-
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński7 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać445 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2016-03-23
2016-01-20
2015-09-14
2014-02-24
Epickie zakończenie Sagi o Wiedźminie. Ostatnia część fabularnie jak zwykle świetna, a przy tym najbardziej urozmaicona, bo mamy tu rozstrzygającą bitwę Nilfgaardu z Północą, podróże w czasie, spotkania u szczytu władzy, ostateczny pojedynek Vilgefortza z Geraltem i oczywiście czarodziejki – szare eminencje tego świata. Mamy tu największą liczbę postaci drugoplanowych i narratorów w całej sadze. Bardzo dobrym posunięciem było przypomnienie nam o postaciach z „Krwi elfów”: Yarpena, Shani, Jarre a także paru innych.
Sapkowski w stylu przechodzi samego siebie. Kpi tu z wszystkiego: naiwności, gatunku fantasy, happy endów… Ale jednak trzeba mu przyznać, że zakończył Sagę w sposób bardzo godny nie tylko dla siebie, ale i postaci, które stworzył. Wielu jest jednak fanów, którym ostatni tom się nie podoba, a szczególnie zakończenie. Nie chodzi tylko o treść finału powieści, ale też o jego jakość i przede wszystkim długość. Mnie osobiście bardzo się podoba; jest niejednoznaczne i świetnie oddaje postać Ciri. Ona zawsze nie pasowała do świata, w którym się urodziła. Była w nim traktowana źle, a teraz miała szansę znaleźć swoje własne miejsce wśród Światów i odciąć się od przeszłości. Jednak była jedna rzecz, której w zakończeniu mi brakło: Condwiramurs i Nimue. Tym większa szkoda, że były one jednak istotne dla całej powieści.
Podsumowując całą Sagę, muszę powiedzieć, że prezentuje ona bardzo równy poziom. Nie jest to tylko rozrywka i przeniesienie się w inną rzeczywistość, ale i moment na przemyślenia nad życiem. Jest to jedna z tych serii, które po kolejnym przeczytaniu tylko zyskują, nic nie tracąc. Największą zaś zaletą całego cyklu jest to, że nawet osoby nie lubiące fantastyki, mogą go czytać, ponieważ opowieść jest bardzo uniwersalna, a kolejne tomy „połyka się” w szybkim tempie.
Moja ocena: 9,7/10
Epickie zakończenie Sagi o Wiedźminie. Ostatnia część fabularnie jak zwykle świetna, a przy tym najbardziej urozmaicona, bo mamy tu rozstrzygającą bitwę Nilfgaardu z Północą, podróże w czasie, spotkania u szczytu władzy, ostateczny pojedynek Vilgefortza z Geraltem i oczywiście czarodziejki – szare eminencje tego świata. Mamy tu największą liczbę postaci drugoplanowych i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-02-21
Czwarty tom Sagi o Wiedźminie. Sapkowski zmienił w sposób znaczny budowę powieści w stosunku do poprzednich tomów. Występuje zaburzenie chronologii opisywanych wydarzeń; najpierw poznajemy wydarzenie samo w sobie, a potem następuje jego opis. Jeśli chodzi o klimat i język nic się nie zmieniło; nadal jest ironicznie, ciekawie i zabawnie.
Historia jest głównie opisywana oczami Ciri; Geralt nie pojawia się tak często w odróżnieniu do poprzedniej części. Ciri trafia do domku eremity – Vysogoty z Corvo – i opowiada mu swoje przeżycia przez większą część książki. Świetnie zostaje ukazany Leo Bonhart, zawodowy morderca, który stanowi istne wcielenie zła. Geralt natomiast nadal podąża śladem druidów, a do jego kompanii dołącza Angoulême – młoda rozbójniczka.
Poza tym część historii opowiada nam Kenna Selborne, telepatyczka, która trafia do szajki Stefana Skellena. Narratorami są też Triss Merigold i Yennefer z Vengerbergu.
Nie jest to tom tak dobry jak „Chrzest ognia”, często uważany za przegadany (z czym zdecydowanie się nie zgadzam), ale mimo wszystko jest to kawał dobrej literatury fantasy.
Moja ocena: 9,2/10
Czwarty tom Sagi o Wiedźminie. Sapkowski zmienił w sposób znaczny budowę powieści w stosunku do poprzednich tomów. Występuje zaburzenie chronologii opisywanych wydarzeń; najpierw poznajemy wydarzenie samo w sobie, a potem następuje jego opis. Jeśli chodzi o klimat i język nic się nie zmieniło; nadal jest ironicznie, ciekawie i zabawnie.
Historia jest głównie opisywana...
2014-02-18
„Prawdziwa wojna pod względem porządku i ładu do złudzenia przypomina ogarnięty pożarem burdel.”
Kolejna część przygód o wiedźminie. Niewątpliwie „Chrzest ognia” jest jednym z najlepszych dzieł Andrzeja Sapkowskiego. Główną zaletą powieści jest skupienie uwagi na postaci Geralta i niezwyczajnej kompanii, z którą przyszło mu podróżować. W jej skład oprócz wiedźmina wchodzą: trubadur Jaskier, łuczniczka Milva, szajka krasnoludów na czele z Zoltanem Chivayem, gnom Percival Schuttenbach, tajemniczy cyrulik Emiel Regis i Nilfgaardczyk Cahir. Choć, każdy z członków drużyny jest jedyny w swoim rodzaju i charakterystyczny na swój własny sposób, pierwsze skrzypce gra Regis, gdy tylko pojawia się w opowieści. Jego specyficzny sposób zachowywania się oraz niezwykłość jego osoby sprawia, że jest jedną z najciekawszych postaci stworzonych kiedykolwiek przez Sapkowskiego. Oczywiście również Zoltan jest świetną postacią, nie tylko ze względu na typowy dla krasnoludów humor, ale i głębię kryjącą się za tą postacią. Geralt natomiast przechodzi chrzest ognia. Dotychczas unikał towarzystwa na szlaku, tymczasem musi sprostać tej sytuacji, jednocześnie nadal starając się, szukać przeznaczonej mu Ciri. Wydaje się, że Geralt nie za bardzo wie co ma zrobić. Czuje bezsilność i rezygnację. Z jednej strony chce znaleźć Cirillę, a z drugiej strony znalazł w końcu akceptację ze strony innych, której tak długo nie doznawał.
W międzyczasie świat ochłonął po wydarzeniach na Thanedd. Czarodziejki, z inicjatywy Filippy Eilhart, zakładają tajną Lożę, która ma zajmować się przyszłością i rolą magii w świecie.
W tym tomie Sagi Ciri nie pojawia się zbyt często, co o dziwo było dobrym posunięciem. Opowieść odświeża się nieco, pojawia się nieco więcej humorystycznych elementów, filozoficznych dysput oraz nawiązań do świata rzeczywistego. Klimat trzeciej części Sagi jest niepowtarzalny i unikalny, a w połączeniu z typowym dla Sapkowskiego językiem, czyni tą powieść świetną i niemalże pozbawioną wad.
Moja ocena: 9,5/10
„Prawdziwa wojna pod względem porządku i ładu do złudzenia przypomina ogarnięty pożarem burdel.”
Kolejna część przygód o wiedźminie. Niewątpliwie „Chrzest ognia” jest jednym z najlepszych dzieł Andrzeja Sapkowskiego. Główną zaletą powieści jest skupienie uwagi na postaci Geralta i niezwyczajnej kompanii, z którą przyszło mu podróżować. W jej skład oprócz wiedźmina wchodzą:...
2014-02-16
„A w czasach pogardy ten, kto jest sam, musi zginąć.”
Drugi tom Sagi o Wiedźminie. Fabuła zaczyna nabierać szybszego tempa. Jej główną osią jest zjazd na Thanedd, na którym pojawiają się najznamienitsi czarodzieje i czarodziejki. Brakuje na nim jednak królów Północy, którzy chcąc pokazać swoją niezależność i siłę, prowokują Nilfgaard do wojny. Tymczasem Geralt godzi się ze swoją ukochaną Yennefer i uczestniczy w wyżej wzmiankowanym zjeździe. Próbuje być neutralny i nie popierać żadnego ze stronnictw czarodziejów, co ściąga na niego kłopoty.
Ta część Sagi jest o wiele bardziej poważna i zawiera w sobie nieco więcej wątków politycznych. Aż roi się w niej od świetnie zbudowanych scen i dialogów, do których zaliczyć trzeba rozmowę Geralta z Codringherem oraz późniejszą z Vilgefortzem. Oczywiście, jak zwykle u Sapkowskiego, istotną rolę pełnią bohaterowie drugoplanowi: Sigismund Dijkstra, Tissaia de Vries, Filippa Eilhart czy wspominany już Codringher.
Moja ocena: 9/10
„A w czasach pogardy ten, kto jest sam, musi zginąć.”
Drugi tom Sagi o Wiedźminie. Fabuła zaczyna nabierać szybszego tempa. Jej główną osią jest zjazd na Thanedd, na którym pojawiają się najznamienitsi czarodzieje i czarodziejki. Brakuje na nim jednak królów Północy, którzy chcąc pokazać swoją niezależność i siłę, prowokują Nilfgaard do wojny. Tymczasem Geralt godzi się ze...
2014-02-13
Pierwszy tom Sagi o Wiedźminie. Poświęcony w głównej mierze postaci Dziecka Niespodzianki – Księżniczce Cirilli z Cintry. Zostaje ukazany okres jej pobytu w Wiedźmińskim Siedliszczu oraz Ellander. Oprócz Geralta pojawiają się dwie czarodziejki: Yennefer z Vengerbergu i Triss Merigold. Grono głównych bohaterów uzupełnia Jaskier, który „współpracuje” z wywiadem Redanii. Ważną rolę pełnią również postacie drugoplanowe oraz epizodyczne: Yarpen Zigrin, medyczka Shani, czarodziejka Filippa Eilhart czy też tajemniczy Rience. Tłem dla przygód Ciri są przygotowania do nieuniknionej wojny Królestw Północy z Nilfgaardem.
Książkę czyta się szybko i przyjemnie, choć miewa swoje lepsze i gorsze momenty. Wydaje się, że ustępuje nieco poziomem zbiorom opowiadań jak i kolejnym częściom Sagi, ale tylko nieznacznie.
Moja ocena: 8,9/10
Pierwszy tom Sagi o Wiedźminie. Poświęcony w głównej mierze postaci Dziecka Niespodzianki – Księżniczce Cirilli z Cintry. Zostaje ukazany okres jej pobytu w Wiedźmińskim Siedliszczu oraz Ellander. Oprócz Geralta pojawiają się dwie czarodziejki: Yennefer z Vengerbergu i Triss Merigold. Grono głównych bohaterów uzupełnia Jaskier, który „współpracuje” z wywiadem Redanii. Ważną...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-02-09
Zbiór siedmiu opowiadań o profesjonalnym zabójcy potworów, wiedźminie, mutancie i odmieńcu – Geralcie z Rivii. Każda opowiedziana historia ma w sobie drugie dno i trudno oprzeć się wrażeniu, że świat baśni przeplata się tutaj z brutalną rzeczywistością. Główny bohater, mimo swego zawodu, okazuje się często o wiele bardziej ludzki i wyczulony na ludzkie cierpienie aniżeli zwykli śmiertelnicy. Musi on dokonywać trudnych, moralnych wyborów, które stawia przed nim los. Jest to niezwykle przyjemna i ciekawa lektura; język jest prosty, niepozbawiony inteligentnego i niejednokrotnie ironicznego humoru; dialogi są świetnie zbudowane, sprawia to, że pozornie zwyczajny dialog bohaterów może być niezwykle zajmujący i interesujący.
Moja ocena: 9,1/10
Zbiór siedmiu opowiadań o profesjonalnym zabójcy potworów, wiedźminie, mutancie i odmieńcu – Geralcie z Rivii. Każda opowiedziana historia ma w sobie drugie dno i trudno oprzeć się wrażeniu, że świat baśni przeplata się tutaj z brutalną rzeczywistością. Główny bohater, mimo swego zawodu, okazuje się często o wiele bardziej ludzki i wyczulony na ludzkie cierpienie aniżeli...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-07-30
„Ksenocyd” to trzecia część sagi Endera i bezpośrednia kontynuacja losów pequeninos i rodziny Ribeirów z „Mówcy Umarłych”. Ta część oprócz wątku na Lusitanii przedstawia Drogę – planetę, gdzie nadzwyczaj inteligentni ludzie są niemalże czczeni i nazywani bogosłyszącymi.
Zgodnie z tytułem, głównym problemem podejmowanym przez Carda w powieści jest groźba ksenocydu. Ender wraz z najtęższymi umysłami Lusitanii ma za zadanie zapobiec konfliktowi między ludźmi a pequeninos oraz robalami. Dochodzi do tego problem descolady oraz Jane, która jest skłonna poświęcić siebie dla dobra całej Lusitanii.
Powieść mimo, że ciekawa, momentami jest zbyt głęboka; porusza dużo czysto filozoficznych dylematów. Osobiście mi to nie przeszkadza, ale wiem, że jest cała rzesza czytelników, którzy uznają, że książka jest po prostu przegadana. Poza tym można zarzucić autorowi, że niektórzy bohaterowie postępują bardzo naiwnie, jakby wbrew własnemu, wcześniej określonemu, charakterowi.
To na pewno słabsza część od „Mówcy Umarłych”, ale to wciąż bardzo dobra lektura, warta przeczytania.
Moja ocena: 8,9/10
„Ksenocyd” to trzecia część sagi Endera i bezpośrednia kontynuacja losów pequeninos i rodziny Ribeirów z „Mówcy Umarłych”. Ta część oprócz wątku na Lusitanii przedstawia Drogę – planetę, gdzie nadzwyczaj inteligentni ludzie są niemalże czczeni i nazywani bogosłyszącymi.
Zgodnie z tytułem, głównym problemem podejmowanym przez Carda w powieści jest groźba ksenocydu. Ender...
2014-08-28
„Taniec ze smokami” to piąta część Pieśni Lodu i Ognia autorstwa George’a R. R. Martina. Jest ciekawie, ale nie ma co porównywać z Martinem sprzed „Uczty…”.
Fabuła toczy się głównie w Zatoce Niewolniczej. Autor skupił się na dokładnym opisie akcji w Meereen. Szkoda tylko, że zapomniał o akcji… Cóż Dany podejmuje błagalników, śpi z Daariem, słucha opowiadań Barristana itd. Cały czas to samo, do znudzenia. A potem wybuch na końcu i cztery świetne rozdziały ze starym gwardzistą królewskim.
Cóż poznajemy dalsze losy Brana, ale tylko w pierwszej części. Szkoda, wielka szkoda. Zapowiada się już od „Gry o tron”, że Bran będzie najważniejszą postacią sagi.
Oczywiście nie może zabraknąć dwóch pozostałych pupilków Martina oprócz Dany: Jona i Tyriona. Ich przygody są bardzo ciekawe. Tyrion szczególnie na początku i Jon szczególnie na końcu. Te dwie postaci jak zwykle nie zawiodły.
Powrót Davosa – całe szczęście, to moja ulubiona postać. W jego przypadku nigdy nie jestem obiektywny, więc powstrzymam się od oceny. Natomiast należy przyznać, że jego ostatni rozdział jest uważany za jeden z najlepszych w całej sadze ze znamiennymi słowami Manderly’ego („Północ pamięta”). Cóż reasumując, w „Wichrach zimy” pewnie wizyta na Skagos.
Parę rozdziałów Aryi, która zaczyna się rozkręcać w Braavos. Mam tylko nadzieję, że na zakończenie sagi, Arya skończy szkolenie i ubije chociaż ser Roberta Stronga…
Poza tym: THEON aka Fetor. Po długiej przerwie powrót tej jakże niejasnej i trudnej postaci – to moja druga ulubiona postać. Zdecydowanie mój faworyt do wygrania gry o tron… A tak na poważnie, to jego rozdział „Duch w Winterfell” to niewątpliwy, martinowski klasyk.
Pojawiają się też nowi narratorzy: beznadziejny Quentyn; wspomniany wcześniej Barristan; fantastyczna Melisandre; lepsza niż w „Uczcie” Asha; jeden z najlepszych narratorów czyli Victarion; Cersei z niezapomnianą „Walk of Shame”; Jaime z urwanym wątkiem, zapowiadającym się arcyciekawie; Jon Connington czyli Gryf, który ma zamiar nieźle namieszać w Westeros. Jestem tylko ciekaw czy Aegon to w rzeczywistości Aegon…
Na koniec podsumowania narratorów należy podkreślić, że brakuje Sansy, i to bardzo. Pozostaje czekać do „Wichrów zimy”.
Widać, że Martin nie jest już tak chętny na pozbawianie życia ulubionych postaci. Szkoda, bo była to bardzo charakterystyczna cecha całej sagi. Ciągle przywraca do życia postaci, z którymi już się żegnaliśmy (Brienne, Davos, Mance Rayder czy też Aegon ex machina) Aha… i najbardziej zagorzali fani Jona Snowa: nie bójcie się, Martin go nie uśmiercił. Takie urywanie akcji w połowie to stara sztuczka George’a, teraz ciężko się już na nią nabrać.
Za to Quentyn, najbardziej idiotyczna i niepotrzebna do potęgi trzeciej postać, to co innego. Moim zdaniem, Martin powinien uśmiercić go przed poczęciem. Nie żebym miał coś do Dornijczyków, wręcz przeciwnie. Lubię Arianne, uwielbiam Dorana, a Żmijowe Bękarcice to też smaczek fabularny. Przy tym Dorne miało świetny wątek w „Uczcie dla wron”. Mimo, że wątek Arianne też nic do fabuły nie wniósł, to przynajmniej postać była ciekawa. A Quentyn to kompletnie niepotrzebna i nudna postać, która zmarnowała ogromne ilości papieru, a co za tym idzie drzew, na pokazanie czterech rozdziałów, nie wnoszących do fabuły nic. Po prostu nic. Smoki mogła wypuścić równie dobrze Missandei albo jakiś inny trzecioplanowy bohater z równie błahego powodu…
Podsumowując, jest dobrze, nawet bardzo dobrze, ale daleko jeszcze do zachwytów po przeczytaniu „Nawałnicy mieczy” lub „Gry o tron”. Jedno jest pewne, żaden fan Westeros i Essos nie może tej pozycji ominąć.
Moja ocena: 8,4/10
„Taniec ze smokami” to piąta część Pieśni Lodu i Ognia autorstwa George’a R. R. Martina. Jest ciekawie, ale nie ma co porównywać z Martinem sprzed „Uczty…”.
Fabuła toczy się głównie w Zatoce Niewolniczej. Autor skupił się na dokładnym opisie akcji w Meereen. Szkoda tylko, że zapomniał o akcji… Cóż Dany podejmuje błagalników, śpi z Daariem, słucha opowiadań Barristana itd....
2014-08-03
„Zamek z piasku, który runął” to trzecia i ostatnia część trylogi Stiega Larssona. Książka skupia się na wątku afery wewnątrz służb bezpieczeństwa Szwecji oraz reperkusjach wydarzeń z końca poprzedniej części czyli akcji pod domem Zalachenki.
Fabularnie poziom bardzo wysoki. Nie ma wątków niepotrzebnych, tak jak w „Dziewczynie, która igrała z ogniem” (nawet wątek prześladowania Eriki Berger był dobrze umiejscowiony). Wszystko ze sobą współgra i co najważniejsze, czyta się łatwo, szybko i przyjemnie. Jest jeszcze więcej wątków oraz nowi bohaterowie, którzy świetnie uzupełniają stare grono. Są to przede wszystkim Monika Figuerola oraz doktor Anders Jonasson.
Wielką zasługą Larssona jest utrzymanie dobrego poziomu językowego w całej trylogii. Język jest zrozumiały dla każdego, może ze zbyt dokładnymi opisami wyglądu, ale ponad wszystko ciekawy.
Nie dziwi więc fenomen „Millennium”. Ostatnia jej część dorównuje niemal pierwszej części. Zdecydowanie polecam.
Moja ocena: 8,3/10
„Zamek z piasku, który runął” to trzecia i ostatnia część trylogi Stiega Larssona. Książka skupia się na wątku afery wewnątrz służb bezpieczeństwa Szwecji oraz reperkusjach wydarzeń z końca poprzedniej części czyli akcji pod domem Zalachenki.
Fabularnie poziom bardzo wysoki. Nie ma wątków niepotrzebnych, tak jak w „Dziewczynie, która igrała z ogniem” (nawet wątek...
2014-07-22
„O ile łatwiej jest umierać tym, którzy w coś wierzą! Tym, którzy są przekonani, że śmierć to nie koniec wszystkiego.”
Do tej książki zabierałem się bardzo długo. Albo miałem coś innego na oku, albo nie było w bibliotece, kupować nie chciałem, bo nie wiedziałem czy mi się spodoba. I gdy ostatecznie trafiła w moje ręce nie byłem co do niej przekonany. Wszystkie wątpliwości rozwiały się po pierwszych 30 stronach.
„Metro 2033” należy gatunkowo do fantastyki postapokaliptycznej, ale po dokładniejszym wczytaniu się, można jasno stwierdzić, że książka ta w ostatecznym rozrachunku jest o wiele głębsza i porusza ważniejsze tematy niż mogłoby się wydawać.
Sam pomysł jest bardzo wyszukany i oryginalny, a ci którzy w moskiewskim metrze byli kiedykolwiek musi to być nie lada gratka. Świat, który poznajemy wydaje się być bardzo przemyślany (ukłony dla autora). Na kartach powieści spotykamy cały przekrój społeczeństwa: od nędzników i włóczęgów poprzez mieszkańców biedniejszych stacji, którym udaje się związać koniec z końcem, aż do tych szczęśliwców, którzy żyją na stacjach najbogatszych, należących do zabezpieczających je sojuszów.
Język Glukhovsky’ego (lub też bardziej po polsku Głuchowskiego) jest prosty i niewymagający i nie ma w nim niepotrzebnych banałów i dłużyzn. Początek wydawał się trochę męczący, ale wrażenie to zatarło się bardzo szybko i powieść czyta się niezwykle przyjemnie.
Jeśli chodzi o fabułę, może wydawać się oklepana: wybraniec, będący w dodatku sierotą, ma uratować świat od bezrozumnych, zmutowanych istot, zagrażających mieszkańcom metra. Jednak, ze względu na arcyciekawe pomysły fabularnie i konwencję przyjętą przez autora, nie jest to istotne. Historia Artema (czyli głównego bohatera) przyciąga jak magnes i nie można się oderwać. Można się nieźle wystraszyć (może jestem podatny, ale niektórych fragmentów nie radzę czytać w porze nocnej), zadumać nad swoim życiem ze względu na liczne rozmowy poruszające egzystencję człowieka i jej sens, a przy okazji świetnie bawić, bo niewątpliwie jest to bardzo interesująca powieść. Zakończenie tego dzieła do złudzenia przypomina „Grę Endera”, szczególnie w połączeniu z „Ewangelią według Artema”. Niektórzy uznają to za plagiat i zdecydowany minus tej powieści, inni lub ci, którzy wcześniej wymienionej powieści nie czytali, będą zachwyceni. Osobiście finał mnie nie rozczarował, był taki, jaki być powinien.
Zmierzając do końca mojej wypowiedzi, muszę pochwalić Głuchowskiego za inwencję twórczą. Jest to aż niewiarygodne, że od tak dawna nikt nie wpadł na tak oryginalny pomysł fabularny. Choćby z tego względu powieść jest warta przeczytania, a w rzeczywistości powodów do sięgnięcia po nią jest o wiele więcej. Myślę, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Zdecydowanie polecam.
Moja ocena: 8,9/10
„O ile łatwiej jest umierać tym, którzy w coś wierzą! Tym, którzy są przekonani, że śmierć to nie koniec wszystkiego.”
Do tej książki zabierałem się bardzo długo. Albo miałem coś innego na oku, albo nie było w bibliotece, kupować nie chciałem, bo nie wiedziałem czy mi się spodoba. I gdy ostatecznie trafiła w moje ręce nie byłem co do niej przekonany. Wszystkie wątpliwości...
2014-07-13
„Wszyscy mają tajemnice. Chodzi tylko o to, żeby odgadnąć, na czym polegają.”
Od wielu już lat mówi się o „Millennium” jako o najbardziej mrocznym i pełnym napięcia kryminale ostatnich lat. Trudno więc przeoczyć tę trylogię molowi książkowemu. Pierwszy tom popularnej sagi opowiada historię rodu Vangerów oraz przedstawia nam głównych bohaterów całego „Millennium” czyli Lisbeth Salander i Mikaela Blomkvista.
Pod względem fabularnym powieść Larssona prezentuje się naprawdę dobrze. Miał on widocznie bardzo dobry pomysł na budowę tej książki. Jak na kryminał bardzo oryginalną rzeczą jest wielowątkowość. Mamy tu wątek zaginięcia Harriet, seryjnego mordercy, związku Mikaela z wieloma kobietami, życia Lisbeth w społeczeństwie oraz walki „Millennium” z Wennerströmem.
Jeśli chodzi o styl jest on bardzo dobry. Język jest prosty, niezbyt rozbudowany i zrozumiały dla wszystkich. Dodatkowo wstawki z języka angielskiego pokazują jakże rozprzestrzenił się ten język w obcych kulturach i stał się częścią nowoczesnego świata.
Poza tym trzeba pochwalić Larssona za ukazanie współczesnej Szwecji. Zamożne społeczeństwo, luźne podejście do homoseksualizmu oraz idei wolnych związków. To wszystko pokazuje, jakże rozwinęła się kulturowa Szwecja. Na jej tle Polska nadal pozostaje w średniowieczu.
Niemniej jednak, należy zaznaczyć, iż powieści tej czegoś brakuje. Do cztery setnej strony wyglądało to naprawdę świetnie, ale samo rozwiązanie zagadki oraz afery Wennerströma było płytkie, tak jakby autor nie miał pomysłu na zakończenie. Wszystko dobrze się skończyło, happy-end wyjęty prosto z hollywoodzkich produkcji dla „mniej wymagających”. Może to brzmieć boleśnie, ale taka jest prawda: zakończenie rozczarowało, a sama postać Lisbeth, mimo że brawurowo zbudowania pod względem charakteru, stała się „deus ex machina” całej powieści.
Podsumowując, powieść robi bardzo dobre wrażenie. Co mniej wybredni będą zachwyceni od początku do końca, a nieco bardziej wymagających może rozczarować finał.
Moja ocena: 8,4/10
„Wszyscy mają tajemnice. Chodzi tylko o to, żeby odgadnąć, na czym polegają.”
Od wielu już lat mówi się o „Millennium” jako o najbardziej mrocznym i pełnym napięcia kryminale ostatnich lat. Trudno więc przeoczyć tę trylogię molowi książkowemu. Pierwszy tom popularnej sagi opowiada historię rodu Vangerów oraz przedstawia nam głównych bohaterów całego „Millennium” czyli...
2014-07-07
2014-06-24
„Dobro i zło wynikają jedynie z motywacji, nigdy zaś z samego aktu.”
Kontynuacja przygód Andrew Wiggina, Mówcy Umarłych, znanego również jako Endera Ksenobójcy. Tym razem akcja powieści toczy się wokół problemu innej obcej rasy pequeninos zwanej też prosiaczkami.
Powieść opisuje kontakty mieszkańców katolickiej kolonii Milagre na Lusitanii z rasą ramenów, którzy dokonują brutalnych, niezrozumiałych dla ludzi mordów na dwóch kolejnych ksenologach. Zagadkę tych mordów musi rozwiązać Ender, który przybywa tu na wezwanie Novinhy – młodej, wyalienowanej ksenobiolożce.
Książka ta jest bardzo dojrzała, pokazuje problemy społeczności w zetknięciu z obcością. Opowiada ona o hipokryzji, prawdzie i sprawiedliwości. Wydaje się, że jest minimalnie lepsza od poprzedniczki. Problematyka, którą porusza jest nieco głębsza, ale równie uniwersalna.
Zdecydowanie polecam, tym którzy szukają książek pełnych dylematów filozoficznych i moralnych, a ponadto wszystkim fanom science-fiction.
Moja ocena: 9,6/10
„Dobro i zło wynikają jedynie z motywacji, nigdy zaś z samego aktu.”
Kontynuacja przygód Andrew Wiggina, Mówcy Umarłych, znanego również jako Endera Ksenobójcy. Tym razem akcja powieści toczy się wokół problemu innej obcej rasy pequeninos zwanej też prosiaczkami.
Powieść opisuje kontakty mieszkańców katolickiej kolonii Milagre na Lusitanii z rasą ramenów, którzy dokonują...
2014-06-18
„Czasami na kłamstwach można polegać bardziej niż na prawdzie.”
Jedna z najpopularniejszych i niewątpliwie najlepszych dzieł z gatunku fantastyki naukowej. Jest to książka o tym jak wiele może zrobić jednostka dla dobra ogółu, poświęcając swoje życie dla wyższych idei.
Powieść opowiada losy 6-letniego chłopca – Endera Wiggina – który posiada niezwykle bystry umysł, zdolny uratować ludzkość przed atakiem obcej cywilizacji. Ender jest wykorzystywany, manipulowany i oszukiwany przez swoich mentorów i nauczycieli do granic możliwości po to by stał się dowódcą doskonałym.
Największą zaletą tej powieści jest jej uniwersalność oraz przystępność z uwagi na prosty język, który trafia zarówno do młodzieży jak i dorosłych. Po każdym kolejnym przeczytaniu powieść ta tylko zyskuje w oczach czytelnika. Książka ta ani na chwilę nie przynudza, każdy fragment tekstu jest niezbędny dla całości utworu. Po przeczytaniu dobrze jest zabrać się od razu za kolejne części tzw. Sagi Endera, choć znacznie różnią się od „Gry Endera”, lecz kontynuują losy bohatera ludzkości.
Polecam tą książkę wszystkim czytelnikom, bez względu na preferencje gatunkowe, gdyż jest to już kultowa powieść o ponadczasowym przesłaniu.
Moja ocena: 9,5/10
„Czasami na kłamstwach można polegać bardziej niż na prawdzie.”
Jedna z najpopularniejszych i niewątpliwie najlepszych dzieł z gatunku fantastyki naukowej. Jest to książka o tym jak wiele może zrobić jednostka dla dobra ogółu, poświęcając swoje życie dla wyższych idei.
Powieść opowiada losy 6-letniego chłopca – Endera Wiggina – który posiada niezwykle bystry umysł, zdolny...
2014-06-13
„Któż wyrzeka się perfekcji, darmo oddaje ideał? Niedoskonałość boli.”
„Perfekcyjna niedoskonałość” to pierwsza powieść Jacka Dukaja, którą miałem przyjemność czytać. Od razu pokochałem styl i manierę, którą narzuca, ten jakże utalentowany, polski autor.
Powieść opowiada historię Adama Zamoyskiego, który pochodząc z XXI wieku, musi poradzić sobie z nowym życiem w wieku XXIX. Okazuje się on kimś więcej i znajduje się w centrum zainteresowań Cywilizacji.
Mimo, że fabuła nie jest zbyt oryginalna w swoim zamyśle (standardowy model wybrańca, bohatera, który na początku jest nikim, by stać się herosem), jednak jest całkiem oryginalna w swoim wykonaniu. Dukaj porusza w swej powieści wątki filozoficzne, egzystencjalne i pokazuje na czym polega rozwój ludzkości. Przy tym używa bardzo wyspecjalizowanego i (dla niektórych) zapewne piekielnie trudnego. Myślę, że po przebrnięciu przez pierwsze pięćdziesiąt stron potem już jest znacznie lepiej pod względem językowym, jeśli chodzi o rozumienie tekstu. Zachwycają w tej pozycji „zabawy językowe” autora z deklinacją, a także liczne pojęcia, których sensu dowiadujemy się często po kilku lub kilkudziesięciu stronach. Podobnie jest z niektórymi wydarzeniami, które mogą wydawać się niezrozumiałe i dopiero w kolejnych rozdziałach możemy znaleźć w nich ich prawdziwy sens.
Dziwię się samemu sobie, dlaczego dopiero teraz zabrałem się za czytanie Dukaja. Język jest naukowy i przez to bardzo trudny, ale dla chcącego nic trudnego i jak ktoś ma w sobie trochę uporu przeczyta tą powieść bez problemu. Jest to kawał najwyższej klasy science fiction, który polecam każdemu fanowi tego gatunku.
Moja ocena: 8,7/10
„Któż wyrzeka się perfekcji, darmo oddaje ideał? Niedoskonałość boli.”
„Perfekcyjna niedoskonałość” to pierwsza powieść Jacka Dukaja, którą miałem przyjemność czytać. Od razu pokochałem styl i manierę, którą narzuca, ten jakże utalentowany, polski autor.
Powieść opowiada historię Adama Zamoyskiego, który pochodząc z XXI wieku, musi poradzić sobie z nowym życiem w wieku...
2014-06-10
„Czasami lepiej jest poznać grę, zanim zacznie się w nią grać.”
Czwarty tom Pieśni Lodu i Ognia jest skoncentrowany na wydarzeniach w Królewskiej Przystani, Dorne oraz na Żelaznych Wyspach.
Książka ta wbrew powszechnym opiniom nie jest zła, ba, jest bardzo dobra, szczególnie zyskuje po kolejnym przeczytaniu. Wielu zarzuca temu tomowi nudne, długie rozdziały, brak ulubionych postaci z poprzednich tomów lub niewielką objętość powieści. Nie mogę się z tym zgodzić. Najbardziej lubiane postaci (Tyrion, Dany, Jon) zostały zastąpione takimi jak Cersei, Arianne, Samwell, a które są równie świetne. Poza tym w roli narratorów pojawiają się również Brienne, Jaime, Arya, Sansa, Victarion, Aeron Greyjoy, Asha i inni pomniejsi narratorzy.
Mimo faktu, że książka nie jest pełna wzniosłych, epickich lub zaskakujących wydarzeń, to jest wciąż bardzo ciekawa. Na szczególne wyróżnienie zasługuje wątek Cersei, która została ukazana niemal jako Szalona Królowa oraz Jaime, który odcina się od swojej siostry i próbuje znaleźć miejsce w świecie. Poza tym świetny wątek dornijski oraz chaosu na Żelaznych Wyspach.
George R. R. Martin stworzył świetną i niezaprzeczalnie ciekawą powieść, którą można spokojnie uznać za wstęp do „Tańca ze smokami”.
Moja ocena: 8,2/10
„Czasami lepiej jest poznać grę, zanim zacznie się w nią grać.”
Czwarty tom Pieśni Lodu i Ognia jest skoncentrowany na wydarzeniach w Królewskiej Przystani, Dorne oraz na Żelaznych Wyspach.
Książka ta wbrew powszechnym opiniom nie jest zła, ba, jest bardzo dobra, szczególnie zyskuje po kolejnym przeczytaniu. Wielu zarzuca temu tomowi nudne, długie rozdziały, brak ulubionych...
2014-06-04
„Diuna” to niezwykła książka. Bywa porównywana do Władcy Pierścieni, ale tak naprawdę jest o wiele bardziej skomplikowana przynajmniej w sensie zawiłości fabularnej.
Styl pisarski Franka Herberta jest absolutnie doskonały, nawet pomimo faktu, że czytałem „Diunę” w polskim tłumaczeniu (które jest niewątpliwie bardzo dobre, ale zawsze wychodzę z założenia, że oryginał to oryginał). Cały świat stworzony przez Herberta stanowi spójną całość. Mimo, że czytelnik jest rzucony od razu w wir opowieści, to bardzo szybko pojmujemy zasady, którymi kierują się bohaterowie powieści.
Nie chcę zdradzać żadnych elementów fabularnych „Diuny”, gdyż sam czytałem ją kompletnie „w ciemno”, nie znając nawet ogólnego opisu fabuły.
„Diunę” mogę polecić każdemu. I to dosłownie. Nawet jeśli nie przepadacie za science-fiction lub fantasy, to akurat ta powieść trafia do każdego bez względu na preferencje gatunkowe. Należy mieć też na uwadze, że „Diuna”, mimo że ma w sobie wiele wątków niełatwych w sensie głębi i przesłania, nie jest napisana trudnym językiem. Tak jak pisałem wcześniej, Herberta czyta się płynnie i szybko. Nie ma tu zbędnych, niepotrzebnych opisów lub dialogów. Jest tylko to, co potrzeba. I to sprawia, że „Diunę” uważam za powieść wyjątkową.
„Diuna” to niezwykła książka. Bywa porównywana do Władcy Pierścieni, ale tak naprawdę jest o wiele bardziej skomplikowana przynajmniej w sensie zawiłości fabularnej.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toStyl pisarski Franka Herberta jest absolutnie doskonały, nawet pomimo faktu, że czytałem „Diunę” w polskim tłumaczeniu (które jest niewątpliwie bardzo dobre, ale zawsze wychodzę z założenia, że oryginał to...