcjonowany pierwszą częścią, to niech sięgnie po drugą, ponieważ zapewnie Dolina Szkieletów jest jedynie wstępem do tejże historii. Przynajmniej mam taką nadzieję ;]
Rewelacyjny, oryginalny pomysł! To jest rozszerzenie świata książki, dzięki czemu mamy wrażenie, że to stało się naprawdę. Mamy sobie oto Dziennik Ryana dotyczący śledztwa w sprawie tajemnicy w Dolinie Szkieletów ORAZ mamy filmiki Sarah, dokumentujący owe śledztwo od jej strony, które zostały umieszczone w Internecie. Fabuła nie wydaje się czymś nowym, obawiam się, iż moje...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Od razu zaznaczę, że jakoś bardzo mnie nie wciągnęła, lecz zasługuje na uwagę. Dodatkowo oglądnęłam cały pierwszy sezon serialu na podstawie tej książki, zanim ją ukończyłam, co tylko nakręcało mnie, żeby czytać dalej i porównać ze sobą.
1. Książka raczej skupia się na doktorze Ephraim'ie Goodweather. Miły, fajny facet, który stara się, jak może, by jego żona (irytująca kobieta) nie odebrała mu syna Zacka (podobny do ojca, spoko chłopak). Postać doktora bardzo przypadła mi do gustu, potrafi zapanować nad sytuacją, gdy inni panikują, mimo to zdarzają się mu chwile słabości, ale takie jak każdemu z nas. Osobiście uważam, że serialowy doktorek także się udał, nawet bardzo.
2. Profesor Abraham Setrakian - epicki staruszek, mój ulubieniec. Ciekawy, opanowany i jakże on ciacha te wampiry! Brawa! Muszę przyznać, że chciałabym przeczytać książkę tylko o jego losach w przeszłości, bo doprawdy jego historia potrafiła nieźle wciągnąć. Tutaj z przykrością muszę stwierdzić, że bardziej podobał mi się serialowy profesor.
3. Szczurołap równie ciekawy, co starszy pan. Swoje perfekcyjne umiejętności w chwytaniu gryzoni wykorzystuje w polowaniu na wampiry z wysoką skutecznością. W książce u mnie zajmuje miejsce numer 2 wśród ulubieńców. W serialu bardzo rozszerzyli wątek jego postaci, a nawet ją ulepszyli (myślę, że to zasługa utalentowanego Kevina Duranda). Tam jest moim ulubieńcem na równi z dziadkiem.
4. Reszta postaci jest także ciekawa, chociaż muszę przyznać, że w serialu są lepsi, mają charakter, a w książce czegoś im brak (może tchnienia w nich życia?) do perfekcji. Nie wspominając już, że w serialu dodano więcej postaci z czego hackerka jest nieźle zrobioną postacią, takiej bohaterki mi brakowało.
5. Postać Gusa była mało interesująca. Od taki dobry, latynoski gangster z niezbyt interesującym życiem. Jego fragmenty lekko mnie nudziły zarówno w książce, jak i w serialu.
6. Wampiry! Rewelacja! W końcu coś nowego w temacie wampirów, ale nie takich, gdzie dziewczyny wzdychają, lecz takich, gdzie te dziewczyny zasłaniają oczy! I w książce, i w serialu od razu poznałam w nich pewien specyficzny typ - nosferatu. No może takie zmodyfikowane nosferatu, albo takie nowoczesne. To się udało!
7. Od strony fabularnej było bardzo ciekawie i w książce, i w serialu. W książce rozpoczynamy przygodę z opowieścią Bube, babcią Abrahama, niezwykle intrygującą, trzymającą w napięciu, historię grozy. W serialu bardzo mi tego zabrakło, ponieważ to nadało Wirusowi klimatu. Potem w książce, wciąż w jej początku, był naprawdę dobry motyw z tajemniczym samolotem, gdzie zagadkową śmierć przeżyło tylko kilku pasażerów. Czytałam z wielkim napięciem, które opadało dość szybko, gdy zbyt długo książka skupiała tylko na tym. Następnie znowu było ciekawie i można było poczuć strach, a potem wróciło znudzenie. I tak było w kółko, zaintrygowana, znudzona, zaintrygowana, znudzona... Po prostu w niektórych fragmentach bohaterowie za długo stali w miejscu, nie posuwając się do przodu. Inaczej było w serialu, gdzie akcja momentami szła zbyt szybko, ale przynajmniej jej nie brakowało. Myślę, że jakby zmiksować książkę z serialem, to wyszłaby z tego niezwykle wciągająca opowieść.
8. Koniec niezbyt zaskakujący w obu przypadkach. Jego zbytnia przewidywalność troszeczkę mnie zniechęciła.
9. Styl pisania jest w porządku, bez rewelacji i bez katastrofy.
Ogółem jednak zachęcam do przeczytania książki. Osobiście bardziej podobał mi się serial (pod względem postaci, szybszej akcji), lecz książka wytłumaczyła mi sporo rzeczy, o których telewizyjny Wirus zapomniał, a były bardzo istotne. Krótko mówiąc, książka była bardzo dobra, lecz czegoś jej brakowało, by ożyła.
Od razu zaznaczę, że jakoś bardzo mnie nie wciągnęła, lecz zasługuje na uwagę. Dodatkowo oglądnęłam cały pierwszy sezon serialu na podstawie tej książki, zanim ją ukończyłam, co tylko nakręcało mnie, żeby czytać dalej i porównać ze sobą.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to1. Książka raczej skupia się na doktorze Ephraim'ie Goodweather. Miły, fajny facet, który stara się, jak może, by jego żona (irytująca...